Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ciekawe dlaczego tyle emocji u innych wzbudza styl, forma, treść w postawie Andy? Warto się nad tym zastanowić, bo jeśli dotyka nas to my mamy również z tym problem … a tym problemem jest moje poczucie wyższości stojące w konflikcie z rzeczywistym odbiorem innych osób stąd częste moralizowanie i „naprawianie innych”…
……. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: 4 "Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. 5 W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?" 6 Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. 7 A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień". 8 I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. 9 Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. 10 Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: "Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?" 11 A ona odrzekła: "Nikt, Panie!" Rzekł do niej Jezus: "I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!"…………….
a…Norbert można komus wytknąc coś, ale w formie szacunku do jego osoby, bez względu na jego forme pisania, czy treść jaka nam się nie podoba… niekoniecznie okreslając go „ZAKUTY ŁEB.....”
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-25, 09:56
bywalec napisał/a:
a…Norbert można komus wytknąc coś, ale w formie szacunku do jego osoby, bez względu na jego forme pisania, czy treść jaka nam się nie podoba… niekoniecznie okreslając go „ZAKUTY ŁEB.....”
po pierwsze nazwa zakuty łeb nie mial na celu obrazy właściciela postu.
To fragment z kawału...o rycerzach....
no cóz bywalec może więcej uśmiechu w zyciu
bywalec napisał/a:
Ciekawe dlaczego tyle emocji u innych wzbudza styl, forma, treść w postawie Andy? Warto się nad tym zastanowić, bo jeśli dotyka nas to my mamy również z tym problem … a tym problemem jest moje poczucie wyższości stojące w konflikcie z rzeczywistym odbiorem innych osób stąd częste moralizowanie i „naprawianie innych”…
echh i chyba musi się stac.....
bywalec a zwróc uwage ile to w twoich postach moralizatorstwa...porad....analiz
nikt nie ma patentów na zycie ...darów losu....ani wszechwiedzy........
jeno doświadczenie jakie moze i pomogło mi..może i mojej rozdzinie...moze wszsytkim bliskim.......
a czy pomoze innym???........
a do tego jaki rzeczywisty odbiór???
przez internet???
przez internet mozna mówic o odczuciach-czesto omylnych,nieraz częsciowo pasujących,a nieraz odbieranych jako sugestja
ale i tak to wsio to gdybanie....tak jak gdybam ja..gdybasz ty...i gdybają inni
ale masz racje
bywalec napisał/a:
a tym problemem jest moje poczucie wyższości stojące w konflikcie z rzeczywistym odbiorem innych osób stąd częste moralizowanie i „naprawianie innych”…
by nie słuchac takich analiz powstałych samozwańczych psychoanalityków ...
lepiej dac sobie spokój i normalnie życ...
pozdrawiam
[ Dodano: 2011-11-25, 10:04 ]
bywalec napisał/a:
……. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: 4 "Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. 5 W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?" 6 Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. 7 A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień". 8 I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. 9 Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. 10 Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: "Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?" 11 A ona odrzekła: "Nikt, Panie!" Rzekł do niej Jezus: "I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!"…………….
a to juz błazenada.......
uświadczasz mnie tylko bywalec w jednym...
gdy wiele lat temu moją domeną w życiu było to:
sam sobie jestem sterem,nikt mi w zyciu nie da pomocy-zatem licz tylko na siebie....
nie czułem nawet potrzeby pochylanie się nad kims...pomagania..naskrobania czegos..wejścia w jego problem...bytności na forach...
wspomagania itd .itp
dzis słucham z kogos ust....że to fałszywe co powstało we mnie....
zaczynam się zastanawaić mocno co było wkońcu prawdziwe...
ten dawniej ..czy ten dziś
a wniosek???
że los zakpił ze mnie ogromnie i nic ponadto
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-11-25, 10:27, w całości zmieniany 1 raz
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-25, 10:25
W dziale "Rozwód, czy ratowanie małżeństwa" , gdyby spojrzeć ciut niżej widnieją słowa: refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...... Większość z nas tak też stara się - dzielić się tym, czego nauczyliśmy się na własnych błędach... Z zapartym tchem czytam tu autentyczne historie...
