Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Udawać czy nie?
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 19:26   

El.......

napisz czy to co piszę jest mozliwe u Ciebie.Bo piszesz:

"Nałogu , w ostatecznej fazie naszego kryzysu, gdy byłam juz tak mocno umęczona kombinacjami, kłamstwami i oszutwami męża zmęczona..tak naprawdę umordowana moimi próbami zaufania Mu, a On ciagle kłamał i oszukiwał....to przyszedł moment, kiedy doszło do mnie, że albo ja cos zle robię ( bo ile mozna rozmawiac z Kimś, kto nie słucha, nie słyszy i nie chce słyszeć ), albo zwyczjnie to koniec, bo juz nic więcej nie potrafie zrobić."

Czy to była Twoja besilność wobec poczynań Twojego małżonka ?
Czy Ty uznałas wtedy swoja bezsilność?

"Więc usiadłam i mówię do męża sokojnie i grzecznie, że bardzo Go kocham i potrzebuję, ale tez rozumiem, że On kocha kogos innego taka samą silna miłością.....więc koniec tego unieszczęśliwiania sie nawzajem. Ja nie zgadzam sie na życie w trójkącie i w ciągłym kłamstwie, wyjazdach, delagacjach i wychodzeniu z domu pod byle pretekstem. Daję Mu całkowitą wolność, tzn, niech idzie i kocha. Ja sobie poradzę. I to będzie od już....nie ma co czekać do nastepego dni, czy tygodnia. Już jest wolny. "

Czyli (o ile potwierdzisz) poczułaś sie bezsilna ale nie bezradna?

"Wiesz...poczułam sie tak bardzo spokojna, jak nigdy wczesniej !! Cała byłam spokojem ! Uwolniłam człowieka...i życzyłam Mu szczęścia . "

Czyli uzyskałaś siłę ze swojej rezyganacji z walki..........poprostu poddałaś się?odzyskałaś spokój gdy przestałaś walczyć z mężem ,z jego zakłamaniem?
Postawiłaś na prawdę?


"Wtedy dopiero mąz zrozumiał, że naprawdę koniec juz ze mna zabawy w kotka i myszkę i że ja nie ustąpie już, nie dam się Mu nabrać....że to koniec. I został !!! "

Czy to było zaprzestanie walki o zmianę zachowań męża?Czy to było Twoje "dno" psychiczne?

"Czy jestem twarda sztuka ??"

Oj,coś mi tu prowokacją pachnie (hhhhiiiiii).Ja nie wiem czy jesteś twarda,sądzę że nie z tego co piszesz poniżej.Jesteś silna swoją besilnością chyba?

"Hm.....Nałogu...pekam codziennie !! Codziennie stawiam sie do pionu !! Codziennie proszę Boga o wsparcie, bo czuję, że sama jestem niczym!! Codziennie walczę ze swoim uzaleznianiem się ...bez Boga nie dałabym rady !! Pozdro !! EL. "

Codziennie podejmujesz wysiłki,codziennie coś robisz a jak nie wychodzi po Twojej mysli to "puszczasz" na ten czas a następnego dnia zaczynasz od kolejnego miejsca?
Planujesz,pracujesz a końcowe efekty powierzasz Bogu?I co ? Masz zgodę jak nie wychodzi po Twojemu?

Pogody Ducha.
Ciekawy jestem Twojej odpowiedzi
_________________
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 19:55   

Ciekawe pytania! Ja też jestem ciekawa odpowiedzi. I jeszcze jedno pytanie ode mnie, Elu: Co by było, gdyby mąż odszedł wtedy? Czy brałas taką opcję pod uwagę?
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 09:59   

Tak Wambono, myslałam, że to koniec, że odejdzie.


Nałogu, pisze po kolei :

EL
napisz czy to co piszę jest mozliwe u Ciebie.Bo piszesz:

"Nałogu , w ostatecznej fazie naszego kryzysu, gdy byłam juz tak mocno umęczona kombinacjami, kłamstwami i oszutwami męża zmęczona..tak naprawdę umordowana moimi próbami zaufania Mu, a On ciagle kłamał i oszukiwał....to przyszedł moment, kiedy doszło do mnie, że albo ja cos zle robię ( bo ile mozna rozmawiac z Kimś, kto nie słucha, nie słyszy i nie chce słyszeć ), albo zwyczjnie to koniec, bo juz nic więcej nie potrafie zrobić."

Czy to była Twoja besilność wobec poczynań Twojego małżonka ?
Czy Ty uznałas wtedy swoja bezsilność?

