Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
wygrywają najwytrwalsi lub szczęściarze-na tak zwany "pstryk" i stało się lepiej-uwierz mi -byli i tacy
[ Dodano: 2013-08-12, 12:35 ]
zawsze mnie jednak korciło,by do oceny swoich szans używać statystyki
wszak w toto-lotka byli(i będą) ludzie ,którzy podorabiali się fortun
wszyscy wysyłając kupony wierzą,że będzie to ich dzień....
...jednak jest trochę inaczej
[ Dodano: 2013-08-12, 12:36 ]
ale Krzychu!
droga,która wybrałeś jest znakomita!
[ Dodano: 2013-08-12, 12:38 ]
bo czy wygrasz ten kupon z żoną przy Tobie czy bez to....i tak WYGRAŁEŚ
a w toto-lotka tak już nie ma
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 15:42
Grzegorz napisał ,
Cytat:
Problem w tym, że jeśli latami zawodziłeś żonę (tak piszesz)
to jak ona ma uwierzyć, że pstryk i już się zmieniłeś?
Problem jest w tym ,
CZY ŻONĘ INTERESUJE
jakakolwiek zmiana Krzyśka .
I tu niestety zwykle odpowiedź jest przecząca - NIE .
Jeżeli żona byłaby zainteresowana
to po pierwsze ,
sama walczyła by o to małżeństwo ,
po drugie ,
pokładała nadzieje na przemianę męża
nawet jakby ledwie zaczął o tym mówić .
A problem zwykle bywa taki ,
że dla odchodzącego
nas już nie ma , nie istniejemy ,
to przeszłość o której chcą jak najszybciej zapomnieć .
Lepiej abym się mylił
( może jest akurat u ciebie inaczej niż na to wyglada ) .
goku [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 16:37
mare1966 napisał/a:
Grzegorz napisał ,
Cytat:
Problem w tym, że jeśli latami zawodziłeś żonę (tak piszesz)
to jak ona ma uwierzyć, że pstryk i już się zmieniłeś?
Problem jest w tym ,
CZY ŻONĘ INTERESUJE
jakakolwiek zmiana Krzyśka .
I tu niestety zwykle odpowiedź jest przecząca - NIE .
Jeżeli żona byłaby zainteresowana
to po pierwsze ,
sama walczyła by o to małżeństwo ,
po drugie ,
pokładała nadzieje na przemianę męża
nawet jakby ledwie zaczął o tym mówić .
A problem zwykle bywa taki ,
że dla odchodzącego
nas już nie ma , nie istniejemy ,
to przeszłość o której chcą jak najszybciej zapomnieć .
Lepiej abym się mylił
( może jest akurat u ciebie inaczej niż na to wyglada ) .
Nigdy nie mówiła nie kocham, zmień się bo odejdę, jestem nieszczęśliwa, itd. Dlatego żyję nadzieją, że dostanę szansę....kiedyś. Póki co wydaje mi się, że też jest jej ciężko, i na pewno ma wątpliwości czy dobrze robi, dlatego tak szybko chce rozwodu, żeby nie wycofać się. Bo jeżeli teraz się wycofa to wie, że przegra (w jej oczach). Z tym, że w moich nie przegra. Już chyba o tym pisałem, że ja nie chce tego małżeństwa naprawiać. Chce zacząć od nowa i to co było,teraz jest i co się wydarzy do ewentualnego powrotu jest nie ważne. To co robi, z kim i gdzie, nie ma znaczenia. Staliśmy się dla siebie obcy, chciałbym ją poznać na nowo, "nauczyć się" jej od nowa. Ufam Bogu, że da mi szansę, nie wiem kiedy. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu nie zdradzę mojej, żony bo sobie w tej kwestii nie ufam i nie ufam Paniom które staną na mojej drodze. Przykre to ale prawdziwe. To, że nie oglądam pornografii 3 miesiące nie znaczy, że zacząłem myśleć tylko rozumem. Papierosów nie pale 2,5 roku, a jak zobaczę jak ktoś pali te co ja lubiłem, to mi się nogi jeszcze uginają. dlatego domyślam się, że przemiany u mnie będą trwały latami, być może do końca życia, ale pewne jest że z psychologami, terapeutami, kierownikiem duchowym, spowiednikiem, Bogiem i oczywiście żoną u boku dam radę, bez wątpienia dam radę. Tu jestem na 100% pewny, jak tego że kocham ją jak nigdy przedtem, oraz tego, że córka jest całym moim światem, dla której zrobię wszystko, aby miała mamę i tatę razem!!!
