Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Przecież to jest widoczne: skoro ktoś mówi o kimś, że jest "nienawrócony", to znaczy że sam o sobie sądzi, że jest "nawrócony". Tamtego ocenia jako grzesznika, a o sobie myśli: ja grzesznikiem nie jestem.
Nawrócony również jest grzesznikiem, to chyba jasne
Więc o jakie nawrócenie chodzi?
Chodzi o na-wrócenie do powołania. Andrzej wyraźnie napisał o POWOŁANIU wynikającym z przysięgi małżeńskiej dokonanej przy świadku - Panu Bogu.
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 13:10
Ja to widzę inaczej, Elżbieto.
Jeżeli innego człowieka ocenia się wyłącznie przez jedną okoliczność - że odszedł, że nie wypełnił takiego czy innego powołania i na tym skupia się całą uwagę, pomijając wszystko inne, to znaczy, że tylko ta okoliczność jest najważniejsza. Do tego etykietka: "nienawrócony".
Ktoś inny mógłby powiedzieć: "a ty jesteś nienawrócony bo: za dużo jesz/pijesz (grzech: nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu); zdarza ci się zaplotkować (grzech: nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu) itd."
Zatem najważniejsze staje się to, że "jestem nawrócony, a ty nie".
Grzech kogoś jest ważniejszy niż własna relacja z Bogiem.
I gdzie tutaj hasło "zajmij się sobą"?
Tak samo ocenili w Ewangelii cudzołożną kobietę, ci co chcieli ją ukamienować. Przecież dla nich też był najważniejszy tylko jeden aspekt: że cudzołożyła. A cudzołożników, zgodnie z prawem mojżeszowym, kamienowało się.
Człowiek nawraca się do Boga, a nie do powołania. Bo spełniając powołanie czyli żyjąc zgodnie i "po Bożemu" z małżonkiem, można przy okazji popełniać grzechy ciężkie innego rodzaju. I o jakim "nawróceniu" wtedy jest mowa?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 14:25
abcd ,
w sytuacji "porzuconego" to Ty chyba nie byłeś .
Zdradzasz bowiem wielki brak empatii na tym polu .
Dość natomiast prawdopodobne , ze jesteś tym "odchodzącym" .
Dla nich ( siebie ? ) masz tego zrozumienia sporo .
Naczelne argumenty -wolna wola
a ostatnio - przecież nikt nie jest bez grzechu itp.
To porównianie "odejścia" do przejadania się czy plotkowania
jest dowodem na powyższe ( empatia ) .
To zwyczajnie obraża ludzi .
Już samo określenie - ODEJŚCIE , a porzucenie .
Odszedł - skupia uwagę na odchodzącym .
Porzucił - skupia uwagę na osobie porzuconej .
Jak niby osoba PORZUCAJĄCA buduje tą
dobrą relację z Bogiem ,
skoro nie ma zamiaru budować z NAJWAŻNIEJSZYM człowiekiem ?
I jeszce coś trzeba sobie wyjaśnić .
Ktoś "odszedł" ( porzucił ) ......... ale Kogo , co ?
Pozostawił inną osobę w bardzo trudnej sytuacji ,
nawiasem WBREW JEJ WOLI ( egoistycznie założył że on ma wolną wolę przecież ) .
Sytuacji osamotnienia , kłopotów majątkowych , bytowych itd. itp.
Pozostawił DZIECI , rozwalił rodzinę .
Zwykle przyspożył strapień pozostałym bliskim , np. dziadkom .
Generalnie - nie dał dobrego przykładu .
Ta historia z Ewangelii kończy sie następująco .
Jezus powiedział :
Nic to że grzeszysz cudzołóstwem , inni przecież też mają swoje grzechy .
........... tamtych upomniał i odeszli
ale jej rzekł : IDŹ I NIE GRZESZ WIĘCEJ .
( nie cudzołóż ).......... tak się kończy ta opowieść
Jedno też zastanawiało by .
Skoro ta potencjalna relacja z Bogiem
taka dobra i więź silna , wypełnianie jego woli ,
to dlaczego
w tej chyba ważnej sprawie jaka jest porzucenie ,
tak trudno wypełnić bożą wolę ?
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 15:46
mare1966 napisał/a:
........... tamtych upomniał i odeszli
ale jej rzekł : IDŹ I NIE GRZESZ WIĘCEJ .
( nie cudzołóż ).......... tak się kończy ta opowieść
Myślę sobie ,że to jeszcze nie ten moment na świadectwo, ale dopiero się wtedy zaczyna...nie kończy...
