Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
I w zasadzie trudno mi okreslic to co we mnie powstało-ale to pomogło mi spojrzec inaczej na zonę
A czy "to" pomoglo ci również kochać żonę i okazywać jej tę miłość niezależnie od tego co w swojej wolnej woli zrobi i jaką decyzję podejmie?
mare1966 napisał/a:
Miodzio ,
czy Ty osiagnąłeś nirwanę ?
Serio , pozazdrościłem .
To takie niezłośliwe skojarzenia .
mare, nie gniewaj się , ale czytając twoje posty mam wrażenie, ze jesteś smutnym, samotnym i zgorzkniałym człowiekiem, który swoim specyficznym poczuciem humoru (zakrawającym nieraz na kpinę) oraz postami, w których trzeba czytać między wierszami, chce bardzo zwrócić na siebie uwagę. Nie oceniam cie, jest mi przykro i smutno z tego powodu, bo mam wrażenie, że jest w tobie ciągle jeszcze wiele bólu, którego nie przepracowałeś. Choć może się mylę.
Powiedz mare czy doświadczyłeś miłości Boga, Jego opieki i obecności w twoim życiu? Czy są to dla ciebie nadal puste słowa?
Przebaczyłeś sobie i żonie?
Pozdrawiam
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 15:16
zenia1780 napisał/a:
A czy "to" pomoglo ci również kochać żonę i okazywać jej tę miłość niezależnie od tego co w swojej wolnej woli zrobi i jaką decyzję podejmie?
I to jest dokładnie to żeniu co ty określiłaś-a co ja napisałem że nie umiem powiedzieć co we mnie powstało....
dokładnie tak....
jak słowa z piosenki Rafała Brzozowskiego ..."Tak blisko"
Kiedy będziesz już gotowa – daj mi znać
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas
Razem być – znaczenie często inne ma
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas
Razem być – znaczenie często inne ma
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 15:28
Polecam modlitwę za osobę trzecią, która wtarnęła do małżeństwa sakramentalnego rozbijając je i raniąc rodzinę oraz krzywdząc dzieci: http://www.kryzys.org/vie...p=282086#282086
zwróćmy uwagę na słowa:
Uwolnij proszę, Panie Jezu, kochankę męża (kochanka żony) od uczuć skierowanych do mojego męża (mojej żony) i prowadzących do grzechu śmiertelnego.
Nawróć serce kochanki męża (kochanka żony) do Siebie i pomóż jej (jemu) podjąć decyzję zostawienia mojego męża (mojej żony) i rozpoczęcia życia w łasce uświęcającej.
czyli brak łaski uświęcającej i życie w grzechu ŚMIERTELNYM (prowadzącym do śmierci) chyba nie jest obojętne jednak ?!
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2013-09-12, 15:33, w całości zmieniany 1 raz
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 15:31
miodzio63 napisał/a:
I to jest dokładnie to żeniu co ty określiłaś-a co ja napisałem że nie umiem powiedzieć co we mnie powstało....
Również tego doświadczam
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 16:13
Elżbieta napisał/a:
Nawróć serce kochanki męża (kochanka żony) do Siebie i pomóż jej (jemu) podjąć decyzję zostawienia mojego męża (mojej żony) i rozpoczęcia życia w łasce uświęcającej.
Elżbieto chyba się nie rozumiemy ,albo sama nie starasz się tego zrozumieć!!!
czym innym są intencje i dokładnie odnosząc się do tego co piszesz
w sentencji miłości do każdego bliźniego(bez względu kim dla nas jest)
a czym innym przyjęcie woli i działań Boga
zaznaczyłem dokładnie tłustym gdzie mowa o WOLI......
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 21:22
Miodzio , napisałeś :
Cytat:
Aby było zrozumiałe za swoją wierność względem sakramentu odpowiadam sam przed sobą i przed Bogiem-to jest moja działka.
Mi się wydawało , że tekst przysięgi brzmi :
"ślubuję Ci .......... żono , mężu " - to się najbardziej rzuca w uszy , oczy
"Ci" - to jest KONKRETNA osoba .
Co ty na to ?
