Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wyprowadzka meżą - proszę o radę
Autor Wiadomość
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-22, 11:31   

kenya napisał/a:
zego się dopuszczasz uważając że dajesz nadzieję?


oooj,............ ja nawet nie śmiałem pomyśleć, że daję nadzieję, ale jeśli tak twierdzisz, to cieszę się....Bóg jest Nadzieją....z Bogiem W S Z Y S T K O jest możliwe, zgadza się. :)))))))


kenya napisał/a:
Autorka wątku pisze tylko o rzekomej depresji. Ale żeby nadać wiarygodność zachowaniom jej męża i nie wykluczyć depresji nazywając to zwykłym ku......stwem, uznałeś się z pewnością to coś poważniejszego, choroba która "uzasadnia" jego zachowanie.


droga Kenyo,i po co wulgaryzmy? czy ja wyrażam się niekulturalnie rozmawiając z Tobą? jeśli Cię zdenerwowałem, przepraszam Cię bardzo, ale ochłoń i czytaj ze zrozumieniem. ja w przeciwieństwie do Ciebie właśnie n i e d i a g n o z u j ę męża Jokiny na podstawie kilku postów. a więc ani nie określam, że ma depresję, ani tego nie wykluczam.......ba, w swoim poście nawet nie pisałem nic o mężu Jokiny, nie analizowałem jego zachowania, nie wnikałem....odnosiłem się tylko i wyłącznie do Twoich twierdzeń, co może, a co nie może być depresją.......
nie jestem psychiatrą, nie znam się na tym, więc nie osądzam, nie oceniam.......napisałem, że nawet psychiatrzy mają wątpliwości i nie raz i nie dwa dopiero po kilku spotkaniach twarzą w twarz są w stanie diagnozować dobrze rodzaj depresji.....czemu tak tę sprawę bierzesz osobiście i do siebie??wyluzuj...................

kenya napisał/a:
No ten argument naprawdę mnie powalił i uzmysłowił z kim mam do czynienia.


no z kim? :)

kenya napisał/a:
Jego nie było z jego żoną i jego dziećmi i miał ich wszystkich gdzieś przez długie 30 lat i to jest fakt, reszta nie ma znaczenia.


zgadza się. to że jego nie było z dziećmi przez 30 lat....to jestfakt. i tylko to. reszta to Twoje projekcje i Twoje jakieś scenariusze wymyślone.....nie mają znaczenia, bo to są Twoje wnioski jakieś i mogą nie mieć nic wspólnego z prawdą....i masz rację, nie ma znaczenia co poza tym faktem jeszcze napisałaś....że nikt go nie chciał.... że lumpił się.... że to i tamto....dziękuję, że przyznałaś mi rację.....fakty sa takie, że mąż błądził, ale wrócił i teraz oboje są szczęśliwi....chwała Panu! pozwól Bogu samemu ocenić intencje skruszonego i naiwność zdradzonej....Tobie nic do tego.......

demagogia z definicji nie może otwierać oczu, bo opiera się na kłamliwych argumentach, to co napisałaś było dalekie od prawdy a priori, bo nie jesteś Bogiem by znac myśli i intencje innych ludzi......demagogia polega na argumentach tak skonstruowanych, by w czytelniku czy słuchaczu wzbudzić emocje, zmanipulować... jak coś takiego może otwierać oczy? Twoja agresja jest niezrozumiała.......nie musisz się zgadzać z tym, co pisałem, odezwałem się dla Jokiny, autorki wątku, by wiedziała, że nie każdy tak myśli, jak Ty....pozdrawiam, s.
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-22, 13:12   

Jokina napisała:
,, Wydaje mi się iż ona w znacznym stopniu przyczyną naszych małżeńskich problemów które doprowadziły do zdrady.'' Mowa o depresji. Chciałam zauważyć, że depresja nie jest przyczyną problemów ale skutkiem. To, co się działo z Twoim mężem (apatia, brak mobilizacji do działania, szukanie zapomnienia i wytchnienia w alkoholu, niezadowolenie, chęć wyprowadzki, szukanie samotności) to skutek czegoś. Jak dla mnie wyglada to na to, że mąż żyje jakby w rozkroku. Sam nie wie, czego chce. I dopóki sie nie dowie, nic się nie zmieni.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-22, 17:44   

