Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Orsz myli spowiedz przed Bogiem ze spowiedzią przed małżonkiem
salomonka35 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 13:20
Orsz stoisz z tej drugiej strony. Czujesz się jak bohater po wybaczeniu tej podłości żonie.
Jesteś pewien, że gdybys Ty zdradził, to bys się do tego przyznał? I chciałbyś , by zona zakończyła małzeństwo?Na pewno?
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 14:46
grzegorz_ napisał/a:
Orsz myli spowiedz przed Bogiem ze spowiedzią przed małżonkiem
O tym samym pomyślałam;)
U mnie odkrycie zdrady przyspieszyło odejście męża, już po miesiącu go nie było. A do tej pory żył jakby nigdy nic. Wniosek jest prosty: gdybym się nie dowiedziała, okłamywałby mnie jeszcze bardzo długo, romans by kwitł za moimi plecami. Niefajna jest taka perspektywa, bycie robionym w konia przez najbliższą osobę. Lepiej się dowiedzieć. Ale z drugiej strony jakby to była sprawa zamknięta a małżeństwo szczęśliwe to wyznanie prawdy chyba zburzy relacje. Najlepiej jest nie zdradzać ;)
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 15:07
No cóż, męża oszukać można, Pana Boga nie.
Samozadowolenie ze spowiedzi zawsze warto weryfikować. Powtarzam, są różne opinie na ten temat nawet wśród księży. Lepiej sprawdzić niż oddawać się w posiadanie diabła bo to jest książę kłamstwa, niedomówień, półprawd, przeinaczeń, niejasności. Jest oczywiste, że grzech i brud światła się boi. Ciężko stanąć w prawdzie. Kiedyś wszyscy staniemy. Coś mi tak podpowiada że lepiej za życia niż na sądzie ostatecznym. Uważam że na tym etapie wyczerpało się co miałem do powiedzenia.
Salomonka, ja niestety jeszcze nie wybaczyłem. To trudny proces, mam kłopoty z pojednaniem się z Bogiem, mam masę wątpliwości, oskarżeń wobec żony i Boga. Ale zaczynam dostrzegać, że tak być musiało, że to jest Boży Plan zbawienia wobec mnie.
W skórę żony, osoby, która zdradziła nie chciałbym wchodzić. I tak mam dość pokus. Teraz są one nasilone. A ponadto jeszcze ciągle muszę się zmagać z myślą, że to przecież nic takiego, że po zdradzie małżeństwo może być lepsze. Tak przecież wielu mówi. To jest głos szatana.
Jedna jeszcze sprawa wymaga moim zdaniem dopowiedzenia. Otóż taka prawda o jakiej ja mówię jest w moim przekonaniu ukoronowaniem odbudowy relacji. Jest też oczywiście początkiem bardzo trudnej drogi. O tym nie zapominam. Tak więc, aby powiedzieć o zdradzie trzeba najpierw uporządkować relacje małżeńskie. Nie może być tak, że jest wojna, niechęć, brak zaufania lub też że jedna z osób tylko czeka na pretekst by odejść. W takiej sytuacji mówienie o zdradzie jest pozbawione sensu. Rzeczywiście może dobić związek i to zupełnie niepotrzebnie. Uważam że taką prawdę w takiej sytuacji trzeba odłożyć na później ale tylko do czasu. Założenie programowe że do końca życia będzie się żyć w kłamstwie uważam za zło. Tak więc porzucona_33 słusznie zauważyła tę kwestę konkretnej sytuacji w jakiej jest małżeństwo. Tak, to trzeba brać pod uwagę.
Ostatnio zmieniony przez Orsz 2013-02-27, 15:31, w całości zmieniany 1 raz
salomonka35 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 15:22
Orsz napisał/a:
Salomonka, ja niestety jeszcze nie wybaczyłem. To trudny proces, mam kłopoty z pojednaniem się z Bogiem, mam masę wątpliwości, oskarżeń wobec żony i Boga
Sam widzisz, jakie to trudne. Zdrada jest bolesną raną, na tyle, że pomimo wybaczenia kosciół dopuszcza separację małżonków. Nie miałabym zalu do męża, gdyby odszedł po mojej zdradzie. Nie miałabym prawa wymagać i oczekiwać, by chciał przy mnie trwać do końca życia z syndromem zdradzonego. Szanowąłbym jego uczucia i decyzję.
Orsz napisał/a:
. Ale zaczynam dostrzegać, że tak być musiało, że to jest Boży Plan zbawienia wobec mnie.
Co ma Bóg wspólnego ze zdradą Twojej żony. Bóg zawiera w sakramencie małżeństwa przymierze z ludźmi i czyni ich miłość i więź nierozerwalną.
W 6 przykazaniu mówi: Nie cudzołóż.
To był plan Twojej żony, nie Jego.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 15:36
Masz rację salomonka. Gdyby nie dzieci prawdopodobnie byśmy z separacji skorzystali.
