Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Coś więcej o stanowczości?
Autor Wiadomość
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-20, 15:11   Coś więcej o stanowczości?

Witam serdecznie wszystkich użytkowników forum ;-) Piszę świeżo po lekturze książki J.Dobsona ,,Miłość potrzebuje stanowczości". do której chciałam zajrzeć już dawno, ale jakoś nie miałam okazji. Kilka lat temu (chyba 2) pisałam tu na forum, od tego czasu sytuacja ,,kryzysowa" w naszym związku nie zniknęła, a ja zaczęłam coraz bardziej pragnąć prawdziwego, szczęśliwego małżeństwa (choć mam szczere wątpliwości czy takie istnieją). Co do wniosków płynących z książki- okazuje się, że na pewno ja jestem stroną bardziej słabą, uległą i brnącą na męża, on czasem wydaje się mieć mnie gdzieś, generalnie nie okazuje mi miłości w jakiś szczególny sposób, a jeśli kocha, to tak raczej ,,po cichu". Doszło do mnie jasno, że brakuje mu szacunku do mnie, a tym samym mnie szacunku do samej siebie, często zdarza się mu zasypywać mnie litanią skarg i zażaleń, nazywać głupią, bezmyślną, a także rzucać przekleństwami, których nawet nie przytoczę ( oczywiście, gdyby ktoś z naszego otoczenia to usłyszał, to uszy by mu zwiędły). Pewnego dnia, nasz wspólny kolega, gdyśmy rozmawiali przy butelce wina, zapytał mnie, czemu pozwalam się tak źle traktować? ( co oznacza, że problem jego braku szacunku do mnie wyszedł już z cichości czterech ścian naszego domu, lecz o jego skali naprawdę nikt nie ma pojęcia). Było mi bardzo przykro, chyba najbardziej z powodu, że prawda ujrzała światło dzienne i nie jesteśmy postrzegani jako super idealne małżeństwo, choć chciałabym, żeby tak było...wiecie, umiem dawać dobre rady miłosne wszystkim naokoło, interesuję się psychologią i czytam wszystko, co mi wpadnie w ręce, jestem za poprawną komunikacją, pracuję ze starszymi osobami i często muszę je ustawiać do pionu, piszę bloga itp-a tu tak niedoskonały związek o braku szacunku i to w dodatku względem mnie samej!!!! bardzo chciałabym zmienić zachowanie mojego męża, więc staram się obecnie nieco oddalić od niego. Szkoda, że nie wiem właściwie jak można tego dokonać. Co znamienne, gdy kolega powiedział, że mąż źle mnie traktuje, zapytałam go: A co ja niby mogę zrobić? gdy mu odpłacam tym samym (klnę na niego), kłótnia i wyzwiska ciągną się w nieskończoność, gdy płaczę ( właściwie zdarzyło mi się tylko na początku małżeństwa), on nakręca się jeszcze bardziej, ustaliłam nawet, że za każdym razem kiedy użyje jakiegoś wyzwiska, ma mi płacić, ale on nie dotrzymał umowy, choć zawsze to mnie krytykuje za brak konsekwencji, gdy mówiłam spokojnie ,,nie życzę sobie, żebyś tak się do mnie zwracał"- odpowiadał: ,,Mam to gdzieś co Ty sobie życzysz...". Gdy mówiłam mu o Bogu i ze tych słów będzie żałował kiedyś, albo atakowałam jego postawę jako chrześcijanina, to się wściekał tylko... Wygląda na to, że Dobson znalazł dobre rozwiązanie w tej sytuacji, tylko zabrakło mi w jego książce wskazówek praktycznych. Sytuacja z wczoraj: wracamy do domu, a on nie ściągnąwszy butów robi wielki ślad na dywanie, który ja non stop pucuję, ( wcześniej sytuacja była bardzo dobra i szykował się nam romantyczny wieczór). Opieprzyłam go więc za ten ślad, on odburknął, że mogłam wynieść zakupów więcej, ja, że dziś z seksu nici (powiedziałam tak po raz pierwszy w życiu), i wówczas zaczęło się jego przeklinanie. Tak więc wieczór spędziliśmy osobno, nie zrobiłam tak jak zwykle, kiedy to przychodzę i proponuję rozejm, on również nie przyszedł, a dziś zobaczywszy w jakim stanie zostawił pokój, postanowiłam palcem nie kiwnąć...zobaczymy czy to poskutkuje. Moja wątpliwość dotyczy tego, jak nie mieszać stanowczości w miłości z chęcią odwetu, gdy widzę czarno na białym, że on mnie traktuje jak przysłowiową wycieraczkę? Jak nie popaść w nerwy i zachować spokój? Co mogę wyegzekwować jako pokutę/ karę za jego wyzwiska? I jak się tego konsekwentnie trzymać? Co ciekawe, mój mąż twierdzi, że traktowanie mnie bez szacunku, to wynik jego rodzinnej historii, że tego nie chce, ale nie potrafi inaczej i że jego mama słyszała paragrafy dużo bardziej wulgarne niż ja...I że to jego czepianie się, upierdliwość to wierzchołek nieopanowanych uczuć, które kotłują się w nim po każdym dniu w pracy...a że ja jestem słabsza niż koledzy, jestem ponadto łatwo dostępna, to wszystko to wyładowuje na mnie...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-21, 18:12   