Za zdradę odpowiedzialnosć ponosi ten co zdradza,ale za kryzys odpowiedzialność ponoszą obie strony.
Czy to się komuś podoba czy nie........ tylko tak trudno ujrzeć i przyjąć ,że ma się swój udział w kryzysie.
Ci porzuceni faceci.....ale i te porzucone kobiety.....

J.Pulikowski na jednym z wykadów postawił tezę że za wejście w uzależnienie współmałżonka (chodziło o męża) może w znacznym stopniu stać też i żona.

Prawdą jest ,że KOBIETY OD DNIA ŚLUBU CHCA ZMIENIAĆ SWOICH WYBRANKÓW(WSPÓŁMAŁŻONKÓW) a mężczyżni woleli by ich współmałżonki pozostały nie zmienione ....były miłe...zalotne...powabne...pieknie wyglądające.......ale i żeby był obiad..... i dzieci zadbane i dom posprzątany..... i gotowośc do seksu......

Depresja jest dość częstym a nawet bardzo częstym połączeniem z alkoholizmem

Kenya........ podobnie odnosiłaś/odnosisz sie do meża? jak do Krasnobara?
PD
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-22, 19:13   

Jokina pisze;
,, Mąż po kilkumiesięcznych dylematach, w sytuacji kiedy ja mocno przycisnęłam go do muru i zażądałam ostatecznej decyzji albo ja albo ona, postanowił zakończyć tamten romans.''
To była Twoja walka o małzeństwo. Nie Twojego męża. On tylko przyparty do muru wrócił na łono rodziny. Ale bez przekonania o słuszności tej decyzji.

,, Ale od razu mi mówił że on już nigdy nie będzie szczęśliwy, że kawałek jego serca umarło.''
No to teraz zrobi ci na złość. Wrócił ale będziesz oglądała jego zasmuconą, zamyśloną twarz. Twarz na której nie widać uśmiechu. Oczy, które zgasły. On jest nieszczęśliwy więc ty też będziesz.
Ja tak to widzę. I jak widzisz, nie wytrzymał długo. To bardzo zły sygnał, jeśli mąż mówi, że dobrze mu, gdy Ciebie i dzieci nie ma w domu. To smutne.
Ja pozwoliłabym mu na własny, nieprzymuszony wybór. Chyba teraz to właściwie zrobiłaś.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-22, 21:29   

Cytat:
Kenya........ podobnie odnosiłaś/odnosisz sie do meża? jak do Krasnobara?


Niepotrzebnie atakujesz w ten sposób, robisz jakieś insynuacje. Każdy ma prawo do swoich poglądów, a Kenya i Krasnobar bardzo się różnią w spojrzeniu na życie, stąd taka ostra dyskusja. Ja nie widzę nic złego w jej postach, odnosi się do niego normalnie, z szacunkiem po prostu ma zupełnie inne poglądy i swoje argumenty.

Ja bardzo lubię twoje wpisy Kenya, jesteś inteligentną osobą, racjonalnie patrzącą na życie. Aczkolwiek myślę, że ktoś cię bardzo zranił i nosisz tą krzywdę w sobie. Masz rację ze wszystkim co piszesz, bez sensu jest kogoś mamić wizją męża który pobłądził ale na pewno kocha, ale czasami na pewnych etapach ludziom potrzebna jest nadzieja, pocieszenie, trochę wiary w dobro w ludziach, gdy przeżywają ciężką sytuację. Jak mąż ma odejść to i tak odejdzie, ale gdy człowiekowi ciężko, wali się cały świat, jakakolwiek nadzieja po prostu dodaje otuchy i pomaga się podnieść. Myślę, że każdy powinien we własnym zakresie ocenić swoją sytuację i rady, które dostaje na forum. Można dać małżonkowi szansę, przebaczyć, przeczekać przez pewien czas ale jak nie widać poprawy to nie ma sensu dalej brnąć w to samo. Ale to są już indywidualne wybory każdego człowieka. Jeżeli z jakiś powodów nadal akceptuje zdrady, czeka na cud również ma do tego prawo.
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 07:06   

