Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
cięzko mi jest strasznie ....
proszę o modlitwę w intencji mojego małżeństwa...
to już miesiąć odkąd mąż wyprowdził się z domu....po tym jak próbowaliśmy ratować nasze małżenstwo , po tym jak odkryłam smsy w jego komórce z koleżanką z pracy i dowiedziałm się , ze to tylko niewinny nic nie znaczacy flirt, a smsy w których ona przesyłała mu całusy, a on był przemiły dla niej jak dawno dla mnie taki nie był!
to tak bardzo boli usłyszeć od osoby, która sie tak bardzo kocha, z którym było się 9 lat, 2 lata małzenstwa i to było wszystko takie wyjątkowe ...ze juz mnie nie kocha, ze wypalilo sie wszystko, ze przejrzal na oczy, ze bylam złą zoną, że stwierdzil, ze nie pasujemy do siebie :(i ze chce rozwodu
Prosze pomódlcie się o nas ....ja wierzę, mam nadzieję, UFAM PANU BOGU...ale
ciagle mam zmienne nastroje ...tak bardzo jest mi źle, ze mąż nie odzywa się do mnie i jeszcze jak myslę o tym wszystkim do ogrania mnie rozpacz....
MODLITWA O UZDROWIENIE MAŁŻEŃSTWA
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo - mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, ktory kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o "przemycieoczu", abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, ktora nie "pamięta złego" i "we wszystkim pokłada nadzieję", - o odkrycie - pośrod mnostwa rożnic - tego dobra, ktore nas łączy, wokoł ktorego można coś zbudować (zgodnie z Twoja radą: "zło dobrem zwyciężaj"),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazow, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogow i złych nawykow.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja. Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokoł. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu mojego męża (mojej żony) i moim, błogosławię Cię w naszym życiu.
Święty Jozefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, ktory z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją - wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci rownież inne małżeństwa, szczegolnie te, ktore przeżywają jakieś trudności. Proszę - modl się za nami wszystkimi! Amen!
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-01, 18:44
Kinia M wydzielam Ci osobny temat ,
sycharki pomogą , także modlitwą
Twoja intencje dołączę wieczorem do naszej Skypowej Grupy modlitewnej
dziękuję Mirakulum...BÓG ZAPŁAĆ...
staram się...modlę ..płaczę ...raz się trzymam ..innym razem nie potrafię sobie poradzić ..
najgorsze są dni ...takie jak np. był 26 maja - 9 lat opd naszego poznania się ...zaraz 13 czerwca minie 2 lata od tego jak wzięlismy Ślub.....a telefon milczy ...zero kontaktu...
to tak bardzo boli....i ciągle pytanie w głowie jak tak bardzo bliski człowiek tak diametralnie się zmienił z dnia na dzień.....i jest taki bezwględny...niemiły, oschły...
ale myslę sobie , że z jednej strony to dobrze ..że nie mamy konaktu , bo po ostatnim jego telefonie..niemiłym delikatnie mówiąc nie mogłam dojśc do siebie ....
napisałam do mężą list ....taki zgodnie ze wskazówkami Dobsona - otworzyłam klatkę....ale nie wiem czy to pomoże, bo nie kontaktujemy się wcale i to i tak nic nie zmienia....
przerażające są te mysli, że on był dla mnie ostatnio tak daleki, zimny, tak bardzo obcy, a pisalm smsy do tej dziewczyny , spotyakal sie z nią i teraz te przytłaczające mysli, że jest tam gdzies ...i okazuje jej te wszystkie uczucie, które są zarezerwowane dla mnie, dla jego żony.....
podczas ostatniej rozmowy mówił tez o rozowdzie Kościelnym ....ta dziewczyan jest panną ...chce pewnie wziąc z nią ślub....
staram się nie dopuszczac tych wszystkich złych mysli, ale one same pchają sie do mej głowy...
ukojenie przynosi mi modlitwa, nadzieja i wiara .....odanie się woli Pana Boga ...
Panie poddaje się woli Twej....
