Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Aż tak dobrze go znasz??? Ciekawe, ciekawe bo ja np. nawet tak do końca swojego męża nie znam aby go oceniać. A widzisz... to może dlatego wciąż jest dla mnie interesujący-:)
Opieram się na faktach jakie znam i o jakich słyszałem uczęśzczając chocby przez 1,5 roku na zajęcia 12 kroków na Skaryszewskiej(siedzibie warszawskiego Sychar)
Basiu prywatnie moge napisac tak:
podziwiam Andrzeja za tą wytwałość i nieustające uwielbienie żony przez najmajniej 17 lat od chwili jak zakończyło sie ich ziemskie małżeństwo.
Nie znam i nie znałem innego faceta jaki może poszczycic się wytrwałościa.
jest to godne podziwu i nie ukrywam że tu ma wielki szacunek.
jednak od lat starałem się wyrazic jedno.
To jest postawa i prywata Andrzeja może byc jak najbardzie wyrażana przez niego jako wzór(do ewentualnego wyboru)-ale nie może byc przedstawiana w formie jedynego nakazującego wyboru.
Jarek pisał ,ja pisałem jest to forum na jaki trafiaja ludzie z wielkimi problemami emocjonalnymi
i wystarczy że poczytasz na forach psychologicznych jak niebezpiecznym jest włąśnie wpłyniecie emocjonalnie na takich ludzi ,że czasami wchłaniaja jak gabka
co im podane na tacy.
A Sychar ma od wielu lat ramki-wiesz taki schemat (juz opracowany)
trochę zaczerpniety z programu 12 kroków(np.pracuj na sobą),troche połaczony z ewangielią,troche z Dobsona itd itp.
Jest nowy jest ramka i jedziemy..............
A kto poza ramkę??
ban..usuwanie..kasowani..do działu technicznego
pod hasło..zamęt!!!!
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-27, 15:48
miodzio63 napisał/a:
To jest postawa i prywata Andrzeja może byc jak najbardzie wyrażana przez niego jako wzór(do ewentualnego wyboru)-ale nie może byc przedstawiana w formie jedynego nakazującego wyboru.
Masz rację - jest to wzór dla wielu niedościgniony, ale zarazem pokazujący, że tak się da, tak można żyć. Mówią, że miłość czyni cuda. Bóg też pomaga.
miodzio63 napisał/a:
-ale nie może byc przedstawiana w formie jedynego nakazującego wyboru.
Nie mam takiego wrażenia a tym bardziej dowodów.
Ale pamiętaj nikt nie może niczego Ci nakazać i przymusić - jesteś wolny w swoich wyborach i sam ponosisz konsekwencje swoich wyborów.
miodzio63 napisał/a:
A Sychar ma od wielu lat ramki-wiesz taki schemat (juz opracowany)
trochę zaczerpniety z programu 12 kroków(np.pracuj na sobą), troche połaczony z ewangielią,troche z Dobsona itd itp.
No wiesz pewne rzeczy na tym świecie powinny być uregulowane. A jak są uregulowane można zapoznać się na stronach Sychar.
Mamy też jeszcze a może przede wszystkim 10 przykazań
miodzio63 napisał/a:
Jest nowy jest ramka i jedziemy..............
Że co? Polowanie na czarownice?
Przecież każdy może tu wejść i wyjść kiedy chce.
miodzio63 napisał/a:
A kto poza ramkę??
ban..usuwanie..kasowani..do działu technicznego
pod hasło..zamęt!!!!
No bo takie są zasady i regulamin i w sytuacjach uzasadnionych jest stosowany.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-27, 16:31
basia_priv napisał/a:
Przecież każdy może tu wejść i wyjść kiedy chce.
Teoretycznie tak
praktycznie hmmmmm...
myślę że czasem jest to poza nami, nie gniewaj się gdy ewentualnie zbłądzę-ale
co przyciąga tu szczęśliwa zonę-ze szczęśliwego małżeństwa.
Z czasu jaki winien być tylko wasz by zło nie powróciło.
