Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Oj Jolako, Jolako ten zapach bardziej chyba czujesz podświadomie a niżeli faktycznie ja również wyczuwałem przykry zapach jak powiedziano mi że śmierdzi ode mnie. Oczywiście są związki chemiczne, które w połączeniu ze związkami wytwarzanymi w naszych organizmach dają nieprzyjemny zapach ale to nie wszystko na tym się kończy i zaczyna. Twój mąż chyba bardziej ożenił się z tobą z wyrachowania a niżeli z uczucia.
Jolako czy sprawdziłaś również u dermatologa jakie grzyby i drożdżaki rozwijają się w twoim organiźmie takie badania mogą wykazać czy nie masz jakichś nieproszonych gości w tych rejonach o jakich wspomniałaś bo jeżeli tak to mąż też powinien poddać się leczeniu aby z powrotem nie przenosić zakażenia grzybami i drożdżakami. Niestety to cholerstwo rozwija się bardzo intensywnie w rejonach o największej wilgotności czyli takich jakie opisałaś.
Ja np miałem cały czas problemy z ranami na głowie i dopiero zaaplikowane leki grzybobójcze i odpowiednia higiena pozwoliła wyleczyć mi powstające samoistnie rany na głowie.
Joleko życzę pogody Ducha i wiele spokoju. Nie zapewniam że tak musi być w Twoim przypadku ale chyba warto przemyśleć no i spróbować.
jolaco [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-05, 11:21
Tolek byłam u ginekologa i rzeczywiście mam grzybicę, z której pomimo, że miesiąc leczylismy się, jak powiedziała połzożna na jej oko nie wyleczyłam. Mam doła, sama nie wiem co mi jest, czemu nie moge się pozbyc tego paskudztwa??Czy ciągle mam grzybicę skoro jest ten zapach?może ja jestem jakoś poważnie chora??:((zreszta jak powiedziałąm męzowi, że mam grzybicę, to potraktował mnie jakbym była chora na trąd.wkurzał sie tylko, że seksu nie będzie. on ciagle chodzi na basen i to może przez niego, ale może też przeze mnie. jak nie wylecze się tym razem, to sie załamię.
Poza tym w pt jade ponownie do dermatologa, może ona cos powie. Raz juz byłam, ale powiedziała, że musze poczekać na wyniki badać ginekologicznych.
Wczoraj był tylko jeden zabawny moment. Jak trochę się wystoiłam, załozyłam nowe dzinsy i czapkę, co on od razu zauważył i od razu był komentarz!"Jola, masz nową czapke i spodnie, rany musiał na Tobie zrobic wrażenie. Powiedz tylko czy wrócisz na noc, żebym na policję nie dzwonił, czy mam iśc na noc do kolegi itp". Ja na to, "Każdy sądzi według siebie". Z jednej strony cieszyłam się, że tak się zachował, ale z 2 przykro mi było, że od razu tak mnie oceniał..Potem jak on wrócił z basenu i zobaczył mnie w domu, to spytał si eco tak szybko?na co ja, że przeszłam się i wróciłam.Dzis idę na spotkanie z księdzem, też sie odstawię, żeby widział, ale z 2 strony przez te badania nie mam najmniejszej ochoty...
Co wieczór klekam do różańca, to mnie trzyma przy życiu..I moja silna grupa wspracia w postaci rodziny, przyjaciół i tego forum. Bardzo mi to pomaga.
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-05, 21:36
Jolu to już wiesz co z Tobą jest niestety ale to paskudztwo leczy się bardzo długo i uciążliwie niestety nie można całkowicie wyjałowić organizmu bo będzie jeszcze gorzej. Takiemu samemu leczeniu musi poddać się Twój mąż również aby nie przenosić powtórnie przetrwalników grzybicy z powrotem na Ciebie. Lekarz dermatolog będzie już prowadził Ciebie w leczeniu.
