Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nadzieja umiera ostatnia...
Autor Wiadomość
majola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 21:20   

Macie rację wszyscy. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie siebie szczęśliwej bez męża. Czuję się nieszczęśliwa i samotna. Ale to chyba normalne po tym, jak nie tak dawno jeszcze mieliśmy wspólne plany na życie. Jak byłam przekonana, że z tym człowiekiem będę do końca życia i byłam z nim szczęśliwa. W życiu bym nie pomyślała, że tak się to potoczy. Kocham go bardzo i to chyba nie dziwne, że mi go brakuje i tęsknię. Chyba nikt nie bierze ślubu zakładając, że to wszystko runie... Każdy ma jakieś plany, chce stworzyć rodzinę itp.

Wiem, że pewnie Bóg ma wobec mnie swój plan, który ja powinnam przyjąć i być może będzie to coś zupełnie nieoczekiwanego, o czym "w życiu bym nie pomyślała".

Jędrek ja mam to samo - katastroficzne wizje, a czasami wręcz przeciwnie, ogromna nadzieja i wiara, że będzie wszystko dobrze. Taka huśtawka. Tak ja napisałam, ciągle jeszcze się buntuję. Jak rozkapryszone dziecko, jak któraś z dziewczyn wyżej napisała.

Wiem, że to wszystko co mi radzicie, to prawda. Że powinnam tak zrobić. Wiem, że to że nie mam czasu zająć się sobą to moje wymówki. Ja wierzę, że Bóg mi pomoże, że skoro upomniał się o mnie i nie mógł inaczej jak tylko dać mi po głowie, to nie zostawi mnie samej z tym wszystkim. Tylko muszę dojść do etapu, kiedy szczerze i całkowicie będę potrafiła zawierzyć. A na razie mam z tym problem. Mimo, że widzę że dzieją się małe cuda i że staram się. Może też "zły" się wścieka, bo miał mnie prawie w garści a tu nic z tego. Może stąd te zwątpienia i huśtawki nastrojów.

Joasiu moja sprawa rozwodowa składała się z dwóch rozpraw, a od złożenia pozwu do rozwiązania małżeństwa minęło 5 miesięcy. Gdybym na pierwszej rozprawie nie powiedziała, że ja nie chcę rozwodu, to skończyłoby się już na pierwszej. Sędzina "najeżdżała" na mojego męża, nie była przekonana co do jego racji, zresztą każdy kto by mnie zobaczył wtedy taką zapuchniętą i zapłakaną, ledwo potrafiącą coś powiedzieć łamiącym się głosem, musiałby mieć wątpliwości co do "całkowitego rozkładu pożycia". Zaproponowała mediację, ale mąż się nie zgodził. Nic nie udowadniałam, zresztą ona pytała, czy kogoś ma a on zaprzeczył. Ja nie miałam siły walczyć z nim, nie chciałam. Żadnych świadków nie było, tylko my dwoje. Rozwód był bez orzekania o winie, a sędzina jako powód podała, że nasza decyzja o ślubie była niedojrzała. Po pierwszej rozprawie kiedy sąd nie orzekł rozwodu byłam szczęśliwa, myślałam, że to znak, szansa, próbowałam przekonać o tym męża, ale nic to nie dało. Druga rozprawa w moim wydaniu wyglądała podobnie, a że mąż nie zmienił zdania, nawet między jedną a drugą sprawą nie porozmawiał ze mną, no to sąd nie miał wyjścia.

Chciałam Wam przede wszystkim podziękować, za wszystkie słowa, rady i w ogóle za poświęcenie mi czasu. To, że tutaj trafiłam pewnie też ma swój cel. Zanim się w ogóle zalogowałam otwarłam Nowy Testament i znów znak (?) - fragment ponownie o św. Pawle kończący się słowami "Nie bój się, lecz mów i nie milcz. Bo Ja jestem z tobą i nikt się nie targnie na ciebie, aby uczynić coś złego; mam bowiem wiele ludu w tym mieście."
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 22:40   

Olu, czas leczy rany i pomaga spojrzeć na sprawy z innej perspektywy. Stwierdzenie "leczy rany" jest skierowane do Ciebie a ta druga część tyczy się Twojego męża, który pewnie odczuje ciężar swojego uczynku. Pamiętaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama, jest z Toba Bóg, który pochyla się nad cierpiącym. Ja zawsze gdy mam cięższy dzień, zwracam się do Boga i czuję jego obecność. Daje mi znaki poprzez życzliwych ludzi i zwierzęta, że jest ze mną i daje mi tym samym radość.

