Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Natrafiłam na duszpasterstwo ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych, a stamtąd trafiłam do franciszkanów, którzy prowadzą wieczory uwielbienia Boga i odprawiają Msze Św. z modlitwami o uzdrowienie.
Cieszmy się z duszpasterstwa dla małżonków sakramentalnych żyjących w związkach niesakramentalnych, które prowadzi do takiego nawrócenia jak w przypadku Bożeny, której świadectwo można przeczytać na naszym Forum: "Droga do Boga" - http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9654
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 16:19
Swallow napisał/a:
Norbert - biorąc pod uwagę, że poprzez swoje pisanie mocno pokazujesz swój charakter - to, że lekceważysz regulaminy (przy każdorazowej rejestracji klikasz, że akceptujesz regulamin), przez te wszystkie Twoje kłótnie z niemal każdym już na tym forum, przez Twoje obrażanie ludzi, z którymi rozmawiasz, wręcz chamskie w wydźwięku (piszę o całokształcie) przecież mocno widać, że masz jakieś wady, nad którymi nie pracujesz, lub których nie zauważasz bądź wymagasz od innych (także żony), by je akceptowała. Guzik prawda - nikt nie musi akceptować naszych wad. Jeśli jesteśmy wredni, zapalczywi, nerwowi, impulsywni, szybciej gadamy, niż myślimy, to nie dziwmy się, że małżonkowie nie chcą z nami być. I wtedy nasza wierność i inne zalety są mało istotne dla nich. Mają się rzucać nam w ramiona, bo łaskawie jesteśmy wierni i czekamy?
Nie obruszaj się zatem na to forum i Admina, do którego się czepiasz jak rzep za każdym razem, bo to już nudne się robi - tylko wreszcie coś postanów, co z tym Twoim życiem. )
I głęboko cie zdziwie swallow ...
nic z tego co napisalas nie idzie w parze z zyciem osobistym....
nawet na linii małżeństwa ...
może własnie dlatego tak łatwo ..poszło w pewnych sprawach slubnej.
Czy pomyślałaś kiedys że net daje zupełnie co innego niz rzeczywistośc???
że w necie człek ma szanse być bardziej stanowczy,bardziej skory,bardziej odważny do dyskusji???
że w necie łatwiej przychodzi nam powiedziec NIE..(nie podoba mi sie.)
..To mi nie pasuje....
na to jestem zły
że poprzez net łatwiej nam wyrazić co siedzi w naszej duszy???
że poprzez net czasami wyjdzie nawet ten upust złości....zamaist go skrywac i dusić???
Czy według ciebie człowiek jaki zabiega o małżeństwo juz od 8 lat...to skamienielina nie do rozbicia???
mylisz sie swallow nikt nie ma w sobie az takiej siły by to wszystko wytrzymac bez uszczerbku na nerwach...
zreszta...
sama piszesz abcd
NIE OCENIAJ MNIE PO POZORACH...........
a kilka minut pózniej ,kilka zdan nizej robisz dokładna analize kogos innego(patrz mnie)
I co wazniejsze nie znasz człeka nawet prywatnie,nie zamieniłas ani jednego zdania na priv czy -face to face
a ocena przychodzi tak łatwo??...
wiesz swallow-gdybym grał w odbijanie piłeczki zapewne napisał bym to............
szanuj dar drugi dany od BOGA dzięki jakiemu masz zapis "szczęsliwa żona"
i zastanów sie dlaczego Bóg ci go dał i o co mu chodziło....
ale to nie jest moje odbicie piłeczki -jeno może troska
w mysl tego:
zawsze zauważamy w ludziach -to co nas samych nurtuje...
Andrzeju,Mirelo,Elzbieto,Mirakulum,Danko,Gabi.....i reszta moderatorów jakich znam ...lub nie
Jeżeli faktycznie moja osoba jest az tak kontrowersyjna,sieje az takie spustoszenie,zgorszenie i jest niemile widziana na tym forum.
Prosze was o stwierdzenie tego na forum...
Norbert nie chcemy cie więcej tutaj.......
[ Dodano: 2013-09-10, 17:41 ]
p.s
I nie chodzi tu o haslo czy każde małżenstow zostanie uratowane..czy jest do uratowania
bo sam zwrot "JEST" jest tez warunkiem ..ze ma byc uratowane....
tylko czasem o tą prawdę .....że nie jest to takie hop siup.....
jak sie mawia wszystko w rekach Boga.....a co Bóg zdecyduje tego nikt z nas nie wie...
Tak samo jak uważam prywatnie:
zamiast żle baczyc na tych co trafiają do kościoła i szukaja Boga a weszli w związki niesakramentalne
bo kierowały nimi powody ..jakich nikt z nas nie zna...
Przecież nalezy sie cieszyc że ludzie ci szukaja kontaktu z Bogiem,że cos pragna w sobie zmienic..że czasami droga ich nie jest łatwa i usłana różami....
ale nie nalezy zapominac :
by róże pieknie wzrastały czasem trzeba podsypac je i gnojówką...
najlatwiej jest pisac ja mam czyste ręce...popatrz Boże jakie czyste.