Nie bardzo rozumiem na czy polega ta odpowiedzialność przed sobą samym ,
mógłbyś wyjaśnić ?
I ja na tej działce o czym zresztą pisałem wiele razy pod wpływem własnej decyzji i wolnej woli zdecydowałem pozostaje wierny sakramentowi.
Wydaje mi sie , że tą decyzję przjdzie potwierdzać jeszcze każdego dnia .
Twoja żona kiedyś też podjęła pewną decyzję , ale nie wytrwała .
I nie będę pisał wyniosłych bzdetów że przyszło to łatwo.. itd..itp.
jeno było to wiele sporów wewnętrznych, kłótni w sobie, rozmyślań,
najprościej ująć wyglądało to tak
"dusza chciała do raju a dupsko było blisko ziemi"
Ja bym zamienił dupsko na serce , ale sens doskonale łapię .
a koniec końcu decyzja dusza ważniejsza-bo dupsko jak wsio na ziemi zostanie kiedyś dotknięte palcem starości...
.... to się nazywa chłodna kalkulacja
zatem to moja połowa.. i zgodnie z tym co piszą wszystkie strony katolickie o sakramencie małżeństwa ..każden ze współmałżonków odpowiada sam za swoja część składanej przysięgi -a my za mali na tym świecie by wstępować w role Boga i ich za to rozliczać ...co czasami się tu na forum przejawia...
To wielki temat .
Sądzić małżonka nie , ale osądzić czyn mamy nie tylko prawo ,
ale i obowiązek właśnie ze względu na jego dobro .
Tak uważam .
===============================================
Zenia 1780
zacytowałaś :
Cytat:
Miodzio ,
czy Ty osiagnąłeś nirwanę ? Nirwana - wygaśnięcie cierpienia
Serio , pozazdrościłem . Nie targają już nim rozterki . ( Czas pokaże - oczywiście . )
To takie niezłośliwe skojarzenia .
wzmocniłem jeszcze emotikonem
Co ci się w tym nie spodobało ?
Cytat:
Powiedz mare czy doświadczyłeś miłości Boga, Jego opieki i obecności w twoim życiu? Czy są to dla ciebie nadal puste słowa?
Cóż , to jest STWIERDZENIE , a nie pytanie .
( podobnie jak słynne : Czy nadal pan bije żonę ? )
Doświadczyłem wiele razy najgorszych i wiele razy najszczęśliwszych chwil w moim życiu .
Przebaczyłeś sobie i żonie?
Zjazd po równi pochyłej TRWA , wszystko w TOKU .
Jeszcze nie wiem , co przyjdzie mi wybaczać .
Na razie wybaczyłem tylko pierwszą zdradę ,
ale nie wiem czy to się liczy - bo nikt o to nie prosił ,
nawet nie widzi w tym niczego złego .
Sobie ?
Chyba trudniej .
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-13, 14:29
Przepraszam mare jeśli poczułeś się urażony moim ostatnim postem. To nie było moim zamiarem, choć przyznam, że użyłam kilku może zbyt ostrych słów.
Tak na marginesie, wydaje mi się że każde przebaczenie się liczy, zwłaszcza takie o które nikt nie prosił ( bo z tego właśnie powodu jest trudniejsze, ale przez to również szczere).
Pozdrawiam
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-13, 17:14
Miodzio, Ty nawet z treścią modlitwy dyskutujesz?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-13, 17:42
Zenia ,
przeprosiny przyjęte .
Celowo pominąłem oczywiście w swoim ostatnim poście
ten niezbyt fortunny chyba fragment .
I jak wydaje mi się , nie jest wcale istotne
czy masz czy nie masz racji .
Jeżeli chcemy komuś zwrócić uwagę , wytknąć mu coś
czy napisać coś niezbyt miłego
warto to zrobić jak zaleca Ewangelia - na osobności ,
czyli w naszym przypadku na priv .
Owszem , czasem coś chlapniemy ,
czasem nieświadomie zupełnie , np. nie znając historii człowieka ,
jego problemów , kompleksów , zranień itd.
Na dodatek ta osoba może być w różnej kondycji psychicznej .
Piszę tutaj ogólnie .
