Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód - kryzys
Autor Wiadomość
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-28, 01:40   Rozwód - kryzys

Witam Wszystkich serdecznie!
Nie wiem od czego zacząć. Przeglądam forum i nie znajduję mojego, naszego problemu. Widzę że są tu ludzie mądrzy, którzy nie jedno przeszli.
Oboje jesteśmy praktycznie równolatkami jestem starszy o 4 miesiące i mam 35 lat.
Jestem mężem, jeszcze. Z moją żoną poznałem się 5 lat temu. Gdy ją spotkałem po raz pierwszy poczułem że to jest kobieta z którą chcę spędzić życie i się zestarzeć. Zaręczyłem się z Nią po trzech miesiącach znajomości. Ślub nastąpił po roku i 26 dniach. Bardzo się pokochaliśmy, mieliśmy i wciąż mamy podobne zainteresowania, pragnienia i nawet myśli. Dwóch księży dawało Nam ślub, a żona odczytała Hymn o miłości. Wszystko było takie piękne i podniosłe. Czułem wtedy obecność Boga.
Potem nastąpiło małżeńskie życie, trochę szczęścia i radości trochę smutków jak to w życiu. Od początku małżeństwa staraliśmy się o dziecko. Nie udawało się. Poszliśmy do kliniki zajmującej się problemami z płodnością. Ponieważ, łatwiej zrobić „analizę” mężczyzny zaczęliśmy ode mnie. Wyniki były druzgoczące. Badanie nasienia wynik zero. Potem nastąpiło badanie genetyczne. Ujawniło, że nie mogę mieć dzieci ze względu na chorobę genetyczną Zespół Klinefeltera, wcale nie taką rzadką – 1 na 500 chłopców rodzi się z tym. Może być lekko upośledzony i mieć inne dolegliwości ale w 99 przypadkach na 100 jest bezpłodny. Z zespołem tym łączy się o wiele wyższa zachorowalność na raka – przede wszystkim jąder. Po konsultacji z lekarzem i dwóch badaniach USG z których ostanie ujawniło lekkie zmiany zdecydowaliśmy się na orchidektomię czyli usunięcie jąder. To było w roku 2012. Po operacji rozmawiałem z żoną, mówiłem jej żeby mnie zostawiła bo co ją czeka. Odpowiedziała mi wtedy w sumie pytaniem na pytanie „ A gdybym to ja miała taki problem zostawiłbyś mnie?” Moja odpowiedź była odmowna i temat na jakiś czas stracił rację bytu. Odbiło się to na naszym pożyciu intymnym ale nie aż tak bardzo. Dalej się kochaliśmy, byliśmy blisko siebie, zona pomagała mi w sprawach prawnych bowiem z wykształcenia jest prawnikiem, a ja jej we wszystkim innym co tylko mogłem. Nie z wdzięczności tylko czułem że tak trzeba. Kocham – pomagam. Pomagałem w wielu innych aspektach, pomagaliśmy oboje jej rodzicom, często kosztem Naszego czasu. W marcu roku bieżącego była kolejna moja operacja tym razem ginekomastia, Może nie ze względu na jakieś zagrożenie życia tylko zonie mojej nie odpowiadał nadmierny rozrost tego gruczołu u mnie. Podkreślała, że lubi mężczyzn wysportowanych, a ja raczej stanowię zaprzeczenie tego ideału choć tak bardzo od sportu nie stronie. Jeżdziliśmy wspólnie na nartach, na rowerze. Od mojej ostatniej operacji coś zaczęło się psuć. Jest w tym oczywiście moja wina – jakże by inaczej. Po prostu zaczęło mi się mniej chcieć kochać. Byliśmy sobie bliscy bardziej duchowo niż fizycznie. Teraz wiem że w tym co Nas spotkało, powinniśmy zwrócić się o pomoc do profesjonalistów. Ale my wierzyliśmy że samo się ułoży z czasem, a może że problemu niema. Ale był. Doprowadził, doprowadziliśmy do tego że żona moja postanowiła się ze mną rozstać. W dniu 12 sierpnia wyprowadziła