Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
czy cudzołóżnica ma tu wstęp?
Autor Wiadomość
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 06:49   

Wg mnie w tym opisie kluczowe jest słowo "nieunikniony".
cudzołożnica napisał/a:
by nieunikniony zamęt w ostateczności obrócił się w dobro

Wszystko dobrze, kiedy ten zamęt jest faktycznie, obiektywnie nieunikniony. Tymczasem wiele badań i obserwacji wskazuje, że często jest to do uniknięcia, stąd chociażby funkcjonująca instytucja mediacji, lub jeszcze niedawno w prawie polskim - pierwsza rozprawa traktowana jako pojednawcza.
Kryzysy są nieuniknione, i do nich pasują słowa profesora. Rozwody częstokroć są do uniknięcia.
 
     
Metanoja
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 11:05   

Niemniej nie jest to książka o tym jak uniknąć rozwodu- ani subiektywnie ani obiektywnie dającego się uniknąć. Jest to książka o tym jak chronić dzieci w trakcie rozwodu, w całym zamęcie przed nim i po nim by z tego całego zamętu i zła pomóc im wzrastać na dojrzałych i szczęśliwych ludzi, tak by cierpienie i rany których doświadczyli zostały przemienione w dobro , w perły dzięki którym będą bardziej dojrzałymi, wrażliwymi i mądrymi życiowo ludźmi. To jest kluczowe w tej książce- dzieci w rozpadających lub rozbitych rodzinach i pomoc im- konkretna i praktyczna spisana przez osobę, która sama była dzieckiem z takiej rodziny. Dlatego obiektywnie kluczową kwestią , jak w tytule, jest praktyczna, powiedziała bym samarytańska, pomoc takim dzieciom . Polecam zainteresowanym
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 12:33   

Nie chciałam negować wartości książki jako takiej, na pewno niesie wiele cennych treści. Ty ją znasz, ja nie, odniosłam się zatem jedynie do opisu który zamieściłaś. I w tym opisie odniosłam się do tego (lub uszczegółowiłam) co nie pasuje mi do charyzmatu Sycharu, do miejsca w którym jesteśmy.
Sądzę że warto na bieżąco pewne sprawy właśnie uszczegóławiać, bowiem całkiem niedawno na innym wątku ktoś się pytał, czemu nie wspieramy w jej decyzji osoby która zdecydowała się wnieść o rozwód. No właśnie - taki a nie inny charyzmat.
Co nie zmienia faktu, że dzieci w takich sytuacjach są może najbardziej pokrzywdzonymi osobami, i warto zrobić wszystko, aby im pomóc.
Pozdrawiam! :-)
 
     
Metanoja
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 13:15   

Też takie są właśnie moje przemyślenia, że ta strona służy konkretnemu celowi, jak to napisałaś charyzmatowi, stąd takie Twoje spostrzeżenie. Niemniej warto, no właśnie może nie na tej stronie, przypatrzeć się takim dzieciom i ich potrzebom. I zastanawiam się, czy jest taka katolicka strona poświęcona im bo nie wiem. Inna może jest sytuacja sakramentalnych, których dzieci cierpią i są niszczone przez zło rozpadu rodziny, a może inna tylko cywilnych związków gdzie zapewne dzieci też cierpią. Myślę jednak, że zarówno tu i tu, w walce o prawowitego męża sakramentalnego, jak i takiego na niby- cywilnego, warto spojrzeć przede wszystkim na dzieci i ich potrzeby by walce o małżeństwo i pragnieniu posiadania takiej rodziny jaka być powinna, pełnej do której każde dziecko ma prawo, nie zatracić aktualnych, codziennych potrzeb dziecka w trudnej dla niego sytuacji tj. wsparcia, pocieszenia, zrozumienia, pokazywania życia, które trwa nadal. Nie zła rozwodu, rozkładu rodziny, ale życia które nadal jest. Ale może rzeczywiście, ze względu na charyzmat, o którym piszesz, jak również to, że moje doświadczenie jest o zgoła inne niż kobiet tutaj, niemożliwe jest zrozumienie również w tej kwestii. Bo dla Was najważniejszy z ludzi ma być chyba mąż, a dla mnie tą osobą jest dziecko. Niemniej książka jest dobra dla wszystkich, konkretna i praktyczna, taka jakie właśnie lubię, bo nie " podchodzą" mi aż tak książki dające wiedzę, a konkretne wskazówki jak postępować poparte doświadczeniem życiowym. Dlatego polecam.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 14:24   

Jest tak jak piszesz Nirwano, brak doświadczenia w tym spowodował taki wpis, niemniej jednak uwaga cudzołożnicy jest słuszna w temacie…

w biblii też wiele jest o tym
* Mt 18:6 - "Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza."
* Mt 18:7 - "Biada światu z powodu zgorszeń. Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia lecz biada człowiekowi przez którego dokonuje się zgorszenie."
* Mt 18:10 - "Strzeżcie się, abyście nie gardzili żadnym z tych małych, albowiem powiadam wam: aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze ojca mojego, który jest w niebie."
* Mt 5:8 - "Błogosławieni czystego serca albowiem oni Boga oglądać będą."