Salomonka bardzo słusznie zauważyłaś pisząc „mąż żyje jakby w rozkroku. Sam nie wie czego chce” Od razu przy okazji zapytałam się męża i wiesz co mi odpowiedział. Powiedział sam od paru miesięcy zadaje sobie to pytanie i nie umie na nie znaleźć odpowiedzi. Nic więcej nie był w stanie mi powiedzieć.
Natomiast nie jest dla mnie problemem że mąż mówi że dobrze mu gdy mnie i dzieci nie ma w domu. Nawet jak między nami dobrze się układało zawsze lubił pobyć w domu w samotności. On jest jedynakiem, mając ok. 10 lat przeprowadził się do innego miasto. Szkołę miał na innym osiedlu, dzieci w jego wieku nie było w okolicy. Przyzwyczaił i polubił samotność. Jak dzieci były małe w domu zawsze było gwarno i coś się działo , tęsknił do ciszy i samotności dlatego lubił jak wyjeżdżaliśmy bez niego do rodziny. Nawet jak byliśmy po ślubie i ja nie mogła pojechać z nim w góry, sam przez kilka dni chodził po szlakach. Dla nie byłaby to katorga.
Nie wiem dlaczego, niby wiem że powinnam się do niego obecnie odseparować dać mu czas na przemyślenia ale nie potrafię go stanowczo wypraszać z domu. Przed wyprowadzką prosiłam go aby wychodził z naszego domu przed moim powrotem z pracy. Tam gdzie mieszka nie ma Internetu, więc w ciągu dnia często jest w domu i z niego korzysta. W zeszły poniedziałek był w domu cały dzień i noc. W piątek tak samo. Przypomniałam mu że inaczej się umawialiśmy. Powiedział że musi koniecznie wieczorem wysłać CV. Nie zrobił tego w piątek, sobotę dopiero w niedzielę się zabrał do tego więc siedział z nami do późnego wieczora. Ja nie miałam siły go wyprosić. Było naprawdę sympatycznie. Mam wrażeni że obydwoje zachowujemy się jak małe dzieci bawiące się w berka. Jedno ucieka a drugie go goni. I tak na zmianę.
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 08:56   

jokina napisał/a:
Było naprawdę sympatycznie.


A co to znaczy?

jokina napisał/a:
Nie wiem dlaczego, niby wiem że powinnam się do niego obecnie odseparować dać mu czas na przemyślenia ale nie potrafię go stanowczo wypraszać z domu.

Nie wiem, co takie wypraszanie z domu miałoby przynieść dobrego. Zobaczy się z dziecmi, zrobi, co ma zrobić i pójdzie.
Może własnie taka postawa Twoja, że do niczego nie zmuszasz, nie nagabujesz da mu do myslenia.
Dzięki temu dzieci widzą się z ojcem. A Ty żyj swoim rytmem.
W którymś momencie może podejmie decyzję: albo wróci albo przestanie przychodzić.

[ Dodano: 2013-02-26, 10:25 ]
Walczyć o miłość , o małżeństwo to także umieć czekać. Umieć nie działać.
Jeśli stać Cię na przyjęcie męża z powrotem, niech to sie stanie w stosownym czasie.
On ma zacząć myśleć, zastanawiać się, wyciągać wnioski i podjąć decyzję. Twoja otwartośc na niego na pewno jest mu wiadoma.
Czasem kobieta działa, szamocze się, walczy, by nie dopuścić do zobaczenia prawdy.
Prawdy o własnym małzeństwie, więzi i o miłości. Lęka się tej prawdy, więc działa.
Spokojnie. Bóg cały czas czeka na człowieka. Ty też masz czas.
Zachowaj spokój, równowagę wewnetrzną i już się nie szarp.
Niech prawda wyjdzie na jaw. Tylko zycie w prawdzie ma sens i wartość.
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-26, 20:07   

Był z nami cały piątek, sobotę i niedzielę. Napisałam było sympatycznie bo faktycznie tak było. Jak by ktoś z zewnątrz , nie znający naszych problemu, nas obserwował to by stwierdził „cóż za fajna rodzina „ . Ja wprawdzie cały czas się zastanawiałam dlaczego on nie robi tego co chciał koniecznie zrobić w piątek wieczorem ale stwierdziłam że nie będę mu zwracać uwagi.
Masz rację powinnam teraz cierpliwie czekać ale nie jest to łatwe. Jestem już mocno zmęczona całą sytuacją. Wydaje mi się że łatwiej mu będzie podjąć decyzję dotyczącą swojego życia jak faktycznie chociaż na jakiś czas przestaniemy się spotykać.
Wczoraj wieczorem wysłałam mu SMS „tęsknię, przytulam” dziś mi napisał „ nie tęsknij wieczorem tylko przywitaj się ze mną po pracy” „mówiłem Ci że lubię ten moment jak wracasz, twój popołudniowy zapach jak wracasz z pracy... potem on gdzieś niknie..” Nie wiem czy dobrze ale mu odpisałam „serce kocha i dąży do spotkań, rozum przypomina, broń się nie dopuszczaj do spotkań abyś nie cierpiała”
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 11:08   

jokina napisał/a:
Wydaje mi się że łatwiej mu będzie podjąć decyzję dotyczącą swojego życia jak faktycznie chociaż na jakiś czas przestaniemy się spotykać.

A ja myślę, że jemu łatwiej bedzie podjąć decyzję, gdy zobaczy Ciebie inną.
jokina napisał/a:
„mówiłem Ci że lubię ten moment jak wracasz, twój popołudniowy zapach jak wracasz z pracy... potem on gdzieś niknie..”

Dlaczego niknie?
Mam wrażenie, że mąż tęskni za tobą. Ale za Tobą inną, niż byłaś dotychczas.
Zastanów się, za jaką Tobą może tęsknić.
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-27, 13:03   

Cytat:
Wczoraj wieczorem wysłałam mu SMS „tęsknię, przytulam” dziś mi napisał „ nie tęsknij wieczorem tylko przywitaj się ze mną po pracy” „mówiłem Ci że lubię ten moment jak wracasz, twój popołudniowy zapach jak wracasz z pracy... potem on gdzieś niknie..” Nie wiem czy dobrze ale mu odpisałam „serce kocha i dąży do spotkań, rozum przypomina, broń się nie dopuszczaj do spotkań abyś nie cierpiała”


To jest naprawdę piękne :-) Nie zaprzepaść tego.
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-01, 07:03   

