Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Coś więcej o stanowczości?
Autor Wiadomość
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-31, 16:28   

Dlaczego uważasz Swallow, że jestem zgorzkniała i nieszczęśliwa? :D I że jestem daleko od Boga? A może jestem bliżej niż ty?... Tworzysz sobie w głowie jakieś stereotypy i ciekawe jest to, że atakujesz każdego kto ma po prostu inne poglądy niż ty. A ja zwyczajnie dyskutuję na forum, nikogo nie torpeduję itp, nie wkładam emocji w moje posty. Dzielę się tylko moimi spostrzeżeniami.

Nie mam pretensji do mojego partnera, że odszedł. Na początku był szok, ale teraz z perspektywy rozumiem go, to że miał inne potrzeby, że nie każdy marzy o życiu w rodzinie. Ktoś może mieć inne priorytety, np. dobry seks z kobietą na weekendzie a w tygodniu luz i zabawa, życie singla. Jest pełno takich ludzi. Jestem wściekła na męża o sposób w jaki odszedł, bez klasy, bez zabezpieczenia swojej rodziny, bez szacunku do mnie, do dzieci, do wspólnie przeżytych lat. I jestem zła o to jak pokierował swoim życiem, bawił się w rodzinę, kredyty, a została po nim ruina, dziecko płacze za tamtym domem, a ja natraciłam tyle pieniędzy, że szkoda gadać. Tak się nie robi. Mężczyzna w tym wieku powinien być odpowiedzialny. I mam do niego słuszne pretensje. I nikt nie przekona mnie, że źle myślę bo to cudowny człowiek.

Szanuję poglądy Nancy, bardzo ładnie pisze o wierze. Ale mam trochę inne spojrzenie, inne zdanie i chcę się nim podzielić, od tego jest forum. Oczywiście, że nie znam jej męża, ani jej, piszę tylko na podstawie tego, co widzę w postach - ale to samo dotyczy też ciebie i każdej innej osoby, która udziela rady - nikt nie wie jak to jest dokładnie i nie da się pokazać jedynej słusznej ścieżki.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-31, 17:06   

Swallow ,
ubiegłaś mnie ,
bo też się chciałem zająć tym cytatem , pytaniem . :mrgreen:

Masz wiele racji , ale ja bym to ujął łagodniej .
Jedni coś łapię wcześniej , inni są bardziej oporni .
Nie posądzał bym tylko porzuconej o jakieś celowe mieszanie .
Ja bym ją określił jako "poszukującą" , PYTAJĄCĄ ,
bo coś ją tu trzyma .
Nikt nie jest doskonały . :mrgreen:

Tak już mamy , że lubimy się identyfikować ,
zwykle z "lepszą" połówką małżeństwa .
............ no bo przecież sami jesteśmy lepsi
A odkrycie Nancy , każe się zastanowić nam
i nad własną doskonałością
i burzy naszą pewność - że małżonek to potwór .
A to nie łatwe liznąć trochę prawdy o sobie .
Mąż Nancy uosabia naszego męża , złego małżonka .
A Nancy nie może pisać , że też jest be ,
bo jak się znią utożsamić ? :mrgreen:

Oczywiście , nie panowanie nad sobą męża Nancy NIEPOKOI , :!:
ale myślę , że ciut ubarwiła sytuację :?:

Co to znaczy "wyważył drzwi" ???
Rozumiem , że zamknęłaś się na klucz , albo zaryglowałaś , coś podłożyłaś ?
A może tylko zdjął z zawiasów ( te drzwi były symbolem odejścia stąd ta reakcja )
............ rzucił na łóżko ????????
To chłop musi mieć niezłą krzepę , żeby drzwiami RZUCAĆ !
No chyba , że harmonijkowe .
Gdybyś leżała na tym łóżku i dostała tymi drzwiami ,
to bez obrażeń by się nie obeszło .
Po drzwiami by Cię nie dorwał .
Wybacz - ale zapytam : uderzył pięścią i po plecach też ?
( ......... skłaniam się , że nie )
To że krzyczał ZABIJE - to ważne JAK TO BRZMIAŁO ????
......... bo nawet dzieci czasem tak mówią a nawet mama do dzieci
"no chyba cię zabiję"

Jeżeli chcesz , odpowiedz .


_________________________________

porzucona napisała :
Cytat:
nikt nie wie jak to jest dokładnie i nie da się pokazać jedynej słusznej ścieżki.

Może i ścieżki jedynej nie , ale kierunek tak .
I ten kierunek wskazuje Bóg , Ewangelia , nierozerwalność sakramentu .
Zbawienie PONAD szczęście doczesne , małżeńskie .
( co nie oznacza wcale mniejszego szczęścia ..... po jakimś czasie )
To naczelna zasada przyjęta , dość oczywista na forum .