Warto pamiętać o tym i wpisać w charyzmat tego forum… dobro dziecka jest najważniejsze, po to by w przyszłości nie powielił doświadczenia swoich rodziców i nie był kolejną osoba szukającą pomocy w ratowaniu swojego małżeństwa.
Gdy dorośli się rozwodzą, dziecko najmocniej cierpi, nie potrafi tego wszystkiego racjonalnie zrozumieć ani pomóc sobie z emocjami jakie nim targają. Dorosły rodzic w tym czasie sam jest mocno zraniony, pogubiony dlatego często umyka mu z pola widzenia dziecko, które tak samo mocno cierpi. A gdy do tego dodać jeszcze, że samo dziecko jest argumentem w walce małżonków jego dobro drastycznie maleje, bo własne skrzywdzenie małżonków sprawia, że dziecko staje się kartą przetargową w tej walce.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 17:59   

Ależ dziewczyny, ja się z Wami zgadzam! Mi chodzi o może drobiazg - zwrócenie uwagi na fakt czy jeśli mówimy o nieuniknionym zamęcie w postaci rozwodu, to czy jest on (rozwód) faktycznie nieunikniony. Może - właśnie ze względu na dobro dzieci - można tego uniknąć. Może właśnie dzięki tej refleksji dzieci nauczą się że kryzysy można rozwiązywać konstruktywnie, a nie rozwodem. Książka mówi o "nieuniknionym rozwodzie", Nie neguję, że takie sytuacje są, wszak sama taką przeżyłam. Ale chcę wzbudzić refleksję, że owa "nieuniknioność" subiektywnie, w naszym odbiorze, nie zawsze musi taką być obiektywnie.
bywalec napisał/a:
Gdy dorośli się rozwodzą, dziecko najmocniej cierpi, nie potrafi tego wszystkiego racjonalnie zrozumieć ani pomóc sobie z emocjami jakie nim targają. Dorosły rodzic w tym czasie sam jest mocno zraniony, pogubiony dlatego często umyka mu z pola widzenia dziecko, które tak samo mocno cierpi. A gdy do tego dodać jeszcze, że samo dziecko jest argumentem w walce małżonków jego dobro drastycznie maleje, bo własne skrzywdzenie małżonków sprawia, że dziecko staje się kartą przetargową w tej walce.

Zgadzam się w zupełności
bywalec napisał/a:
Warto pamiętać o tym i wpisać w charyzmat tego forum… dobro dziecka jest najważniejsze, po to by w przyszłości nie powielił doświadczenia swoich rodziców i nie był kolejną osoba szukającą pomocy w ratowaniu swojego małżeństwa.

Hm.... Ktoś wymyślił piramidę wartości: 1. Bóg, 2. Współmałżonek, 3. Dzieci oraz cała reszta świata
Kiedy rodzice tworzą zdrowe małżeństwo, zdrową rodzinę - to i dobro dzieci jest zagwarantowane w najwyższym stopniu. Po cóż innego podkreślamy tu "zmieniaj siebie", "ratuj siebie, choćby dla dzieci"?... Po co różaniec rodziców za dzieci, po co inne intencje modlitewne? Przecież też dla dzieci. Ale przy zachowaniu owej wspomnianej przeze mnie piramidy wartości. Wtedy wszystko jest na swoim miejscu :-)
Pozdrawiam!
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 18:27   

Nirwanna napisał/a:
Hm.... Ktoś wymyślił piramidę wartości: 1. Bóg, 2. Współmałżonek, 3. Dzieci oraz cała reszta świata
Kiedy rodzice tworzą zdrowe małżeństwo, zdrową rodzinę - to i dobro dzieci jest zagwarantowane w najwyższym stopniu. Po cóż innego podkreślamy tu "zmieniaj siebie", "ratuj siebie, choćby dla dzieci"?... Po co różaniec rodziców za dzieci, po co inne intencje modlitewne? Przecież też dla dzieci. Ale przy zachowaniu owej wspomnianej przeze mnie piramidy wartości. Wtedy wszystko jest na swoim miejscu
Pozdrawiam!


