Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kolejny złamany związek... :(
Autor Wiadomość
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-03, 17:43   

Po wymianie myśli z Wami ważne było dla mnie, aby reakcja na stanowisko Joasi była mądra i przemyślana.
O pismach powiedziałem tacie, który zapewnił mnie, że wesprze mnie finansowo, żebym tylko mógł spokojnie przelewać pieniądze Joasi.
Minęło kilka wieczorów i uznałem, że dobrze byłoby, gdyby ktoś profesjonalnie spróbował mi pomóc. Zadzwoniłem do księdza Piotra, który prowadził naszą ślubną mszę i który zna Joasię z pytaniem, czy zna i może polecić mi jakiegoś prawnika, który zajmuje się ratowaniem małżeństw i który mógłby dać mi kilka rad, jaką postawę wobec tych wszystkich dokumentów przyjąć w sądzie. Pismo z wyznaczoną datą mojego stawienia się to przecież kwestia tygodni. Chciałem dać sobie możliwość odpowiedniego przygotowania do dalszego toku spraw a konkretne zarzuty z datam i cytatami oraz pismo alimentacyjne wydawało mi się mnie przerastać. Decyzję tą podjąłem trochę wbrew wcześniejszym swoim postanowieniom, lecz w imię dobrego rozwiązania mojej sprawy. Tym bardziej, że i na forum nie uważacie tego za złe postępowanie.
Z otrzymanymi dokumentami poszedłem do Ojca Krzysztofa, dominikanina z Łódzkiego klasztoru. Podczas rozmowy upewnił mnie w słuszności konsultacji z prawnikiem.
Niedługo później stawiłem się w poleconej kancelarii z zebranymi pismami i własną historią.
Pani mecenas wysłuchała mojej opowieści i obaw. Zwróciła uwagę na pismo dotyczące alimentów i przytaknęła, że dobrym pomysłem byłoby wysyłanie mojej żonie choćby części z żądanej kwoty, bez czekania na wyrok sądu w tej kwestii.
Zdecydowałem na przelanie na konto Joasi połowę z żądanej kwoty, co byłoby wyrównaniem naszych przychodów. Przelew opatrzyłem tytułem "na potrzeby rodziny". Jednocześnie zaplanowałem kolejny przelew na początek następnego miesiąca. Nie odważyłem się jednak na bezpośredni kontakt. Chciałem zadzwonić i powiedzieć, że jestem gotowy do przelewania pieniędzy i nie jest to dla mnie problem a jednocześnie zaporosić do spotkania. Pani mecenas w rozmowie zaproponowała abym zaprosił Joasię do siebie, żeby zobaczyła jak mieszkam, jak wyremontowałem mieszkanie i jak sobie radzę.
Miały dni a ja wciąż nie czułem się gotowy na taką rozmowę. Trochę bałem się kolejnej rozmowy, w której Joasia nie będzie dla mnie miła.
Moje zakłopotanie rozwiązało się samo, gdy Joasia sama zadzwoniła do mnie z prośbą o wytłumaczenie wykonanego przelewu. Gdy usłyszała, że wysłałem jej pieniądze bez nakazu sądu, zapowiedziała, że nie chce więcej otrymywać takich przelewów a otrzymaną kwotę odeśle na moje konto.
Zdążyłem zapytać, czy sobie radzi, i czy mieszka z mamą. Wspomniała o egzaminach, które zabierają jej cały czas i że mieszka razem z mamą. Przynajmniej dowiedziałem się czegokolwiek.
Zastanawiam się tylko, czy alimenty mają być wsparciem, czy dokuczeniem mi. No może nie tylko. Oczekiwałem, że otrzymane pieniadze pozostaną bez odpowiedzi Joasi, ewentualnie miałem nadzieję na jakieś drobne podziękowanie. Naiwnie nie dopuszczałem do siebie takiej możliwości, że Joasia tak bardzo dąży do wyłącznie formalnych, urzędowych relacji. Nie miałem odwagi nawet zaproponować spotkania wobec tego co usłyszałem.
Kolejny pomysł na nawiązanie kontaktu legł w gruzach. Czeka mnie teraz następne spotkanie z panią mecenas...
P.S. Wieczorem napisałem Joasi wiadomość, że jeśli będzie jednak potrzebowała pieniędzy to wystarczy, że się odezwie i że to miłe, że używa zdjęć robionych przeze mnie jako wizytówki w internecie.
 
