Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Moja żona twierdzi, że już z nim nie będzie. Że albo sama, albo ze mną ale musi mieć czas na podjęcie decyzji. Niby boi się, że już mnie tak nie pokocha jak 10 lat temu. Pewnie to tylko głupia wymówka. Z kochankiem jednak cały czas ma kontakt w pracy i wydaje mi się, że ściemnia, że nie bierze go więcej pod uwagę. Do zerwania z nim próbowali nakłonić ją chyba wszyscy, którzy o tym wiedzą, jej mama, ja, jej przyjaciółka. Dla wszystkich to już jest absurdem, że jeszcze się z niego nie otrząsnęła. To już jest brak szacunku dla samej siebie. Śmieje się z jej żony, która wybacza mu wszystkie upokorzenia, które przez niego przeżyła, a nie zdaje sobie sprawy że sama może za chwilę podzielić jej los.
Po raz kolejny zdaję sobie sprawę z tego jak jestem bezradny. Mogę zmieniać tylko siebie, a na nią nie mam żadnego wpływu. Ten mój dramat trwa już prawie 3 miesiące i odbija się na moim zdrowiu, pewnie powinienem się pogodzić z tym że już nie mam żony i zająć się tylko sobą. Ale jak to zrobić?
[ Dodano: 2012-11-08, 21:16 ]
Przy okazji czy ktoś mógłby napisać jak wygląda taka terapia po zdradzie w poradni rodzinnej? Czego się spodziewać?
K_ [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-09, 12:36
Skoro Twoja żona rozpoznaje postawę kochanka jako niszczącą - to tylko wystarczy konsekwentnie wyciągnąć wnioski ze swojego rozpoznania. I iść za tym rozpoznaniem nawet jeśli to trudne. Możliwe, że żona naprawdę szczerze chce próbować z Tobą. Ale jak to możliwe bez definitywnego zerwania kontaktu z tym człowiekiem, tego nie rozumiem. Wychodzenie z tego potwornego 'zakręcenia' to jest proces. To trwa i jeszcze przez jakiś czas jest się zwichrowanym i opowiada się głupoty. Ale na dobre naprawianie rozpoczyna się po zerwaniu kontaktu - całkowicie i bezapelacyjnie. Nic Ci nie będę radzić. Raczej dzielę się tym co dane mi było zrozumieć. [O sobie unikam pisania - nie za względu na siebie, ale ze względu na moich bliskich. No ale znalazłam pomoc fachowców w realu :)]
Co do terapii - to zależy z jakiej korzystasz. Są różne szkoły, różne podejścia. W każdym razie nie szczędź czasu na szukanie kogoś kto jest dobry. Kto szanuje Twoje wartości. Terapia jest mniej dyrektywna od poradnictwa. Raczej daje szansę na zmianę, pomaga postawić sobie pytania, zidentyfikować schematy, w które wchodzimy, być bardziej świadomym siebie i relacji, czasem całego systemu rodzinnego. W terapii raczej nie uzyskamy porad co robić - to byłoby poradnictwo. Czas interwencyjnej krótkiej terapii w takiej sytuacji potrafi być dość burzliwy. Warto wtedy nie podejmować żadnych decyzji gwałtownie.
TB77 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-27, 11:58
Wracam po dluzszej przerwie i prosze Was o wsparcie w modlitwie.
Wydawalo mi sie, ze wszystko w moim malzenstwie powoli zaczyna nabierac wlasciwego kierunku. Mialem taka nadzieje. Podjelismy z zona wspolna terapie, jestesmy po dwoch takich spotkaniach, ktore daly nadzieje na odbudowanie zwiazku.
Poltora tygodnia temu obiecalem na terapii zonie, ze nie bedziemy wracac do przeszlosci. Bedziemy zyc tu i teraz, normalnie, tak jak chciala. Trzymalem sie w tym postanowieniu, bylem radosny, staralem sie aby kazda chwila spedzona razem byla mila. Zona nawet to docenila.