Tak, ktoś wymyslił…a czy prawdą nie jest to co poniżej:

Nirwano podepre się nie swoim komentarzem, ale który przemawia do mnie, może i innych skłoni do refleksji

Spór o pierwszeństwo

"W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje."
(Mt 18,1-5)


Komentarz: W tym fragmencie Jezus ukazuje nam wielką Prawdę w sposób prosty i oczywisty, zrozumiały dla wszystkich. Aby wejść do Królestwa Niebieskiego trzeba stać się niczym dziecko. Jest to prawda, którą słyszymy od lat. Która brzmi w uszach wierzących już 20 wieków. A mimo to, mimo całej swej prostoty, nie jest do końca przez nas przyjmowana. Mamy na ten temat swoje wyobrażenia. Przyjmujemy ją nie w pełni, ale po części, tylko tyle, ile nam „pasuje”. Spróbujmy dzisiaj wejść w głębię tego stwierdzenia. Abyśmy spróbowali stanąć w wielkiej prostocie serca, w wielkiej szczerości.
Poprośmy, zatem razem Ducha Świętego, aby pozwolił nam zrzucić z siebie te wszystkie naleciałości „dorosłego człowieka”. Niech Duch Święty, Pan i Władca dusz ludzkich, znawca serc przeniknie teraz całe nasze jestestwo. Niech przeniknie nasze umysły, nasze myśli, nasze pragnienia, nastawienia, przyzwyczajenia, nasz sposób myślenia, wszelkie skostniałe poglądy, wszystko to, do czego się tak przyzwyczailiśmy, że nie wyobrażamy sobie, iż można myśleć, robić inaczej. Niech Duch Święty przeniknie nasze serca i dusze, niech dotrze do najdalszych ich zakamarków, niech wymiecie z nich egoizm i pychę, niech oczyści z nawet najdrobniejszych znamion próżności i miłości własnej. Niech Duch Święty przeniknie nasze ciała, by zostały oczyszczone jednym Jego podmuchem, by nie były przeszkodą, a pomocą w poznawaniu Prawdy o dziecięctwie ducha.
Niech Maryja - nasza Matka poprowadzi nas za rękę jako swoje umiłowane dzieci i pomoże nam dotrzeć do Prawdy o nas samych i Królestwie, do którego każdy z nas został powołany. Niech Maryja - Matka wszystkich wierzących pomoże nam przyjąć postawę prawdziwej otwartości na Boże Słowo, byśmy z dziecięcą prostotą i szczerością potrafili je podjąć i na nie odpowiedzieć. Módlmy się, aby dzisiejsze słowa zapadły wam głęboko w serce.
Rozważmy teraz wspólnie ten fragment. „Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” Zastanówmy się przez chwilę nad pobudkami tego pytania. Uczniowie zadając to pytanie myśleli o sobie. Każdy z nich miał jakieś wyobrażenie o tym, jak jest w niebie. Jezus ciągle wspominał o swoim królestwie. Uczniowie w głębi swych serc liczyli na to, iż Jezus właśnie ich dostrzeże, jako tych kandydatów do Jego Królestwa. W nich, tak jak w każdym człowieku była pycha. Ona skłaniała ich serca ku temu, by sądzić, że to oni są tymi wybranymi, jedynymi. Nie łudźmy się. Każdy z nas, gdzieś w głębi serca, mimo całej nędzy, jaką w sobie widzi, ma nadzieję, że właśnie jego Jezus dostrzeże, jako tego wybranego do królestwa.
My dzisiaj, tak, jak uczniowie wtedy, również zadajemy to pytanie Jezusowi. Czynimy to w nieco innej formie, bardziej ukrytej. Potrafimy się lepiej „kamuflować”, aby nie pokazać wprost swoich intencji. Ale my również pytamy Jezusa o to, czy znajdzie się miejsce w Królestwie Niebieskim i dla nas? Nie dość na tym, my również oczekujemy w tej odpowiedzi podkreślenia naszej świętości i wybrania. Jakże wielka jest nasza nędza, słabość i próżność. Po tym pytaniu widać jak jeszcze wiele nam brakuje do świętości. Ale nie załamujmy się. Jezus nie zganił swych uczniów. Nie gani również nas. On bardzo kocha i patrzy pobłażliwie na wszystko, co w nas słabe i małe. Z wielką czułością stawia przed nami dziecko i mówi: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.
