Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robić?
Autor Wiadomość
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 12:56   Co robić?

Swój kryzys już opisywałem w osobnym wątku. Dzisiaj jestem w dziwnej sytuacji. Żona waha się czy chce być ze mną i ratować małżeństwo czy uciekać do kochanka, swojego kolegi z pracy, który 3 razy ją zawiódł nie potrafiąc zostawić żony i dzieci. Powiedziała mi, że on teraz znowu chociaż mieszka z żoną i udaje przed nią, że jest dobrze jest zdecydowany być z moją żoną i czeka na jej decyzję.

W ciągu ostatnich tygodni, a dokładnie od rekolekcji sycharowskich, na których byłem sam, próbowaliśmy jakoś poskładać nasze małżeństwo. Wróciliśmy do współżycia i wszystko układałoby się dobrze, gdyby nie fakt że ona nie potrafiła zerwać z nim kontaktu. Ciągle poza kontaktem w pracy piszą do siebie przez internet, smsują, czasami niby przypadkiem spotykają się na siłowni. Nie potrafiłem udawać, że tego nie widzę i tylko przez to nie mogę odciąć się od przeszłości skoro ona w niej tkwi.

Żona powiedziała mi, że chciałaby próby ze mną, żebyśmy utrzymali to tak jak jest teraz. Że w jakimś sensie jeszcze jej na mnie zależy i coś tam do mnie czuje, ale nie ma przekonania że może nam się udać. Że może mnie pokochać tak jak powinna. Natomiast w nim zakochana jest bez pamięci. Co do mnie to mówi, że czuje się jakby zaczynała wszystko od nowa.

Nie wiem czy to co do mnie mówi jest do końca szczere. W zasadzie chyba tym czym najbardziej powstrzymuje ją przed podjęciem ostatecznej decyzji jest świadomość, że będę się starał aby nasze pięcioletnie dziecko zostało przy mnie.

Biję się z myślami co mam zrobić, ona twierdzi że nie potrafi jeszcze podjąć decyzji z kim być. A ja w tej sytuacji mam albo czekać i się starać i zobaczyć co z tego wyniknie, albo z nią skończyć i ona to zrozumie, bo to ona zawiniła.

Oba rozwiązania wydają mi się złe. Co robić???
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 13:42   

Mi pierwsze co się nasunęło, to twarda miłosć.
Szacunek do Sakramentu, do jedności małżeńskiej.

Jeśli tego zabraknie, to i żadne jej łaskawe powroty, czy brak wyprowadzki do kochanka nie scalą małżeństwa.

A Ty jak czujesz, co mówi Ci serce?
 
     
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 13:51   

Moje serce mówi mi, że ją kocham mimo wszystko. Ale strasznie się męczę w tym zawieszeniu. W pracy nie mogę się na niczym skupić, ciągle rozmyślam. Przytłacza mnie to, że niczego nie da się zaplanować. Choćby najbliższego weekendu, bo przyszłość jest tak niepewna.

Żona ma dzisiaj wypaczony stosunek do przysięgi małżeńskiej. Twierdzi, że kiedy przysięgała to była przekonana, że to do śmierci bo była wtedy zakochana i szczęśliwa. Dziś jest zakochana w innym i choć między nami jest więź to nie może być pewna naszej przyszłości. Tak mi to wytłumaczyła.
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 14:24   

TB77 napisał/a:
Żona ma dzisiaj wypaczony stosunek do przysięgi małżeńskiej. Twierdzi, że kiedy przysięgała to była przekonana, że to do śmierci bo była wtedy zakochana i szczęśliwa. Dziś jest zakochana w innym i choć między nami jest więź to nie może być pewna naszej przyszłości. Tak mi to wytłumaczyła.