     
Marek75
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-04, 22:27   

to znowu ja
dzisiaj dostałem z sądu pozew rozwodowy pierwsza rozprawa odbędzie się 13 września o 13 - to chyba chichot losu
chyba zły się mści na mnie że zamówiłem msze w intencji ratowania małżeństwa
pozdrawiam wszystkich
ps chichotem a raczej ironią w tym pozwie jest to że to ja mam zapłacić za proces i za jej adwokata
jeśli ktoś zna dobrego adwokata z Lublina proszę o pomoc
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 08:41   

golabek napisał/a:
Naiwnie nie dopuszczałem do siebie takiej możliwości, że Joasia tak bardzo dąży do wyłącznie formalnych, urzędowych relacji. Nie miałem odwagi nawet zaproponować spotkania wobec tego co usłyszałem.
Kolejny pomysł na nawiązanie kontaktu legł w gruzach.


Gołąbku do cierpliwych świat nalezy :mrgreen: :mrgreen:
załączam ciekawe rozmyslanie:



Zrozumieć kobietę????


Zadanie trudne i tylko dla wytrwałych.



Zrozumieć kobietę – utopia każdego mężczyzny. Wielu partnerów z czasem stara się zagłębić we wnętrze kobiety i zrozumieć swoją kobietę. Im bardziej się starają, tym bardziej giną w gąszczu haczyków i poplątań w psychice kobiety. Facet – istota mniej złożona. Czarne to czarne, 2 i 2 to 4. Kobieca natura jest jednak z goła inna i tutaj świat już nie jest taki prosty. Jakby się nie starały, to i tak każda kobieta będzie widzieć drugie dno. Jednak nie o tym mowa. Nie będę tutaj rozbrajał kobiety na części pierwsze.

Wracając do tematu – napisałem, że jest to zadanie trudne i dla wytrwałych. Bardziej dla wytrwałych niż trudne. Dlaczego? Ponieważ wcale nie jest tak trudno zrozumieć kobietę. Najważniejsze jest, aby każdy mężczyzna był cierpliwy. Wszak, tego domagają się same Panie – aby partner ich słuchał. Kiedy mężczyzna wykaże się anielską cierpliwością(tylko taka może przynieść sukces), zrozumienie kobiety jest już w połowie wykonane. Dlaczego w połowie? Ponieważ cierpliwość jest głównym składnikiem i „narzędziem”, wręcz podwaliną pod kolejne etapy ciężkiej i żmudnej pracy. Wielu mężczyzn już na tym etapie rezygnuje, lub spala się w przedbiegach. Przecież mało który facet jest na tyle cierpliwy, aby czekać aż jego partnerka sama się przed nim otworzy. Tak, tak drodzy Panowie – to właśnie od kobiet zależy, czy będziemy w stanie je zrozumieć. Taka pokręcona ironia losu, że to one decydują o tym czy chcą być rozumiane. Niektóre nieśmiało wpuszczają nas – mężczyzn do swojego pokręconego małego światka, inne przeprowadzają na nas prawdziwe próby ogniowe zanim pozwolą się zrozumieć. Jest jeszcze inna grupa kobiet – niezrozumiałe ani dla innych, ani dla siebie. Takie kobiety należą do najtrudniejszej grupy rozmówczyń, znajomych, przyjaciół. Są jak brudna (przepraszam za określenie) bomba. Jak wybuchają to cierpi na tym całe otoczenie.

Gdybym miał porównać charakter kobiety do czegokolwiek mi znanego to porównałbym ją do… drugiej kobiety. Nikt tak naprawdę nie zrozumie kobiety, jak druga kobieta. Prawda jest taka, że nawet instrukcja składania promu kosmicznego jest łatwiejsza w zrozumieniu, niż psychika kobiety. Oczywiście na pierwszy rzut. Pisałem kiedyś o kobiecie (nie)idealnej. Obnażyłem tam kilkanaście wad kobiet. Jedne błahe, inne mniej. Ktoś, kto nie czytał tej notatki pewnie pomyśli sobie, że Panie nie zostawiły na mnie suchej nitki. Otóż nie. Wiele Pań, świadomych tego że nie są takimi ideałami przyznało mi racje. Oczywiście znalazły się kobiety, które twardo zaprzeczyły każdej z tychże wad, lecz to jest dowód na to, że nie dopuszczają do siebie myśli, iż nie są takie idealne. Że ktoś potrafi je rozgryźć i pokazać ciemne strony płci pięknej. Każda kobieta, która potrafiła przyznać się chociaż do jednej z wad była dla mnie niczym 5 w dzienniku. Pokazało mi to, że jednak coś o kobietach wiem.

