Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie potrafię zrozumieć
Autor Wiadomość
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 15:50   

Lonia napisał/a:
Dorosłe i 14 letnie dziecko miały się o tym nie dowiedzieć?


gdzie coś takiego napisalem, Loniu, możesz mi wskazać?bo pisałem wręcz przeciwnie.
moim zdaniem to był błąd, że nie mówiłaś nic dzieciom wcześniej i ukrywałaś przed nimi prawdę....wcale tego nie pochwalam i uważam, ze to też nie ma nic wspólnego z ich dobrem....przecież prędzej czy później się dowiedzą, że nie tylko ojciec chce ich zostawić, ale i matka nie byla z nimi szczera....i tak, zgadzam się z Tobą, dzieciom trzeba zawsze mówić prawdę, ale ważne jest J A K to zrobić, by nie naruszyć delikatnej psychiki dziecięcej.....dziecko to nie dorosły
napisałem, że niewłaściwe jest, kiedy to dzieci wymierzają rodzicowi sprawiedliwość i uczestniczą w sytuacji, kiedy ojciec czy matka wyprowadza się z domu...wypraszanie, zatrzaskiwanie drzwi, uczestniczenie w awanturze....serio uważasz, że to było konieczne? z dalszej wypowiedzi wynika, że dzieci zostały użyte jako narzędzia do zadziałania na ojca, bo jak piszesz: dopiero jak został wyproszony z domu, zdał sprawę sobie z tego, co stracił....owszem, dopięłaś swego, ale jakim kosztem? czy odpowiedzialność za rodzinę zaczyna i kończy się na nie zdradzaniu małżonka? a co z odpowiedzialnością wobec dzieci? nasz ból i cierpienie zdradzonych małżonków, to nasz ból. dla nas małżonek zawsze będzie kimś jakby obcym i miłość do niego nigdy nie jest bezwarunkowa....miłość dzieci do rodziców jest inną miłością i choćby dlatego nie powinny uczestniczyć w takich sytuacjach....stało się, czasu nie cofniesz, ale warto byś na drugi raz już postarała się uniknąc tego....powtarzam....tu chodzi o dzieci, o które się tak martwisz....jako rodzic, musimy czasem zacisnąć zęby, bo dzieci nie są w stanie udźwignąc takiego ciężaru, jaki czasem mamy ochotę na nich scedować....o tym, czy dobrze zrobiłaś i czy faktycznie nie masz sobie czego zarzucać w związku z dziećmi, będziesz mogła odpowiedzieć za kilkadziesiat, jak już będziesz w perspektywie czasu widziała, jak radzą sobie dzieci i jaki to ślad zostawiło, czy zostawilo itd....tylko, że jeśli jednak popełnimy błąd, czasu nie cofniemy, a dzieciom drugi raz przeżyć to samo życie nie będzie dane.....moim zdaniem więc, nie musisz się z tym zdaniem zgadzać, warto niwelować wszelkie ryzykowne sytuacje.....właśnie z miłości do nich.pozdrawiam serdecznie.s.
 
     
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 16:07   

A nie lepiej byloby to rozwiazac nieco inaczej? Najpierw porozmawiac na ten temat z mezem, a pozniej wspolnie usiasc z mezem i z dziecmi i im zakomunikowac, ze rodzice postanowili, ze beda zyli osobno i tatus sie wyprowadza, bo ma juz inna pania.

Byc moze w ogole takie postawienie sprawy otworzyloby oczy niewiernemu mezowi. Moze w koncu by zrozumial, ze musi cos wybrac, a nie mieszkac tu, a sypiac z inna.
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 16:16   

Ja i mój mąż w dzieciństwie zostaliśmy :okaleczeni" jako dzieci przez zdradzającego rodzica. Ja wiedząc jaka to jest trauma i przeżycie i szok dla dziecka robiłam wszystko ażeby moje dzieci nie doświadczyły takiej traumy, mój mąż pomimo że w dzieciństwie doznał krzywdy i bardzo przez to cierpiał, swoim dzieciom zadał identyczny ból !!! Ja bardzo przeżyłam zdradę rodzica ale to były takie czasy że nie sposób było rodzicowi powiedzieć swoje zdanie, milczałam i cierpiałam. Natomiast moi synowie powiedzieli ojcu co o nim myślą właśnie ze względu na to że zachował się nie odpowiedzialnie w stosunku do własnego najmłodszego dziecka. Syn mu powieżdział nam to lata co Ty robisz my, mamy tyle i tyle lat, jesteśmy dorośli, ale powiedz co zrobiłeś temu dziecku!!! Ja z perspektywy czasu bardzo żałuję że wtedy w dzieciństwie jak mnie tak rodzic okaleczył nie powiedziałam mu co o tym myślę, ale to jest moje zdanie... Każdy ma swoje zdanie na ten temat, dzieci chcąc nie chcąc są świadkami tych wydarzeń i cierpią bardziej aniżeli my, bez wciągania ich widzą i czują co się dzieje...
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 23:15   

Lonia napisał/a:
Natomiast moi synowie powiedzieli ojcu co o nim myślą właśnie ze względu na to że zachował się nie odpowiedzialnie w stosunku do własnego najmłodszego dziecka. Syn mu powieżdział nam to lata co Ty robisz my, mamy tyle i tyle lat, jesteśmy dorośli, ale powiedz co zrobiłeś temu dziecku!!!


ale no błagam.....dzieci nie są od tego. nawet dorosłe....."powiedzieli: nam to lata, co ty robisz".....czy rzeczywiście? jesli :"nam to lata", to po co się wtrącają? w ogóle już pomijam słownictwo synów do ojca.....
czy w przykazaniach jest: czcij ojca i matkę swoją, dopóki nie zdradzą swojego małżonka? jest bezwarunkowo: czcij ojca swego i matkę swoją...mają czcić....myślisz, że Bóg nie przewidział, że ojciec i matka będą grzeszyć? nie ma ludzi bezgrzesznych, więc wychodziłoby na to, że żadna matka i ojciec nie sa warci szacunku i czci? powiedz mi, jak sobie wyobrażasz taką sytuację dalej: mąż wraca do domu i co, wróci automatycznie szacunek do ojca? będą go szanowali, odzywali się do niego z kulturą, będzie mógł od nich coś wymagać? to jak dalej będzie wyglądało Wasze rodzinne życie? jaki to będzie miało wpływ na ich postrzeganie dobra i zła? rodziny w ogóle? a może na starość odwrócą się od niego, kiedy zachoruje...."bo ty skrzywdziłeś matkę i nas, masz za swoje"? nie wiesz tego, jak może się potoczyć dalej sytuacja i sam powrót ojca do domu i zerwanie z kochanką to dopiero początek budowania na nowo.....na mojej terapii usłyszałem jedno ważne zdanie....jakkolwiek się sytuacja potoczy, należy zrobić wszystko, by dziecko nie było obarczone ciężarem ponad jego siły....a takim jest uczestniczenie w rozgrywkach ojca i matki.
Boże......nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak miałem łatwą sytuację, by "zgnoić" brzydko mówiąc żonę przed córką, by ta nie chciała jej znać....oj, byłaby to kara dla żony, kto wie, też myślę, że na 99% by wróciła, są obie też ze sobą związane.... ale co dalej? po prostu "zabiłbym matkę" córce, która straciłaby w niej przyjaciółkę, straciłaby zaufanie, straciła kogoś, kogo kochała, komu wierzyła, bo na jej miejsce jest ktoś nowy, jakaś inna mama, zła występna, zdradzająca ukochanego tatusia.....może miałbym satysfakcję z tego, że wróciła skruszona i przestraszona, ale nie dałbym rady wiedząc, że wykorzystałem córkę do tego....nie mamy takiego prawa....to są nasze sprawy i w swoim gronie winniśmy je załatwiać, nie "zabijać" mentalnie ojca czy matki dzieciom, tu już nie widzę żadnego uzasadnienia sensownego w takim działaniu, poza egoistyczną chęcią, by ten zdradzacz poczuł, jak to jest, kiedy się coś, kogoś traci........
a czy my jesteśmy od wymierzania kary? Bóg już osądzi każdego, za każde odstępstwo od przykazań, my możemy jedynie wyrazić swoje zdanie: nie podoba nam się to, nie uczestniczymy w tym, kochamy cię, czekamy, ale na powrót boską drogą, innej nie ma....
i jest jeszcze jedno....jeśli dorośli synowie mówią: nam to lata, bo jesteśmy dorośli, to jaki sygnał dostaje ojciec? aha. syn najmłodszy za 4 lata ma 18 lat, będzie dorosły....i wtedy co go powstrzyma? synowie będą mieli kiedyś synów, dzieci....może kiedy ich dzieci, a Twoje wnuki osiągną pełnoletność, wtedy też wybiorą drugie, ciekawsze życie, bo "już można"? dzieci dorosły, im to "będzie latać"?
nie tędy droga.....ale nie narzucam nikomu swojego zdania....każdy ma swoje życie i musi je przeżyć po swojemu....trzymaj się ciepło, pozdrawiam serdecznie, s.
 
     
Renata23
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 12:37   

krasnobar a co powiesz na to w momencie gdy udowodniłam mężowi zdradę tak zwyczajnie pojechałam za nim ponieważ cały czas mnie kłamał i gdy mu wszystko powiedziałam uderzył mnie a starszy syn staną w mojej obronie i oddał ojcu wtedy tą noc spędziliśmy u rodziny razem z kilku miesięczna wnuczką, a to jak dorastający syn przyłapał kilka razy ojca na kłamstwie kto za to odpowie nie wiem ale jedno jest pewne postępowanie męża bardzo zmieniło młodszego syna a szczególnie jego nastawienie do Boga .. modli się ale czy wierzy ????? do kościoła chodzi rzadko
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 15:31   

Renata23 napisał/a:
bardzo zmieniło młodszego syna a szczególnie jego nastawienie do Boga .. modli się ale czy wierzy ????? do kościoła chodzi rzadko


a Ty wierzysz? czy każde Twoje zachowanie jest zgodne z nauką Chrystusa? chodzenie do kościoła to nie wszystko....gdzie rozgraniczasz, który akt przemocy jest uświęcony przez Boga: czy jak mąż uderza żonę, czy jak syn oddaje ojcu za matkę? któreś się uświęca? zatem gdzie młodszy syn ma widzisz wzór, skoro nie ma określonego i jasno postawionego ogólnego veta wobec zła, a jest to zależne od tego, kto to zło wykonuje? zły ojciec nie może, dobry brat może?

mąż uderzył żonę źle, a syn bije ojca: dobrze.
ja inaczej rozumiem pojęcie dobra i zła...albo coś jest złem, albo dobrem.zatem jeśli coś jest złem, to nie ma znaczenia, kto to zło wykonuje. kiedy mąz Ciebie uderzył (dlaczego syn byl przy tej rozmowie? kto na to zezwolił, sama sobie odpowiedz), jedyną sensowną rzeczą, jaką winien zrobić syn, było wezwanie policji. wciągnęłaś syna w rozgrywki i z każdym postem ujawniasz coraz gorsze sprawy....:( naprawdę nie widzisz, jakie skutki przyniosło wciąganie dzieci w Wasze sprawy? ja nie uważam Twojego syna za bohatera, przykro mi.
Renato, jeśli wymagamy od innych, to wymagajmy od siebie...bo jeśli Ty swoje czy syna działania usprawiedliwiasz, że zrobiliście to i tamto, bo zostaliście zmuszeni do tego sytuacją, to mąż może też sobie usprawiedliwił swoją zdradę. na przykład: bo moja żona jest wredna. i co wtedy? po której stronie wtedy stanąć, skoro obie się wzajemnie ranią, biją, śledzą, kłócą i czynią złe rzeczy, które usprawiedliwiają koniecznością?
takie ratowanie małżeństwa pozostawia po sobie tylko zgliszcza, potem już nie będzie nic...a jeśli Ci już też na małżeństwie i mężu nie zależy, to tym bardziej, po co wdajesz się w jakieś takie awantury, śledzisz go, jeździsz za nim....zatrzymaj się i zatrzymaj to zło na sobie, niech będzie tu jasne, kto nawala, a kto jest ofiarą, bo w takiej sytuacji, ja widzę dwie grupy agresywne, jeden prowokuje, drugi reaguje.
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 17:00   

Krasnobar, ja taką mam naturę ,że nie wdaję się w kłótnie z kimś, po prostu robię krok do tyłu i koniec sporu . Twoje zdanie jest takie, moje jest inne ... nie ma sensu udowadniać kto ma rację. Pozdrawiam Cię serdecznie

PS A i jeszcze jedno może każdy z nas zachował by się inaczej gdyby usiadł i pomyślał, ale jeżeli doznaje się potwornego szoku nie pierwszy ale kolejny raz to robi co robi ...
 
     
Renata23
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 17:11   

To co napisałam było dwa lata temu teraz jest inaczej nie uważam syna za bohatera nie zrozum nie źle sam syn długo tego nie mógł przeboleć przeprosił ojca na dzień dzisiejszy rozmawiają ....pytasz czy wierzę tak wierzę w Boga mimo tego wszystkiego sama się dziwię skąd mi się to bierze dlaczego tak się upieram i powtarzam sobie Bóg wie co robi....gdyby nie to już dawno bym wystąpiła o rozwód dla mojego małżeństwa nie ma ratunku a ja tak się trzymam myśli że Bóg odmieni mojego męża .. może źle robię że liczę na taką pomoc sama nie wiem
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 22:17   

nie, Renatko, pewnie, że dobrze robisz, licząc na Boga....jestem pewien, że nie zostawi Cię bez pomocy i tego Ci życzę.pozostaję w modlitwie. :)pozdrawiam Cię i Ciebie Loniu też serdecznie,s.
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 23:18   

Moim zdaniem mąz nie powinien nigdy podnieśc reki na żonę bo dość że zdradził to jeszcze przyłapany na gorącym uczynku posunął sie do przemocy.
Syn nie powinien bić ojca ale stanął w obronie matki bo ona sama sie nie obroni jest po prostu słabsza kobietą. Wielu mężczyzn którym brakuuje argumentów podnosi rekę na żonę , smutne to.
 