Ktoś kto tego nie doświadczył , będzie miał problem z intelektem duchowym dotyczącym nawrócenia, który mówi o całej gamie rzeczy które się zadziały...
Im więcej zostaje odpuszczone w Miłosierdziu...tym więcej ukochasz...
Im z większej nicości wyciągnięto duszę , tym więcej w bycie masz świadomość kim jesteś i dla Kogo żyjesz... Najpiękniejsze jest doświadczenie podnoszenia z nicości do bytu, bo tutaj Pan odkrywa swoje Miłosierdzie tylko dla duszy wiadome. Jest to tak silne ,że już niczego nie chce się szukać i niczym karmić jak tylko Bożą Miłością i dla tej Bożej Miłości oddać wszystko, dosłownie wszystko...
Ojciec Józef Augustyn , jezuita, bardzo sobie cenie pisze tak
" Prawdziwe nawrócenie rozpoczyna się od uświadomienia sobie miłości Boga, który kocha nas niezależnie od tego, w jakiej sytuacji moralnej i duchowej jesteśmy. Sama świadomość zła naszych grzechów nie jest w stanie nas zmienić. Możemy odmienić swoje życie jedynie dzięki doświadczeniu miłości Boga. Zło naszych grzechów dostrzegamy w kontekście wiary w miłosierdzie Stwórcy. Jasna staje się wówczas dla nas prawda, że grzechem niszczymy zarówno własne życie, jak i życie bliźnich. Świadomość grzechu winna nas prowadzić do wyznania go przed Bogiem oraz przed kapłanem w sakramencie pojednania. Wyznanie to jest symbolem wyrzeczenia się grzechu i zerwania z nim. Jeżeli nawet przeczuwamy, iż pewne nasze grzeszne odruchy i reakcje mogą się dalej powtarzać, to jednak możemy zdeklarować przed Bogiem szczerą wolę zerwania z grzechem. Taki jest też sens postanowienia poprawy przy sakramencie pojednania.
Zerwanie z grzechem jest możliwe, ponieważ nawrócenie dokonuje się nie tylko w oparciu o nasze ludzkie siły, ale także mocą otrzymanej łaski nawrócenia. Dzięki niej możemy pokonać własne przywiązanie do grzechu, przyznać się do niego, podjąć decyzję zerwania z nim i wyznać go przed Bogiem i przed kapłanem"
To jest subtelny proces , który trwa, jedyne co widać na zewnątrz to OWOCE
Jan Paweł II napisał tak:
"Termin i samo pojęcie pokuty są bardzo złożone. Jeżeli powiążemy je z metanoia, do której odwołują się synoptycy, wówczas pokuta oznacza wewnętrzną przemianę serca pod wpływem Słowa Bożego i w perspektywie Królestwa Bożego. Ale pokuta oznacza również przemianę życia zgodnie z przemianą serca i w tym znaczeniu czynienie pokuty dopełnia się w owocach pokuty godnych nawrócenia; całe życie staje się procesem nawrócenia, a zatem zmierza do stałego postępu ku lepszemu. Czynienie pokuty jest zatem czymś autentycznym i skutecznym jedynie wówczas, gdy wyraża się w aktach i czynach pokutnych. W tym sensie pokuta w chrześcijańskim słowniku teologicznym i duchowym oznacza ascezę, to jest konkretny i codzienny wysiłek człowieka wspartego łaską Bożą, aby stracić swe życie dla Chrystusa, co jest jedynym sposobem, by je zyskać; aby porzucić dawnego człowieka i przyoblec człowieka nowego; aby przezwyciężać w sobie to, co cielesne, by zwyciężyło to, co jest duchowe; aby nieustannie wznosić się od rzeczy, które są na ziemi, do tych, które są w górze, gdzie przebywa Chrystus. Pokuta jest zatem nawróceniem, które przechodzi z serca do czynów, a więc do całego chrześcijańskiego życia.
W każdym z tych znaczeń pokuta jest ściśle połączona z pojednaniem, ponieważ pojednanie się z Bogiem, z sobą samym i z innymi zakłada pokonanie radykalnego rozdarcia, którym jest grzech; dokonuje się to jedynie poprzez wewnętrzną przemianę, czyli nawrócenie, które owocuje w życiu poprzez uczynki pokutne."
Adhortacja apostolska "Reconciliatio et paenitentia", nr 4
Pozdrawiam+
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 20:19
mare1966 napisał/a:
Naczelne argumenty -wolna wola
Widzisz Mare ja też szanuję i uznaję wolną wolę żony...
