Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ADORACJA JAK POCAŁUNEK
Autor Wiadomość
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-08, 13:29   ADORACJA JAK POCAŁUNEK

W naszym zagonionym świecie adoracja, czyli trwanie w ciszy, w skupieniu przed obliczem Boga, może wydawać się czasem straconym, bezproduktywnym. Klęczeć czy siedzieć bezczynnie, gdy tyle dobrego można by zrobić w tym czasie?

O tym właśnie opowiada ewangeliczna opowieść o Marii i Marcie. Lubię wracać do tej sceny (Łk 10,38-42). Jest w niej zachęta do adoracji pochodząca od samego Pana.
Marcie też wydawało się, że skoro tyle jeszcze jest do zrobienia, to nie można sobie pozwolić na luksus siedzenia i wpatrywania się w Jezusa. Więc w dobrej wierze „uwijała się dokoła rozmaitych posług”. Wszystko dla Jezusa. No tak, tylko czy On akurat tego od niej oczekiwał? Niekoniecznie. Zagoniona Marta jest nam bliska. Wszystkim kobietom przemęczonym obowiązkami, pracoholicznym mężczyznom, siedzącym w firmie od rana do późnego wieczora. – Takie czasy, proszę księdza! Hm, owszem. Nie wyskoczymy z naszego życia, z naszych czasów, z sieci zależności, które oplatają nas jak pajęczyna. To jasne. Ale jeśli poddamy się bezrefleksyjnie tej presji, zagubimy rzeczy najważniejsze. Stracimy sens, smak życia i miłości, wiarę, a w końcu samych siebie. Popatrzmy raz jeszcze na Martę. Czym kończy się jej gonitwa? Wypada z kuchni i całą skumulowaną w sobie złość wyładowuje na Jezusie: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Ileż tu emocji, oskarżeń, żalu do innych.

Bóg mnie zostawił, jest Mu obojętny mój los. On ewidentnie nie widzi, że już nie wyrabiam, że mam tego za dużo na głowie, że nikt mi nie chce pomóc. Nawet najbliżsi, na których liczyłam. Panie, pogoń ich do roboty, patrz, ile jeszcze jest do zrobienia! Przemęczenie, pretensje do ludzi i do Boga, samotność, frustracja, gorycz, zagubienie, skołatane nerwy, brak radości życia, nieumiejętność świętowania, odpoczynku. To wszystko może także gromadzić się gdzieś w nas.

Adoracja jak pocałunek

Co mówi jej Jezus? „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele”. Mówi to także do tej Marty żyjącej we mnie. Bóg zna moje troski. Wie, że mam tysiące powodów do zmartwień, niepokoju czy frustracji. Rozumie, że ciągle brakuje mi czasu, a tyle spraw jeszcze niezałatwionych. On zna mnie lepiej niż ja sam siebie. On rozumie mój problem głębiej niż ja sam i najlepszy psycholog. „Potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”. Marto, nie da się tak żyć, potrzebujesz chwili wytchnienia, oddechu, wyciszenia. Potrzebujesz takich chwil, w których nic nie musisz robić, ale zwyczajnie być. Popatrz na Marię, na światło w jej oczach, na pokój jej serca. Usiądź na chwilę i po prostu bądź. Wsłuchaj się w głos Boga, poszukaj Jego oblicza, zobacz Jego miłość, która obejmuje całe twoje trudne życie. To jasne, że musisz wrócić do obowiązków, ale dla złapania duchowej równowagi potrzebujesz głębokiego oddechu. Oddechu Bogiem, który Cię kocha, ogarnia, przenika, leczy, przebacza. Potrzebujesz adoracji jak tlenu dla duszy. Potrzebujesz jednego. Samego Boga!
Polskie słowo „adoracja” pochodzi z łacińskiego „adoratio”. Po grecku to słowo brzmi „proskynesis”. W czasie Światowych Dni Młodzieży w Kolonii papież odwołał się do tego źródłosłowu, po to, by pokazać istotę adoracji. „Proskynesis” oznacza gest poddania się, czyli uznania Boga za naszą jedyną prawdziwą miarę, którą chcemy się kierować w życiu. A więc jest to znak pokory, uniżenia się przed Nim. Papież zauważył, że nasza wolność buntuje się przeciwko takiej zależności. Ale z pomocą przychodzi łacińskie „ad-oratio”, sugerujące kontakt usta–usta, pocałunek, uścisk, czyli miłość. A więc ta zależność nie jest jakąś niewolą, ale jednością z Bogiem, który jest miłością. Taka jedność niczego nam nie odbiera, ale wyzwala z niewolniczej presji naszego egoizmu.

Odnaleźć siebie, ale nie w sobie!


Cała tajemnica na tym polega, że kiedy przenosimy naszą uwagę na Boga, kiedy próbujemy ku Niemu autentycznie się zwrócić, nastawić na Jego obecność i zapomnieć o sobie, wtedy odnajdujemy siebie samych. Boże światło oświeci nasze życie w taki sposób, że widzimy siebie w prawdzie, bez maski, bez obronnych mechanizmów. Pamiętamy wędrówkę uczniów do Emaus. Na tej samej drodze, na której spotykamy Jezusa, spotykamy także nas samych, doświadczamy wyzwolenia. Adoracja prowadzi ostatecznie do Boga Ojca, ale czynimy to zawsze przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.
To nie jest jakaś ozdobno-pobożna formułka. Patrząc na Chrystusa, widzimy Tego, w którym Bóg i człowiek spotykają się w doskonałej jedności, choć bez pomieszania. Ta Bosko-ludzka jedność jest tu kluczem. Najgłębszy sekret udanego ludzkiego życia leży w znalezieniu takiej samej komunii z Bogiem, jaka była w Jezusie. Marcin Luter sformułował zdanie, które warto zapamiętać (bez obaw, całkowicie ortodoksyjne!): „Szukaj siebie tylko w Chrystusie, a nie w sobie, w ten sposób znajdziesz siebie w Nim na wieki”.
Wszystkie modne dziś metody odnajdywania siebie mają wpisany w swój program narcyzm. Wschodnie medytacje, relaksacje, wizualizacje czy inne treningi każą koncentrować się na sobie, ewentualnie szukać jakiejś nieokreślonej kosmicznej energii.
Kierunek chrześcijańskiej modlitwy jest inny. To ukierunkowanie na Tego, który umarł, zmartwychwstał i żyje. Jest Alfą i Omegą.
:!: Prawdziwy punkt podparcia, najgłębsze centrum mojego życia nie leży we mnie samym, ale w Bogu. On po to stał się człowiekiem, by mi to pokazać. Więc im bliżej jestem Boga, tym bliżej jestem siebie.