się. Jeszcze rano widzieliśmy się – przyjechała od teściowej (z którą ma i miała bliskie relacje, pomaga w firmie, cóż w końcu to jej matka) zachowywała się normalnie, przywitaliśmy się serdecznie ale musiałem iść do pracy. Gdy z niej wróciłem oniemiałem, szafy i komody puste i nie ma mojej Oli. Gdy do Niej zadzwoniłem, to właściwie nie pamiętam już co mówiłem ale dowiedziałem się że dostanę pozew, że będzie łagodny bo nie chce mnie skrzywdzić. Następne dni i noce były koszmarem. Wcześniej przed tym faktem nawet jak się nie widzieliśmy to dzwoniliśmy do siebie po parę razy dziennie. A po – głównie ja zapytać dlaczego co i w ogóle. Dowiedziałem się z jednej z rozmów, że żona chce mieć normalnego faceta, że z punktu widzenia moralnego nie dopuszcza zapłodnienia nasieniem dawcy. Z punktu moralnego nie dopuszcza ww., ale dopuszcza rozwód – według mnie to jest sprzeczność. Rozmawiamy głównie przez telefon czasami sms. Żona wychodzi z założenia, że jak jej nie wyjdzie to może wróci. Raz napisała że nie szuka kogoś innego tylko spokoju. Wczoraj na nieśmiałe pytanie o zmanę zdania odpowiedziała że „na razie nie zmienia zdania. Czasami lekka pretensja w głosie „gdybyś mnie tak nie kochał”, ze wtedy było by łatwiej czy co? Z jednej strony mówi że będę miał bez niej łatwiej pytam wtedy w czym? A no „ja wcale nie jestem taka dobra dla ciebie itp. Itd. Ale ja ją taką pokochałem z jej wadami i zaletami z upartością i często chwiejnymi nastrojami. Gdy wczoraj rozmawialiśmy powiedziałem że byłem pomodlić się o Nas, Żona odpowiedziała że modliła się też tego samego dnia o mnie żebym był dzielny w tym co mnie w życiu spotkało. Czasem powie też że powinienem sobie kogoś znaleźć. Odpowiadam, że mam już kogoś tylko ten ktoś nie chce mnie za bardzo widzieć. W odpowiedzi otrzymuję że Ona też kogoś ma – od pięciu lat. Chyba chodzi o mnie. Żywię nadzieję, że to doświadczenie umocni Nas w trwaniu małżeństwa. Że jest to rodzaj próby mojej zony względem mnie, okrutnej przyznaję ale może potrzebnej. Wiem, że jestem odpowiedzialny za to co się stało do czego doprowadziłem tą dobrą kochaną kobietę. Czuję że muszę walczyć o Nią, dać jej świadectwo mojej miłości do Niej. Czuję że oboje zbłądziliśmy, nie szukaliśmy pomocy dla Nas dla Naszego małżeństwa. Chciałbym staram się zmienić to w sobie co było nie tak. Czuję też, że jej decyzja o rozwodzie to coś w rodzaju krzyku o pomoc. Zawsze wypełniała moje myśli ale teraz jest w nich obecna niustannie. Chciałbym dać jej czas na przemyślenie. Ale żeby przemyślała to sama a nie w asyście teściów. To dobrzy ludzie nie mam specjalnie nic do nich. Mają swoje przekonania i racje, ale wiem że rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej patrzą przez swój pryzmat, swój zbiór doświadczeń i przekonań a te rzedko pokrywają się z tymi dzieci.
Bóg pobłogosławił Nasz związek i teraz wystawia Nas na próbę. Nas jako małżeństwo i każde z osobna. Żona była przy mie w tych wszystkich ciężkich chwilach, a teraz tak jakby chciała się poddać. A może to ja powinieniem się poddać, bo jestem chory, do końca życia będę przyjmował testosteron. Może powinienem się skryć do cienia i niczego nie oczekiwać. Wiem, że nie. Jeśli nie mogę mieć własnych dzieci mogę czynić dobro inaczej. Ale chcę to czynić u boku mojej ukochanej żony.