Co zaś tyczy się wiedzy książkowej - Google gwarantują wszystkim łatwy łatwy dostęp do niej
O pokorze zaś niech mówią ...pokorni...
Pozdrawiam Cię Andy i życzę mądrych wyborów.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-25, 10:43
Norbert1 napisał/a:
ale masz racje
bywalec napisał/a:
a tym problemem jest moje poczucie wyższości stojące w konflikcie z rzeczywistym odbiorem innych osób stąd częste moralizowanie i „naprawianie innych”…
by nie słuchac takich analiz powstałych samozwańczych psychoanalityków ...
tak, tu pełna zgoda nie przeceniajmy własnego znaczenia pragnienia niesienia dobra dla kogoś z pobudek fałszywego swojego ego. Niekoniecznie inni musza mieć zawyzone mniemanie o sobie bo ja mam odczucie pogardy, w trakcie autoprezentacji, komunikacji w relacjach z innymi trzeba brac pod uwagę własne emocje i to za kogo chciałbym sam być uważany.
Bóg stworzył świat z niczego i przez całą historię jego dziejów, realizując swój zbawczy plan wobec człowieka, wybiera najuboższe środki i najmniejszych, najbardziej pokornych ludzi. On potrzebuje takich narzędzi, by poprzez nie mogła się objawiać Jego chwała i wielkość. Chcąc nam ofiarować największy dar, swojego Syna, wybrał Maryję, najbardziej ogołoconą i pokorną z wszystkich mieszkańców ziemi.
Maria od Męki Pańskiej, zgłębiając tę tajemnicę Maryi, pisze: „Maryja została stworzona czystą, żyła i umarła czysta. Widziałam pokorę Najświętszej Dziewicy i wszelką pokorę, która jest prawdą. Lustro nie posiada w sobie obrazu słońca, które odzwierciedla. Stworzony na obraz Boga człowiek odzwierciedla piękno Boga. On nie jest miłością, ale obrazem miłości i zjednoczenia z miłością przez odbicie miłości w sobie. Maryja była najpiękniejszym obrazem Boga, toteż bardziej niż ktokolwiek inny wiedziała, że nic w jej niepokalanej piękności nie było jej własnością. To najlepiej tłumaczy jej pokorę i całkowity brak miłości własnej. Było to konsekwencją jej jasnego spojrzenia na własne piękno. Ona je posiadała, widziała, kochała i przez to samo uznawała, że to piękno brało swoje istnienie z Boga samego. W prawdzie, pięknie, miłości nie ma nigdy nic z nas. To Bóg pozwala, aby z Niego samego spadł do duszy płomień, który napełni ją Bożą pięknością” (NS 66).
Naśladując pokorę Maryi, musimy jak Ona mieć świadomość, że Bóg nie oczekuje od nas nie wiadomo czego. On chce tylko nas, a nie naszych nadzwyczajnych czynów czy dzieł. A wręcz przeciwnie, posiadanie znaczenia i ludzkiej wielkości stanowi największą przeszkodę, by Bóg mógł się nami posługiwać. Jeżeli czegoś od nas potrzebuje, to nagiej prawdy o nas samych, że jesteśmy niczym sami z siebie. Potrzebuje, byśmy czuli się grzesznikami potrzebującymi zbawienia. Niewypłacalnymi dłużnikami, którym On chce okazywać miłosierdzie. A jeżeli możemy Mu coś ofiarować, to naszą skromność, ukrycie, przejrzystość, małość, niewystarczalność, całkowitą od Niego zależność. On również nie pogardzi prostymi gestami dzielenia się i solidarności z innymi, sympatii, przyjaźni oraz naszą modlitwą i doskonałym żalem za grzechy.