I tak też wyjaśniamy sprawę - na priv .
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-13, 20:12
Elżbieta napisał/a:
Miodzio, Ty nawet z treścią modlitwy dyskutujesz?
Elżbieto czy nie zbyt pochopne wnioski???
czy ja dyskutuję z modlitwa ..czy raczej wskazałem na fragment z modlitwy mówiący o wolnej woli.....
zupełnie nie kapuje zreszta- co tak strasznie uwiera ta wolna wola....
chca jej ludzie niech maja,chca zyc po swojemu niech zyją...
Wszak kazdy z nas ma zaufać że Bóg ma dla kazdego z nas plany...
i dla jedych doga jest taka..a innych siaka...
To ufamy wkońcu Bogu bezwarunkowo????
czy ufamy warunkowo???
mare1966 napisał/a:
Nie bardzo rozumiem na czy polega ta odpowiedzialność przed sobą samym ,
mógłbyś wyjaśnić ?
Mare to jest dośc proste bo poza aspektem wiary,ufności..itd..itp
jest jeszcze nasz czynnik ludzki..a nim jest moralność...
zatem zrzucając cała powłoke wiary...
(TEORETYCZNIE)zakładając że "być może" kiedyś upadne i cos sie we mnie zatraci....
jest jeszcze drugi filar -moralny....
jaki tyz ma zasady !!!!
i uważam że to też bardzo ważna sprawa.....dlatego napisałem sam przed soba odpowiadam włąśnie w sprawach moralnych...
mare1966 napisał/a:
Wydaje mi sie , że tą decyzję przjdzie potwierdzać jeszcze każdego dnia .
Twoja żona kiedyś też podjęła pewną decyzję , ale nie wytrwała .
owszem ale tak jak napisałem za swoją decyzje odpowiadam sam i to moja praca
by trzymac się tej decyzji
bo co tu ukrywac sa lepsze i gorsze dni-a na dodatek wszystkiego (nie zapominaj)
wciąz żyjemy z żona pod jednym dachem-a to dodatkowo nie daje zapominać o.......
co do żony???
no znów będe monotonny....jest dorosła i odpowiada sama za siebie...z Bogiem tyz sama się będzie rozliczać....
zatem jaki sens????
przypominac chocby o sprawach jakie sa oczywiste...
co to ma byc droga moralizowania???...droga przekonywania???
czy to aż tak trudne do zrozumienia że jeżeli współmałzonek nie zechce sam z siebie..
to nic z tego nie będzie.
Czy to aż tak trudne do zrozumienia że jeżeli ktos decyduje się sam być wierny przysiędze to może oznaczać że wierny będzie sam i aż do śmierci
czy trudno tak zrozumieć że mimo iz rozpadło sie sakramentalne małżeństwo to nie da się go za życia juz zjednoczyć
czy trudno to zrozumiec że tak to może przyjąc Bóg -wobec sytuacji gdy jedno chce a drugie nie...
ja widze to w prosty sposób- bo zrywając węzeł powstaje grzech...
a przecież człowiek sam musi trafic do Boga żałując za ten grzech i prosic go o łaske
co w koło jest zwiążane z własną wola.....
i tak mozna w koło Macieju
mare1966 napisał/a:
Sądzić małżonka nie , ale osądzić czyn mamy nie tylko prawo ,
ale i obowiązek właśnie ze względu na jego dobro .
Tak uważam
Jasne można całe zycie nieustannie sądzić..latami...
co to da???
nie zapominaj Mare że wieczne osadzanie zamyka nas samych..w wiecznym cyklu..
krzywd..zranienia..żalu
aż wreszcie jesteśmy zgorzkniali ..mimo nawet wyniosłych słów ile to my Boga w sercu..jaka w nas radośc Boża
gadania ..gadaniami..słowa pisane ..pisanymi
ale to nieraz świetnie czuć nawet na tym forum co tak naprawde w człeku siedzi
Bo tak naprawde kiedy ogarneła mnie miłośc Boga..i stalem się nawróconym i uzdrowionym dzieckiem Bozym...kiedy tak naprawde wszystko odpuściłem ..wybaczyłem i zyje już piękny ,radosny i nowy
to nie uwieraja mnie związki niesakramentalne w kościele...bo mając ta prawdziwa miłośc Boga..ciesze się że ci ludzie szukaja drogi do Boga...