A jeżeli się tego nie przyjmie ,
to no problem .
Żegnaj Amigo , tego kwiatu pół światu .
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-31, 22:20   

Cytat:
tego kwiatu pół światu


Wcale nie:P Bardzo trudno jest znaleźć wartościową osobę, z którą uda się stworzyć szczęśliwy związek. A mężczyzn tak... jest wielu :D Dlatego jak już ktoś się trafi to trzeba dbać o relację, z tym się zgadzam. Ale moim zdaniem - nie za wszelką cenę. Jak ktoś przekracza pewne granice... to już każdy sam sobie ustala gdzie są te granice. Jakby ktoś mnie walił pięścią po plecach i rzucał drzwiami... prawdę mówiąc nie wiem jak bym się zachowała. Bo wchodzą względy emocjonalne, ekonomiczne, pewnie z czasem uzależnienie od przemocowca, człowiek się przyzwyczaja a przemocowiec może szantażować emocjonalnie np. właśnie tak: jak odejdziesz to cię zabiję. Wyprowadzić się jest na pewno bardzo trudno.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 09:59   

Cytat:
Wcale nie:P Bardzo trudno jest znaleźć wartościową osobę, z którą uda się stworzyć szczęśliwy związek.

Zwłaszcza przy założeniu , że tą najwartościowszą osobą
jesteśmy my sami . :mrgreen:

Cytat:
A mężczyzn tak... jest wielu

Racja , chyba nawet tyle co kobiet . :roll:

Cytat:
Jak ktoś przekracza pewne granice... to już każdy sam sobie ustala gdzie są te granice.

Bardzo niebezpieczna teza , prowadzi do relatywizmu .
Jedynym odniesieniem jest moje widzimisię .
Skutkiem są wojny , aborcja itd. itd.

Cytat:
Jakby ktoś mnie walił pięścią po plecach i rzucał drzwiami... prawdę mówiąc nie wiem jak bym się zachowała. Bo wchodzą względy emocjonalne,


........... jak pamiętam Nancy pisała "uderzył"
jak wygładało to rzucanie ? .......... chętnie się dowiem

Facet który ma siłę rzucać drzwiami i WALI pięścią po plecach
połamał by jej kręgosłup .

No przecież u niego też wystąpiły względy emocjonalne właśnie .

Byłbym ostrożniejszy z określeniem "przemocowiec" .

Cytat:
jak odejdziesz to cię zabiję.

Dla mnie to bardziej wyznanie - "nie odchodź" , swego rodzaju "wyznanie miłosci" .
Dość osobliwe , ale adekwatne do sytuacji .
Odpalił z najcięższego działa jakie miał -ślepakiem , ale chodziło o huk .

Gdyby szantażował i był nastawiony na siebie miłość własną ,
to by powiedział " jak odejdziesz to SIĘ ZABIJĘ " .


Nie wyrokuję , ale tak to widzę , tak być mogło .
 