Siła, pociecha, wsparcie


Ludzie święci potwierdzają swoim życiem, że to prawda.

„Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany uczeń oprzeć głowę na Jego piersi, poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca”

pisał bł. Jan Paweł II w swojej ostatniej encyklice.

„Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim »sztuką modlitwy«, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymałem dzięki Niemu siłę, pociechę i wsparcie!”.

Warto powtórzyć to sobie.
„Siła, pociecha i wsparcie” to owoce eucharystycznej adoracji.

Obecność Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie zmieniła życie bł. Karola de Fou- cauld. Były oficer, podróżnik, chodząc po kościołach Paryża, modlił się: „Boże, jeśli istniejesz, daj mi się poznać”. Bóg dał mu odczuć swoją obecność tak silnie, że dosłownie rzuciło go na kolana. Od momentu swojego nawrócenia przez całe życie trwał w adoracji Jezusa Eucharystycznego. Pisał do kuzynki ze swojej pustelni na Saharze:
„Nie martw się, że jestem sam, bez przyjaciela i pomocy duchowej, niczego mi nie brak w tej samotności, jest mi droga. Mam Przenajświętszy Sakrament – najlepszego przyjaciela, z którym rozmawiam dniem i nocą”. Bł. Karol wierzył, że Jezus zamknięty w tabernakulum w jego pustelni promieniuje swoją obecnością. Wierzył, że nawrócenie muzułmanów, wśród których żył, dokona się przez samą obecność Najświętszego Sakramentu. Został zamordowany, w pobliżu jego ciała znaleziono konsekrowaną Hostię, przed którą nieustannie się modlił.


Nie umiemy się modlić

Wzniosłe rozważania o adoracji mogą wydawać się czymś jakby ponad naszymi głowami. Prawda jest taka, że nie potrafimy się modlić. Jeszcze jako tako przychodzi nam modlitwa prośby, wstawiania się za innych. Ratują nas Różaniec, Koronka do Bożego Miłosierdzia. Ale najtrudniej jest adorować. Klęczymy i nic. Pustka, zagubienie. Pokonuje nas zmęczenie, tysiące myśli gnających w przeróżnych kierunkach. Nie wiemy, co z sobą zrobić. Mnie osobiście pomaga w takich sytuacjach ewangeliczny obraz sparaliżowanego, którego czterech spuściło przez dach przed samego Jezusa. Tak się właśnie czuję, jakby ktoś mnie zaniósł do kościoła czy kaplicy i położył jak kłodę przed Bogiem. Nie potrafię nic powiedzieć, nie wiem, co ja tu robię, siedzę bez życia, zimny prawie jak trup.

„Jezu, nie potrafię nic dla Ciebie zrobić, ale jestem. Ty coś zrób ze mną!”.


My, księża, przyznajmy, nie jesteśmy mistrzami modlitwy. Owszem, są wyjątki, a powinno być odwrotnie. Brzmią mi w głowie słowa bp. Dajczaka kierowane do księży:
„Mamy Go tak blisko, na ołtarzu, kilka metrów przed sobą i wiecznie Mu coś czytamy z książek. Dlaczego nie potrafimy powiedzieć kilku słów jak do Kogoś żywego, obecnego, jak do Przyjaciela”.

Myślę, że to jest problem. Wpadamy w naszych kościołach w dwie skrajności. Albo czas adoracji wypełniamy co do sekundy jakąś „twórczością”, nieraz wątpliwej jakości, która innym raczej przeszkadza, niż pomaga się modlić. Albo ograniczamy się do wystawiania Pana Jezusa i pobłogosławienia na koniec. Wierni mają prawo wiedzieć, kiedy jest czas adoracji w ciszy, a kiedy modlitwa prowadzona przez kogoś. Takiej informacji często brakuje. Nie należy tych form przeciwstawiać, ale rozróżniać. Najbardziej katolicka jest litera „i”. Potrzebna jest i adoracja w ciszy, i wspólna modlitwa uwielbienia, która nie będzie tylko recytowaniem jakiejś litanii czy rozważań. Tradycyjne modlitwy są ważne i piękne, ale nie mogą zamienić się w „czytankę dla Jezusa”, w zimną lub niedbałą recytację.
A przyznajmy, że tak bywa w naszych kościołach.
Uroczystość Bożego Ciała w Roku Wiary i godzina światowej adoracji – to zaproszenie, aby uwierzyć z nową świeżością w Jezusa żyjącego w swoim Kościele. On czeka, ukryty w Hostii, aby stać się jedno z nami. U Jego stóp odnajdziemy Boga i siebie, odnajdziemy wspólnotę z Kościołem. Bo jak pisze apostoł:
„My, liczni, tworzymy jedno Ciało! Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10,17).
Klęcząc przed Panem, jesteśmy także misjonarzami, bo „każdy człowiek, który modli się do Zbawiciela, pociąga za sobą cały świat i wywyższa go ku Bogu” (Jan Paweł II).


