Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-12-09, 00:24 Pomódlcie się, proszę...
18 grudnia mamy rozprawę o separację. Po 2 latach walki, modlitwy, rozmów z mądrymi ludzmi, mój mąż nie zmienił swojego stosunku do mnie. Uznał, że go zniszczyłam, że jestem złym człowiekiem, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Mamy 3 dzieci... Mój kochany mąż był coraz bardziej nieszczęśliwy, ale nigdy się w żaden sposób nie zdradził, nie miał pretensji, nie kazał mi się zmienić, nie mówił, że coś go denerwuje. Czułam się bardzo kochana. Kochałam jak umiałam. Dbałam, czekałam z obiadem, wychowywałam dzieci. Myślałam, że jestem dobrą żoną. Był mi najbliższy na świecie, był moim przyjacielem. A potem stał się zły i powiedział, że nie mamy już o czym rozmawiać. Kiedyś był blisko Boga, ukończył teologię, poznaliśmy się na pielgrzymce do Częstochowy. Byliśmy pięknym katolickim małżeństwem. Mój mąż modlił się o śmierć, teraz od 2 lat nie chodzi do kościoła, obraził się na Pana Boga. Mówi, że przeze mnie stracił wiarę. Długo by pisać co się wydarzyło przez 2 lata. Dowiedziałm się, że pokochał koleżankę z pracy. Nie zdradził mnie z nią, choć wyznanie innej kobiecie miłości to dla mnie zdrada. Z Bogiem udało mi się przez to przejść. Dawałam się źle traktować, z miłości, by pokazać, że nie jestem egoistką, że moje potrzeby nie są ważne. Jest wspaniałym tatą, więc szczególnie ze względu na dzieci. Wierząc w cud i modląc się o niego. O nawrócenie męża i uratowanie małżeństwa. Wiele w sobie zmieniłam. Widzę jak ten czas był mi potrzebny. Nigdy nie czyniłam Bogu wyrzutów, choć wiele widział moich łez i cierpienia. Teraz nadszedł czas, by spróbować rozłąki. Wspólne mieszkanie nas zabija. Czas nie leczy ran. Mój mąż zamknął już temat. Podjął decycję, że nigdy mnie nie pokocha, nigdy nie będzie ze mną rozmawiał, nigdy mi nie pomoże. I od 1,5 roku dotrzymuje słowa. Traktuje mnie jak powietrze, także przy dzieciach. Nie odpowiada na pytania. Śmieje się ze mnie. Wykorzystuje najstarszego synka, by mnie zranić. Tylko on dobrze wychowuje dzieci, ja zaburzam rytm, przeszkadzam. Kiedyś powiedział, że chciał być dobrym mężem i dobrym człowiekiem, a teraz ma wszystko w d...e.
Proszę pomódlcie się za mojego męża i za naszą rodzinę. Tak bardzo szkoda mi dzieci. Muszę przeprowadzić separację. Znalazłam bożego adwokata, który po rozmowie z moim mężem (chciał mediować) przyznał, że trzeba to zrobić, bo mąż traktuje mnie jak przedmiot, a nie podmiot. Mój starszy synek powiedział ostatnio do taty: "Ty nie lubisz mamy, to ja nie lubię Kuby" Deklaruje, że nienawidzi swojego młodszego brata. A ja pragnę spokoju, bo mąż stale mnie kusi do złego. Pragnę domu pełnego miłości, by dać dobry przykład dzieciom. Moi przyjaciele do których przylgnęłam, nakłaniali mnie do sprawy sądowej już wcześniej, ale ja wierzyłam i miałam nadzieję... Czytałam forum :)
Dziś bardzo się boję i mam w sobie nadzieję, że moje piekło wkrótce się skończy. Że mąż poukłada sobie siebie bez nas, wróci do Boga i do nas.
Proszę o modlitwę.
Dziękuję, że jesteście.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-09, 08:46
Radka, wspieram modlitwą!
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-09, 13:07
radka napisał/a:
Muszę przeprowadzić separację.
Możesz nie musisz,
czy zdajesz sobie sprawę , że jak ty wnosisz o separacje to druga strona ma możliwość na rozprawie zażądać rozwodu ? Opisywali tu niektórzy sycharowicze takie przypadki.
Czy nie masz możliwości na separacje nieformalna ? Która z tego co opowiadać, już jakoś u was funkcjonuje, czy nie ma możliwości osobnego zamieszkiwania ?
Jak daleko masz do najbliższego Ogniska Sycharowskiego?
Warto mieć doświadczoną grupę wsparcie.
Mimo wszystko Pogody Ducha
Wspieram w modlitwie
mallgos [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-09, 21:47
Radka dlaczego ty masz przeprowadzić separację, przecież to mąż chce zakończyć małżeństwo.