Nie uważam się za znawcę kobiet. Daleko mi do tego, lecz sądzę że jeśli ktoś naprawdę chce to potrafi choć w niewielkim stopniu zrozumieć płeć piękną. Czasami potrzeba do tego wiele wytrwałości i cierpliwości a czasami kobiety same nam – mężczyznom pomagają, lecz my tego nie dostrzegamy. Coraz bardziej przemawia do mnie określenie kobiet, jako kwiatu. Kobieta jest niczym kwiat. Potrzeba wiele pracy i wysiłku, aby na naszych (męskich) oczach rozkwitł piękny, okazały kwiat. A jak wiadomo nie każdy może być ogrodnikiem;)

Jest jeszcze coś, co usłyszałem będąc dzieckiem i hasło to brzmi mi w uszach po dziś

dzień.


„Nie staraj się w pełni zrozumieć kobiet, bo zostaniesz sam”


....................................................

i coś na podniesienie nastroju (humorek)




Mężczyzna spaceruje kalifornijską plażą pogrążony w głębokiej modlitwie. Nagle przemówił głośno:
- "Panie Boże spełnij jedno moje życzenie"

I usłyszał głos Boga:

- "Ponieważ zawsze chodziłeś moimi drogami spełnię twoje życzenie".

Mężczyzna poprosił:

- "Zbuduj dla mnie most na Hawaje żebym mógł tam jeździć samochodem, kiedy tylko zechce".

Bóg odpowiedział:

- "Twoje życzenie jest bardzo materialistyczne. Pomyśl logicznie, jak wielkich nakładów wymaga takie przedsięwzięcie. Ile betonu, stali. Rzecz jasna mogę to zrobić, ale trudno znaleźć usprawiedliwienie dla takiej prośby. Może wymyśliłbyś inne życzenie, które bardziej oddałoby mi chwalę.

Mężczyzna długo się zastanawiał i w końcu odrzekł:

- "Dobrze Panie Boże, w takim razie chciałbym być w stanie zrozumieć kobiety. Chciałbym, wiedzieć, co one czują, w głębi duszy, co myślą, kiedy nie odzywają się do mnie albo, kiedy płaczą. O co tak naprawdę im chodzi, kiedy na moje pytanie - o ci jest? - odpowiadają - a nic. I chciałbym wiedzieć, jak mogę uczynić kobietę naprawdę szczęśliwą".

Po kilku minutach ciszy Bóg odpowiedział:

- "Chcesz dwa, czy cztery pasy ruchu na tym moście?"





:mrgreen: :mrgreen:
 
     
delirium
[Usunięty]

  Wysłany: 2012-06-05, 09:40   

Bardzo spodobal mi się ten humorek.
Pozdrawiam.
 
     
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 12:28   

Norbert1 napisał/a:
Zrozumieć kobietę – utopia każdego mężczyzny. Wielu partnerów z czasem stara się zagłębić we wnętrze kobiety i zrozumieć swoją kobietę. Im bardziej się starają, tym bardziej giną w gąszczu haczyków i poplątań w psychice kobiety. Facet – istota mniej złożona. Czarne to czarne, 2 i 2 to 4. Kobieca natura
.........................
ponieważ tekst jest napisany w pierwszej osobie liczby pojedyńczej i nie posiada znamion cytatów, ani nie podany jest autor , rozumiem ,że tekst pochodzi od samego autora postu........... :-/

podbijam to co napisała delirium humorek też mi się podoba :mrgreen:
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 12:37   

laura_33_31 napisał/a:
rozumiem ,że tekst pochodzi od samego autora postu

niestety nie są to moje rozmyslania :-P :-P
choć z wieloma skojarzeniami autora tej wypowiedzi się zgadzam

a autor jest nn...(nic:pszczoła)

zatem to taki jeden z blogów- od facetów dla facetów
jednym słowem żródło net ;-) ;-)
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-11, 21:03   

