Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kolejny złamany związek... :(
Autor Wiadomość
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 21:45   kolejny złamany związek... :(

Witajcie,
Długo wahałem się zanim dokonałem rejestracji na tym forum. Nie ukrywam, że czytając Wasze historie powtarzałem sobie, że nie potrzebuję niczyjej pomocy. Dziś otrzymałem wezwanie do RODK i przyznam, że jest mi coraz bardziej ciężko.
Nie chcę się skarżyć jak mi jest źle i samotnie. Chcę Was poprosić o modlitwę za moje małżeństwo i słowo wsparcia. Nie chcę narzucać się znajomym swoim nieszczęściem.
Żona odeszła ode mnie po rokuh małżeństwa. Nie posiadamy dzieci. Nasze małżeństwo rozpadło się podczas pierwszego kryzysu. Nie udało mi się dokończyć studiów, nasze mieszkanie nie było jeszcze wyremontowane i mieszkaliśmy z moimi rodzicami. Zaraz po ślubie założyłem firmę, która nie przynosiła zysków. Żona nie czuła wsparcia ode mnie. Za to odbierała moje zachowanie jako brak szacunku wobec niej. Ja wiem, że zbyt mało się starałem o żonę i byliśmy bardzo mało samodzielni.
Po kilku miesiącach rozłąki żona wniosła pozew o rozwód bez orzekania o winie. Nie zgodziłem się. Zaproponowałem terapię małżeńską. Żona przyszła na pierwsze spotkanie. Podczas drugiej wizyty w poradni odmówiła podjęcia terapii i zażądała opinii o niepowodzeniu terapii.
Niedługo później doszło do drugiej rozprawy. Znów odmówiłem zgody na rozwód i zostaliśmy skierowani do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego. Żona ponadto dostała polecenie przygotowania dowodów mojej winy rozpadu małżeństwa.
Za trzy tygodnie pójdę na badania specjalistyczne. Mam nadzieję, że choć żona nie może na mnie patrzeć, to może spojrzy na mnie troszkę inaczej, troszkę jak kiedyś...
Dzisiaj mieszkam w wyremontowanym domku. Jestem finansowo samodzielny. Tylko co z tego, jeśli jestem sam...
Wiem jedno. Nie ma we mnie przyzwolenia na zło i na rozwód nie zgodzę się choćbym miał być jedynie winnym. Jest we mnie nadzieja, że dopóki walczę, jest szansa na cud uratowania małżeństwa. Nawet nie chcę myśleć, co będzie gdy cudu nie będzie...
Wiem, że po rozstaniu zamiast zacisnąć zęby i poprawiać swoje życie dla żony, zachowywałem się jak dziecko, któremu zabrano cukierka... Zamiast poprawiać błędy płakałem, rozpaczałem, popadałem w złość. Być może po prostu odbieram teraz to na co zasłużyłem. Dlatego nie proszę o współczucie ale dobre słowo nadziei, że Joasia zechce dać nam drugą szansę.
Pozdrawiam,
adam
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 21:54   

Witaj!

Oglądałeś "Ognioodpornego"? Polecam, jest w kąciku filmowym

Wspieram modlitwa!
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 21:59   

Oglądałem. Ja na tym forum jestem od wielu miesięcy. Wiele czytałem historii. Słucham kazań, które polecacie innym, czytam polecane artykuły, modlę się za żonę na swój i na "sycharowy" sposób. Nie wiem co przyniesie życie ale poniekąd dzięki wam powziąłem w sercu zobowiązanie, że chcę pozostać wierny żonie, nawet w przypadku, kiedy nie uda mi się uratować małżeństwa cywilnego.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 22:00   