A do tego wciąz mieszkamy razem...
zatem też nie rozumiem tych jacy sa pozostawieni sobie???
Wiesz??? dopiero gdy w sobie,wewnatrz uznałem to że wola mojej zony jest taka jaka
jest,że nie mam wpływu na nia,że to jest jej personalna i prywatna sprawa
powstał we mnie wewnętrzny spokój.
przestałem patrzec przez pryzmat sakramentu i obowiązku,nie patrzyłem na to tak że ktos złamał zasady,że ktos jest egoista,ze mysli tylko o sobie....
I w zasadzie trudno mi okreslic to co we mnie powstało-ale to pomogło mi spojrzec inaczej na zonę
I tego ci Marę życzę..bo warunkiem pojednania..bo warunkiem pozyskania miłości od Boga...jest przebaczenie..pojednanie i poszanowanie woli drugiego
bo miłośc jest łaską....a bezwarunkowo to Bóg tylko kocha nas ..wszystkich ludzi
i tych złych i tych dobrych
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 22:24
miodzio63 napisał/a:
Wiesz??? dopiero gdy w sobie,wewnatrz uznałem to że wola mojej zony jest taka jaka
jest,że nie mam wpływu na nia,że to jest jej personalna i prywatna sprawa
powstał we mnie wewnętrzny spokój.
przestałem patrzec przez pryzmat sakramentu i obowiązku,nie patrzyłem na to tak że ktos złamał zasady,że ktos jest egoista,ze mysli tylko o sobie....
Witaj
Chciałabym Cię dobrze zrozumieć
Czy rozumiesz to tak?
dopiero gdy w sobie,wewnatrz uznałem to że wola mojej zony jest taka jaka
jest,że nie mam wpływu na nia,że to jest jej personalna i prywatna sprawa
powstał we mnie wewnętrzny spokój.=przestałem patrzec przez pryzmat sakramentu i obowiązku,=nie patrzyłem na to tak że ktos złamał zasady,że ktos jest egoista,ze mysli tylko o sobie....
chodzi o znak równości
+pozdrawiam
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 23:05
Cóż mogę Ci mare1966 powiedzieć... zgadzam się z Norbertem, podobnie to odbieram.
Bardzo łatwo jest swoją osobę, własne pragnienia, potrzeby"ubrać w ciuszki" sakramentu, powinności, powołania... I na każdym kroku przypominać sobie, że "trwam, bo tak trzeba",
Jednym z elementów małżeństwa z Katechizmu jest "ukierunkowanie na zrodzenie i wychowanie potomstwa". Powiedzmy, że mąż w danym okresie nie chce mieć dzieci, żona chce. I żona twierdzi, że mąż postępuje niezgodnie z sakramentem małżeństwa.
Drugim elementem definicji małżeństwa z Katechizmu jest to "wspólnota skierowana na dobro małżonków". Mąż myśli, że dobre jest to a tamto, a żona, że zupełnie co innego.
Przykłady można by mnożyć.
Piszesz: nie odchodzący, a porzucający. Skoro mamy zacząć od siebie... to ja wolę myśleć o tym, że ktoś odszedł, bo tak chciał (wolna wola), a nie dołować się tym, że zostałem porzucony (bo tak nie można, bo sakrament itd.).
Ty wolisz czuć się "porzucony" - Twoja wolna wola, też ją masz. Empatię dla Twojej wolnej woli mam
Ja wierzę mare1966, że tutaj znajdziesz mnóstwo osób, które są empatyczne w dokładnie taki sposób, który chcesz.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 23:26
Miodzio ,
czy Ty osiagnąłeś nirwanę ?
Serio , pozazdrościłem .
To takie niezłośliwe skojarzenia .
________________________________________--
Mirela dołożyła te znaki = .
A ja bym też chciał wyjasnień .
Co rozumiesz przez - przestałem patrzec przez pryzmat sakramentu i obowiązku ?
Żony obowiązku czy własnego ?
Znaczy spojrzałeś "świecko - po ludzku " ?
Znaczy sakramentu i obowiązku - nie ma ? ( twojego i zony )
nie patrzyłem na to tak że ktos złamał zasady,że ktos jest egoista,ze mysli tylko o sobie....
- no , no .......... patrzysz jak Bóg , miłość i miłosierdzie
Cytat:
I w zasadzie trudno mi okreslic to co we mnie powstało
........... to też ciekawe
Rozumiem , że kluczem jest poszanowanie woli ?
