Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Norbert.....nie żałuj,bo jakby nie było dzis jestes tym kim jesteś.
Jaki byłeś?......wiesz Ty(często o tym wspominasz),wiemy i my forumowicze...z Twojego pisania oczywiscie.
Forum nie uratowało Twojego małzeństwa,ale moim zdaniem....uratowało Ciebie.
Zmieniłeś się.
Wstąpił byś dobrowolnie na program 12 kroków?....obojetnie czy to forumowe,czy na Skaryszewskiej....
Czyż to właśnie nie dzieki temu że tu (na forum) trafiłeś podjałeś decyzję o ów programie?
Echhh wiele razy zastanawiałem się po co Bogu była ta zmiana, wiesz Leno
a może bez zmiany było by łatwiej???
tego zapewne już nie będę wiedział bo tak jak umarło moje małżeństwo tak umarło i stare ja.
Dobra pozdrawiam
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-08, 14:25
czy ktoś może mi to wytłumaczyć ( wg onet co prawda ale ..)
Cytat:
Decyzję archidiecezji fryburskiej o udzielaniu sakramentów osobom, które po rozwodzie ponownie weszły w związek małżeński, uważa się za wyciągnięcie dłoni w kierunku licznej grupy katolików, których dotychczas w Kościele katolickim wykluczano.
Po długoletnich dyskusjach Kościół katolicki w Niemczech chce forsować równe prawa dla ponownie zamężnych i żonatych rozwodników - wynika z zaleceń dla duszpasterzy, wydanych przez archidiecezję Fryburga. Zalecenie to będzie w bieżącym tygodniu rozesłane do parafii i ma posłużyć za sygnał dla Kościoła w całych Niemczech. Fryburg Bryzgowijski jest drugą co do wielkości diecezją w RFN.
Celem nowej regulacji jest poprawienie sytuacji katolików, którzy po rozwodzie ponownie zawarli związek małżeński. Generalnie nie będzie już obowiązywał wobec nich zakaz pełnienia funkcji w radzie parafialnej czy zakaz dostępu do sakramentów.
Księża będą więc mogli udzielać im komunii świętej i spowiadać. Rozwodnicy będą mogli także otrzymywać sakrament chrztu, bierzmowania i namaszczenia chorych. Nie przewiduje się jednak udzielania im sakramentu małżeństwa.
O reformy takie zabiegał papież Franciszek i wezwał niemieckich biskupów, by wyciągnęli rękę w kierunku rozwiedzionych katolików, którym odmawiano uczestniczenia w życiu sakramentalnym.
???
Ania19771 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-08, 14:38
też to czytałam i czegoś tu chyba jednak nie rozumiem
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-08, 18:27
Dyplomatyczna odpowiedź Watykanu opiewa, że sprawę przedyskutuje w przyszłym roku zgromadzenie biskupów a inicjatywa z Freiburga może prowadzić do ryzykownych nadinterpretacji.
Pytanie zasadnicze, czy potrzebuję jako osoba wierząca pozwolenia od biskupa, żeby wejść w drugi związek małżeński, czy to sumienie mnie rozliczy.
Wystarczyłoby, że powiem słowo, a będę miała kandydatów na dobrych ojczymów i partnerów. Co z tego, skoro po pierwsze irracjonalnie wierzę/jestem przekonana, że mąż i ja będziemy razem, a po drugie, czuję się za niego odpowiedzialna.
Dla mnie zgoda lub niezgoda kościoła instytucjonalnego w tym zakresie nic nie zmienia. Nie potrzebuję listka figowego.
Stolica Apostolska po raz kolejny interweniowała w sprawie samowoli archidiecezji fryburskiej, która przed miesiącem wydała wytyczne dopuszczające rozwiedzionych, żyjących w związkach cywilnych, do sakramentów.