[ Dodano: 2011-06-02, 23:05 ]
minął kolejny dzień i łatwy i trudny...dzisiaj przecztałam tutaj gdzieś na forum , że nie trzeba wybiegać bardzo na przyszłóść...co najwyżej myśleć o tygodniu do przodu...
postaram się wcielić to w życie od dzisiaj...
a dzisiaj i bolało i starałam się trzymać..aczkolwiek miałam dużo myśli tych złych o męzu..o niej ...tej...jak są razem, jak się przytulają i takie tam ...
czuję, że Pan Bóg daje mi siłę ...bo boli...każda myśl, każde słowo ...cała zaistniała sytuacja..ale rozmawiam z Panem Bogiem i przetrwam to...dam radę ..poczekam..nioe czekając na mojego męża....a on też otzrąśnie się z tego i wróci...
aczkolwiek do mej głowy chcą się przedostać myśli, a co jeśli nie ..nioe wróci ...chce ułożyc sobie życie z tamtą ..jest panienką..pewnie chcą wziąć Ślub Kościelny ..skoro powiedzial ostatnio, że chce rozwodu Kościelnego...
ale wyrzucam je dzisiaj..a jutro poproszę Pana Boga o nowe siły...
dobranoc...
karo7 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 20:22
Witaj KiniaM.
Jestem w takiej samej sytuacji. Tylko on się nie wyprowadził. A 12 czerwca mamy mieć 12 rocznice ślubu. Nie umiem sobie wyobrazić tego dnia.
O rozwód ma wystąpić jak dzieci podrosną i będą gotowe na rozstanie rodziców.
Cały czas modle się o Pogode Ducha.
Wiem, że jest bardzo ciężko.
Pomyśl o sobie. Spróbuj zająć się czymś co sprawia Tobie radość.
Wiem, że ciężko się przełamać. Uwierz warto.
Będe pamiętać w modlitwie.
Pogody Ducha.
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-04, 00:35
Witaj karo7:)
my 13 czerwca - 2 rocznicę Ślubu....wiem, ze ten dzień sprawi mi ogromny ból...bo mialo być inaczej...mieliśmy sobie gdzie wyjechać ..tak jak na rocznicę do Gdańska wlaśnie ...bo bardzo lubimy Gdańsk i Sopot...to nasze miejsca..tam mąż mi sie oświadczył ...
boję się ....wiem, ze dla niego nie ma to znaceznia...ten dzień ...tak jak dzień naszego \poznania się 9 lat temu..minęło 26 maja i też zero konatktu:(
staram się myślęc o sobie ...ale cięzko mi odszukać w świecie tę radość...wcześniej...zawsze nawet przed poznaniem męża cieszyła mnie każda drobnostka ...wszystko...zwsze byłam usmiechnięta...pododna...a dzisiaj mama mnie pyta ze łzami w oczach, gdzie jest ten usmiech , ta radiość , która zawsze ze mnie wypływała ...nie ma jej ...:(i póki co nie potrafię jej znależc...(:
Bóg Zapłać za modlitwę i też umieszczę Ciebie w mej modlitwie ...
cóż mogę napisać - bądźmy silne nadzieją i wiarą....(chociaż nie zawsze jest to takie łatwe)....
kinga
[ Dodano: 2011-06-04, 15:30 ]
dzisiaj nie wytrzymałam ..zadzwoniłam do niego ....ale niestety nie odebral telefonu...ani sluzbowego ani tez prywatnego....ciezki mam dzien, jestem chora , siedze sama w domu i myślę i nie daję juz rady::(
wyslalam do niego ten list ...Dobsona ....mozw nie powinnam dzownic, ale chcialam zapytac co u niego , jak sie czuje ...on nie kontaktuje sie ze mną - ja tez nie powinnam? juz sama nie wiem co mam robic czy otworzyc mu klatkę, ale tym samym wlasnie dawac mu do zrozumienia , ze jestm i czekam ze swoją miłościa? zadzwonic do niego co jakis czas i zapytac co u niego? czy co? nie wiem juz ..proszę poradźcie?
kinga
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-05, 14:12
Nie dzwoń. Nie narzucaj mu się. Skoro nie odbiera to widać nie chce z Tobą gadać. Narzucając mu się na pewno nie zmienisz jego decyzji.