Salomonka pod wpływem Twojego wpisu
„Nie wiem, co takie wypraszanie z domu miałoby przynieść dobrego.” przedwczoraj postanowiłam go zaskoczyć. Normalnie jak wie o której wracam z pracy to w ostatniej chwili wychodzi z domu. W środę musiałam wróciłam trochę wcześniej z pracy. Był zaskoczony że wcześniej nie zadzwoniłam i mu o tym nie powiedziałam. Miło spędziliśmy razem wieczór. Wczoraj też mnie zaskoczył. O 17 musiał syna zawieść na dworzec. Zajęło to mu ok 30 min.(zazwyczaj przed wyjściem coś je w domu) Zadzwonił do mnie i spytał się czy może wrócić do domu zjeść bo nie zdążył. Wiedział że w takiej sytuacji znowu się spotkamy. Ja go zaskoczyłam i powiedziałam że oczywiście może. Siedzieliśmy razem do 21. Dodatkowo mnie zaskoczył że kupił mi żonkile. Kwiaty do niego bardzo rzadko dostaje. Ostatni kilkakrotnie mu przypominałam mu o psycholog ,miał do niej zadzwonić w spawie spotkania razem ze mną. Jakoś ciągle nie mógł się do tego zabrać (zwlekał gdyż kazała mu się zapisać do AA czego do tej pory nie zrobił). Wreszcie wczoraj zajął się tą sprawą i okazało się że przegapił swoje indywidualne spotkanie. Bardzo mnie to zmartwiło, bo ja nie rozumiem jak można o tak ważnej wizycie zapomnieć. A może nie zapomniał tylko nie chciał iść? Ostatnio był mało zadowolony z wizyty. Wczoraj zadzwonił i jesteśmy umówieni na 13 III. Bardzo się cieszę gdyż ja naprawdę bez jej wskazówek nie wiem już jak mam się zachowywać aby ratować jego i nasze małżeństwo.
Ja przez ostatnie 2 lata bardzo się zmieniłam, zupełnie inaczej reaguję na pewne problemy małżeńskie ale to jednak chyba za mało jeśli mąż się wyprowadził i męczy się jeśli z nami mieszka ciągle. Mąż widzi i docenia moje zmiany, ale nie potrafi powiedzieć i udzielić mi wskazówek co jeszcze musi się zmienić aby było miedzy nami dobrze. Psycholog na wcześniejszy spotkaniach zauważyła że on tak samo jak jego mama w jej małżeństwie mnie się podporządkował . To ja pomimo że on miał inne zdanie nt ważnych spraw ( ilość dzieci, miejsce zamieszkania) decydowałam w naszym małżeństwie. On teraz chyba chce być wolny, móc decydować sam za siebie. Ale to są tylko moje przypuszczenia, wiem że musi być psychologiczne wytłumaczenie jego zachowania, ja jego nie rozumiem i dlatego bardzo go namawiam na współpracę z psycholog.
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-01, 08:36   

jokina napisał/a:
A może nie zapomniał tylko nie chciał iść?

A jeśli Ty bys nie chciała gdzies iść, a ktoś by cię zmuszał, nagabywał, nakłaniał, dobrze byś się czuła? Nie wszyscy mężczyźni lubią chodzic do psychologów i spowiadać im się z zycia. To im odbiera poczucie decydowania o sobie, poczucie siły i mestwa. Sa tacy, którzy korzystaja z tej formy pomocy. Mój mąż mimo, że nie przechodzimy zadnych kryzysów nigdy by nie poszedł. A ja bym go nigdy nie namawiała. Wszystkie problemy rozwiązujemy sami, modlimy sie i powierzamy Bogu. Nie naciskaj. Jaką wartość ma spełniony uczynek pod czyjąś presją? Bez przekoania? Zauważaj te drobne rzeczy, które mąż robi od serca (kwiaty, dłuzsze pobyty w domu) bez czyichś wskazówek. To cenniejsze.
jokina napisał/a:
Mąż widzi i docenia moje zmiany, ale nie potrafi powiedzieć i udzielić mi wskazówek co jeszcze musi się zmienić aby było miedzy nami dobrze


jokina,

To mąż zawalił. Zdrada. To On sie powinien postarać. A mam wrażenie, że odwróciłaś kota ogonem. To Ty powinnas oczekiwać zmian. dom dla niego jest otwarty , nie rbisz problemów ze spotkań z dziećmi, rozmawiasz z nim. To bardzo duzo. To umożliwienie mu drogi powrotu (stać Cię na nato, ja nie umiałabym chyba być z mężem po zdradzie) . I wystarczy. Reszta należy do niego. Daj mu takie poczucie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-01, 09:33   

jokina napisał/a:
zwlekał gdyż kazała mu się zapisać do AA czego do tej pory nie zrobił

do AA nie ma zapisów.....tam się przychodzi na mityng i się poprostu jest.Nikt nie pyta nikogo z kąd przychodzi...jak sie nazywa..... tylko dwa pytania na 1 mityngu:
-czy uważasz że masz problem z alkoholem
-czy masz pragnienie zaprzestania picia

i nic więcej.Nie ma składek,opłat,list obecności....jest anonimowość
PD
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-02, 07:48   