.....a spójz na ich ręce ile brudu....fee
Czy pewni jesteśmy że Bóg aż tak wielce pragnie by te nasze ręce były az tak nieskazitelnie czyste???
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2013-09-10, 16:48, w całości zmieniany 1 raz
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 16:45
abcd napisał/a:
To jest właśnie ta szkodliwa postawa, o której mówię:
1) małżonek jest 'nienawrócony" - z czego wynika, że "ja jestem nawrócony" - czyli bez grzechu,
to na czerwono ...skąd takie myślenie, bo to moje myślenie nie jest , nie sądzę ,że kolegów zielonych też...
Jak rozumiesz nawrócenie, jak rozumiesz uświęcanie?
pozdrawiam+
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 16:56
Andrzej napisał/a:
Cieszmy się z duszpasterstwa dla małżonków sakramentalnych żyjących w związkach niesakramentalnych, które prowadzi do takiego nawrócenia jak w przypadku Bożeny, której świadectwo można przeczytać na naszym Forum: "Droga do Boga" - http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9654
I to jest właśnie
ta nasza wolna wola....
dokładnie ta wola po jakiej czujemy i mówimy
TAK chce to zmienic..nie chcę tak żyć....wreszcie to czuję
więc pomódlmy sie za wszystkich wspólmałzonków jacy odeszli..odchodza ..albo planuja odejść
by odnalezli:
...SENS MPRZYSIEGI...i SAKRAMENT....
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 17:52
Dziękuję, również pozdrawiam
Mirela napisał/a:
abcd napisał/a:
To jest właśnie ta szkodliwa postawa, o której mówię:
1) małżonek jest 'nienawrócony" - z czego wynika, że "ja jestem nawrócony" - czyli bez grzechu,
to na czerwono ...skąd takie myślenie, bo to moje myślenie nie jest , nie sądzę ,że kolegów zielonych też...
Jak rozumiesz nawrócenie, jak rozumiesz uświęcanie?
pozdrawiam+
Pytasz jak ja rozumiem nawrócenie, uświęcanie. Czy masz na myśli co ja sądzę o tych co odeszli? Ja mam na myśli tych co oceniają odchodzących jako "nienawróconych".
Czy naprawdę nie widać w takiej ocenie poczucia wyższości nad tymi, co odeszli? Poczucia lepszości, że "ja nie odszedłem, ja trwam"? Przecież to jest widoczne: skoro ktoś mówi o kimś, że jest "nienawrócony", to znaczy że sam o sobie sądzi, że jest "nawrócony". Tamtego ocenia jako grzesznika, a o sobie myśli: ja grzesznikiem nie jestem. ("Dzięki Ci Panie, że nie jestem jako tamten celnik...").
Skoro w tej wspólnocie mamy "zacząć od siebie", to przez nawrócenie rozumiem zmianę własnego myślenia poprzez skierowanie zainteresowania na to czy ja (czyli każdy z nas) jest nawrócony. Gdzie ja popełniam błędy, co ja powinienem poprawić. Czy nie oceniam innego człowieka zbyt surowo? - bo: odszedł, bo jest w innym związku (cudzołożnym, na co ciągle zwraca się uwagę).
Nienawrócony to ktoś kto jest daleko od Boga, a więc jest grzesznikiem. Czy naprawdę powinno się tak mówić o drugim człowieku? Czy to naprawdę ma być jedyna ocena drugiego człowieka?
Piszesz, że nie sądzisz, by tak sądzili "zieloni". Nie wiem, ale z ww. postu Andrzeja to wynika: że warunkiem nawrócenia jest powrót. Czyli - że ktoś jest grzesznikiem i nie przestanie nim być dopóki nie powróci. Jest we mnie wielka niezgoda na takie myślenie i piszę o tym tutaj dlatego, że to forum katolickie, wspólnota, która chce się specjalizować w pomocy małżeństwom sakramentalnym.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 18:41
abcd napisał/a:
Dziękuję, również pozdrawiam
Mirela napisał/a:
abcd napisał/a:
To jest właśnie ta szkodliwa postawa, o której mówię:
1) małżonek jest 'nienawrócony" - z czego wynika, że "ja jestem nawrócony" - czyli bez grzechu,
to na czerwono ...skąd takie myślenie, bo to moje myślenie nie jest , nie sądzę ,że kolegów zielonych też...
Jak rozumiesz nawrócenie, jak rozumiesz uświęcanie?
pozdrawiam+
Pytasz jak ja rozumiem nawrócenie, uświęcanie. Czy masz na myśli co ja sądzę o tych co odeszli? Ja mam na myśli tych co oceniają odchodzących jako "nienawróconych".
Nie ...nie szukam tego co Ty sądzisz, jeśli nie sprawi Ci problemu napisz jak rozumiesz nawrócenie, uświęcanie...nie mając na myśli nikogo?