Życzę dużo cierpliwości i spokoju.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-06, 01:44
Aniołek5 napisał/a:
kinga2 napisał/a:
to jest jeszcze szansa u chemika układajacego zapachy.
Pierwsze słyszę o takiej możliwości . Kinga, a gdzie takiego można znaleźć?
Witaj,
jak ma się sporo determinacji to można takiego znaleźć i to na parę sposobów
1. możliwość to znaleźć na uczelni profesora chemii i zainteresować go tematem, aby swoim studentom dał wyzwanie znaleźć taką mieszankę zapachowa, aby niwelować ten nieprzyjemny zapach, ale to loteria ,zależy od uzdolnień studentów.
2. Pewniejsza metoda to rozejrzeć się w swojej okolicy za producentem chemii kosmetycznej, każda taka wytwórnia powinna mieć labolatorium i chemika, który już wie co robi i takiemu chemikowi przedstawić problem. Taki fachowiec najlepiej sobie poradzi z tym, bo przy tym pracuje, odczyn potu, ph zdrowej skóry, reakcje alergiczne itd. Trzeba jednak pamietać, że pachniemy inaczej w stanie spokoju, a inaczej w stanie wzburzenia.
Myślę, że jednak najpierw trzeba przejść wszystkie etapy leczenia, badanie-dermatolog, dietetyk, urolog,ginekolog,gastrolog,endokrynolog, alergolog itd., a także dentysta i laryngolog, bo to jest działanie u podstaw, natomiast chemia tylko zamaskuje problem, nie lecząc go.
byłam u ginekologa i rzeczywiście mam grzybicę, z której pomimo, że miesiąc leczylismy się, jak powiedziała połzożna na jej oko nie wyleczyłam. Mam doła, sama nie wiem co mi jest, czemu nie moge się pozbyc tego paskudztwa?
Tak sobie mysle, że na jakość leczenia może mieć istotny wpływ Twój stan emocjonalny-stres czasem spowalnia, a czasem udaremnia leczenie, bez wzgledu na to jakie ono jest.Zatem zachęcam tez do wizyty u psychologa, bo atmosfera w jakiej funkcjonujesz nie pomaga Ci zdrowieć, potrzeba ci nauczyć sie dystansu do zdarzeń, a to ci pomoże się wyciszyc i odpręzyć, wtedy leczenie będzie skuteczniejsze.
Co do mężowskiego basenu to by trzeba zrobic badania czy faktycznie przynosi do domu choroby, ale to mąż musiałby sie przebadać. Jemu może coś nie szkodzić, a Tobie juz tak. Gdyby tak było to wtedy mozna unikać ponownego zakażania.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-06, 01:44
Aniołek5 napisał/a:
kinga2 napisał/a:
to jest jeszcze szansa u chemika układajacego zapachy.
Pierwsze słyszę o takiej możliwości . Kinga, a gdzie takiego można znaleźć?
Witaj,
jak ma się sporo determinacji to można takiego znaleźć i to na parę sposobów
1. możliwość to znaleźć na uczelni profesora chemii i zainteresować go tematem, aby swoim studentom dał wyzwanie znaleźć taką mieszankę zapachowa, aby niwelować ten nieprzyjemny zapach, ale to loteria ,zależy od uzdolnień studentów.
2. Pewniejsza metoda to rozejrzeć się w swojej okolicy za producentem chemii kosmetycznej, każda taka wytwórnia powinna mieć labolatorium i chemika, który już wie co robi i takiemu chemikowi przedstawić problem. Taki fachowiec najlepiej sobie poradzi z tym, bo przy tym pracuje, odczyn potu, ph zdrowej skóry, reakcje alergiczne itd. Trzeba jednak pamietać, że pachniemy inaczej w stanie spokoju, a inaczej w stanie wzburzenia.
