Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Ja juz odpuszczam,
Od ok.roku jestesmy w mentalnej i lozkowej separacji,5 mcy w fizycznej,od czasu jej wyprowadzki.
6 dni temu,w ostatni wtorek,dowiedzialem sie ze od kilku tygodni mieszka z nim,w jego i jego zony domu (on formalnie tez jest zonaty,jego zona oczywiscie tam,przynajmniej
w tym momencie,nie mieszka).Wczesniej caly czas sie spotykali.Ona mi to potwierdzila gdy w ost.piatek skladalem jej zyczenia przez telefon ODNALEZIENIA WLASCIWEJ DROGI W ZYCIU z okazji 5tej rocznicy naszego slubu.Tak wiec jest juz jego jawna kochanka i utrzymanka (bo nie pracuje).Taki jest stan faktyczny.
Wiec postanowilem sie z nia rozwiezc,chociaz ja tego nie chce.Ale to przynajmniej uporzadkuje ta sytuacje,ktorej moja godnosc i szacunek do siebie nie pozwala mi tolerowac.Wole nie miec zony (i tak fizycznie juz jej nie mam) niz miec ja tylko teoretycznie juz jawnie niewierna.Jeszcze mam nikla nadzieje,jeszcze sie modle o jej opamietanie,pamietajac wczorajsza homilie prosze GO,POLOZ NA NIEJ SWOJE RECE i JA UZDROW.
Ale postawilem jej sprawe jasno,ze ostateczna decyzja nalezy do niej,za jezeli ma to dalej byc tak jak jest teraz,to ja nie widze dla siebie wyboru.I tyle.
Pozdrawiam Wszystkich.
Zbyszek
Pozd
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-07-03, 08:10
Zbyszku , a po Ci ten rozwód skoro go nie chcesz ? Skoro razem zamieszkali to znaczy że niedługo może się okazać że się sobą znudzą , że dopadną ich nudy dnia codziennego, że przejedzą się swoją słodyczą ... Moze taka jest droga do Jej opamiętania się . A Ty rezygnujesz ?
Zbyszek,Hiszp. [Usunięty]
Wysłany: 2006-07-03, 08:20
A jezeli ona zajdzie z nim w ciaze,to co,mam uznac to dziecko? Bo formalnie bedzie moje,bo ja jestem formalnie jej mezem.
Wczesniej braly we mnie gore pycha,gniew,urazona duma i ambicja.Potem milosc i chec wybaczenia.Teraz usiluje pozbierac resztki godnosci i szacunku do siebie.A czy tolerujac ta sytuacje bede mial go u niej ? Wydaje mi sie ze nie.Wiec skoro nie moge odzyskac jej milosci to zostaje przynajmniej szacunek.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 341 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-07-03, 10:15 Rozwód czy ratowanie małżeństwa?
Zbyszek,Hiszp. napisał/a:
A jezeli ona zajdzie z nim w ciaze,to co,mam uznac to dziecko?
Co będzie a nie jest, nie pisze sie w rejestr.
Zbyszek,Hiszp. napisał/a:
Teraz usiluje pozbierac resztki godnosci i szacunku do siebie.A czy tolerujac ta sytuacje bede mial go u niej ? Wydaje mi sie ze nie.Wiec skoro nie moge odzyskac jej milosci to zostaje przynajmniej szacunek.
Szacunek do siebie, szacunek u ludzi - ważna rzecz.
Tylko, czy jak wystąpisz o rozwód albo wyrazisz zgodę na niego zyskasz taki szacunek w oczach Boga - w Jego sercu?
Czy to nie będzie ucieczka z pola bitwy - z walki o uratowanie Pięknej?
Polecam książkę, która każdy facet - mąż (żony również, żeby swoim mężom jak lekarstwo podsuwać) powinien przeczytać:
"Dzikie serce - tęsknoty męskiej duszy" - John Eldredge
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.mobi ::: www.modlitwa.info
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum