Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-09-17, 15:21 Wiara, nadzieja i miłość - one nas uratowały.
Każdemu z nas w życiu na ziemi przeznaczony jest do niesienia jakiś krzyż. Dla każdego jest on jak skrojony na miarę. Jedni dostają więc cięższy, inni lżejszy. Bóg nie zostawia nas jednak samym sobie w dźwiganiu tego krzyża- nieustannie wyciąga do nas pomocną rękę w sakramentach, przez innych ludzi i wydarzenia. My jednak często nie potrafimy ich dostrzec, a spotykające nas trudności traktujemy jak karę bożą. Jesteśmy dumni, żeby nie powiedzieć pyszni, i bezgranicznie ufni, że sami sobie damy radę. Szukamy ludzkich sposobów rozwiązania naszych ziemskich problemów, co często prowadzi do nikąd. Tak naprawdę jednak tu chodzi o coś zupełnie innego. O co???
Każdy ochrzczony człowiek jest dzieckiem samego Boga, który w swojej bezgranicznej miłości pragnie dla nas tego, co najlepsze- zbawienia. A coż my, dzieci boże robimy? Zapominamy o perspektywie życia wiecznego i uganiamy się za teraźniejszością- żeby mieć, doznać nowych wrażeń, zabawić się, spróbować zakazanego.
Bogu się to nie podoba, ale szanując naszą wolną wolę nie nawraca nas na siłę, pozwala nam wybierać pomiędzy dobrem i złem. Dopuszcza zło do swoich ukochanych dzieci, bo sami je wybraliśmy. Ale zawsze w pogotowiu czeka Jego wyciągnięta dłoń, abyśmy mogli powstać, kiedy upadniemy.
Mam na imię Asia, od 10 lat jestem żoną mojego męża. Jesteśmy małżeństwem sakramentalnym. Przez osiem lat żyliśmy jak pewnie wiele małżeństw- praca, dom, dzieci, mieszkanie, samochód, wakacje, w niedzielę i święta do kościoła. Pewnego dnia dowiedziałam się, że w życiu mojego męża jest inna kobieta, potem że jest z nim w ciąży. Mąż miota się: z jednej strony nie chce odejść od rodziny a z drugiej chce być przy tamtej kobiecie i dziecku. Przez rok wydarzyło się wiele- odejścia męża, powroty, pełen wachlarz uczuć i zachowań - istny rollercoaster.
Po roku takiej huśtawki, w dniu, w którym po raz kolejny mąż „wbił mi nóż w plecy”, poczułam, że muszę porozmawiać z kimś, kto ma moralność jasno określoną. Przypomniałam sobie, że kilka lat temu u kolegi spotkałam księdza, takiego przyjaciela jego domu. Zadzwoniłam do kolegi, dał mi numer do księdza i dopilnował, żebym nawiązała kontakt. Za kilkanaście dni spotkaliśmy się na rozmowie. Ja i mąż zostaliśmy zaproszeni na nabożeństwo, podczas którego miało miejsce m.in. odnowienie przysiąg małżeńskich i modlitwy wstawiennicze. Pojechałam sama. Mąż został z dziećmi.
Od tego wieczora nic już nie było takie samo. To, co tam przeżyłam, zmieniło mnie i moje życie : modlitwa wstawiennicza nade mną była modlitwą o cud i cud się stał od razu- wyszłam stamtąd po kilku godzinach z głębokim przekonaniem, że to wszystko się dobrze skończy (do tej pory tak nie było, miałam wiele szalonych pomysłów jak to rozwiązać). Byłam też świadkiem modlitwy o uwolnienie, miałam okazję na własne oczy zobaczyć, co szatan robi z człowiekiem, gdy się go z niego wygania w imię Jezusa. Od tej pory nie mam już wątpliwości ŻADNYCH, kto z pary Bóg- szatan jest silniejszy, kto ostatecznie wygrywa i z kim „opłaca się” iść przez życie ziemskie. Wróciłam do domu po kilku godzinach nieustannie płacząc, ale nie był to już płacz rozpaczy, ten płacz mnie oczyszczał.
Tego wieczora zaczął się proces zmian. Zmieniało się moje wnętrze. Zaczęłam codziennie się modlić. Poszłam na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, wiele zrozumiałam, wiele się nauczyłam, podczas pielgrzymki dowiedziałam się, że mąż odszedł. Przyjechał jednak po mnie na Jasną Górę (pomimo rozpaczliwych prób zatrzymania go przez tamtą kobietę), wspólnie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w intencji jego nawrócenia. W drodze powrotnej rozmawialiśmy o moich przeżyciach z TAMTEGO nabożeństwa, od którego się wszystko zaczęło. Mąż żywo poruszony relacją z mojego nawrócenia wyraził chęć uczestnictwa we Mszy Św. o uzdrowienie i skorzystania z modlitwy wstawienniczej. Odwiózł mnie jednak do domu i pojechał do niej. Modliłam się codziennie- za niego, za nią, za nas. Po kilkunastu dniach wrócił do domu. Za kilka tygodni wzięliśmy udział we Mszy Św. o uzdrowienie w Częstochowie. Podczas modlitwy uwielbienia po Komunii Św. osunął się na ziemię- moc przychodzącego Ducha Świętego powaliła go. Gdy wstał, po kilku minutach, był innym człowiekiem. Wyspowiadał się, przyjął Komunię Św, otrzymał łaskę wiary i już nie miał wątpliwości, jakie życie chrześcijanin powinien prowadzić. Korzystaliśmy kilkakrotnie z modlitwy wstawienniczej, a proroctwa, jakie otrzymywaliśmy były bardzo cennymi wskazówkami co do drogi postępowania, sposobu modlitwy i dającymi zapał i wytrwałość. Ksiądz, z którym rozmawiałam na początku stał się naszym przewodnikiem duchowym, nieustannie się za nas modlił i odprawiał Msze Św. w naszej intencji. Łaska ta jednak za kilka miesięcy została zaprzepaszczona, znów zaczął się rollercoaster, ale w sercach wiele zostało. Ja modliłam się i trwałam niezłomnie w nadziei a wręcz przekonaniu, że to wszystko dobrze się skończy. Trafiłam do wspólnoty SYCHAR. Wiele otrzymałam od spotkanych tu ludzi, ale i mam wrażenie, że coś też dałam. Nauczyłam się stanowczości w miłości, przestałam przymykać oczy, określiłam warunki i granice, przekroczenie których wiązałoby się z opuszczeniem domu przez męża. Naginał granice, ale nie doszło do wyprowadzki. Czasami udawało nam się naprawdę dobrze i szczerze rozmawiać, czasami przypominało to „kazania” głoszone przeze mnie, których jednak mąż słuchał z otwartymi ustami. Gdy wracałam ze spotkań Sycharowców, mąż z wielkim zainteresowaniem oczekiwał relacji. To dodawało mi nadziei. Ale rollercoaster trwał. Z trójkąta ja- mąż- ona, ja trzymałam się najlepiej: wiedziałam że jedynym celem jest nawrócenie mojego męża i odrodzenie naszego małżeństwa, mąż niby też chciał, ale nie umiał zrezygnować z tamtego świata, ona imała się wielu sposobów, aby mnie i męża wzajemnie do siebie zniechęcić i obrzydzić, jednocześnie męża pozyskać. Ja niezmiennie modliłam się o nawrócenie męża, za nią i jej dziecko, mąż się miotał, ona też, ja już nie.
Kilka miesięcy temu, w uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej świętowaliśmy dziesiątą rocznicę zawarcia naszego związku małżeńskiego. To miał być kolejny początek naszego nowego, wspólnego życia. Kilkanaście dni trwał nasz miodowy miesiąc, ale się rozsypało, znów upadek. Ja poszłam znów pieszo do Częstochowy prosić o nawrócenie męża, mąż w domu wstawał i upadał. Znów na Jasnej Górze Msza Święta o nawrócenie męża i o łaskę wiary dla niego, ale go tam nie było, dokładnie wtedy rozmawiał z naszym przewodnikiem duchowym. Pożegnali się ostrymi słowami. Przez nasz dom przetoczyło się w ciągu kilkunastu dni kilka burz z piorunami i gradobiciem, sprowokowanych przez tamta kobietę. Wszystkie wygrała prawda, że małżeństwo sakramentalne jest świętością, na którą ręki się nie podnosi, że małżonków łączą więzi takie, jakich nie ma nigdzie indziej- są jednością.
Tak do końca nie wiem, w którym momencie w moim mężu nastąpiła przemiana, ale wiem, że wiele zrozumiał i otrzymał wiele łask. I wiem, że jeśli jeszcze upadnie, będzie mu zdecydowanie łatwiej powstać.