Myślę, że jednak najpierw trzeba przejść wszystkie etapy leczenia, badanie-dermatolog, dietetyk, urolog,ginekolog,gastrolog,endokrynolog, alergolog itd., a także dentysta i laryngolog, bo to jest działanie u podstaw, natomiast chemia tylko zamaskuje problem, nie lecząc go.
byłam u ginekologa i rzeczywiście mam grzybicę, z której pomimo, że miesiąc leczylismy się, jak powiedziała połzożna na jej oko nie wyleczyłam. Mam doła, sama nie wiem co mi jest, czemu nie moge się pozbyc tego paskudztwa?
Tak sobie mysle, że na jakość leczenia może mieć istotny wpływ Twój stan emocjonalny-stres czasem spowalnia, a czasem udaremnia leczenie, bez wzgledu na to jakie ono jest.Zatem zachęcam tez do wizyty u psychologa, bo atmosfera w jakiej funkcjonujesz nie pomaga Ci zdrowieć, potrzeba ci nauczyć sie dystansu do zdarzeń, a to ci pomoże się wyciszyc i odpręzyć, wtedy leczenie będzie skuteczniejsze.
Co do mężowskiego basenu to by trzeba zrobic badania czy faktycznie przynosi do domu choroby, ale to mąż musiałby sie przebadać. Jemu może coś nie szkodzić, a Tobie juz tak. Gdyby tak było to wtedy mozna unikać ponownego zakażania.
jolaco [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-06, 20:28
Kochani,
przede wszystkim dziękuję za WAsze porady,opinie, naprawdę bardzo pomocne. Nie wiedziałam, że pobyt na tym forum da mi aż tyle otuchy.
"to już wiesz co z Tobą jest niestety ale to paskudztwo leczy się bardzo długo i uciążliwie niestety nie można całkowicie wyjałowić organizmu bo będzie jeszcze gorzej"
JA już to wiem od miesiąca. Przez miesiąc leczyliśmy się, ale niestety nie wyleczyłam się:( wiem, że muszę zmienić dietę, jem multum słodyczy niestety muszę je bardzo ograniczyć. Do tego permanentny stres, w sumie od wielu miesięcy, a teraz już w ogóle jego szczyt też mi nie pomaga. Będę bardziej pod opieką ginekologa niż dermatologa, skoro to babskie problemy. Jednak jutro jadę ponownie do dermatologa, może też mi coś powie.
Byłąm już u endokrynologa, dentysty, laryngologa. Na pewno muszę się udać do pozostałych specjalistów.
Najgorsze jest to, że mój mąż nie jest w stanie zrozumieć, że takie paskudztwo często wraca i że to trzeba leczyć. Chyba nie ma w sobie cierpliwośći i zrozumienia..Mam nadzieję, że uda się do ksiąedza z którym się wczoraj spotkałam, powiedział mi, że to zrobi, ale zobaCZYMY.
Od stycznia mam zacząć 12 kroków. Bardzo cieszę się na to, bardzo tego potrzebuję i wyczekuję, choćby dla siebie samej. Ksiądz powiedział, że jeśli mąż by chciał to mógłby iść na terapię ze mną, ale tu już wszystko zależy od Niego..Ksiądz prosił, żeby kontynuowała swoje podejście do męża, żebym nie dawała się upokarzać, że właśnie postawa takiego sprzeciwu jest dobra, bo może coś w nim obudzić. Wiele dało mi to spotkanie.
Jutro jadę do mojej rodziny i bardzo się ciesze, że nie będę w łikend w domu, sama. Doceniam i modlę się podczas różańca św. za wszystkie osoby wspierające mnie w tych trudnych chwilach.
Co do poszukiwań chemika czy producenta kosmetyków, to wydaje mi się to mało realne, ale może tak gadam, bo się nawet nie zainteresowałam. W sumie w pracy mam dużo chemików i chętnie zagaję z nimi temat, zobaczymy co mi powiedzą.
