Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pojednanie po zdradzie małżeńskiej
Autor Wiadomość
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 10:38   Pojednanie po zdradzie małżeńskiej

Pojednanie po zdradzie małżeńskiej

"Mam problem, jak pomóc swojej żonie, która nie może odnaleźć się po zdradzie popełnionej ponad rok temu. Z mojej strony doszło do przebaczenia szczerego i dzięki pomocy różnych ludzi dosyć szybkiego, bez wahania, bo uważałem, że jeśli żona wyznaje prawdę i chce zerwać z grzechem, to należy przebaczyć jak najszybciej. Chociaż było trudno, udało się! Okazało się jednak, że żona nadal kocha tego człowieka i znowu chce odejść, tym razem, żeby mnie „nie oszukiwać”. Na razie dała się przekonać, że nie może niszczyć drugiego małżeństwa (zresztą człowiek ten nie ma zamiaru opuścić dla niej swojej żony). Co robić?
Myślałem, że gdy poczyta trochę mądrych książek na temat miłości (między innymi o różnicy między zakochaniem–zauroczeniem a prawdziwą miłością), wróci do łaski uświęcającej (tzn. pójdzie do spowiedzi, będzie chodzić do komunii św.), będzie się modlić, to „zapomni” o wszystkim i nasze życie wróci do normalności. Tymczasem problem wybuchnął i boję się, że nawet jeśli się go zażegna na chwilę, będzie wybuchał z nową siłą. Żona uważa, że nadal czuje miłość do tego mężczyzny (nawet jeśli on jej nie kocha), tzn. że nasze małżeństwo nie ma już sensu. Nie wyobrażam sobie rozerwania sakramentalnego związku. Popełniłem w życiu wiele błędów (byłem zbytnio zapracowany, zbyt nerwowy, kłótliwy itd.), co według niej doprowadziło ją do zdrady, ale się zmieniłem, nie można więc powiedzieć, że jestem dla niej niedobry i obecnie są jakieś inne przyczyny. Nie wiem, co robić... Przyznam, że mimo modlitwy nie mam już siły... Obawiam się, że kiedyś pęknę i powiem jej w złości, że jak chce, to niech sobie odchodzi, i zepsuję wszystko.
Dodatkową kwestią są nasze problemy seksualne. Żona unika kontaktów intymnych, bo nie chce — jak sama powiedziała — wyobrażać sobie, że to się dzieje z tamtym człowiekiem."


Próbuję odgadnąć na podstawie tego listu, jakie jest samopoczucie Pańskiej żony i, szczerze mówiąc, serdecznie jej współczuję. Domyślam się, że jest przytłoczona poczuciem znalezienia się w pułapce. Zresztą oboje jesteście zgodni, że nie doszłoby do zdrady, gdyby ona w małżeństwie czuła się dobrze.

Szukała drugiego mężczyzny, bo źle jej było w świecie, w którym — jak jej się wydawało — dla nikogo (jeśli nawet nie dla męża) nie jest kimś jedynym, wspaniałym, skarbem bezcennym i nie do zastąpienia. Chciała być przez kogoś podziwiana, chciała zaznać trochę szczęścia. Skoro w małżeństwie — tak jej się wydawało — tego nie znajdowała...

Rychło jednak się okazało, że nie ma takiego miejsca na ziemi, w którym nie bylibyśmy różnorodnie uwarunkowani, w którym wolno by nam było nie liczyć się z Bożymi przykazaniami, w którym naszymi czynami nie zaciągalibyśmy jakiejś odpowiedzialności ani nie musielibyśmy się liczyć z czyjąś odpowiedzialnością, słowem, nie ma takiego miejsca na ziemi, w którym można by szukać wyłącznie własnego szczęścia. Dobrze, że był jeszcze możliwy powrót do męża.

Domyślam się, że w tej chwili jest jej jeszcze trudniej, niż zanim zaczął się tamten romans. Zapewne targają nią teraz dwa przeciwstawne nastroje, oba, niestety, raczej negatywne. Z jednej strony, jest to jałowe poczucie winy — dlatego jałowe, że do niczego dobrego nie prowadzi, a pobudza w niej raczej poczucie niskiej wartości niż nadzieję na uleczenie Waszego małżeństwa. Z drugiej strony, drażni ją zapewne to, co odczuwa — słusznie czy niesłusznie, może nawet właśnie niesłusznie — jako Pana faryzeizm i jako nieznośnie nieautentyczną wielkoduszność.

Mówiąc krótko, poczucie uwięzienia w pułapce bez dobrego wyjścia może być w niej teraz większe niż kiedykolwiek. Ufajmy, że nie jest aż tak źle. Jednak należy się liczyć z tym, że jest właśnie tak, iż czuje się ona teraz niemal jak więźniarka złego losu.

