Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
do jeszcze zona
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-06-06, 20:34   do jeszcze zona

Wyslane przez: Marta

Do jeszcze zona
czy Ty miałas dobre małżeństwo chciałabym wiedzieć , bo ja miałam i nagle odszedł do innej zrzucajac winę na mnie 17 lat bylismy małżeństwem ja i inni ( bo juz nie wiem czy on) widzieli nas jako dobre małażeństwo i nagle (mysle ze nie tak nagle) zakochał się i kochca swoja koleżanke z pracy , buduja nowa rodzine. Jak myslisz czy jakby mu było tak źle przez tyle lat toby wcześniej nie odszedł, bo teraz on i jego rodzina nagle mówia ze to było złe małżeństwo a ja nie wiem w co wierzyc. Też sa obrazeni na dzieci. napisz.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszce_zona


Martusiu, myślałam że byliśmy dobrym małżeństwem, mąż też tak twierdzi. Ostatnie lata były dla nas ciężkie, oddaliliśmy się od siebie, ja szukałam w nim wsparcia, a on, zmęczony codziennością poszukał sobie kogoś, z kim zyje bez problemów, z dnia na dzień, bez planów na przyszłość.
Wiesz, on powiedział, że gdyby przewidział, że się zakocha, nigdy by się tak nie zaprzyjaźnił z tą kobietą. Tak mówił początkowo, co myśli teraz, ja nie wiem.
Napiszę wieczorem, bo teraz muszę zmykać do pracy. Z Bogiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona

Martusiu, wydawało mi się, że byliśmy dobrym małżeństwem, teściowa zawsze cieszyła się, że synowie mają takie dobre żony a znajomym skarżącym się na swoje synowe powtarzała, że synowa będzie dobra, jeśli teściowa potrafi ją pokochać i traktować jak własną córkę. To chyba coś znaczy, prawda?
A my? Bywały wzloty i upadki, jak pisałam poprzednio, zagubiliśmy się ostatnio, miałam dużo kłopotów w pracy, oddalaliśmy się coraz bardziej, aż mąż poczuł się tak samotny, że poszukał powierniczki. Ślub wzięliśmy po czterecz latach znajomości, przez 26 lat wspólnego życia w zasadzie wszystko razem robiliśmy: razem robiliśmy zakupy, razem porządki, razem wychowywaliśmy dziecko. Wszędzie za rączkę, często przytuleni na spacerach, w towarzystwie ciągle szeptaliśmy do ucha jakieś czułości, nawet zdarzaly się ukradkowe pocałunki, co bardzo bawiło wszystkich obecnych.
Tylko, mieliśmy zupełnie inne charaktery, ja wybuchowa - on skryty, ja miałam rozliczne zainteresowania - on w zasadzie tylko telewizja i ryby, ja domatorka - on lubił plener i spacery. Powoli zaczynaliśmy oddalać się od siebie, on uciekał na ryby, ja zamykałam się we własnym świecie. Było coraz mniej wspólnych spraw, wspólnych tematów.
A gdy zjawiła się tamta kobieta, zaczęliśmy z mężem rozmawiać, wtedy spędzieliśmy wiele godzin na rozmowach, analizując nasze życie, szukaliśmy przyczyny tego, co się stało. Żałuję, że wtedy nie skorzytaliśmy z poradni rodzinnej, nie wiedziałam, że takowe istnieją, że można szukać pomocy na zewnątrz, u specjalistów. Mąż, gdy już odszedł, powiedział mi wiele razy, że żałuje tego, co się stało, że za mało walczył o nasze małżeństwo, nie umiał mówić o swojej samotności, chętnie cofnąłby czas o kilka lat i postępował zupełnie inaczej. Jednocześnie ja widzę, że nadal nie rozumie wielu spraw, że ja od niego oczekiwałam wsparcia, bliskości, on wciąż widzi tylko moje błędy i swoją samotność, wciąż nie rozumie tego, co ja przeżywałam. Owszem, byłam wybuchowa, ale ja robiłam awanturę z jakiegoś powodu, później przepraszałam, jednocześnie uważałąm, ze sprawa jest zamknięta. Od dusił w sobie urazy, nigdy nie mówił o swoich bolączkach, mało tego, gdy źle się czuł, był chory, też o tym nie mówił.
Czy byliśmy dobrym małżeństwem? Teraz, pisząc do Ciebie, przeżywam wszystko jeszce raz i po raz kolejny analizuję swoje postępowanie. I wiesz, postaram się powalczyć ponownie. Bo już poddałam, się, już straciłam nadzieję, już zamierzałam zrezygnować. Wiem, że będzie ciężko, że czeka mnie wiele przykrości i łez, ale jednak jeszcze będę próbowała.
Jeśli chcesz, to odezwij się do mnie na gg albo napisz na adres podany w stopce.
Pozdrawiam serdecznie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4