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 20:10
Podobno "wiara bierze się ze słuchania" - Słowa Bożego.
Modlitwa, sakramenty...
To proces bez końca w tym i przyszłym życiu...
Chyba każdy stale się nawraca, powraca.. do Boga.
Na pewno bez ludzkiej woli Bóg sam nic nie zrobi, czyli jak ktoś mówi Bogu "nie", to z pewnością nie nawraca się. Ale jak sprzecza się z Bogiem?? (jak ta siostra zakonna z kazania ks. Pawlukiewicza: "Ty Żydzie!".. ). Pewnie niezwykle często człowiek myśli, że mówi Bogu "tak", ale tak naprawdę mówi "nie". Jezus często krytykował faryzeuszy, chociaż oni myśleli, że uzyskali patent na bycie świętymi, że poznali ten sposób. A oni Jego nie poznali w ogóle.
To jest tak jakby ciągle było się na samym początku jakiejś drogi, chociażby było się na niej wiele lat. I zawsze można z tej drogi zejść, a wtedy nie pamięta się, nie poznaje tej drogi, choć wcześniej szło się nią wiele lat... Z drugiej strony można większą część życia nie być na tej drodze, a po jednym wydarzeniu nagle "zajarzyć" o co chodzi...
W Katechizmie jest napisane, że w układzie człowiek-Bóg to zawsze Bóg pierwszy się odkrywa przed człowiekiem, że człowiek sam nie ma szans Go poznać. Pozostaje zatem tylko wierząc w Niego, ufać, że On jest. I poczekać cierpliwie, wytrzymać... nie stawiając żadnych warunków.
Skoro mamy "najpierw martwić się o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie nam dodane", " jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno martwi się człowiek (czy jakoś tak)", "każdy wasz włos na głowie jest policzony", "wiem o wszystkich twoich potrzebach zanim mnie poprosisz (czy jakoś tak)"...
A może w innym czasie nawrócenie będzie oznaczało znoszenie ciężkiej, wieloletniej próby - niepowodzenie, bezrobocie, choroba, problemy małżeńskie, problemy z wychowaniem dzieci?
Nawrócenie to pewnie przeżywanie rzeczywistości, każdego jej elementu w innej perspektywie.
„Jak bardzo pragnę zbawienia dusz. - Moja najmilsza sekretarko, napisz, że pragnę przelewać swe Boskie życie w dusze ludzkie i uświęcać je, byle one zechciały przyjąć Moją łaskę. Najwięksi grzesznicy dochodziliby do wielkiej świętości, gdyby tylko zaufali Mojemu Miłosierdziu. Przepełnione są wnętrzności Moje Miłosierdziem i rozlane jest na wszystko com stworzył. Moją rozkoszą jest działać w duszy ludzkiej, napełniać Ją Swoim Miłosierdziem i usprawiedliwiać ją. Królestwo Moje na ziemi jest - życie Moje w duszy ludzkiej. Napisz, sekretarko Moja, że kierownikiem dusz jestem Ja sam, bezpośrednio - a pośrednio prowadzę je przez kapłana i każdą prowadzę do świętości drogą Mnie tylko wiadomą.”
(Dz. s. Faustyny 1784)
Lea [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-10, 22:13
Odnośnie sądzenia polecam książkę Edwina i Lillian Harvey
"Sądzić czy nie sądzić? Kiedy sądzenie jest moim obowiązkiem"
(można znaleźć tekst w internecie)
wyjaśnia trochę lub więcej w tym temacie,
problem/sprawę sądzenia/nie sądzenia dobrze byłoby rozpatrzeć w całej Biblii
pozdrawiam
Lea
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 08:18
Proszę, trzymajmy się tematu: - SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA - Gość Niedzielny "Sakrament do śmierci".
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 08:51
Wobec tego poprosze jak wczoraj o wydzielenie wątku dla abcd i dla mnie:) na temat jak rozumiesz nawrócenie i uświęcenie, myślę ,ze w zyciu duchowym w sam raz
abcd pozdrawiam , czytam własnie ...i rozważam
Niech PAN nam dziś błogosławi OBFITOŚCIĄ ŁASK , cieszmy się najmniejsza drobinka i dziękujmy Bogu za ten czas :)
http://www.youtube.com/watch?v=_u1k4XvxLTA
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 08:57
Mirelka,
mój błąd, że nie dopisałam - chodzi o pisanie na temat coraz to nowych kont Norberta
a nie o uświęcanie w MAŁŻEŃSTWIE SAKRAMENTALNYM - bo to jest bardzo ważne, o czym piszesz z Abcd
Mirelka,
mój błąd, że nie dopisałam - chodzi o pisanie na temat coraz to nowych kont Norberta
a nie o uświęcanie w MAŁŻEŃSTWIE SAKRAMENTALNYM - bo to jest bardzo ważne, o czym piszesz z Abcd
Myślę sobie ,że chodzi o porządek w wątku. To bardzo ważne, rozumiem.