Ale to jest żony stosunek do małżeństwa, i ona sama za niego odpowiada.
A jaki jest Twój stosunek?
Wiem, że to trudna sytuacja, ale czy wg Ciebie trwanie w trójkącie sprzyja budowaniu więzi i jedności między małżonkami?
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 14:30   

Popraw mnie - czy teraz Twoja żona utrzymuje kontakty intymne z dwoma mężczyznami - z mężem i kochankiem? Intymne - nie mam na myśli samego seksu, chociaż jeśli się spotykają realnie (siłownia, praca) niczego wykluczyć nie można, ale także flirtowanie, może wspólne plany, wspominanie, narzekanie na małżonków itd?
Poza tym wiesz - gość chce niby odejść od swojej żony, to chyba nie tylko dla wspólnego picia herbatki i ćwiczeń na siłowni, prawda?
Co, jeśli żona zajdzie w ciążę?
Co - jeśli będzie to Twoje dziecko? Czy to jest dobry czas na powoływanie dziecka na świat? Czy to jest odpowiedzialne w Waszej sytuacji?
A co - jeśli to będzie dziecko kochanka?
A czy pewne jest, że jej kochanek nie ma na przykład żółtaczki? 70% zarażonych o tym nie wie.
Czy Ci to nie przeszkadza?

Nic dziwnego, że się męczysz i że nie możesz niczego zaplanować. Żona ma wypaczony stosunek do przysięgi i twierdzi, że jest zakochana w innym.
Czemu więc pozwalasz w tej sytuacji na zbliżenia z Tobą i namiastkę "normalnego" życia?

Wyobrażam sobie teraz Twoją żonę, jako udzielną panią, która łaskawie zdecyduje, z kim chce być, kto się bardziej nada. Z mężem się prześpi, z kochankiem poflirtuje - i póki co - po co coś zmieniać? "Z mężem mam więź, ale zakochanam w kochanku, co tu począć?"

Czy nie powinna mieć postawionych wyraźnych granic? Rodzina, ale zero kontaktów z kochankiem, wspólna terapia i szczera chęć naprawy wszystkiego - albo tę rodzinę, wygodne życie, przyjemności rodzinne traci, no nie można mieć wszystkiego.

Kto powinien pokazać jej, co jest normą, a co nie - skoro ona ma takie wypaczone myślenie i żyje w poligamii?

Nie gódź się na to - nawet za cenę oddalenia w pewnym stopniu.
Bo czy teraz nie jesteście blisko jedynie ciałem?
Co to za więź, jeśli ona Cię rani swoimi wyznaniami szesnastoletniej pensjonarki?

Nie możesz pracować, nie możesz żyć pełnią życia - bo pozwoliłeś żonie decydować o Twoim życiu i jego kształcie.

TB77 napisał/a:
A ja w tej sytuacji mam albo czekać i się starać i zobaczyć co z tego wyniknie, albo z nią skończyć i ona to zrozumie, bo to ona zawiniła.


Nie "kończyć z nią", ale z życiem w obecnym kształcie. W zawieszeniu, niedomówieniach, z cieniem kochanka itd. Z tym możesz skończyć i to w każdej chwili - nie pomyślałeś o takim rozwiązaniu? To nie jest jednoznaczne z opuszczeniem żony.
Myślę, że nie ma na co czekać - i też chodzi mi o sytuację z dzieckiem, moim zdaniem powinieneś się starać już i teraz o to, by zabezpieczyć kontakty z dzieckiem na stałe, a także konsekwentnie, alimenty od żony na dziecko - bo taka jest kolej rzeczy. Twarde konsekwencje - a nie życie w oparach absurdu i jakiegoś zgorszenia. Nie tłum swoich uczuć - zagubienia i niepokoju, bo słuszne one są i jak najbardziej naturalne. To życie w trójkącie jest chore. Ktoś musi to przeciąć.


Trzymaj się mocno, wspieram modlitwą.
 