Pamiętaj żeby tu zaglądać!
 
     
majola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 11:41   

Z tymi zwierzętami to trafiłaś w sedno :-D ja kocham zwierzaki, sama mam dwa kocurki, opiekuję się kotką, która niedawno pojawiła się na osiedlu. Zwierzaki dają mi najwięcej radości. Tylko, że ja jestem tzw. nadwrażliwcem i okropnie mnie boli jak widzę takie skrzywdzone, biedne i nie jestem w stanie np. pracować jako wolontariuszka w schronisku, bo non stop bym płakała i wszystkie chciałabym zabrać do siebie.

Echh dziś mam gorszy dzień. Dobija mnie masa problemów jakie mam na głowie. Mam okropnie skomplikowaną sytuację rodzinną z mamą, babcią i wujkiem alkoholikiem i tak naprawdę wszystko jest na mojej głowie. Nie chcę o tym pisać tutaj. Przerasta mnie to, bo nie mam w nikim oparcia. Wiem, mam w Bogu i widzę, że mi pomaga i to wydatnie. Ale boli to, że rodzina mi nie pomaga, a jeszcze przeszkadza i komplikuje. Nie dam się, doprowadzę to do końca choćby nie wiem co, bo za długo wszystko trwa, za długo było zamiatane pod dywan, zaniedbane i olewane. A ja mam dość takiego zachowania. Jestem dziś zła, bo załatwiłam część ważnej sprawy i oczywiście zostałam skrytykowana. Akurat w tej kwestii modlitwa mi bardzo pomogła i dała siłę. Choć oczywiście jak to u mnie, mam momenty załamania, zwątpienia.

Musiałam się wygadać.

Asiu, piszesz, że czas leczy rany. Mnie nadal sytuacja z mężem boli tak samo, mimo że już 1,5 roku ze mną nie mieszka i praktycznie nie mamy kontaktu. Wie o moich problemach, bo one były już wcześniej, ale nie obchodzi go to. Uciekł do łatwiejszego życia. I to też boli. Piszesz też, że odczuje ciężar. W to mi jakoś trudno uwierzyć. Nie chcę żeby było mu źle, nie chcę żeby "pożałował". Nie chcę robić też z siebie ofiary losu.

Mam cały czas nadzieję, że pomożecie mi tutaj dojrzeć, uspokoić się, wyciszyć. Bo mi zaczyna czasem brakować sił na cokolwiek.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 14:41   

Wydajesz się być dobrą i wrażliwą osobą. A ja zapytam - gdzie szacunek do siebie, poczucie własnej wartości?... Gdzie był mąż gdy przeżywałaś nagłą śmierć twojego taty? Żałoba trwa rok. A ty jeszcze siebie obwiniasz, że byłaś niemiła dla męża. Niepojęte. To on powinien być miły dla ciebie, wspierać i zrozumieć. Wpatrzona jesteś w męża jak w obrazek:) czy to po Bożemu?:) to Bóg powinien być na pierwszym miejscu, a nie drugi człowiek.

Cytat:
Boję się tego co będzie. Boję się tego, że będę do końca życia sama. Boję się, że dowiem się pewnego dnia, że mąż ma nową rodzinę i będzie bolało znów tak samo mocno jak na początku kryzysu. Boję się kolejnej utraty nadziei. Tak po ludzku boję się swoich emocji i tego, że nie będę umiała nigdy nad nimi zapanować.
To znaczy, że nie potrafię do końca zawierzyć Bogu. Wiem o tym. Ciągle za mało we mnie wiary.