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 17:01
Krzysztof,
Nikt tak nie odchodzi bez powodu przecież. Żona nie jest dzieckiem.
Nie sądzę też aby jakaś żona odeszła od męża dlatego, że ten oglada filmiki w necie...
Pewnie są głębsze i poważniejsze powody, zresztą sam napisałeś, że byłeś "slepy"
"Wybaczyłem jej to co zrobiła i co zrobi, nawet ewentualny romans postrzegam jako łaskę, środek do otworzenia się na życie jakie było wokól mnie a ja ślepy nic nie widziałem, nic nie słyszałem!!!"
Ostatnio zmieniony przez grzegorz_ 2013-08-12, 17:17, w całości zmieniany 1 raz
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 17:10
Cytat:
Nigdy nie mówiła nie kocham, zmień się bo odejdę, jestem nieszczęśliwa, itd. Dlatego żyję nadzieją, że dostanę szansę....kiedyś. Póki co wydaje mi się, że też jest jej ciężko, i na pewno ma wątpliwości czy dobrze robi, dlatego tak szybko chce rozwodu, żeby nie wycofać się. Bo jeżeli teraz się wycofa to wie, że przegra (w jej oczach). Z tym, że w moich nie przegra. Już chyba o tym pisałem, że ja nie chce tego małżeństwa naprawiać. Chce zacząć od nowa i to co było,teraz jest i co się wydarzy do ewentualnego powrotu jest nie ważne. To co robi, z kim i gdzie, nie ma znaczenia. Staliśmy się dla siebie obcy, chciałbym ją poznać na nowo, "nauczyć się" jej od nowa.
A mówiła - kocham ?
Żona nie tobie ma "dawać szansę" , ale WAM ( "nam" ) .
Bo jeżeli tobie , to marnie widzę jej świadomość problemu ,
a tym samym przyszłość .
Ma wątpliwości dlatego szybka decyzja - bardzo "roztropnie" .
Skoro pozostanie z tobą , to dla niej przegrana ,
to co DLA NIEJ jest wygraną ?
Cytat:
To co robi, z kim i gdzie, nie ma znaczenia.
Jeżeli ......, to dla niej niestety ma chyba spore znaczenie .
Dla ciebie w przyszłości też .
Życia nie da się do końca zresetować .
Nawet kasowanie dysku twardego ,
nie kasuje w istocie informacji .
To gdzieś w nas już pozostaje i wpływa na przyszłość .
Oczywiście - pewnie da się to przezwycięzyć , ale tylko w Trójkę .
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 17:40
grzegorz_ napisał/a:
Nie sądzę też aby jakaś żona odeszła od męża dlatego, że ten oglada filmiki w necie...
Wystarczy rozejrzeć się po tym forum, ile cierpienia jest przez oglądanie tych "filmików w necie", w co drugim temacie niemal pojawia się ten problem. Oczywiście, że pornografia jak najbardziej rozwala małżeństwa, oddala od siebie małżonków, więc nawet jeśli żona Krzyśka odeszła z innego powodu, to Krzysiek będzie wygrany o tę jedną wywaloną z siebie złą skłonność. I super!
Krzysiu - ogrom pracy wykonałeś i dobrze, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to na lata. U mnie wszystko układa się dobrze, a ja i tak pilnuję się, by nie wracać do starych nawyków, walczę z wadami. I już tej "pracy" nad sobą nie zauważam, pewnie u Ciebie też tak będzie.
I tylko wiesz, co? Fajnie, że schudłeś (jeśli miałeś nadwagę) - ale jedz. Rozumiem, że samemu się nie chce jeść, ale powiedz - czy nie jesteś wart dobrego obiadu, kolacji? Spróbuj potraktować siebie, jako cennego i interesującego gościa, który Cię odwiedził. Przynajmniej jeden posiłek dziennie zjedz porządny, np. obiad. Albo rób sobie takie kulinarne święta w weekendy. Zła dieta, niedojadanie, jadanie na szybko zemści się na zdrowiu, a przecież musisz być zdrowy. Dbaj o siebie. :)
awe59 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 18:22
goku [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 22:06
grzegorz_ napisał/a:
Krzysztof,
Nikt tak nie odchodzi bez powodu przecież. Żona nie jest dzieckiem.
Nie sądzę też aby jakaś żona odeszła od męża dlatego, że ten oglada filmiki w necie...