     
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 14:49   

Żona nie utrzymuje z nim kontaktów intymnych od pewnego czasu, w sensie stosunków seksualnych. W pracy siłą rzeczy się widują i rozmawiają. Do wczoraj jeszcze jeszcze kontynuowali te rozmowy z domu. Powiadomiłem też wczoraj jego żonę o tych kontaktach, których nie była do końca świadoma. Spotkała się z nimi wczoraj i zapytała każde z osobna. Moja żona przyznała się do kontaktów poza pracą, on skłamał i zaprzeczył. Nie wiem jak ten facet wytłumaczył się swojej żonie, ale nadal są razem, a mimo wszystko próbuje nadal walczyć o moją żonę.

Nie podglądam jej rozmów, ale na pewno są to rozmowy nt. ewentualnej wspólnej przyszłości i wspominanie przeszłości.

Wczoraj wieczorem też miałem poważną rozmowę z żoną. Zażądałem definitywnie ucięcia kontaktów poza pracą. Zgodziła się i dzisiaj przeprowadziła z nim rozmowę, choć on zadawał jej podobno pytania o jej uczucia i czy jest tego pewna oraz jakie są powody. Powiedziałem też wczoraj żonie, że w mojej ocenie potrzebna jest jej pomoc psychoterapeuty z poradni rodzinnej, ponieważ ma silnie zachwiany system wartości. Nie protestowała. Rozważa podjęcie indywidualnej terapii, bo jak twierdzi w mojej obecności ciężko jej się będzie otworzyć.

Tak jak pisałem wcześniej, od paru tygodni sypiamy ze sobą, uprawiamy seks, okazujemy sobie codziennie czułość przez przytulanie i pocałunki.

Może rzeczywiście w tej niepewnej sytuacji powinienem podziękować żonie za wspólne łóżko do czasu kiedy zdecyduje czy chce mieć męża i rodzinę czy kochanka.

P.S.

Jeśli chodzi o ciążę to raczej mogę to wykluczyć. Żona się zabezpiecza i nie chce mieć więcej dzieci, ani ze mną, ani z nikim.

[ Dodano: 2012-11-06, 14:56 ]
A jeszcze pytanie jak mam zabezpieczyć kontakty z dzieckiem? Mieszkamy cały czas razem, utrzymujemy dom i dziecko wspólnie. Co mogę zrobić więcej żeby zabezpieczyć się przed odebraniem mi dziecka?

Ona wie, że o dziecko będę walczył. Że to ona była gotowa wybrać życie poza rodzinę i nie konsultowała niczego ze mną tylko uznała, że dziecko należy się matce. Ja mam inne zdanie na ten temat. Wcześniej zarzucała mi, że to jest szantaż z mojej strony, bo wiem że bez dziecka nie odejdzie.

[ Dodano: 2012-11-06, 15:09 ]
Jest jeszcze jedna rzecz, którą mi zarzuca i po części chyba ma rację. W kochanku nie odkocha się z dnia na dzień. I to zauroczenie, zakochanie czy może nawet miłość do niego (w co wątpię, bo wydaje mi się że oni oboje inaczej pojmują miłość) przysłania jej uczucia i miłość do mnie.

W moim odczuciu ich związek był zbudowany na egoizmie. Żona twierdzi, że mają takie same charaktery, takie same poglądy na wiele spraw, i że oboje chcieli od życia więcej dlatego zdecydowali się na romans. Ich romans zaczął się rzeczywiście w chwili kiedy mieliśmy jakiś kryzys. Kiedy zabrakło szczerych rozmów między nami i kiedy w końcu przestaliśmy się wzajemnie doceniać, ona spotkała kogoś kto powiedział jej to co chciała usłyszeć. Przy kim znowu poczuła się kobietą. Opowiedzieli sobie o swoich rozczarowaniach względem małżonków i znaleźli wspólny język.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 16:33   

TB77 napisał/a:
Przy kim znowu poczuła się kobietą.