Jezus w prosty sposób pokazuje uczniom drogę do Jego Królestwa. Mają stać się jak dzieci. I tutaj zaczyna się trudność. Jak człowiek dorosły, który ma za sobą różne doświadczenia życiowe, często trudne, które go hartowały, nakładały mu pancerz ochronny, które uczyły go twardych realiów życia, ma naraz stać się jak dziecko - naiwne, bezbronne, szczere i ufne. Tak jak nam, tak i uczniom niełatwo było zrozumieć, przyjąć i realizować to zadanie. Rzecz, która wydaje się być najprostszą na świecie, okazuje się chwilami najtrudniejsza do zrealizowania. Dlaczego? Ponieważ pycha siedząca w człowieku nie pozwala mu stać się małym jak dziecko, stać się ufnym jak dziecko, otworzyć serce na oścież jak dziecko, uznać swoją niewiedzę i brak wszelkich umiejętności. Bo przyzwyczailiśmy się, że świat podziwia nas za naszą samowystarczalność, radzenie sobie w najtrudniejszych nawet okolicznościach, za naszą inteligencję, wiedzę, dobrą znajomość jakiejś dziedziny. Bo to daje nam poczucie bezpieczeństwa, samozadowolenie, satysfakcje i bardzo karmi miłość własną. Nie przyznajemy się do tego sami przed sobą, mówiąc, że przecież trzeba sobie jakoś radzić w życiu, trzeba być zaradnym, trzeba wiedzieć, umieć, znać się na pewnych sprawach. Bo takie jest życie i świat wokół was…
A Jezus stawia przed nami dziecko i mówi dalej spokojnym głosem: „Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim”. Pojawia się teraz z pewnością w nas zakłopotanie, jakiś niepokój i poczucie bezradności. Jak zatem we współczesnym świecie tak wymagającym od człowieka zaradności stać się dzieckiem? Czy to możliwe? Tak. Wystarczy, że przestaniesz słuchać świata i tego, co nieustannie stara się wcisnąć jako prawdę. Pierwsze to odrzuć wszystko, co mówi do ciebie świat! Zamknij uszy ciała, a otwórz uszy swego serca! Posłuchaj tego, co mówi Jezus. Dlaczego w swym sercu stale dajesz pierwszeństwo słowom szatana, a nie słowom Boga? Pozwalając na to, przyzwalasz na wszystko, co ze sobą wnosi: na kłamstwo, obłudę, niepokój, nienawiść, zazdrość, na egoizm i pychę. Otwórz twoje serce na słowa Boga. Otwórz swoją duszę na Jego kojący ton głosu. Posłuchaj, co takiego mówi do ciebie: Tyś Moim synem umiłowanym, tyś Moją córką! Jam cię dzisiaj zrodził! Bóg już teraz nazywa ciebie swoim dzieckiem! Bo ty jesteś Jego dzieckiem! Tylko gdzieś to dziecięctwo Boże w wirze i pędzie życia zatraciłeś!
Zatrzymaj się i odkryj od nowa swoje dziecięctwo. Nie słuchaj świata! Zacznij szukać tego, co jest istotą twego bytu: dziecięctwa Bożego! Poszukaj w sobie. Otwórz się na tę prawdę! Otwórz się na dziecko, które masz w sobie! Odrzuć pychę, próżność, pozwól sobie na bycie słabym i zależnym od Boga. Pozwól na to, że to On będzie o wszystkim decydował. Pozwól Mu pokierować twoim życiem według swoich zamysłów i planów. Zaufaj! Nie staraj się być zaradnym i samodzielnym, bo takim jest dorosły, a ty przecież jesteś dzieckiem! Dzieckiem Boga! To On, jako twój Ojciec, chce o wszystko zadbać i o wszystkim pamiętać! Jako Bóg uczyni to lepiej od ciebie. Uczyni to najlepiej! Ale, by mógł prawdziwie pokierować twoim życiem, ty musisz Mu na to pozwolić. Ty musisz Mu zaufać, podać swoje ręce, stale o wszystko pytać i prosić nieustannie o wskazówki. W każdej sytuacji modlić się o Jego wolę wobec ciebie.
Prawdopodobnie nadal posługiwać się będziesz zdobytą wiedzą i doświadczeniem, prawdopodobnie nadal będziesz wykonywał tę, a nie inną pracę wykorzystując inteligencję, którą dał ci Bóg. Chodzi jednak o twoje nastawienie, o twój stosunek do Boga. O twoje podejście do wszystkiego z pozycji dziecka, które otrzymuje wszystko od Boga, wszystkiego od Niego oczekuje, za wszystko dziękuje godząc się na to, co daje. Chodzi o twoją postawę pokory wobec Stwórcy, całkowitego poddania, uniżenia i uznania w Nim swego jedynego Pana i Króla. Jeśli będziesz wychodził z takiej pozycji, z pozycji dziecka i oczekiwać będziesz od Boga prawdziwie ojcowskiej opieki, w każdym wymiarze życia - doświadczysz jej stając się rzeczywiście Jego dzieckiem. I żyć będziesz w Jego Królestwie.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.