Poszukaj wsparcia dla siebie, by odbudować poczucie własnej wartości.
Pogody Ducha
radka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-09, 23:08
Mój mąż nie chce zostawić dzieci, nie pozwoli mi ich zabrać, bo jak twierdzi nie mam do tego prawa, więc musiałam pójść do Sądu. Chce bym cierpiała, tak jak on cierpiał. Taki układ jest mu na rękę. Zarządał rozwodu w odpowiedzi na pozew, ale nie znalazł żadnych argumentów, tylko pełne emocji, wyrwane z kontekstu sytuacje. Mój adwokat stwierdził, że nie ma to żadnego znaczenia dla sprawy i nie wskazuje mojej winy. Nie znalazłam już żadnego innego sposobu, by ratować co zostało. Nie wiem jak inaczej mogłabym pomóc mężowi, jest bardzo zatwardziały, niezwykle inteligentny, uznający siebie za najmądrzejszego. Myślę, że jedynie silny wstrząs zmusi go do działania. Jest zupełnie zamknięty na Boga. Zadeklarował, że woli pójść do piekła, niż być dla mnie dobry. Trzeba uciekać i modlić się z oddali. Nie spotkałam żadnego księdza, który by mi to odradzał, wręcz przeciwnie, na spowiedzi spotkałam się ze zrozumieniem, a ufam, że w sakramencie spotkałam się z Bogiem. Uważam, że trzeba się szanować. Jestem dzieckiem Boga i nikt nie ma prawa mnie niszczyć. Ufam, że podjęłam dobrą dezyzję. Oddaję naszą rodzinę Matce Bożej i Waszej modlitwie :)
Jezu ufam Tobie.
W moim mieście nie ma grupy wsparcia
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-09, 23:43
radka napisał/a:
W moim mieście nie ma grupy wsparcia
Ale za to w necie jest - MY jesteśmy, Radka .
Myślę, że jak popiszesz troszkę, poczytasz - znajdziesz jakieś wskazówki, porady.
A z innej beczki - korzystasz z pomocy terapeuty? Czasem potrzebna jest pomoc taka ludzka, ale fachowa. Nawet jeżeli jeszcze nie czujesz takiej potrzeby, z doświadczenia wiem, że ludzkie działania (te złe mam na myśli) są jak kropla uderzająca o skałe: niby nic, ale po jakimś czasei wyrzeźbia spory kawał... sporą szkodę na psychice... Trza się ratować i zabezpieczać już po pierwszym uderzeniu kropli
Pozdrawiam!
radka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-10, 22:48
Witaj moja grupo wsparcia
Chodziłam do pani psycholog, upatrzonej, wybranej, polecanej. Po kolejnym spotkaniu, spytała czego oczekuję? "Mąż pan nie chce. Musi pani zadbać o siebie i o dzieci. Ma pani mamę? Proszę zabrać dzieci i się do niej wprowadzić. Mąż jasno zadeklarował, co tu ratować?" Już mnie więcej nie zobaczyła.
Gdy jest mi źle i jestem już u kresu, bięgnę do kościoła na Mszę. Smutek odchodzi. Jeśli nie do końca, mamy kaplicę adoracji Najświętszego Sakramentu czynną do 21. Siedzę sobie tam i czuję się dobrze. Czuję się taka ważna i kochana. Czuję się wybrana przez Kogoś Najcudowniejszego. Działam. Modlę się. Już nic innego nie mogę. Chyba mam najlepszego Terapeutę Polecam wszystkim.
Dziękuję, że jesteście. Odwagi!
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-10, 23:00
Wspieram modlitwą za Was
Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko....
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-13, 00:41
Ojcze nasz.....
radka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-20, 22:53
Wciąż nie koniec. Mąż chce rozwodu i nie zgadza się na ograniczenie praw rodzicielskich, a ze mną wciąż nie chce rozmawiać, więc nie możemy sprawować wspólnie opieki. Sędzina wysyła nasze dzieci na badania psychologiczne, by ustalić więzi, szkodę jaką może przynieść rozwód, czy można dzieci rozdzielić. Bardzo się boję. Jest mi smutno. Mój mąż jest dobrym tatą. Miałam nadzieję, że piekło się skończy, a droga wciąż daleka. I choć jestem dobrą mamą, mam w sobie strach, że moi synkowie mogliby zamieszkać z tatą. Córeczka ma 10 miesięcy, więc myślę, że będzie ze mną. Choć jest taki okrutny w stosunku do mnie, dla chłopaków jest dobry. Choć jest daleko od Boga, dla sądu nie będzie to miało znaczenia. Wnioskowałam, by nie orzekać o winie, więc nic innego nie będzie miało znaczenia. A teraz świadomie lub nieświadomie będziemy przeciągać dzieci na swoją stronę. JUZ NIE MAM SIŁY. Tak bardzo bym chciała, żeby to się wszystko skończyło. Pomóżcie...