Tajemnica mojego uśmiechu

Ks. Łukasz Walaszek, kapłan diecezji katowickiej. Pochodzi z Radzionkowa – Dlaczego często można mnie zastać na adoracji Najświętszego Sakramentu? Trudno opisać to słowami, są bezradne wobec tej rzeczywistości. Adoracja to niezwykle intymna sprawa między mną a Panem Jezusem. Łatwiej mi jest opowiedzieć o jej owocach. Efektem „siedzenia” przed Najświętszym Sakramentem jest olbrzymi pokój, który rodzi się ze spotkania z Jezusem. Przychodzę często zmęczony, zniechęcony, przywalony bagażem problemów, wypalony, a w czasie klęczenia przed tym kawałkiem chleba, w którym zamknął się sam Jezus, wszystko ze mnie opada. Tak jakby rozpływało się, zatapiało w Jego Obecności. Wstaję przemieniony. Pamiętam chwile, gdy przychodziłem potworne zmęczony, zniechęcony po katechezie, po lekcjach z uczniami, którzy kompletnie nie mieli ochoty słuchać opowieści o Jezusie. Przychodziłem na adorację i Bóg wlewał w moje serce nowy zapał, gorliwość, pokój. Drugi owoc? Głęboka radość. Gdy kiedyś jedna z moich znajomych zapytała wprost: „Skąd u księdza jest tyle radości i uśmiechu?”, odparowałem: „Widocznie taki mam charakter”. Ale potem wróciłem do domu i zacząłem się nad tym zastanawiać. I doszedłem do wniosku, że ta radość pojawiła się w moim życiu wówczas, gdy zacząłem adorować Najświętszy Sakrament.

Od czego zawsze zaczynam? Od przywołania Ducha Świętego.
Proszę:
„Przyjdź i daj mi siłę, bym mógł spotkać się z Jezusem”.

I potem, nawet gdy przychodzę z ogromnym bałaganem, a w głowie mam jeden wielki mętlik, w czasie adoracji zawsze następuje taka chwila, gdy wszystko się wycisza, a serce ogarnia głęboki pokój. Pojawia się przestrzeń spotkania z Jezusem, słuchania Jego słów. Czasami bywa tak, że zatapiamy się w tej ciszy i wydaje się nam, że trwa ona jedynie kilka minut, a potem patrzymy na zegarek i zdumieni zauważamy, że minęła właśnie godzina. To nieprawdopodobne uczucie. Adoracja towarzyszyła mi przez całe kapłańskie życie. Był czas, gdy na chwilę to zostawiłem, uciekłem. Ale szybko wróciłem…



źródło:

http://gosc.pl/doc/1572318.Globalna-adoracja
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-08, 14:05   

Piękne słowa!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-08, 17:50   

http://www.youtube.com/watch?v=9FGkgNwgyJ0

Nie bez powodu ten rok jest ROKIEM WIARY...
 
     
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-09, 17:54   

Jezus zaprasza.....

[ Dodano: 2013-06-09, 19:29 ]
św.Faustyna:


Uwielbiam Cię Stwórco i Panie, utajony w Najświętszym Sakramencie. Uwielbiam Cię za wszystkie dzieła rąk Twoich, w których mi się ukazuje tyle mądrości, dobroci i miłosierdzia, o Panie, rozsiałeś tyle piękna na ziemi, a ono mi mówi o piękności Twojej, choć są tylko słabym odbiciem Ciebie, Niepojęta Piękności. Choć ukryłeś i utaiłeś piękność Swoją, oko moje oświecone wiarą dosięga Ciebie i dusza moja poznaje Stwórcę swego, najwyższe swe dobro i serce moje całe tonie w modlitwie uwielbienia. Stwórco mój i Panie, Twoja dobroć ośmieliła mnie mówić z Tobą - miłosierdzie Twoje sprawia to, że znika pomiędzy nami przepaść, która dzieli Stwórcę od stworzenia. Rozmawiać z Tobą o Panie, to rozkosz dla mojego serca, w Tobie znajduję wszystko, czego serce moje zapragnąć może. Tu światło Twoje oświeca mój umysł i czyni go zdolnym do coraz głębszego poznawania Ciebie. Tu na serce moje spływają łask strumienie, tu dusza moja czerpie życie wiekuiste.
Amen.


(Dz 1692)

adoracja.jpg
źródło:
Ciekawe linki dające światło prawdy.
Plik ściągnięto 117 raz(y) 26,59 KB

 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-09, 19:54   

http://www.youtube.com/wa...aL2RGe7EwpEj0ZD
 
     
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-09, 20:04   

Mirela napisał/a:
http://www.youtube.com/wa...aL2RGe7EwpEj0ZD


piękna Mirelko :-)


w Nim jedynie duszy ukojenie.......w Nim pokładam mą nadzieję.....ufaj Mu w każdym czasie....wylewajcie przed Nim serca Wasze........
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-09, 20:24   

Adoracja Najświętszego Sakramentu jest mi NAJLEPSZYM lekarstwem , powietrzem ,życiem, wszystkim ...Jest najlepszym czasem BYCIA Z BOGIEM i wszystkimi Świętymi, nie trzeba nawet słów...wszystko jest oczywiste , jasne , klarowne..., każde drgnienie serca jest jest czymś co zastępuje słowa...trudno to wyjaśnić...
Nie ma nic cudowniejszego...czasem zastanawiam się czy może być większy cud?
Czuję się wtedy jak bym powróciła do domu...Wielka to Łaska bycia z Bogiem ...:)

Chcę błogosławić Pana w każdym czasie,
na ustach moich zawsze Jego chwała.
Bet
3 Dusza moja będzie się chlubiła w Panu,
niech słyszą pokorni i niech się weselą!
Gimel
4 Uwielbiajcie ze mną Pana,
imię Jego wspólnie wywyższajmy!
Dalet
5 Szukałem Pana, a On mnie wysłuchał
i uwolnił od wszelkiej trwogi.
He
6 Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością,
a oblicza wasze nie zaznają wstydu.
Zain
7 Oto biedak zawołał, a Pan go usłyszał,
i wybawił ze wszystkich ucisków.
Chet
8 Anioł Pana zakłada obóz warowny
wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie.
Tet
9 Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan,
szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka.
Jod
10 Bójcie się Pana, święci Jego,
gdyż bogobojni nie doświadczają biedy.
Kaf
11 Możni zubożeli i zaznali głodu;
a szukającym Pana żadnego dobra nie zabraknie.
Lamed
12 Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie;
nauczę was bojaźni Pańskiej.
Mem
13 Jakim ma być człowiek, co miłuje życie
i pragnie dni, by zażywać szczęścia?
Nun
14 Powściągnij swój język od złego,
a twoje wargi od słów podstępnych!
Samek
15 Odstąp od złego, czyń dobro;
szukaj pokoju, idź za nim!
Ain
16 Oczy Pana [zwrócone są] ku sprawiedliwym,
a Jego uszy na ich wołanie.
Pe
17 Wołali, a Pan ich wysłuchał
i uwolnił od wszystkich przeciwności.
Sade
18 Oblicze Pana [zwraca się] przeciw źle czyniącym,
by pamięć o nich wygładzić z ziemi.
Kof
19 Pan jest blisko skruszonych w sercu
i wybawia złamanych na duchu.
Resz
20 Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego;
lecz ze wszystkich Pan go wybawia.
Szin
21 Strzeże On wszystkich jego kości:
ani jedna z nich nie ulegnie złamaniu.
Taw
22 Zło sprowadza śmierć na przewrotnego,
wrogów sprawiedliwego spotka kara.
23 Pan uwalnia dusze sług swoich,
nie dozna kary, kto się doń ucieka.
 
     
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-10, 10:13   

"Świat, w którym jest tak wiele hałasu, tak wiele zagubienia, potrzebuje milczącej adoracji Jezusa, ukrytego w hostii "

Benedykt XVI

[ Dodano: 2013-06-10, 12:33 ]
NAJSTARSZA MODLITWA


Cisza – to najstarsza modlitwa świata.
Modlili się nią Mojżesz, Abraham, Jan Chrzciciel, Jezus i inni.
Dzisiaj cisza jest luksusem, ponieważ zgiełk i gwar opanowały świat, który stał się targowiskiem hałasu.

Cisza – zwierciadło duszy

Cisza zewnętrzna prowadzi do wewnętrznego uwrażliwienia na to, co stanowi istotę wszystkiego: obecność Boga w duszy. Cisza jest zwierciadłem duszy. Zamieszkuje w sercu człowieka i pozwala smakować w Bogu, który nawiedza duszę. Pozwala uważnie nadsłuchiwać natchnień Ducha Świętego i przyjmować Słowo, aby – jak pisze Benedykt XVI – stało się Ono w nas formą życia (Verbum Domini, 27).

W ciszy potrzebna jest stymulacja. Jednym z jej źródeł jest aktywność wewnętrzna, związana z naszymi myślami, wyobraźnią i odczuciami. Cisza prowokuje i rozbudza aktywność wewnętrzną, którą należy ukierunkować na modlitwę jako źródło relacji z Bogiem. Wymaga to treningu, uczenia się umiejętności wchodzenia w świat wewnętrzny, dużego wysiłku. W modlitwie wewnętrznej trzeba wejść w swoje serce, otworzyć Ewangelię i “patrzeć” w oczy Jezusa, aż do całkowitego oddania się Jego Sercu. Najważniejsze, aby niczego Mu nie odmówić – jak powtarzała św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
Modlitwa nie jest tylko po to, by odkrywać wolę Bożą, ale przede wszystkim po to, by całkowicie oddać się Jezusowi.
Nie chodzi o poszukiwanie nowych światełek w tunelu, bo wtedy wykazujemy postawę egoistyczną – koncentrujemy się na swoim ego.

Nasza kultura nie sprzyja, niestety, rozwojowi życia wewnętrznego ani twórczości ducha. Bardziej promuje stymulację zewnętrzną – świat hałasu i elektronicznych przedmiotów zagłuszających umysł i serce. Gadżety, radio, telewizory, iPody, mp3, mp4 – kokon wrzawy i zamętu, dominacja rozrywki i przyjemności. Już Blaise Pascal zauważył, że Król bez rozrywki jest człowiekiem bardzo nieszczęśliwym (...) czuje wówczas swoją nicość, opuszczenie, niewystarczalność, zależność, niemoc, swoją próżnię.

Jezus chce wyciszyć serce człowieka

Cisza jest motorem do modlitwy, ponieważ spotkanie z Bogiem, który przemawia w szmerze łagodnego powiewu (por. 1 Krl 19, 12), może dokonać się tylko w ciszy. Jezus chce wyciszyć serce człowieka, wzburzone lękiem i bólem, tak jak rozkazał wodzie i wichrowi, by nastała głęboka cisza (Mk 4, 39).
Służebnica Boża Catherine de Hueck Doherty, zastanawiając się nad odkrywaniem miłości Bożej w “pustyniach milczenia” w hałaśliwym mieście, notuje:

Prawdziwa cisza jest językiem miłości, ponieważ tylko miłość zna piękno ciszy, jej pełnię i całkowitą radość. Prawdziwa cisza jest kluczem do bezgranicznego i płomiennego serca Boga.


Modlitwa ustna nieraz jest ucieczką przed takim oddaniem się Bogu w ciszy swojego serca! Dlatego Jezus przypomina nam:

Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem jest daleko ode Mnie (Mk 7, 6).

A gdzie jest serce, tam jest i skarb twój.
Wielu ludzi nie jest świadomych, że tu tkwi pułapka. Z drugiej strony zamilknięcie jest niebezpieczne dla ludzkiego ego, gdyż Bóg może zrobić z nami, co chce. A On jest nieobliczalny! Któż bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą? Może dlatego modlitwa w ciszy jest tak mało popularna?

Nie jest prawdą, że wszystko jest modlitwą. Jezus – jak pamiętamy – modlił się na dwa sposoby: uczestniczył w modlitwie liturgicznej i kulcie (chodził do synagogi), ale też codziennie usuwał się na miejsce odosobnione lub na pustynię, aby rozmawiać z Ojcem. Podobnie i my potrzebujemy przebywania sam na sam z Bogiem.
Jezus swoje nauczanie publiczne rozpoczął pustynią, postem i modlitwą, aby Jego misja wydała “stokrotny owoc”.

Aby nasze słowo miało swoją moc, powinno wypływać ze źródła Życia, Tego, który jest Życiem.
Jeżeli do parafii ks. Jana Vianneya prości chłopi przychodzili po pracy na adorację, to dlatego, że on sam najpierw dał przykład swoją postawą.
On patrzy na mnie, a ja na Niego – odpowiedział jeden z wieśniaków, pytany przez świątobliwego proboszcza, o czymże tak codziennie rozmawia z Panem Jezusem, nawiedzając Go w drodze do pracy i z pracy. Jakże prosta i zarazem najważniejsza odpowiedź. Spotkanie z uważnie słuchającym i uzdrawiającym Jezusem, kiedy serce człowieka słucha i mówi do Serca Jezusa. Potrzebna jest iskra Boża, aby zapalić ogień miłości, ponieważ w nasze serca wpisana jest miłość, która ma spotęgować pragnienie dotknięcia Niewidzialnego, w intymnej Bożej bliskości, jako głębi rzeczywistości.

W zjednoczeniu z sacrum

Homo sapiens ma też najwznioślejszą misję duchową: objawienie sacrum i piękna, bo człowiek jest ikoną piękna, oblicza Niewidzialnego. Spotkanie z ciszą dokonuje się w zjednoczeniu z sacrum, czyli z przestrzenią, gdzie nie ma grzechu. Natomiast profanum oddziela od Boga. Cisza nieraz pomaga zagubionemu człowiekowi odnaleźć siebie w relacji do Stwórcy. W horyzontalnej historii człowiek słyszy wiele krzyczących głosów, gryzą się one i huczą, często w zniewalającej, narzucającej się reklamie. Dlatego potrzebny jest wymiar wertykalny ciszy: harmonia z Niewidzialnym, który staje się widzialnym w Osobie Jezusa. Potrzeba czujności serca, bo szatan zrobi wszystko, co w jego mocy, aby osłabić naszą czujność i odłożyć modlitwę na później.

Cisza jest środkiem nie tyle komunikacji, ile komunii. Regeneruje siły duchowe i psychiczne. Potrzebuje jej każdy z nas.
Jan Paweł II w Christifideles laici zaznaczył, że nieważne do jakiego stanu należymy, wszyscy jesteśmy równi w Chrystusie i w pełni odpowiedzialni za misję Kościoła. Ludzie świeccy żyją pośród wszystkich razem i szczególnych spraw i obowiązków świata, w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i społecznego, z których niejako utkana jest ich egzystencja. Papież jasno mówi o życiu ludzi świeckich, żyjących w rodzinie, w społeczeństwie, w centrum świata – i ten niepokój świata spada na ich barki.

Warto pragnąć głębin, coraz bardziej formując swoje serce, naśladując Chrystusa.
Potrzebujemy nie tyle obudzenia, ile przebudzenia, które jest wyjściem z naszego ego i wejściem w rzeczywistość Boga.
Czy wypływamy na głębię? Duc in altum!



www.katolik.pl/najstarsza..._campaign=fm_DM 20130529
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-10, 13:28   

Coś w tym linku się nie zaczytało, chętnie bym tam zerknęła :)
 
     
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-10, 13:54   

:-)

http://www.katolik.pl/naj..._campaign=fm_DM
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-11, 16:42   

Odzyskiwać miejsce Boga w świecie

Z ojcem Józefem Augustynem SJ rozmawia Anna Foltańska

ANNA FOLTAŃSKA: Dużo mówi się o tym, iż cywilizacja zachodnia przechodzi kryzys. Co -- zdaniem Ojca -- jest źródłem tego kryzysu?

JÓZEF AUGUSTYN SJ: Wydaje się, iż jedną z zasadniczych przyczyn kryzysu współczesnej cywilizacji, na który zwraca uwagę wielu uważnych obserwatorów cywilizacyjnych przemian (z pewnością do takich należy także papież Jan Paweł II) jest desakralizacja świata oraz desakralizacja całej działalności człowieka w świecie; działalności politycznej, kulturalnej, ekonomicznej itp. Kiedy usunie się "sacrum" z życia człowieka, jego działalność traci swój zasadniczy fundament. Wszelkie nasze działania, jeżeli nie chcą obrócić się przeciwko nam, muszą uwzględniać całościową, integralną wizję naszego życia, w tym także nasz duchowy wymiar. Żadna ludzka działalność nie może lekceważyć samej istoty człowieka, tego, kim on jest, skąd pochodzi, dokąd zmierza, jaki jest jego zasadniczy cel i sens jego życia.

Kiedy brak jest całościowej, integralnej wizji człowieka, wówczas jego działalność łatwo się degeneruje. "Specjalizacje" zawodowe, naukowe, którymi tak bardzo świat się szczyci, prowadzą nierzadko do atomizacji człowieka. Jeżeli w obszarze polityki, ekonomii czy kultury brak jest jakiegokolwiek zainteresowania dla celu i sensu życia ludzkiego, wtedy dziedziny te zaczynają funkcjonować same dla siebie. Pokusą współczesnych "specjalizacji" zajmujących się człowiekiem, jest redukcjonizm, czyli sprowadzanie człowieka do wymiaru, którym zajmuje się dana dziedzina: psychologia będzie sprowadzała człowieka do wymiaru psychicznego, ekonomia będzie patrzeć na człowieka przez pryzmat pieniądza itp. Redukcyjne patrzenie na człowieka jest zawsze w jakiś sposób przeciwko człowiekowi. Struktury świata budowane przez człowieka bez uwzględnienia całościowej wizji ludzkiego życia, będą zawsze w jakiś sposób go ograniczać, a przez to także ranić i krzywdzić.

