Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam!
Obraz małżeństwa dotyczy zawsze dwójki ludzi nawet kiedy jest tak jak piszesz, nawet jeśli jest chory …”na dobre i na złe”…, tkwiąc jakby w jakieś próżni. W takich sytuacjach możemy mieć sporo wątpliwości , szczególnie tych moralnych i tego co jest sensem w tym wszystkim. Zdaję sobie sprawę ,że człowiek , ja również , w dzisiejszym świecie bardzo szybko zatraca słuszność tego co prawdziwe, tego czego Bóg oczekuje od nas w danej sytuacji, zwyczajnie gubimy się, przygniatani codziennością. To powoduje zniechęcenie, rozpacz, próżnię, pustkę …I możemy oczywiście szukać wszelkich sposobów na rozwiązanie , a Jezus Samarytance nie pokazywał „czerpaka” , ona sama zauważyła ,że On nie ma czerpaka. Pan nie sugerował jej wszelkich znanych sposobów na miłość.
Z doświadczenia wiem ,że cierpienie , chociaż trudne, wydaje się być uprzywilejowanym sposobem , w jaki Bóg obdarza nas łaska wzrastania ponad nasze ego i jego wzrastania. Małżeństwo jest powołaniem , który został wybrany przez każdego małżonka jako droga DO ŚWIĘTOŚCI.
Cierpienie jest tajemnicą…
„ W ten sposób Jezus działa w wewnętrznym cierpieniu i poprzez nie. Duchowy i emocjonalny ból nie powinien być uznany za demoniczny. W istocie , ból można powierzchownie uważać za mroczne zło , by potem rozpoznać w nim anioła światłości. Ta światłość lśni w naszym sercu, tylko gdy znieśliśmy ciemność… Widzimy Boga najwyraźniej po doświadczeniu wielkiego cierpienia. Tak jak we wszystkich natchnieniach pochodzących od Boga, tak i w boleści… „dobrze zrobicie jeżeli będziecie przy niej trwali, jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach” ( 2P1, 19)
Cierpienie jest wielką i wszechobecną częścią ludzkiego losu, zniechęca i przestrasza… nie powinno. Uciekając od cierpienia , porażki i ludzkiej słabości człowiek wyzbywa się wezwania do obdarowania miłością. Te trudne doświadczenia jakie nam się przytrafiają stają się inne kiedy przeżywamy i doświadczamy je z Bogiem. Bez względu na rodzaj bólu , czy ogołocenia, wobec którego stajemy my , lub ludzie wokół nas , w tym doświadczeniu możemy kochać. Nawet w cierpieniu możemy być błogosławionymi i być błogosławieństwem dla innych.
Dziś jest tak ,ze człowiek myśli o tym jak posunąć swoje sprawy, jak załatwić szybko, jak rozwinąć swoja karierę, całe skupienie jakby przelane jest na sobie. Jak obdarować …nie ma? Odpowiedzi na pytanie dlaczego i po co żyjemy kształtuje to jak żyjemy, a to jak żyjemy określa wszystko inne.
Prawdą jest ,ze jesteśmy stworzeni do tego „aby kochać i być kochanym”.
Czy jednak rozumiemy, że pokoju i radości , których szukamy , nie można znaleźć w rzeczach ani w wolności od bólu i cierpienia? Czy chcemy otwierać się na Boże zaproszenie , aby zyć dla innych, zaproszenie pobrzmiewające echem w naszych cierpieniach i porażkach?
Myślę sobie ,że człowiek potrzebuje wstrząsu, właśnie po to , by dzięki Łasce Bożej wyzwolić się od bożków . Podobnie jak w ewangelicznej opowieści o Piotrze ( Mt 14, 22- 33), który na burzliwym morzu woła do Jezusa o pomoc, Bóg używa życiowych porażek , aby uwolnić nas od rozwiązań .
I to co najtrudniejsze w dzisiejszym świecie…
Bez względu na to , jaka jest nasza wiara …Jednego Boga czci się poprzez pielgrzymkę najważniejszą ze wszystkich :
Przez nasze osobiste przejście od brania do dawania , od dominacji do służby, od życia dla siebie do życia dla innych. W przysiędze małżeńskiej jest ważna informacja …nie jesteśmy sami w tak wielkim trudzie „Tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy Świętej i Wszyscy Święci”.