[quote="golabek"]Dlatego nie proszę o współczucie ale dobre słowo nadziei, że Joasia zechce dać nam drugą szansę. [/quote- Adamie na dobre słowo zawsze możesz tu liczyc.Dobrem ,które widze ja w Tobie to napewno to ,że zobaczyłes swój udział w kryzysie ,mam pytanie czy rozmaiwałes o tym z żoną,czy poprosiłęs o wybaczenie,czy tylko walczysz,walka to słow trochę nieodpowiednie,nie walczmy ,trwajmy z wiarą i ufnością w moc Boga.Zaufaj Bogu na maksa ,oddaj mu swoje troski,zmartwienia i marzenia o wspólnym życiu z Asią.Bóg i tak wie co ty myślisz a czeka na twoją reakcję,na uznanie Go jako swojego Boga .A tak na marginesie Adamie jak wygladało wasze życie duchowe w małżeństwie-czy Bóg był na odpowiednim miejscu w waszym życiu-czyli czy był na I miejscu?
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 22:28   

Ja byłem w naszym związku bardziej "kościółkowy". Joasia jednak chętnie zaczęła chodzić ze mną na niedzielne msze. Poszła nawet ze mną na pielgrzymkę. Nie ukrywam, że nie był to czysty związek i nie czekaliśmy ze wszystkim do ślubu. Zdecydowaliśmy jednak, że zamieszkamy razem dopiero po ślubie.
Po tym kiedy się otrząsnąłem, zacząłem pracować nad związkiem. Szukałem pomocy w różnych miejscach. Próbowałem rozmawiać z księżmi, byłem u psychologów. Jeszcze długo przed tym kiedy zdecydowała o rozwodzie próbowałem zachęcić do wizyty u psychologa pomagającego małżeństwom, zaproponowałem sporządzenie listy rzeczy które nas bolały i rzeczy koniecznych do zmiany. Do psychologa poszliśmy raz (wtedy nawet chciała mnie jeszcze trzymać za rękę). Pojechałem do niej kartką wypełnioną przemyśleniami a dostałem w zamian tylko krótką listę moich wad. Z tygodnia na tydzień jej uczucie do mnie zmieniało się. Nie uzyskałem wsparcia u jej mamy. Byłem zdruzgotany akceptacją naszego rozpadu. Tata Joasi zmarł kilka miesięcy przed rozstaniem.
Kiedy opadły emocje prosiłem o wybaczenie. Starałem się dążyć do coraz rzadszych spotkań. Wielokrotnie przepraszałem ją i jej mamę. Jednak w oczach mojej żony cokolwiek próbuję zrobić, utwierdzam ją tylko w jej decyzji.
Niedługo przed rozstaniem J. coraz mniejszą miała ochotę na niedzielną mszę. Po tym jak odeszła, powiedziała, że przestała uczestniczyć w życiu duchowym. Stwierdziła, że ślub kościelny nie ma dla niej wartości i jedyne czego pragnie to zmienić status cywilny.
Zaniosłem jej kwiaty na rocznicę ślubu. Zostawiłem bukiet pod zamkniętymi drzwiami. Przed drugą rozprawą chciałem znów podarować jej kwiaty. Odmówiła. Wysyłam na święta życzenia jej i jej mamie ale bez żadnej odpowiedzi.
Wielokrotnie prosiłem aby dała nam czas, że jeśli jest na mnie wciąż zła to ja nie będę dążył do spotkań. Mówiłem, że zrobię wiele aby odbudować naszą miłość a jedynie proszę o szansę. Słowa "nie kocham" skierowane w moją stronę padły dopiero na pierwszej rozprawie...
Co do pytania marginesowego. Dziś z perspektywy czasu widzę, że zdecydowanie Bóg nie był na pierwszym miejscu. Przed ślubem i zaraz po ślubie to ona była moim pierwszym, drugim i trzecim miejscem. Ja się cieszyłem, że Joasia chce chodzić do Kościoła. Nie modliliśmy się jednak wspólnie nigdy.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 22:56   

golabek napisał/a:
Wielokrotnie przepraszałem ją i jej mamę.