Michał
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-28, 20:01   

Michale, pomodlę się za Ciebie i Twoją żonę
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-28, 22:35   

Michał
jak zdażyłes się zorientować większość obecnych na tym forum ma problem, najczęsciej jest tak, ze nas to przerasta, czujemy że nie "ogarniamy" o własnych siłach.
To tak, jakby ktos wrzucił Cię na głęboką wodę, a Ty nie umiesz pływać.
Jestes totalnie nieprzygotowany na wydarzenia, nie masz planu, a nawet żadnego pomysłu co dalej.
Tak jest.

Następny fakt jest taki- ze nie ma przypadków. Skoro tu jestes - to ma to sens. Czytaj wszytsko, co jest na tej stronie- wiele osób tutaj tak zaczynało i to działa. Zaczną się dziac z Toba (i w Twoim zyciu) sprawy ważne i wiele zrozumiesz, a zrozumienie prowadzi do spokoju.

Wszyscy tutaj staramy się szukac Boga, ponieważ wierzymy, ze tylko w ten sposób jestesmy w stanie przejść przez trudny etap w życiu, pokonac rozpacz, depresję, i w kryzysie dojrzeć szansę na poprawę zycia.

Wiem sama po sobie, gdy tutaj zaczęłam słuchac, czytać, modlić się- sama znalazłam rozwiązania dla siebie (Bóg mnie prowadzi, ja daję swoje siły, chęci, czas- to działa).

Bądź dobrej mysli, nabierz Mocy, pros w modlitwie o dary Ducha św.- a wszytsko nabierze innego kolorytu, u mnie tak sie stało.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 00:03   

Przeczytałem , że 3 razy .
Nie jestem pewien tylko czy akurat nalężę do tych mądrych ,
o których wspominasz . :roll:

To prawda , macie dość nietypową sytuację .
Trudną z psychologicznego punktu widzenia , moralnego .
Czasem pewne rzeczy w życiu całkowicie zaskakują nas tak bardzo - że wydają się nie do przeskoczenia .
U was jest taka sytuacja .
To bardzo trudne i dla zony i dla Ciebie .

Jestem facetem więc pewnie nie będę delikatny ,
ale jesteś prawnikiem to raczej sam to wiesz .
Trwała bezpłodność ( genetyczna pisałeś )
teoretycznie mogłaby chyba być argumentem
do stwierdzenia nieważności małżeństwa .

Z tego co piszesz i jednak wydaje się silnej więzi
między wami to wam nie grozi .
Chyba masz rację - tu potrzeba fachowców
i to dobrych , specjalistów .

A dlaczego nie ADOPCJA dziecka ( dzieci ) ?

Modlitwa - może pomóc więcej
niż sztab , nawet specjalistów .


Napisz coś więcej ,
może ktoś odważy się doradzić . :roll:
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 00:26   

Dziękuję Nirwanna za modlitwę, z głebi serca dziekuję.

[ Dodano: 2013-08-29, 00:56 ]
Do mare1966.
Pogląd na sprawę z punktu widzenia oderwanego od Nas już stanowi mądrość. Sprostowanie to małżonka jest prawnikiem. Masz rację może być to powód do unieważnienia małżeństwa ale o ile mi wiadomo w przypadku gdybym o chorobie wiedzę posiadał przed zaistnieniem małżeństwa. Prubóję żonę przekonać do terapii, ale opronie to idzie. Dziś w romowie telefonicznej stwierdzila że nie ma to sensu bo nie kocha. Jakby można było się tak po prostu odkochać. No i oczywiście zdziwiona jest faktem że ja ją kocham dalej. Żona chce tylko rozwodu cywilnego i często podkreśla że bedziemy małżonkami sakramentalnymi. Będę się modlił za Nią. Może niech przemyśli. Małżeństwa czasem się schodzą. Dzis rozmawiałem z kolezanką z pracy o jej małżeństwie. Są razem 7 lat z czego 3 lata nie byli razem. Nie brali rozwodu po prostu rozstali się. Ale z mocą modlitwy wrócili do siebie. Ja nie doceniałem jej jak przy mnie była, a teraz Ona ma problemy, dzwoni i pyta o rózne rzeczy na których akurat ja się znam., a Ona nie bardzo. Na siłę Jej nie przekonam. Pozostał spokój i modlitwa.

Dlaczego nie adopcja? Dobre pytanie, ale to ja się nad tym zastanawiam. Żona odpuściła temat, mówi że teraz ją to nie interesuje. Od pewnego czasu jest taka jakby chwiejna z jednej skrajności w drugą.
Dziś w rozmowie tel. powiedziałem Jej żeby szukała swojego szczęścia tylko żeby go nie opuściła po 3 lub 4 latach jak czar pryśnie bo znowu dojdzie do ściany do powielania błędów przeszłości. I do kolejnej ucieczki od życia i jego problemów. Mozemy uciekać zawsze ale problemy jak cień bedą tam gdzie my. Czasem mam wrażenie że do niej dociaram, wtedy natychmiast zmienia temat.
Dowiedziałem się, że rozwód jest konieczny z powodu braku miłości, ale nie wyklucza spotykania sie ze mną za parę miesięcy. Chciałaby może przeżywać euforię pierwszych spotkań, nie wiem już. Sam człowiek jest zagadką a co dopiero drugi człowiek. Nie wiem co mógłbym jeszcze napisać. Jeśli macie Pańswo pytania pytajcie. Odpowiem szczerze. Dziękuję za wysłuchanie, modlitwę i dobre słowo
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 07:34   