No ale przecież nie odszedł od żony?
Dla osoby patrzącej z boku - traktuje ją jako zabawkę seksualną, odskocznię od obowiązków, dawkę adrenaliny i możliwość wyładowania się. Serio trzeba mieć wypaczone postrzeganie miłości, by w tym widzieć 'traktowanie jak kobietę".

Miłość to coś więcej, to przede wszystkim szacunek do tej osoby, jej zobowiązań, jej bliskich (jej dziecka). Tam miłości nie ma.

TB77 napisał/a:
Jeśli chodzi o ciążę to raczej mogę to wykluczyć. Żona się zabezpiecza i nie chce mieć więcej dzieci, ani ze mną, ani z nikim.


Po pierwsze - wszelkie chemiczne i mechaniczne metody antykoncepyjne są niedozwolone dla praktykującego katolika, dozwolone są naturalne.

Po drugie - są dwie możliwości, kiedy na 100 procent można wykluczyć ciążę.
1. Brak biologicznej możliwości (brak jajników, sterylizacja)
2. Powstrzymywanie się od współżycia, asceza.

Żadna inna metoda nie daje 100% pewności.
A w żadnej innej mierze nie zabezpiecza przed chorobami wenerycznymi i żółtaczką.

Czy jeszcze masz jakieś wątpliwości?

TB77 napisał/a:
A jeszcze pytanie jak mam zabezpieczyć kontakty z dzieckiem? Mieszkamy cały czas razem, utrzymujemy dom i dziecko wspólnie. Co mogę zrobić więcej żeby zabezpieczyć się przed odebraniem mi dziecka?


Poradź się prawnika, on wskaże Ci Twoje możliwości. Są takie na pewno - znam taką sytuację, w przypadku mojego znajomego chodziło o zabezpieczenie zamieszkania dzieci tam, gdzie mieszka ojciec (był synek siedmioletni i córka 4 lata) i zabezpieczenia alimentacyjnego - choć tam nie było wspólnego gispodarstwa domowego, żona wyprowadziła się do kochanka - może i na to właśnie będziesz musiał się zdecydować.
Ale nie jestem prawnikiem, więc nie będę Ci mącić - poradź się fachowca.

Stanie w rozkroku niczego nie naprawi. Stanowcza miłość - brak Twojej zgody na takie życie.
TB77 napisał/a:
Powiedziałem też wczoraj żonie, że w mojej ocenie potrzebna jest jej pomoc psychoterapeuty z poradni rodzinnej, ponieważ ma silnie zachwiany system wartości. Nie protestowała. Rozważa podjęcie indywidualnej terapii, bo jak twierdzi w mojej obecności ciężko jej się będzie otworzyć.


Więc pokaż jej te wartości. Albo rodzina, albo życie z kochankiem w tle.
Albo naprawa małżeństwa, terapia i wspólne gospodarstwo, mieszkanie, wspólnie spędzany czas - albo obowiązki alimentacyjne i życie na własny rachunek.

No coś trzeba wybrać - dopóki nie ma takiej potrzeby, to czemu ma coś się zmienić? tak jak jest, widocznie jest jej dobrze. Ma ciepły dom z czułym mężem, może trochę zrzędzącym, ale o jak wyrozumiałym, że nawet przyjmuje zwierzenia i rozterki żony związane z uczuciami do kochanka - i ma adrenalinkę i mroczne tajemnice z kochankiem, który też ma identyczną sytuację. Widocznie tak jest jej dobrze


To co żona zrobie, zdecyduje, co zechce zrobić, czy nie zrobić - to jej problem.

Ty decyduj o sobie i o dziecku, by wychowywało się w normalnym systemie wartości, gdzie ktoś, kto schodzi z dobrej ścieżki, decyduje się też na nieciekawe, samotne życie.

I moim zdaniem właśnie teraz, kiedy kochanek wcale nie wyrywa się do życia z Twoją żoną - należy podjąć ostre decyzje, bo teraz najwyraźniej ona odczuje te konsekwencje.