Póki co nie jest z waszym związkiem tak źle. Jeśli są jeszcze jakieś emocje to można coś zmienić.
Gdy pojawi się chłód, obojętność i cisza zamiast kłótni to już bedzie za późno.

Ps. Może nie pucuj tego dywanu tak bardzo. Dywan to tylko rzecz, po której można chodzić;)
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-22, 00:29   

Oj, odpowiedź na Twoje pytanie jest łatwa do znalezienia na tym forum. Poświęć na to kilka godzin a zajdziesz na pewno ciekawe linki.
 
     
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-22, 16:50   

grzegorz_ napisał/a:
Póki co nie jest z waszym związkiem tak źle. Jeśli są jeszcze jakieś emocje to można coś zmienić.
Gdy pojawi się chłód, obojętność i cisza zamiast kłótni to już bedzie za późno.

Ps. Może nie pucuj tego dywanu tak bardzo. Dywan to tylko rzecz, po której można chodzić;)

grzegorz, dziękuję za odpowiedź :->
Nie jestem wielką czyścioszką, raczej umiarkowaną. Ale mój mąż nie robi nic: nie myje naczyń za sobą, lecz zostawia brudne gdzie popadnie, nie odkurza, bo nie widzi kurzu, nie składa do szafy ubrań, które mu przynoszę z prania, nigdy nie ścieli łóżka, także to chyba z nim jest coś nie teges, nieprawdaż?
Co do emocji, wiesz, prawda, wciąż się w nich zatapiamy, nie panujemy nad nimi oboje...
Co do jakości związku, działa we mnie mechanizm silnego zaprzeczania. Nie wyobrażam sobie skarżyć się komuś na mojego męża, wolę, żebyśmy byli postrzegani jako dobra para...Po każdym epizodzie z jego strony, wybaczam niemal automatycznie i muszę się nieźle wysilać, żeby nie iść się z nim godzić. Pokój za wszelką cenę...Ale z naszym związkiem jest źle i to bardzo. Mąż mówi, że mu zniszczyłam życie, że gdyby nie syn, to pewno nie miałby skrupułów, żeby mnie zostawić, że jestem tępą idiotką, kur...ą, ,,,szmatą, piz...ą, kurcze, takie epitety słyszę niemal codziennie i to z powodu błahostek! Dlatego tu napisałam...Owszem, czasem mnie przeprasza, ale czasem nie... Generalnie jak na spokojnie pytam co z nami będzie, to nie widzę w jego postawie entuzjazmu i miłości...Chciałabym zachować pewien dystans do niego, żeby obudzić w nim miłość na nowo, bo ja jednak bardzo lubię siebie i myślę, że zasługuje na kogoś, kto przestanie mnie tak traktować...

[ Dodano: 2013-04-22, 16:52 ]
Orsz napisał/a:
Oj, odpowiedź na Twoje pytanie jest łatwa do znalezienia na tym forum. Poświęć na to kilka godzin a zajdziesz na pewno ciekawe linki.

Dzięki za poradę, Orsz :-> Poszukam jutro :-D Mnie jednak zastosowanie stanowczej miłości w praktyce nastręcza wiele trudności :roll:
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-22, 22:15   

Nancy
nie zrobisz wszystkiego za męża. I to nie Ty musisz zawsze łagodzić spory.Naucz sie wyciągać konsekwencje jego zachowań. Wyobraź sobie że to obcy facet na ulicy Cie tak wyzywa. Co wtedy bys mu powiedziała?
Napisz do mnie
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 07:31   

wulgarne epitety to przemoc.................
 