z tego, co piszesz wynika, ze zona jakby uciekła od tematu, coś ją przerosło, nie daje rady i woli sie wycofać. Była z Toba w trudnych momentach, wspierała Cię, a teraz kiedy sytuacja w miare się unormowała, jakby sama sie zagubiła- taka bomba z opóźnionym zapłonem.

Mare ma racje, więzi miedzy Wami są silne, miłość tez jest na pewno- to jest podstawa.
Nie trać z zona kontaktu, staraj sie zrozumiec, ze ona ma jakis wielki dylemat, z pewnoscia potrzebuje pobyc z dala, poprzyglądac sie tej sytuacji, która jest bardzo trudna. Tak czuje, że nie wolno żony zostawiac tak całkiem samej, nie naciskać, ale tez byc w kontakcie.

U nas był taki przypadek, ze w rodzinie urodziło sie chore dziecko, cios dla rodziców, ale starali sie jak mogli. Kiedy wszytsko sie uspokoiło nagle matka dziecka odeszła. Zupełnie nagle. Po dwóch miesiącach wróciła- poszli do psychologa, okazało sie, że miała depresję i to był jeden z objawów. Teraz jest dobrze, nadal są razem.

Nie wiemy do konca, co przezywa Twoja zona- jak słusznie napisałes- tearz wydaje jej sie, ze rozwód i rozstanie to wyjscie z sytuacji, ale z pewnoscia dla niej to tez nie jest łatwe.

Namawiam Cie na modlitwę różancem, choc moze to brzmi banalnie. Jesli trwamy w tej modlitwie- duzo sie zmienia. Zaufaj.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 10:47   

Michał ,
najpierw jedna uwaga .
Nawet bez jąder okazałeś się być bardziej PRAWDZIWYM FACETEM
niż znaczna większość z nimi .
Udowadniasz to postawą - odważyłeś się TAK napisać , zdecydowałeś się na te obie operacje ,
dałeś żonie przyzwolenie na odejście .
Myślę , że żona to widzi .


Co do stwierdzenia nieważności .
Oczywiście , ukrycie prawdy o bezpłodności - skutkowqło by na 100 % ,
ale nawet brak tej wiedzy .......... no , nie jestem tu na 100 % pewny
( musiałbyś popytać w kurii np. są ich kanoniści , prawnicy )
ale ta sprawa wydaje mi się nie aż tak istotna


GŁOWNY PROBLEM waszego małżeństwa .
Chodzi o odkrycie , co jest GŁOWNYM problemem ?
Widzę tu 2 możliwości :
1. Twoja sytuacja jest podobna
do sytuacji kobiety po mastektomii .
Właściwie to WASZ problem , równie dotyczy żony co i Ciebie .
Ja bym nawet powiedział - że ten problem jest DUŻO większy .
Ten problem jest wielowymiarowy -
taki na poziomie intelektu , emocji , ducha i ciała .
Wydaje się , że trudność może być większa na poziomie ciała .
Ty sam właściwie piszesz o tym :

Cytat:
Odbiło się to na naszym pożyciu intymnym ale nie aż tak bardzo.

............ i dalej
Cytat:
Może nie ze względu na jakieś zagrożenie życia tylko zonie mojej nie odpowiadał nadmierny rozrost tego gruczołu u mnie. Podkreślała, że lubi mężczyzn wysportowanych, a ja raczej stanowię zaprzeczenie tego ideału choć tak bardzo od sportu nie stronie. Jeżdziliśmy wspólnie na nartach, na rowerze. Od mojej ostatniej operacji coś zaczęło się psuć. Jest w tym oczywiście moja wina – jakże by inaczej. Po prostu zaczęło mi się mniej chcieć kochać. Byliśmy sobie bliscy bardziej duchowo niż fizycznie.


Tobie się zaczęło mniej chcieć kochać , A ŻONIE ???
I tu potencjalnie oczywiście , bo nie mam pewności ,
na tym poziomie czysto fizycznym może jest ten problem .