Wszechobecność zła w strukturach dzisiejszego świata zdaje się nas przerażać i przygniatać.

Opinie o wszechobecności zła w świecie bywają naznaczone zbytnim pesymizmem. Np. dwieście lat temu, w czasach rewolucji francuskiej, można było także mówić, iż wszędzie jest zło, a świat zmierza do upadku. Wrażenie, że "świat się kończy" towarzyszyło ludzkości we wszystkich przełomowych momentach historii. Próby katastroficznego odczytywania tego, co dzieje się dziś w świecie, są chyba uproszczone i nieco ryzykowne. Trzeba się strzec, aby nie projektować na świat naszych osobistych obaw. Lęk przed przemianami, jakie dokonują się w świecie oraz nasza niezdolność do ustosunkowania się do nich, może być źródłem owego pesymizmu. Szybki dostęp do informacji sprawia, że dziś widzimy więcej i szybciej. To właśnie środki przekazu, które niemal z zasady koncentrują się najpierw na katastrofach, skandalach i nadużyciach, sprawiają wrażenie, że światem rządzi przede wszystkim zło. Dobro, choć mniej się o nim mówi, jest jednak również widoczne w świecie. Środki przekazu lepiej służyłyby ludzkości, gdyby podawały więcej informacji o pozytywnych stronach ludzkiego działania. Pomimo próby usuwania Boga z życia społecznego, On jednak działa i objawia się w świecie.

Tego, co dzieje się w świecie, często nie wiążemy z naszym życiem. A przecież istnieje ścisła zależność pomiędzy światem, w którym żyjemy, a naszym osobistym życiem.

Umiejętność patrzenia na świat jest niewątpliwie ściśle związana z umiejętnością patrzenia na swoje własne życie i odwrotnie. Im wnikliwiej reflektujemy nad sobą, tym większa jest nasza umiejętność refleksji nad światem. Stąd tak ważne, abyśmy uczyli się całościowo i jednocześnie krytycznie patrzeć na siebie: na nasze wewnętrzne przeżycia, motywacje, podejmowane decyzje, czyny. Dzięki widzeniu siebie w prawdzie, jesteśmy także w stanie pełniej i obiektywniej odczytywać procesy cywilizacyjne zachodzące w świecie we wszystkich dziedzinach. Z drugiej zaś strony, jeżeli obiektywnie odkrywamy to, co dzieje się w świecie, wówczas spontanicznie rodzi się w nas pytanie o nasz udział i nasz wpływ na procesy cywilizacyjne. Ważne jest, aby na dokonujące się w świecie przemiany patrzeć nie tylko z punktu widzenia politycznego, kulturalnego, psychologicznego, ale także z punktu widzenia duchowego.

Co znaczy patrzeć na świat z punktu widzenia duchowego?


To znaczy być świadomym tajemnicy obecności Boga w świecie. Świadomość Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa obecnego w świecie może nam bardzo pomagać widzieć pełniejszy związek między moim osobistym działaniem, a tym wszystkim, co zachodzi w świecie. Taki sens ma nasza modlitwa za całą ludzkość. Moje życie z Bogiem, moje działanie posiada jakiś "tajemniczy" związek ze światem oraz z życiem każdego człowieka na świecie. Ale z drugiej strony "osobiste zło" umacnia struktury zła na świecie. "Moja tajemnica" nieprawości łączy się w sposób ścisły z tajemnicą nieprawości świata.

Nie jest łatwo stanąć "twarzą w twarz" wobec tego, co w nas jest negatywne...

Każdy rodzaj zła w naszym życiu: zło fizyczne, moralne, duchowe staje się naszym zadaniem. Jest to trudne zadanie. Nieraz boimy się krytycznie popatrzeć na własne życie tylko dlatego, iż boimy się odpowiedzialności, boimy się podjęcia trudnych doświadczeń naszego życia jako zadania. Poczucie małej wartości i lęk przed słabością sprawia, iż boimy się oglądać siebie w prawdzie. Lęk przed widzeniem siebie w prawdzie rodzi się z niewiary w możliwość pokonania zła. Próbujemy nieraz zawężać krytyczne widzenie siebie po to, by zmniejszyć zakres naszej odpowiedzialności, a przez to także pole naszego wysiłku, pracy i ofiary. Im mniej się widzi, tym mniejsze zobowiązania. Stąd też, jak szerokie będzie nasze spojrzenie, ile my zobaczymy -- zarówno w świecie, jak i w swoim własnym sercu -- będzie zależeć od naszej decyzji zaangażowania się w budowanie własnego życia i budowania świata. Decyzja krytycznego oglądania siebie samych i świata, jest jednocześnie decyzją odpowiedzialności za to, co się widzi.

Widząc więcej, dostrzegamy nowe pola zaangażowania, nowe zadania, które przed nami stawia zarówno nasze własne życie, jak i świat. Wraz ze spojrzeniem na siebie i świat konieczne jest głębokie rozeznanie duchowe. Jednym z najważniejszych zadań życia duchowego jest właśnie rozeznawanie duchowe, które jest pewnym "przebijaniem się" przez wymiar materialny, techniczny działalności człowieka, by móc "odzyskiwać Boga" dla współczesnej cywilizacji. Nie chodzi jednak o jakieś zewnętrzne "doklejanie" Boga do działalności człowieka. Chodzi o raczej o kontemplację Boga, który żyje i pracuje w świecie także wówczas, kiedy człowiek lekceważy Jego obecność.

Jak możemy przywracać Boga światu, społeczności, rodzinie, nam samym?


