Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-11-19, 10:12 a co zrobić gdy mąż nie chce odbudowy
Co zrobic gdy mąż nie chce odbudowy związku, pomimo że mamy dla kogo, dla dwójki wspaniałych dzieci. Nie chce ratować małżeństwa, starać się. Uważa, że zupełnie nie pasujemy do siebie, nie potrafimy rozmawiać ze sobą i że to zaszło już za daleko by móc nasz związek uratować. Przed ślubem bylismy ze sobą niecałe 5 lat. Powiedział, że się do mnie dostosowywał, choć widział że mamy różne poglądy i nie wie czemu poprosił mnie o rękę. Rzeczywiście już po ślubie wszystko zaczęło się sypać. Szybko zaszłam w ciążę a mąż się krok po kroczku ode mnie odsuwał. Po 2 latach pierwszy duży kryzys, zakochał się. Było ciężko, chciał się rozstać, powiedział że mnie nie kocha. Po paru miesiącach kobieta się odczepiła. Teraz mąż twierdzi, że tylko dla dziecka chciał ratować związek. Zaraz po kryzysie pojawiło się drugie dziecko, radość. Ale między nami już pozostał dystans. Mój mąż się ode mnie ciągle izoluje. Prosiłam go by mniej pracował, by choć trochę przebywał ze mną i dziećmi. Nie chciał bo praca praca praca. A teraz się już wszystko posypało. Prosiłam go bysmy ratowali nasze małżeństwo ale nie chce. Chce mieszkać razem ale tylko ze względu na dzieci. Wpadłam w depresję i jest mi bardzo ciężko. Co zrobić gdy mąż nie chce...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-19, 16:27
tost napisał/a:
Co zrobić gdy mąż nie chce...
a sama chcesz ?
Jak chcesz, to super, zamiast depresji poszukaj w okolicy sycharków , na górze strony masz wymienione miasta w których sa ogniska
zapraszamy codziennie na skypa - na modlitwę i pogaduchy
masz tu na forum niezłą kopalnię wiedzy , i do poczytania , obejrzenia , przesłuchania.
Gdy ja znalazłam to forum ponad 3 lata temu , to przez pierwszy tydzień prawie nie spałam, słuchałam , czytałam , i ciągle zadawałam pytania , przekopałam to forum wzdłuż i w szerz, wierz mi opłaciło się.
Trzeba zaufać Panu na 100% i dać z siebie ile się da.
Tu z Sycharkami nauczyłam się być szczęśliwa, nauczyłam i nadal uczę się kochać.
Pogody Ducha
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-17, 01:42
Po ludzku niestety nic nie zrobisz. Jeżeli masz możliwość, idź też na terapię indywidualną. To pomaga wyjść z depresji, wzmacnia, pozwala spojrzeć na związek realnie. Niestety samego związku nie ratuje, jeżeli druga strona mentalnie się już wyniosła. Można się modlić o cud przemiany męża, można się zastanowić, czy może to właśnie doświadczenie nie jest Wolą Bożą - ratowaniem dzieci przed wzrastaniem w rodzinie, gdzie jeden z współmałżonków całą postawą świadczy o tym, jak bardzo nie chce być z tym drugim.
Mój terapeuta nie jest chyba chrześcijaninem, ale szanuje mój światopogląd. Odesłał mnie do Kazania na Górze. Trudna jest taka miłość, ale w takiej sytuacji jak nasza w tej chwili jedynie dostępna.
tost [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-18, 00:26
Tak, smutne to ... zawsze marzyłam o ciepłej kochającej się rodzinie i tak mi brak przytulenia, ciepła, czułości, dobrego słowa ...
cyś [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-20, 19:00
tost napisał/a:
Tak, smutne to ... zawsze marzyłam o ciepłej kochającej się rodzinie i tak mi brak przytulenia, ciepła, czułości, dobrego słowa ...
Chyba każdy marzy o takiej rodzinie, niestety nie każdy może czegoś takiego doświadczyć. Wiem jak to boli
Czy małżonek przez te wszystkie lata powiedział Ci dlaczego prezentuje w stosunku do Ciebie taką właśnie postawę ?