Pewnie są głębsze i poważniejsze powody, zresztą sam napisałeś, że byłeś "slepy"
Żona na pewno nie odeszła z powodu oglądania pornografii, wyznałem jej, że mam z tym problemy juz 2 dni po jej odejściu w celu oczyszczenia się, potrzeby bycia uczciwym względem żony (wiem, że późno, pewnie za późno, ale lepiej niż wcale), oraz ukazanie, że nasze problemy łóżkowe mogły wynikać między innymi z tego. Teraz wiem że na pewno tak było. Ona wyznała, że docenia moja szczerość, mówiła ze coś podejrzewała, ale nigdy mnie nie przyłapała na masturbacji, i że to nic nie zmienia.
Wiem, że to może wówczas było nierozważne, mówić jej takie rzeczy, ale nie żałuję, bo teraz wyznanie tego, nawet z technicznego punktu było by niemożliwe. Zona unika rozmowy "sam na sam"
Wydaję mi się, że owoce szczerości zbiera się dopiero po jakimś czasie. Może kiedyś to doceni?
Nie wiem jak jest naprawdę na świecie, jakie są statystyki, ale ilu na stu samotnych panów, lub żyjących z paniami, gdzie seks pod względem ważności jest w drugiej dziesiątce za serialami, fryzjerem, wyspaniem się, itd nie ogląda pornografii i nie masturbuje się?
Nikt mi nie powie, że jeżeli coś się ma "pod nosem" to nie trzeba szukać, bo wtedy nie brakuje A jak się nie ma, to jest jak jest.
Tylko tu jest pytanie czy najpierw było "jajko, czy kura"?
Bo jak oglądałem porno, zanim się poznaliśmy i zbliżyliśmy, to już od początku te relacje były niepoprawne.
To takie trudne, że tyle się wie i nic nie można z tym zrobić
[ Dodano: 2013-08-12, 22:12 ]
Swallow napisał/a:
I tylko wiesz, co? Fajnie, że schudłeś (jeśli miałeś nadwagę) - ale jedz. Rozumiem, że samemu się nie chce jeść, ale powiedz - czy nie jesteś wart dobrego obiadu, kolacji? Spróbuj potraktować siebie, jako cennego i interesującego gościa, który Cię odwiedził. Przynajmniej jeden posiłek dziennie zjedz porządny, np. obiad. Albo rób sobie takie kulinarne święta w weekendy. Zła dieta, niedojadanie, jadanie na szybko zemści się na zdrowiu, a przecież musisz być zdrowy. Dbaj o siebie. :)
Nie miałem nadwagi ale powoli wraca mi apetyt i chęć do życia Mama, mnie wspiera pokazując, że zona żyje, jest zdrowa, kiedyś może rozmowa będzie z nią możliwa, że mam córkę itd. Inni mają gorzej. Trzeba się cieszyć z tego co się ma
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-12, 22:42
krzysieks7 napisał/a:
Wiem, że to może wówczas było nierozważne, mówić jej takie rzeczy, ale nie żałuję, bo teraz wyznanie tego, nawet z technicznego punktu było by niemożliwe. Zona unika rozmowy "sam na sam"
Oj chłopie to nie było nierozważne, tylko głupie do potęgi entej. Kilka lat słuchałem :puki nie powiesz wszystkiego to nic nie odbudujemy, sciemniałem, udawałem że nic nie wiem, była "fikcja" ale była.
Kiedy zabłysłem jak Ty to jak bym dynamit podłożył pod własny dom. W niczym to nie pomogło tylko rozwaliło to co ledwo stało.
Więc przygotuj garba na najgorsze, bo pewnie będzie bolało. teraz albo nadstawiasz policzek raz po razie, oddajesz płaszcz i co masz za nic, albo cisza i milczenie. Ona myśli tylko o jednym Ty jesteś winien wszystkiemu, - ba wszystko co naszkudzi wytłumaczy sobie i innym, rodzinie, swoim koleżanką, twoim przyjaciołom że nie miała wyjścia, bo to Ty jesteś winny, a ona bidusia to ot tak teraz.
Trzymaj sie
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-13, 00:08
Dabo napisał :
Cytat:
Ona myśli tylko o jednym Ty jesteś winien wszystkiemu, - ba wszystko co naszkudzi wytłumaczy sobie i innym, rodzinie, swoim koleżanką, twoim przyjaciołom że nie miała wyjścia, bo to Ty jesteś winny, a ona bidusia to ot tak teraz.
........... zgadzam się , ale chyba wszyscy popełniają ten błąd
Krzysiek napisał :
Cytat:
Ona wyznała, że docenia moja szczerość, mówiła ze coś podejrzewała, ale nigdy mnie nie przyłapała na masturbacji, i że to nic nie zmienia.
Wygląda niestety , że odeszła nie przez ciebie .