W kwestii drugiego pytania niestety nie potrafię Ci na nie odpowiedzieć. Jak to się dzieje, że Bóg akceptuje naszą decyzję o czynieniu zła. Zresztą nie tylko mojej żony. Ja też nie jestem bez winy. Z tym że moje winy nie mają akurat takiego charakteru. W każdym razie na pewno Bóg potrafi z każdego zła uczynić dobro. Dzisiejszy świat w sposób wyjątkowy potrzebuje szczególnego dobra właśnie płynącego ze zła. Więc nie zamykajmy się na to.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 15:43
Orsz napisał/a:
Masz rację salomonka. Gdyby nie dzieci prawdopodobnie byśmy z separacji skorzystali.
W kwestii drugiego pytania niestety nie potrafię Ci na nie odpowiedzieć. Jak to się dzieje, że Bóg akceptuje naszą decyzję o czynieniu zła. Zresztą nie tylko mojej żony. Ja też nie jestem bez winy. Z tym że moje winy nie mają akurat takiego charakteru. W każdym razie na pewno Bóg potrafi z każdego zła uczynić dobro. Dzisiejszy świat w sposób wyjątkowy potrzebuje szczególnego dobra właśnie płynącego ze zła. Więc nie zamykajmy się na to.
Bóg akceptuje zło? nie sądzę.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 15:55
Z miłości do nas, czyniąc nas na swój obraz i podobieństwo ograniczył swoją wszechmoc. Z własnej woli ustąpił nam pola. A my z tego pola czynimy pogorzelisko.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 15:59
Orsz,
Trudno aby Bóg w każdego grzesznika ciskał piorunem.
Po miesiącu nikogo by na ziemi nie było.
Bóg daje wolną wolę, ale grzechu nie akceptuje.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 16:01
Zgoda.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 16:15
Orsz napisał/a:
że to jest Boży Plan
ależ Ty manipulujesz swoim myśleniem.Pan Bóg wepchnął Twoją żonę do łóżka z innym...... bardziej karkołomnej figury nie można wymyśleć
Orsz napisał/a:
że to jest Boży Plan zbawienia wobec mnie
a że Bóg nawet ze złego może wyprowadzić dobro-to już coś innego.Ale i do tego jest Mu potrzebna wola i postawa człowieka
Orsz napisał/a:
że po zdradzie małżeństwo może być lepsze
Jak zaświadczają osoby które sobie z tym poradziły, może być całkiem inne jak przed zdradą ,a to inne to tez i często lepsze.....uważniejsze.
Orsz napisał/a:
Jak to się dzieje, że Bóg akceptuje naszą decyzję o czynieniu zła
a może dlatego ,że Bóg kocha człowieka tak ,że się samoogranicza ,staje się bezsilny z własnej woli ,z tej nieograniczonej miłości do i wobec człowieka....... pozwala mu podejmować decyzje nawet wtedy, gdy konsekwencje tych decyzji są bardzo przykre dla człowieka i jego relacji z Panem Bogiem i otoczeniem.
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-27, 18:32
nałóg napisał/a:
ależ Ty manipulujesz swoim myśleniem.Pan Bóg wepchnął Twoją żonę do łóżka z innym.....
Darowałbyś sobie takie dosłowności. Po chrześcijańsku Ci wybacze ale dużo mnie kosztuje.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-28, 07:55
Orsz napisał/a:
Po chrześcijańsku Ci wybacze ale dużo mnie kosztuje.
B.dziękuję
piotrploc [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-28, 14:38
Ile bym dał, aby moja żona napisała tu (lub gdziekolwiek indziej), taki post jak Twój, Ann.
Abym mógł ujrzeć w jej oczach jakieś emocje, zauważyć ten żal, móc zacząć wierzyć, zacząć odbudowywać, nie zastanawiać się czy to jeszcze miłość.
W dyskusji, która się przetoczyła przez ten wątek pomiędzy Orszem a resztą z Was, mam następujące zdanie: Pan ma rację i Państwo macie rację :)
Będąc na miejscu Ann, niósłbym ten krzyż sam, ewentualnie prosząc o pomoc jakiegoś Szymona (przyjaciela, księdza, psychologa).
Ale sytuacja moja lub Orsza jest inna. Rogacze już wiedzą lub domyślają się co jest grane.
Kłamstwa lub tajemnice w takim wypadku dla mnie są niedopuszczalne. To kolejne gwoździe do trumny. I tak to wygląda w moim wypadku. Od roku jestem uświadamiany, że cyt. "nie będę się przed tobą spowiadała". Ale właśnie porównanie ze spowiedzią jest nonen omen bardzo trafne. Oczywiście znając proporcje. Jak odbudowywać bez refleksji i żalu, postanowienia poprawy, szczerej rozmowy i zadośćuczynienia?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.