Ale to moje zdanie.
 
     
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 18:20   

Ten facet to mistrz wygodnych układów. Czeka na moją żonę, aż powie mu że chce z nim być i wtedy on odejdzie od żony. Wcześniej 3 razy odchodził od żony i kiedy moja małżonka była gotowa wyprowadzić się ode mnie i zamieszkać z nim on wracał następnego dnia do żony. Wiem, że to nie zdarza się nawet w wenezuelskich serialach, ale moja żona tak się dała nim zaczadzić, że straciła rozum.

Teraz twierdzi, że mówiąc o tym że nie jest pewna czy zostanie na zawsze ze mną ma na myśli nie tyle jego, co może jeszcze kogoś innego. Czyli, że jeśli nie pokocha mnie tak jak powinna i nie będzie z tego powodu szczęśliwa nie wyklucza innej drogi.

Postawiłem warunek, że ma sobie dać czas i podjąć ostateczną decyzję. Do tego czasu żadnych prób, bo czas na próbowanie się był kiedy byłem kawalerem.
 
     
bags
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 19:55   

Katarzyna74 napisał/a:
TB77 napisał/a:
Powiedziałem też wczoraj żonie, że w mojej ocenie potrzebna jest jej pomoc psychoterapeuty z poradni rodzinnej, ponieważ ma silnie zachwiany system wartości. Nie protestowała. Rozważa podjęcie indywidualnej terapii, bo jak twierdzi w mojej obecności ciężko jej się będzie otworzyć.


Więc pokaż jej te wartości. Albo rodzina, albo życie z kochankiem w tle.
Albo naprawa małżeństwa, terapia i wspólne gospodarstwo, mieszkanie, wspólnie spędzany czas - albo obowiązki alimentacyjne i życie na własny rachunek.

No coś trzeba wybrać - dopóki nie ma takiej potrzeby, to czemu ma coś się zmienić? tak jak jest, widocznie jest jej dobrze. Ma ciepły dom z czułym mężem, może trochę zrzędzącym, ale o jak wyrozumiałym, że nawet przyjmuje zwierzenia i rozterki żony związane z uczuciami do kochanka - i ma adrenalinkę i mroczne tajemnice z kochankiem, który też ma identyczną sytuację. Widocznie tak jest jej dobrze

To co żona zrobie, zdecyduje, co zechce zrobić, czy nie zrobić - to jej problem.

I moim zdaniem właśnie teraz, kiedy kochanek wcale nie wyrywa się do życia z Twoją żoną - należy podjąć ostre decyzje, bo teraz najwyraźniej ona odczuje te konsekwencje.

Ale to moje zdanie.

Może i jest to jakieś rozwiązanie, ale... no właśnie.
Takie postawienie żony przez TB77 pod ścianą sprawi, że Ona się przestraszy Jego "presji" i w efekcie osiągnięty cel autora będzie zgoła odmienny od zakładanego, o czym to zresztą On sam uzasadnia:
"Żona waha się czy chce być ze mną i ratować małżeństwo czy uciekać do kochanka, swojego kolegi z pracy, który 3 razy ją zawiódł nie potrafiąc zostawić żony i dzieci. Powiedziała mi, że on teraz znowu chociaż mieszka z żoną i udaje przed nią, że jest dobrze jest zdecydowany być z moją żoną i czeka na jej decyzję."
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 20:29   

bags napisał/a:
Takie postawienie żony przez TB77 pod ścianą sprawi, że Ona się przestraszy Jego "presji" i w efekcie osiągnięty cel autora będzie zgoła odmienny od zakładanego


A jaki jest zakładany cel? Jeśli przekonanie żony do czegoś (odejścia od kochanka, podjęcia decyzji), to według mnie - podkreślam - według mnie - jakiekolwiek działanie będzie niewłaściwe.

Żona może podjąc każdą decyzję, ale musi podjąć ją sama.
Może chcieć zostać, może chcieć odejść - ale ona ma wybór.
Gdzie tu jest postawienie pod ścianą? Postawienie pod ścianą to raczej brak wyboru, żona TB77 ma dwoje drzwi, ona wybiera.

Taki sam wybór - jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie da się, trzeba wybrać.

Tu chodzi o życie TB77, o jakość tego życia - a nie wegetację w strachu, co postanowi żona, wegetację bez nadziei na lepsze jutro, skoro żona tak otwarcie i bez żenady mówi, że jest zakochana, chodzi na siłownię z kochankiem, flirtuje z nim przez internet czy smsy, życie ze strachem, że jak nie ten kochanek, to będzie inny, takie obawy już TB77 ma.

To są jej reguły, jej życie - trudno, jeśli nie potrafi zrozumieć, na czym to wszystko polega.

Ale czemu wkręca w swoją maszynę TB77 i ich dziecko?

To nie jest presja. To konsekwencja JEJ wyborów.

To tak, jakby powiedzieć, że pieszy, który stoi na czerwonym świetle, czuł, że musi stać, bo jest pod presją przepisów ruchu drogowego.
Ależ może iść po pasach na czerwonym, jego wybór. Ale konsekwencją jest ryzyko potrącenia, albo mandatu od policjanta.

Taki miałam tok myślenia - oczywiście nie twierdze, że jedynie słuszny, najmądrzejszy i najwłaściwszy. Po prostu ja tak to widzę. Ten sposób nie ingeruje w życie żony, nie manipuluje ją, a jedynie porządkuje życie TB77. To jak będzie wyglądało jej życie, ona sama zdecyduje.

Cokolwiek TB77 postanowi - ma moją modlitwę i wsparcie. :)
 
     
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 22:38   

Dokładnie tak, żonie nie podoba się żadna presja i stawianie pod ścianą. Mówi tylko, że teraz jest ze mną i próbuje się do mnie przekonać. Chciałaby chyba żebym był jej wdzięczny za przemianę, bo jeszcze dwa miesiące temu czuła wręcz odrazę do mnie.

Przychylam się do opinii Katarzyny, że ona sama musi podjąć decyzję, jednak nie chciałbym żeby została tylko ze względu na dziecko i coś przede mną udawała.

Z tą siłownią to nie jest do końca tak, chociaż już po rozstaniu przynajmniej raz niby przypadkiem się spotkali. Jednak wiem, że przez uczucia do kochanka pewnie szuka okazji, żeby się z nim spotykać, żeby go widzieć i żeby z nim rozmawiać. Nie zrezygnowali nawet z imprezy firmowej pod koniec tygodnia, a na poprzedniej uprawiali seks. Wszystkie 3 próby zakończenia romansu to była jego decyzja. Dopiero po 3 razie przeprosiła mnie, pytała jak mogła być tak naiwna, cieszyła się że nie zdążyła się wyprowadzić z domu z dzieckiem, a nawet zapytała mnie czy możemy być jeszcze małżeństwem. Wystarczył dzień czy dwa, a ona dalej zaczęła za nim tęsknić i powróciły kontakty. Zaczęliśmy w tym czasie próbować coś razem, mówiła że na pewno więcej do niego nie wróci, że już jest spalony. W ciągu ostatnich paru dni już ta pewność jej minęła.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-07, 00:41   

TB77 napisał/a:
jednak nie chciałbym żeby została tylko ze względu na dziecko i coś przede mną udawała.


Tego i tak nigdy nie będziesz wiedział, bo nie siedzisz w jej głowie.

Ale nie chodzi o nią, chodzi o Twoją postawę. Ty odpowiadasz za swoją postawę i o sobie sam musisz decydować.

Tak jak mówiłam wcześniej, żona powinna mieć do wyboru dwoje drzwi.