A można wiedzieć, za co przepraszałeś? :)
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-16, 22:58   

Za swoje małżeńskie zaniedbania i zachowanie bezpośrednio po rozstaniu.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-22, 15:44   

Wspieram modlitwą

Bliskie mi jest to szukanie ratunku dla malzenstwa w roznych miejscacj, na tarapii i w kosciele
widac ze Ci zalezy

czy dlugo sie znaliscie przed slubem?
bardzo wczesnie wasz kryzys...pierwsze lata sa trudne jednak, cogadywanie sie , docieranie

jak czytam i widze duzo dobrej woli ....to ciezko mi zrozumiec co moglo byc nie tak
co kokretnie zarzucala Ci zona?
Jak to widzisz?
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-22, 23:43   

Ja żonę poznałem jeszcze w czasach liceum. Nasz związek poprzedzony był kilkuletnią lekką znajomością z dodatkiem mojej platonicznej miłości wobec niej. W oficjalnym związku byliśmy kilka miesięcy nim usłyszałem wzdychanie do pierścionka i ślubu. Cóż miałem zrobić, skoro była to moja miłość? Zapytałem jej rodziców o zgodę, potem ją samą w dniu urodzin. Narzeczeństwo trwało dłużej niż okres związku przed oświadczynami. Po ślubie byliśmy razem nieco ponad rok. W tym roku jeśli dobrze liczę, będzie 10 lat wszystkiego łącznie.
Gdy przyszedł czas rozstania, przyszło tez podsumowanie.
Joasia po śmierci ojca (kilka miesięcy wcześniej) nie czuła we mnie wsparcia.
Nie pozwalałem jej rozpamiętywać i opłakiwać.
Nie mieliśmy własnego mieszkania.
Nie byliśmy samodzielni finansowo.
Nie obroniłem pracy magisterskiej.
Nie starałem się o nią tak jak przed ślubem.
Nie chciałem kolczyków powyżej 2 sztuk.
Nie okazywałem szacunku, wygłupiajac sę, kiedy miała coś do powiedzenia.
Nie chciałem chodzić z nią na imprezy i dyskoteki (brak życia towarzyskiego).
Nie chciałem godzić sę na kilkudniowe wyjazdy studencie beze mnie.
Miałem złe humory związane ze wspomnieniami o jej poprzednim chłopcu.
Chciałem stworzyć jej złotą klatkę.

Później doszło jeszcze kilka spraw, takich jak moje histeryczne zachowanie tuż po rozstaniu, okazanie słabosci emocjonalnej cz poczucie, że dopiero kiedy mnie nei ma, można odetchnąć i rozwijać się naukowo, rozwijać przyszłą karierę zawodową.