Co robić? Chodzi przecież nie tylko o to, żebyście ze sobą pozostali, ale o to, by było Wam ze sobą dobrze i żebyście się stali naprawdę kochającym się małżeństwem. Jak pomóc żonie wyjść z przytłaczającego ją poczucia, jakby była jednocześnie więźniarką, winowajczynią i ofiarą? Co Pan może, co Pan powinien zmienić w swym postępowaniu, żeby zwiększyć szansę na to, że ona znów rozpozna w Panu swojego ukochanego męża?

Radziłbym Panu — oprócz wielkiej i serdecznej modlitwy, o której jednak żona lepiej, żeby nie wiedziała — szukać reguł postępowania zwłaszcza na trzech następujących stronach Ewangelii:
* w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,11–32),
* w historii ocalenia cudzołożnicy (J 8,1–11) oraz
* w przypowieści o faryzeuszu i celniku (Łk 18,9–14).

Wydaje mi się zaś, że rokowania na ocalenie Waszego małżeństwa są bardzo duże.

Spójrzmy kolejno na te trzy ewangeliczne pouczenia. Jeśli chodzi o przypowieść o synu marnotrawnym, bez trudu można sobie wyobrazić, ile mądrości i pracy duchowej musieli później włożyć wszyscy członkowie tej rodziny, aby powrót tego, który „zaginął, a odnalazł się”, dokonał się w sposób pełny. Jednak Pan Jezus na absolutnie pierwszy plan wysuwa bezgraniczną radość ojca z odzyskanego dziecka. Wielkie jego grzechy nie przysłoniły w duszy ojca elementarnej wiedzy, że syn jest dla niego bezcennym skarbem, dzieckiem tym bardziej ukochanym, że prawie już utraconym.

Zanim spróbuję coś Panu podpowiedzieć na podstawie tej przypowieści, zerknijmy do opisu spotkania Pana Jezusa z cudzołożnicą. Zbawiciel — dokładnie tak samo jak ojciec syna marnotrawnego — jakby ostrą brzytwą dzieli czas na dwie części: Nie potępiam cię, jednak więcej nie grzesz”. Słowem, jeżeli zdecydujesz się zacząć nowe życie, twoją złą przeszłość wrzucam do morza, nie ma jej. Jednak dopiero pod tym warunkiem.

Ten właśnie moment powinien być między Wami postawiony z całą jasnością: żadnego kontynuowania związku z tamtym mężczyzną, żadnego telefonu, żadnej kartki pocztowej, koniec.
Nad uczuciem zakochania w tamtym człowieku żona Pana może jeszcze nie mieć pełnej władzy. Tutaj wystarczy, jeżeli będzie się starała trwać przy mniej więcej następującej decyzji woli: „jestem żoną swojego męża i z nikim nie chcę mieć jakichkolwiek relacji półmałżeńskich ani ćwierćmałżeńskich”. Natomiast żona zdecydowanie musi zaprzestać podkładania drewienek pod ten ogień niedobrego zakochania. Nawet takich, które wydają się zupełnie niewinne.

Warunek ten niech Pan postawi — i egzekwuje — stanowczo, ale zarazem w taki sposób, żeby żonie jego przyjęcie ułatwić, a nie utrudniać. Prawdziwa miłość potrafi przecież swoje wymagania stawiać w sposób przyjazny i ciepły. Żonie i tak nie jest łatwo wracać do wspólnoty małżeńskiej, toteż powinien Pan robić wszystko, żeby nie poczuła się traktowana jak przestępczyni albo jak niedojrzała nastolatka.

Musimy sobie jednak postawić pytanie: jeśli żona — mimo całej delikatności, z którą ten warunek Pan jej postawi — jednak go nie przyjmie? Otóż tutaj pod żadnym pozorem nie wolno Panu ustąpić. Nie da się naprawdę odbudować małżeństwa na moralnym grzęzawisku. Niech w takim razie sobie pójdzie. Nie zdołalibyście odnaleźć się jako mąż i żona, gdyby strona, która dopuściła się zdrady, nie chciała usłyszeć słów Chrystusa Pana:nie grzesz więcej”. Zatem nie trzeba jej zatrzymywać na siłę, zresztą i tak by się to Panu nie udało.

Ufam, że to nie będzie Wasz problem, na wszelki wypadek jednak przedstawię go do końca. Otóż gdyby żona nie chciała radykalnie zerwać ze swoim kochankiem i jednak zdecydowała się od Pana odejść, niech Pan spróbuje jej wtedy powiedzieć, że jest ona najbliższym Panu człowiekiem i że w każdej chwili może wrócić — pod warunkiem jednak, że zechce wrócić jako żona jednego męża.