Jedne z napisem: mąż i dziecko, rodzina, wierność
Drugie: romans, kochanek, dziecko z regulowanymi widzeniami, alimenty

A Ty dajesz jej w tej chwili całkiem inne drzwi: mąż i dziecko, rodzinka, flirt z kochankiem, stałe z nim kontakty, trzymanie męża w szachu, balansowanie między mężem, a kochankiem.

I ona sobie przez nie przeszła. Ba! To ona wymyśliła takie drzwi i sprawiła, byś Ty sądził, że na cokolwiek masz wpływ. Sprytne, co nie?
Dla niej jest najlepiej. A dla Ciebie?
Czy takie życie jest ok?
Czy dla Twojego dziecka takie życie i taki model rodziny jest ok?
Jak myślisz, kto w Twojej rodzinie stoi pod ścianą i żyje tak, jak żyje, bo właśnie nie widzi wyboru?
 
     
TB77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-07, 08:43   

W pełni się z Tobą zgadzam Katarzyna, małżeństwo to nie konkubinat. Jeśli chodzi o dziecko, to moja żona inaczej to widzi, uważa że dziecko bez względu na wszystko i tak będzie dla nas najważniejsze. Ba, nawet swojego czasu szukała poparcia u osób, które przeszły przez rozwody, żeby upewnić się że dla dziecka wcale nie musi to być jakaś trauma.

Ja ją w pewnym sensie rozumiem. To zawsze była mądra i odpowiedzialna dziewczyna tylko gdzieś pobłądziła i potrzebuje czasu i pomocy mądrych ludzi, aby się z tego pozbierać. Dopóki na jej decyzje wpływ będą miały koleżanki i kochanek raczej nic z tego dobrego nie wyniknie.

Od wczoraj nie śpimy razem. Już wie, że musi coś wybrać i nie jest z tego powodu szczęśliwa. Rozumiem, że nie da się pokochać męża na siłę skoro kocha się kogoś innego. Kilka dni temu trochę bała się mnie stracić. Ostatnie tygodnie nas trochę do siebie zbliżyły, a teraz moja postawa ją ode mnie chyba oddala. Zobaczymy. Jeśli rzeczywiście jej zależy, jeśli zrobi porządek w swojej głowie nie powinna mieć problemów z decyzją. Ja nadal ją kocham i jestem gotowy przyjąć i pomóc się z tego wszystkiego wydostać, wspólnie pracować na to żeby nasze małżeństwo było lepsze i budowane na solidniejszych fundamentach niż dotychczas.

W tym wszystkim jest jeszcze jedna możliwość. Zawsze można skłamać, rozpocząć terapię, a mimo wszystko prowadzić podwójne życie czy być po prostu otwartym na inne możliwości. Na to nie mam wpływu. Mogę kształtować jedynie swoją postawę, a takie ryzyko nielojalności małżonka jest wpisane w każde małżeństwo.
 
     
piotrploc
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-08, 15:29   

Moja żona wybrała właśnie ten trzeci wariant. Zgodziła się na terapię i na rekolekcje, a w tym czasie kontaktowała się z kochankiem. Pisała do niego, wysyłała zdjęcia, jeździła (niby to w delegację). To był jej wybór.
Prawdopodobnie nigdy nie podjęła sama, z własnej woli, decyzji o zerwaniu znajomości, romansu i życiu ze mną. Zarówno za pierwszym razem (gdy romans wyszedł na jaw) jak i potem (gdy powiadomiłem o wszystkim jego narzeczoną), rozstanie było wymuszone. Oczywiście o ile takie rozstanie nastąpiło.
I to jest właśnie pytanie. Dla mnie to bardzo trudne. Jak nagle z dnia na dzień zacząć wierzyć żonie, że mówi prawdę, skoro dotąd, przez wiele miesięcy, wyłącznie kłamała? I do tego jest tak zamknięta...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9