Basiu cos w tym jest
nie potrafię tylko jeszcze dokładnie powiedzieć co.
oaza [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-27, 21:25
[quote="Andrzej"][quote="abcd"]
basia_priv napisał/a:
Jarku, jak dobrze rozumiem czytając
abcd napisał/a:
Ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym, jak syn od niego zażądał przypadającej na niego części majątku, dał mu tę część majątku i pozwolił odejść mu wolno. Nie kładł się w drzwiach w pozycji Rejtana i nie darł koszuli pokazując nagi tors, żeby syn nie mógł przejść. Smutno było ojcu. Ale pozwolił synowi jeść jedzenie przeznaczone dla świń w obcym kraju.
Czy chcesz przez to powiedzieć, że odmowa zgody na rozwód „nie zgadzam się na rozwód, bo nie chcę złamać przysięgi małżeńskiej” ogranicza czyjąkolwiek wolność? Ja mam prawo się nie zgodzić na zło, bo przysięgałem/łam i od tego może zależeć moje zbawienie. To jest moje prawo do wyrażania swojej woli, w tym przypadku zgodnej z wolą Bożą, z tym co przysięgałem/łam, by się nie zgadzać na rozwód. Tak czy owak moja niezgoda w niczym nie ogranicza wolności współmałżonka; jak będzie chciał to będzie mnie zdradzał i żył na tzw. kocią łapę z kimś innym… Ale przynajmniej ja zachowam czyste sumienie, będę się rozwijał i modlił/ła za jego nawrócenie.
abcd napisał/a:
Po co w takim razie długa procedura sądowa - żeby małżonek się zmęczył? I wrócił? To jest miłość?
A czy to ja występuję do sądu, żeby go męczyć albo żeby go sąd męczył? On sam na własne życzenie wybiera zło, to i są tego konsekwencje. Mądra, stanowcza, twarda miłość, która stawia granice złu. Najważniejsze przed sądem to być świadkiem Jezusa – nie zaprzeć się Go zgadzając się na rozwód, łamiąc przysięgę.
abcd napisał/a:
Ojciec z tej przypowieści jest obrazem samego Boga, zatem wiedział, że syn marnotrawny "stoczy się", że przetraci majątek i będzie żył źle. Ale pozwolił mu odejść. Pozwolił mu wziąć odpowiedzialność za własne czyny.
Przykład nieadekwatny do sytuacji rozwodu czy jakiegokolwiek zła w znaczeniu zgody moralnej na nie. Byłoby absurdalne, żeby Bóg zgadzał się na zło pochwalając je, skoro sam wprowadził przykazania zakazujące czynienie zła. W przypowieści Ojciec pozwala odejść synowi marnotrawnemu szanując jego wolę, ale nie mówi mu „dobrze robisz, i Ja się zgadzam z tym twoim złym wyborem i pochwalam go”. Bóg nie zakuwa nikogo w kajdany, nie ogranicza w wolności, ale nie zgadza się na zło. A czy moja niezgoda na rozwód komukolwiek ogranicza wolność? Ten kto łamie swoją własną przysięgę i żąda rozwodu sam pozbawia się wolności, jeśli napotyka na sprzeciw współmałżonka, który broni swojej wiary i wierności przymierzu małżeńskiemu – wierności temu co przysięgał..
abcd napisał/a:
Pozwolę sobie odnieść się do kilku fragmentów.
1."Nie kładł się w drzwiach w pozycji Rejtana i nie darł koszuli pokazując nagi tors, żeby syn nie mógł przejść".
Na forum też raczej nikt nie zachęca do zatrzymywania siła małżonka.Wręcz przeciwnie mówi się o stanowczej miłości.
2.""Po co w takim razie długa procedura sądowa - żeby małżonek się zmęczył?"
Na 100%jeśli druga strona nie wyraża zgody na rozwód,to nie ona jest autorem pozwu.To kto jest winny"tej męki"w sądzie?
3.Dlaczego zgoda na rozwód jest grzechem?Przypomnijcie sobie"Grzechy cudze"
Namawiać kogoś do grzechu.
