Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2006-06-06, 20:25 Kochaj bliźniego swego jak siebie samego
Wyslane przez: kasia
Naszła mnie refleksja, o naszej pracy nad sobą nad naszymi relacjami z żonami, mężami. Przeczytałam już sporo książek, wyciągam wnioski. Dlaczego on odszedł? Przecież tak go kocham? Ale chyba do końca nie zdaję sobie sprawy z tego co to znaczy Kochać bliżniego swego... Jak siebie samego... Analizując moją postawę, zachowanie i sygnały wysyłane werbalnie i niewerbalnie w stronę mojego małżonka dochodzę do wniosku, że zapomniałam o sobie. Ja nie potrafiłam zaakceptować do końca siebie, czuć się osobą wartościową, kochającą, pełną życia, nowych pomysłów, energii. W pewnym momencie "uwiesiłam się" na swoim małżonku. Traktowałam go jak kogoś, kto jest mi dany już na resztę życia i szukałam w nim akceptacji, miłości, oparcia. Co się dzieje w takiej sytuacji? Jeśli nie czuje się swojej wartości, jeśli ma się kompleksy, jeśli ma się oczekiwania, trudno jest dać prawdziwą miłość. Teraz czuję, że jest czas na przemianę. Na trwałą przemianę. Modlę się, żeby być świadomą swojej wartości i żeby świadomie kochać, dając przestrzeń mojemu mężowi. Nie chcę "uwieszać" się na nim. W tej chwili, jak i w życiu liczy się to, że jestem ukochanym dzieckiem Boga- jest to już powód, żeby czuć się szczególnie i być radosnym. Nie chcę gotować, prać sprzątać i czuć się wypalona, bo mąż tego nie docenił. Zrobiłam to dla Boga, dlatego, że lubię porządek, szanuję siebie i poprostu mi to odpowiada. Gotuję dobrze, bo nie stać mnie na chałturę, uśmiecham się, bo źle na mnie wpływa przygnębienie, mam ładną fryzurę i makijaż, bo tak się lepiej czuję, zajęłam się swoim hobby, mam w życiu cel bo...kocham siebie i doceniam to, że JESTEM, i taką chcę dawać innym.
Kasiu, mówisz dokładnie to samo, co myślę ja. Tyle że ja teoretycznie wiem, jak powinnam się zachowywać wobec męża, tyle, że w praktyce nie chce to wyjść,niestety...
Kasiu, zgadzam się bez wyjątku. W miłości zwykle jest tak, że zatracamy trochę siebie i własną wartość, dlatego potem boli odrzucenie, boli, że nikt nie docenia naszego prania, gotowania, sprzątania, czytania dzieciom bajek....Z psychologii wiem, że poczucie własnej wartości jest bardzo ważne, a ucząc sie miłości i kochania możemy próbować jej właśnie na sobie. Zadbajmy o siebie, o ciało, duszę...a nasze obowiązki traktujmy trochę inaczej. Gotuję i sprzątam, bo chcę a nie dlatgo, że muszę. Chcę, bo lubię uporządkowane życie wokół siebie...A że czasem to trudne-wiem, cholernie trudne, ale nikt nie powiedział, że będzie tylko proste..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum