Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: administrator
2008-11-15, 11:54
No to napiszę o tej osobie, moze macie pomysły jak jej pomóc
Autor Wiadomość
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-14, 16:39   

Piki napisał/a:

Rzecz w tym, że on - nie wiem jak to ubrać w słowa- zdaje się chcieć tkwić w czyms takim.
To znaczy - jasne, ze jest mu źle, ale on chyba jedyne co uwaza za sens zycia to zonę, wiec jednoczesnie mu źle, al trzyma sie tego kurczowo, bo chociaz mu źle to jpo prostu on czuje, ze jest. Chyba boi się, ze jeśli ktoś, coś skloni go do trzeźwiejszej oceny sytuacji, to straci jedyny sens jaki miał i jakby pzrestanie istnieć.


No ja zrozumiałem bo tkwiłem w czymś takim ponad trzy lata. Zamiast dbać o to by nie stracić kontaktu z dziećmi walczyłem o miłość żony. O to by nie stracić nadziei na powrót kogoś kto jaja sobie z mojego i dzieci życia robił. I w czasie jak ja tkwiłem w marazmie - manipulowała dziećmi.
Całe szczęście, że w porę się ocknąłem i udało mi się uratować jedną z córek.

Piki - facet się nie pozbiera dopóki sam nie skapuje że ta kobieta do szczęścia mu potrzebna nie jest. Dopóki klapki mu z oczu nie opadną i jak ją zobaczy idącą z przeciwka nogi jak galareta przestaną się trząść.
Piszesz, że strata dzieci go załamie - zapewne tak, więc facet musi zamiast walczyć o kogoś kto ma go tam gdzie nie pasują tik taki pozbierać się i pomyśleć by nie stracić kontaktu z dziećmi a może nawet z całym światem. Pozostanie mu wtedy jedynie ocean wódki.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-14, 16:51   

O ile ta historia jest prawdziwa to wniosek nasuwa sie jeden...... jego wiara jest wynaturzona,dysfunkcyjna.Taka wiara jest ucieczką od życia.
Ola2 zasugerowała dobre rozwiązanie........... daj mu namiar na to forum.Było tu,i pewnie jest jeszcze kilka osób które wiare traktowały instrumentalnie,Boga tez.Roszczeniowo .
Może tu znajdzie ukojenie?? a może "wyprostuje " swoje wierzenie??wizję Boga? żony?

ale to on sam musi upaść na samo dno aby zobaczył swoja mizerię,musi go bardzo zabolec aby zechciał cos ze sobą zrobić.
Dać wędkę i prznetę............ i zostawić w spokoju.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-14, 18:15   

Z tym niepisaniem maili i sms , nieszukaniem kontaktu można sobie poradzić w jeden sposób - tak jak nałogowiec na odwyku - nie myśleć : nigdy już nie napiszę do niego i nie powiem ani słowa . Postanawiać codziennie rano : Dziś nie będę się kontaktował, nie pisał sms ani maili , dziś wytrwam. I tak każdego dnia. Mnie już trochę tych dni się uzbierało.W ten właśnie sposób da się to zrobić.
 
     
kot
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-14, 18:33   

Czerwona: dokładnie jest jak mówisz. On argumentacji w której pojawia się "już nigdy" do wiadomości nie przyjmie. Trzeba mu dać plan działania: każdy dzień, w którym wytrzymał i nie kontaktował się zwiększa jego szanse na odzyskanie żony. Jak wytrzyma miesiąc, jego szanse wzrastają dwukrotnie. A każdy kontakt i błaganie oddala go o kilometr od celu i niech to pamięta wysyłając kolejnego smsa. Pewnie znów zabawnie to sformułowałem, ale przecież naprawdę tak jest. Powiedzieć mu, że to da się zrobić, ale wymaga niesłychanie silnej woli i zaciśnięcia zębów, więc jeśli mu zależy to niech tak robi, bo droga do uratowania małżeństwa prowadzi tędy, a nie przez błagania i szukanie sygnałów że może coś.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-14, 21:59   

Hola, hola - jeśli żona postanowiła, że nie wróci - to nie pomoże - ani kontaktowanie się, ani nie kontaktowanie się. Ja przez to przeszłam. Próbowałam i tego, i tego. Nie dało żadnych efektów. Bo kiedy nie kontaktowałam się - mąż i kochanka tylko cieszyli się, że wreszcie odpuściłam.