Tak mamy , że czasem nawet drobiazg zniechęca nas do partnera .
To tak jak z gustami - są od nas niezalezne .
Pewne kobiety mogą np. działać na konkretnego faceta a inne zupełnie nie .


2. Dość późno zawarliście oboje związek .
( oczywiście istotna jest wasza przeszłość DO tego czasu , w tym inne związki - choć podejrzewam że nie było innych poważniejszych po obu stronach )
Zakochanie - piszesz o swoim , a co z żoną ?
......... tu zwykle nie mamy wiedzy , że ten etap "zauroczenia , klapek - bo jednak nie ma ideałów"
kończy się wkrótce

a tu masz dowód :
Cytat:
Dziś w romowie telefonicznej stwierdzila że nie ma to sensu bo nie kocha. Jakby można było się tak po prostu odkochać. No i oczywiście zdziwiona jest faktem że ja ją kocham dalej.

I to może stanowić prawdziwy alternatywny problem nr. 2 .


A może być i tak - że występują łącznie OBA PROBLEMY .

bo uczucie słabie , już nie ma tej euforii itp.
ale jak tu mówimy - miłość to nie uczucie ale akt woli
Kocham cię - bo tak postanowiłem .


Cytat:
Żona chce tylko rozwodu cywilnego i często podkreśla że bedziemy małżonkami sakramentalnymi.


Bo będziecie w oczach Boga i jej wola
nic tu nie ma do rzeczy .
Tylko że nie będziecie REALIZOWAĆ woli Boga
co do licznych celów , powołań waszych jako małżeństwo .
......... a fakt że "jesteście sakramentalnym"
nakłada te obowiązki

A po co ten cywilny rozwód ?
Ma umacniać ten sakramentalny związek ?


Na to też warto zwrócić uwagę i przemyśleć .
Cytat:
Ja nie doceniałem jej jak przy mnie była
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 12:29   

mare1966
Wiem, że jest to Nasz problem. Boję się tylko, że Żona uważa że jak odejdzie to problem się skończy. Chodzi o to że to co Nas spotkało, siedzi w Nas i odejście niczego nie ułatwi, ani nie rozwiąże. Myślę że oboje jesteśmy w depresji, jak ktoś tu napisał bomba z opóźnionym zapłonem.

Co do Twojego pytania o pożycie intymne, to zona wychodzi z założenia, że tylko facetowi powinno się chcieć i to on ma inicjować wszystkie kontakty fizyczne. Wydaje mi się że nie jest to w porządku bowiem małżonkowie są sobie równi. Co do kochania w sensie duchowym to uważam że w żonie tkwi jeszcze uczucie, tylko, że tą świadomością negacji chce sobie i mi ułatwić zrozumienie swojej decyzji, ze może moje cierpienie nie będzie tak duże i to Nam obojgu pomoże. Jest chyba na etapie wyszukiwania powodów i każdy jest dobry.

Jest jeszcze jedna sprawa mamy wspólne mieszkanie do którego w ogóle się nie wprowadziliśmy mimo że szykowaliśmy je dla siebie. Nie przeprowadziliśmy się bo czekalismy na różne decyzje administracyjne związane z moim mieszkaniem. W tym momencie ja się tam sprowadziłem bo nie czuję się dobrze w tym w którym mieszkaliśmy wspólnie. Żona mówi żebym w sumie mieszkał tam ile zechcę, ale też przewiózł tam jakieś jej pozostałe rzeczy ze starego, w tym albumy i portrety slubne. Wczoraj zaproponowała natomisast żebym może na tym samych osiedlu kupił mieszkanie, że fajnie by było. Nie wiem w czym.
A po co rozwód? Mówię Jej, wczoraj, żeby nie przyspieszać zostawić tak jak jest kiedy będzie to będzie i zgodziła się. Chce być moim przyjacielem i doradzać mi bo mnie zna podobno lepiej niż ja sam. Niestety nic już nie rozumiem.