Nakazywać grzech.
Zezwalać na grzech. Pochwalać grzech drugiego.
Milczeć, gdy ktoś grzeszy.
Pobudzać do grzechu.
Nie karać za grzech.
Pomagać do grzechu.
Usprawiedliwiać czyjś grzech.
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-27, 22:23
miodzio63 napisał/a:
co przyciąga tu szczęśliwa zonę-ze szczęśliwego małżeństwa.
Z czasu jaki winien być tylko wasz by zło nie powróciło.
Szczęścia nie da się zamknąć w sobie z czasem pragniesz go dla innych
Sama nie wiem po co akurat jestem z Sycharem i nie raz zadawałam sobie to pytanie.
Z Sycharem jestem od samego początku i nie wiem jakie wtedy wiatry wiały, że mnie tu przywiało
Nie byliśmy w kryzysie - nasz jedyny kryzys to były 2 "ciche dni" na początku naszego małżeństwa. Dwa stracone dni.
W dniu naszego ślubu otrzymaliśmy życzenia ze słowami "niech nad waszym zagniewaniem nigdy nie zachodzi słońce" i powiedzieliśmy sobie wtedy, że u nas tak będzie. Nie kładliśmy się spać by przed snem nie wybaczyć sobie, jeśli w ciągu dnia było coś nie tak.
A teraz w Sycharze wiedząc, że nijak nie mogę pomóc to tylko jestem tu po to aby się modlić i prosić Boga za Wami, aby dał Wam wiele sił do pokonania waszych kryzysów, abyście mogli wrócić do tego pięknego dnia kiedy byliście razem i kiedy byliście tacy szczęśliwi.
Czas nie jest tylko moim czasem – mam go tyle ile otrzymuję Teraz już jest go troszkę więcej bo już nie pracuję zawodowo. Mąż też angażuje się społecznie i jakoś się uzupełniamy, pomagamy sobie i w tej dziedzinie – w Sycharze też mi nie raz pomagał
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-27, 22:36
basia_priv napisał/a:
Sama nie wiem po co akurat jestem z Sycharem i nie raz zadawałam sobie to pytanie.
Z Sycharkiem Basiu jest akurat tak jak z nk, facebookiem i większościa portali społecznościowych-to wciąga!!!!!!.
A po czasie wygląda to nawet jak uzależnienie.
A finał ??
wiesz w momencie gdy człowiek żyje sam i ma problemy to nawet cieszy się że siada sie do....i ma sie do kogo gebe otworzyć( nawet jak to wirualne).
Ale gdy jest rodzina-i co ważniejsze gdy trzeba budowac związek od nowa to czas poświęcany tu
odbierany jest wspólmałzonkowi.
I przynajmniej nie zapominajmy o tym że jakies 40% współmałżonków poszło świat miedzy innymi dlatego bo nie mieliśmy dla nich czasu
to tyle
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 00:00
Cytat:
Z Sycharkiem Basiu jest akurat tak jak z nk, facebookiem i większościa portali społecznościowych-to wciąga!!!!!!.
A po czasie wygląda to nawet jak uzależnienie.
A finał ??
wiesz w momencie gdy człowiek żyje sam i ma problemy to nawet cieszy się że siada sie do....i ma sie do kogo gebe otworzyć( nawet jak to wirualne).
Ale gdy jest rodzina-i co ważniejsze gdy trzeba budowac związek od nowa to czas poświęcany tu
odbierany jest wspólmałzonkowi.
I przynajmniej nie zapominajmy o tym że jakies 40% współmałżonków poszło świat miedzy innymi dlatego bo nie mieliśmy dla nich czasu
to tyle
Norbert.............napisałes coś niezwykle mądrego,prawdziwego..........
Sychar wciąga,tak samo jak wciąga .. facebook,,czy inne portale/fora.
Część wchodzących to ludzie samotni....
Zgadzam sie ,tyle tylko,że Ci wchodzący 'wolną wole' mają,nikt ich nie zmusza,wiec......póżniejsze ewentualne pretensje sensu nie mają.
