Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak wzbudzić w sobie pozytywne uczucia wobec męża?
Autor Wiadomość
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-23, 08:21   

NM napisał/a:
CO JA MAM ZROBIC BY WIDZEC TO INACZEJ
Ja zwalniając tym samym naszych współmałżonków...
Jak myślisz ILE LAT WYTRZYMASZ z tym ja zakryje, ja obejde, ja ominę
do starości??? w nieskończoność???? do wyczerpania nadziei???


Zazwyczaj jest tak, że zmiany dokonywane w sobie powodują nie tylko zmianę widzenia i postrzegania tego co się dzieje wokół nas, ale - mimo wszystko - pośrednio wpływają też na zmianę innych z naszego bezpośredniego otoczenia.
Zmiana siebie polega nie tylko na zmianie perspektywy patrzenia i oceny sytuacji, ale także (lub przede wszystkim) na zmianie zachowań, nawyków, własnej postawy. Czyli "mądra miłość". I to jest np. nauczenie się konsekwencji, stanowczości, asertywności i innych (bardzo przydatnych) cech :)
 
     
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-23, 17:47   

ja_tez napisał/a:
Zazwyczaj jest tak, że zmiany dokonywane w sobie powodują nie tylko zmianę widzenia i postrzegania tego co się dzieje wokół nas, ale - mimo wszystko - pośrednio wpływają też na zmianę innych z naszego bezpośredniego otoczenia.
Zmiana siebie polega nie tylko na zmianie perspektywy patrzenia i oceny sytuacji, ale także (lub przede wszystkim) na zmianie zachowań, nawyków, własnej postawy. Czyli "mądra miłość". I to jest np. nauczenie się konsekwencji, stanowczości, asertywności i innych (bardzo przydatnych) cech :)

Sentencja programu 12 k i wszelkich form pomocy do jakich choćby ma zaliczać się
teza mądrej miłości jest to:

i przyjąć – jak Ty to uczyniłeś
- ten grzeszny świat takim,
Jakim on naprawdę jest,
a nie takim jak ja chciałbym go widzieć;


z modlitwy o Pogodę Ducha
co dokładnie ma szansę oznaczać to ja pojmuje i przyjmuje ten świat takim jakim jest-a ona wcale nie musi się zmieniać
czyli???

czy się nie zmienię ..czy się zmienię to ta druga strona(patrz osoba) wcale nie musi się zmienić
Może-a to wielka różnica
a reszta to tylko nasze
pobożne nadzieje nic innego ;-) ;-)
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-23, 20:00   

Tak dokładnie. Zadziwiające dla mnie samej jest to, że jakiś czas temu potrafiłam w dość łatwy sposób przyjąć i wcielić to w życie - teraz, po kilku latach - powinno teoretycznie być łatwiej, a okazuje się to bardzo trudne... Daję czas czasowi, a to tak długo trwa. Czasem zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mi się powtórzyć tamten "sukces" sprzed paru lat. Mój osobisty spokój ducha... Nieraz ogarnia mnie zwątpienie i mam ochotę uciec...
 
     
NM
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-23, 22:39   

ja_tez napisał/a:
Mój osobisty spokój ducha... Nieraz ogarnia mnie zwątpienie i mam ochotę uciec...

Wiesz "ja _też"
spokój ducha jaki ciężko wypracowałem wciąż tkwi, ale zwątpienie(taki ludzki czynnik)
często także nachodzi-szczególnie gdy coś tkwi w miejscu i nijak się nie zmienia.
Bo przecież człowiek jest tylko człowiekiem
i ???
czasem czytając co-nieco na forum ,po prostu nie wierze w takich sztywnych twardzieli jakich niby nic nie dotyka bo......
Dla mnie gorsze są pozory by coś wyglądało na ładne, niż najgorsza prawda
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 07:39   

grzegorz_ napisał/a:
zenia1780 napisał/a:

Dla mnie dużym zaskoczeniem było, kiedy usłyszałam ( chyba p raz pierwszy u p. J. Pulikowskiego), że miłość to nie uczucie tylko wybór, decyzja.


Dość odważna teza...
Rozum i uczucia niestety nie idą w parze.
Nie wszytsko można sobie rozumowo wytłumaczyć, zaplanować, sterować...
...niestety


Na tym między innymi polega praca nad sobą, aby nie być zależnym li tylko od własnych emocji, i nie poddawać im swoich decyzji. W końcu otrzymaliśmy od Boga rozum i wolna wolę. Jak sądzisz po co? Dla ozdoby?