Jeżeli będziesz żyła wiarą i nadzieją na jego powrót i nie dopuścisz do siebie myśli, że on może sobie ułożyć życie po swojemu, to zaboli bardzo. Bóg niekoniecznie wróci do ciebie męża, pomyśl o tym, bo sprawiasz wrażenie, jakbyś chciała wymodlić cud. Poczytaj trochę to forum, jak to wygląda u innych osób i moja rada - poszukaj swojego własnego szczęścia, nie związanego z osobą męża. Żyj tu i teraz a nie nadzieją, to i emocje się zmienią.
 
     
majola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 17:05   

Masz rację. Tak, chciałabym wymodlić cud. Na takim etapie teraz jestem. Poczytałam trochę to forum zanim się odezwałam i widzę, że nie ja jedna mam taki cel i że jest sporo osób, którym taki cud udało się wymodlić, oczywiście nie bez pracy nad sobą i swoją wiarą. Chyba o to chodzi w ratowaniu małżeństwa, o to żeby ono przetrwało mimo wszystko. Łaska sakramentu małżeństwa polega m.in. na zdolności do jego ciągłego odradzania się. A ja dzięki temu wróciłam do Boga. Nie traktuję modlitwy jako magicznego zaklęcia, choć jak większość ludzi chciałabym żeby to tak działało. Czuję się bliżej Boga, czuję Jego obecność i pomoc.

Co do męża, to nie jest tak że zupełnie mnie zostawił samą w żałobie. Oboje popełniliśmy mnóstwo błędów. Nie mówię, że tylko ja byłam zła, a on biedny. Czy to źle, że widzę swoje błędy? Kiedyś przeczytałam takie zdanie, że "Proces zmian rozpoczyna się jednak zawsze od wzięcia odpowiedzialności za własną część problemu, ponieważ granice można wyznaczyć tylko tej osobie, nad którą ma się władzę - samemu sobie". Nie usprawiedliwiam męża, ale dlaczego ja mam pisać o tym co on zrobił złego wobec mnie, skoro tego nie zmienię? On powinien się rozliczyć ze swoich błędów, a nie ja jego.

Ja wiem, że macie rację z tym, że powinnam skupić się na sobie i na Bogu. Jak tak wczoraj myślałam sobie wieczorem, to doszłam do wniosku, że ja jestem na etapie mniej więcej jak młody lekarz, który ma wiedzę teoretyczną, ale kompletnie nie ma praktyki. Umie zdiagnozować chorobę i zna metody leczenia, ale nie potrafi ich jeszcze zastosować. Z poczuciem własnej wartości faktycznie u mnie kiepsko.

Ale wiecie co, przecież sam Jezus mówił "Otrzymacie wszystko o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie". Więc dlaczego mam mu nie wierzyć? Dlaczego mam tracić nadzieję? Przecież chodzi o to, żeby starać się do samego końca. O wytrwałość. Sama wiele razy na tym forum przeczytałam, że "dla Boga nie ma sytuacji beznadziejnych, ani nic niemożliwego" ;-)
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 19:07   

Ola, masz rację- módl się z wiarą, a z penością otrzymasz wiele łask.
Tutaj wiele osób sie duzo modli i wychodzi im to na dobre :-)
ja gdybym sie nie modliła- pewnie skonczylabym na psychotropach.

własnie jest tak, ze często widzimy juz co jest źle a nie umiemy tego zmienic (albo nam nie wychodzi)
ja oddałam to w modlitwie- i kiedy z wiarą, w ciszy modlę się - Boze pomóz mi to zmienic, to po czasie to sie zmienia (oczywiście staram sie współprcaowac z Bogiem- czyli tez robie swoje :-) )

Ola, działaj- co bedzie to bedzie, ale jedno jest pewne- na Panu Bogu jeszcze nikt sie nie zawiódł, jak nie dostaniemy naszych mężów z powrotem, to dostaniemy inne łaski :-) no i to jest fajne!
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 19:28   

Pamiętaj Olu, "tak jak myślisz, tak też się czujesz"
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 20:38   

majola napisał/a:


Co do Ogniska, to wiem, że najbliższe jest w Rydułtowach. Wiem też, że w ostatni piątek było spotkanie, ale nie miałam jeszcze dość odwagi ani siły, żeby pojechać. Może kiedyś... Jestem dość nieśmiałą i zamkniętą w sobie osobą i mam problem z otwieraniem się przed ludźmi. Dlatego może też forum najpierw.