Zaczynamy budować nasze małżeństwo od nowa, na zupełnie innych filarach, z Bogiem i Jemu ufając. Jesteśmy dopiero na początku drogi. Nie podobało się Panu nasze życie, upominał, ale nie słuchaliśmy, wybraliśmy zło i dlatego się stało to wszystko. Dziś już wiem, że to wszystko musiało się wydarzyć, aby zaszły w nas te przemiany, bo dopóki nam się wszystko układało (tak się wydawało), nie szukaliśmy zmiany. Dotknięci ciężkim doświadczeniem poszukiwaliśmy najpierw czegoś, na czym moglibyśmy się oprzeć, a znaleźliśmy Boga. Dziś wiem, co znaczy wybaczać, co znaczy kochać i mogę powiedzieć, że nigdy bardziej nie kochałam mojego męża niż teraz. Bogu zawierzam każdy dzień, oddaję Mu wszystkie nasze sprawy, Duch Święty nas prowadzi.
Chwała Panu
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-17, 17:14
Bardzo dziekuje Ci za to piekne swiadectwo.
Ufam ze tez kiedys bede mogla jak Ty podzielic sie radoscia.
Chwala Panu za wszystkie laski jakimi Was obdarzyl.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-17, 19:18
Asiula napisał/a:
Dziś wiem, co znaczy wybaczać, co znaczy kochać i mogę powiedzieć, że nigdy bardziej nie kochałam mojego męża niż teraz. Bogu zawierzam każdy dzień, oddaję Mu wszystkie nasze sprawy, Duch Święty nas prowadzi.
Chwała Panu
Chwała Panu
Karolina12 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-17, 22:00
Asiula napisał/a:
Nauczyłam się stanowczości w miłości, przestałam przymykać oczy, określiłam warunki i granice, przekroczenie których wiązałoby się z opuszczeniem domu przez męża. Naginał granice, ale nie doszło do wyprowadzki.
Asiu
Przeczytałam jednym tchem Twoje świadectwo........ ja również musiałam się nauczyć stanowczości i mądrej miłości...........
Dziękuję ci bardzo za twoje świadectwo
będę pamiętać o Twojej rodzinie w modlitwie i proszę o modlitwę za moje małżeństwo
Z Panem Bogiem
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-18, 01:07
Piękne świadectwo.
Niech Wam dobry Bóg błogosławi i prowadzi wspólnie do uzdrowienia.
Chwała Panu.
Renata23 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-22, 13:34
Podziwiam Cię chciałabym z Tobą porozmawiać więcej wiem że możesz mi pomóc bo wszystko przezywałaś tak jak ja.
Proszę Was wszystkich o przyłączenie się do mojej modlitwy.Mam 45 lat 23 lata małżeństwa.
Moja sytuacja jak wiele innych jest beznadziejna , mąż ma inna kobietę, nie chce ratować naszego związku, wiele razy mi powiedział ze nas już nie ma. Ale ja wiem ze mam dwa wyjścia albo brać wszystko na umysł człowieka i zostać sama, albo prosić Boga
o uzdrowienie małżeństwa, chciałabym mimo wszystko mężowi przebaczyć a jak wiecie nie jest to proste, jutro jest Msza Święta w mojej intencji o 18.00 o dar przebaczenia , siłę i spokój wewnętrzny.
Rozpoczynam Nowennę do Miłosierdzia Bożego - 9 dni od dnia 21.09.2011 o przemianę u mojego męża o jego nawrócenie - proszę Was pomóżcie mi uprosić cud u Boga.Renata
Chciałabym z Tobą porozmawiać
[ Dodano: 2011-09-22, 14:02 ]
Witaj Renata23,
Widzisz moja sytuacja jest o tyle beznadzieja ze mąż nie chce słyszeć o
kościele o modlitwie bo on uważa ze nawracam go na siłę w ostatnią
niedziele zapytałam go czy idzie do kościoła odpowiedział ze nie i
pojechał do kochanki i jest tak jak w twoim przypadku nie chce odejść
do kochanki , nie chce być ze mną nieustannie mi powtarza ze nas nie ma.
Jeżeli nie zmieni tego Bóg to nikt tego nie zmieni,tylko tak bardzo bym
chciała aby trochę się pospieszył albo dał jakiś znak cień nadziei,
ale nie w zamian dostaje kolejne kłamstwa męża nie poddaję się wierze
ze Bóg mi pomoże, swoją obrączkę, ofiarowałam Matce Bożej wisi w
Kościele przy ołtarzu wiem że Ona nie chce rozpadu mojego małżeństwa.