Dzisiejsza wizyta u Pani mecenas nie doszła do skutku. Co prawda spóźniłem się nieco, wbiegając do kancelarii prosto z instalacji, lecz nie był to powód. Asystentka poprosiła mnie o zmianę terminu spotkania z racji na późny powrót z sądu oraz spowodowane tym zmęczenie swojej szefowej.
Spotkanie zostało przełożone na środę. Miałem ten dzień zaplanowany już, lecz są ważniejsze sprawy od pracy. Tak mi się wydaje...
Asystentka Pani mecenas spytała czy chcę aby od razu sporządzono dla mnie pismo (procesowe?) akcentując odmowę Joasi w przyjęciu pieniędzy ode mnie.
Bardzo mnie to zaskoczyło. Nie poszedłem tam po pismo i nie chodzi mi o pieniądze. Nie chcę też iść z moją żoną na wojnę prawników, a już zdecydowanie nie chce sam jej zaczynać. Poszedłem tam po poradę, nakreślenie drogi i kilka sugestii co do linii obrony. Celem nie były pisma tworzone w moim imieniu lecz wsparcie w wypracowaniu odpowiedzialnej i dorosłej postawy wobec dziejących się rzeczy. Czuję się dziwnie. Pewnie podobnie jak Polacy przed jutrzejszym meczem z Rosją.

[ Dodano: 2012-06-21, 23:13 ]
Wczoraj samotnie świętowałem trzecią rocznicę ślubu. Trudno to nazwać świętowaniem, kiedy do domu wraca się o północy po skończonej pracy, ale spaghetti zostało sporządzone. Było za późno, żeby jeść, ale liczył się zapach i sama czynność gotowania.
Swojej małżonce wysłałem jedynie krótkiego smsa z podziękowaniem za to, że zgodziła się zostać moją.
Wiedziałem, że nie może być tak różowo i oto moje przeczucia zostały uzasadnione przez pana listonosza.
Dziś otrzymałem od sądu postanowienie w sprawie wniosku Joanny o alimenty na czas trwania rozwodu.
Wyczucie czasu wprost nieprawdopodobne.
Sąd przyjął wyliczenia Joanny oraz wskazał, że ja nie wnoisłem żadnego pisma z wyliczeniami ile zarabiam i ile wydaję. Na posiedzeniu niejawnym orzeczone zostały alimenty na rzecz mojej żony na sumę 60% żądanej kwoty. Sąd uznał, że skoro Joasia nie pracuje, to ma tylko rentę po tacie, a ja mam firmę i pieniądze z niej płynące. Wprost napisane jest, że nie liczy się ile zarabiam obecnie ale liczy się mój potencjał do pracy (czyli zakasaj rękawy i do roboty).
W piśmie stwierdzono, że mieszkam sam i nie mam nikogo na utrzymaniu, więc nie będzie to dla mnie żadnym obciążeniem i dzięki temu będziemy mogli żyć na równym poziomie. Dodatkowo alimenty zostały przyznane od dnia złożenia wniosku, czyli pół roku temu...
Ja nie neguję konieczności płacenia alimentów. Pierwsza rata została jednak zwrócona mi przez żonę z uwagi na "dobrowolność" bez przymusu sądu. Chciałem wpłacać Joasi połowę żądanej kwoty do czasu rozpatrzenia jej wniosku, gdyż sądziłem, że będzie to trwało jeszcze długo, skoro dopiero po tylu miesiącach otrzymałem odpis złożonych pism.
Wydaje mi się to trochę krzywdzące. Nie samo postanowienie o uzuaniu żądania alimentów, lecz uzasadnienie, które w moim odczuciu przedstawia mnie w nieciekawym świetle. Nikt nie zaznaczył, że Joasia również może pracować, będąc studentką. Nikt nie wspomniał, że Joasia wyjeżdża na wycieczki, na które mnie nie stać. Nikt nie zapytał, czy będę w stanie płacić, lub chociaż czy dam radę płacić tyle czy tyle. Nikt nie pytał mnie o zdanie, jak ja to widzę.
Nie chcę pisać do sądu takich kontrataków i walczyć z żoną w pismach, odwołaniach i zażaleniach. Moja luba wyczerpuje limit dla naszego małżeństwa na takie okropności..
Tak. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem, że moja żona mnie świadomie krzywdzi a nie, że to przeze mnie odeszła i broni się przed niezrównoważonym partnerem.
Obawiam się, że moja miłość nic nie pomoże wobec tak nastawionego do mnie sądu. Byłem już gotów zrezygnować z korzystania z pomocy prawnej po ostatnim spotkaniu, lecz rozsądek wręcz krzyczy nawołując o kolejną wizytę. Tylko jak rozpoznać, czy to rozsądek, czy szatan?
W każdym razie gdy czytam kolejne pisma, z takim obiegiem sprawy widzę siebie jako uznanego za jedynie winnego rozpadowi związku w przeciągu kilku miesięcy.
P.S. Joasia naprawdę zmieniła nazwisko..
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-11, 07:16   

Dziękuję za wiadomość na pw

Co u Ciebie gołąbku ?