[ Dodano: 2013-08-29, 12:42 ]
Bety dziękuję.
Staram się utrzymywać z Nią kontakt tak mniej więcej raz na dwa dni, zdaża się że sama do mnie zadzwoni. Staram sie już jej nie namawiać. Jest uparta i lubi stawiać opór. Musi sie też trochę nauczyć, wie że może wrócić, ale musi też chcieć. Wiem że nie lubi być zmuszana, zresztą nie Ona jedna, nikt tego nie lubi. Czytam forum, zacząłem też pytać znajomych, nie ma par bez problemów w związkach. Niestety niektórzy nie podejmują trudu naprawy, a ich obecne zycie wcale nie jest szczęśliwsze. Wczoraj podczas rozmowy z Zoną zapytałem czemu wybrała taki moment? W odpowiedzi otrzymałem, że na rozwód żaden moment nie jest dobry. Wnioskuję zatem, że rozumie wagę decyzji, ale coś ją do tego pcha, nawet coś irracjaonalnego.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 17:30   

Michał, nie podpowiadaj żonie, żeby sobie kogoś znalazła i nie zgadzaj się na rozwód. Ewentualnie jakaś chwilowa separacja najlepiej nieformalna, żeby spokojnie coś przemyśleć i zdystansować się. Rozwód może być jej potrzebny tylko, żeby wejść w nowy związek cywilny, może znalazł się ktoś kto ją zauroczył, choć tego na razie nie widać. Poczytaj i posłuchaj wszystkiego co na forum można znaleźć. Myślę, że warto też poczytać o komunikacji damsko-męskiej, może raniłeś jakoś żonę i nawet o tym nie wiesz. A może razem obejrzycie "Przez śmiech do lepszego małżeństwa" Marka Gungora?Albo chociaż Ty sam? Druga płytka jest o seksie, może to coś wam wyjaśni...

Swoją drogą jeśli mąż nie chce, nie podejmuje współżycia z żoną ona może czuć się odrzucona, odtrącona, mało atrakcyjna itd Czy często mówiłeś jej coś miłego, dowartościowywałeś ją, doceniałeś? Trzeba spokojnie przyjrzeć się wielu sprawom. I modlić się dużo.... Również do św. Michała Archanioła, jak mniemam Twojego patrona, który ma duże możliwości...
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-29, 22:28   

Witam Cię Michale. (imie Anioła od obrony przed złem)

Wczoraj miałem gotowy post dla Ciebie po wielokrotnym przeczytaniu Twego wpisu , ale go wykasowałem, czasem lepiej przemilczeć niz żle powiedzieć. Nie wiem czy wiesz , ale bynajmniej mnie zagiołes swoim wpisem i swoją i żony postawą. W sumie to nic tylko się modlić. Kawał dobrych ludzi z Was : Ciebie i Twojej żony.
Jak masz jeszcze jakiś wpływ to ,ścignij ją do sycharu. Jest poukładana to może racjonalnie zrozumie ze jest wysokie prawdopodobieństwo że dzieki nam wróci do swoich arcy szlachetnych uczuć.
Pozdrawiam i wspomę w modlitwie.
 
     
Andzik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-30, 04:38   

Michał,

Oczywiście mogę się mylić ale wydaje mi się wielce prawdopodobne, że Twoja żona nadal kocha (wydaje się jakby miała po chwilowej rozlące potrzebę kontaktu) tylko... jakos tak... przestraszyła się..?? Przerosła ją sytuacja??
Zachowuje siė jakby chciala ale jednocześnie nie wiedziala czy da radę. Bała się. To chyba dość normalne, że w trudnych sytuacjach tęsknimy do normalności' spokoju.

Jedyne co chyba można tu powiedzieć to rzeczywiście może nie podpowiadaj żonie żeby ułożyła sobie życie z kimś innym. Daj jej (i sobie) czas. Może tylko tego potrzebuje?? Oby.

I jeszcze.... dla kobiety macierzyństwo ( i rezygnacja z niego) mogą być bardzo ważne. Nie wiem na ile tutaj ten czynnik odgrywa rolę. Dla mężczyzny ojcostwo oczywiście tez jet ważne. Ale kobieta jest jakoś bardziej... `bezpośrednio` związana z dzieckiem, tak technicznie , biologicznie. Mężczyzna może `tylko` mieć swiadomość, że dziecko jest jego, z jego nasienia. Kobieta fizycznie czuje to dziecko. Co chcę powiedziec? Że dla kobiety rezygnacja z macierzyństwa musi odbyc sie nie tylko w tej sferze świadomości ale i w tej drugiej, rezygnacji z fizycznej więzi z dzieckiem. Dlatego może byc trudniej.