     
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 10:50   

Anita11 napisał/a:
Nancy
nie zrobisz wszystkiego za męża. I to nie Ty musisz zawsze łagodzić spory.Naucz sie wyciągać konsekwencje jego zachowań. Wyobraź sobie że to obcy facet na ulicy Cie tak wyzywa. Co wtedy bys mu powiedziała?
Napisz do mnie

Hej Anito, to nie zawsze ja łagodzę spory...Aczkolwiek zwykle rozpoczyna je mąż... Zauważyłam, że on je łagodzi, kiedy ja reaguję ze względnym spokojem na jego zaczepki i po prostu idę sobie posiedzieć w samotności...wtedy przychodzi i przeprasza, twierdząc, że nie chce w taki sposób do mnie mówić, ale to silniejsze od niego :evil:
Facet na ulicy...Cóż, pewno odpłaciłabym mu tym samym, ale bardziej kulturalnie :mrgreen: W konfliktach z ludźmi z zewnątrz( w pracy, wśród znajomych), bronię swojego zdania, ale nigdy nie daję się wyprowadzić z równowagi...Mam takie coś, że nieraz ,,zagnę" kogoś argumentami, czy jakimiś docinkami, nie chcąc tego nawet specjalnie... Mój mąż nie grzeszy takim polotem argumentacji podczas kłótni, toteż uciekanie się do raniących przekleństw, jest dla niego jedyną gwarancją pokonania mnie na słowa...co do konsekwencji to nie wiem co to miałoby być, stąd cały temat...Mam czasem wrażenie, że to on jest w posiadaniu całego ,,arsenału" kar i nagród, jeśli to ja robię coś niezgodnego z jego poglądami...Że co? Że nie będziemy się kochać, jak wypowie przekleństwo? Jemu wydaje się na tym nie zależeć...Że domu nie posprzątam? Że obiadu nie ugotuję? Ma to gdzieś...Był pomysł ( śmieszny,wiem), że za każde przekleństwo będę mu naliczać kasę ( jest dość uważny na tym punkcie wydawania pieniędzy), ale potem przekleństwa leciały jak fontanna i gdy powiedziałam, że wisi mi tyle i tyle, to się wyparł wszystkiego. Ostatnio znalazłam mój dyktafon, którym robiłam wiele wywiadów na studiach, chyba go zacznę nagrywać i potem wszystko to mu odtworzę...Nie wiem co robić po prostu...Przecież on wie, że mnie to rani ( gdy mówie w ten sposób, odpowiada, że jego ojciec i koledzy zwracali się do niego tak całe życie, więc on też chce teraz zniszczyć moje...oczywiście nie mówi tak zawsze,jest w ogóle chyba dość pokręcony emocjonalnie)...Może trzeba to wszystko ukazać na światło dzienne? Do teściowej i mamy zadzwonić i powiedzieć, że tak do mnie mówi???Ot tak, żeby wszyscy wiedzieli i żeby mu się zrobiło głupio...

[ Dodano: 2013-04-23, 10:58 ]
katalotka72 napisał/a:
wulgarne epitety to przemoc.................

Wiem o tym, katalotko! Tylko jak z tą przemocą walczyć? Poza tym, wierzcie lub nie, ja nie należę do typów biernej ofiary, sprzeciwiam się temu za każdym razem, a gdy chce mi się ryczeć, to wychodzę na spacer, albo idę się kąpać. Mój mąż nie widzi, że płaczę. Bywa, że odpłacam mu tym samym, ale wynika to raczej z bezsilności...Z czasem zaczęło mi się wydawać, że każde małżeństwo musi być takie popieprzone i w każdym jest jakiś cichy punkt wzajemnej nienawiści...Ale wiem, że niektórzy z moich znajomych (niewierzący) mają dobre, zgodne małżeństwa, a takie zachowania, jakich pełno ze strony mojego męża, to jest po prostu patologia...W książce ,,Miłość potrzebuje stanowczości" była mowa o psychicznym znęcaniu się w rodzinie...Gdybym miała wierzyć w obraz samej siebie, taki, jaką widzi mnie ( czy też raczej wyraża go wobec mnie) mój mąż, to byłabym nic nie wartym wrakiem człowieka :cry: Dobson radzi tam pewnej pani odejście na jakiś czas, pisząc, że inaczej tyrana się z domu nie pozbędzie...Cóż, ja tez sobie to czasem analizuję...Myślę, że poradziłabym sobie całkiem nieźle, bez żebrania o pomoc z jego strony...No, ale...Czy takie rozwiązanie to nie ostateczność godząca w nierozerwalność związku małżeńskiego?
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 10:59   

i to jest stawianie granic - wychodzenie gdy furia osiaga szczyt, odwrocic sie na piecie i odejsc, a potem na spokojnie powiedziec, ze za kazdym razem bedziesz tak robila gdy bedzie klal i uzywal wulgaryzmow, to jest wlasnie wyrazne stwianie granic i pokazanie niezgody na raniace zachowanie
sama odpowiedzialas na pytanie co zrobic zeby kochac stanowcza miloscia - to jest metoda na agresje slowna
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 11:27   