A tak na marginesie ja też na początku myślałam tak jak ty, dopiero praca nad sobą pokazała mi, że się myliłam, i że jest to możliwe :shock: Uczucia i emocje to coś na czym :evil: gra jak się mu podoba, choć nie mówię, że są one złe, bo są po to aby dawać znać rozumowi o tym co nas rani bądź cieszy, ale nie możemy pozwolić aby one kierowały naszymi decyzjami.

Może warto posłuchać tego pana i ks Dziewieckiego, który o tym również mówi ( wszystko to można znaleźć tu na forum w zakładce rekolekcje), i poznać ich uzasadnienie tej tezy. :roll:

A przede wszystkim trzeba chyba umieć oddać to Bogu, bo bez Niego ani rusz. Tego jednak też trzeba się nauczyć.
 
     
JooW70
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 08:53   

A ja to wreszcie pojęłam, że miłość to nie uczucia i jakiś stan wewnętrzny przyjemny, a decyzja i to czasem bardzo heroiczna właśnie. I kiedy to pojęłam i postanowiłam kochać swojego męża nie oglądając sie na uczucia i trudne czasem baaaardzo trudne emocje jakie wywołuje życie z nim ( te uczucia i emocje postanowiłam jakoś przepracować ) on zdezerterował. Od prawie dwóch lat powtarza jak mantrę, że nie kocha mnie już, że uczucie się wypaliło i w związku z tym podjął decyzję o rozstaniu i przerwaniu naszego związku.
I nic, żadna siła póki co nie chce go od tego odwieźć. Uparł się i już.
Próbował mi wytłumaczyć ten stan. Mówił, że w nim nie mam już nic, pustka, ZERO uczucia do mnie, ZERO miłości. To na podstawie tej obserwacji nie spał kilka nocy i podjął decyzję. Obecnie, po miesiącach kryzyzsu, poszedł krok dalej. Dojrzał do rozwodu. Teraz to oświadczenie; "nie chcę separacji, chcę rozwodu", zaczyna przewijać się w naszych nielicznych rozmowach. Jakby go :evil: opętał ....

KOchani, dopiero jak do Was trafiłam, do Sycharków, zaczęło mi się wiele przemyśleń w układankę składać. Już wcześniej szukałam pomocy w Bogu, ale to było wołanie o pomoc, a nie odbudowywanie realcji z nim. Teraz pomalutku, pomalutku wracam do naszego Pana. Mój Boże, ile lęków nadal mi towarzyszy, ale ile też pojęłam.

Również boję się, że ten zapał, który mam teraz, na początku dorgi, może kiedyś osłabnąć. Gdy dane mi będzie trwać w miłości bez niego przy boku. Bo moje pragnienie to jedno, a życie to drugie i mąż nie wycofa się z raz obranej drogi. Czy wtedy ni edopadnie mnie zgorzknienie? Co z moim temperamentem, potrzebą bliskości i czułości? Mam duszę, ale mam też i ciało. Wiecie, o czym piszę.

Ten lęk o przyszłość pokazuje chyba jak bardzo jestem jeszcze nie dojrzała na drodze samodoskonalkenia. Boję się o coś czego nie ma. Powinnam skupić na tu i teraz. Jakże mało jeszcze we mnie ufności i zawierzenia Panu Jezusowi, ale to "mało", kótre na razie potrafiłam Mu ofiarować, przyniosło tak konkretne owoce, że jestem zadziwiona.

Przeglądająć to forum widzę, jak długi dystans przede mną, że praca nad sobą, a potem, być może nad odbudową związku, szykuje się długa i trudna.
Na innym forum, psychologicznym, przeczytałam, że umacnianie się w długotrwałej nadziei na powrót małżonka powoduje zakmniecie na przyszłość, na drugi związek, na radość i pełnię przeżywanego życia. Pewnie dla niektórych psychologów jesteśmy szaleńcami.

Życzę wszystkim, którzy trwają już tyle lat, życzę, aby odzyskali pogodę ducha i wewnętrzną radość oraz przekonanie, że to co robią mam sens.

To wszystko jest takie trudne. Jednakowoż;

SERCA W GÓRĘ!
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 09:18   

zenia1780 napisał/a:

Na tym między innymi polega praca nad sobą, aby nie być zależnym li tylko od własnych emocji, i nie poddawać im swoich decyzji. W końcu otrzymaliśmy od Boga rozum i wolna wolę. Jak sądzisz po co? Dla ozdoby?