W swoim doświadczeniu i perspektywy czasu, chociaż ono jest trudne i rozumiem ból ludzi których spotykam, mogę powiedzieć ,że nie znam lepszej drogi jak przez małżeństwo do osiągnięcia świętości.
Za to Bogu niech będą dzięki!
Ja linkowałam już raz tę stronę mężowi. W dniu kiedy sam stwierdził, że ja tak wiele robię a on nic i teraz pora na niego. Więc wrzuciłam mu mnóstwo linków.
Wiem, że zajrzał tylko do pierwszego czy dwóch pierwszych i na tym się skończyło. Nie jest on zresztą typem czytacza-forumowicza jak ja. Raczej siedzi i ponuro rozmyśla sam w swoim warsztacie.
Zastanawiam się czy mu zalinkować jeszcze raz tylko do tej strony Wyzwanie Familia Christiana.
Tam jest wszystko czego on potrzebuje... ale tak mi się może tylko wydawać. Znowu ja mu mówię czego on potrzebuje.
Boję się, że to go zatnie, zablokuje. On się tak właśnie blokuje gdy ja mu coś gotowego podsuwam.
Z drugiej strony - jeśli nie wyślę, to w ogóle tego nie zobaczy i nie wyrobi sobie żadnego zdania i ziarno nawet nie zostanie rzucone na ziemię...
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-04, 12:05
krawędź nadziei, mam w tym momencie podobne myślenie. Z jednej strony chciałabym przerobić "wyzwanie" samodzielnie, nawet o tym nie wspominając. Taka moja "praca własna".
A z drugiej - chciałabym podzielić się tym z mężem, żeby także miał "materiał" do pracy. Nie, żebym chciała go do tego namawiać, ale myślę podobnie jak Ty - jak mu tego nie podsunę, nie będzie o tym w ogóle wiedział (mimo, że oglądał "Ognioodpornych").
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-04, 12:19
krawędź nadziei napisał/a:
Z drugiej strony - jeśli nie wyślę, to w ogóle tego nie zobaczy i nie wyrobi sobie żadnego zdania i ziarno nawet nie zostanie rzucone na ziemię...
Moja droga, ja ze swoich doświadczeń wiem, że takie wysyłanie linków, dawanie do przeczytania pewnych treści, może raczej wyrządzić wiece szkody niż pożytku. Pomyśl jak to odbiera Twój mąż, jaki przekaz mu dajesz? Ja myślę, że takim zachowaniem informujesz go o tym, że nie wierzysz w niego, w to, że on sam może odnaleźć właściwą drogę, rozwiązanie. Kierujesz nim jak małym dzieckiem... wydaje mi sie, ze jest to najgorsze przesłanie jakie możesz mu w tej chwili dać. Wiem, że nie robisz tego umyślnie (ja również tak robilam). Sądziłam, że mąż przesiadując w warsztacie nie znajdzie rozwiązań, bo przecież w ogóle ich nie szuka...
Mam tę książkę (ona oprócz zadania na każdy dzień posiada również opis tematu, w tym przypadku czym jest cierpliwość), też chciałam ją dać mężowi na początku. Na szczęście Bóg mnie od tego powstrzymał. Dając mu ją powiedziałabym mu, ze to on (nie ja ) powinien się zmienić. Dlatego na początek sama spróbowałam ją "przerobić" (i robię to nadal, bo zmiana siebie wcale nie jest łatwa)... Teraz wiem, ze ta książka jest dla mnie, nie dla męża (dopóki on sam nie stwierdzi, że jest inaczej).
Ja myślę, iż przez fakt, że to ja podjęłam się tego wyzwania, ziarno już zostało rzucone, moja zmiana, zaczyna zmieniać męża stosunek do mnie i jego zachowania względem mnie.
Te wyzwania nie są dla naszych małżonków (bo oni na razie nie są jeszcze gotowi na nie), ale dla nas. Taki myślę był cel tworzenia tego przewodnika...
