Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód - kryzys
Autor Wiadomość
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-31, 05:51   

kenya napisał/a:
Obawiam się Michale, że pojawił się w życiu Twojej żony ktoś INNY

Jeżeli potrzebujesz kubła zimnej wody, to ja jaknajbardziej uważam że obok twojej żony pojawił się jakiś romeo. Zauważyć się da że jest Ona raczej uczciwym człowiekim, wiec uczciwie "dla siebie' odeszła żebyś ty nie cierpiał. Pokrętne ale bardzo częste- "to dla twojego dobra, ty chciej też szczęścia dla mnie" jakże często wielu z nas słyszało ten tekst.
Dziewczyna troche sie pogubiła, bo jak kazdy miała jakieś marzenia , i plany na swoje życie, kiedy dowiedziała się ze ten plan jest nierealny, pewnie zadała sobie pytanie:" a w imię czego mam tak żyć" I jak sam opisałeś chyba mieliście okres kiedy brakło mocnej wewnętrznej odpowiedzi w imię czego i Kogo jest się małżeństwem.
Zdrada i nowe zwiazki są teraz bardzo modne, już nie tylko w telewizji(nie kojarze serialu gdzie jednym z glównych motywów nie jest zdrada, rozwody itp. Wystarczy rozejrzeć się po znajomych i widać ludzi po rozstaniu przez zdradę, poukładali sobie życie i sprawiają wrazenie szczęśliwych, ba.. przechwalają się jak im teraz dobrze. Wiec wielu zaczyna dedukować że jest to może i wyjście dla mnie? Po co mieć cięzko skoro można na skróty.
Nie koniecznie tak jest u ciebie, ale bądź przygotowany na coraz gorsze informacje. Spójrz spokojnie na wasze ostatnie miesiące, i zbieraj dowody.
Pozdrawiam
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-31, 14:04   

No cóż, może macie rację, coś/ktoś musi za tym stać. Tak nagle wyprowadziła sie i w sumie nie miala odwagi moralnej tego zakomunikować jak człowiek, za którego sie uważa. Że jest moralna, patriotyczna i interesuje sie historią Naszego kraju. Bóg, Honor i Ojczyzna.
To jak w jakiejś książce Z. Nienackiego seria o Panu Samochodziku - "kobiety mają podwójne języki" Co innego deklaruje, co innego robi. I pewnie co innego myśli. Pewnie macie rację z tym trzecim. Dotychczas nie dopuszczałem tej mysli do siebie, lecz teraz zaczyna ona kiełkować i myślę że coś w tym jest. Co do zbierania dowodów, to moja małżonka jest osobą bardzo sprytną i przebiegłą a do tego bardzo inteligentną. Choć w jednej rozmowie wyraziła się że prawda mogłaby mnie zaboleć. Jaka prawda mogłaby mnie zaboleć? Że rzekomo mnie nie kocha juz wiem. A na pytanie o kogoś innego odpowiada że nikogo nie ma. Ale co też innego może powiedzieć po tym jak sie dotychczas zachowywała? Czuję też, że pewnie do rozwodu dojdzie, ale żeby nie było za różowo dla Niej to za jakiś czas do mnie zatęskni obarczona kolejnymi bolesnymi doświadczeniami. Nie żebym jej tego życzył Boże broń - tylko rozsądku trzeba się nauczyć. Ja chodzę do psychologa, żeby dowiedzieć się co ze mną jest po tych wszystkich traumatycznych doświadczeniach z przeszłości, które oddziałowywują na moją teraźniejszość. Chcę naprawić siebie i moj stosunek do Świata i do Boga, którego mam w sercu ale trochę zaniedbałem. Czas pokaże, kto ma rację. Z opinii wczorajszej pani psycholog wychodzi że nie jest tak źle ze mną jeszcze, bo umiem rozmawiać o problemie, jestem w stanie chodzić w miarę normalnie do pracy i nie biorę środków na zapomnienie - chwilowe. Cóż, zostałem doceniony, że w sumie dobrze sobie radzę. Chociaż dominuje opinia że powinniśmy oboje z żoną na coś takiego uczęszczać. Przekazalem to mojej żonie, ale nie widzę aby sie tym specjalnie przejeła. Powiedziałem jej nawet żeby poszła sama bezemnie bo to jej pomoże. Zrobi jak będzie chciała.
Dziękuję wszystkim czytającym i odpowiadającym za odpowiedzi, za kubeł zimnej wody i za modlitwę.
Michał
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 18:01   