Co do potwierdzenia obowiązku rodziców obrony dziecka dodam
ZGORSZENIE:

"Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie."
(Mt 18,6-11)


Komentarz: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza.” Oto słowa, które powinny wstrząsnąć tymi, co sieją zgorszenie. Oto słowa przerażające, ale jakże wymowne. Oto słowa skierowane do każdego z nas. Bowiem, każdy może stać się przyczyną zgorszenia. O, nie wymawiajmy się, że te słowa nie dotyczą nas. Wspólnie je rozważmy, a zobaczymy, jak ostrzeżenie to koniecznym jest i dla nas.
Słowa dotyczące zgorszenia umieszczone są w tej Ewangelii zaraz po słowach o najmniejszych, gdy Jezus stawiał przed uczniami dziecko, jako przykład do naśladowania. I rzeczywiście pierwszym skojarzeniem ze słowami Jezusa jest myśl o tych małych, za których dorośli są odpowiedzialni. To jest pierwsze rozumienie tego fragmentu. Skierowane do dorosłych, którzy mają pod swoją opieką dzieci i młodzież, którzy są odpowiedzialni za ich rozwój zarówno ten fizyczny, jak i moralny, duchowy. W słowach tego fragmentu jest zawarte wielkie ostrzeżenie dla dorosłych, jest zwrócenie uwagi na wielką odpowiedzialność, jaką ponoszą, jest odwołanie się do sumienia. Jezus zwraca naszą uwagę na to, że mamy wpływ na rozwój swoich dzieci. Ten wpływ może być pozytywny, ale i negatywny.
Naszym zadaniem jest starać się, by stale wpływać na swoich podopiecznych w sposób pozytywny. By nigdy nie stać się przyczyną zrodzenia się grzechu w sercach tych najmniejszych. Nasze starania mają iść w kierunku budowania w nich miłości. Wszystko, co czynimy, ma wypływać z miłości i na tę miłość wskazywać. Nasze czyny, słowa, cała postawa ma być miłością, ma być świadectwem Miłości Boga. Ma być obrazem Jego miłości. To, czego zazna człowiek w okresie dzieciństwa, tym potem żyje jako dorosły. Jeśli zazna miłości, potem łatwiej mu przyjąć, doświadczyć, zaznać, uwierzyć w miłość Boga. Jeśli tej miłości nie doświadczy, niestety znamię to pozostaje na nim do końca życia. Niestety często nie da się nadrobić braków z okresu dzieciństwa, jeśli chodzi o miłość, poczucie bezpieczeństwa, właściwy rozwój moralny, zawiązywanie więzi międzyludzkich. Ludzie ci tak bardzo skrzywdzeni w okresie dzieciństwa, niosą to brzemię przez całe życie. Ten, kto przyczynia się do tego, ponosi odpowiedzialność za to i dźwiga na sobie wielki grzech.
Pomijamy tutaj celowe działania wykorzystywania dzieci i młodzieży do czynów niecnych, amoralnych, grzechu ciężkiego, które tak szczególnie znamionują te czasy. Ten grzech jest straszny, śmiertelny i zabijający życie Boga w duszy. Skazujący ją na piekło. Kto w ten sposób sieje zgorszenie wśród najmniejszych winien jest ognia piekielnego.
Zatrzymajmy się jednak na naszych zwykłych, codziennych sytuacjach, które niestety poprzez naszą słabość i nędzę stają się powodem do grzechu dla tych najmniejszych, bądź też nie przyczyniają się do prawidłowego ich rozwoju duchowego, czasami nawet hamując go. Jesteśmy zobowiązani dbać o dobro powierzonych sobie dusz dziecięcych za wszelką cenę. Od tego nie ma odpoczynku. Tego nie można odsunąć na później. O to trzeba dbać nieustannie. Chodzi tutaj zarówno o działanie specjalnie ukierunkowane na rozwój duchowy dzieci, ale i o zwykłe nasze codzienne, szare życie, które ma stawać się świadectwem naszej wiary, miłości i przynależności do Kościoła. Słowa same nie wystarczą. Będą kłamstwem, jeśli nie poprzemy ich swoim życiem. Często więcej uczyni przykład niż słowa zachęty.