Pozdrawiam
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-04, 12:39
zenia1780 napisał/a:
Teraz wiem, ze ta książka jest dla mnie, nie dla męża (dopóki on sam nie stwierdzi, że jest inaczej).
Ja myślę, iż przez fakt, że to ja podjęłam się tego wyzwania, ziarno już zostało rzucone, moja zmiana, zaczyna zmieniać męża stosunek do mnie i jego zachowania względem mnie.
Te wyzwania nie są dla naszych małżonków (bo oni na razie nie są jeszcze gotowi na nie), ale dla nas. Taki myślę był cel tworzenia tego przewodnika...
Nie mnie cytujesz, jednak odpowiem za siebie (i swoją sytuację)
Wszystko się zgadza to co piszesz, tyle że mój mąż przyznał (po obejrzeniu filmu), że to bardzo dobra rzecz (ta książka). To, że akurat jej nie ma (i nie przerabia) nie wynika z jego niegotowości lub niechęci.
W tym przypadku nie chodzi mi o "podsuwanie" w celu zmiany jego (męża), tylko raczej o informację: zobacz jak fajnie, to jest to o czym rozmawialiśmy
Chęć do zmian jest w jego gestii (i interesie ), ja do niczego nie zmuszam, nie nakłaniam, ani nie namawiam. Jak zwykle zresztą
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-04, 12:46
Pewne rzeczy każdy musi przemyśleć sam.
Podsuwanie, sugerowanie , namawianie do pójścia do kościoła, do spowiedzi, do egzorcysty.....bardziej irytuje niż pomaga.
Mamy XXI w i jak ktoś chce sobie coś przeczytać, czy oglądnąć to to zrobi.
Może niektórzy panowie postępują w rozumieniu żon nierozważnie, ale traktowanie męża jak dziecko ...jest irytujące dla niego.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-04, 12:50
Cierpliwości samej mi brakuje czasem i bywało tak ,że umarła...
Ale z pustego się nie naleje...
Pamiętam swoja modlitwę do Boga w takiej sytuacji,ona była niegodna,za co później przepraszałam, ale jakże szczera była...rozmawiałam, nawet krzyczałam do Boga o tym czego pojąć nie mogę, z czym się zwyczajnie nie zgadzam, czego nie potrafię przyjąć i zaakceptować...I to sprawiło ,ze zobaczyłam konkretnie z czym ja sama nie daję sobie radę i co tak naprawdę sprawia mi ból.
Jednak miałam w tym wszystkim świadomość ,że jestem marnością i prosiłam o wsparcie i siłę przez MOC DUCHA SW, który przynosi cierpliwość...
Nie jest tak ,że wszystkie cnoty nosimy w kieszeni, bo i najbardziej opanowanej osobie zdarza się" pęknąć ". Najbardziej w tych trudnych chwilach cenię sobie obecność Boga , przychodzi ...ze swoją siłą i człowiek odżywa, podnosi się z nicości do bytu...to jest najpiękniejsza chwila jaka w życiu doświadczyłam, obecność Boża.
Życzę wszystkiego dobrego, obdarowania na każdy dzień Bozą łaską.
Niech Pan błogosławi w Imię Jezusa i niech to błogosławieństwo spocznie na Tobie Miodzio i pozostanie na wieki +
ps O.Bazyli Mosionek rekkolekcje o cierpliwości
Nie moge ich odszukac na teraz ...może znajdziesz
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-04, 21:00
Elżbieta napisał/a:
co za zbieg okoliczności! Nie do wiary ...
Echhh Elżbieto....Elżbieto
Po trzech latach ...milczenia (jak jest napisane w załączonym linku)....
w końcu zadane pytanie:
powiedz ......... jak to dalej z nami ma być???
jest chyba pokorną postawą???......
Ja wiem i rozumiem że najlepiej się żyje gdy nikt o nic nie spyta, gdy nikt nie poruszy tematu...gdy nikt nie zacznie pewnego tematu
Ja wszystko rozumiem
-mnie tez kiedyś było trudno wykonać ten pierwszy krok, niejako zmusić się do zweryfikowania swojej postawy.
Uważasz Elżbieto że postawa bierna ma sens???