Norbert tyż człowiek i to ważne jest tyż- można przenieść te posty utworzyć nowy temat korespondencji użytkowników na forum z takimi sprawami. Ja dawno tego nie robiłam i przyznam ,że nie chciałabym namieszać.
A temat który się wyłonił dotyczący nawrócenia i uświęcenia tez będzie dobrze jak będzie wydzielony.
Ja telefonicznie poproszę o taki instruktarz w wolnej chwili ( przenoszenie wątków itp...tak dla przypomnienia)
pozdrawiam+
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 09:08
Mirela napisał/a:
temat który się wyłonił dotyczący nawrócenia i uświęcenia tez będzie dobrze jak będzie wydzielony
Moim zdaniem można pisać tutaj, jak najbardziej!
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-11, 10:29
abcd napisał/a:
Czy naprawdę nie widać w takiej ocenie poczucia wyższości nad tymi, co odeszli? Poczucia lepszości, że "ja nie odszedłem, ja trwam"? Przecież to jest widoczne: skoro ktoś mówi o kimś, że jest "nienawrócony", to znaczy że sam o sobie sądzi, że jest "nawrócony". Tamtego ocenia jako grzesznika, a o sobie myśli: ja grzesznikiem nie jestem. ("Dzięki Ci Panie, że nie jestem jako tamten celnik...").
W kontekście tego co napisał abcd znalazłem w necie taka ciekawostkę...
Człowiek stworzony przez Boga staje się w pełni człowiekiem przez bezinteresowny dar z siebie. To dotyczy każdego chrześcijańskiego powołania. Odnosi się również do małżeństwa, którego istotą jest budowanie wspólnoty tak, aby mąż i żona stali się darem i ofiarą składaną w miłości sobie nawzajem, swoim dzieciom i innym ludziom. Dlatego jedną z dróg do poznania dobra i zła w czynach małżonków jest przypatrzenie się ich wzajemnej więzi. To bowiem jest fundamentem ich bycia dla innych i ich relacji do Boga. Aby poznać, czego brak w miłości małżonków, trzeba przyglądać się zadaniom, jakie stają przed nimi. Najważniejszym zadaniem jest trwanie w jedności ze współmałżonkiem, czyli w dialogu miłości, który oznacza: otwartość i uwrażliwienie na siebie nawzajem,
umiejętność słuchania przed rozpoczęciem mówienia,
dzielenie się zamiast dyskutowania i przekonywania o swoich racjach,
rozumienie drugiego zamiast oceniania słów, gestów, intencji i zamiarów,
przebaczanie, gotowość przebaczenia albo przynajmniej pragnienie przebaczenia wtedy, kiedy współmałżonek nie potrafi jeszcze o to poprosić lub kiedy wcale nie chce prosić, nawet jeśli któraś ze stron czuje się nadal emocjonalnie zraniona i nie potrafi uwierzyć w całkowitą szczerość żalu i wypowiadanej prośby.
Rachunek sumienia nie jest tylko spotkaniem ze sobą i swoimi grzechami. Jest to przede wszystkim próba postawienia siebie wobec niezgłębionej, ogarniającej wszystko Miłości Bożej. Dopiero w tym jasnym świetle, które wypełnia wnętrze człowieka, jesteśmy zdolni zobaczyć głębię swojej niewierności. Jednak ten widok nie powoduje już rozpaczy ani zamknięcia w samooskarżaniu. Przeciwnie, prowadzi do źródła przebaczenia, jakim jest bezwarunkowo udzielająca się i nigdy nieodmawiająca wierności Miłość Miłosierna.
* * *
Duchu Święty, dziękuję Ci za powołanie do małżeństwa. Dziękuję za każdą chwilę, kiedy nasze małżeństwo było prawdziwą jednością. Za chwile, kiedy byliśmy nawzajem dla siebie darem i kiedy przyjmowaliśmy siebie z miłością.
Dziękuję Ci Panie Boże, że nasze małżeństwo istnieje, że jednocząca moc naszej miłości dana od Ciebie przez sakrament, znak Twojej niewidzialnej obecności wśród nas, jest mocniejsza, niż nasz brak wierności. Twoja obecność daje się poznać szczególnie wyraźnie wtedy, gdy udaje się nam być ze sobą w dialogu miłości. Dziękuję Ci Panie Boże za nasze dzieci, które tak jak my pragną i potrzebują miłości. Wierzę, że z Twoją pomocą potrafimy im dać choć cząstkę tego, co otrzymujemy od Ciebie.
