Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Udawać czy nie?
Autor Wiadomość
michaela
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-01-16, 15:27   Udawać czy nie?

Od początku mojego małżeńskiego kryzysu zastanawiam się, jaką postawę powinnam przyjąć? Myślałam sobie
- czekać cierpliwie, "zęby w ścianę", nic nie mówić, przeczekać,
- udawać, że wszystko jest okay, być super żonką, ale czy ma np. sens podtrzymywanie rozmów, jeśli w odpowiedzi słyszę tylko "tak" "nie" "nie wiem" "sama zdecyduj"
- określić się - powiedzieć "nie podoba mi się to co robisz", ale i co z tego jeśli w odpowiedzi słyszę: Nic mnie to nie obchodzi. Będę robił po swojemu", i kolejna randka w planach? Po prostu wychodzi z domu i już. Jak mam się zachować po jego powrocie do domu? Dalej udawać? Przecież najchętniej zaczęłabym rzucać talerzami i krzyczeć :oops:
- napominać?
- grozić?
Mąż przyjął postawę "Tak będę robił i już". Jest niewzruszony. Po prostu grochem o ścianę rzucam... Nie mogę nic nie mówić, bo chcę, żeby wiedział że mi na nim zależy i że rani mnie to co teraz wyprawia. Ale najgorsze są dni, zwłasza w weekendy kiedy jesteśmy razem w domu,a on wychodzi sobie na spotkanie - mam go żegnać z uśmiechem? Mąż się na mnie obraża,kiedy wychodzi na tę swoją randkę, a ja się do niego nie odzywam: "Świetnie, znowu się na mnie obraziłaś". Kurcze, czy ja naprawdę powinnam sie uśmiechać w takiej sytuacji? To jest nienormalne!!! :-?

[ Dodano: 2008-01-16, 15:33 ]
A swoją drogą - to czy rzeczywiście można przyjąć tylko jedną z tych postaw, np. milczeć cały czas i nigdy nie krzyknąć lub odwrotnie?
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-16, 17:31   

Michaelo, krzycząc dajesz mężowi argument do ręki, że jesteś baznadzieja, awanturnica i jędza.....No od takiej to musi szybko wyjść !
Poprosić męża o rozmowę.....w sposób bardzo spokojny i jasny oznajmić Mu, że koniec takiego życia ! Ty sie nie zgadzasz ! Kochasz Go i potrzebujesz jako męża ! Teraz Go żegnasz i czekasz na Niego , na męża - człowieka, który będzie wiedział czago chce w życiu !
I zostaw....odejdź, wyjdź do innego pokoju, z domu , na spacer....zostaw Go , niech myśli, niech sie określi.
Oczywiście jest niebezpieczeństwo, że będzie chciał odejśc z domu....może warto zaryzykowac ?? Pozdrwiam!! Wesprzyj sie modlitwą ! EL.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-17, 08:00   

michaela, właśnie tak jak mówi El... trzeba się wycofać, odejść... zostawić faceta samego z "tymi problemami". A niech sobie mówi, niech się obraża... Ty po prostu bądz ale bądz trochę na dystans... On się zreflektuje, że coś nie tak i sam zapyta.
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 02:07   

A ja dodałabym jeszcze, żeby być szczerym. Masz prawo czuć się podle, gdy Cię zostawia. No i jeszcze zaczęłabym mówić głośno prawdę. Czyli nieprawda jest, że "Znowu się na mnie gniewasz" lecz prawda jest taka, że "jest mi przykro, ponieważ TY MNIE ZDRADZASZ. Mój stan jest konsekwencją Twojego mężu postępowania" Przede wszystkim zaufaj swoim emocjom, one sygnalizują CI, że coś niedobrego dla Ciebie się dzieje i bądź prawdziwa w swoich reakcjach. NIe udawaj, nie obieraj strategii . Facet to człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 07:58   

Ann3....... emocje sa złym doradcą..... emocje sa manipulatorem zdrowego rozsądku,rozumu.Emocje jak piszesz -"one sygnalizują CI, że coś niedobrego dla Ciebie się dzieje " - one sygnalizuja że coś sie dzieje ale w odczuwającym te emocje.

Michaela...... zadajesz sporo pytań ,ale jak dla mnie to w jednym zawarłaś tez odpowiedż ,która jest wg mnie najlepsza.A mianowicie piszesz:

"- określić się - powiedzieć "nie podoba mi się to co robisz", ale i co z tego jeśli w odpowiedzi słyszę: Nic mnie to nie obchodzi. Będę robił po swojemu", i kolejna randka w planach? Po prostu wychodzi z domu i już. Jak mam się zachować po jego powrocie do domu? Dalej udawać? Przecież najchętniej zaczęłabym rzucać talerzami i krzyczeć "

Właściwie to pierwsze zdanie jest pytaniem i bardzo sensowna odpowiedzią.
Określając się dajesz sygnał że wiesz co sie dzieje,ze nie wyrażasz zgody na takie traktowanie,dajesz sygnały co Ci przeszkadza i nie masz zgody w sobie na takie traktowanie.
Mało tego............. jak nie pomaga ustnie to najlepszą forma byłoby chyba napisanie tego w formie listu do męża.

El napisała bardzo mocne i sensowne sugestie.
El? tak robisz u siebie?..................... Twarda sztuka z Ciebie.

Pogody Ducha
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 08:17   

Hmmm
Myślę że Ann3, chodzi po prostu o intuicj e która podpowiada bardzo wiele.... Ja na swojej polegam i bardzo mi to pomaga... Jest ona dobrym... a nawet bardzo dobrym doradcą. Ann3, nazwała ja "emocja" - ale dla mnie to to samo.
Intuicja jest głosem Boga w nas :!:
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 11:38   

Nałogu , w ostatecznej fazie naszego kryzysu, gdy byłam juz tak mocno umęczona kombinacjami, kłamstwami i oszutwami męża zmęczona..tak naprawdę umordowana moimi próbami zaufania Mu, a On ciagle kłamał i oszukiwał....to przyszedł moment, kiedy doszło do mnie, że albo ja cos zle robię ( bo ile mozna rozmawiac z Kimś, kto nie słucha, nie słyszy i nie chce słyszeć ), albo zwyczjnie to koniec, bo juz nic więcej nie potrafie zrobić.
Więc usiadłam i mówię do męża sokojnie i grzecznie, że bardzo Go kocham i potrzebuję, ale tez rozumiem, że On kocha kogos innego taka samą silna miłością.....więc koniec tego unieszczęśliwiania sie nawzajem. Ja nie zgadzam sie na życie w trójkącie i w ciągłym kłamstwie, wyjazdach, delagacjach i wychodzeniu z domu pod byle pretekstem. Daję Mu całkowitą wolność, tzn, niech idzie i kocha. Ja sobie poradzę. I to będzie od już....nie ma co czekać do nastepego dni, czy tygodnia. Już jest wolny.
Wiesz...poczułam sie tak bardzo spokojna, jak nigdy wczesniej !! Cała byłam spokojem ! Uwolniłam człowieka...i życzyłam Mu szczęścia .
Wtedy dopiero mąz zrozumiał, że naprawdę koniec juz ze mna zabawy w kotka i myszkę i że ja nie ustąpie już, nie dam się Mu nabrać....że to koniec. I został !!!
Czy jestem twarda sztuka ?? Hm.....Nałogu...pekam codziennie !! Codziennie stawiam sie do pionu !! Codziennie proszę Boga o wsparcie, bo czuję, że sama jestem niczym!! Codziennie walczę ze swoim uzaleznianiem się ...bez Boga nie dałabym rady !! Pozdro !! EL.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 11:52   

El, ja zrobiłam to samo, a mąż odpowiedział: no to koniec. I wyjechał.
Ale też odczuwam (na razie) taką samą ulgę, jaką i Ty odczułaś. Widać nie chodzi o to, czy małżonek zostanie z nami, czy zdecyduje się jednak na odejście. Chodzi o zamknięcie etapu szarpaniny, zgrzytania zębami, próżnych nadziei, o zakończenie ciągłego, sekunda po sekundzie, podejmowania bezskutecznych działań i czekania na cud, który nie następuje. Życie po zamknięciu tego etapu wydaje się lżejsze. Może to różnica między samotnością spokojną a miotającą się i wypełnioną żądaniami?
Sytuacja niekomfortowa jak człowieka w lodowatej wodzie. Ale płynąć w niej mając nadzieję na osiągnięcie brzegu to co innego niż rozpaczliwie chlapać kończynami z poczuciem pogrążania się w czarną głębinę.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 11:52   