To zaś, że Panu — w przypadku gdyby żona postawiona wobec powyższego albo–albo postanowiła jednak od Pana odejść — nie wolno by się wtedy było rozglądać za kobietami ani planować nowego związku, jest w świetle Ewangelii tak oczywiste, że tego wątku nie będę rozwijał.

Naprawdę napisałem to tylko na wszelki wypadek, bo jak już wspomniałem, rokowania co do przyszłości Waszego małżeństwa wydają się bardzo dobre. Wróćmy zatem do przypowieści o synu marnotrawnym. Nie mam wątpliwości, że to w niej leży tajemnica Waszego pojednania.

Byleby tylko Pan pamiętał o tym, że ojca syna marnotrawnego ma Pan naśladować, a nie utożsamiać się z nim. Tamten bowiem ojciec — obraz Ojca Przedwiecznego — w żaden sposób wobec swojego syna nie zawinił, czego nikt z nas nie może powiedzieć o sobie ani o nikim ze swoich bliskich, którzy nas swoim postępowaniem tak czy inaczej zranili.

Krótko mówiąc, musi się Pan bardzo pilnować, żeby nawet mimowolnie nie przyjmować wobec swojej żony postawy łaskawcy, który wspaniałomyślnie wybacza winowajczyni, a sam jest nieskazitelny. Ufajmy, że przed tym błędem będzie Pana chroniła przypowieść o faryzeuszu i celniku.

Przypowieść o synu marnotrawnym uczy nas, że pojednanie tworzy się przede wszystkim w naszych sercach. W sercu ojca była tak wielka tęsknota za powrotem syna i miłość do niego, i gotowość przebaczenia, że kiedy go wreszcie odzyskał, spontanicznie przyjął go z taką radością, jak gdyby syn marnotrawny wyświadczył mu największe w świecie dobrodziejstwo.

Nie można się dziwić, a tym bardziej sobie wyrzucać tego, że Pan nie umiał przyjąć żony z podobną radością i entuzjazmem. Podobnie jak nie trzeba się dziwić temu, że w procesie pojednania zapewne popełnił Pan wiele błędów i z pewnością niejeden jeszcze błąd popełni. „Pan Bóg pamięta o tym, że z prochu nas stworzył” — pociesza nas w obliczu naszych błędów Pismo Święte (Ps 103,14). Wystarczy, że Pan naprawdę będzie się starał unikać błędów. Zwłaszcza takich, które utrudniają żonie pełny powrót. Najważniejsze zaś, że postawa ojca z tamtej przypowieści o synu marnotrawnym stała się ideałem, który Pan będzie się starał osiągnąć.

Jeśli żona będzie zauważała, że naprawdę jest dla swojego męża kimś bardzo drogim i ukochanym; jeśli nie będzie miała wątpliwości co do tego, że jej obecność i bliskość jest wielką radością męża i spełnieniem jego wielkich tęsknot; jeśli się przekona, że mąż żywi dla niej wielki szacunek i miłość, nawet gdy czasem wyraża to raczej nieporadnie — wtedy ani się obejrzycie, jak Wasze pojednanie stanie się faktem.

Jeśli chodzi o kłopoty z nawiązaniem małżeńskiej intymności, może warto sobie przypomnieć czasy narzeczeńskie, kiedy nie małżeńska intymność była celem tego, że się wzajemnie szukaliście i potrzebowaliście. Trzeba dążyć do stwarzania takich sytuacji, kiedy Wam będzie ze sobą dobrze i odświętnie. Nie mnie podpowiadać, czy w osiągnięciu szczególnej bliskości wzajemnej pomoże Wam wspólna wycieczka, pójście razem do filharmonii czy nastrojowa kolacja we dwoje.

Chodzi o tworzenie takich sytuacji, dzięki którym przypomnicie sobie, że jesteście sobie wzajemnie naprawdę bardzo bliscy. Kiedy już nie będziecie mieli wątpliwości co do tego, że tak jest, wtedy potwierdzanie tego faktu również bliskością ściśle małżeńską stanie się dla Was czymś prostym, oczywistym, radosnym i bardzo prawdziwym.

Jednak jeszcze raz powtarzam: niech tej walce Pana o odzyskanie żony, o odbudowanie również w sobie samym miłości małżeńskiej, towarzyszy modlitwa, wielka modlitwa.