To zadanie kochania jest naprawdę trudne do wypełnienia. Kiedy teraz dziękuję Ci Boże za nasze dzieci i za małżeństwo, za nasz dialog miłości, czyli nasze słuchanie i rozumienie siebie nawzajem, uświadamiam sobie z całą ostrością to, jak bardzo brak we mnie miłości, umiejętności słuchania współmałżonka i przyjęcia go takim, jakim jest
Tym bardziej teraz dziękuję Ci, że przez nasz nieudolny dialog dokonuje się cud niepowtarzalnej historii naszego małżeństwa i wspaniałość budowania go. Panie Boże, wierząc w to, uświadamiam sobie konieczność dawania siebie innym, potrzebę bycia dojrzałym człowiekiem. Nasza rodzina stworzona przez Ciebie, realizuje swoją miłość również przez bycie z naszymi dziećmi. Pomaga znaleźć indywidualne powołanie i odkryć wezwanie do miłowania tą miłością, którą Ty nas ukochałeś, nasz Boże.
* * *
Rozpoznanie miejsc, gdzie brakuje miłości
1. Miłość Boga
Wiem, Panie Boże, że jesteś Miłością. Sam dałeś mi przykazanie: „Będziesz miłował..."
Chcę w imię miłości zgodzić się na samego siebie, na miejsce, które zajmuję teraz w życiu, i podziękować za to Tobie, Boże.
► Co było dla mnie łaską ostatnich dni, tygodni, miesięcy czy lat, za którą chciałbym Ci teraz podziękować?
► Kiedy tę łaskę przyjmowałem z wdzięcznością wobec Ciebie, jako Twój dar?
► Jak praktycznie wyrażała się moja wiara, że Ty, Boże, jesteś moim najważniejszym bogactwem, źródłem miłości, które wypełniało moje wewnętrzne ubóstwo?
► Kiedy udało mi się rzeczywiście poddać się działaniu Twojego Słowa, aby przemieniało moje życie, czy może używałem tego Słowa jako środka dla osiągnięcia własnych celów?
► Jak próbowałem rozeznać, jaka jest Twoja wola wtedy, kiedy musiałem podejmować decyzje dotyczące nie tylko samego życia religijnego, ale także innych spraw?
► Jak okazywałem moje zaufanie względem Ciebie w codziennych sprawach i trudnościach, przeciwnościach i niepowodzeniach życiowych?
► Kiedy pozwalałem, aby Twoje Słowo — „będziesz miłował..." — było światłem, gdy pytam o mój sposób myślenia, moje postawy życiowe, przyzwyczajenia i reakcje?
► Co było znakiem, że wierzę w Dobrą Nowinę, przez którą Bóg w Jezusie przezwycięża moją samotność i cierpienie, czy przeciwnie, nie widząc znaków nadziei, zamykałem się w jałowym narzekaniu?
► Jak w cierpieniu, nieszczęściu, w trudach życia próbowałem zaufać Tobie, Panie Jezu?
2. Miłość małżeńska
Panie Boże, próbuję dostrzec braki w dialogu miłości. Abym mógł rozpoznać, kiedy nasze pozostawanie w małżeńskim dialogu było prawdziwe, kiedy tylko udawaliśmy porozumienie, a kiedy w ogóle go nie było. Chcę rozpoznać uczucia, które pojawiają się we mnie jako ślad wydarzeń, w których uczestniczyłem. Uczucia — i te przyjemne i nieprzyjemne —jakie się pojawiają we mnie, nie są ani moją zasługą, ani moją winą, ani grzechem. Są one moją spontaniczną reakcją na to, co się wydarzyło. Dopiero moje zachowania wobec współmałżonka podlegają ocenie moralnej.
Chcę stwierdzić, jakie uczucia towarzyszą mi wtedy, kiedy staję przed Tobą. To może pomóc mi w poznaniu prawdy o moich czynach.
Przeżywanie uczucia niepokoju i lęku
Jeżeli towarzyszą mi takie uczucia, znaczy to, że coś zagraża mnie albo moim najbliższym, albo że „nie wydoskonaliłem się w miłości".
► Jak reagowałem na pojawiające się uczucia lęku o siebie, swoją przyszłość, przyszłość mojej rodziny? Do jakich zachowań i postaw popychał mnie ten lęk: czy do większej troski o najbliższych, czy też powodował moje wycofanie się, konfliktowość lub też ucieczkę:
- w niepotrzebne zajęcia,
- w towarzystwo znajomych,
- w nadmierną pracę i budowanie własnej pozycji,
- w apatię?
► W jakich sytuacjach, decyzjach, wyborach życiowych kierowałem się niepokojem i lękiem o siebie, co przejawiało się:
-w nadmiernym zatroskaniu i zabieganiu,
- w nadmiernym pożądaniu dóbr materialnych,
- w zbytnim zabieganiu o materialne zabezpieczanie przyszłości,
- w kłamstwie?
► Jak próbowałem żyć wiarą, że Ojciec Niebieski wie najlepiej, czego nam potrzeba? Jak mogłem zawierzyć Bogu w każdej sytuacji, a szczególnie w sytuacjach trudnych, w których po ludzku nie widziałem rozwiązania?
► Kiedy, powodowany lękiem, nie potrafiłem dać naszym dzieciom oparcia i potrzebnej pomocy? Kiedy obarczałem nasze dzieci ciężarem odpowiedzialności, którą powinienem dźwigać w sprawach naszej rodziny?