To, czym żyją rodzice jest ważniejsze, głębiej zapada w serce, niż to, jak będą pouczać swoje dzieci, czy wnuki. Dlatego, zwróćmy uwagę na swoją postawę, na swoje zachowania, na to, czy swoim życiem wyrażamy miłość do Boga. Bardziej niż nauczanie przekazane na kazaniu, pociąga ludzi przykład świętych. To wiadomo już od dawna. Dlatego tak ważne jest, by dzieci wzrastały w rodzinie, mając dawany dobry przykład. W niej uczą się wiary. Nie nauczą się jej na samych katechezach. Wiary człowiek uczy się widząc przykład życia w wierze u swych bliskich. Teoria nauczy tylko teorii. Praktyka rodzi praktykę.
Nie dziwmy się, zatem, że dzisiaj słowa tego fragmentu kierowane są do nas. Bowiem każdy z nas ma jakiś kontakt z dziećmi, z młodzieżą. W związku z tym jest za nich odpowiedzialny. Już poprzez samą swoją postawę wiary, dawany przykład. Pamiętajmy, że kształtujemy w ten sposób czyjąś wiarę. Nic nie dzieje się w próżni. Wszystko dzieje się w Kościele - Mistycznym Ciele Chrystusa. Działania jednych członków, mają wpływ na inne. Chociażby to mając na uwadze, starajmy się zawsze dawać dobry przykład.
Jest jeszcze drugi aspekt rozważanego dzisiaj fragmentu. Jesteśmy Wspólnotą Dusz Najmniejszych. Zatem to biorąc pod uwagę, przyjmijmy słowa jako kierowane do nas wszystkich jako do najmniejszych, którzy żyją wśród najmniejszych. Każdy z nas ma być drogowskazem dla pozostałych, znakiem pokazującym na Miłość Boga. I tak, jak sam drogowskaz w sobie, nie jest tym, na co pokazuje, tak my miejmy świadomość tego, że wskazujemy na Boga, na Jego miłość, Jego świętość, czystość. Sami zaś tacy nie jesteśmy. Naszym zadaniem jest starać się o tę świętość, oczywiście w poczuciu własnej nędzy i słabości. Nasze starania przyczyniać się będą do budowania Królestwa Niebieskiego w nas, w naszej Wspólnocie, parafii, w ojczyźnie.
Postawa ciągle podejmowanego trudu na rzecz budowania Królestwa Miłości będzie tą niosącą miłość i budującą ją wśród nas, wśród najmniejszych. Jednocześnie, jeśli zapomnimy o tym, lub, jeśli zlekceważymy to powołanie, możemy stać się przyczyną zgorszenia - przyczyną rodzenia się grzechu w sercach naszych bliźnich. Chociażby nasze uleganie zniechęceniu, zmęczeniu, zwątpieniu, może przyczynić się do takiej postawy u innych. Dlatego zawsze, jako członkowie jednej Wspólnoty miejmy to na uwadze, że wszystko, co dzieje się w naszych duszach odbija się echem w duszach pozostałych. Jeśli my budujemy, w ich sercach budowana jest miłość. Jeśli zaś ulegamy złu, cała Wspólnota doznaje osłabienia.
Biorąc pod uwagę tę odpowiedzialność tak wielką wobec Boga i ludzi, podejmujmy codziennie od nowa trud budowania Królestwa Miłości we własnych sercach, bowiem w ten sposób budujemy je w całej Wspólnocie Najmniejszych, w całym Kościele. Jednocześnie możemy doznawać radości, bowiem jesteśmy dla siebie nawzajem ciągłym wsparciem. Gdy jeden z członków niedomaga, inne swoją postawą i modlitwą pomagają mu wyjść z jego „choroby”. Tak, więc cieszmy się nawet wtedy, gdy źle się mamy, bo inni modlą się i biorą na siebie nasze dolegliwości. Z nich zaś spływa na nas błogosławieństwo, jakiego akurat oni zaznają. Zatem starajmy się nieustannie o Królestwo Boże w nas, dziękujmy Bogu za ten niepojęty dar Wspólnoty i prośmy Ducha Świętego by chronił nasze serca przed zgorszeniem. Abyśmy byli prawdziwymi świadkami Bożej Miłości, Bożego Miłosierdzia w swoim otoczeniu, w swojej ojczyźnie, na świecie.
Niech Bóg błogosławi nas, abyśmy dojrzeli ogromną wagę współodpowiedzialności za życie Boże w nas
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-09, 18:59   