Ja nie mówię, że to nie jest prawda.
Nie potrafiłem zrozumieć, jak nielubiany ojciec stał się po samolubnej śmierci bohaterem.
Domek po dziadkach był w środku remontu (od pół roku mieszkam już na stałe sam, dopinając ostatnie etapy remontu).
Z pracą jest różnie. Staram się być maksymalnie niezależny od rodziców i jak najbardziej rozwijam firmę (mam już współpracownika).
Pracy nie obroniłem. Fakt. W porywie nadziei na naprawę związku wszystko przygotowałem, ale drugi pozew zupełnie rozbił moje ambicje w tym kierunku.
Ja wiem, że nie zabiegałem o nią jak o księżniczkę, nie kupowałem drogich kwiatów po ślubie ani ładnych prezentów. Ja wiedziałem, że mało zarabiam a remont znacznie obciąża moich rodziców. Przynosiłem bez z ogrodu, czy jaśmin. Zbierałem kwiaty. Może byt sporadycznie. Może bez energii. Może czasem zamiast mówić "kocham" powinienem bardziej to pokazać.
Mimo, że nie było imprezowo, to byliśmy we Włoszech, na festiwalu w Gdyni, który Joasia tak bardzo lubi, czy w Krakowie. Wydawało mi się, że mimo, że oboje jesteśmy w lekkim dołku, to wszystko się wyprostuje, kiedy razem zamieszkamy. Miałem nadzieję, że będzie nam coraz lepiej. Kiedy Joasia mówiła o wyjazdach, ja pytałem, czy mógłbym jechać z nią. W ciągu dnia mógłbym coś powiedzać a wieczory spędzalibyśmy wspólnie. Ona odbierała to jako zakazy.. To akurat działało w obie strony, gdyż przed ślubem zrezygnowałem z wyjazdów zagranicznych w ramach pomocy w rozwijaniu firmy rodziców. Złe humory miewałem i Joasia wiedziała o tym od samego początku. Zwykłe poczucie bycia tym gorszym wobec jej poprzedniego partnera... Tak się potoczyło, że na studiach byli w tej samej grupie. Zdażyło mi się wyjść z imprezy w poczuciu, że Joasia powinna trzymać mnie teraz bardzo mocno za rękę i pokazywać miłość. Nie byłem w stanie grać "nowoczesnego partnera, który wspólnie bawi się w poprzednikiem, mimo, że byłem już mężem. Dziecinne? Pewnie tak.
Całość przypieczętowana została pewnymi różnicami w wartościach, które to wyszły przy ciężkich rozmowach. Dla mnie status męża oznaczał, że żona jest dla mnie najważniejsza. Nie mama, tata czy choćby gdyby były, dzieci. Nauka i pieniądze tym bardziej. Chyba zbyt mocno stałem na straży swoich oczekiwań w kryzysowym momencie, kiedy usłyszałem, że nie mogę rywalizować o nią z jej mamą, bo to niemożliwe. Mama była dla niej poza wszelkimi systemami wartości. Było to bolesne, choć może niepotrzebnie to okazałem.
Ja zawsze powtarzałem, że studia, czy kariera nie są dla mnie najważniejsze. Że nigdy nie przedłoże tego nad rodzinę. Zawsze przekornie "oburzałem" się, gdy słyszałem, że najważniejsze w życiu rodziny są dzieci. Zawsze stałem na straży swojego zdania, że dzieci są owocem miłości małżonków a nie celem.
Byłem również niezrozumiany wśród znajomych, kiedy sprzeciwiałem się wizji, że przede wszystkim należy zapewnić odpowiedni poziom finansowy dzieciom, żeby nie bylo im przykro, że nie mają iPhonea..
Histeria po rozstaniu? Świat mi się rozpadł. Nie bylęm jednak agresywny, nie było wyzwisk. Raczej próba szukania winnych i w momencie kulminacyjnym groźba o zrobieniu sobie krzywdy... Wiem, że to głupie, ale co zrobić.
Ja podobnie, może w nieco bardziej rozbudowany sposób przedstawiłem sytuację w odpowiedzi na pozew.
Cały czas po rozstaniu prosiłem o to, abyśmy się pogodzili. Joasia jednak coraz bardziej przyzwyczajała się do "wolności" i była coraz bardziej niechętna jakimkolwiek kontaktom.

Dziękuję za dobre słowo. Ja niewiele dobrego o sobie mogę powiedzieć.
Dziękuję za modlitwę.
Ostatnio zmieniony przez golabek 2012-01-22, 23:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-22, 23:49   

golabek napisał/a:
Przynosiłem bez z ogrodu, czy jaśmin. Zbierałem kwiaty.

... a takie są najpiękniejsze ...
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-30, 12:04   

Wiem że to głupie, ale dzisiaj przyszedł strach przed moim badaniem w RODK...
Z jednej strony chciałbym spotkać się z żoną, z drugiej jednak boję się stanąć przed kimś, kto nie może na mnie patrzeć. Boję się, że mój spokój zostanie zjedzony przez strach. Boję się, że nie spotkam zrozumienia w moim uporze do ratowania małżeństwa. Tak długo nie widziałem mojej ukochanej, że nawet nie wiem jakim ona teraz jest człowiekiem. Nie jestem pewny już czy wiem o kogo jak tak uparcie zabiegam. Ja pamiętam jej buzię. Uśmiechniętą, złą i smutną. Boję się zobaczyć na jej twarzy nienawiść do mnie. Już raz widziałem w sądzie. Nie wiem, czy mam siłę na więcej :(
 