Przeżywanie uczucia niezadowolenia z siebie.
Kiedy trwam w przekonaniu o Twojej miłości Panie Boże, a jednocześnie odkrywam w sobie uczucia niezadowolenia, mogą one być mobilizujące. Mogą też jednak wynikać z zapatrzenia w siebie. Dlatego pytam siebie o pychę, która przejawia się w trudnościach w zaakceptowaniu siebie i swoich słabości; każe mi dręczyć się, że nie jestem taki, jaki chciałbym być. Przejawia się też w trudnościach z powierzeniem się Tobie Boże i w zwątpieniu w Twoje działanie w naszym małżeństwie.
► W jakich sytuacjach, decyzjach, wyborach życiowych podtrzymywałem uczucia niezadowolenia z siebie, które prowadziło mnie do:
- rezygnacji,
- niedbalstwa,
- lenistwa i ociężałości?
► Jak starałem się dociekać źródeł niepowodzeń, upadków i słabości i kiedy próbowałem przezwyciężyć zniechęcenie i niezadowolenie z siebie?
► Kiedy w przygnębieniu i smutku zwracałem się do Ciebie, Boże, i starałem się wzbudzić w sobie wiarę w Twoją moc działającą we mnie?
► Kiedy próbowałem oskarżać mojego współmałżonka za moje przeżywanie spraw i moje uczucia niezadowolenia? Kiedy próbowałem obarczać go ciężarem moich frustracji i mojego niezadowolenia z siebie?
► Kiedy byłem niewyrozumiały dla naszych dzieci, zbyt gwałtowny, trudny do przyjęcia, zbyt wymagający i dawałem im poznać, że nie spełniają moich aspiracji?
Jeżeli uświadamiam sobie takie uczucia, szczególnie wobec współmałżonka i dzieci, powinienem zapytać siebie, co dla mnie jest najważniejsze, co najcenniejsze albo o co się boję. Próbuję dociec, jakie dobro wydaje mi się zagrożone.
► W jakich sytuacjach karmiłem budzące się we mnie uczucie niechęci, nieżyczliwości, wrogości?
► W jakich sytuacjach, decyzjach, wyborach życiowych działałem kierowany przez to uczucie:
- obwiniając, nie chcąc zobaczyć dobra we współmałżonku,
-kłócąc się i nie chcąc zgody,
-nie umiejąc przebaczać,
- odwracając się ze wzgardą od najbliższych, w szczególności od współmałżonka,
- przyjmując postawę świadomego odwetu i krzywdzenia współmałżonka?
► Czy w sytuacjach konfliktowych starałem się — mimo niechętnych, a nawet wrogich uczuć — zrozumieć współmałżonka i działać dla jego dobra? Jak to okazywałem, kiedy tego nie zrobiłem?
► Czynie zaniedbywałem modlitwy za współmałżonka? Jak się zachowywałem, gdy wydawało mi się, że jest on wobec mnie niechętny, nieżyczliwy, wrogo nastawiony?
► Czy próbowałem zauważyć, że we mnie ujawniają się te same słabości, które widzę u innych?
► Kiedy wymagałem od naszych dzieci spełniania moich oczekiwań i nie umiałem uznać ich indywidualności?
Przeżywanie wszystkich nieprzyjemnych uczuć, a w szczególności uczuć gniewu, zazdrości, zawiści, niechęci, złości, zwątpienia, urazy, chłodu wobec współmałżonka stawia mnie wobec pytania o przebaczenie
► Czy zwracałem się do Ciebie, Panie Boże, o pomoc, by w świetle prawdy zobaczyć to, co się wydarzyło naprawdę? Kiedy podejmowałem decyzje bez pytania Ciebie o światło?
► Kiedy poddawałem się uczuciu wrogości do współmałżonka? Co mogłem zrobić, aby go nie podtrzymywać i nie podsycać ze szkodą dla siebie i współmałżonka?
► Za co powinienem przeprosić nasze dzieci?
Panie Boże, moje uczucia odzwierciedlają tylko to, co zrobiłem lub to, co inni zrobili wobec mnie. One pokazują mi, że czegoś mi brakowało ze strony współmałżonka albo we mnie. Dają znać, że istnieją niezałatwione między nami sprawy, że jakiejś prawdy o mnie lub o współmałżonku nie przyjąłem. Kiedy kierowałem się tylko emocjami, prowadziło mnie to do postępowania szkodliwego dla mnie i krzywdziło współmałżonka. Proszę Ciebie, Panie Boże, o łaskę, o pomoc w uleczeniu mojego serca. Proszę, abyś pomógł mi przebaczyć i prosić o przebaczenie, i w ten sposób uzdrowił moją wrażliwość tak, abym mógł otworzyć się na prawdę i abym lepiej rozumiał zadania, jakie mam do wykonania. Dlatego teraz przebaczam mojemu współmałżonkowi i pragnę, aby to przebaczenie otwarło możliwość naszego wzajemnego przebaczenia. Przebaczam także samemu sobie, bo obwinianie siebie nie prowadzi mnie do Ciebie ani do współmałżonka. Dziękuję Ci za drogę do pojednania przez dialog ze współmałżonkiem i z Tobą.