Michał1978 napisał/a:
Przekazalem to mojej żonie, ale nie widzę aby sie tym specjalnie przejeła. Powiedziałem jej nawet żeby poszła sama bezemnie bo to jej pomoże. Zrobi jak będzie chciała.

No jak ty jej zaczynasz doradzać czyli twierdzić delikatnie że "kotuś coś z toba nie gra" , to w oczywisty sposób jesteś wrogiem, powie albo pomysli : a sam z sobą cos zrób , ja jestem ok, a jak ci nie pasuje to się dostosuj. Też typowe, sam to przerabiałem i to w obie strony. Kiedys żona mi ględziła że może bym to inaczej, albo tego nie, a tamto inaczej, pierwsze mysli wtedy : czep się tramwaja! Kiedy zobaczyłem że sie koło fortuny obróciło ja zaczełem sie mądrowac że może tu, może tak, może inaczej- przecież my sie nie możemy rozpaść! Takich dwoje jak nas troje to niema ani jednego. Lipa :czara goryczy sie przebrała. Dziś się dowiedziałem ,że trochę gnojek jestem bo nie cieszę się jej szczęściem, kiedy ona w końcu śpi spokojnie, nie myśli o mnie tylko o swoim....... .Szkoda że od 7 tygodni wiele innych osób z rodziny nie śpi spokojnie.
Więc zrób coś z sobą bo żony nie przerobisz, ani nie wyczujesz- to nie kiełbasa.
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 18:41   

Dziękuję Dabo!
W sumie to zacząłem już od siebie, byłem u spowiedzi. Dawno tego nie robiłem, ulżyło mi troche. Choć nie do końca. Ksiądz wyszedł z założenia, tuż po pytaniu o adopcję, że dobrze że żona odchodzi, może sobie ułożyć życie. Niech idzie. Ze ślub kościelny też może unieważnić bo ja jestem taki jaki jestem. Bo bezpłodność jednego to otwarta furtka dla drugiego. Chyba nie trafiłem dobrze ze spowiednikiem. Albo miał zły dzień.
Chodzę do psychologa. Modlę się. W sumie czuję jakiś spokój, oczywiście nie stale, bywają takie chwile, że czuję, że nie wytrzymam całego tego stresu i napięcia. Czekam wtedy, aż mi przejdzie starm sie myśleć o czymkolwiek innym. Najgorsze są noce i powrót do pustego domu, gdzie nikt nie czeka.
W weekend widziałem się krótko z moją ślubną. Patrzyliśmy na siebie z wydawałoby się czułością. Piszę wydawałoby się albowiem nie wiem co w jej głowie teraz siedzi siedzi. Co chwilę patrzyła z ukradka. No i oczywiście pełna kurtuazja, że dobrze wyglądam. Moja odpowiedź w podobnym tonie. Nawet przytuliliśmy się do siebie. Właściwie żona mnie przytuliła, ja jakoś nie chciałem tak pokazać jak bardzo mi zależy, ale było bardzo miło. Przez chwilę, było tak bardzo miło jak kiedyś.
Z negatywnych odczuć to zauważyłem jakiś lęk mojej żony przede mną. Nie rozumiem go, bowiem nigdy nie byłem wobec Niej agresywny, ani też nie użyłem przemocy. Nie rozumiem tego. Choć może patrząc przez pryzmat drugiej strony (punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia) uważa Ona, że jestem wściekły albo też ona jest wściekła. Jest jeszcze jedna hipoteza, która po głowie się kołacze. Jej uczucia nie wygasły i sama ich się boi więc chce uciec niejako w popłochu. Wsiadła do samochodu zaryglowała się, ale auto nie chciało odpalić. Widząc jej zachowanie zacząłem odchodzić. Wtedy ona otworzyła szybę i w lament, że nie chodzi. Wytłumaczyłem, jej jaki popełniła błąd. I się pożegnaliśmy. Nie wiem, co o tym sądzicie mili Państwo?
Wieczorem tegoż dnia tj. 31 sierpnia jeszcze była wymiana korespondencji sms, tak dla podtrzymania kontaktu, znowu inicjatywa żony. Wczoraj 1 września też kilka sms'ów.