     
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 13:39   

Kochani, postaram się wyjaśnić, choć wstyd mi po prostu tak znów do tego wracać i rozdrapywać. Wszystko to pisałam pod wpływem emocji, teraz już obraz się zatarł i leżałby sobie spokojnie gdzieś tam w zakamarkach dalszej pamięci, gdybyście go nie przywołali :roll: Mój mąż ma problemy ze złością i często gęsto coś rozwala. Coś, co się nawinie (choć, zaraz zaraz, ostatnio już dawno nie rozwalał, przynajmniej z miesiąc). Często mi powtarzał, gdy się kłóciliśmy, żebym przestała, skończyła temat, prosił mnie o to mówiąc coś takiego: ,,Proszę się spokojnie, wyjdź (albo: bądź cicho) bo zaraz powiem ci coś chamskiego, wybuchnę/nie wytrzymam". Ja, rzecz jasna, nigdy nie odpuszczałam, no bo to przecież poniżej mej godności, ciągnęłam spór, wywalałam argumenty z rękawa, mówiąc zobacz jesteś taki i taki. ( a tu szły niestety te cechy trafiające prosto w poczucie godności; nieudacznik ( bo nie ma w Tobie ambicji do pracy w zawodzie), beztalencie językowe (nie to, co żonka, hehe, omnibus po prostu, ale to wynik twego lenistwa), zły ojciec ( bo cię dziecko słucha tylko dlatego, że go do kąta wysyłasz, a mamusia stosuje najlepszą pod słońcem metodę bez kar i nagród i tylko ona ma tu rację), zboczeniec ( bo miałeś przede mną dziewczynę, z którą spałeś, a ja zobacz jaka byłam święta dziewica, prawie, prawie do ślubu), pozer ( bo przy innych udajesz sympatycznego i oni nawet cię lubią, a w domu jesteś zwykłym katem), pijak (bo codziennie cię widzę z puszką w ręce, popatrz na siebie, nawet z tym nie umiesz sobie poradzić), niewdzięcznik (a przecież wiesz, że wszystko zawdzięczasz mnie, mojej rodzinie i moim znajomościom), leń ( na mojej głowie cały dom, ty masz dwie lewe ręce). Po tej jednostronnej zwykle wymianie argumentów, on przeklinał. Potem ja tez przeklinałam. A potem dochodziło do rękoczynów.
Te drzwi wyważył z zawiasów dwóch i przerzucił na łóżko, nie jest to jakoś bardzo ciężkie. Cóż, doznawałam przemocy fizycznej zawsze w momencie, gdy mąż był jakby u kresu frustracji, gdy już nie miał nic innego, co mogłoby mi zaszkodzić i dzięki czemu mogłabym przestać mówić. Natomiast mnie kilka razy też się zdarzyło dojść do takiego momentu(braku argumentów) i też go biłam, tak mocno jak umiałam, ale wiadomo, że bez większych zniszczeń (brak siły) i że właśnie, jako kobiety, nikt mnie tu o przemoc nie posądzi, bo przecież ja mogę być tylko ofiarą, co nie? :lol:
My oboje jesteśmy z rodzin, gdzie się lało w tyłki ile wlezie, i czasami, gdzieś tam w głębi, w wielkiej frustracji, wydaje nam się, że to najlepsze rozwiązanie-uderzyć. Dziękuję Bogu, że na poziomie świadomym, w przypadku wychowania dziecka, nie stosujemy tych pierwotnych reakcji. Ale jeśli chodzi o obronę przed ugodzeniem w nasze największe wartości, oplucie nas samych i zdeptanie wszystkiego, co dla nas ważne, to głos zemsty wychodzi na jaw. I tak właśnie się wzajemnie niszczyliśmy nienawiścią z moim mężem. Dlatego między nami teraz przepaść- tyle zranień, tyle źle obranych dróg, tyle słów i czynów, których nie sposób sobie wyobrazić, stojąc na zewnątrz. Podczas kłótni słyszałam zawsze taki wewnętrzny głos: ,,,Oddaj mu, powiedz coś, rzuć tym i tym argumentem , zagnij, dowiedź tego, nie daj się, MUSISZ udowodnić swoją rację, wygraj, zmiażdż go -to go nauczy". Czy to oby na pewno osławione WYRAŻANIE SWOJEGO PUNKTU WIDZENIA? I tak było ciągle- w towarzystwie, przy rodzinie, przy dziecku, sam na sam. Owszem, często subtelnie i niby delikatnie-ale cel ten sam- tu nie masz racji i JA CI TERAZ SWOJĄ RACJĘ UDOWODNIĘ :mrgreen:
Także, jak sobie łatwo wyobrazić, ciężko jest teraz między nami. Mój mąż nie wierzy, że już nie jestem przeciwko niemu. Nie walczy o nic. Nie okazuje miłości. Ja też nie jakoś szczególnie. Nie umiem mądrze kochać, więc się modlę, aby tylko nie przeginać w żadną stronę. Na cuda pozostaje póki co czekać :-D
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 13:52   

mare 1966 napisał:

Cytat:
Bardzo niebezpieczna teza , prowadzi do relatywizmu .
Jedynym odniesieniem jest moje widzimisię .
Skutkiem są wojny , aborcja itd. itd.



Bynajmniej mare, wojny nie są skutkiem relatywizmu.

Są skutkiem egotycznego pojmowania świata i postrzegania rzeczywistości, dzielenia świata na NAS, którzy ZAWSZE mają rację i na tych, którzy racji nie mają, czyli NASZYCH wrógów.
Historia zna wiele takich wojen, w tym "święte wojny", w imię NASZEJ, jedynej, słusznej racji, która usprawiedliwia nawet wszelkie okrucieństwo będące środkiem do celu- czyli potwierdzenia NASZEJ RACJI.