Zenia
Sorry za szczerość, ale to takie oszukiwanie samego siebie (tez to robie).
Jak w małżeństwie jest dobrze to mówimy, że pieknie jest kochać i być kochanym i bynajmniej nie mamy na myśli jakiegoś zdrowo rozsadkowego podejścia.
Wtedy zupełnie nam nie przeszkadza, że jesteśmy zależni od tych emocji, baaa nawet uwielbiamy tę zalkeżność. Nie kochamy żony/męża dlatego, że jest taki czy owaki, ale kochamy bo jest....i nie ma to nic wspólnego z rozumem.

Gdy zaczyna się walić....wmawiamy sobie na siłę, że uczucia w sumie nie są takie ważne, że rozum, wola i takie tam... tylko po co sie oszukiwać?
Jesteśmy ludzmi a nie robotami. Gdybyśmy byli niezależni od emocji to nie byłoby tego forum, bo o czym tu czytamy jak nie o emocjach? miłość, żal, smutek, tęsknota...

Ps. mówiąc uczucia nie mam na myśli "namiętności".
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 13:39   

grzegorz_ napisał/a:
Sorry za szczerość, ale to takie oszukiwanie samego siebie (tez to robie).


W takim razie bardzo mi ciebie żal. Bo ja już tego nie robię i to co piszę jest u mnie aktualnym, faktycznym, stanem rzeczy.

Na "początku" (za początek kryzysu uważam moment, kiedy mąż stwierdził, że już mnie nie kocha, choć tak na prawde kryzys trwał dłużej, ale ja tego nie potrafiłam i nie chciałam zauważyć) poczułam sie jakby ktoś zakręcił mi butlę z tlenem. Nie potrafiłam oddychać. Nie potrafiłam zrozumiec dlaczego, przecież byłam i starałam sie być jak najlepszą zona, przecież mąż też nie był święty... Dopiero kiedy zuważyłam swój udział w kryzysie przyszła pewna refleksja i zastanowienie (bo w kryzysie zawsze wina lezy po obu stronach).
Kiedy zaczęłam pracować nad tym drugim zdaniem: " Jeśli chcesz zmienić swoje małżeństwo zmień siebie", to mimo, że bardzo się starałam, to nie potrafiłam tego zrobić. Bo nadal czułam sie pokrzywdzona, czułam żal i pretensję do męża i one mnie blokowały w tym co robiłam, a działania moje były nieszczere i podszyte oczekiwaniami.
Kiedy te uczucia przepracowałam na 12 krokach oraz z i przed Bogiem (przy użyciu rozumu właśnie), dopiero wtedy mogłam tak na prawde zacząć się zmieniać, a to dlatego, że jestem już w dużej mierze wolna od tych uczuc, a przede wszystkim od zależności moich uczuc i emocji od uczuć i zachowań męża.
Nie mówię, że tak jest zawsze, bo chwile upadku zdażają się często, ale są o wiele krótsze i wiem już jak sobie z nimi radzić i do Kogo z nimi się udać.
To jednak nie stało sie od razu i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To jest praca, a przede wszystki decyzja żeby tę pracę podjąć.
I teraz już wiem, że miłość to nie uczucia tylko decyzja, decyzjak którą ja podejmuję we własnej wolności. To my mamy prowadzić własne serce a nie ono nas.
Poza tym miłość to wiele uczuć i emocji. Nie tylko te dobre, ale równięż i złe (smutek, żal pretensja, czsem gniew) i to ty decydujesz czy i na ile pozwalasz im sie w sobie rozwinąć. Na tym polega dojrzałość w życiu i w miłości.
Masz rację to forum nas wszystkich przyprowadziło tu po to aby o tych emocjach mówić, dzielic się zarówno nimi jak i wieloma wątpliwościami, które z nimi się wiążą. Ale czy na tym koniec, popłakać sobie, ponazekać na współmałżonków i nic więcej nie robić?
To forum ma w swojej nazwi słowo "pomoc",a ona tutaj polega na tym aby pokazać osobom w kryzysie jak poradzić sobie z tymi wszystkimi uczuciami, z ich przepracowaniem i poradzeniem sobie z nimi właśnie poprzez pracę nad sobą i zaufanie Bogu. Ja po taka właśnie pomoc tu przyszłąm (nie tylko na forum, ale równiez do wspólnoty) i ciągle ją tu otrzymuję. Ponażekac mogę wszędzie, zawsze znajdą się ludzie gotowi tego wysłuchac. Ja jednak nie chciałam zamykac się w swoim zalu i swoich zranieniach tylko coś z nimi zrobić. I, miedzy innymi, tutaj właśnie to robię.
Pozdrawiam :roll:
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 16:07   

Jeśli pojmowanie "miłości" jako rodzaju postawy, decyzji, postanowienia jest samooszukiwaniem się, to za to myślenie, że zawsze będzie pięknie, ślicznie, cudnie i miłośnie - jest zwykłą naiwnością.