Pogody Ducha mimo wszystko
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-11, 21:00   

Z czasem emocje słabną. Nie jestem już tak roztrzęsiony i zagubiony jak jeszcze kilka miesięcy temu. Z szacunku do żony przestałem się jej naprzykrzać. Wszak sama napisała, abym pdpuścił sobie szopki, które odstawiam i wyniósł się z jej życia.
W sprawie alimentów złożyłem zażalenie, które poskutkowało wstrzymaniem wykonalności wyroku nakazowego do rozpatrzenia.
Moja żona przed wakacjami złożyła prośbę do sądu, aby nie przeprowadzać spraw sądowych do końca września, więc prawdopodobnie wkrótce otrzymam kolejny list polecony z niemiłą treścią.
Dowiedziałem się, że moja żona skończyła studia i podjęła pracę w zawodzie. Wyrzuciła ze znajomych na portalach społecznościowych wszystkich, których poznała przeze mnie, ale to w sumie naturalne przy jej postawie.
Ja pracuję, właściwie od rana do nocy. Chcę się w tym roku dokończyć studia. Cały czas delikatnie remontuję swoją samotnię, w której przyszło mi mieszkać.
Spotykam czasem jakąś ładną i sympatyczną niewiastę i tylko krótka myśl przychodzi do głowy, że mógłbym być wolnym człowiekiem i żyć inaczej.
Bóg jednak pilnuje, abym mimo upływu czasu pamiętał o mojej lubej i o przysiędze, którą złożyłem.
Przeraża mnie tylko myśl jak po tym czasie moja żona staje mi się zupełnie obca. Nie wiem jaka jest teraz i czy poprostu bym ją polubił, gdybym teraz ją poznał. Dziwne uczucie.
Naprawdę boję się zobojętnienia. Jest mi łatwiej żyć o tyle, że przez długi czas dażyłem ją uczuciem nieodwzajemnionym, zanim zostaliśmy parą. Ot jest jak przed naszym związkiem, tylko trochę gorzej.
Niby to już dwa lata bez niej, ale uświadamiam sobie powoli, że to dopiero dwa lata bez niej.
No i cała wojna sądowa wciąż przede mną...
Wierzę, kocham, dam radę.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-11, 21:03   

Piszesz tak jak byś był sam z tymi problemami
Jak daleko masz do Ogniska naszej wspólnoty ? ,
Na jakich ostatnio rekolekcjach byłeś ?
co robisz dla siebie ?

Pogody Ducha
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-11, 21:39   

Przestałem zadręczać innych swoim życiem. Polubiłem swój pusty dom. Szkoda tylko, że więcej bałaganię, niż sprzątam, ale jak nie ma gości to nie ma wstydu ;).
Miałem pragnienie, aby jakaś osoba duchowna wzięła mnie pod skrzydło, ale nikt nie był zainteresowany. Odpuściłem po kilku próbach.

Zapisałem sobie datę spotkania w Skierniewicach. Postaram się przyjechać na najbliższe spotkanie.

Na rekolekcjach byłem dawno temu... Choć to, co przeżywam teraz można nazwać dobrą lekcją pokory i cierpliwości. Staram się chodzić do kościoła, lecz nieraz jest bardzo leniwie... Zawsze w chwilach oporu przygaduję tylko sobie, że skoro nawet do kościoła się nie chce iść to jak mam naprawiać to małżeństwo, i jakoś skutkuje.

Dla siebie pracuję całymi dniami można powiedzieć za pół darmo, ale nie marudzę. Nabieram doświadczenia w tym co robię. Trochę brakuje mi czasu na pilnowanie pracy magisterskiej, którą tak bardzo chciałbym obronić...

Kilka razy w miesiącu chodzę na basen a kilka razy w tygodniu zapominam o rzeczywistości spędzając godzinę czy dwie grając na komputerze.
Wiem, że mógłbym ten czas lepiej wykorzystać, lecz taka gra pozwala choć na tą godzinę zapomnieć o świecie...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-11, 22:31   

golabek napisał/a:
Zapisałem sobie datę spotkania w Skierniewicach. Postaram się przyjechać na najbliższe spotkanie.
SUPER
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-15, 22:30   

No i stało się. Sąd apelacyjny odrzucił moje zażalenie na decyzję o alimentach dla Joasi. Tym samym stałem się jej winny pokaźną kwotę pieniędzy...
Czy jeśli stracę mieszkanie, to mogę wprowadzić się do niej, skoro sąd zaznaczył, że wciąż jesteśmy rodziną i trzeba o siebie dbać?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8