3. Budowanie jedności, czyli dialog
Teraz mogę już zapytać siebie, jak rzeczywiście wypełniałem moje najważniejsze zadanie budowania więzi ze współmałżonkiem. Kiedy udawało mi się prowadzić dialog ze współmałżonkiem i z Tobą, Panie Boże?
Pytanie o otwartość i wrażliwość
Otwartość oznacza moją zdolność do dostrzegania osoby współmałżonka, do przyjęcia go, zaakceptowania faktu, że on także ma duszę, myśli, rozumie, że ma swoje poglądy, a także, że mogę się od niego czegoś dowiedzieć i nauczyć. Otwartość nie oznacza akceptacji zła, które się dzieje. Oznacza, że przyjmuję współmałżonka, jako kogoś, kto może się od zła odwrócić i wyzwolić z niego. Do tego konieczna jest wrażliwość. Zdolność patrzenia głębiej niż wyrażane przez współmałżonka w agresywny nieraz sposób uczucia i wypowiadane opinie i oceny. Do tego potrzeba mi pokory.
► W jaki sposób mogłem prowadzić dialog ze współmałżonkiem, aby spotkać go pod zewnętrznymi zachowaniami, słowami, wyrażanymi emocjami?
► Kiedy podczas wspólnej pracy, wspólnego świętowania traktowałem współmałżonka jako osobę?
► Kiedy w naszych intymnych kontaktach traktowałem go jako osobę?
► Jak okazywałem moją pamięć o nim wtedy, gdy byliśmy od siebie daleko?
► W jakich sytuacjach okazywałem szacunek wobec pragnień i dążeń naszych dzieci?
Pytanie o umiejętność słuchania
Umiejętność słuchania jest warunkiem porozumienia się ze współmałżonkiem i spotkania z nim w miłości. Niestety, zbyt często wyłącznie mówię, przedstawiam własne racje, argumenty i poglądy. Mam już gotową odpowiedź na to, co do mnie mówi współmałżonek i w trakcie jego mówienia przygotowuję sobie swoją odpowiedź, aby wygłosić swoje argumenty.
Osobiście czuję się oszukany, jeśli współmałżonek przekręci moją wypowiedź albo kiedy nie jestem uważnie wysłuchany i zrozumiany. Niestety, nie potrafię tej samej zasady stosować w odniesieniu do jego wypowiedzi. A jednak, kiedy udaje mi się wysłuchać współmałżonka, słyszę nie tylko to, co wypowiedział, ale także to wszystko, czego nie jest w stanie wyrazić i czego nie ma odwagi wypowiedzieć.
► Kiedy pozwoliłem wypowiedzieć się współmałżonkowi? Czy pozwalałem mu wypowiedzieć się do końca, czy też przerywałem i okazywałem zniecierpliwienie albo dezaprobatę wobec tego, że mówi? Jak okazywałem, że lepiej wiem to wszystko, co współmałżonek chce powiedzieć do mnie?
► Kiedy te same zasady udało mi się zastosować wobec naszych dzieci? W jakich sytuacjach nie potrafiłem ich wysłuchać z uwagą?
► Czy w podobny sposób słuchałem Twojego słowa Panie Boże? A może uważałem, że znam już wszystkie odpowiedzi, które możesz mi dać?
► Kiedy przed Tobą, Bogiem prawdy i wolności, stałem ze szczerą pokorą, bez ukrywania swoich wad i grzechów? Czy może wynosiłem się z powodu mniemania, że jestem lepszy od innych?
Pytanie o umiejętność rozumienia drugiego zamiast oceniania go
Kiedy słyszę, że ktoś mnie ocenia, wtedy czuję się niezrozumiany i niesprawiedliwie oskarżany. Dlatego pytam siebie, czy przypadkiem nie robię tego samego wobec współmałżonka. Często słyszę: „postaw się w mojej sytuacji", a to oznacza, że współmałżonek prosi mnie, abym zechciał zauważyć szczególne okoliczności, w jakich przyszło mu podejmować decyzje, stan uczuć w momencie działania. Mówi w ten sposób, abym dostrzegł, że pragnie dobra, kieruje się dobrymi intencjami, których mu często odmawiam.
Rozumienie nie jest jednorazowym aktem. Rozumienie oznacza stałą chęć poznawania tego, co zamierza ten drugi i tego, co rzeczywiście robi w nowych dziedzinach życia.
► Jak próbowałem zrozumieć sytuację, w jaki ej znajduje się teraz współmałżonek i problemy, jakie przeżywa?
► Jakie trudności spotykał on w swojej codziennej pracy lub braku pracy? Jak na to reagowałem?
► Czym był sfrustrowany, co go przerażało i czego nie lubił? Czy byłem wrażliwy, czy okazywałem obojętność?