[ Dodano: 2013-08-01, 14:17 ]
Nancy,
powyżej pisałam o udowadnianiu racji za wszelką cenę w odpowiedzi na cytat. mare., lecz przeczytawszy Twój ostatni post dochodzę do wniosku, że to udowadnianie swojej racji na każdym poziomie nie prowadzi do niczego dobrego.
Myślę Nancy, że właśnie w tej chwili doznajesz olśnienia, zaczynasz rozumieć ile krzywdy nawzajem sobie wyrządziliście, zaczynasz być świadoma siebie. Przeczuwasz już jak Twoja postawa może zmienić to co Cię otacza, innych ludzi, ich reakcje.
Tak naprawdę nie mamy do końca wpływu na zachowanie innych, natomiast z całą pewnością mamy wpływ na swoją postawę.
To co mamy w głowie i w sercu naszym tylko od nas zależy. Nie możemy zmienić nikogo, zmienić możemy tylko siebie a ta zmiana jest początkiem innych zmian zwykle.
Ocenianie, krzywdzenie innych przypinaniem etykietek tupu:"ty nieudaczniku" itp., jest zadawaniem ran, z całym rozmysłem. To się już stało, zatem niech będzie przestrogą, nauczką, lekcją, że tą drogą nie należy podążać jako że zaprowadza was donikąd, inną ścieżkę należy obrać. Spróbuj dostrzec w mężu to co pozytywne, powiedz mu o tym, niech poczuje że dostrzegasz "dobrą" jego stronę, niech uwierzy że ją ma, a ma na pewno.
Kiedy ty przestaniesz widzieć w nim tylko wroga a on w Tobie, z całą pewnością jest szansa byście odkryli nową jakość wspólnego życia, czego Ci z całego serca Nancy życzę :-)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 15:14   

Nancy ,
muszę powiedzieć , że jestem pod wrażeniem .
podwójnym wrażeniem .
Na pewno dużej przemiany a przynajmniej ( to żeby być ostrożnym )
odzyskania wzroku .
Napisanie takiego posta na forum jest też przejawem
naprawdę WIELKIEJ odwagi , mało kogo na to by było stać .

Niestety równie wielkie wrażenie robi Twoja "siła argumentów" ,
jakich używałaś w stosunku do męża .
Cytat:
wywalałam argumenty z rękawa, mówiąc zobacz jesteś taki i taki

Atak prosto w OSOBĘ , nie problem .
Usłyszał dokładnie to co najbardziej może zranić faceta .
( jak jeszcze wspomniałaś coś o łóżku :-? )
Zranić ? Po prostu MIAZGA .
Oczywiście jest to przemoc psychiczna - można by zaptaszyć wiele kwadracików w formularzu
"niebieskiej karty" .

Mnie jednak zastanawia jaka była przyczyna
takiego Twojego zachowania .
Miałaś tego świadomość ( tak piszesz ) że WALISZ "z pięści"
a robiłaś to .
Doszłaś do tego DLACZEGO ???
Nie chodzi o przykład z obu domów , to nie główny powód .
ZŁOŚLIWOŚĆ .
Myślę , że mąż nie spełnił Twoich pragnień , nadziei .
Mściłaś się , podświadomie .
To były wzajemne ataki na SIEBIE , bez spokojnej rozmowy o problemie .

Cytat:
Mój mąż nie wierzy, że już nie jestem przeciwko niemu. Nie walczy o nic. Nie okazuje miłości. Ja też nie jakoś szczególnie. Nie umiem mądrze kochać, więc się modlę, aby tylko nie przeginać w żadną stronę. Na cuda pozostaje póki co czekać

Nie wierzy - ale spokój potrwa dłużej uwierzy .
Nie okazuje miłości - prawdę mówiąc , bardzo bym się dziwił , gdyby było inaczej . :shock:
Nie umiem mądrze kochać - a kto umie ? jeszcze mądrze :mrgreen:
chyba tak : modlić się i CZEKAĆ ;-)


Może Kenya , może
nie o wojnach chciałem pisać , zwłaszcza świętych .
"którzy zawsze mają SWOJE racje" - co do tych wojen , z naciskiem na "swoje"
a nie racje , stąd ten relatywizm
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 15:29   

kenya napisał/a:
Myślę Nancy, że właśnie w tej chwili doznajesz olśnienia, zaczynasz rozumieć ile krzywdy nawzajem sobie wyrządziliście, zaczynasz być świadoma siebie. Przeczuwasz już jak Twoja postawa może zmienić to co Cię otacza, innych ludzi, ich reakcje.
Tak naprawdę nie mamy do końca wpływu na zachowanie innych, natomiast z całą pewnością mamy wpływ na swoją postawę.