Wchodząc na jakiekolwiek forum akcepyuję regulamin.
Osobiscie jestem na kilku forach związanych choćby ze zwierzętami,bo to moja pasja,.ale wchodząc tam musiałam zaakceptowac regulamin.
Czy wszystko co tam piszą podoba mi sie......nie.
Jednak zaakceptowałam specyfikę forum .....wybrałam(wolna wola)
Identycznie jak na Sycharze.
Zaakceptowałam specyfike(to najpierw).....dalej....regulamin.................
Jasne.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 06:19
Masz rację Leno
zresztą sam do tego wczoraj doszedłem na co i po co ta pisanina.
Skoro i tak nikt nie zrozumie o co chodzi.
Ja prywatnie ze swej strony chciałem dodać tylko to:
żałuję że kiedyś tu się zarejestrowałem
pierwszy raz.
Bo przez to nie potrafię zmienić mojego beznadziejnego życia.
i tyle
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 09:23
Miodzio :
Cytat:
Ja prywatnie ze swej strony chciałem dodać tylko to:
żałuję że kiedyś tu się zarejestrowałem
pierwszy raz.
Bo przez to nie potrafię zmienić mojego beznadziejnego życia.
i tyle
Nic nie rozumiem .
Piszesz w tym wątku jakbyś osiągnął
jakiś wyzszy poziom świadomości , pokoju serca , szczęścia , odnalazł właściwą drogę ,
na dodatek "nikt nie zrozumie o co chodzi"
......... a teraz "nie potrafię zmienić mojego beznadziejnego życia" .
Dwie skrajności .
W czym widzisz zatem tą beznadziejność ?
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 10:22
Ja to widzę tak: rejestrujesz się, dyskutujesz, również o regulaminie, bo regulamin tworzą ludzie. Jeżeli zakładamy, że dyskusja o dopuszczalności zgody na rozwód jest niebezpieczna dla naszych poglądów, to moim zdaniem wątpimy w siłę lub zasadność tychże. Dyskusja nie jest promocją danej postawy.
Nie znamy okoliczności i siły psychicznej ludzi, którzy spotykają się na sali sądowej. Tam jest wiele czynników: historia małżeństwa, możliwość przedstawienia dowodów przez obie strony, naturalny antagonizm między rozstającymi się, który winduje złe emocje, kwestia doświadczenia adwokatów, nastawienie sędziego, umiejętność przedstawienia się w pozytywnym świetle przez obu współmałżonków, kwestia opieki i podziału majątku - zasadniczo najbardziej chyba zapalne sprawy. Czy mam przekonywać kogoś, żeby za wszelką cenę mówił nie, jeżeli jest słaby, proces go niszczy, zagraża też stabilności emocjonalnej dzieci?
Bóg zna nas lepiej, niż osoby trzecie i my sami. Zgadzam się, że na koniec rozliczy nas z miłości. Nie wiem, czy długotrwała walka w sądzie jest wyrazem miłości, czy dogmatyzmu. Każdy przypadek jest jednak inny.
Inna sprawa, że żadnej wspólnoty i żadnego forum nie można winić za swoje osobiste wybory. Owszem, jest się pod wpływem określonych poglądów, ale od tego ma się osąd i rozum, żeby decydować, czy te poglądy przystają do naszej sytuacji i są dla nas i dla innych korzystne. Nie mówię łatwe, ale korzystne z perspektywy osiągnięcia naszego celu - uratowania małżeństwa.
Może dla niektórych małżeństw droga do ocalenia prowadzi przez inną ścieżkę, niż ta, którą tutaj podążamy?
Zauważcie, że sztandarowy przypadek forum - Mirakulum - rozwiodła się z mężem, on miał tę pełną wolność i w wolności jak rozumiem zdecydowali się na powrót do małżeństwa.
Tak sobie tylko się zastanawiam. Nie promuję i nie popieram rozwodu, jako łatwego wyjścia, ale świat nie jest czarno - biały.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 15:18
Filomeno
ja rozwiodłam się w 2006 r , 2, 5 roku przedtem, nim natrafiłam na to forum.