ale gdy pozory na zewnatrz sa inne ..a w srodku nadal gnije rana....
to w myśl tego....
włączam się emocjonalnie w to co mnie najbardziej boli...
pokazuję czasami prawde o sobie...
zatem.............
nic dodac nic ując
p.s i przypadkiem nie bierz tego personalnie do siebie..bo to temat ogólny
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-13, 20:34
miodzio63 napisał/a:
Jasne można całe zycie nieustannie sądzić..latami...
co to da???
nie zapominaj Mare że wieczne osadzanie zamyka nas samych..w wiecznym cyklu..
krzywd..zranienia..żalu
aż wreszcie jesteśmy zgorzkniali ..mimo nawet wyniosłych słów ile to my Boga w sercu..jaka w nas radośc Boża
gadania ..gadaniami..słowa pisane ..pisanymi
Właśnie tak!
W modlitwie jest: "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"
Czy w modlitwie jest, że ktoś jest winny? Nie! W modlitwie jest to widziane z perspektywy skrzywdzonego: "mój winowajca" = "ten który zawinił mnie", a nie Bogu.
No to Pan Bóg zgodnie z modlitwą tak nam odpuszcza według tego jak my odpuściliśmy...
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-13, 21:38
Zastanawiając się nad
wolną wolą i Bożą wolą
( co , z pozoru wydaje się sprzeczne )
natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł ,
wydaje się bardzo w temacie :
Warto w tym miejscu odwołać się do sytuacji Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (por. Łk 22, 39-46). Jezus modli się tam następująco: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”
No właśnie (może i nie stosowne)
ale tak sobie w ciszy każdy z osobna pomyśli.....
zamiast kielicha-umieścić współmałżonka...
no i jak to wygląda????
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-15, 14:35
miodzio63 napisał/a:
Warto w tym miejscu odwołać się do sytuacji Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (por. Łk 22, 39-46). Jezus modli się tam następująco: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”
No właśnie (może i nie stosowne)
ale tak sobie w ciszy każdy z osobna pomyśli.....
zamiast kielicha-umieścić współmałżonka...
no i jak to wygląda????
Hm...No to tak szerzej niż fragment kielicha..., czym modlitwa, czym miłość w modlitwie...
Jezus modli się...Co to oznacza? Czym jest ta chwila? Jaką głębię niesie i posiada?
"Miłość
W człowieku wszystko jest podporządkowane miłości. Jakkolwiek często zatrzymuje się on na namiastkach miłości, może go jedynie zaspokoić prawdziwa miłość i jej pełnia. Nie tylko w marzeniach, lecz także w rzeczywistości człowiek dąży do zdobycia pełni wszystkiego w miłości i przez nią.
Wiara ukazała człowiekowi, że Bóg jest Miłością, która pragnie oddać się mu i napełnić go sobą. Dar nadziei napełnił go pragnieniem zdobycia pełni miłości w Bogu. Nic więc dziwnego, że Boga-Miłość pragnie posiąść i zatrzymać oraz całym sercem dąży do tego. Wspiera go w tym wlana cnota miłości, przez którą Bóg wewnętrznie usposabia człowieka do umiłowania Boga ponad wszystko, a wszystko inne ze względu na Boga.
Tak usposobiony człowiek staje na modlitwie wobec Boga. Modlitwa poprzez wnikanie w słowo Boże daje mu doświadczenie miłości. Ono przerasta wiedzę teoretyczną. Jest ono uwierzeniem miłości oraz smakowaniem i kosztowaniem objawiającej się miłości Boga - jest doświadczeniem "jak słodki jest Pan" (Ps 33,9). Miłość, której człowiek doświadcza na modlitwie, nastawiona jest na pełnię. Jak bardzo potrzeba tego nastawienia, inaczej - dynamizmu miłości, by nie zatrzymać się na progu tego, co obiecuje wiara i ku czemu dąży nadzieja. Nie ulega wątpliwości, że fundamentem tego modlitewnego doświadczenia Boga jest wiara i nadzieja. Istotny jednak dynamizm powinna dać miłość. Ona powinna stać się motorem.