bywalec napisał/a:
a czy prawdą nie jest to co poniżej:

Nirwano podepre się nie swoim komentarzem, ale który przemawia do mnie, może i innych skłoni do refleksji


Bywalcu, jest prawdą to co powyżej zamieściłaś. I mam nadzieję że skłania do refleksji :-)
Pozdrawiam :-)
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 349
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-11-10, 13:45   Dobro dziecka

bywalec napisał/a:

Warto pamiętać o tym i wpisać w charyzmat tego forum… dobro dziecka jest najważniejsze, po to by w przyszłości nie powielił doświadczenia swoich rodziców i nie był kolejną osoba szukającą pomocy w ratowaniu swojego małżeństwa.


Dobro dziecka będzie w pełni zagwarantowane wtedy, gdy małżonkowie będą dla siebie najważniejsi, będą się kochali, to wtedy owoc ich miłości - dziecko będzie wychowywane w miłości i poszanowaniu Bożych przykazań.

Z faktu, że małżonkowie związani sakramentalnym nierozerwalnym przymierzem z Bogiem wynika to, co napisała Nirwanna:
Nirwanna napisał/a:

Hm.... Ktoś wymyślił piramidę wartości: 1. Bóg, 2. Współmałżonek, 3. Dzieci oraz cała reszta świata
Kiedy rodzice tworzą zdrowe małżeństwo, zdrową rodzinę - to i dobro dzieci jest zagwarantowane w najwyższym stopniu. Po cóż innego podkreślamy tu "zmieniaj siebie", "ratuj siebie, choćby dla dzieci"?... Po co różaniec rodziców za dzieci, po co inne intencje modlitewne? Przecież też dla dzieci. Ale przy zachowaniu owej wspomnianej przeze mnie piramidy wartości. Wtedy wszystko jest na swoim miejscu :-)
Pozdrawiam!


Polecam wypowiedzi ks. Piotra Pawlukiewicza - Dziecko a sakrament... >>>
Dobro dziecka >>>
oraz wypowiedzi księży podczas ostatnich rekolekcji Sycharowskich na Górze Św. Anny:
W odpowiedzi na Twoje ptania - nieslubne dzieci >>>
Warto tez zwrócić uwagę na wypowiedź o. prof. Jacka Salija OP:
Cytat:
Czy w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa. Bo nie godzi się osoby, której ślubowało się dozgonną miłość, porzucać tak, jakby była już tylko jakąś niepotrzebną rzeczą.
Ale nieślubne dziecko też jest osobą! I to szczególnie bezbronną i potrzebującą opieki! Oczywiście. Jednak nie powinno się nigdy zdradzać współmałżonka, nie powinno się mieć nieślubnych dzieci. Ponieważ to dziecko się urodziło, powinno się je przyjąć z miłością. Czy jednak okazywanie miłości dziecku poprzez jeszcze głębsze podeptanie miłości małżeńskiej, którą się ślubowało, jest właściwym sposobem okazywania mu miłości? Wypowiedzi publikowane na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR pełne są rzetelnych poszukiwań takiej miłości okazywanej dziecku nieślubnemu, która daje się pogodzić z odbudową sakramentalnego małżeństwa jego ojca lub matki.

Źródło: http://prasa.wiara.pl/doc...-po-rozwodzie/2
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-10, 18:14   

Andrzej napisał/a:
Polecam wypowiedzi ks. Piotra Pawlukiewicza - Dziecko a sakrament... >>>
Dobro dziecka >>>
oraz wypowiedzi księży podczas ostatnich rekolekcji Sycharowskich na Górze Św. Anny:
W odpowiedzi na Twoje ptania - nieslubne dzieci >>>
Warto tez zwrócić uwagę na wypowiedź o. prof. Jacka Salija OP:
Cytat:
Czy w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa. Bo nie godzi się osoby, której ślubowało się dozgonną miłość, porzucać tak, jakby była już tylko jakąś niepotrzebną rzeczą.
Ale nieślubne dziecko też jest osobą! I to szczególnie bezbronną i potrzebującą opieki! Oczywiście. Jednak nie powinno się nigdy zdradzać współmałżonka, nie powinno się mieć nieślubnych dzieci. Ponieważ to dziecko się urodziło, powinno się je przyjąć z miłością. Czy jednak okazywanie miłości dziecku poprzez jeszcze głębsze podeptanie miłości małżeńskiej, którą się ślubowało, jest właściwym sposobem okazywania mu miłości? Wypowiedzi publikowane na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR pełne są rzetelnych poszukiwań takiej miłości okazywanej dziecku nieślubnemu, która daje się pogodzić z odbudową sakramentalnego małżeństwa jego ojca lub matki.

Źródło: http://prasa.wiara.pl/doc...-po-rozwodzie/2


Andrzej, trudno o dogadanie się jak dwie strony mówią o czym innym…
A ty właśnie to robisz przytaczając coś o czym w ogóle nie ma mowy, lub powołując się na zródła, które mówią o czymś zupełnie innym


ks. P Pawlukiewicz mówi o istotnym problemie jaki wiele rodzin ma gdy rodzi się dziecko, nie zaś o tym, że gdy dwoje małżonków jest na rostaju dróg to właśnie dobro dziecka w tym momencie gdzieś zanika, a powinno być najważniejsze… bo pogrążeni we własnym kryzysie nie sa często w stanie być emocjonalnie blisko dziecka i wczuć się w jego położenie. Czuja tylko swoje cierpienie, dziecka cierpienie jest im bliskie, jednak często sami mu go przysparzaja…