Nancy napisała:
Cytat:
Ale z naszym związkiem jest źle i to bardzo. Mąż mówi, że mu zniszczyłam życie, że gdyby nie syn, to pewno nie miałby skrupułów, żeby mnie zostawić, że jestem tępą idiotką, kur...ą, ,,,szmatą, piz...ą, kurcze, takie epitety słyszę niemal codziennie i to z powodu błahostek!


Szok!!!
Przecież to przemoc w jej najczyszej postaci, chamstwo i prostactwo.
Twój mąż ma poważny problem z emocjami, takie zachowanie wymaga ingerencji fachowca, nie minie samo jak niewinna wysypka, wręcz eskalacja się szykuje.
Powinnaś sobie zdawać z tego sprawę.

Najstraszniejsze z tego wszystkiego jest to, że taki wzorzec zachowań przekazujecie dziecku.

Nie zdziw się, ze wzorem zachowań tatusia, syn także straci do Ciebie szacunek.
Uzna, że skoro Twój mąż a jego ojciec nie szanuje Ciebie, a ty przyzwalając na taką postawę automatycznie nie szanujesz samej siebie - znaczy, że on Twoje dziecko w żadnym razie do szanowania Ciebie, jego matki nie jest zobligowany. Tak to działa.
Widzi w Tobie ofiarę, kobietę słabą, która siebie samej nie szanuje.
Kobiety, które pojawią się w jego życiu także nie otrzymają należnego im szacunku, takie wychowanie odebrał, więc taki będzie tego skutek.

Tak się tworzy następne zaburzone postawy - poprzez przykład.
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 13:47   

Kiedy on zaczyna na Ciebie krzycześ,przeklinać,ubliżać Ci Ty nie próbuj pokonać go ta sama bronią bo na tej linii zawsze przegrasz. Nie warto tracic na to czasu. Po prostu powiedz:"Nie tym tonem." Albo :"Nie życze sobie takiego traktownia,nikt nie ma prawa mi tak ubliżać." I wyjdź. Krótkie spokojne zdanie,stanowcze i wypowiedziane pewnym siebie głosem. I odejśie do drugiego pokoju czy z domu czy gdziekolwiek. To nic że on powie"To nie jest koncert życzeń". Niech to po Tobie spłynie.
Nie sądzę żeby płacenie za wulgarne słowa coś dało,przeciwnie. Żadne pieniądze nie zastąpią szacunku.
Uwierz w to naprawde że Twój mąz nie ma prawa CIe poniżać. On przekracza granice. I nikt inny poza Tobą nie może mu powiedzieć :Stop,tak dalej byc nie może. Ani teściowa,ani mama. Nie wiem jakie masz relacje z teściową,jeśłi to naprawdę dobra kobieta i jednoczesnie silna może porozmawiać z Twoim mężem. Ale sama napisałaś że teściu do teściowej jeszcze gorzej się odnosił. Twój mąz w tym wyrósł ale to nie znaczy że musi robic tak samo. To żadne tłumaczenie,że "to jest silniejsze od niego" Jesli tak jest to niech idzie do psychologa na terapię.

TY nie musisz przyjmowac na klatę jego frustracji.

Pytasz o konkretne rady: nie ma co go karać jakoś brakiem seksu bo to przecież oczywiste że seksu nie ma kiedy rano mąż powiedział do żony :jesteś idiotką.
Seks jest konsekwencją miłości i wzajemnej więzi a nie zwierzęcym rozłądowaniem napięć.
Obiad jak najbardziej ugotuj ale niech sobie nałoży,bez zbytniej troskliwości na dystans jeśli Cię np nawyzywał i nie przeprosił. A kiedy przyjdzie przeprosić nie praw długich kazań ale jasno i wyraźnie nazwij rzeczy po imieniu: Używasz wobec mnie przemocy psychicznej.Rozpędziłeś się. To sie w naszym małżenstwie musi zmienic inaczej dla swojego i dziecka bezpieczeństwa naprawdę odejdę.
 