Maryja, będąc najbardziej świadoma ze wszystkich ludzi, jak bardzo jest przez Boga obdarowana: Bożym macierzyństwem, pełnią łask i cnót, darami Ducha Świętego, Bożym pięknem, pełnią modlitwy i mistycznego zjednoczenia z Bogiem mogła wyśpiewać Magnificat. Jak pisze o tym Maria od Męki Pańskiej: „Czułam się przynaglona wziąć na modlitwę, na naszą nowennę Magnificat. Jest on ekstazą miłości na widok Bożych darów, przekonaniem o swojej nicości, a więc prawdziwą pokorą” (NS 37). Śpiewając codziennie Magnificat mamy okazję dziękować Bogu za wielkie rzeczy, które nam czyni. Potrzeba tylko zacząć je widzieć w swoim życiu, widzieć Boże piękno, które jest w nas i przestać grzeszyć przeciw Duchowi Świętemu ciągle zazdroszcząc innym Bożych darów. Nie usprawiedliwia nas fakt, że u innych łatwiej zobaczyć to Boże obdarowanie. Postępując na drodze pokory, szukajmy w sobie prawdy, dobra i piękna, które Bóg złożył w nas w przerastającej nas obfitości i bądźmy wdzięczne.
s. Anna Siudak FMM
Warszawa
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-25, 11:01
bywalec napisał/a:
tak, tu pełna zgoda nie przeceniajmy własnego znaczenia pragnienia niesienia dobra dla kogoś z pobudek fałszywego swojego ego. Niekoniecznie inni musza mieć zawyzone mniemanie o sobie bo ja mam odczucie pogardy, w trakcie autoprezentacji, komunikacji w relacjach z innymi trzeba brac pod uwagę własne emocje i to za kogo chciałbym sam być uważany.
nic tylko z politowaniem patrze na twoje wywody....
nazwe je Pani wiedza
ciekawe bywalec jak mocno własne ego zbudowałas i w jaki sposób???
i co za wiedza daje ci takie patenty-w odniesieniu do takich wniosków???
ale napisze wprost nie wiesz nic ..ale budujesz cos na własnym mniemaniu..
no tak cegiełkę swego czasu dodałem do tego sam....
jesli chodzi o mnie....odniose się do......
za kogo sam bym chciał być uważany
jestem sobą ..wciąż ten sam...wciąz podobnie odbierany...
jestem jaki jestem i nie zalezy mi na kreowaniu..opinii...czy okazywaniu innym wszechwiedzy..własnych mądrosci....
to mnie ani nie łaskocze....ani buduje...
daltego taka moja bytnosc na forum??
często upominany..często strofowany...często oceniany...
i na koniec odpowiem reklamą z biedronki....
bo ja taki zwyczajny jestem
ale czytajac powyżej o pokorze...
fakt!!!
dięki rózo i Jarku
zatem milknę
maryniaa [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-25, 14:47
jesteście dla mnie soba bywalec i Norbert , tak czuje , ...kobieta i mężczyzna jakimi stworzył Was Pan , napełnieni tym co za Wami i w którym miejscu na drodze ku pełni zycia jesteście tu i teraz . POGODY DUCHA KOCHANI ,
a może w pokorze do odmówienia modlitwa o pogode ducha?
Boże, użycz mi pogody ducha
Abym godził się z tym
Czego nie mogę zmienić
Odwagi
Abym zmieniał to
Co mogę zmienić
I mądrości
Abym odróżniał jedno od drugiego
Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
I czerpać radość chwili, która trwa
I w trudnych doświadczeniach losu
Ujrzeć drogę wiodącą do spokoju
I przyjąć - jak Ty to czyniłeś -
Ten grzeszny świat takim
Jakim on naprawdę jest
A nie takim, jak ja chciałbym go widzieć
I ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli
To wszystko będzie jak należy
Tak, bym w życiu osiągnął umiarkowane szczęście
U Twego boku, na wieki posiadł szczęśliwość nieskończoną.
Pestka75 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-25, 23:36
Norbert1 napisał/a:
Pestka75 napisał/a:
aha no wogóle najciekawsze to ,ze Andy nie odzywa się juz od dłuższego czasu a w wątku aż huczy heheheheheheh
skoro takie mądre wnioski
to czemu sama huczysz???
gdzie spójność w myśli i czynie
wyraziłam swoje zaciekawienie procesem , który tu w wątku Andy`ego nastapił czyli tym, że już bez jego zewnętrznego udziału ( pisania w wątku) tyle komentarzy, propozycji naprawiania Go, często powtarzających się
i teraz uwaga:
- nie oceniam tu czy rady dobre czy złe tylko zwróciłam uwagę że po co aż tyle w podobnym stylu i treści
- jesli ktoś pisze o swoim doświadczeniu, uczuciach ( tak jak i Ty zrobiłes to we fragmencie swojego postu to o.k)
- jeśli ciąglę powtarzaja się te same hasła od tak wielu osób to czy to znaczy ze Andy niepojętny czy że tak wiele osób ma misję naprawiania brata?