Abp Müller napomina abp. Zollitscha
Prefekt Kongregacji Nauki Wiary abp Gerhard Müller wysłał list do abp Roberta Zollitscha, który kieruje archidiecezją fryburską. Nakazuje w nim wycofanie tych wytycznych, które, jak zauważa, budzą w wiernych zamieszanie odnośnie do nauczania Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Prefekt watykańskiej kongregacji przypomina również, że błogosławienie nowych związków, które dopuszcza niemiecka archidiecezja, zostało w sposób jednoznaczny zakazane przez Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Kopię listu otrzymali wszyscy niemieccy biskupi.
Archidiecezją fryburską kieruje abp Robert Zollitsch, przewodniczący episkopatu Niemiec. Do 17 września był tam arcybiskupem, a następnie z racji ukończenia 75 roku życia i do czasu mianowania następcy, jest tam administratorem apostolskim.
krawędź nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-03, 16:46
Tutaj wkleję moje przemyślenie.
Słucham dr. Guzewicza, który dosłownie ognistym mieczem gromi rozwody. Jest taki surowy, tak się na tym skupia. Zastanowiłam się, dlaczego. Dlaczego aż tak? Czy nie przesadza?
http://www.drdrohiczyn.pl...io_guzewicz2012
I wtedy dotarło do mnie, że gdyby nie społeczne przyzwolenie na rozwód, gdyby nie akceptacja tego przyzwolenia WE MNIE SAMEJ sprzed dwóch lat, to ja nie wypowiedziałabym do mojego męża słów, które zachwiały naszym małżeństwem: "Jest fatalnie, skoro nic nie chcesz zmieniać , to może lepiej ROZWÓD! Albo separacja".
Tak powiedziałam. Beztrosko rzuciłam na wiatr słowa o zerwaniu małżeństwa. To o tym mówił dr. Guzewicz w pierwszej części, dokładnie o takiej postawie jak moja.
I wtedy ponoć w moim mężu coś się załamało.
A że rok później zawalczyłam o małżeństwo ze wszystkich sił, i zmieniłam zdanie, i całym życiem chcę zaprzeczyć tym moim słowom - to nie cofa tych słów i spustoszenia wywołanego przez nie.
Drugie to to, że gdyby nie rozwód kochanki mojego męża, nie trafiłby na tak chętną i zmotywowaną do cudzołóstwa kobietę.
Gdyby nie jej rozwód. Nie znalazłaby się w tym miejscu i w tej sytuacji. Ale ona się szybko i "kulturalnie" rozwiodła. I chwilę potem zaatakowała naszą osłabioną rodzinę.
Nie chcę mówić, że cała wina spoczywa na tym magicznym słowie i podejściu do niego.
Wiem, że gdyby kochanka mojego męża zawalczyła o swoje małżeństwo i uznała jego wartość i nie rozwiodła się - to możliwe że poszukałby szczęścia u innej, i może też znalazłby tak pozbawioną skrupułów osobę. Nie wiem.
Jasne, że postawa męża ma zasadnicze znaczenie: z popsutego małżeństwa zwiał do nowego łóżka. To on jest winien zdrady.
Ale na pewno te dwie rzeczy - moje moralne przyzwolenie na rozwiązanie pt. rozwód, i sam rozwód "tej trzeciej" - zobaczyłam jakby były u źródła naszej obecnej smutnej sytuacji.
Rozwód i jego obecność w naszym życiu.
Ma to znaczenie.
Dr. Guzewicz ma rację.
Czy to będzie cyniczne, jeśli napiszę ,żę pewnie teraz z czystym sumieniem wróci sobie do kochanki, bo grunt już ma przygotowany...
krawędź nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-05, 15:56
może i wróci
cóż ja mogę więcej?
ale w temacie powtórnych związków.