► Jakie jego osobiste ograniczenia sprawiły, że nie potrafił pokonać napotkanych trudności? Czy podtrzymywałem go na duchu?
► Jak wypełniałem w naszym małżeństwie wskazanie Jezusa: „jeden drugiego brzemiona noście... ?
► W jakich momentach naprawdę rozumiałem obecną sytuację naszych dzieci? Kiedy próbowałem wczuć się w ich problemy i poznać uczucia, które przeżywają?
Pytanie o umiejętność dzielenia się w miejsce dyskutowania
Opowiadając współmałżonkowi o tym, co odczuwam i jak coś przeżywam, pokazuję mój sposób widzenia rzeczy. Pokazuję to, co wydaje mi się słuszne, co jawi mi się niesprawiedliwe albo niezrozumiałe. Przekazuję mój sposób przeżywania. Dzielenie się ze współmałżonkiem zakłada szacunek do niego, a także chroni mnie przed apodyktycznością i usilnym przekonywaniem do swoich racji. Przedstawiam swoją sytuację i swój punkt widzenia, ale daję współmałżonkowi prawo do decyzji, jak postąpi.
► Kiedy w swoim postępowaniu kierowałem się wyłącznie moim rozeznaniem spraw, nie pytając współmałżonka o jego opinię?
► Kiedy z powodu mojego postępowania dochodziło do spięć, zranień, urażonego zamknięcia się na drugiego?
► Kiedy rozpacz albo wewnętrzny ból współmałżonka lub też jego oczekiwanie na moją delikatność i ciepłe słowo napotykało u mnie na milczenie, zamknięcie się w sobie, odrzucenie?
► W jakiej sprawie umiałem ustąpić współmałżonkowi, pomimo tego że nie podzielałem jego oceny sytuacji, a kiedy za wszelką cenę usiłowałem narzucić własne zapatrywania i pomysły?
► Czy pytałem nasze dzieci o opinię co do naszych wspólnych problemów? Kiedy próbowałem uwzględnić ich pragnienia, oczekiwania albo uznać ich obawy?
Pytanie o przebaczanie
W kontakcie z osobami bliskimi zawsze zdarzają się sytuacje, że ktoś zawini. Bez względu na to, kto ponosi winę, drogą do pojednania jest przebaczenie. W małżeństwie jest na dodatek tak, że w jakiejś mierze zawsze obie strony ponoszą odpowiedzialność za konflikt i dlatego może on być rozwiązany tylko przy udziale obu stron. Nawet wtedy, gdy jedna ze stron jest ewidentnie skrzywdzona i zraniona, ona też ma za co prosić o przebaczenie. Choćby dlatego, że wcześniejsza rozmowa, być może, zapobiegłaby agresji. Jednak przebaczenie i prośba o przebaczenie dokonywać się muszą bez wyniosłości, poczucia wyższości i obnoszenia się ze swoim zranieniem.
► Czy byłem gotów do przebaczenia współmałżonkowi zawsze i wszystkiego?
► Czy chciałem być gotowy do przebaczenia także wtedy, kiedy współmałżonek jeszcze o to nie prosi?
► Kiedy umiałem lub chciałem umieć prosić o przebaczenie, jeśli odkryłem swoją winę?
► Jak w praktyce dawałem znać, że wierzę, że łagodność i przebaczenie są silniejsze od przemocy i zemsty; czy może pokładałem ufność w sile?
► Jak szukałem dróg porozumienia, kiedy czułem, że dotyka mnie niesprawiedliwość?
► Kiedy moja reakcja była budowana na uczuciu niechęci?
► Za co, i w jaki sposób, powinienem poprosić o przebaczenie nasze dzieci? Co z tego, co zrobiłem naszym dzieciom, mogę teraz już powierzyć tylko Tobie, Panie Boże?
* * *
Wiem Panie Boże, że nie zdołam do końca poznać nędzy mojej duszy. Wierzę, że jeśli pójdę za Tobą, Ty będziesz coraz bardziej rozjaśniał moje serce i pokażesz mi kolejne bariery, które stawiam Twojej miłości i którymi odgradzam się od miłości współmałżonka. Liczę na Twoją miłość i pomoc, by przekroczyć je raz jeszcze.
Proszę Ciebie, Panie Boże, ogarnij mnie swoim Duchem Miłości, abym teraz mógł spotkać się z sobą i z Tobą. Ty jesteś źródłem miłości i miłosierdzia. Proszę Ciebie, abym potrafił przepraszać Ciebie i na nowo budować więź ze współmałżonkiem. Abym w końcu obdarował go taką miłością, jaką Ty mnie obdarowałeś. Proszę Cię, Panie, daj mi siłę, bym uczynił pierwszy krok w przebaczeniu słowem, uśmiechem, przytuleniem. Proszę Cię, Panie, abym potrafił prosić o przebaczenie.
Pomóż powierzyć się Tobie całkowicie teraz i zawsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.