kika11 [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-20, 20:14
To prawda kazdy marzy o cieplej, kochajace sie rodzinie. Od 2 mcy nie mieszkam z mezeem sporadycznie sie widujemy, slemy jakies smsy, daje mi sprzeczne sygnaly tzn pisze i mowi o rozwodzie, ale nic nie zrobil, jednoczesnie gdy sie widzimy przytulam sie do niego, on mnie nie odpycha, odprowadza mnie pod reke, jak trzeba cos zrobi to naprawia w naszym mieszkaniu, dla mnie sa to sprzeczne sygnaly on zas tego nie widzi, tlumaczy mowiac nie obiecuj sobie po tym spotkaniu nic. Non stop mowie ze mi na nim zalezy, ze kocham, on mowi ze mi nie wierzy, nie ufa i nie uwierzy. Nigdy nie dalam mu powodu do tego by zazdrosny, chcialabym to wszystko jakos naprawic ale brakuje mi sily
tost [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-20, 21:08
Mój mąż powiedział że krótko po ślubie zorientował się że popełnił błąd, że nie pasujemy do siebie. Przed slubem bylismy razem prawie 5 lat. Mi sie wydaje, że jego metoda na rozwiązywanie problemów to ich nie rozwiązywanie tylko odcinanie się, ucieczka. JUż 3 lata po slubie zakochał się w innej. To był koszmar. Ja z małym dzieckiem a on uciekał z domu na spotkania. Nie chce podjąć żadnego trudu naprawiania, próbowania, nic. Jest tak strasznie uparty i zawzięty, jak małe dziecko lubi robić naprzekór. Więc wszelkie moje próby rozmowy kończą się kłótnią lub niczym, bo ciągle jest NIE, JA NIE MUSZĘ, NIE BĘDĘ, NIKT MI NIC NIE ROZKAŻE. No i pogadane.
[ Dodano: 2013-01-20, 21:14 ]
No i jeszcze nie wiem jak mam teraz się względem niego zachowywać. Odciąć się też i mało odzywać? Czy być miła i się starać? Jak go traktować?
cyś [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-21, 09:09
witaj
Powinnaś sobie zadać pytanie w imię czego chcesz ratować to małżeństwo.
Czy dla posiadania obrazkowej familii?
Czy dla dzieci , aby miały oboje rodziców przy sobie?
A może obawiasz się o sytuację finansową po rozstaniu?
Wam kobietą (wbrew pozorom ) jest zawsze łatwiej . To Wy za sprawą sądów otrzymujecie opiekę nad dziećmi etc.
Musisz sama w sobie znaleźć odpowiedź na to dlaczego chcesz by został z Wami?
Czy jesteś w stanie wpłynąć na jego zachowanie? Myślę że na kanwie tego co napisałaś to częściowo tak.
Skoro małżonek deklaruje swoją chęć mieszkania z Wami ze względu na dzieci to może najwyższa pora uświadomić mu to że dalsze jego postępowanie spowoduje to że nie będzie miał możliwości ani mieszkania z Wami ani też codziennego widywania pociech.Ty znasz go najlepiej i zapewne wiesz co lub kto jest dla niego autorytetem. Chłop musi też zrozumieć to że nie da się żyć chwilą. Lata uciekają a playboyem pewnie nie jest by w wieku >50 otaczał się nastolatkami
Depresja wykańcza i wyniszcza psychikę i organizm. Dobrze ze dzielisz się z nami swoimi przemyśleniami - najgorsze co może być to zamknąć się w sobie i z zaciśniętymi zębami i łzami w oczach znienawidzić ludzi i świat. Zacznij dbać o siebie , niech maż widzi że zamiast rozmazanego makijażu piękniejesz z każdym dniem i że to nie on jest wyznacznikiem rytmu twojego życia. Zazdrość którą możesz w nim wzbudzić pięknym wyglądem też może mieć pozytywny wydźwięk.
aniagkoszalin [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-19, 17:14
JAKBYM CZYTAŁA O SWOIM MAŁŻEŃSTWIE. NIESAMOWICIE PODOBNA HISTORIA.jakbym to ja pisała. zdrady patrzenie jak kocha znów inną.
Tylko że mój mąz wreszcie się zdeklarował i dziś jestem po rozwodzie. A on ma nową panią i z nią 2 dzieci.
w sądzie biskupim zeznał ,że ożenił się ze mną z litości, bo ja chciałam ,żeby był moim pierwszym mężczyzną.
A ja? Ja od 2 lat w tym rok po rozwodzie leczę się , uczę się jakby na nowo żyć a dla dobra swojej psychiki i synów odcięłam się zupełnie od męża i jego rodziny.
13 lat chciałam i walczyłam. Potem pewien franciszkanin powiedział, żebym się totalnie odcięła od męża , bo on jest chory. Wtedy tego nie potrafiłam , serce mi krwawiło. Teraz uważam ,że miał rację. Nikogo nie da się zmusić do tego ,żeby chciał.