To jaka miłość winna być, mówi pięknie Pieśń nad Pieśniami. I tego się trzymam. Przypominam sobie pierwsze lata małżeństwa i mogę na 100% powiedzieć, że nie umiałam tak kochać, a według teorii Grzegorza, powinnam kochać męża za to, że w ogóle jest.
Nic z tych rzeczy. Bardziej emocjonalnie podchodziłam do wszystkiego, uruchamiała się silniej zazdrość, skrzywdzenie, kiedy coś nie poszło po mojej myśli i tak dalej. Nie miało to nic wspólnego z miłością, która ma nie pamiętać złego, nie unosić się pychą, nie szukać swego i tak dalej. dopiero teraz, kiedy do emocji dokładam rozum i wiedzę, którą zdobyłam. Choć przeżyłam swoje (nikomu tego nie życzę) ja naprawdę jestem o wiele bardziej teraz szczęśliwa, niż kiedyś, kiedy miłość miałam za emocję, a nie postawę.

Zeniu, lubię Cię czytać (wiem, powtarzam się :-D )
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-24, 16:19   

:shock: Dziękuję Swallow :-D

Ja Ciebie również, zwłaszcza, że Twoje wpisy wypływają z doświadczenia wyjścia z kryzysu, są więc dla mnie pewnego rodzaju inspiracja i potwierdzeniem słuszności wybranej przeze mnie drogi (nawet jeśli moja nie zakończy się poprawą stanu w jakim moje małżeństwo w tej chwili się znajduje) :-D .

A dla autorki tematu i dla zainteresowanych:

http://archive.org/details/przysiega-malzenska

Dla Ciebie grzegorzu zwłaszcza 3 konferencja "ślubuję ci miłość..."
 
     
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 00:36   nie lubię rad a sama je daję

liczyłam na osobiste świadectwa. a tu dużo rad, ocen i wylewania żalu. nie podniosło mnie to na duchu.

Dziękuję Miraculum za modlitwę z "Hymnu o Miłości" - skorzystam. chociaż jak zaczynam, to od razu widzę jak daleko mi jeszcze do nieba.
frustrujące...

Mój mąż kupił mi dziś gorzką czekoladę jak przyszedł do dzieci, bo wiedział że mam słabsze dni. Pokazuje mi, że stara się zrozumieć co do niego mówię.
Cieszy mnie ten gest, ale i męczy. Bo znów po mojej uwadze, zrobił prawie dokładnie to co wcześniej mówiłam. Jestem zmęczona byciem jego przewodniczką. Chcę mieć prawo być słabą i popełniać błędy i nie wiedzieć co zrobić...
Nie chcę być tą, która "dopuszcza", i określa cel, sens i sposób bycia naszego małżeństwa. Jestem słaba i grzeszna - i to jest prawda o mnie.
Duszę się w relacji z moim mężem, który mnie takiej nie kocha. Bo nie chce mieć mnie na głowie. Ale chce żebym to ja go nosiła.
Kocham go, ale każdy gest miłości z mojej strony on interpretuje jako zgodę na to co było i "zaklepane". A ja już tak nie mogę. Takie życie nie jest zgodne ani z moją ani z jego godnością.
Chyba nie jest mi trudno wzbudzić pozytywne uczucia do męża. Ciężko jest mi go szanować...oj, źle...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 04:54   

Cytat:
liczyłam na osobiste świadectwa


poczytaj w dziale świadectw

MonikaKoszalin napisał/a:
Chyba nie jest mi trudno wzbudzić pozytywne uczucia do męża.


a może to jeszcze nie ten czas

teraz czas na coś innego ?