Nic dodać, nic ująć. Podpisuję się pod tym. :)

Nancy, czemu piszesz, że nie potrafisz mądrze kochać? Jeśli z osoby agresywnej, przemocowej przedzierzgnęłaś się w osobę bardziej stonowaną, wyciszoną, neutralną bo masz na uwadze trudny charakter męża i także jego skłonność do przemocy - to nie wiem, czym to nazwać, jeśli nie miłością właśnie, mądrą miłością? Przecież to musiało być trudne - bo najpierw musiałaś przyznać przed sobą: ja też nawalam! A potem zwalczać w sobie te niedobre zachowania, to też nie przychodzi łatwo, bo trzeba w pewnym sensie zapomnieć o jakiejś części swojej osobowości. No i przecież mąż Cię nie uwielbia na kolanach (na razie!) i nie ubóstwia, więc sama czujesz skrzywdzenie i osamotnienie. A tu trzeba się jeszcze starać! Pocieszające jest to, że jest to ta niefajna część osobowości i że zawsze warto pracować nad wadami, bez względu na to, czy w małżeństwie jest dobrze, czy źle. Niektórzy tylko myślą, że muszą pracować nad wadami innych, a nie swoimi. ;) A to chyba błąd...

Nancy, masz moją modlitwę o Was, o Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 18:00   

Nancy wybacz ,
że na Twoim przykładzie :-? ,
ale po wypowiedzi Swallow
Cytat:
bo masz na uwadze trudny charakter męża i także jego skłonność do przemocy

obawiam się , że to co dla mnie jako faceta oczywista oczywistość ,
dla płci przeciwnej tak oczywiste być nie musi .
Swallow - Ty też wybacz , ale nie nadto usprawiedliwiasz takie zachowanie .
Gdzie ta kobieca empatia ?

No to jeszcze raz :
Cytat:
Często mi powtarzał, gdy się kłóciliśmy, żebym przestała, skończyła temat, prosił mnie o to mówiąc coś takiego: ,,Proszę się spokojnie, wyjdź (albo: bądź cicho) bo zaraz powiem ci coś chamskiego, wybuchnę/nie wytrzymam". Ja, rzecz jasna, nigdy nie odpuszczałam, no bo to przecież poniżej mej godności, ciągnęłam spór, wywalałam argumenty z rękawa, mówiąc zobacz jesteś taki i taki. ( a tu szły niestety te cechy trafiające prosto w poczucie godności; nieudacznik :!: ( bo nie ma w Tobie ambicji do pracy w zawodzie), beztalencie :!: językowe (nie to, co żonka, hehe, omnibus po prostu, ale to wynik twego lenistwa), zły ojciec :!: :!: ( bo cię dziecko słucha tylko dlatego, że go do kąta wysyłasz, a mamusia stosuje najlepszą pod słońcem metodę bez kar i nagród i tylko ona ma tu rację), zboczeniec :!: ( bo miałeś przede mną dziewczynę, z którą spałeś, a ja zobacz jaka byłam święta dziewica, prawie, prawie do ślubu), pozer :!: ( bo przy innych udajesz sympatycznego i oni nawet cię lubią, a w domu jesteś zwykłym katem), pijak :!: (bo codziennie cię widzę z puszką w ręce, popatrz na siebie, nawet z tym nie umiesz sobie poradzić), niewdzięcznik :!: (a przecież wiesz, że wszystko zawdzięczasz mnie, mojej rodzinie i moim znajomościom), leń ( na mojej głowie cały dom, ty masz dwie lewe ręce). Po tej jednostronnej zwykle wymianie argumentów, on przeklinał. Potem ja tez przeklinałam. A potem dochodziło do rękoczynów.


Brakuje chyba tylko -"nawet w łóżku jesteś do niczego" . :-?

No , aż głupio mi "tłumaczyć" co taki facet sobie myśli .
Aniołek by wyszedł z nerwów .
W ten to oto sposób można uczynić z męża
( nawet całkiem porządnego przed ślubem )
pijaka , nieroba , przemocowca a zwykle i zdradzacza .

Cytat:
A potem zwalczać w sobie te niedobre zachowania, to też nie przychodzi łatwo, bo trzeba w pewnym sensie zapomnieć o jakiejś części swojej osobowości.

niedobre zachowania ?
osobowość ? wady ? niefajne ?

Cytat:
No i przecież mąż Cię nie uwielbia na kolanach (na razie!) i nie ubóstwia


.......... no fakt , dlaczego nie ubóstwia ? :-?


Jeszcze raz .
Nancy - było fatalnie , fatalnie fatalnie
ale tego nie cofniesz .
Za to wszystko możesz zmienić i zaczęłaś to robić .
Nie twierdzę , że wina leży tylko po Twojej stronie ,
ale ten opis jest dość znaczący .
Myślę , że sama wiesz .