Nałóg masz rację, błędnie napisałam „kazała mu się zapisać” pewnie chodziło jej o uczestnictwo w spotkaniach AA lub rozmowę z psycholog z Poradni Uzależnień.
Salomonka ja męża nie osądzam on zawalił , on zdradził, on jest wszystkiemu winien, on się powinien starać. Zdrada była tylko skutkiem kryzysu. Cały swój wysiłek i myśli skierowałam aby odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego do tego doszło, co było przyczyną że dopuścił się takiego czynu. Wcześniej wydawało mi się że ja jestem dobrą żoną i matką. Ale niestety im więcej czytałam, rozmawiałam z mężem i psycholog to tym więcej widziałam swoich błędów. Dla mnie ta zdrada, pomimo iż była niewyobrażalnym bólem wielką traumą była mi bardzo potrzebna. Dopiero po niej zrozumiałam i poczułam jak wielką miłością jest dla mnie mój mąż. Nie wiem czy mi uwierzysz ale ja naprawdę nie mam do niego żalu o zdradę. Nie miałam również problemu z przebaczeniem. Często mi się wydawało że po ludzku to nienormalne to moje przebaczenie. Czułam pomoc Boga i całego serca dziękowałam Mu za dar przebaczenia. Bez Jego łaski chyba bym nie potrafiła się pozbierać.
Jeśli chodzi o moje namawianie go na spotkanie z psycholog to wydaje mi się że nie masz racji. Uważam że jest to moim obowiązkiem zachęcić go na skorzystania z pomocy psychologa zwłaszcza że uważam że ma depresję. Moja postawa jest wynikiem mojego doświadczenia z tą ciężką, czasami śmiertelną chorobą. Tak jak pisałam wcześniej moja mama od prawie 10 lat choruje na depresję. Jej stan jest różny w tym czasie 2 razy była leczona szpitalnie ( obecnie też chodzi na oddział dzienny) i 3 razy były ostre nawroty leczone w domu. Jeśli depresja się pogłębia bardzo trudno namówić ją na leczenie. My z siostrą ją błagamy, czasami na kolanach, aby poszła do lekarza. Nie wspomnę ile naszych łez jest przy tym wylanych. Dwa razy nam się nie udało i była leczona przymusowo w szpitalu bo choroba zagrażała jej życiu. Dla nas to była straszna porażka ale wiedziałyśmy że musimy to zrobić aby ratować jej życie. Moja mama jak ciężki atak minie jest bardzo pogodna, pełną zapału i chęci życia osobą. Wśród moich bliskich znajomych niestety mam bardzo tragiczne doświadczenie. Mojej przyjaciółki z dzieciństwa syn mając 20 lat popełnił samobójstwo. Nikt z rodziny nie rozumie przyczyny tej tragedii. Ja bardzo przeżyłam jego śmierć zwłaszcza że mój syn był w podobnym wieku i razem dużo się bawili. Innej koleżanki z pracy córka mając 14 lat zaczęła mieć problemy ze zdrowiem, była nawet 3 razy w szpitalu. Nikt nie mógł znaleźć przyczynę jego złego stanu zdrowia. W szpitalu była badana przez psychologa który stwierdził symuluje, chce zwrócić na sobie uwagę. Niestety diagnoza była powierzchowna. Za kilka tygodni zapaść , reanimacja, nie udało się jej uratować. Dopiero sekcja wykazała zatrucie rtęcią. I on i ona to były grzeczne, spokojne dzieciaki ,na zewnątrz bez żadnych problemów. Po ludzku nie mogłam się pogodzić ze śmiercią cały czas mam wrażenie że jak by byli w porę właściwie zdiagnozowani i leczeni mogłoby nie dojść do tej tragedii. Na szczęście te dwie rodziny są wierzące i tylko to pomaga im ukoić ból utraty w tak okrutny sposób ukochanych dzieci.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5