To było straszne zobaczyć, że jednak było inne wyjście.
GORZKO PŁAKAŁAM
Od 1999r próbowałam po ludzku ratować małżeństwo, sił starczyło do 2006 r i myślałam, że to koniec, nie miałam żadnej nadziei.
Wtedy nie miałam wiedzy o separacji, poziom lęku był tak wielki, że tylko uciekać.
Nie było w moim otoczeniu kogoś z tą wiedzą i jeszcze z takim nastawieniem na ratowanie.
Prawnicy - załatwić szybko i już.
Ja daleko od kościoła, myślałam że usłyszę tam - nieś swój krzyż - że mnie za decyzję rozwodu potępią.
By się rozwieść odcięłam serce - to nie było dobre dla nikogo
Mąż na rozprawie sprzeciwiał się, mówił że kocha. I po moim nawróceniu właśnie ta Jego postawa, wtedy w sądzie, dawała mi dodatkową nadzieję.
Zabrakło mężowi konsekwencji, jednolitej postawy, spójności tego co mówił z tym co robił.
Warto w sądzie bronić małżeństwa, nawet jak współmałżonek jest innego zdania. Pisze to jako osoba która była tym kto wniósł pozew.
Skutki ludzkie, a w szczególności skutki duchowe rozwodu są katastrofalne, rany bardzo trudno się goją - nadal .
Teraz wiele moich działań jest nastawionych na to by pokazywać, że można inaczej.
Filomeno, ja nie dałam mojemu mężowi pełnej wolności , ja Go wywaliłam z mojego życia - wtedy nie obchodziło mnie co się z nim stanie.
NIKT NIKOMU NIE MOŻE DAĆ PEŁNEJ WOLNOŚCI.
Jak osoba zniewolona grzechem - może dać innej osobie wolność?
Ja wtedy nie rozumiałam znaczenia tego słowa.
Kochani, którzy to czytacie, a zastanawiacie się, czy warto jednak zrobić jak ja - MÓWIĘ WAM NIE WARTO
Dziękuję MIŁOSIERNEMU BOGU, że mnie(nas) uratował
Pogody Ducha
PS.
Dziękuję też wspólnocie "sychar" i to forum i ogniska i rekolekcje , i wasze modlitwy .....
Kto myśli że poznał wspólnotę bo jest na forum , to sory myli się
Forum to jakby pierwsza warstwa - niektórzy na tym poprzestają , trzeba się "wgryźć "
Pozwolić Bogu działać
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 15:34
Mirakulum, ale z tego co piszesz, mąż nie chciał rozwodu. Ty chciałaś uciec. Co w sytuacji, kiedy trafiam na forum, do terapeuty, do księży, w moim odczuciu robię wszystko, na co mnie stać, a mąż prze do rozwodu? Owszem jest może sens powiedzieć w sądzie - nadal kocham, chcę ratować, ale widzę, że drugi nie chce tak bardzo, że posuwa się do szantażu emocjonalnego? Co wtedy, skoro ja i tak ledwo radzę sobie z przetrwaniem w burzy emocji z dnia na dzień, przy wielkim staraniu, żeby nadal być dobrą matką i dobrym pracownikiem?
To mnie akurat mąż wyrzuca ze swojego życia.
Nie wiem, co będzie dalej, czy nie ulegnę...
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 16:03
Mirakulum napisał/a:
Kto myśli że poznał wspólnotę bo jest na forum , to sory myli się
Forum to jakby pierwsza warstwa - niektórzy na tym poprzestają , trzeba się "wgryźć "
Pozwolić Bogu działać
Oj Mirakulum sorry co ty piszesz???(jeżeli to także o nas)
Czy ja i Jarek bylismy tylko wirtualnym nickiem forum??