Najpierw trzeba nam uczyć się kontemplowania obecności Boga w kosmosie, w przyrodzie, w działalności człowieka. Nasza nieco większa zdatność do rozumiania praw, którymi rządzi się wszechświat, w niczym nie uprawnia nas do lekceważenie roli Stwórcy. Bóg "swoim Słowem" kieruje całym wszechświatem. Wszechświat jest wielkim polem Jego działania. Trzeba nam odkrywać, iż jest on napełniony Bogiem. Nie chodzi tu o jakieś tanie "wakacyjne doświadczenie", ale o wiarę na co dzień, że "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17, 28). Dostrzeganie Boga w świecie jest formą adoracji Boga. Kiedy człowiek zauważa, że Bóg jest Panem świata, wówczas świat przestaje być jego wrogiem. Staje się darem, staje się zadaniem. Po śladach dobroci świata, dochodzimy do źródła wszelkiej dobroci -- do Boga. Zło świata nie staje wówczas w centrum, ale jest ono jedynie przeszkodą, do widzenia i realizowania dobra. Współczesna cywilizacja usiłuje usunąć Boga z życia społecznego w imię wielkości i wolności człowieka. Jean Daniélou stwierdza jednak, iż prawdziwy humanizm bez Boga jest niemożliwy. "I jest to również prawda na poziomie samej struktury miasta. Jeżeli bowiem w jego łonie nie znajduje wyrazu adoracja, jeśli wznosi się je poza Bogiem, to będzie ono nie tylko miastem areligijnym, ale także miastem nieludzkim." Adoracja daje nam pełniejsze widzenie związków pomiędzy "nieludzkim" charakterem struktur na poziomie państwa, miasta, rodziny i osoby, a nieobecnością Boga w świecie. Boga możemy przywracać światu poprzez adorację.

Czym jest modlitwa adoracyjna? Co ona daje?

Po pierwsze adoracja uzmysławia nam sam fakt naszego istnienia. Często żyjemy jakby w transie. Nieraz jesteśmy tak bardzo zajęci produkowaniem i konsumowaniem dóbr, iż jesteśmy jakby nieświadomi siebie. Zajmujemy się rzeczami, zlewamy się z nimi. Adoracja odrywa nas od rzeczy i uczy nas dobrego ich używania. Uczy osobowego stosunku do życia -- własnego i naszych bliźnich. Życie ludzkie samo w sobie posiada wartość. Nie domaga się ono w jakiś sposób absolutny sukcesów, dobrej opinii czy innych rzeczy. Nie jesteśmy zależni od rzeczy (por. Łk 2, 15). Dzięki adoracji możemy oddzielać plewy od ziarna i uczyć się kochać nasze życie także wtedy, gdy naznaczone jest ono kruchością, słabością i ubóstwem. Po drugie adoracja umożliwa nam stawanie w obecności Boga i ludzi. Świadomość siebie jest potrzebna po to, by wyjść od siebie i przejść do Boga, a w Bogu do ludzi. Adoracja dokonuje się we wspólnocie Kościoła. Adoracja nie jest alternatywą miłości bliźniego. Ona prowadzi do miłości ludzi. Gdybyśmy chcieli ukryć się w kruchcie kościoła, ponieważ świat jest zły, wówczas nasza religijność odgradzałaby nas od ludzi. Byłaby to chora duchowość, chora modlitwa. Modlitwa wychodzi od Boga i prowadzi do ludzi. Jednym z istotnych celów naszej modlitwy jest komunia z bliźnimi. Po trzecie adoracja prowadzi nas ku zdziwieniu, ku kontemplacji Boga, ludzi i nas samych. Zarówno na świecie jak i w naszym życiu nic nie jest oczywiste. Wszystko jest nieprzewidzianym darem. Adoracja leczy nas z postawy roszczeniowej. Adoracja rodzi wdzięczność. Adoracja posiada ścisły związek z Eucharystią. Najpełniejszą formą adoracji jest trwanie w obecności Eucharystii -- Najświętszego Sakramentu. Im bardziej zbliżamy się do Boga, im pełniej wnikamy w Boga, tym głębiej rozumiemy, że wszystko jest tajemnicą: Bóg, drugi człowiek, a także my -- sami dla siebie. Adoracja nie wyjaśnia nam tajemnicy Boga ani też tajemnicy ludzkiego istnienia. Adoracja nie rozwiązuje też problemów w jakiś sposób automatyczny. Z adoracji wynosimy raczej wiele twórczych pytań i wątpliwości. A mimo to adoracja wprowadza w nas głęboki pokój wewnętrzny, radość, zaufanie; zaufanie do Boga i do własnego życia, zaufanie do bliźnich.

Adoracja wymaga jednak specjalnego miejsca, ściśle określonego czasu...


I chociaż możemy adorować Boga praktycznie w każdym miejscu, to jednak powinny istnieć także wybrane miejsca, które swą atmosferą ciszy i skupienia zapraszałyby nas do adoracji. Wydaje mi się, iż lokalne wspólnoty Kościoła, które "administrują" dobrami materialnymi: kościołami, domami parafialnymi i innymi budynkami kościelnymi winny zatroszczyć się o te szczególne, wybrane miejsca do adoracji. W ostatnich latach zarówno w miastach, jak i na wsi z uwagi na ochronę dzieł sztuki przed kradzieżą czy dewastacją zamyka się kościoły w ciągu dnia. W wielu miastach i w wielu wsiach jest to nowe zjawisko. W moim odczuciu jest to bolesny fakt. Zamykanie kościołów jest najłatwiejszym rozwiązaniem problemu. Rodzi się jednak pytanie, czy jest to najlepsze rozwiązanie. Dobra kościelne, dzieła sztuki, przedmioty kultu można zabezpieczać także w inny sposób. Jeżeli istnieje konieczność zamknięcia kościoła, wówczas należałoby przeznaczyć inne odpowiednie miejsce na adorację: jakąś kaplicę czy też inne odpowiednie miejsce. Ciągła adoracja Najświętszego Sakramentu w świątyniach naszych miast jest znakiem żywego Kościoła. Natomiast brak miejsc adoracji jest jednym ze znaków desakralizacji naszych miast i wsi. Oczywiście adoracja domaga się także czasu. Doświadczenie Boga stopniowo zamiera z nas, kiedy nie mamy czasu na modlitwę, na adorację. Właśnie brak adoracji, brak modlitwy sprawia, że marnujemy nieraz wiele czasu i energii na uśmierzanie naszych niepokojów i lęków. Czas przeznaczony na adorację sprawi, że nasze życie, także życie emocjonalne, zawodowe, rodzinne czy wspólnotowe będzie bardziej uporządkowane.