     
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 13:54   

katalotka72 napisał/a:
i to jest stawianie granic - wychodzenie gdy furia osiaga szczyt, odwrocic sie na piecie i odejsc, a potem na spokojnie powiedziec, ze za kazdym razem bedziesz tak robila gdy bedzie klal i uzywal wulgaryzmow, to jest wlasnie wyrazne stwianie granic i pokazanie niezgody na raniace zachowanie
sama odpowiedzialas na pytanie co zrobic zeby kochac stanowcza miloscia - to jest metoda na agresje slowna

Tyle, że niestety u nas słabo działa :-? Wydaje mi się, że po nim to spływa jak po kaczce, gdy sobie idę w ustronny kącik. Choć z drugiej strony...gdy sobie siedzę np czytając książkę, on obok w pokoju zaprasza na oglądanie filmu, ale ja ( w ramach stawiania granic, bo mnie np nie przeprosił za poniżające słowa) mówię, że nie mam ochoty, wówczas zaczyna się wkurzać na mnie, bywa, że przychodzi i czepia się o coś tam, lub przeszkadza mi specjalnie w śnie (np słuchając głośno muzyki do późna). Mam wrażenie, że on desperacko potrzebuje mnie, ale niczym dziecko nie umie tego normalnie wyrazić...Być może oczekuje ode mnie potwierdzenia obrazu własnej wartości, z którym u niego bardzo kiepsko, a czego ja nie jestem w stanie mu dać... Często zachowuje się psychopatycznie, jakby chciał mnie zastraszyć, dobić...
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 13:55   

I najważniejsze:
Trwaj przy Bogu,warto znależć mądrego księdza jako stałego spowiednika. Mi osobiście taki własnie ksiądz doradził abym w sposób szczególny modliła sie o uzdrowienie międzypokolenie rodziny męża nalepiej porzez Msze święte. Najlepiej zamówic gregoriankę ale jeśli Cie nie sać. Mnie na razie nie było stać to możan zamówic Msze wieczyste u księży Werbistów za żywych i umarłych członków jego rodziny do czwartego pokolenia.Byłam zaskoczona ale zrobiłam to.
 
     
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 14:00   

kenya napisał/a:


Szok!!!
Przecież to przemoc w jej najczyszej postaci, chamstwo i prostactwo.
Twój mąż ma poważny problem z emocjami, takie zachowanie wymaga ingerencji fachowca, nie minie samo jak niewinna wysypka, wręcz eskalacja się szykuje.
Powinnaś sobie zdawać z tego sprawę.

Najstraszniejsze z tego wszystkiego jest to, że taki wzorzec zachowań przekazujecie dziecku.

Nie zdziw się, ze wzorem zachowań tatusia, syn także straci do Ciebie szacunek.

Masz rację, kenya, mój syn, choć ja staram się, żeby nie słyszał tych wszystkich kłótni, często się stawia przeciw mnie, z tym, że jego jestem w stanie szybko uspokoić...Staram się nie stracić z nim nigdy kontaktu, choć różnie w życiu bywa, ale on jeszcze nigdy, że tak powiem, nie wyrwał mi się spod kontroli. Kiedy jest zły, daję mu prawo do negatywnych emocji, ale jasne, że mówię od razu co mi się nie podoba...Zresztą mnie też często zdarza się stracić kontrolę nad nerwami, gdy jestem z synkiem. Także my nawzajem przepraszamy się i tulimy bardzo często. Mój syn to cudowny mały człowiek i nie sądzę (póki co), żeby chciał iść za przykładem taty, wychowuję go opierając się na uczuciach, a mój mąż miał wychowanie stricte nakazowo- zakazowe, niestety...I ojca, który znęcał się nad nim pod każdym względem...
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-23, 14:06   

Znam to bardzo dobrze z mojego małżeństwa. Udawanie ze nic sie nie stało. Kiedy jest taka zwyczajna kłotnia(czyli każdy miał inne poglądy ale nikt nikogo nie poniżył) to ok mozna przymknac oko i nie trzeba przepraszać bo nie ma za co. Ale kiedy ktoś potraktował CIę jak wycieraczkę do butów to nie wrto udawac ze nic sie nie stało bo bedzie tylko gorzej.

I przygotuj sie że na początku męzowi nie spodoba się Twoja zmiana bo jest mu wygodnie tak jak jest.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4