     
Anialeksandra
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 11:21   

Moi drodzy.
Przede wszystkim ja nie akceptuję tego co robi mój mąż. Przedwczoraj zadzwonił do mnie z pracy i powiedziałam mu,że tak dłużej nie może być , ja tak nie dam rady żyć ,że musi wszystko powiedzieć dzieciom i nas zostawić. Mąż mnie pyta; ale co ja mam Im powiedzieć ? Jako to co , prawdę. Mąż wrócił późnym popołudniem do domu - niestety znowu nie porozmawiał z Nimi ani też nie wyniósł się.Właśnie tego nie mogę zrozumieć , dlaczego się nie wyprowadzi . To on kiedyś tutaj ze mną zamieszkał ,przeprowadził się ze swojego rodzinnego domu. Kiedyś po jednej z "pyskówek" powiedział ,że wyprowadzi się do swojej Mamy anie do innej kobiety. Nie wiem dlaczego , przecież ona jest wdową , z tego co wiem ma duży dom , więc nic nie stoi na przeszkodzie.Pytacie dlaczego go nie spakuję - może dlatego ,że kiedyś mąż powiedział mi ,że ja całe życie podejmowałam decyzje.Nie wydaje mi się , żeby tak, było , ale skoro tak ,to niech teraz on podejmie decyzję, żeby kiedyś nie było ,że on nie chciał odejść tylko ja go wyrzuciłam.Staram się ,żeby w domu nie było awantur , ze względu na dziewczyny.Do czasu , kiedy mąż nie zaczął mnie zdradzać , przez przeszło 20 lat naszego małżeństwa , pokłóciliśmy się chyba raz albo dwa. Pierwsza kłótnia pomiędzy nami , którą słyszały dzieci była dla Nich szokiem.Od czerwca słyszały mimowolnie ich kilka.Ja wiem jakim do dla nich musiało być szokiem.Wiem to ze swojego doświadczenia.Moi Rodzice byli zgodnym , dobrym małżeństwem- pokłócili się i to "ostro" raz jeden w życiu.Miałam wtedy niespełna 14 lat , tyle ile ma dzisiaj jedna z moich Córek.I chcę Wam powiedzieć ,że moje wspomnienie z dzieciństwa , które do mnie najczęściej wraca to owa awantura.Odbiła się na mnie takim piętnem ,że szkoda mówić.Moi Rodzice więcej się nie kłócili.Ich Małżeństwo zakończyła przedwczesna śmierć mojego Taty.W tym roku minie już 35 lat odkąd nie ma Go z nami.Wiem więc też jakim bólem dla nastolatki jest strata Ojca. Ja na pewno nie chciałabym mieszać w nasze sprawy dzieci , nie chciałabym też,żeby musiały opowiedzieć się po stronie któregoś z rodziców. Starsza córka zapytała mnie , czy tata ma jakąś inną kobietę-odpowiedziałam Jej , proszę zapytaj tatę - do dzisiaj tego nie zrobiła .Zapytała go natomiast wcześniej , czy mnie zdradził, powiedział,że tak , tylko,że córka w to nie uwierzyła.
Mój mąż w dzieciństwie też stracił Ojca / tragiczna śmierć/ , a teraz czasami mówi ,że on się wychował bez ojca , to One też mogą.A następnym razem mówi , że zawsze będzie się o Nie troszczył i martwił - do końca życia.
Uwierzcie mi ,że ja chcę , żeby mąż podjął decyzję , albo My , albo tamta kobieta.A on chowa głowę w piasek.Tylko ,że z tego co wiem , ze strony kochanki zaczęły się też jakieś naciski.

[ Dodano: 2013-02-05, 22:03 ]
Po przeczytaniu Waszych postów postanowiłam powiedzieć starszej Córce co się dzieje.Powiedziałam Jej w piątek ,że w życiu taty jest inna kobieta.Starałam się to zrobić bardzo "oględnie',żeby jak najmniej cierpiała.Jej szloch był przerażający. Chciała ,żeby ojciec się natychmiast wyprowadził, ale postanowiłyśmy ,że poczekamy jeszcze kilka dni,że mąż w końcu powie prawdę i również młodsza córka się dowie. Córka zaczęła bardzo niegrzecznie odnosić się do ojca , ale nie dała po sobie poznać ,że coś wie.W sumie zastanawiałyśmy się jak chronić tą młodszą , kiedyś najbardziej ukochaną córeczkę tatusia.Wczoraj jednak doszło najpierw do rozmowy mojej Mamy z mężem /pierwszej dot. tej sytuacji/ a potem 'atak" męża na mnie.W trakcie tej pyskówki młodsza córka dowiedziała się co się dzieje.Jej płacz do teraz mam w uszach.Najgorsze jest to ,że nie odezwała ani słowa, tylko parę godzin płakała.Starsza córka , na co dzień bardzo grzeczna i ułożona powiedziała do Ojca tylko .Zobacz co Jej zrobiłeś , jesteś s.....nem.Nie wiedziałam nawet,że zna takie słowo.Mąż nie powiedział do Nich ani jednego zdania.Widząc takie wielkie cierpienie dzieci , nie potrafił a może nie chciał, powiedzieć ani słowa.Czasami zastanawiam się czy on nie potrzebuje porady psychiatry, nawet mu to powiedziałam.Momentami patrzę z przerażeniem i słucham tego co on mówi.Dzisiaj młodsza córka nie była w stanie iść do szkoły i myślę ,że pewnie jeszcze przynajmniej kilka dni będę musiała być non stop z Nią.Mąż na koniec całej awantury oznajmił ,że dzisiaj się wyprowadza i powiem Wam ,że odetchnęłam z ulgą -dzieci nie mogą żyć w takiej atmosferze. Rano mąż wyjeżdżał wyjątkowo później do pracy i kiedy zszedł , zapytał starszą Córkę ,czy ma Ją odwieść do szkoły, ale Córka z nim nie pojechała. Młodsza cały dzień była bardzo podenerwowana i chociaż myślę ,że gdzieś tam w głębi serca miała wielki żal do ojca , to tak jakby na niego czekała. A mąż wrócił z pracy i o 17.oo i jak na razie nie widzę ,żeby się pakował.Po powrocie zapytał dziewczyn jak się mają /ja byłam w drugim pokoju/.Żadna się do niego nie odezwała.Ja nawet nie próbowałam dzisiaj z nim rozmawiać , nie chciałam już żadnej awantury,pojechałam z młodszą córką i nie było nas 2,5 godz.Myślałam ,że jak wrócimy to go nie będzie, ale...jest. Kiedy nas nie było jakby nigdy nic odgarniał śnieg na podwórku.
Codziennie modlę się o to by mąż się opamiętał , ale czasami już nie mam siły.Proszę wspomóżcie mnie w modlitwie , bo miewam też chwilę zwątpienia, tak jak np.w piątek , kiedy ksiądz podczas spowiedzi - powiedział,żebym się jak najszybciej rozwiodła , bo inaczej zwariuję.Więc mam walczyć o to małżeństwo , czy zwyczajnie się poddać?
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-06, 12:45   