Swallow ;-)
przeczytaj opis jeszcze raz .
Włóż spodnie na ten jeden raz i bądź tym mężczyzną .
.......... a potem wyskakuj , bo kobiecie o niebo lepiej w kiecce


Cytat:
W sensie zachowania Nancy, że usprawiedliwiam? Bo nie wiem, o co Ci chodzi, szczerze mówiąc.

O to , że przewiny Nancy są dużego kalibru .
Tego rodzaju określenia są dla faceta niezwykle bolesne .
W zasadzie zrywają jakąkolwiek więź , zero szacunku , pogarda .
To tak jakby powiedzieć kobiecie .............
miałem dać przykład , ale wymyśl sobie cokolwiek .


Swego czasu Leszek Miller powiedział do Ziobry :
"Pan jest zerem" .
To samo mówiła mężowi Nancy ,
tyle że po wielekroć .




________________________________________

Nancy .
Myślę , że mąż Cię jednak kocha .
On może sam o tym nie wie . :mrgreen:
Ale tak : nie zabił Cię i nie pozwala ci odejść - wyraźnie to powiedział .
Musi kochać , albo wariat
on lub ja .


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Ja sobie wyobrażam "dzisiejszą" Maryję
( skończyła studia i może nawet ma doktorat )
Józek , czy ci do reszty odbiło ?
Ja tu w ciąży jestem a ty mi na ośle karzesz zasuwać w te i wewte ?
A jak usłyszała by że ma rodzić w takim "szpitalu" ,
to by się dopiero wydarła .
Jak to nie ma miejsca ?
Bo kasy nie masz , gołodupcu jeden .
( co jak co , ale u Żydów gdyby mieli kasę miejsca nie było ? ) :mrgreen:
Ale nawet Maryji Pan Bóg nie wystawiał na dłuższe pokuszenie
i trzech króli z darami wysłał , na osłodę .

Facet musi mieć WSPARCIE w żonie , i choć JEDNEGO WYZNAWCĘ ,
kogoś kto w niego wierzy
szczególnie jak on sam już w siebie nie wierzy .
:idea:
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2013-08-01, 20:46, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 18:15   

mare1966 napisał/a:
Swallow - Ty też wybacz , ale nie nadto usprawiedliwiasz takie zachowanie .
Gdzie ta kobieca empatia ?


W sensie zachowania Nancy, że usprawiedliwiam? Bo nie wiem, o co Ci chodzi, szczerze mówiąc.
 
     
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 21:20   

Dziękuję Wam za odpowiedzi/podpowiedzi :-D
Cóż, skąd się to wzięło u mnie, dlaczego tak mówiłam...dobre pytanie. Nie wiem. Oczywiście nie robiłam tego z mostu, ot tak na dzień dobry mówiąc do męża. Dochodziło do tego w sytuacjach sporu, najpierw delikatnie się sprzeczaliśmy np o brudny dywan ( ten przykład miałam na terapii przerobiony na pięćdziesiąta stronę :-P ), a kończyło się na argumentach grubego kalibru,w stylu: leń o dwóch lewych rękach...
Nie wiem doprawdy dlaczego mówiłam takie rzeczy(!) Żeby pokazać, że też jestem twarda(???), żeby mieć poczucie bycia inteligentniejszą(???), z zupełnej bezsilności(???) Może kiedyś się dowiem. :-D
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-01, 21:48   

mare1966 napisał/a:
O to , że przewiny Nancy są dużego kalibru .
Tego rodzaju określenia są dla faceta niezwykle bolesne .
W zasadzie zrywają jakąkolwiek więź , zero szacunku , pogarda .
To tak jakby powiedzieć kobiecie .............
miałem dać przykład , ale wymyśl sobie cokolwiek .


Mare, tak samo jak przemoc fizyczna.

Ale zauważ, że po pierwsze nigdzie nie usprawiedliwiłam żadnej przemocy. Przemoc nie ma usprawiedliwienia, już tyle razy to pisałam, że chyba akurat ten mój pogląd znasz.
Piszesz – anioł by się zdenerwował. Czyżby? Czy to nie Ty kiedyś pisałeś w wątku maltretowanej kobiety, której mąż zbił do siniaków czterolatka, bo nie chciał założyć kapci – że czterolatki tak mają i karcić trzeba? Może potem Cię zacytuję, jeśli nie pamiętasz.
Pewien jesteś, że Twoje spojrzenie na przemoc jest zdrowe? Bo wydaje mi się, że właśnie to Ty ją usprawiedliwiasz. Nancy była taka i taka, więc jej mąż miał prawo się zdenerwować i ją bić (‘nawet aniołek by nie wytrzymał”). Z Twojej wypowiedzi wynika, że z normalnego człowieka można zrobić przemocowca, i to samym gadaniem. No troszkę przesada.