Jacek Salij OP

Źródło>>>
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 19:20   

miriam,
Ty dla nas zawsze jakąś perełkę znajdziesz....no i znowu się nie zawiodłam...czytałam z zapartym tchem...

dziękuję :-D
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 19:53   

Kapitalny tekst. Mocne słowa. W zasadzie nic dodac nic ując, choc w zyciu to czasami różnie wyglądają te powroty.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 17:31   

Dziękuję Miriam :->
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-19, 14:40   

Zdrada małżeńska i pojednanie

http://www.tvp.pl/religia...drada-malzenska

Co zrobić, kiedy jedno z małżonków zawodzi zaufanie drugiej strony i zdradza? Czy jest możliwe przebaczenie w takiej sytuacji? O drogach do pojednania i odbudowie małżeństwa po zdradzie prowadzący program Marek Jaromski rozmawia ze swoimi gośćmi z Misji Kana.

http://www.kana.info.pl/


Znam tego człowieka, który daje świadectwo w tym reportażu. Dziś należa z zona do Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych. Wydaja sie byc szczesliwi.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-09, 00:47   

Moc sakramentu małżeństwa

Nasze małżeństwo po - ciężkim kryzysie - po zdradzie - zaczęło rozkwitać niespotykaną siłą miłości i wiary. Mój mąż powrócił i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. I mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nasza miłość jest teraz o wiele dojrzalsza. Owszem, jest inaczej - to tak jak z tym winem w Kanie Galilejskiej. Bo "gdzie (...) wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5, 20). Potrzeba jednak ciągłej współpracy z tą łaską. Im więcej my z siebie dajemy, tym więcej Bóg nam pomaga.
Ratowałam swoje małżeństwo opuszczona przez najbliższych, zdana sama na siebie. Czułam jednak, że wspiera mnie łaska i całe niebo. Ratowałam nasz związek nawet wówczas, kiedy mąż mi powiedział, że już mnie nie kocha. Ratowałam godność naszego sakramentu i o to walczyłam, nawet jak mi mówiono: "to przecież nie pani zrywa przysięgę!". Bo właśnie w obliczu Boga przysięgałam, że nie opuszczę swego małżonka aż do śmierci. To ja wzięłam na siebie odpowiedzialność za nasze małżeństwo i modliłam się o nawrócenie swojego męża (Telegramem do św. Józefa, Litanią do Ducha Świętego i Litanią do Najdroższej Krwi Chrystusa), bo on wtedy był w stanie tej duchowej śmierci.

Na każdą i każdego z nas czeka wiele łask, ale najpierw to my sami musimy o nie poprosić. Bóg się nie wprasza na siłę do nikogo, to my bardzo często wystawiamy Go za drzwi. On jest i czeka cierpliwie, aż przestaniemy się szarpać ze sobą życiem. Dlatego pierwsze kroki kierujmy najpierw do Pana Boga, a otrzymamy spokój, siłę, ukojenie i światło do wszelkiego działania.

Staram się tak postępować i dzielę się z Wami własnym doświadczeniem, jak działa łaska w moim życiu. Prawdziwa miłość przecież zaczyna się dopiero od kochania "na złe". I nas to spotkało... Jednak nasza miłość ocalała w obliczu wielkiej próby. Zrozumiałam, że kochać to przede wszystkim wybaczać. I stał się "cud", a potem drugi i następne - i tyle łask spłynęło! Dostaliśmy "lepsze wino" na koniec. Taka jest bowiem moc sakramentu małżeństwa - trzeba tylko zawierzyć wszystko Jezusowi. Zawsze jest za wcześnie, aby się poddawać, i nawet w cierpieniu można być szczęśliwym.

http://adonai.pl/malzenstwo/?id=55
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-09, 09:37   

Zawsze jest za wcześnie, aby się poddawać, i nawet w cierpieniu można być szczęśliwym.

podpisuję się pod tym zdaniem :mrgreen:

Kinga2,
dzięki za to świadectwo
 
     
fanti
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-04, 10:28   

[ Bo "gdzie (...) wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5, 20).


Dziękuję Ci za te słowa. Wszyscy dajecie mi siłę i wiarę.
 
     
wiara47
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-04, 22:34   

Miriam - dziekuje Ci slicznie....

Ojciec Jacek , zupelnie odpowiadal jakby na list mojego meza....
ja bylam cztery lata temu w dokladnie takiej sytuacji jak ta "zona".
Zabraklo tylko nam obojgu "cierpliwosci i wytrwalosci" - przebaczajacego meza
i w konsekwencji stalo sie jak sie stalo...
ja jestem teraz "oczekajaca".....
Po tym pieknym tekscie Ojca Jacka , serce mi spiewa ...i nowa sila do "wytrwalej modlitwy"
przybyla.
Dziekuje jeszcze raz za ten tekst...pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8