Dziękuję wszystkim, którzy choć przeczytali moją historię i proszę Was, żebyście czasem wspomnieli o mnie w modlitwie.



Witam serdecznie
Co do ogniska w Rydułtowach to tam można z wiarą o jakiej piszesz WSPÓLNIE MODLIĆ SIĘ i tym świadectwem się wzajemnie pokrzepiać.

Zapraszamy do Ogniska w Rydułtowach
Warto śledzić strone Ogniska , Ola świetnie aktualizuje wszystkie ważne sprawy, więc nic Cię nie ominie...

Niech Pan błogosławi!
 
     
majola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 08:59   

Witajcie,

Chciałam się z Wami czymś dziś podzielić i o coś zapytać.

Od kilku dni mam taki nawyk otwierania codziennie Nowego Testamentu na losowym fragmencie. Gdzieś przeczytałam, że w ten sposób Bóg też odpowiada na nasze pytania czy daje nam wskazówki. Za każdym razem otwieram na fragmencie, który daje mi nadzieję. Raz było to fragment kończący się słowami "bądź dobrej myśli", raz fragment o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu, raz o tym by żona była posłuszna mężowi itp. Więcej tego było, ale nie będę wszystkiego wymieniać. Wczoraj np. otwarłam na fragmencie gdy grzesznica w domu faryzeusza obmyła Jezusowi nogi swoimi łzami i poczułam jakbym to była ja na mojej ostatniej spowiedzi. Też zalałam się łzami w konfesjonale i żałowałam tak szczerze jak nigdy. Fragment nie wiem czy pamiętacie kończył się słowami "Odpuszczone są grzechy twoje. Wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju". Jak tu nie wierzyć w znaki? :-)

Natomiast dziś otwarłam na liście św. Pawła "Sprawy małżeństwa, bezżeństwa i rozwodu"....
Jest tam napisane tak "tym zaś, którzy żyją w stanie małżeńskim nakazuję nie ja, lecz Pan, ażeby żona męża nie opuszczała. A jeśliby opuściła, niech pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna; niech też mąż z żoną się nie rozwodzi."
I dalej:
"(...) I żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się na współżycie z nią, niech się z nim nie rozwodzi. Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę (...). A jeśli poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie, w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg. Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? (...)".

I siedzę i myślę jak to mam rozumieć? Czy mojego męża mogę zakwalifikować jako "poganina" skoro jest i ochrzczony i był w Komunii św. i nawet bierzmowany? Czy w takim wypadku mam rozumieć, że nie muszę dotrzymywać przysięgi skoro mąż się ze mną rozwiódł? Według mnie to nie ma różnicy, bo dla mnie to jednak był sakrament, tak? Może ktoś jest w stanie mi wytłumaczyć? Albo wie do kogo się zwrócić?

Nie żebym nagle przestała chcieć dotrzymać przysięgi i polecę szukać nowego męża. Po prostu zaintrygował mnie ten fragment i chciałabym wiedzieć, co Kościół na to.
Czy Bóg przez ten fragment chciał mi powiedzieć "odpuść go sobie"? Bóg przecenia chyba moją inteligencję i zbyt trudne zagwozdki mi daje ;-)

[ Dodano: 2013-08-20, 09:34 ]
Po krótkich rozmyślaniach ja wykombinowałam tylko tyle: że nie mam obowiązku w takim wypadku walczyć "do ostatniej krwi", ale mogę zgodzić się na rozwód, bo mój mąż przysięgał tylko mnie, a nie przed Bogiem. Ale co z moją przysięgą?
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 10:09   

W Kościele Katolickim ten fragment to przywilej pawłowy, ale dotyczy opuszczenia ochrzczonego małżonka, przez małżonka nieochrzczonego. Taka jest interpretacja, więc w Twojej sytuacji nic nie zmienia.