     
AWS
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-30, 15:01   

Lęk nie pochodzi od Boga. Piszesz w swojej głowie scenariusze, a "nie chodzisz w butach swojej żony". Może tak być, jak myślisz, a może całkiem inaczej i wcale nie w tym problem. Ty masz pokazać postawę miłości, obrony małżeństwa, a jak to przyjmą inni, nie ma nic do rzeczy. Niech Ci się nie wydaje, że sam dasz radę i nie wstydż się, że bywasz słaby, czyż nie wiesz ,że moc w słabości się doskonali? Jesteś słaby - tym lepiej, bo jest Ktoś, kto podniesie i poda rękę. Jeśli z Bogiem do sądu, to czego się lękasz? Co mi może zrobić człowiek, jeśli Bóg ze mną?
Twoja ukochana musi zobaczyć swój udział w kryzysie, a wtedy może zechce coś z tym zrobić. A jeśli nie, to co? Przestaniesz być jej mężem, będziesz karał brakiem miłości, wyrazisz zgodę na rozwód? Popatrz głęboko w swoje serce, zobacz jakie jest jego największe pragnienie i do przodu! Praca nad sobą może z czasem okazać się największą przygodą Twojego życia! :-D
 
     
golabek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-30, 18:26   

Staram się być dzielny i spokojny. Czasem jednak tracę siły i wtedy różne rzeczy przychodzą do głowy. Jakby nie było, trwam już w tym stanie chwilę czasu..
Dzisiaj znajoma w rozmowie zasugerowała mi, że gdybym pozwolił mojej żonie na rozwód, to może byłaby szansa, żeby Joasia nabrała refleksji nad tym, ze coś straciła i zechciała wrócić a swoim uporem i stanowczym sprzeciwem do rozwodu napełniłem ją nienawiścią do mnie. Strasznie trudno jest się bronić przed takimi sugestiami.
Ja robię tak jak czuję, a czuję że rozwód jest złem i nawet największa pokusa uratowania małżeństwa poprzez zgodę na rozwód nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem. Co nie zmienia faktu, że podobne porady słyszę często i za każdym razem bardzo boleśnie mnie dotykają...
Dziękuję za dobre słowo, AWS.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-30, 18:53   

golabek napisał/a:
Dzisiaj znajoma w rozmowie zasugerowała mi, że gdybym pozwolił mojej żonie na rozwód, to może byłaby szansa, żeby Joasia nabrała refleksji nad tym, ze coś straciła i zechciała wrócić a swoim uporem i stanowczym sprzeciwem do rozwodu napełniłem ją nienawiścią do mnie. Strasznie trudno jest się bronić przed takimi sugestiami.


Znajoma radzi zapewne z dobrego serca, ale na wodzie pisane to jest, ponieważ opiera się na potencjalnych emocjach, które mogą (nie muszą) rozwinąć się w Twojej żonie. Bo ta sugerowana refleksja nie jest niczym więcej jak emocją, że "coś łatwo poszło, coś mam z głowy, ulga"... a czy za tym pójdzie "coś straciłam"....? Hm, wątpliwe. A nawet jeśli - czy będzie to na tyle silne, aby coś z tym zrobić? Wrócić do męża pod wpływem tej refleksji/emocji? Hm - znów wątpliwe.

Na logikę - zgadzam się na rozwód = nie chcę abyśmy byli małżeństwem. Więc jeśli nawet ta refleksja powstanie w Twojej żonie (coś straciłam), to przy postawie zgody Twojej zgody na rozwód - stwierdzi, że sam też chciałeś rozwodu, nie chciałeś jej jako żony, więc wszelkie powroty nie mają sensu.

Logiczne? ;-)

Na takiej argumentacji się skup. Nie na emocjach które mogą powstać, ale nie muszą, i jako emocje z definicji są przemijalne.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9