czym nawet zwykłym złym mówieniem przy nim o drugim rodzicu…kiedy zabraniaja kontaktów, kiedy na siłe przez dziecko chca się zbliżyć do małzonka, „posługując” się dzieckiem by pod przykryciem problemu zmusić drugiego rodzica do spotkań z nim, często jak do spotkania dojdzie i ten małżonek okazuje tylko zainteresowanie dzieckiem, są potem wsciekli że interesuje go tylko dziecko, i w kolejności dalej…do następnej próby spotkania z inicjatywy ojca potem już nie dochodzi…
bo jest to kara i sposób na dowalnie, zależy ci na czymś to ja ci teraz to odbiore.. bo jest myślenie:
moge mu odebrać dziecko, zabronić wizyt, kontaktów, jest myślenie ja tu teraz będę rządzić- kiedy i jak będziesz się spotykac z dzieckiem…sposobów manipulacji jest ogrom..o tym mówie..gdy mam na mysli dobro i ważność dziecka – ono jest najważniejsze..nie małżonków skłóconych…

Dalej piszesz o nieślubnych dzieciach, jako argumencie do rozwodu..a kto zaprzecza temu, że tak jest, że to może być powod do rozwodu, nikt tu tego nie neguje po co zatem takie argumenty stosować, czemu mają służyć…

To, że w małżeństwie rodzą się dzieci nieślubne i po tym fakcie dochodzi do rozwodu, to problem jest złożony, i nie tyczy tylko kochanki i dziecka nieślubnego a raczej leży w braku wybaczenia zdrady, z brakiem umiejętnego pogodzenia się z tym co się stało, z dzieckiem, które jest jawnym dowodem przypominającym o tym…

niewiele par potrafi sobie z tym poradzić…nie tyle chodzi o alimenty a o emocjonalny stosunek, o zazdrość zwykłą naszą ludzką nieumiejętnością pogodzenia się z tym, iż ktoś kiedyś był ważniejszy od nas..a dziecko tylko wciąż przypomina o tym, każda wizyta jak do takiej dochodzi, każda dzień miesiąca przypadający na płacenie alimentów, jest powodem do odtwarzania na nowo tego wszystkiego z czym nie potrafimy sobie dać rady, o czym chętnie chcielibyśmy zapomnieć a się nie da… to nie powód rozwodu, ale często właśnie tak się dzieje…



cytat..” Dobro dziecka będzie w pełni zagwarantowane wtedy, gdy małżonkowie będą dla siebie najważniejsi, będą się kochali, to wtedy owoc ich miłości - dziecko będzie wychowywane w miłości i poszanowaniu Bożych przykazań.”

Kto to podważa, dziecko się najlepiej rozwija kiedy ma kochających rodziców obok siebie – i z tym nasze poglądy są zgodne… problem w tym, że właśnie ta ksiązka jest dla tych co nie potrafią się porozumieć…odchodzą od siebie..z przyczyn różnych, może mogli uratować ten związek, może nawet jedno z nich bardzo się starało, może jedno z nich mocno oponowało sprzeciwem nie rozwodowi…fakt pozostaje, że się rozwodli a dziecko jest z tego związku już na świecie…przecież i tu na forum są osoby, które mimo zgody na rozwód takowy otrzymały… i dla nich między innymi jest ta książka, nie o tym że jest kolejnym dowodem, że rozwód jest możliwy, że przyzwala się na niego…jeśli ktoś w ten sposób coś takiego odczytuje, to ja się zastanawiam w czym naprawde problem…przecież ta książka nie jest nawoływaniem do rozwodu, a jedynie służy pomoca w radzeniu sobie z tą sytuacją przez dzieci, naświetleniu dorosłym jak to wygląda oczami dziecką… jest wręcz przestroga dla tych co jeszcze się wahają jak ta trauma wpływa na dzieci…

Może jak więcej ludzi by przeczytała zanim się rozejdą, kiedy jeszcze sie kochają, kiedy sa uczucia miedzy nimi, pamiętali by o tym, że dziecka dobro jest najważniejsze…. O te dobro o tą ważność chodzi….

Mam nadzieje, że dosadnio wyjaśniłam o co chodzi w ważności dziecka w rodzinie…

nie podważaniu sakramentu małżeństwa przez stawianie dobra i ważności dziecka ponad jednego z nich, ale jego obronie w momencie kryzysu jaki spotkał jego rodziców… w oczach Boga wszyscy jesteśmy równi… wszyscy jesteśmy jego dziećmi….u jego bram wszyscy będziemy dziećmi bożymi, nie mężęm i żoną, nie ojcem i matką ale z tych zadań tu na ziemi jakie na siebie świadomie wzieliśmy, składając obietnice sprawiedliwie rozliczani…. Z tych z bycia opiekuńczym, kochającym, przykłądnym rodzicem też i zgorszeń jakie przysporzyliśmy tym najmniejszym…
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8