Widzisz moja sytuacja jest o tyle beznadzieja ze mąż nie chce słyszeć o
kościele o modlitwie bo on uważa ze nawracam go na siłę w ostatnią
niedziele zapytałam go czy idzie do kościoła odpowiedział ze nie i
pojechał do kochanki i jest tak jak w twoim przypadku nie chce odejść
do kochanki , nie chce być ze mną nieustannie mi powtarza ze nas nie ma.
Jeżeli nie zmieni tego Bóg to nikt tego nie zmieni,tylko tak bardzo bym
chciała aby trochę się pospieszył albo dał jakiś znak cień nadziei,
ale nie w zamian dostaje kolejne kłamstwa męża nie poddaję się wierze
ze Bóg mi pomoże, swoją obrączkę, ofiarowałam Matce Bożej wisi w
Kościele przy ołtarzu wiem że Ona nie chce rozpadu mojego małżeństwa.
edytka [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-22, 18:57
Asiula, dziękuję.
Szaraczek [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 00:21
Jestem zdumiony Twoja heroiczna postawa i zawierzeniem Bogu, ja jestem bylym "zdradzaczem", popelnilem podwojny grzech cudzolostwa, nie moge sobie tego wybaczyc, od roku jestem innym czlowiekiem, dwa, trzy razy biore udzial w pelnej Eucharystii, zona jednak mimo wspolnie spedzonych wakacji, stale mi nie ufa, nie wierzy i nie chce ze mna byc, czeka tylko na rozwod, mimo ze od roku mam czyste serce, moja zona za zadanie sobie wziela udowodnienie mi nieuczciwego zycia, to dzialanie w tym kierunku Ja napedza, mysli , ze rozwod da Jej wieczne szczescie, nie chce separacji, nie chce odnowienia przyrzeczen malzenskich, nie chce rekolekcji, nie chce rozmowy z ksiedzem, nie chce rozmowy z psychologiem, uwaza ze Ona jest zdrowa i czysta, tylko ja jestem demonem seksu, dewiantem seksualnym,czlowiekiem zepsutym do szpiku kosci, najbardzie podlym i zlym czlowiekiem ktorego poznala.
22 wrzesnia mialem 2 zaproszenia na msze sw. z Ojcem Swietym, sama wraz ze mna w czerwcu zapisala sie na te uroczystosc, kiedy zblizal sie termin pielgrzymki, powiedziala ze dyrekcja nie dala Jej wolnego, uznalem to za prawde, ale bylo mi b.przykro kiedy obok mnie bylo puste miejsce, uczestniczylem we wielkim przezyciu duchowym, na spotkaniu z Benedyktem XVI blagalem Boga o dar przemiany naszych serc.
Asiula [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-28, 12:12
Szaraczku Drogi,
boleję razem z Tobą nad Twoją małżonką i jej postawą.
Wspieram Cię w dążeniu do celu- odbudowy Waszego małżeństwa. Ty jako jej mąż jesteś za nią odpowiedzialny, dlatego nie spocznij w modlitwie o jej nawrócenie, nie zgadzaj się na rozwód, dawaj codziennie świadectwo swoim życiem, nic nie jest stracone.
Piszesz, że nie możesz sobie wybaczyć tego, co zrobiłeś... Ufam, że pojednałeś się z Bogiem, więc Najważniejszy i Największy już Ci przebaczył. Nie skupiaj się na tym, że jesteś taki zły bo to zrobiłeś, skup się natomiast na czynieniu dobra a dobre uczynki ofiaruj za zadośćuczynienie tamtego.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 345 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-03-31, 12:57
Świadectwo Asi wygłoszone w ramach Warsztatów Dobrego Życia w Dobrym Miejscu - katolickim centrum kultury w Warszawie, ul. Dewajtis 3 - do odsłuchania na YouTube:
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
maryniaa [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-31, 14:04
dzięki Andrzej
Anna Teresa [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-31, 16:16
Wiele osiągnęłaś, choć to nie było wcale łatwe zarówno dla Ciebie jak i męża. Też bym chciała kiedyś tu napisać tak piękne świadectwo,ale... marne mam na to chyba szanse, pozdrawiam
Chcę , ale jak na razie nic z moich starań nie wychodzi, więc najwyższa pora dać spokój mężowi, bo jemu już na mnie nie zależy. A te starania nie krótko już są z mojej strony
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.