Wona wola to działanie , ale sprawy analizuje nasz rozum .
A jak rozum w kiepskiej kondycji ?
A jak to niby wolna wola - to zniewolenie , np. przez szatana ?
W małżeństwie niewiele jest miejsca dla prywatnych spraw .
Po co by choćby sądy się zajmowały małżeństwami ?
Doprecyzuj Miodzio .
__________________________________________
Miodzio .
Zdajesz się być Aniołem Stróżem moim od początku mej bytności .
A skadże mi to ?
Skąd ta emocjonalna więź z moim przypadkiem ?
Czy umrzeć mi przyjdzie zagadki nie poznawszy ?
Piszesz: nie odchodzący, a porzucający. Skoro mamy zacząć od siebie... to ja wolę myśleć o tym, że ktoś odszedł, bo tak chciał (wolna wola), a nie dołować się tym, że zostałem porzucony (bo tak nie można, bo sakrament itd.).
......... dobra , piszesz ODSZEDŁ
Odchodzi się od kogoś , czegoś .
Pytam więc .
Odszedł od kogo , czego ?
............ odpowiedz proszę abcd
Osobiście nie przepadam za określeniem "porzucony" .
Porzuca się coś bez wartości .
Owszem , odchodzący tak właśnie ocenia małżonka ,
dlatego właśnie porzuca .
Cytat:
Bardzo łatwo jest swoją osobę, własne pragnienia, potrzeby"ubrać w ciuszki" sakramentu, powinności, powołania... I na każdym kroku przypominać sobie, że "trwam, bo tak trzeba",
A mi się zdaje , że to nie w ciuszki ale we włosiennicę wskoczyć musim
... I na każdym kroku przypominać sobie, że "trwam, bo tak trzeba"
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 07:49
mare1966 napisał/a:
A mi się zdaje , że to nie w ciuszki ale we włosiennicę wskoczyć musim
... I na każdym kroku przypominać sobie, że "trwam, bo tak trzeba"
W pierwszym momencie pomyślałem, że żartujesz. Ale ... Ty nie żartujesz...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 08:59
abcd napisał/a:
Człowiek nawraca się do Boga,
Oczywiście, że nawraca się do Boga i powraca do pierwotnego powołania (wcale nie chodzi o powrót fizyczny na dany moment).
Dziwnie się kojarzy niektórym nawrócenie z powrotem fizycznym. Nawrócenie dotyczy sfery duchowej, nadprzyrodzonej, za nim dopiero idą czyny w postaci przebaczenia i pojednania (realne podanie sobie rąk).
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 09:20
mare pisze:
Cytat:
A mi się zdaje , że to nie w ciuszki ale we włosiennicę wskoczyć musim
... I na każdym kroku przypominać sobie, że "trwam, bo tak trzeba"
I kto zaprzeczy, że cierpiętnicza postawa nałogiem się stać nie może?
I że każdy nałóg od bólu się zaczyna i bólem kończy?
Cóż, szczęście jest możliwe, choć wcale nie obowiązkowe.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 11:46
No tak ,
nie rozwiązaliśmy jeszcze jednego problemu ,
za inny się bierzmy .
Cierpiętnictwo , cierpienie , męczeństwo , heroizm .
Trzeba by najpierw definicje tych pojęć ustalić - a czuję , że już byłyby spory .
Kochaj bliźniego swego - jak siebie samego. Te słowa chyba nie do końca docierają do ludzi i to nie tylko w tą jedną, oczywistą stronę. Miłości bliźniego jest bowiem hasłem wielce rozdmuchiwanym, ale ktoś chyba zapomina o tym - jak siebie samego?
A jak siebie samego kocha osoba, która chce się na każdym kroku poświęcić dla innych? Swoje życie, swoją karierę, swoje marzenia? Od czasu śmierci niejakiego Jezusa, który zawisł na krzyżu za swoje poglądy, o których nie bał się otwarcie mówić - przyjęło się blednie, iż postawa cierpiętnicza i poświęcanie swojego życia dla innych jest wyrazem najwyższej miłości. Któż myśli o życiu Jezusa, tyle co o jego męce i śmierci na krzyżu? Na pewno nie większość Katolików, oni upodobali sobie samopoświęcenie i umęczenie swojej istoty w imię "wyższych celów" za co ponoć ma spotkać ich nagroda w niebie.