Nawiasem mówiąc polecam świetną lekturę Jadwigi Bińczyckiej "Bici biją".



Każdy odpowiada za swoje reakcje. Jak nie można wytrzymać, a poprawna komunikacja ze strony ofiary nie skutkuje, to się wychodzi do innego pokoju, wkłada zatyczki do uszu, wzywa policję lub się wyprowadza. A nie bije i odpowiada się przemocą.


Po drugie – mąż Nancy nie wydaje się być ofiarą przemocy, tylko współuczestnikiem. Nie siedział potulnie skuliwszy ramionka, połykając łzy i pisząc smutne wiersze o niedobrej żonie – ale czynnie brał udział w sytuacjach przemocowych, mowa jest także o przemocy fizycznej. Czemu mam zatem jakoś szczególnie traktować któregokolwiek z nich, skoro oboje mają tzw. za uszami? Na forum jest Nancy, więc piszę do niej. Jej mąż póki co nawet nie drgnął w swojej przemianie, pomimo braku już tych sytuacji prowokujących – może to gdzieś Ci umknęło?

Po trzecie – Nancy doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich ułomności, błędów, zranień, których była autorką. W każdym poście niemal jej słowa krzyczą: mąż jest taki i taki, ale i ja jestem odpowiedzialna, ja też krzywdziłam, raniłam.

Nancy doskonale wie, gdzie zawala i stara się to naprawiać - od siebie zaczynając, co jest najtrudniejsze, bo sporo ludzi błędnie zaczyna walkę z kryzysem od naprawy małżonka. Po co więc moje jakieś wnioski czy refleksje - obchodzi to kogoś tutaj? Albo to takie ważne, co ja o tym myślę? No chyba nie. Po co więc powtarzać i podkreślać to, co autorka wątku już dawno wie?

Biorąc to pod uwagę Nancy ma pełne moje wsparcie, także modlitewne, by się nie poddawała, pomimo, że mąż nadal tę przemoc stosuje – choć udaje się unikać już przemocy fizycznej i pomimo, że Nancy nie do końca taką podręcznikową ofiarą tej przemocy była.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 01:24   

Najpierw uwaga natury ogólnej .
Na forum ,
pisząc cokolwiek
jak i wdając się w dyskusję a zwłaszcza polemikę ,
zawsze mam na uwadze , że sporo osób będzie to czytać .
Ktoś czyta , myśli i wyrabia sobie zdanie o PROBLEMIE ,
ewentualnie lekko tylko zmienia swój dotychczasowy punkt widzenia itp.
Nawet jeżeli będzie to tylko jedna osoba ,
czuję jakąś odpowiedzialność za słowo .
Oczywiście , zawsze najważniejszy jest autor wątku , potem osoby udzielające się w nim .

Teraz wyjaśnię pokrótce o co mi idzie .
Generalnie chcę zwrócić uwagę na pewien problem .
Nancy nazwała to zdaje się "miękką przemocą" , ale nieważne określenie .

Zasadniczo kobiety są słabsze fizycznie od mężczyzn .
Tak się już utarło ( od powiedzmy 20 -30 lat u nas ) ,
że jak mowa o przemocy - to jest to
używający przemocy fizycznej męzczyzna , zwykle alkoholik .
Trudno sobie wyobrazić przecież bijącą kobietę ,
zresztą który facet się do tego przyzna ,
a po drugie , kto mu uwierzy ? :mrgreen:
Kobiety jednak jako słabsza płeć
wykształciły w sobie nieco inny rodzaj przemocy .
Dziś , zwie się ona przemocą psychiczną .
Jak na specjalistki od uczuć i emocji
doskonale wiedzą gdzie i jak uderzyć .
Robią to subtelnie , w białych rękawiczkach .
WAŻNE : zwykle robią to jednak kompletnie NIEŚWIADOMIE ,
nie podejrzewają nawet jakie to niesie skutki .
:idea:
Ciosy SŁOWEM są równie bolesne
( a często mawia się , że dotkliwsze ) niż te zadane ręką .
.......... i znów się zastrzegam NIE LEKCEWAŻĘ przemocy fizycznej !!!!! :!:

Faceci zwykle nie rodzą się pijakami .
Nie mamy już też dziedziców , którzy to rozpijali pańszczyźnienych chłopów . :mrgreen:
Pulikowski zdaje się podaje , że 95 % mężczyzn
którzy rozpili się po ślubie ,
pije przez kobiety .
Może zatem coś w tym jest , warto to zauważyć .