Miłość kieruje wolną wolą człowieka i miłość przynagla go do modlitwy. Można powiedzieć, że człowiek modlący się chce tego, czego chce miłość. Ona całą istotę człowieka skierowuje ku Bogu umiłowanemu w Nim samym.
"Gdzie - bowiem - skarb twój, tam jest i twoje serce" (Mt 6,21). Wartość modlitwy w tym ukierunkowaniu na Boga jest w tym, że ona jest najbardziej podstawowym i najgłębszym pokładem duszy. Ona ożywiana przez Boga, ku Niemu jest zwrócona wewnętrznym spojrzeniem miłości. Miłość bowiem spogląda na przedmiot umiłowany. Przedmiotem umiłowanym jest Bóg. Modlitwa jest w tym ujęciu patrzeniem pełnym miłości na Boga, który jest miłością. Ponieważ w modlitwie i Bóg miłujący człowieka patrzy na niego, dlatego modlitwa jest stawaniem przed Bogiem i patrzeniem na Niego, jak On patrzy na człowieka. Tak widziała ją św. Teresa od Jezusa (zob. Ż 13,22).
Modlitwa chrześcijańska rozwija się pod tchnieniem Ducha Świętego, Ducha Miłości. On porusza wnętrze człowieka przez udzielanie miłości. Ta udzielana - rozlewana - miłość wzbudza zapał modlitwy, ubogaca modlitwę i owocuje w modlitwie.
Jest tu mowa o miłości wlanej, która jest udzielana i istnieje wraz z łaską uświęcającą. A jeśli człowiek przez grzech utracił tę łaskę, czy jego modlitwa może być nadprzyrodzoną? Czy jego modlitwę można nazwać nadprzyrodzoną? Tak. Człowiek bowiem kiedy odwróci się od Boga przez grzech, lecz zachowa wiarę i nadzieję, może się autentycznie modlić w oparciu o te cnoty, a jeśli taka modlitwa domaga się od niego nawrócenia, posiada rzeczywiste wartości modlitwy nadprzyrodzonej. Jest bowiem ona wtedy łaską uczynkową. Nie posiada jednak ona ukierunkowania nadprzyrodzonego takiego, jakie może pochodzić jedynie z miłości; nie jest zasługująca. Jedynie miłość stwarza w człowieku te możliwości. Tym samym jedynie miłość, ustawiając człowieka na rozmowę miłosną z Bogiem, stwarza w nim możliwość wejścia w zażyłość z Bogiem. Równocześnie, jedynie miłość daje autentyczny wymiar prawdziwych dzieci Bożych, co jest niemożliwe bez umiłowania Boga w Nim samym. Jedynie miłość pozwala miłować Boga jak dziecko miłuje ojca.
Modlitwa bezpośrednio wzbudzona jest przez wiarę i nadzieję, jedynie pośrednio przez miłość. Niemniej to dzięki miłości akt modlitwy staje się w pełni nadprzyrodzony i zasługujący. Zarazem miłość nadaje modlitwie pełnię nadprzyrodzoności przedmiotowo i podmiotowo. Miłość bowiem przede wszystkim zwraca człowieka do dobra najwyższego jako do najbardziej właściwego przedmiotu, przynagla o nie się starać, prosić oraz z nim się jednoczyć. Tak miłość modlącego się ustawia na właściwej drodze. W modlitwie natchnionej przez miłość człowiek obcuje coraz pełniej z Bogiem, miłuje Boga i wyprasza sobie wzrost miłości. Miłość bowiem, oprócz wzrastania przez sakramenty i dobre uczynki, może także pomnażać się przez modlitwę. Tak modlący się przez miłość wewnętrznie dojrzewa i zdobywa dojrzałą osobowość.
Ta sama miłość sprawia, że akty modlitwy są w pełni zasługujące z należności (de condigno).