Co do aromaterapii, to ja takowej NIE STOSUJĘ!!po prostu wykorzystałam działąnie bakteriobójcze i antygrzybiczne olejków, stosując je w odpowiednich miejscach. Bardzo dziękuję za troskę, jednak ja jestem bardzo wyczulona na new age'owe zagrania. Nie dopisuję ideologii do stosowania olejków i nie stosuję aromaterapii. ALe wielkie dzięki Kingo za przestrogę. Ja też ludzi przestrzegam przed horoskopami, znakami zodiaków, feng shuiami itp i upatruję w tym ogromne niebezpieczeństwo.
MAm takie marzenie, żeby uklęknąc z moim mężęm do modlitwy, nigdy tego razem nie robiliśmy, a wydaje mi się, że to by mogło nas bardzo połączyć. To jest dobry człowiek, czuły na ludzką krzywdę, o dobrym sercu, pragnący rodziny i normalnego życia, tylko gdzieś się pogubił..Proszę Was o modlitwę za nas.
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-06, 23:12
Masz moja modlitwę
Bóg z Tobą
jolaco [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-11, 20:12
Mój mąż właśnie powiedział, że myśli o rozwodzie i o unieważnieniu kościelnym. Powiedziałam mu wyraźnie, że żadnej zgody z mojej strony na rozwód nie będzie, że do niczego Go nie zmuszę, ale niech wie, że zawsze ma możliwość powrotu, bo dla mnie przysięga małżeńska jest obowiązująca do śmierci. Widzę, że chce sobie szybko ułożyć życie..to jest takie przykre...powiedziałam, że nie wierzę w mozliwość unieważnienia małżeństwa w naszym przypadku, jeśli natomiast jest jakaś prawdziwa przyczyna, to niech pójdzie i się dowie w kurii jak to wygląda. On mówi o ukłądaniu sobie życia z kimś innym...jak on w ogóle może?on nic nie rozumie, kompletnie!jest niedojrzały i nie pojmuje wagi przysięgi nic a nic!!!jakie ukłądanie sobie życia?ja widziałąm to życie z nim, a on mi takie rzeczy mówi..straszne..nie wiem, może zadzwonię do jego siostry, bo wraz z teściową jest jedyną osobą, która może miec na niego wpływ..ale co on biedny ma począc skoro nie jest w stanie znieść mojej woni, a ja przeciez jej nie zmienię i tak w kółko Macieju...słuchałąm w łikend mojej kuzynki i serce mi pękało. po 20 latach, też niełatwego małżęństwa, z trudnościami, mąż kocha ją i daje jej to ciągle odczuć, robi prezenty, prawi komplementy, pomaga w domu, jest ostoją i oporą, taką skałą..ale jej się należy, mi niestety nie. Mimo ogromu beznadziei wciąż wierzę w powrót mojego męża niczym marnotrawnego syna..Któż powiedział, że małżeństwo jest łątwe?
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-11, 20:27
Dziś o Tobie myślałam , odmówiłam za Ciebie dziesiątkę różańca.
Wiesz każdy człowiek ma swój specyficzny zapach i nie sądzę by był on powodem do unieważnienia ślubu kościelnego to ..przecież śmieszne.
Możesz porozmawiać z rodziną męża niech wiedza o co chodzi ale póżniej zastosuj się do 34 zasad z wątku zerty ( 10-ta strona) odzyskasz szacunek dla samej siebie a może i mąż wreszcie pójdzie po rozum do głowy.
jolaco [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-11, 21:01
Dziękuję Ci Izko, jesteś bardzo Kochana też mu tak mówię, że to nie jest powód do unieważnienia, chyba, że ma jakiś prawdziwy a go ukrywa? ale jak tak chce, to niech włąśnie pójdzie do kurii, to go wyśmieją, takie mam zdanie.
Muszę porozmawiać z siostrą, choć bardzo się obawiam.
Szacunku do siebie nie mam, a przydałoby się go mieć, tak jak piszesz dla siebie samej.