Dla mnie to ogromna strata czasu !(szczególnie gdy nie jesteśmy już tej pierwszej młodości)
I trudno mi się czyta takie linki..
szczególnie z perspektywy czasu i tego co sama kiedyś pisała żona na forum:
czy Norbert to zrozumie.. czy Norbert to zmieni.....
No to jestem tu:
i zrozumiał to i zmienił to
i co dalej????
ano zabrakło sił promotorowi mojej pracy
pozdrawiam
[ Dodano: 2013-11-04, 21:20 ]
Mirela napisał/a:
Najbardziej w tych trudnych chwilach cenię sobie obecność Boga , przychodzi ...ze swoją siłą i człowiek odżywa, podnosi się z nicości do bytu...to jest najpiękniejsza chwila jaka w życiu doświadczyłam, obecność Boża.
A ja Mirelo sobie cenię działanie Boga poprzez ludzi.......
wiele dały mi wypowiedzi tu na forum ..takie szczere i proste ludzi....
w ciężkiej dla mnie chwili...
czy też telefon ...męża koleżanki...w zasadzie nie mojej-a byłej koleżanki żony(choć nie rozumiem do tej pory-czemu stała się była???)
To jest właśnie to co da czas na przemyślenie..na spojrzenie na to inaczej.. takimi innymi oczami....
ciężki jest ten kawałek chleba
i uczciwie powiem nigdy nie sadziłem że mam taki pokład cierpliwości...
i zapewne mało kto wierzył w moja cierpliwość
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-05, 08:58
No widzisz, a ja wierzyłam w Twoje pokłady cierpilowości od początku, nawet jak byłeś jeszcze tym pierwszym NORBERTEM. Twoja cierpliwość była przykryta emocjami, które Tobą "szarpały" wtedy. Teraz możesz innych uczyć cierpliwości..
A bierność? Hmm... jeśli człowiek jest nie pierwszej młodości, to chyba dobrze, że stracił bierność, inaczej by się wykończył wśród młodych, popędliwych, którzy często pędzą na oślep i po omacku. Niedawno tacy młodzi wykończyli znajomego... Padło mu serce z powodu ich hałaśliwości, popędliwości i pchania do przodu... Poza tym mądra bierność jest cnotą. Norbert, jeszcze zadziwisz ludzi na forum i żonę swoją też. Czasem zmiana siebie samego nie polega na zmianie. Rozumiesz? Ważne, żebyś to uzganiał z Kimś, kto o Tobie wie więcej niż Ty sam (i inni wokoło). Pewnie mnie nie rozumiesz, ale to nic. Czasem nawet nie trzeba próbować rozumieć za wiele - trzeba przyjąć i dobre i złe... Powodzenia. Nie załamuj się!
Norbert, jeszcze zadziwisz ludzi na forum i żonę swoją też.
Elżbieto ..zreszta pewnie sama to wiesz.
Kryzys jest próbą dla małżeństwa-jest taką cięzką próbą w jakiej dwoje małżonków ma szanse pokazać własnie jak radzi sobie z tym złym....nie tylko umiejąc przeżyc co dobre.
A moja próba pokazała jedno
-że widocznie żona nie kocha mnie dostatecznie!
Nie pozostaje nic innego jak pogodzic sie z tym faktem.............
zresztą\
z pustego nie nalejesz nic
pozdrawiam
[ Dodano: 2013-11-05, 16:55 ]
Elżbieta napisał/a:
trzeba przyjąć i dobre i złe
dlatego godze sie z tym faktem.....
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 09:43
Miodzio,
masz inne wyjście oprócz tego, że trzeba z tym żyć?
miodzio63 napisał/a:
Nie pozostaje nic innego jak pogodzic sie z tym faktem.............
mam nadzieję, że już przeszła Ci gorycz w innym wątku
masz prawo mieć kryzys
Przeszła ..ale zapewne będzie powracać.............
wiesz Elu..kiedy sie zyje obok.
.trudno wyłączyc uczucia
A dla mojej żony zawsze będę
zwyrodnialcem i zboczeńcem....
mimo tego że codziennośc pokazuje inaczej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.