EL. napisał/a:
Nałogu , w ostatecznej fazie naszego kryzysu, gdy byłam juz tak mocno umęczona kombinacjami, kłamstwami i oszutwami męża zmęczona..tak naprawdę umordowana moimi próbami zaufania Mu, a On ciagle kłamał i oszukiwał....to przyszedł moment, kiedy doszło do mnie, że albo ja cos zle robię ( bo ile mozna rozmawiac z Kimś, kto nie słucha, nie słyszy i nie chce słyszeć ), albo zwyczjnie to koniec, bo juz nic więcej nie potrafie zrobić.
Więc usiadłam i mówię do męża sokojnie i grzecznie, że bardzo Go kocham i potrzebuję, ale tez rozumiem, że On kocha kogos innego taka samą silna miłością.....więc koniec tego unieszczęśliwiania sie nawzajem. Ja nie zgadzam sie na życie w trójkącie i w ciągłym kłamstwie, wyjazdach, delagacjach i wychodzeniu z domu pod byle pretekstem. Daję Mu całkowitą wolność, tzn, niech idzie i kocha. Ja sobie poradzę. I to będzie od już....nie ma co czekać do nastepego dni, czy tygodnia. Już jest wolny.
Wiesz...poczułam sie tak bardzo spokojna, jak nigdy wczesniej !! Cała byłam spokojem ! Uwolniłam człowieka...i życzyłam Mu szczęścia .
Wtedy dopiero mąz zrozumiał, że naprawdę koniec juz ze mna zabawy w kotka i myszkę i że ja nie ustąpie już, nie dam się Mu nabrać....że to koniec. I został !!!
Czy jestem twarda sztuka ?? Hm.....Nałogu...pekam codziennie !! Codziennie stawiam sie do pionu !! Codziennie proszę Boga o wsparcie, bo czuję, że sama jestem niczym!! Codziennie walczę ze swoim uzaleznianiem się ...bez Boga nie dałabym rady !! Pozdro !! EL.

El., jesteś wielka. ;-)
Pociesz się, że w dzisiejszym szalonym świecie każdy uzależnia się.

Od czego bądź.

No, na przykład co my tu robimy? :mrgreen:

UZALEŻNIENI. :lol:

Dobrze jednak, że Pan Bóg jest również skomputeryzowany.
Moi przyjaciele twierdzą, że w Niebie będą komputery !
I oni są o tym tak przekonani, że ...
nie przekonasz ich!
pozdrowienia

micszpak napisał/a:
Widać nie chodzi o to, czy małżonek zostanie z nami, czy zdecyduje się jednak na odejście.

Mona, jakie odejście???
Od sakramentu nie ma odejścia, bo on (sakrament) wraz z łaską "wlecze się" za każdym!

Od sakramentu nie ma odejścia.
czy w bliskości, czy w oddali - oni razem są - ci małżonkowie niedoskonali .

Kiedy zrozumiecie Główne Prawdy Wiary? :-)

Przyjąć naukę Jezusa i odzyskać nadzieję na wszystko. Wystarczy.
Zawita szczęście.
Jezus uczy szczęścia - nie zostawił nas samych. Jest tu, na ziemi i nadal uczy.

"Kiedy Niebo jest na ziemi" - Preder. :-)
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 13:29   

Elżbieto, sakrament jest, a małżonka ze mną nie ma :-( .
Czy on odszedł z sakramentem? Czy porzucił sakrament, gdy wychodził z domu?
Jeśli sakrament daje moc, to czy nasi zdradzacze korzystają z niej? Czerpią z tej łaski, która się za nimi wlecze? Wchodzą z nią w nastęne związki - czy odrzucili łaskę? A może utracili?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 13:35   

Mąż i żona sakramentalni są TYLKO ONI jednym ciałem, więc "wlecze się".
Dbaj o siebie. O zdrowie, o czystą i piękną duszę, o serce, uśmiech, o miłość, o radość, o dzieci.
I tak jak Kasia pięknie napisała gdzieś : karm się Ciałem Chrystusa - skoro Jedno Ciało Małżeńskie - uleczy się całe.

Wiesz, nie wiem, czy rozumiesz, ale zaufać w swoją wiarę katolicką to jak Cud.
ZAUFAĆ SWOJEJ WIERZE W BOGA OJCA WSZECHMOGĄCEGO, STWORZYCIELA NIEBA I ZIEMI, I W JEZUSA CHRYSTUSA... dalej znasz ;-)
zaufać Bogu. Wystarczy.

ale!

ZAUFAĆ BOGU!
wystarczy.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 15:34   

Elżbieto, właśnie: ZAUFAĆ.
Próbuję.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 16:11   

Mono....zaszalej...puść się na oślep w ramiona Boga.....tak jak ja kiedyś....i uwierzyłam, że tylko On...więc Jemu oddaję każdy swój dzień....i żyję ...nawet się śmieję...a kiedyś myslałam, że już nigdy, nigdy !!

Sakrament daje potężną łaskę.....Twój mąz byc może nie chce z niej teraz skorzystaj....za to Ty korzystaj za dwóch...wtedy Go pociągniesz za sobą !! EL.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 22:28   

El, fajnie jest poszaleć. Znaleźć się w tym punkcie drogi, w którym Pan Jezus siano przewraca, żeby ulżyć człowiekowi :)).
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 09:18   

Nie tylko siano przewraca i nie tylko w Rybnie ! Wyciąga do mnie rękę każdego dnia i prosi jeszcze, żebym ja zauważyła i dała się prowadzić....czasem sie daję ( gdy cisza we mnie i spokój)....wtedy wygrywam te dni. Gdy zawirowania we mnie, niepokój i haos , tej ręki w swoim podenerwowaniu i szybkości nie zauważam....wtedy dzień do niczego ! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5