Głowa do góry, teraz jest Ci ciężko, ale zobaczysz, że będzie lepiej
Pozdrawiam serdecznie!
ekola [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-05, 14:59
Potwierdzam, nie dzwoń.
Pomyśl, co Ci to da? Nie odbierze... i poczujesz się odrzucona, odbierze - i powie coś co Cię zrani... A potem będziesz myśleć, męczyć się, obwiniać...
Przynajmniej ja tak miałam.
Spróbuj się wyciszyć, choć przez chwilę nie myśleć o nim. Kiedy uda Ci się to raz, okaże się że ten drugi raz jest ciut ciut łatwiejszy. I tak dalej, i tak dalej...
W tej chwili on nie chce, Twoje starania trafiają w próżnię. Zawalcz o swój spokój, zaufaj że ten czas jest Ci po coś dany, może po to by zadbać o ciszę w sercu, o jaką taką równowagę. Niestety, z akceptacją całego bólu.
Ja w tej chwili unikam wszelkich bodźców, które mogłyby mi przypomnieć o mężu - a telefon wyłączyłam, żeby nie korcił. I pracuję nad uspokojeniem moich rozedrganych nerwów.
Wiem że to trudne... u mnie to już drugi raz. Ale chyba poprzednią lekcję odrobiłam, więc teraz się nie rozpadłam. :) Można!
Trzymaj się, mocno chwyć się Pana Boga...
Pogody ducha
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-05, 21:40
[quote="Wujt"]Nie dzwoń. Nie narzucaj mu się. Skoro nie odbiera to widać nie chce z Tobą gadać. Narzucając mu się na pewno nie zmienisz jego decyzji.
Głowa do góry, teraz jest Ci ciężko, ale zobaczysz, że będzie lepiej
racja...nie chcial ze mną rozmawiać ...bo gdyby chciał ..oddzowniłby ,ale tego nie zrobil....dziwi mnie , bo nie pomyslał: a moze cos sie stało? nie mogę tego zrozumieć co ja zrobiłam, że nie ma nawet ochoty ze mną nawet rozmawiac? kurcze...macie rację, niepotrzebnie dzwonilam, bo tylko zraniłam siebie:(
[ Dodano: 2011-06-05, 21:45 ]
wujt i ekola - dziękuję\ WAm.
macie rację.....nie potrzebnie dzownilam, bo feekt jest taki, ze czuje się gorzej i myślę no dlacezgo nie oddzwonil! i to boli....
nie będę teraz dzowniła...chociaż telefon kusi...
staram się zająć sobą ...ale samotność doskwiera i chociaż przyjaciele chcą otoczyć mnie opieką..czy rodzice ...ale ja czuje się najlepiej w domu...naszym mieszkaniu ....jak gdzieś jestem to już chcę wracać ...bo nie czuje się nigdzie dobrze...tylko w domu...czy to normalne?
kinga
ekola [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-05, 22:25
Kingo,
trzy lata temu, przy naszym pierwszym kryzysie (w sumie chyba trwa cały czas :) każda moja próba kontaktu kończyła się większym poranieniem. Wiem, że byłam dla niego niczym ciągły wyrzut sumienia, z którym musiał stawać twarzą w twarz. Więc łatwiej było zrzucić na mnie winę za wszystkie decyzje, które podejmował. Był jak w amoku - gniewny, zły, jego słowa głęboko zapadły wtedy we mnie i na długo uwierzyłam, że jestem beznadziejna, egoistka, nic nie warta, również tej miłości, której jego zdaniem - mówię o wtedy - nigdy nie było. Każdym słowem mnie ranił, a ja głupia, zamiast od razu się odseparować, prosiłam, błagałam, płakałam - jednym słowem prosiłam się o więcej.
Dlatego teraz tego nie robię.
Jestem słaba, upadałam nie raz, wiele błędów popełniłam, też raniłam... Pojednałam się z Panem Bogiem i On mi wybaczył. Ba, przytulił mocno do siebie. Pokazał, że w swojej słabości (której tak sie zawsze bałam), ale i sile jestem Jego, jestem... dobra.