Pisząc to piszesz wowczas dziwne rzeczy.
przeciez wiesz:
mało że znam prywatnie wiele osób z tego forum ,to znam Skaryszewską chodziłem tam na spotkania,tam tez kończyłem (przez 1,5 roku) 12 kroków
Na tym forum pomagałem przy pierwszej grupie internetowych 12 k
to czy się nie wgryzłem???
Dlatego tak coraz dziwniejsze dla mnie sa wasze hasła ,a chocby dlatego że swego czasu miałem tez szanse dojrzeć to:
że poza forum jestescie inni,mówicie inaczej,myślicie inaczej
Zatem co jest takiego w tym miejscu że tu jest tak i tak
mare1966 napisał/a:
W czym widzisz zatem tą beznadziejność ?
A chcesz być Mare takim zywym trupem??
czy własnie to sie w tobie nie godzi??
Bóg stworzył Ewe -Adamowi miał swój cel.
I to jest własnie Mare dla mnie beznadzieja bo nie chce zostac do końca zycia wzdychającym piernikiem do czegoś co się nie zmieni.
A to że sie nie zmieni jest włąsnie moją akceptacja i przyjęciem tego jak okreslasz nirwaną.
Nie chce Mare byc takim uczestnikiem filmu
NOC ZYWYCH TRUPÓW
i zyc czyms co jest realnie mało wykonalne,a nauczyc się tak bez ściemy życ samemu w pojedynke ,na teraz-obecnie z wielkim trudem szczególnie gdy stanowiło sie parę.
To jest naprawde trudno i jeżeli ktos pisze że żyje tak i jest szczęśliwy to pisze jedną wielka ściemę
Bo gdyby tak było to nie potrzebował by własnie takiego miejsca jak to FORUM.
Pustke w sercu zazwyczaj trzeba wypełnić
czasami jest to praca..czasami wolontariat..czasami portale społecznościowe
By nie uledz ludzkiemu odruchowi i nie pójśc droga grzechu.
Dlatego nie gniewajcię się ale słowa o.Salija sa dla mnie puste
bo co moze wiedziec zwykły teolog,zajmujący się jedynie merytorycznie sprawami nie majac tak naprawde pojęcia jak się włąsciwie zyje w tym o czym sie pisze.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-28, 20:56
Norbert.....nie żałuj,bo jakby nie było dzis jestes tym kim jesteś.
Jaki byłeś?......wiesz Ty(często o tym wspominasz),wiemy i my forumowicze...z Twojego pisania oczywiscie.
Forum nie uratowało Twojego małzeństwa,ale moim zdaniem....uratowało Ciebie.
Zmieniłeś się.
Wstąpił byś dobrowolnie na program 12 kroków?....obojetnie czy to forumowe,czy na Skaryszewskiej....
Czyż to właśnie nie dzieki temu że tu (na forum) trafiłeś podjałeś decyzję o ów programie?
Niektórzy znaja Cie osobiście.
Jak dla mnie prezentujesz własciwa postawę i doskonale rozumie o co ci chodzi(o co walczysz),pomijajac oczywiscie prywatne potyczki,bo uważam ,że takie tu są.
Świata nie zmienisz,nie zmienisz tego forum,zasad tu panujących.
Jednak...skoro tak bardzo przystajesz przy wolnej woli to winienes uznac równiez to,ze kazdy tu wchodzacy wchodzi z tejże woli.....i......to on wybiera co dla niego najlepsze.
Osobiście uważam,ze forum dobre jest...ogromna wiedza,artykuły,linki......podyskutować,wyżalic,emocje wywalic można......dalej.......zdrowy rozsadek i wybór,co w moim przypadku najodpowiedniejsze.
...a tak na marginesie....są w sieci fora o chorobach np.
Wchodzi taki i pyta....co mam zrobic,boli mnie to,dolega tamto....i radzą,polecaja,przykłady własne podają.....
Czy pomogą?
NIE.....bo to internet tylko.
Owszem w jakims stopniu pomóc mogą,choćby lekarzy polecając,na wizyte namawiając.....itp.
Zaszkodzis równiez moga,ale to juz kwestia własnego wyboru,woli......
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.