W dzien wigilii zaczalem wyczuwac, ze zona mimo wszystko znowu ode mnie sie oddala. Do tego przy kolacji lamiac sie oplatkiem zyczyla mi szczescia w milosci co dalo mi do myslenia. Staralem sie nadal trzymac obietnicy i nie wracac do rozmow na trudne tematy. Nastepnego dnia bylismy nawet razem w kosciele. Zona w kosciele plakala i modlila sie o rozum.
Po powrocie z mszy zaczelismy rozmawiac i zona przyznala sie, ze oddala sie ode mnie bo jakos tego nie czuje, zeby mogla odwzajemnic mi uczucia. Ze traktuje mnie bardziej jak przyjaciela niz partnera. Przyznala, ze nie potrafi definitywnie skonczyc z kochankiem, bo trudno jest zrezygnowac z kogos kogo sie kocha :(
To mnie dobilo. Liczylem na to, ze razem wykonamy krok w przod jak radzil terapeuta i przetniemy bledne kolo. Ja nie bede nawracal do przeszlosci, ani wypytywal o niego, a zona definitywnie zakonczy z nim kontakty.
Nie wiem juz jak mam rozmawiac z zona, zadne argumenty nie dzialaja, ani dotyczace wiary, ani tego ze cena ich zwiazku bedzie krzywda obu rodzin. Ani ryzyko jakie za tym idzie. Przeciez 3 razy kochanek jej uciekl kiedy ona czekala na niego, az przyjedzie po nia i po jej rzeczy. Czwartym razem miala wiecej rozumu i wycofala sie sama. Teraz ma pokuse podjecia piatej proby. Kochas nadal mieszka z zona i nie ma odwagi wyjsc z domu pierwszy. Namawia moja zone zeby odeszli razem w tej samej chwili. Czy tu mozna mowic o jego milosci do niej? Nie wiem jak ona moza tego nie widziec i wszystko w nim wybielac.
Prosze pomodlcie sie za nas. Ja ciagle sie modle o nawrocenie zony.
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-27, 19:11
Cytat:
Nie zrezygnowali nawet z imprezy firmowej pod koniec tygodnia, a na poprzedniej uprawiali seks. Wszystkie 3 próby zakończenia romansu to była jego decyzja. Dopiero po 3 razie przeprosiła mnie, pytała jak mogła być tak naiwna, cieszyła się że nie zdążyła się wyprowadzić z domu z dzieckiem, a nawet zapytała mnie czy możemy być jeszcze małżeństwem. Wystarczył dzień czy dwa, a ona dalej zaczęła za nim tęsknić i powróciły kontakty. Zaczęliśmy w tym czasie próbować coś razem, mówiła że na pewno więcej do niego nie wróci, że już jest spalony. W ciągu ostatnich paru dni już ta pewność jej minęła.
Wydaje mi się jak to czytam, że twoja żona przede wszystkim potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Nie chce zostać sama. Związek z kochankiem to ryzyko, może się nie udać, tym bardziej, że 3 razy zrywał. W razie "w" ma ciebie, gdzie wraca gdy z kochankiem jej nie wychodzi. Widać to po powyższym wpisie, to kochanek zrywał, a gdy zrywał to wracała do ciebie i przepraszała. Dla mnie to chora sytuacja. Chyba nie jest z tobą z miłości, tylko ze słabości i strachu przed samotnością. Nie wiem jak możesz się na to godzić, uprawiali seks?!... wielu mężczyzn po takiej informacji nie wpuściłoby żony do domu. Mam wrażenie że ona tobą manipuluje a ty wierzysz w jej kłamstwa i sam okłamujesz siebie...
TB77 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-27, 22:47
Tak uprawiali seks i wiem, ze wielu mezczyzn odprawiloby zone z walizkami. Zauwaz jednak, ze w Sycharze sa osoby, ktore maja dzieci pochodzace z takich pobocznych romansow, a mimo wszystko zdecydowaly sie wybaczyc i podjac probe odbudowy malzenstwa.