Miłość powoduje wewnętrzne wzbogacenie energii życiowej. Jej mocą człowiek coraz pełniej pragnie chwały Bożej, staje się aktywny. W modlitwie chrześcijańskiej potęgujące się uwielbienie, adoracja, poznanie, przebłaganie, prośby pochodzą z miłości; miłość jest ich źródłem i one ze swej strony są wymiarem miłości. Miłość na tej samej zasadzie działania przynagla do posługi ludziom. Tak modlitwa, która jest podniesieniem myśli i serca do Boga, jest zarazem konkretnym wyrazem miłości, działania i przeżywania miłości w obopólnej przyjaźni Boga i człowieka.
A oto życie miłości rozwijające się na modlitwie i poprzez modlitwę:
miłość pragnie być z Umiłowanym. Człowiek, który wiąże się z miłością z Bogiem nie tylko rano i wieczór nawiązuje wewnętrzną więź z Bogiem. Czyni to często w ciągu dnia. Łatwo i z radością odnajduje czas dla Boga.
miłość tęskni za Umiłowanym. Rozmiłowany w Bogu nie tylko tęskni za oglądaniem Boga w wieczności. Już teraz myślą i sercem często zwraca się do Niego wśród swoich zajęć i obowiązków. Wszystko przeżywa do Niego.
miłość pragnie obdarzać Umiłowanego. Ten, który odnalazł Boga-Miłość, swe modlitwy, swą tęsknotę za Bogiem popiera uczynkami ascezy chrześcijańskiej; swe związanie z Umiłowanym pragnie wyrazić wyraźnym odejściem od rzeczy stworzonych. Ześrodkowanie na Bogu uwalnia go od wszystkiego innego.
miłość stara się o cześć Umiłowanego. Modlitwa staje się z jednej strony coraz bardziej adoracją, z drugiej prośbą i zatroskaniem o zbawienie wszystkich, by wszyscy miłowali Boga. Doświadczający miłości Boga coraz bardziej pochyla się kornie przed Tym, który go umiłował i obdarzył swą przyjaźnią.
miłość bierze troski Umiłowanego na siebie. Owocem tego jest jakby zamienienie się troskami z Panem. Troskę o siebie i swoje sprawy powierzają Umiłowanemu, a sami są zatroskani o Jego chwałę.
miłość cała jest ześrodkowana na Umiłowanym. Człowiek miłujący Boga przestaje myśleć o sobie, jest jakby zagubiony w Nim. Można ten stan ująć i wyrazić w takim powiedzeniu: miłujący kręci się koło Umiłowanego. Tym samym nie kręci się wokół niczego innego. Wyraził już ten stan miłości św. Augustyn, mówiąc: "Amor meus, pondus meus" - "cała moja istota ciąży, ku temu, którego miłuje" (Confes XIII,9).
miłość upodabnia do Umiłowanego. Nieustanne wpatrywanie się w Boga na modlitwie, ciągłe kręcenie się koło Niego, powoduje przyjęcie Jego sposobu mówienia, patrzenia, odczuwania, postępowania. Człowiek w ten sposób przyobleka się w dobroć i miłosierdzie swego Umiłowanego.
Pewnym podsumowaniem działania cnót teologicznych na modlitwie bez wątpienia może być doktryna św. Jana od Krzyża, która prowadzi człowieka poprzez czynne i bierne oczyszczenia ducha przy pomocy wiary, nadziei i miłości do pełni kontemplacji. Cnoty bowiem teologiczne nie tylko czynią modlitwę nadprzyrodzoną i w ten sposób prowadzą do kontemplacji, lecz są także przygotowaniem do chwały i szczęśliwości.
Na koniec dobrze jest spojrzeć na drugą metodę modlitwy w szkole św. Ignacego Loyoli dla zaawansowanych w życiu wewnętrznym. Polega ona właśnie na wzbudzaniu cnót teologicznych, czyli na dynamizmie tych cnót. W szkole karmelitańskiej jest nieco inne ustawienie. U podstaw tej modlitwy zakłada się żywą wiarę w obecność Boga żywego. A cała modlitwa jest ześrodkowana na miłosnej rozmowie z Bogiem, której dynamizm przejawia się w aktach uwielbienia, dziękczynienia i prośby."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.