Z ciekawostek - pytania, czy lepiej jest Jej teraz czy czuje się szczęśliwsza - w ogóle na nie nie odpowiada. Jakby nie istniały.
Moja hipoteza 1. Tak jest mi lepiej, ale mu tego nie powiem, po co ma być mu przykro.
2. Nie, nie jest mi lepiej, ale mu tego nie powiem.

Tyle na razie.
Michał
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 19:17   

E spoko ja 31 też mialem krótką wymianę smsów, ale takich jak by to delikatnie powiedzieć :dość nieładnych. Bo się poirytowalem że mi młodego podsyła żeby się pogzić.
Dziś widziałem swoje ślubne w szkole nawet staliśmy 0,5m od siebie, ale wieksze zainteresowanie wzbudza we mnie stara sklepowa ,kiedy fajki kupuje. Odwaliła się jak nigdy, nie wiem poco komu i naco. Cale zycie w adidasach, dzisiaj szpilki . to chyba żeby mi pokazać że bardziej pasuje do swojego........... który jest wyższy odemnie. Chore!!!Chore!!
Bądź madrzejszy o pół roku .Mi wszystcy mówili daj sobie spokój z tą kobietą, szlem w zaparte, efekt jak widzisz- Pół roku w plecy. Nie mówię ci szukaj innej, ale daj jej spokój i przedewszystkim daj sobie spokój , siebie zamęczysz a niewiele zyskasz.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 19:40   

Dabo napisał/a:
to chyba żeby mi pokazać że bardziej pasuje do swojego........... który jest wyższy odemnie


To są tylko Twoje domysły, a może chciała tylko po prostu ładnie wyglądać. A w jakim celu? Po co się nad tym zastanawiać?
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 19:48   

Przykro mi, że nie u wszystkich komunikacja jest na jakimś poziomie. Ja na szczęście tego nie doświadczyłem i jakoś nie mógłbym się zniżyć do takiego poziomu.
Dopóki nie wyjdę z swoich problemów nie mam zamiaru, ani ochoty obarczać jakiejś kobiety swoją osobą i problemami. Wiesz, moja małżonka też mi mówi żebym sobie kogoś znalazł. Tylko ja tego nie widzę. Mój związek wisi na włosku, a może juz z niego spadł, a ja mam sobie kogoś znależć i udawać nic sie nie stało. "Za chwilę dalszy ciąg programu" chciałoby sie powiedzieć.
Ja tak nie mogę. Niech się czas traci, a co mi tam. I tak abstrachując od tematu musiałbym znaleźć kobietę psychologa, żeby się w tym odnalazła. Może już lepiej być samemu.
Gdybym wiedzę co mi dolega miał przed ślubem może do tego ślubu by nie doszło. Może tak a może nie. Można oczywiście rozpatrywać ten czas jako jego stratę. Dla mnie nie był to czas stracony. To były piekne chwile, były też i złe. Byłem w związku z piękną i mądrą kobietą, kochałem i byłem kochany. Dziś część mnie kocha nadal i mocno wierzy, że się uda. Druga część mówi odnajdź się w nowej sytuacji, tamto wróci to dobrze, nie wróci mówi się trudno nie poznała się na mnie.
Kobiety ubierają się ładnie przede wszystkim dla siebie - to je dowartościowuje - nawet jeśli są o swej wartości przekonane, na drugim planie jest postrzeganie otoczenia.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 20:02   