Nie każe mi się obwiniać o wszystko, za to mówi, że ode mnie zależy, czy czyjeś słowa, zachowania, decyzje mnie zranią. Czy pozwolę na to...
Kingo, nie wiemy jak będzie wyglądać przyszłość. Nie myśl o tym, jeśli tylko możesz.
Ja w domu też się czuję najlepiej... To moje miejsce, moje schronienie... Wyjechałam żeby odpocząć, uspokoić się, ale juz wiem, że to nie rozwiąże moich problemów. Ale wychodź do ludzi, do przyjaciół. Na początku nawet wbrew sobie. Bo ciągłe rozmyślanie strasznie męczy i utrudnia Bogu pracę :) W takich chwilach nie można być samemu...
Ja czytam kryminały :) uwielbiam je
marek12b7 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-05, 22:56
uuu
Cytat:
Ja czytam kryminały :) uwielbiam je
oczywiście -rzecz gustu, ale mnie przekonuje powiedzenie - czym się karmisz -tym żyjesz
ekola [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-05, 23:05
Litości!!!
Tak, wieczorami wychodzę i dybię na niewinne ofiary
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-06, 01:48
Wyjdź do ludzi.
Mnie w najgorszym okresie kiedy byłem w stanie tylko leżeć i wyć rodzina niemalże na siłę wyciągała np. na jakieś spotkania rodzinne.
Dobrej nocy
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-06, 09:12
Jak to dobrze mieć w takim czasie ludzi, którzy wiedzą o co mi chodzi i co czuję...
wiadomo...rodzice, znajomi pocieszają..ale nie przeżyli tego i nie do końca wiedzą co człowiek w ten sposób zraniony czuje..ten lęk, pustka, ból wewnętrzny , rozdzierająca serce tęsknota ...i ,że potrzeba czasu na poukładanie myśli ....
staram się i wierzę, że wszystko się ułoży i znowu poczuję szczęsćie ....
boje się tylko tej zmienności nastrojów.....ale racja muszę się wyciszyć..
dzisiaj umówiona jestem na spotkanie z księdzem, który udzielał nam Ślubu...potrzebuję rozmowy ....
dziekuję Wam bardzo, Waszw posty są dla mnie bardzo ważne....
praktycznie każdego dnia biegnę po pracy do domu , by je czytać ....i podnosić się na duchu:)
Bóg zapłać!
ekola [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-07, 11:03
Kiniu miła
wiem, jak bardzo potrzeba w tym momencie wsparcia czy dobrego słowa... Ja już chyba nigdy nie odwdzięczę się Sycharkom za to, jak pomagały mi w tamtym trudnym czasie. Mogę tylko powtórzyć z głębi serca DZIĘKUJĘ :)
Jeśli masz bliską osobę, przyjaciółkę, kogoś z rodziny - w chwilach trwogi czy załamania dzwoń, rozmawiaj, wyrzucaj z siebie emocje. Na krótko wprawdzie, ale pomaga... Żeby przetrwać kolejną chwilę i znów się wyciszyć. Jak to wielokrotnie mówiono - potrzeba ciszy... Tylko w ciszy usłyszeć można głos Boga....
długo tego nie rozumiałam
I jeszcze jedno - wykreśl ze swojego słownika wyrażenie NIE DAM RADY. Dasz!!! Jesteś kobietą silną, piękną, stworzoną na obraz i podobieństwo. Tylko że teraz o tym zapomniałaś... Pomyśl o sobie z czułością, zobacz jak Pan do Ciebie wyciąga ręce. Nie jesteś sama!!!
Nie potrafię za bardzo pomóc - sama zbyt jestem skupiona na swoim nieszczęściu czy szczęściu. Ale wiem, że dasz radę. Czy pod przymusem czy własną pracą czy dzięki łasce - dasz... To potrwa... może długo? któż to może wiedzieć... ale będzie dobrze.
Bo na końcu zawsze jest dobrze... Tego chce dla nas Bóg
Trzymaj się :) i nie obwiniaj się, że kochasz, tęsknisz, że jesteś słaba... Taka właśnie jesteś, ukochana w oczach Pana
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.