Cytat:
Nikt mi nie powie, że jeżeli coś się ma "pod nosem" to nie trzeba szukać, bo wtedy nie brakuje A jak się nie ma, to jest jak jest.
i dalej
Cytat:
Bo jak oglądałem porno, zanim się poznaliśmy i zbliżyliśmy, to już od początku te relacje były niepoprawne.
No właśnie , dla ciebie , twojego pokolenia to normalne .
A możesz sobie wyobrazić
że kiedyś nie było filmików ?
Poza tym to jednak w dużej mierze kwestia poruszania tych spraw , np. na religii .
ROZUMIENIA - dlaczego nie i co w tym złego
Pornografia
Masturbacja
Antykoncepcja
Współżycie przedślubne
Albo się to rozumie , albo nie .
Masz teraz szansę zrozumieć głębiej te rzeczy ,
czym naprawdę powinno być współżycie w zamyśle Boga .
W końcu to on je wymyślił , nie ?
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-13, 08:59
Dabo napisał/a:
Kilka lat słuchałem :puki nie powiesz wszystkiego to nic nie odbudujemy, sciemniałem, udawałem że nic nie wiem, była "fikcja" ale była.
To ja nie wiem. Po wszystkich przejściach nie toleruję już żadnej fikcji, żadnych kłamstw. Po prostu nie. Albo szczerość i uczciwość, albo...
Wiem, że są kobiety, które wolałyby nie wiedzieć. Którym lepiej żyje się z fikcją, bo nie trzeba dopuścić do świadomości prawdy, bo wtedy jest łatwiej. Pewnie łatwiej jest. Ja jednak mam inaczej. Wolę zasadę najgorszej prawdy zamiast najpiękniej ubranych w słowa i kwiatki kłamstw. Tylko skąd można wiedzieć, którą wersję wolałaby moja żona ;)) (zresztą ona sama może tego nie wiedzieć "przed").
Ja mimo, że widziałam jak mąż coraz bardziej angażuje się w niefortunną znajomość/przyjaźń, przez cały czas byłam dla niego wsparciem, rozmawialiśmy, wysłuchiwałam, nawet go w pewnym sensie rozumiałam (!). I mam poczucie, że w dużej mierze dzięki temu sprawy nie potoczyły się za daleko...
Dziwne to, nie wiem skąd mi się to wzięło (a może wiem :) ), teraz nie zachowałabym się ponownie tak samo, nie miałabym tyle siły. Wówczas ta siła chyba była mi celowo ofiarowana...
goku [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-13, 13:03
Ja już tego nie cofnę co powiedziałem i co zrobiłem. To tak jak z tej przypowieści, gdzieś słyszałem, że pewna kobieta poszła do spowiedzi i za pokutę miała przejść przez cały Rzym z kura pod pachą i skubiąc pierze. Gdy doszła z łysą kurą do celu, spowiednik powiedział, dobrze to teraz idź i pozbieraj to całe pierze. To pierze to moje czyny i słowa już wypowiedziane, nie cofnę tego.
Ale jestem sam ze sobą ok. Nie zakłamany, nie fałszywy, nie mam sekretów, tajemnic. Nie mam przywiązania do żadnego grzechu co jest warunkiem darowania odpustu za zmarłych, ojca i teścia już "obsłużyłem", ale jest jeszcze parę dusz osób na których mi zależy. Tak w głębi serca jestem szczęśliwy, to jest taka dziwna radość, nie kłócę się z nikim, jak coś zawalę idę i mówię, nic nie kręcę, nie chowam problemów. Nie złoszczę się, nie zazdroszczę innym ludziom, nawet zazdrość o żonę jest przygaszona, czasem jeszcze daje mi się we znaki, ale wtedy staram się szybko pomodlić i jakoś dajemy radę.
Może zrobiłem źle, że powiedziałem to co powiedziałem, ale Ona wie wszystko i jeżeli będzie chciała wrócić wie, że czekam, czekam bez żadnych sekretów.
Z resztą i tak wszystko w rękach Boga, bo jeżeli jego wola jest, że mamy być razem będziemy, jeżeli nie to nie. On jest moim pasterzem, nie braknie mi niczego
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-13, 13:09
Cytat:
A problem zwykle bywa taki ,
że dla odchodzącego
nas już nie ma , nie istniejemy ,
to przeszłość o której chcą jak najszybciej zapomnieć .