Pozostaje mi modlitwa.
bags [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-11, 21:57
jolaco napisał/a:
Mój mąż właśnie powiedział, że myśli o rozwodzie i o unieważnieniu kościelnym. Powiedziałam mu wyraźnie, że żadnej zgody z mojej strony na rozwód nie będzie, że do niczego Go nie zmuszę, ale niech wie, że zawsze ma możliwość powrotu, bo dla mnie przysięga małżeńska jest obowiązująca do śmierci. Widzę, że chce sobie szybko ułożyć życie..to jest takie przykre...powiedziałam, że nie wierzę w mozliwość unieważnienia małżeństwa w naszym przypadku, jeśli natomiast jest jakaś prawdziwa przyczyna, to niech pójdzie i się dowie w kurii jak to wygląda.
Jolu...
Przeczytałem Twój wątek i ten fragment postu przykuł moją uwagę.
Jako również mąż zastanawiam się - w odniesieniu do Twojego męża - gdzie On miał nie tyle może oczy co nos (nie bierz tego jako obrazę Ciebie) gdy prosił Cię o rękę i stanął z Tobą przed ołtarzem?
Czy ta Twoja przypadłość jest dla Niego fundamentalnym argumentem unieważniającym prawnie i/lub kościelnie Wasze małżeństwo? Powód jaki On "podaje" toż to śmiech na sali. Przecież zarówno w sądzie cywilnym jak i w kościelnym będzie to musiał udowodnić i uzasadnić. A jakie ma ku temu przesłanki? Zapoznał się z powodami, dla których możliwe jest unieważnienie ślubu kościelnego? Ja się z tym swego czasu zapoznałem ale jeśli On chce tego "Waszego" powodu użyć jako głównego tematu do rozwodu, no to życzę mu powodzenia w obu instancjach.
sylwiacz [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-12, 10:14
ja doszłam do wniosku ,ze Twoj maz jest klasycznym psychofagiem -ktory mysli tylko o sobie -a Ciebie wpedza w poczucie winy .
Jest to bardzo przykre , dlatego ze jestes piekno i wartosciowa osoba -a On za wszelka cene probuje Ciebie w ten sposób zniszczyc .
jolaco [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-12, 10:30
Bagsie, najlpesze jest to, że on to czuł przed ślubem! ale mówi, że miał nadzieję, że nie będzie mu to przeszkadzać, myślał, że inne sprawy są ważniejsze. Mi cos wspominała, ale ja nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to może mieć aż takie znaczenie. Co on sobie myśłał, że po slubie przestanie czuć?nie rozumiem tego?mógł oszczędzić mi wiele bólu, ale tu jest jego problem, on nie potrafi się otworzyc i gdzies to tłumił w sobie, a poślubie jakby eksplodowało.
Też mówiłam, że nie ma szans na takiej podstawie wnioskowac o uniewanzienie małażeństwa, on chyba sam siebie łudzi. Smutne jest to, że dla niego rozwód jest juz rozwiązaniem. Poiwedziałam mu, że nawet jesli taki nastapi, to jakiekolwiek jego wiązanie sie z kimś innym będzie zdradzaniem mnie. Ja będę czekać na niego.
Sylwia-niestety masz rację. dlatego muszę zawalczyć o siebie. Najgorsze jest to, że pewnie nie będę mieć rodziny, dzieci, więc po co ja mam żyć? nic innego się dla mnie nie liczy..jem, śpię, robie zakupy, ale w tym wszystkim jest taka przgnębiająca pustka..jeszcze ten pobyt tutaj, hen hen do domu rodzinnego dobija mnie do cna. Gdzie tu jest odpowiedzialnośc mojego męża, że przecież przyjechałam za nim? jest w nim tylko chęć zakończenia naszego małżeństwa
sylwiacz [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-12, 11:36
Kochana to nie Twoja wina i tylko sie nie obwiniaj .
Jesli ktos obwinia Kogos -to dlatego ,ze sam ma wyrzuty i nie potrafi tego uniesc i wpedza to na druga osobe.On nie liczy sie z Twoim bólem -mysli tylko o sobie . Poczytaj o takich ludziach . badz silna
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.