Trudno cokolwiek poradzić. Moze tylko.... trzymaj rękę na pulsie. Bądź tam gdzieś blisko. I jak wyczujesz moment, jakąś zmiane u żony dzialaj. Sam bedziesz najlepiej wiedział jak. Chyba bez nacisków. Może ona niedługo na terapię Ci się zgodzi? Ale chyba za bardzo nie zdziwiłabym się gdyby i bez tego nastąpiło jakieś porozumienie.
Mam nadzieję, że nie wzbudzam płonnej nadziei. Życze powodzenia i obiecuję wspomnieć w modlitwie.
 
     
Michał1978
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-30, 16:10   

Dziekuję za wszystkie komentarze i modlitwy. Wiem,że sytuacja jest trudna, jest o kilka poziomów trudniejsza od sytuacji z 2011 gdy dowiedziałem się o bezpłodności. Wtedy wiedziałem, że mam kochanego czlowieka z którym moge porozmawiac, że razem znajdziemy jakieś rozwiązanie. Teraz czuję się sam, strasznie sam. Najgorsze to uswiadomic sobie, że właściwie to wszystko lub prawie wszystko moja wina. Mogę tylko zaufac Bogu, że doprowadzając do Naszego małżeństwa miał w tym cel. Oprócz ceremoni kościelnej oddaliliśmy sie bowiem od wspólnoty Kościoła. Teraz czuję, że to jedyna nadzieja wrócic do Kościoła i blagac o wybaczenie i łaskę. Wiem, że nic się nie stanie od tak. Muszę popracowac nad sobą bo tylko na to mam wpływ. I żywic nadzieję, że kiedyś dobry Bóg pozwoli mi wrócic do mojej ukochanej Oli. Jestem stały w uczuciach i będę trwały w postanowieniach.
Widzę, że mój temat z dnia na dzień ma coraz więcej wyświetleń. Rozumiem też skale problemu, trudno jest czasem doradzic, ale nie trzeba też samych ciepłych słów tzw. kubeł zimnej wody też może byc.
Dziękuję wszystkim, za to że jesteście.

[ Dodano: 2013-08-30, 16:22 ]
Rozumiem, też z męskiego punktu widzenia kwestię macierzyństwa dla kobiety. Jest to naturalna potrzeba posiadania potomstwa. Ale nie tylko kobieta pragnie miec dzieci, ja tez chciałem. Moja zona zawsze podkreślała że chciałaby miec ze mną dziecko - dzieci. Zrozumiałem jakie to musi byc bolesne dopiero wtedy gdy dowiedziałem się że ja nie mogę ich miec. Wtedy czułem straszny żal do Świata, że jestem jakiś tski ułomny przez ten brak możliwości. Do tego czasu myslałem że wszystko jest ze mną w porządku a tu masz jak obuchem. Dla mojej żony musiało to byc jeszcze bardziej bolesne, mogę się tylko domyślac jak ją to zabolało i byc może boli do dziś. Wydaje się nam że jesteśmy mocni bo myślimy budujem wspaniałe budowle i maszyny, a tak naprawdę jesteśmy słabsi od tych wszystkich stworzen które nas otaczają a o ktorych myslimy z wyzszoscia. Przepraszam, za ten wątek filozoficzny takie przemyslenie mi się nasuneło.

Michał
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-30, 23:49   

Witaj Michał.
Tak przyszło mi do głowy. Co by powiedziała, co by czuła Twoja żona, gdyby okazało się, że to ona nie może mieć dzieci? Może warto zadać jej takie pytanie?
Czy uważałaby za normalne w takiej sytuacji, gdybyś to Ty ją chciał zostawić?
Tak liczę na to, że gdyby tak zdobyła się na wykazanie większej empatii, to może nie postępowałaby tak egoistycznie.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-31, 00:22   

Michał napisał:
Cytat:
Rozumiem też skale problemu, trudno jest czasem doradzic, ale nie trzeba też samych ciepłych słów tzw. kubeł zimnej wody też może byc.


Obawiam się Michale, że pojawił się w życiu Twojej żony ktoś INNY. Nadzwyczaj rzadkimi są przypadki gdy jedno z małżonków odchodzi w nicość. Wyjątki stanowią ucieczki z patologii, w innych przypadkach zwykle "ktoś" się kryje za takim wyborem. Nie zostawia się człowieka, którego się kochało i szanowało nagle, ot tak sobie, pozostawiajac opróżnione szafy i nie mając odwagi by w cztery oczy omówić decyzję. Ten brak odwagi z czegoś wynika.
Rozważ proszę i tą możliwość.
Obym się myliła.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9