Cierpienie jest zbędnym balastem, którego człowiek nierzadko za wszelką cenę unika. Podobnie, jak nie lubi być cichy, boi się ubóstwa, zakłóca spokój, sili się z trudem na miłosierdzie i nie potrafi zachować czystego sumienia. Jakby tego nie było dość, Chrystus uparcie mówi człowiekowi: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie” (Mt 5,10).
Cierpiętnictwo to jest – krótko mówiąc – takie poświęcenie się, które zawiera w sobie agresję do drugiego człowieka. Poświęcam się dla drugiego ale z agresją, cierpię i wytrzymuję wiele ale we mnie jest eksplozja agresji. Matki które się zaharowują dla dzieci, które nie śpią, piorą, ale przy najmniejszym uderzeniu w tą napiętą strunę one reagują agresją mówiąc: „To ja tutaj dla ciebie... Ja sobie żyły wypruwam, ojciec nie śpi po nocy, a ty co?” Jest to postawa cierpiętnicza.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 12:08
"Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo (Mk 10, 11-12).
i cytat
Każde małżeństwo zbudowane na gruzach poprzedniego małżeństwa, jest niezgodne z nauką Pana Boga. Muszę koniecznie podkreślić ,że należy rozróżnić dramat ludzki od moralnego zepsucia i złej woli.
Tak sami czym innym wydaje się jawne lekceważenie zasad Ewangelii w poglądach i nie przejmowanie się nimi w życiu,
czym innym zaś uznawanie swojej niewierności wobec Chrystusa i żal, że okoliczności życiowe i słabość oddaliły od Niego."
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-12, 14:51
mare1966 napisał/a:
Mirela dołożyła te znaki = .
A ja bym też chciał wyjasnień .
Co rozumiesz przez - przestałem patrzec przez pryzmat sakramentu i obowiązku ?
Żony obowiązku czy własnego ?
Znaczy spojrzałeś "świecko - po ludzku " ?
Znaczy sakramentu i obowiązku - nie ma ? ( twojego i zony )
nie patrzyłem na to tak że ktos złamał zasady,że ktos jest egoista,ze mysli tylko o sobie....
- no , no .......... patrzysz jak Bóg , miłość i miłosierdzie
no to odpowiem 2 w 1 czyli tobie i Mireli.
Aby było zrozumiałe za swoją wierność względem sakramentu odpowiadam sam przed sobą i przed Bogiem-to jest moja działka.
I ja na tej działce o czym zresztą pisałem wiele razy pod wpływem własnej decyzji i wolnej woli zdecydowałem pozostaje wierny sakramentowi.
I nie będę pisał wyniosłych bzdetów że przyszło to łatwo.. itd..itp.
jeno było to wiele sporów wewnętrznych, kłótni w sobie, rozmyślań,
najprościej ująć wyglądało to tak
"dusza chciała do raju a dupsko było blisko ziemi"
a koniec końcu decyzja dusza ważniejsza-bo dupsko jak wsio na ziemi zostanie kiedyś dotknięte palcem starości...
zatem to moja połowa.. i zgodnie z tym co piszą wszystkie strony katolickie o sakramencie małżeństwa ..każden ze współmałżonków odpowiada sam za swoja część składanej przysięgi -a my za mali na tym świecie by wstępować w role Boga i ich za to rozliczać ...co czasami się tu na forum przejawia...
nie mogę odszukać tej jednej konkretnej stronki by wskazać konkretne żródło ale zapisałem to sobie kiedyś na kartce:
jeżeli twój obmiłowany sercu małżonek złamie warunek sakramentu i odstąpi od przysięgi składanej przed Bogiem ,ciebie nadal stojącego z głosem Chrystusa nic z tego nie zwalnia.
"Bacz że nawet traktowany niejako poganin kieruje się wolna wola tak szanowana przez Boga.
Zatem ty uszanuj ta wolę drugiego człowieka jako i Bóg ją uszanował, trwaj przy swoim nie wymagając nic w drugim....
A wierność twa słowom z ust wypowiedzianym niech będzie czysta i uczciwa idąca
samotnie w drodze z Bogiem, a nie by mu się przypodobać i utracona połowę miłości doń skierować"........Nie wypatruj w tęsknocie cudu, bo Bóg bada czy chęci są szczere
pamiętam tylko że czytałem to na stronach Opus Dei
Zatem względem tego co można tu wyczytać....
winniśmy mieć chyba na to zgodę i przyjmować to tak...
jestem sam, zostałem sam i przyjmuje to bez targowania się.
A to czy ktoś do mnie wróci czy nie
POZOSTAWIAM BOGU!!!!!!!!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.