Nie wiem czy kojarzycie taki dość słynny blog o chorej dziewczynce Laurze. Otóż to dziecko urodziło się z kilkoma bardzo poważnymi chorobami genetycznymi.
dziecko cudem i wysiłkiem rodziców wygrzebuje się stopniowo z nieprawdopodobnych obciążeń, w zasadzie lekarze ją skreślili, a ona chodzi do przedszkola i zaprzecza diagnozom, chociaż jest wciąż bardzo bardzo chora i pewnie będzie do końca zycia.
Otóż mąż opuścił mamę tej dziewczynki. Na początku są zdjęcia jak tuli niemowlę, jak walczy itp. Wysiadł gdzieś po roku czy półtora, w zasadzie pomiędzy jedną a drugą operacją. Nie mi oceniać czyja wina, ale niestety wpisuje się to w schemat samotnej matki niepełnosprawnego dziecka.. takich jest podobno znacząca większosć. Opuszczone i zostawione z niepełnosprawnym dzieckiem.
Autorka bloga nie jest wylewna, ale trudno było ukrywać, że w jej życiu pojawił się nowy mężczyzna. Obecnie nazywa go swoim aniołem.
Pomógł jej się dźwignąć po traumie, wsparł w bardzo trudnej opiece nad chorym dzieckiem, w walce o operacje, itp itp. Do tego okazało się że sam będąc chory na cukrzycę przyczynił się osobiście do rozpoznania nowych niebezpiecznych powikłań u dziecka, które łatwo mogły być przeoczone.
Ona odżyła, dziecko jest fantastycznie zaopiekowane i w ogóle sielanka. Oczywiście że to tylko blog, można tam przedstawić różny obraz rzeczywistości, także przesłodzony.
Ale trudno by mi było pójść do tej kobiety i wspomnieć jej, że jej obowiązkiem wobec wiary i męża jest samotne trwanie przy chorej córce.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-05, 15:59
bosonia napisał/a:
Czy to będzie cyniczne, jeśli napiszę ,żę pewnie teraz z czystym sumieniem wróci sobie do kochanki, bo grunt już ma przygotowany...
to nie cynizm, tylko realizm
opowiastka jak z harlequina
krawędź nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-05, 16:27
harlequina.. hm, łaskawiście, bracia i siostry w niedoli
mi raczej przychodzi na myśl poziom przysłowiowych opowiastek z magla ;)
i znalazłam się nagle w ich środku
kochanki, zdrady, testy ciążowe, wyznania, powroty, policzkujące męzczyzn kobiety itp ciekawe zwroty akcji
co do nieuchronności powrotu do tej trzeciej
owszem, oswajam się z tym że to może nastąpić teraz lub w kolejnym odcinku
ale w tym całym bałaganie dzieją się rzeczy dobre, tzn. moje zmiany i przeżycia nie tylko negatywne, uporanie się ze wstępem do nienawiści, walka z pogardą i wyniszczającymi negatywnymi emocjami..
(always look on the bright side.... lalalaa)
a tak serio, to naprawdę czuję jakbym ostatnie lata żyła z workiem na głowie
i nie dotyczy to tylko małżeństwa, ale także relacji z Bogiem i ludźmi
no ale kto rzuci kamieniem w matkę Laury?
ja nie
bosonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-05, 16:48
Co do tego bloga , nie czytałam go , to myśle, że posiadanie takiego przyjaciela to chyba nic złego. No chyba ,że żyją jak mąż i żona,czyli głównie sprowadza się to do współżycia seksualnego, bo przecież ci, co żyją w tak zwanych niesakramentalnych związkach mogą tak żyć, jeżeli ten ich związek jest "biały" ,czyż nie tak to jest? Naprawdę jest to bardzo bardzo bardzo trudne ,jeżeli małżonek porzuca, zdradza, żyć dalej ze świadomością,że już nigdy... a co dopiero, gdy samemu przyjdzie wychowywać dziecko,które wymaga nieustannej opieki Dlatego w takich przypadkach ja sama mam dużo wątpliwości.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.