Cytat:
Proszę wspomóżcie mnie w modlitwie , bo miewam też chwilę zwątpienia, tak jak np.w piątek , kiedy ksiądz podczas spowiedzi - powiedział,żebym się jak najszybciej rozwiodła , bo inaczej zwariuję.Więc mam walczyć o to małżeństwo , czy zwyczajnie się poddać?


Podbijam.
 
     
Agnieshka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-06, 13:25   

Walczyc? Nie. Nie walczyc a ratowac.
A ksieza sa rozni. Jedni powiedza 'trwaj mimo wszystko' a inni ze 'nie warto'...
Mysle ze w tym wszystkim tak naprawde trzeba wiedziec samemu w zgodzie z wlasnym sumieniem jak postapic.
Warto jest zadac sobie samemu pytanie: czy ja sama jestem bez winy?
Rozwod? Naprawde nie jest rzecza trudna sie rozwiesc, w niektorym panstwach takich jak UK, mozna sie rozwiesc droga pocztowa, to kwestia tylku kilku miesiecy i kilku listow.
Tylko co dalej? Malzonek rozwiodl sie ze mna i ma inna kobiete. No i? Czy jest szczesliwy? Byc moze jest, pozornie szczesliwy...Bo przeciez zyje w grzechu. A rozwod nie zmienia faktu ze nadal jestem jego zona sakramentalna. Rozwod niczego nie zmienia. Byc moze oslepia na chwile tych co przestali wierzyc albo nigdy nie wierzyli w sakrament ale to grzech i otwieranie drogi malzonkowi na grzech.
Do pewnych rzeczy czasami potrzeba dojrzec. Jedni mysla ze rozwod to taka furtka do wolnosci. Nic bardziej mylnego.
Azeby ''nie zwariowac'': szczera i ufna modlitwa, adoracja Najswietszego Sakramentu, jak najczestsza spowiedz i Komunia sw- zycie w taki sposob aby byc blisko Jezusa, On sie zatroszczy o reszte.

Pozdrawiam.
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-06, 13:29   

Anialeksandra napisał/a:
żebym się jak najszybciej rozwiodła

ale czy rozwod ma jakas magiczna moc ? ze po nim problemy wszystkie znikna? a bol wyparuje?

kosciol dopuszcza serparacje, ja z tego skorzystalam, uzyskalam sadowna separacje z winy meza w sadzie okregowym oraz alimenty na dzieci, a maz musial sie wyprowadzic gdyz nie chcial przerwac zycia z innymi kobietami.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4