Powiedział w sądzie, że gdy po ślubie zamieszkaliśmy razem z każdym dniem przestawał mnie kochać. A ja nic nie wiedziałam i nic nie czułam. Nie dał mi szansy, by coś zmienić. Nigdy nie krytykował, nie wyrażał niezadowolenia. Tak bardzo czułam się kochana. Nie rozumiem tego wszystkiego!
Pomóżcie...
golabek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-21, 01:02
Ja dowiedziałem się dziś, że moja żona ma chłopaka.
Gdybym nie był tak słaby to wsparłbym gorącą modlitwą.
Trzymaj się.
Lea [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-21, 23:22
radka napisał/a:
Jest wspaniałym tatą, więc szczególnie ze względu na dzieci
radka napisał/a:
Mój mąż jest dobrym tatą.
radka,
wspaniały, dobry tato:
- porzuca swoją żonę a matkę swoich dzieci
- nie chce rozmawiać ze swoją żoną a matką swoich dzieci
- śmieje się ze swojej żony a matki swoich dzieci
- wyznał miłość innej kobiecie (niż żona i matka jego dzieci)
- dąży do rozwodu i rozbicia rodziny
- zgadza się na rozdzielenie rodzeństwa
- funduje dzieciom traumę na całe życie: rozbita rodzina
radka,
to co robi niedobry, zły tato?
skoro dobry postępuje, tak jak opisujesz
pozdrawiam
Lea
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-23, 20:37
Lea napisał/a:
wspaniały, dobry tato:
- porzuca swoją żonę a matkę swoich dzieci
- nie chce rozmawiać ze swoją żoną a matką swoich dzieci
- śmieje się ze swojej żony a matki swoich dzieci
- wyznał miłość innej kobiecie (niż żona i matka jego dzieci)
- dąży do rozwodu i rozbicia rodziny
- zgadza się na rozdzielenie rodzeństwa
- funduje dzieciom traumę na całe życie: rozbita rodzina
radka,
to co robi niedobry, zły tato?
skoro dobry postępuje, tak jak opisujesz
pozdrawiam
Lea
Zgadzam się. U mnie jest podobnie, i ja i cała rodzina uważali mojego męża za wspaniałego męża i ojca. Dużo rzeczy robił w domu, potrafił przewinąć dzieci, wykąpać, ugotować zupkę, wszystko... starsza córka za nim przepada. I gdzie teraz ten wspaniały ojciec? Zostawił mnie ze wszystkimi obowiązkami. Rozbił rodzinę - trauma na całe życie dla dzieci. On oczywiście nie widzi problemu. Przecież tata tylko śpi poza domem, tak mówi. O pieniądzach na życie zapomniał, dobrze że mam rodziców bo poszłabym pod most. O tym że dzieci muszą mieć co jeść, trzeba płacić rachunki bo odetną prąd, gaz, wodę a i bank się upomni o swoją własność - zapomniał. Najważniejsze żeby on miał pieniądze na swoje mieszkanie i prezenty dla nowej kobiety.
Ja nie zgodziłabym się na oddanie dzieci mężowi. Nie wiem czym się kierujesz, jesteś chyba za bardzo uległa.
radka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-23, 22:16
Dzięki Lea. Postawiłaś mnie do pionu. Wciąż kocham mojego męża... to takie trudne.
Gołąbka pocieszyć mogę jedynie modlitwą. Dziś jestem silniejsza. Wspieram Cię Bracie Odwagi!
Dopóki żyjemy wszystko jest możliwe. Musisz mocno modlić się za swoją Joasię.
[ Dodano: 2012-12-23, 22:36 ]
Witaj porzucona_33.
Nie chcę oddać dzieci mężowi, boję się, że Sąd mi je odbierze, że psycholog po przesłuchaniu dzieci powie, że mają lepszy kontakt z tatą, to mnie przeraża. Czasem też w swojej besilności myślę, że jeśli bardziej kochają tatę, to powinny z nim być i muszę to zaakceptować. To takie trudne. W szczęśliwych rodzinach nikt się nie zastanawia kogo dzieci kochają bardziej, rodzice nie walczą o to.
Sama już nie wiem, co mam myśleć. Na początku o moim życiu zadecydował mąż, a teraz będzie decydował Sąd. Czuję, że nic ode mnie nie zależy. Dryfuję. Chcę już przybić do brzegu i zacząć żyć. Nie myśleć, nie kombinować, nie bać się. Żyć i cieszyć się.
Pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.