_______________________________________________________________________

Swallow napisałaś :
Cytat:
Czy to nie Ty kiedyś pisałeś w wątku maltretowanej kobiety, której mąż zbił do siniaków czterolatka, bo nie chciał założyć kapci – że czterolatki tak mają i karcić trzeba? Może potem Cię zacytuję, jeśli nie pamiętasz.


Znajdź Swallow i zacytuj , CAŁY ten wywód .

Trochę nieuczciwie wygląda całe zestawienie Swallow .
Wygląda , że pochwalam bicie 4-latka do siniaków
i maltretowanie jakiejś kobiety . :-|

Cytat:
Pewien jesteś, że Twoje spojrzenie na przemoc jest zdrowe?

Problem chyba w tym , czy ktoś właściwie rozumie
to moje spojrzenie na przemoc .

Tak , jestem pewien .

Cytat:
Z Twojej wypowiedzi wynika, że z normalnego człowieka można zrobić przemocowca, i to samym gadaniem. No troszkę przesada.


Trafiłaś w sedno . MOŻNA Swallow .
ZŁE SŁOWO ma więlką moc .
Stworzy nie tylko przemocowca , ale nawet potwora .

Cytat:
Każdy odpowiada za swoje reakcje.

Nie w każdej sytuzcji ( bada się okoliczności , które wpłynęły na reakcję ) .
Np. zabójstwo w afekcie itp.

Cytat:
Jak nie można wytrzymać, a poprawna komunikacja ze strony ofiary nie skutkuje, to się wychodzi do innego pokoju, wkłada zatyczki do uszu, wzywa policję lub się wyprowadza. A nie bije i odpowiada się przemocą.

Miał wezwać policję ? :mrgreen:
i co im powie ?
żona na mnie krzyczy , wygaduje różne takie

Oczywiście , to tłuczenie - mógł może sobie darować , żonie zostawić ,
to takie kobiece .

Cytat:
Po drugie – mąż Nancy nie wydaje się być ofiarą przemocy, tylko współuczestnikiem. Nie siedział potulnie skuliwszy ramionka, połykając łzy i pisząc smutne wiersze o niedobrej żonie – ale czynnie brał udział w sytuacjach przemocowych, mowa jest także o przemocy fizycznej.


Sama Nancy pisze , że on prosił najpierw o spokój .
To jej zachowanie było przyczyną .
A fizyczna była po obu stronach i daję głowę , że nie były to jakieś dramatyczne walki , znęcanie się itp.

Cytat:
Jej mąż póki co nawet nie drgnął w swojej przemianie, pomimo braku już tych sytuacji prowokujących – może to gdzieś Ci umknęło?


A mi się wydawało , że pisała , że od miesiąca jest SPOKÓJ ? :shock:


Cytat:
Po trzecie – Nancy doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich ułomności, błędów, zranień, których była autorką. W każdym poście niemal jej słowa krzyczą: mąż jest taki i taki, ale i ja jestem odpowiedzialna, ja też krzywdziłam, raniłam.


Powiem więcej , ona bierze winę na siebie ,
za co oburzał się na nią Grzegorz .
I chwała jej za to .
A wtedy i mąż jak będzie w porządku , zauważy i swoją działkę .

Cytat:
Nancy doskonale wie, gdzie zawala i stara się to naprawiać - od siebie zaczynając, co jest najtrudniejsze, bo sporo ludzi błędnie zaczyna walkę z kryzysem od naprawy małżonka. Po co więc moje jakieś wnioski czy refleksje - obchodzi to kogoś tutaj? Albo to takie ważne, co ja o tym myślę? No chyba nie. Po co więc powtarzać i podkreślać to, co autorka wątku już dawno wie?


No mam nadzieję , że jednak obchodzi :mrgreen:
w końcu po to zakłada temat .
Autorka wie , ale chyba nie każdy problem zauważył .

Cytat:
Biorąc to pod uwagę Nancy ma pełne moje wsparcie, także modlitewne, by się nie poddawała


Moje także , choć inaczej trochę rozumiem to wsparcie .


Cytat:
pomimo, że mąż nadal tę przemoc stosuje – choć udaje się unikać już przemocy fizycznej i pomimo, że Nancy nie do końca taką podręcznikową ofiarą tej przemocy była.

................. ufffffffffff :-|

:->
Swallow , ja do Ciebie nic nie mam .
 
     
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-02, 22:49   

Do przemyslenia Nancy dla Ciebie, dla nas Sycharkow,
http://www.youtube.com/watch?v=KHi2dxSf9hw
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4