Zona wykonala jak dotad jeden powrot do mnie, i nie po ich 3. rozstaniu tylko jak sama mowi po 4. ktory nastapil z jej strony. Podobno docenila wtedy moja przemiane i zaczela miec wyrzuty sumienie, poczula ze jakos mnie tam jeszcze kocha. Czy tak bylo naprawde nie wiem, musialbym przeprowadzic sledztwo, albo wypytac jej kochasia, ale nie chce tego robic. Wiem, ze walka z zona i probami obnazania jej ewentualnych klamstw niczego nie osiagne poza zniszczeniem tego co jeszcze miedzy nami jest.
Teraz mimo, ze jestesmy razem to zona nie bardzo wierzy w to, ze jej uczucia do mnie moga sie zmienic skoro zakochana jest kims innym. Dalismy sobie czas do konca roku na to, zeby podjela decyzje, w ktorym zwiazku chce byc, definitywnie konczac jeden z nich.
Modle sie nadal do Pana Jezusa, aby przemowil do mojej zony, chociaz z kazda chwila moja wiara w ocalenie naszego malzenstwa maleje. Byc moze Pan Bog ma dla mnie inny plan niz bycie mezem.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 342 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-12-28, 01:30
TB77 napisał/a:
Teraz mimo, ze jestesmy razem to zona nie bardzo wierzy w to, ze jej uczucia do mnie moga sie zmienic skoro zakochana jest kims innym.
Z całego serca życzę Ci, abyś uważnie przesłuchał nagranie pt. "Czym miłość nie jest" ks. Marka Dziewieckiego, gdzie pokazane jest sedno sprawy - http://youtu.be/uFeDm4oW-u4 .
I po trzecie (a może nawet po pierwsze), nagranie "Kapitanie, dokąd płyniecie?" ks. Piotra Pawlukiewicza - http://archive.org/details/xpiotr .
Od siebie dodam, że aby zrozumieć i zaakceptować prawdę, że uczucie nie jest miłością, potrzeba czasu...
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
TB77 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 14:21
Dzieki Andrzeju. Ja to wszystko juz pewien czas temu dobrze zrozumialem. O roznicy miedzy uczuciem a miloscia zona tez slyszala z ust terapeutki.
Niestety, widocznie nie potrafi sie wysilic zeby to zrozumiec. Mowi, ze chcialaby sama miec ochote sie do mnie chocby przytulic a tego nie ma, bo kocha kogos innego i do niego chce sie przytulac, calowac, kochac i realizowac ich wspolne marzenia. Jestem bardziej niz przekonany, ze tam milosci nie ma. Jest raczej egoizm, ktory jest wrecz zaprzeczeniem milosci. Wiem, ze milosci nie da sie zbudowac potajemnymi spotkaniami, rozmowami na FB czy seksem w krzakach lub na tylnym siedzeniu samochodu.
Ze swojej strony wyglosilem juz zonie wiele kazan, podsuwalem do przeczytania lub wysluchania pewne rzeczy. Obejrzelismy razem Spotkanie i Ognioodpornego. Zmienilem sie, aby zachecic i ja do pracy nad soba. Niestety, zauroczenie kochankiem jest tak silne, ze na wszystkie inne argumenty i sygnaly jest glucha. Ma tylko jakby jakies momenty opamietania, ale sa one tylko chwilowe.
Mysle, ze zrobilem co w mojej mocy, aby uratowac to malzenstwo. Reszte zawierzam Panu Jezusowi. Chyba w chwili obecnej powinienem przede wszystkim skupic sie na dziecku i uchronic je przed katastrofa, bo zona zawsze chciala zabrac dziecko ze soba.
I to nie dlatego, ze tak bedzie lepiej dla dziecka, a dlatego ze tak bedzie lepiej dla niej.
Ona chyba faktycznie potrzebuje sama spasc na samo dno, aby zrozumiec cos wiecej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.