A ja chcę odnależć pokój dla siebie jako kobiety aby móc być dla synów na każdy dzień
Rok czasu po rozwodzie był koszmarem , bo zatracałam się w wolności i złości. .Zazdrości o tą kobietę i inne dzieci. A MOJE BEZ TATY.Zagłuszałam ból i rozczarowanie ,że po co tyle walczyłam.
TERAZ DOCENIAM PRZESZŁOŚĆ , BO ZOBACZYŁAM SIEBIE TAKĄ JAKA JESTEM. I MOŻNA SIĘ ZGORSZYĆ
GDYBY NIE BÓG KTÓRY KOCHA MNIE TAKĄ JAKA JESTEM I JEST . TAK PO PROSTU. BEZ WZGLĘDU GDZIE JA JESTEM . ON TEZ TAM JEST.
I DZIŚ MODLĘ SIĘ O PRZEBACZENIE ABY MÓJ BRAK PRZEBACZENIA I DZIECI, NIE ZAMKNĄŁ DROGI MOJEMU MĘŻOWI DO BOGA
I ŻYJĘ
ZACZĘŁAM STUDIA
I SIĘ UŚMIECHAM WRESZCIE DO DZIECI I JA JESTEM
tost [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-22, 23:45
Minęło wiele miesięcy... dużo modlitwy ... ale niestety nie wiele się zmieniło. Jest chyba gorzej bo uświadomiłam sobie, że nie takiego męża chciałam, że chyba go nie kocham. Widzę w nim zawiść, inne wartości i priorytety niż moje. Czuję się bardzo samotna...
GoldenEye [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-23, 05:28
Może spróbuj, chociaż na pewno będzie to trudne-namówić go na wspólną terapię małżeńską, najlepiej u jakiegoś coacha-profesjonalisty lub psychologa. To może pomóc w odbudowie waszych relacji. Nigdy nie jest za późno, dopóki się próbuje.
mającanadzieję [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-24, 14:32
Nie jesteś sama, masz dzieci i Bóg jest przy Tobie. Moj mąż nadal mówi że nie wie czy chce ze mną być, jesteśmy rok po ślubie, a on już spojrzał na inną, ale ja walczę i będę walczyła o nasze małżeństwo.
Bądź miła, uśmiechaj się, jak coś Cię denerwuje, złości, to zatrzymaj to dla siebie, nie mów mu o tym. Ubieraj się ładnie, nawet w domu, nigdzie nie wychodząc, dbaj o siebie i dom, aby był zawsze miły i piękny. Spraw, aby atmosfera w domu była przyjemna, a jeżeli Twój mąż nie bedzie zadowolony, to i tak nie dawaj mu satysfakcji gniewając się lub psując sobie nastrój.
Pamiętaj "zło dobrem zwyciężaj".
Pomodlę się dzisiaj za Waszą rodzinę. Nie poddawaj się, to jest Twój krzyż, który musisz nieść przez życiel.
tost [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-27, 12:21
Próbowałam wiele razy namówić męża na terapię, rozmowę z księdzem, z psychologiem, rekolekcje, cokolwiek. Odpowiedź zawsze taka sama NIE, on nie jest chory żeby iść na terapię i nigdzie nie pójdzie, jemu jest tak dobrze. A ze mną jest coraz gorzej, dziś cały dzień płaczę bo juz nie mam siły. Jestem bardzo nieszczęśliwa... modliłam się , odmawiałam nowennę, prosiłam, starałam ale jest coraz gorzej.. i nie mam siły na nic
Pastylka [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-27, 13:06
Przeżywam podobną sytuację, raz jest lepiej, raz gorzej z moimi odczuciami i nastrojem, ale niestety ciągłe oczekiwanie na poprawę sytuacji od 3 lat, na mentalny powrót męża do mnie i córki w olbrzymim napięciu, spowodował pojawienie się chorób żołądka i serca. Wiem że dla mojego dziecka muszę się leczyć, ale mam też chwile zwątpienia, kiedy obserwuję męża na co dzień w domu zachowującego się jak obca osoba, nie patrzącego w oczy, nie odzywającego się itp. Ciałem jest obecny, ale mentalnie, sercem i duchem - nie. Też ucieka pod pozorem ciągłej pracy, więc wiem jak to jest musieć polegać tylko na sobie, bez żadnego wsparcia i pomocy, choćby w sytuacji choroby dziecka. Modlę się za nas obojga, o jego opamiętanie a moją siłę, zdrowie i wytrwałość. Tak trudno to wszystko znieść i wytrzymać, serce się rozdziera i rozsypuje na kawałki. Tylko Bóg tak naprawdę jest naszą podporą i siłą. Będę modlić się również za Ciebie, wierząc że an poprowadzi nas a Duch święty doda odwagi. Pozdrawiam, trzymaj się.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.