Tu chyba o to chodzi, aby nauczyć się żyć samemu, być szczęśliwym - mimo wszystko, a nie uzalezniac swego szczęścia od zony.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 09:54   

Witajcie - serdeczne dzięki za wypowiedzi i za bardzo dużą pomoc!

Nałogu - historia jest prawdziwa, noestety, a czy ktos w nia wierzy - jest przecież dla zainteresowanwego bez znaczenia....

Może faktycznie dobrze byłoby, zeby ten czlowiek tu zajrzał- aczkolwiek nie wiem, czy chcialby, ale zapytam. Tak samo zapytam go, czy chce bezpośredniego kontaktu z kimś, kto zaoferowal pomoc, mam wielka nadzieję, że się zgodzi!!!

Oby tylko udało się go przekonac do terapii to będzie już wielki, wielki cud. Ale ja w to wierzę.

Kts mnie zapytal do kogo miałabym sie modlić w czyjeś intencji skorom nie jest katoliczką :)
Do Boga, rzecz jasna - nie czuję jakoś z Jego strony, by tylko katolicy mieli monopol do zwracanie się do Niego:)

:) jest też troche tak, jak piszę Czerwona - rzeczywiscie, parę osób tutaj z góry uznało, że musze namawiac do nieratowaia, do nowego zwiazku - nie wiem kompletnie dlaczego.

Wyczulam w niektrych tak, jakby strach przed kims kto ma inne poglady na SWOJE zycie, niz ci niektórzy. Dziwne to, bo czegóz się onbawiać, jesli się jest pewntym swoich zasad, dlaczegożby odmiennośc kogos nnego miała być zagrozeniem?

Wybaczcie, ja to tak odebralam - a ja tymczasem ie zamierzam niomu radzic, by zrobił ciokoliwke wbrew sobie, bo to najgorsze co samemu sobie mozna zrobić. Nie boję się tez, ze rozmawiając z Wami np. zechcę nagle powrócić do mojego eksmałzonka:)
Po prostu pewna jestem swojego zdania.

Tak czy owak - dzieki raz jeszcze
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 11:14   

Wanboma , chodzi nam o pomoc w tym konkretnym przypadku. Do tego człowieka w tej chwili na pewno nie trafi stwierdzenie, że jego żona nie wróci do niego. To pewne - on nie przyjmuje tego do wiadomości. Kontaktowanie się z nią powoduje tylko dalsze ranienie samego siebie- nic więcej , tylko dalsze ciosy. Dlatego , ponieważ jego celem w tej chwili jest cały czas ratowanie małżeństwa - niec bardziej go od tego celu nie oddala niż to rozpaczliwe szukanie kontaktu ( wiem , bo sama tego doświadczyłam) . Dlatego trzeba dać mu motywację taką , jaką w tej chwili jest w stanie przyjąć - jeśli nie chce zaprzepaścić wszystkich szans na małżeństwo , musi przestać się z nią kontaktować. czy te szanse są obiektywnie - nikt z nas tutaj przecież nie . I nikt nie wie , co będzie za np.rok. Trzeba mu uświadomić , że żebracza postawa niszczy do końca wszystko , co jeszcze nie zostało zniszczone . A co będzie dalej ? nie wie nikt, może faktycznie jego żona ucieszy się , że ma spokój ale może za np rok zatęskni?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 11:41   

Piki, tak jak napisałam w wątku Erica.
Daj koledze namiary na strony i nie angażuj się w jego życie tak mocno,
napisałaś, że Cię wmanewrował w swoje problemy, może niechcąco,
więc masz okazję na to, aby się odsunąć podając mu konkretną pomoc.
Oto strony:
www.separacja.org
www.kryzys.org
www.sychar.org
www.modlitwa.info
www.rws.kryzys.org
www.sychar-rws.blogspot.com
www.sychar-12krokow.blogspot.com
www.sychar-xpiotr.blogspot.com
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9