W Protestantyzmie na podstawie tego fragmentu i literalnej interpretacji słów: kto oddala żonę - chyba, że w wypadku nierządu... dopuszcza się rozwiązanie małżeństwa w wypadku zdrady i w wypadku odejścia wiernego od Kościoła.
 
     
majola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 10:25   

Dziękuję Filomeno :-) Tak myślałam, że w mojej sytuacji nic nie zmienia, ale gdybyś mogła odpowiedzieć na jeszcze kilka pytań, byłabym wdzięczna.
Mój mąż jest ochrzczony, tak jak pisałam, jest też bierzmowany, ale deklaruje się jako niewierzący i w tej formule wzięliśmy ślub "katolika z osobą ochrzczoną, ale deklarującą się jako niewierząca". Czy ten przywilej w takim razie dotyczy mojego męża?
Bo z tego co zrozumiałam, to jego istota polega na tym, że taki "poganin" po prostu może mnie opuścić ot tak, a ja nie mogę mu tego zabronić, co jednocześnie nie zwalnia mnie z przysięgi małżeńskiej. Dobrze rozumiem?

Jedno mnie będzie trapić nadal... dlaczego trafiłam na ten właśnie fragment? Co Bóg chciał mi przez to powiedzieć. Że mam nie walczyć o swoje małżeństwo?
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 10:52   

Z tego, co czytam wynika, że na ślub uzyskać musieliście dyspensę o biskupa - czyli małżeństwo jest ważne. Ale na 100% odpowiedzieliby tylko specjaliści od prawa kanonicznego.

Dlaczego ten fragment się otworzył? Nie wiem, mnie również się kilka razy nasunął, ale uważam, że na gruncie prawa kanonicznego ma zastosowanie bardzo rzadko.

Inna rzecz, jak każdy rozważy to we własnym sumieniu.
 
     
majola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 15:05   

Dzięki Filomeno.
Rzeczywiście, mój proboszcz wysyłał papiery do biskupa z prośbą o zgodę na zawarcie przez nas małżeństwa i jest ono ważne.
Dzięki, że przybliżyłaś mi to określenie "przywilej pawłowy", wiedziałam chociaż czego szukać. Z tego co czytam, to raczej nie miałby on w naszym przypadku zastosowania, bo oboje jesteśmy ochrzczeni, więc mój mąż drugi raz nie może przyjąć chrztu. A jest napisane, że może z niego skorzystać osoba, która się nawróciła poprzez przyjęcie chrztu będąca w związku małżeńskim z osobą nieochrzczoną. Po drugie małżeństwo nasze jest ważne w świetle prawa kanonicznego. A po trzecie, to nie ja odeszłam tylko mąż wniósł pozew. Chociaż nie wiem dlaczego jest to interpretowane w ten sposób, skoro w liście była mowa o odchodzeniu męża pogańskiego od żony wierzącej.

Próbuję zrozumieć jakie ten fragment ma odniesienie do mnie, ale nie wiem.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 18:00   

Majola , w związku że pewnie masz dużo czasu na przemyślenia, a zauważyć można że niedokońca właściwe, proponuje ci jak to mnie mój ksiądz zaproponował, przeoranie "Sumy Teologicznej" Św. Tomasza z Akwinu tom 32 p.tyt. MAŁŻEŃSTWO. To jest raptem 410 str. gdzie znajdziesz wszystkie interesujące cię odpowiedzi. (do ściągnięcia i wydrukowania za darmoche w necie)Wtedy bedziesz wiedziała i czuła dlaczego, poco, z kim, i w imię czego brałaś ślub, do czego się zobowiązałaś i jak masz postępować dalej w życiu.
Czytanie tej księgi zajeło mi 2 miesiące, ale motywacji mam na kilka lat. To nie harlekin, tylko brutalne odpowiedzi na pytania które stawiasz sobie dziś , a niedawno stawiałem sobie sam.
Życzę powodzenia i Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8