Uznałam wtedy, że nic juz po ludzku nie zrobię, nie dam rady, bo nie wiem jak. Właściwie odpuściłam i byłam pogodzona z odejściem mężą. Nie chciało mi sie juz walczyć, uznałam też, że nie warto zamęczać siebie i wykańczać sie psychicznie. Tak...myślę, że Ktoś zastopował moje ludzkie działanie !!Powiedział STOP...nie ruszysz juz ani na krok....Ale czy pamiętasz z mojego Swiadectwa, jak pisałam, że miałam takie myśi...jakby w czsie snu, czy półsnu, że mam męża zostawić, nie zbaiegać i tak jakby nie robić wszystkiego za Niego, pozwolic Mu po swojemu....i tak też to zostawiłam. Co dla nie jest trudne, bo jestem osoba nadgorliwą.
"Więc usiadłam i mówię do męża sokojnie i grzecznie, że bardzo Go kocham i potrzebuję, ale tez rozumiem, że On kocha kogos innego taka samą silna miłością.....więc koniec tego unieszczęśliwiania sie nawzajem. Ja nie zgadzam sie na życie w trójkącie i w ciągłym kłamstwie, wyjazdach, delagacjach i wychodzeniu z domu pod byle pretekstem. Daję Mu całkowitą wolność, tzn, niech idzie i kocha. Ja sobie poradzę. I to będzie od już....nie ma co czekać do nastepego dni, czy tygodnia. Już jest wolny. "

Czyli (o ile potwierdzisz) poczułaś sie bezsilna ale nie bezradna?

Tak bezsilna wobec siły, która powiedziała STOP...byc może zrozumiałam też wtedy, że nie tędy droga. Bezradna...miałam w sobie juz wtedy sporo siły, by zacząć życ bez męża !
Jeżeli nie myle pojęć....bo jakos mi one - bezsilność, bezradnośc w tym kontekście brzmią podobnie.....


"Wiesz...poczułam sie tak bardzo spokojna, jak nigdy wczesniej !! Cała byłam spokojem ! Uwolniłam człowieka...i życzyłam Mu szczęścia . "

Czyli uzyskałaś siłę ze swojej rezyganacji z walki..........poprostu poddałaś się?odzyskałaś spokój gdy przestałaś walczyć z mężem ,z jego zakłamaniem?
Postawiłaś na prawdę?


Dokładnie tak !!! Byłam juz świadoma i zdecydowana, że nie wyrażam zgody na takie obłudne zycie z mężem...nie zgadzam sie na trójkąty, byłam tego pewna! I pewna byłam tego, że daję mężowi wolność .....i wtedy przyszedł spokój."


Wtedy dopiero mąz zrozumiał, że naprawdę koniec juz ze mna zabawy w kotka i myszkę i że ja nie ustąpie już, nie dam się Mu nabrać....że to koniec. I został !!! "

Czy to było zaprzestanie walki o zmianę zachowań męża?Czy to było Twoje "dno" psychiczne?

To nie było dno psychiczne ! To była nowa siłą, która pokazała mi, że po ludzku nic juz nie zrobię ( bo uważałam, że zrobiłam wszystko!)....to była siła, która mi powoliła wreszcie otworzyc klatkę....Też siła, która pokazała, że każdy człowiek jest osobną jednostką, jest inny i ma prawo decydować o sobie. To była wreszcie siła, która pogodziła się we mnie z odejściem męża i dała CIEKAWOŚĆ i GOTOWOŚĆ do zycia nowego, bez męża.Byłam do tego wtedy uz gotowa !

"Czy jestem twarda sztuka ??"

Oj,coś mi tu prowokacją pachnie (hhhhiiiiii).Ja nie wiem czy jesteś twarda,sądzę że nie z tego co piszesz poniżej.Jesteś silna swoją besilnością chyba?

"Hm.....Nałogu...pekam codziennie !! Codziennie stawiam sie do pionu !! Codziennie proszę Boga o wsparcie, bo czuję, że sama jestem niczym!! Codziennie walczę ze swoim uzaleznianiem się ...bez Boga nie dałabym rady !! Pozdro !! EL. "

Codziennie podejmujesz wysiłki,codziennie coś robisz a jak nie wychodzi po Twojej mysli to "puszczasz" na ten czas a następnego dnia zaczynasz od kolejnego miejsca?
Planujesz,pracujesz a końcowe efekty powierzasz Bogu?I co ? Masz zgodę jak nie wychodzi po Twojemu?

Nałogu, byłam osobą narzucającą swoja wolę i walczącą o swoje zdanie.....ale już umiem odpuszczać i godzić się na zdanie i decyzje innych = męża ! czasem sie na tym łapię, że przeginam....ale umiem powiedzieć sobie stop i dopuścic innych do zdania i decydowania - mąż sam to juz powierdza, że pozwalam ! Nie musi byc po mojemu.....ale tez często mam opór, gdy jest nieuczciwie , głupio....albo gdy jestem na 100 % pewna swojego...Potrafię też wycofać się...nie walczę.
Nigdy nie wchodzę z nikim w konflikty ! Nie mam wrogów !!
Walczę stale sama ze sobą.....uczę się codziennie i chcę rozwijać, czy przemieniać siebie...bo ciągle wiele mi brakuje. Codziennie znajduje w sobie cos nowego, co chcę poznać.
Myślę o sobie, że jestem słaba...baz Boga w tych trudnych chwilach, powinnam oszaleć , a nic takiego sie nie stało...przeżyłam i jestem ! Dużo jeszcze w mnie wad, chcę nad nimi pracować...na dzisiaj to jest własnie to, moje uzaleznianie się zwłaszcza od męża...Jego to denerwuje, a mnie złości ! czuję sie jednym ciałem z mężem...a On potrzebuje więcej wolności......ale jak sie rozpędzę w przemianie siebie...hahahahhaha..Ło Matko, żeby nie przegiąć ...hahahahhaah Pozdro! EL.

[/b]
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4