http://mateusz.pl/duchowosc/ja-miejsce.htm
 
     
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-11, 18:02   

Mirela napisał/a:
adoracja wprowadza w nas głęboki pokój wewnętrzny, radość, zaufanie; zaufanie do Boga i do własnego życia, zaufanie do bliźnich.


:!: :!: :!:

:-)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-15, 11:33   

Z wczorajszego doświadczenia...

Rozlewając Łaski, szczególnie wiary , najtrudniej pozostać w ukryciu...
Król zstępuje z Nieba...


Aniołek dziś wkleiła piękną modlitwę
MODLITWA DO DUCHA ŚWIĘTEGO
O DOŚWIADCZENIE MIŁOŚCI BOŻEJ
Duchu Święty, Mocy nieogarniona.
Daj mi odwagę do szczerego odmówienia tej modlitwy.
.......................................................................................................................
Tak bardzo lękam się, czy jestem wartościowym człowiekiem.
Każdego dnia w głębi serca słyszę szept: jesteś gorszy od innych,
jesteś grzesznikiem, nie dajesz rady.
Tyle razy słyszałem, że Bóg kocha mnie, ale ja to tylko wiem, ale tego nie
doświadczam. I dlatego brnę w ślepą uliczkę. Szukam Boga, ale znajduję ciągle
marny obraz samego siebie.
Teraz już wiem, że żadne ludzkie słowo nie wyzwoli mnie z tego szatańskiego
labiryntu.
Pismo Święte mówi:
Miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego / Rz 5, 5/
Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi
Bożymi. /Rz 8, 16/
Pokładając nadzieję w tych słowach słowa, wołam:
Duchu Święty, rozlej się w moim sercu po najskrytszych zakamarkach mojego
JA. Obmyj moje zranienia i lęki. Przeniknij tam, gdzie nie ma dostępu moja
myśl. Powstrzymaj moje szaleństwo zazdrości, pożądliwości, pychy, kłamstwa.
Spal wszystko, co budowałem poza Bogiem, by dać sobie samemu iluzję
wielkości. Pomóż wytrwać w bólu, gdy umierać będzie stary człowiek.
Obudź mnie ze snu. Powiedz mi tam, na dnie mojej tożsamości, że jestem
umiłowanym dzieckiem Boga. Niech to usłyszę sercem, niech doświadczę tego
całym sobą. Pokaż mi moje piękno.

AMEN AMEN AMEN

Doświadczam tego na Adoracji
http://www.youtube.com/wa...u1k4XvxLTA&NR=1
:mrgreen:
 
     
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-16, 10:32   

Byłam wczoraj na spotkaniu otwartym wspólnoty MiMJ, na Mszy świętej z modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie.....adorowaliśmy Pana w ciszy, ojciec Daniel powiedzial takie słowa : "Adorujmy Pana w ciszy, cisza to czasem najgłębsza modlitwa"



ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU - online

Transmisja z kościoła Sióstr Klarysek od Wieczystej Adoracji w Słupsku

http://www.adoracja.net/z...kaplica-on-line

[ Dodano: 2013-06-16, 13:40 ]
:-) :!: MOŻNA DUCHOWO ADOROWAĆ PANA JEZUSA



"JESLI JESTEŚ W DOMU, ZNAJDŹ 5 MINUT I MÓW:


PANIE JEZU, ADORUJĘ CIĘ WE WSZYSTKICH KOŚCIOŁACH ŚWIATA, GDZIEKOLWIEK
TERAZ JEST WYSTAWIENIE NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU, W DUCHOWY SPOSÓB DOŁĄCZAM DO ADORUJACYCH I CHCĘ CIE ADOROWAĆ."



Zaczerpniete z ksiażki ks. Michała Olszewskiego " Bóg daje charyzmaty' , którą nawiasem mówiąc polecam do przeczytania :-)

[ Dodano: 2013-06-19, 20:14 ]

"TAJEMNICA ADORACJI W MISTYCZNYCH WIZJACH CATALINY RIVAS"


Poniżej wizja Cataliny w momencie, gdy ktoś przychodzi adorować Pana ukrytego w Najświętszym Sakramencie:


"Kiedy ktoś wchodził, Jezus patrzył na niego, wyciągał do niego rekę.
Ta osoba siadała lub klekała, a inne osoby natychmiast znikały.
Było tak, jak gdyby znajdował sie tam tylko Jezus i ta jedna jedyna osoba.
Wtedy On ją obejmował i całował jej policzki wszystko z niezmierną czułością, niczym zakochany człowiek, który wita ukochana osobę lub jak ojciec witający dziecko- z wyrazem szczęścia i prawdziwej radości.
Kiedy ta osoba zaczynała do Niego mówić, Jezus najpierw uważnie ją słuchał, a następnie wyszeptywał kilka słów do jej ucha.
Na koniec spojrzał w górę, potem zamknął oczy i wziósł ręce ku Niebu.
W końcu pobłogosławił ta osobę i patrzył na nią spojrzeniem pełnym miłosci, jak gdyby dla Niego była ona jedyną istotą na świecie...."
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11