- osobiście uważam że misja naprawiania moze z powodzeniem zakończyć się na 1-2 komunikatach
po co temu poświęcam uwagę? bo trochę mnie smuci ( nie tylko w wątku Andy`ego) co jakis czas pojawiające się i podtrzymywane przeświadczenie, że naprawianie braci dokonuje się przez "dowalanie":
- używanie słów niby żartobliwych jak piszesz Norbercie z kawału pt "zakuty łeb",
-komunikaty wpedzające w poczucie winy typu "masz problem z mężem to może przy tobie sie taki stał?",
-komunikaty typu TY np. "ty jesteś taki a taki" (ocena) a potem zdziwienie że adresat komunikatu reaguje zaprzeczeniem, zamknięciem się, atakiem,
- nazywanie tej nawet atakującej odpowiedzi adresata "problemem" który ta osoba ma ze sobą ( a jak ma nie mieć skoro komunikaty typu "TY" nie należą do komunikacji bezposredniej
tak, biorę udział w jakims sensie w tym huczeniu ale mój post NIE DOTYCZYŁ ANDY`ego tylko niektórych wpisów, zwłaszcza tych, które powtarzały wczesniej wystosowane napomnienia, nie widze tu zatem sprzeczności między tym co napisałam a ponieważ podziało sie to właśnie w tym wątku dlatego tez tu zamieszczam :)
jesli chodzi o posty bywalca to moje odczucia sa inne ( Ty masz prawo do swoich)
ona nie używa po prostu komunikatów typu TY ( lub bardzo mało) a jesli zwraca się bezpośrednio, to pytając, używając słów "może jest tak", "dlaczego", czyli zwrotów otwierających komunikację, pozostawiajacych możliwość dopowiedzenia przez adresata
komunikacja "dowalajaca" czasem się udaje ale pojedynczo, w sytuacjach ekstremalnych typu "obudzenie" kogoś z jego problemów, ze snu, z bezradności, żeby przebic sie przez fasady, systemy obronne choroby np alkoholowej
ale nie dla każdego, nie zawsze i nie w kazdej sytuacji ( czasem jest tu naduzywana) pod hasłem obowiązku do upominania braci...
Podając przykłady Norbercie z Twoich wypowiedzi szukałam tylko przykładu a nie kanału do ujścia moich frustracji ( przepraszam jesli poczułes sie dotknięty).
Czemu dotknęły Cie wypowiedzi bywalca? One się według mnie nie zmieniły, dalej są rzeczowe, z uwzglednieniem wiedzy psychologicznej i starające się raczej "ocalic brata" niż go osądzić
[ Dodano: 2011-11-25, 23:41 ] hee Bóg akurat czuwa nad tobą..dając ci takiego ..a nie innego sponsora....
a czemu???
ja wiem
czemu myslisz , ze Bóg w tym maczał palce ;)
a czemu jest to wyraz jego czuwania nademną?
nierozumiem, moze się tez uciesze jak mi zdradzisz te radosna tajemnicę?
[ Dodano: 2011-11-26, 00:54 ]
Lenko, racja, powtarzanie tych samych komunikatów ma sens o ile na życzenie adresata ( tak jak to jest chociażby w moim watku)
intencja i sposób komunikowania czyni jednak róznicę i potrafi "dowalanie" zamienić w DOWALANIE ałc ałć brrrr
toja [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-26, 07:31
czytając powyższe napomnienia, sądziłam, że dotyczy to wszystkich
ale wygląda na to, że nie
"biorę udział w jakims sensie w tym huczeniu ale mój post NIE DOTYCZYŁ ANDY`ego tylko niektórych wpisów, zwłaszcza tych, które powtarzały wczesniej wystosowane napomnienia, nie widze tu zatem sprzeczności między tym co napisałam"
.................................................
- no to należy się także nie dowalać Norbertowi, zwłaszcza, że poddał się wiwisekcji,
- nawet zen go pochwalił, chociaż tez poczuł się kiedyś urażony
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.