Świetne spostrzeżenie:) Doszłam do tego samego wniosku, tylko osoba porzucona rozpamiętuje przeszłość. Dla odchodzącego nie istniejemy, w momencie gdy się wyprowadza już tak ma poukładane w głowie, że żadna zmiana na koniec w osobę religijną nic nie pomoże. Zanim ktoś się wyprowadzi i powie 'rozwód' siedzi miesiącami i rozmyśla, przygotowuje się, taka prawda i przeważnie niczym się nie dzieli z małżonkiem. A potem oznajmia swoją decyzję i u drugiej strony, nieprzygotowanej jest szok i akceptacja rozstania przychodzi dużo później. Dziwiłam się, że mąż nie jest zaskoczony tym jak dobrze sobie radzę. Że z osoby mało ogarniętej życiowo stałam się przebojową, dojrzałą kobietą, która radzi sobie z wychowaniem dzieci, pracą i milionem różnych rzeczy. On miał mnie zawsze za dziecinną, niezaradną a tutaj jeżdżę sama autem po Polsce, nie mogłam pojąć dlaczego nie robi to na nim wrażenia. I odpowiedziałeś mi Mare - ja dla niego już nie istnieję, chce zapomnieć o tym rozdziale i nic go nie obchodzi co robię, jak, czy się zmieniłam czy nie. Nikt nikomu się nie staje obojętny z dnia na dzień. To jest proces, który trwa długo, u mnie szacuję ok. 4 lata trwało oddalanie się od siebie, jakaś gra pozorów, oszukiwanie i samooszukiwanie. Lepiej niż uczucie ludzi wiąże interes - ekonomiczny, wspólne dzieci, utrzymanie pozorów przed otoczeniem, wspólny kredyt, strach przed samotnością itd. Jeżeli ktoś zdecyduje się pomimo wszystko odejść to musi być nieźle zdeterminowany. Czy w takiej chwili starania małżonka coś zmienią? Ja np. podsunęłam raz śniadanie pod nos, jeszcze przed wyprowadzką i usłyszałam tylko że teraz jest na to za późno, że nie ma to już sensu, że szkoda żebym się starała bo i tak nic to nie zmieni jak przez lata śniadań nie robiłam. Nikt nie uwierzy w taką nagłą zmianę. Jak komuś druga osoba nie pasuje to nie pasuje i już.
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-13, 14:09
porzucona_33 napisał/a:
Lepiej niż uczucie ludzi wiąże interes - ekonomiczny, wspólne dzieci, utrzymanie pozorów przed otoczeniem, wspólny kredyt, strach przed samotnością itd.
przypadeczkiem zapomniałaś o czymś? ludzi jeszcze silniej wiąże Sakrament......mogą mieć nowych partnerów, a ta niewidzialna więź i tak między nimi jest, jest grzech, jest ciężar konsekwencji, które poniosą, może być rozwód, a ta niteczka zawsze będzie ich wiązać, do śmierci jednego z nich...............Pan Bóg może i nierychliwy.....
Porzucona,Twój mąż jest w oczach Boga kawalerem,człowiekiem wolnym......miał prawo odejść,chociaż wcześniej postąpił nieodpowiedzialnie przywołując na świat dzieci........ale dzieci te są i tak skrzywdzone tym, że są nieślubne.......a to już jest chyba odpowiedzialność nie tylko ojca, ale i matki, nieprawdaż?.............dzisiaj Twój partner jest z kimś innym na tych samych zasadach jak z Tobą kiedyś......jeśli nie przeszkadzało Ci, że nie ma tego "do śmierci" w Waszym życiu, czemu odbierasz mu prawo do ułożenia sobie życia tak, by on czuł się szczęśliwy? to było Wasze takie ludzkie patrzenie na życie......docieranie się, sprawdzanie, testowanie........może on kiedyś zechce wziąć ślub kościelny,,tegho przecież nie wiesz............... i zechce żyć zgodnie z Sakramentami? być może trzeba było nie siedzieć z nim latami i żyć na kocią łapę, wedle tylko ludzkich spraw, bo teraz po ludzku zostałaś skrzywdzona.........w ten sposób już narzeczeni mieliby mieć obowiązek bycia ze sobą razem, nawet jeśli przestaną się kochać czy lubić.....a tak nie jest.....dopóki nie jesteś związana węzłem małżeńskim, masz prawo szukać tego "męża do śmierci" i on też ma prawo do szukania "żony do śmierci".......małżeństwo cywilne to tylko umowa cywilno-prawna,rejestracja.....nie ma prawnych ograniczeń,by wziąć ślub i 20 razy.......żyliście tak oboje i takie zasady sobie przyjęliście i Twój partner z tego skorzystał.......miał prawo.......i to jest prawda.pozdrawiam,s.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.