Michał1978 napisał/a:
nie mam zamiaru, ani ochoty obarczać jakiejś kobiety swoją osobą i problemami

To ja właśnie o tym. Niedawno znajomy (fakt że stary kawaler) zapytał mnie a skąd ty wiesz że samemu przez zycie iść jest tak źle? No i ćwika mi zabił, bo nigdy w ten sposób nie myślałem. Zawsze byłem przekonany że żona dzieci, rodzina. A może to nie jest tak?? Może i łatwiej i przyjemniej bez tej pomocnej łapy, która jak zimno to nawet kołdre zabierze, i ciągle trzeba pomagać zwracać uwagę, rozmawiac, uważac jak na jajko żeby nie urazić??? Może samemu lepiej ,tylko tego nie poznaliśmy bo nas tak wychowali???
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 20:21   

W przypadku kołdry receptą jest największa kołdra z możliwych lub dwie kołdry. Działa. Czasami łatwiej być samemu. Nie trzeba pomagać mówisz. Ja akurat lubiłem pomagać i tłumaczyć. Miałem z tego satysfakcję. A łapa jak ciepła jest przyjemna, jak zimna to można ogrzać. Moja małżonka ma na przykład problem z zimnymi nogami. Nie lubiłem tych zimnych nóg brrr., ale zawsze je ogrzewałem. Rozmowa to nasza naturalna forma komunikacji, fakt nie zawsze rozumiemy co kobieta ma na myśli mówiąc to i owo. Bo się różnimy. Z facetem łatwiej się dogadasz. Ale to kobieta wnosi w nasze życie ciepło i radość, choć może czasem zamieni je w piekło. Oczywiście nie tylko kobieta ma takie mozliwości, zależy od relacji. Nie generalizuję. Trzeba pobyć trochę w piekle aby docenić niebo.
Też w dalekiej rodzinie mam starego kawalera, chłopina po prostu sie przyzwyczaił, może nie spotkał tej jedynej albo w ogóle nie szukał. Nawet za cenę porażki warto kochać.
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 20:46   

a ja odkąd zaczełam sie tak ostro modlić za swoje małżeństwo i za meża to doświadczam włąsnie braku komunikacji, przestał sie odzywać. tak to dzwonił często a teraz nic... cisza
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 21:47   

Taaaa te zimne nogi to zawsze moje ale jej dłonie. Nie bede sie rozpisywał co jej wrózka na ten temat powiedziała, ale ponoc to co się dzieje było nieuniknione z powodu zimnych stup lub dłoni. Cherezja i zabobon durnych bab.
A jest takie stare powiedzenie, które mi sie ostatnio zaczyna podobać: Baba z wozu, koniom lżej.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 22:06   

Jest też takie :
:mrgreen: Z babą źle , ale bez baby jeszcze gorzej .
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 22:33   

A mi się przypomniał piosenka z filmu Zabawka "Baby, ach te baby" wykonanie Eugeniusz Bodo
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-02, 22:37   

mare1966 napisał/a:
Z babą źle , ale bez baby jeszcze gorzej .

Sam nie wiem. Żle mi bo widze dyndającą firanke. zle bo sam w chalupie. Wsyd się przyznać ale mało kiedy sam w pokoju spałem , zawsze albo żona, czy dzieciak w wekendzie, albo kilku facetów. I nie żebym był jakis nie teges. Poprostu zycie w delegacji, zawsze faceci; charmonogram zakupów, sprzatania, gotowania i raczej wszystko ok. ,mimo że obcy sobie ludzie. Kiedy któryś w kulki przygrał, to kara, zadośćuczynienie, i spokój. Ale generalnie porządek i ład, odpowiedzialność i karnośc. A w domu co???? uszy na dół i nooooooo dobra ide
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9