MonikaKoszalin napisał/a:
Ciężko jest mi go szanować


też tak miałam

Jak szanować kogoś kto krzywdzi ?

ale i na to Bóg znalazł sposób

było to ponad 2 lata temu

na rekolekcjach kapłan postawił zadanie - pytanie
"- Za co szanujesz męża ???"

moja pierwsza myśl - za nic ,
ale kapłan nie poprzestał na tym, zaraz dodał .
- Jeśli nic nie znajdujesz idź przed Najświętszy Sakrament, po podpowiedź

No i poszłam
otrzymałam taką podpowiedź
- Szanuję Go za to, że jest dzieckiem Bożym, Monstrancją tylko że utytłaną w błocie,ale nadal monstrancją :shock:
Zadowolona z gotową odpowiedzią czekałam na popołudniowe spotkanie w grupie.
Nim się ono rozpoczęło, do głowy przychodziły różne wspomnienia, i chwile z naszej przeszłości, w których miałam za co szanować męża, a mu tego nie okazywałam, a było tego sporo. :mrgreen:

Czegoś mnie to doświadczenie nauczyło

Pogody Ducha Moniko
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 08:11   

MonikaKoszalin napisał/a:
Jestem zmęczona byciem jego przewodniczką. Chcę mieć prawo być słabą i popełniać błędy i nie wiedzieć co zrobić...
Nie chcę być tą, która "dopuszcza", i określa cel, sens i sposób bycia naszego małżeństwa. Jestem słaba i grzeszna - i to jest prawda o mnie.
Duszę się w relacji z moim mężem, który mnie takiej nie kocha. Bo nie chce mieć mnie na głowie. Ale chce żebym to ja go nosiła.
Kocham go, ale każdy gest miłości z mojej strony on interpretuje jako zgodę na to co było i "zaklepane". A ja już tak nie mogę.

Jakże odpowiednie słowa napisałaś, oddające to co i ja przeżywam.
Bycie przewodniczką, kierunkowskazem i terapeutką zarazem.... ileż można. Każdy sam niech weźmie odpowiedzialność za własne życie. Ja chcę być tylko i aż - żoną...
Tak trudno mi pogodzić się z raniącymi zachowaniami, a jednocześnie okazywać miłość... Już kiedyś przerabiałam tzw. "twardą miłość" (czy też "mądrą miłość") i to przyszło nieoczekiwanie łatwo. Nie wiem czy to upływ czasu zatarł wspomnienia, czy rzeczywiście tak było. Dziś jest mi o wiele trudniej się z tym uporać.
Tak trudno ufać, wiedząc, że zaufanie zostało doszczętnie zrujnowane, a jego odbudowa odbywa się na fundamentach kolejnych kłamstw... Wpatruję się w tego człowieka wypowiadającego piękne słowa, przekonywująco mówiącego o wszelkich wartościach (których wybitnie przestrzega) i nie mogę uwierzyć, że ten sam człowiek swoim zachowaniem zaprzecza temu, o czym mówi... Mam wrażenie, że to ktoś, kogo nie znam...
Chcę nauczyć się miłości, takiej prawdziwie Bożej, jakiej nigdy nie miałam - tej z Hymnu... nie wiem czy potrafię, nie wiem czy podołam. Oddaję Panu Bogu to wszystko, z nadzieją że mnie poprowadzi, bo moje własne pomysły, które mi się rodzą w głowie niekoniecznie idą w odpowiednim kierunku...
 
     
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-26, 16:44   

wiem Mirakulum że walka toczy się o mnie i nic nie stanie się rękami mojego męża. I że oczekiwanie że on też to zrozumie w stosunku do siebie - jest głupotą. Mój umysł i dusza czuja o co w tym chodzi, bo oddaję to wszystko Bogu. Jego plany są niepojęte i niewiarygodnie wspaniałe. Ale ja jestem malutka. Tak wiele lat byłam "idealną Moniką". Moje fałszywe "ja" sprawiało, że oczekiwano ode mnie wiele. A ja zapierałam się siebie, brałam wszystko na barki i myślałam, że to na tym polega chrześcijaństwo.
Teraz uczę się kochać siebie i być dla siebie miłosierną, wyrozumiałą dla licznych błędów, które w końcu mam odwagę sama zobaczyć i pokazać światu już pokochane.

Mój mąż kocha inną - właśnie tę "idealną". Nauczył się żyć jej siłą, zaradnością i rozumem.
I na to że sprawia mi to ból nic nie mogę poradzić...
Wiem, że musi się to wypalić i że Bóg ma wiele jeszcze przygotowanych nagłych i zupełnych zwrotów akcji w naszym życiu. Ale teraz jestem malutka i głupiutka. I wiem, że Bóg mnie taką kocha. I że to powinna być jedyna miłość za jaką powinnam tęsknic. A moją jedyną troską o męża powinno być jego zbawienie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4