Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
zdrada TYLKO emocjonalna!!!
Autor Wiadomość
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-28, 21:04   

mąż_żony napisał/a:
[
Mnie boli zarówno zdrada emocjonalna, jak i fizyczna, ale ta emocjonalna chyba jest bardziej dotkliwa, bo jak naprawić kogoś, komu wydaje się, że kocha kogoś innego?


Czy tylko mi się wydaje, czy to jest sedno całego problemu?

Nie da się naprawić swojego współmałżonka. No nie da się. Ci, którzy próbowali (łącznie ze mną) mogą o bezsensowności takich prób pisać poematy.

Im szybciej zaczniecie(zaczniemy) rozgraniczać własne chcenia od tego, co realnie jest i realnie jest możliwe, tym lepiej.

Naprawiać możemy jedynie relację, a i to w zakresie ograniczonym do tego, co do nas należy. Jakiekolwiek wchodzenie w nieswoje kompetencje w tym wszystkim na relacji, ale też i na tym drugim człowieku, odbija się destrukcyjnie.

Zajęcie się sobą wzięcie odpowiedzialności za siebie to najlepsze, co można zrobić. W tym najtrudniejszym okresie dobrze jest skupić sie na zmniejszeniu poziomu stresu, wyeliminowaniu SWOICH zachowań, które go zwiększają, a najbardziej na codziennym funkcjonowaniu. No i dobrze jest zwyczajnie zadbać o siebie...
 
 
mąż_żony
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-28, 21:45   

tiliana napisał/a:
Czy tylko mi się wydaje, czy to jest sedno całego problemu?

Nie da się naprawić swojego współmałżonka. No nie da się. Ci, którzy próbowali (łącznie ze mną) mogą o bezsensowności takich prób pisać poematy.


To był trochę mój skrót myślowy. "Naprawić kogoś" miałem na myśli, że ta osoba się do nas zbliży, przypomni, doceni związek, to co traci - nie wchodząc w szczegóły, czy to poprzez pracę nad nami, czy w jakiś inny sposób (chociaż inne sposoby podobno nieskuteczne?)

Ogólnie odnoszę wrażenie, że trudniej wyciągnąć/zaciekawić/przyciągnąć/nawrócić/... partnerkę z "amoku zakochania" niż z przywiązania fizycznego - trzymając się zasady, że porównujemy efekty pracy nad sobą ;-) .

Ta moja teza może nie koniecznie pasuje do wszystkich facetów (raczej jeżeli pasuje to do mniejszości facetów), ale z kobietami mam wrażenie, że tak właśnie jest - emocje silniejsze niż pociąg fizyczny, który jest raczej dopełnieniem uczuć, czyż nie?
 
 
hope84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-28, 22:16   

Mąż twierdzi, że "to" była zwykła fascynacja, odskocznia. Nigdy nie nazwał swojego uczucia miłością czy zakochaniem. Kilka razy w kłótni określił to błędem, pomyłką czy porażką. Czy szczerze, czy tylko dla uspokojenia sytuacji... nie wiem. Twierdzi że ona zakończyła ich znajomość, ale on też widział że to do niczego dobrego nie prowadzi... Zawsze kochał mnie i dzieci i to się nie zmieniło a z nią się fajnie rozmawiało i tyle.... w takim wymiarze czasowym ciężko mi to nazwać TYLKO rozmową.... ale cóż stało się. Od zakończenia minęły 3 m-ce. Normalnie nawet udaje nam się w miarę przyzwoicie funkcjonować, Patrząc z boku - fajne małżeństwo. Jak zaczynam wracać do tematu, on go ucina i się złości że jest zakończone i nie ma do czego wracać. Koniec to koniec i uważa że ja się niepotrzebnie nakręcam. A z kolei psychologowie i wszystkie mądre poradniki twierdzą, że temat trzeba przepracować, bo inaczej za jakiś czas może się wszystko powtórzyć... co na ten temat sądziecie???
 
 
dakota
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-28, 23:22   

hope84 napisał/a:
Normalnie nawet udaje nam się w miarę przyzwoicie funkcjonować, Patrząc z boku - fajne małżeństwo. Jak zaczynam wracać do tematu, on go ucina i się złości że jest zakończone i nie ma do czego wracać. Koniec to koniec i uważa że ja się niepotrzebnie nakręcam. A z kolei psychologowie i wszystkie mądre poradniki twierdzą, że temat trzeba przepracować, bo inaczej za jakiś czas może się wszystko powtórzyć... co na ten temat sądziecie???


Hope84 widać że mąż nie jest gotowy na przepracowanie , wiec jak chcesz to zrobić sama ? ... do tego trzeba dwojga .
Uważam że na przepracowanie zdrady przyjdzie właściwy czas ... nie martw się , będziesz wiedziała.

Dziś zajmij się sobą , przyglądnij się z boku sobie ...

Ważne jest to, co napisałaś :
hope84 napisał/a:
mąż niedoceniony, żona zła, niedobra, wymagająca i czepialska



Piszesz że jesteś zainteresowana naprawą więc zacznij od siebie ... bo zmienić można tylko siebie , przez zmianę siebie zmieniasz otoczenie :-D

Pogody Ducha
Dakota
 
 
hope84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 06:53   

Niestety im dalej od tej całej historii tym gorzej między nami. M nie chce ze mną rozmawiać, już nie tyle o tej całej sytuacji, co nawet rozmowa o uczuciach na dzień obecny jest bez sensu. Mam wrażenie, że się od siebie oddalamy, w sypialni "wieje chłodem". Nic z tego nie rozumiem.
Moim jedynym wytłumaczeniem tej toksycznej atmosfery jest to że on pewnie nie mówi mi prawdy i kocha ją, tęskni mimo tego, że się wypiera. Bo cóż innego...
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 08:51   

mąż zony
Cytat:


Fizyczność jest wg mnie bardziej do opanowania, bo działa chwilowo. Nawet jeżeli zapada w pamięć, to myślę, że mimo wszystko mniej niż emocje.

Wątpię, żeby można było mówić np. o tym, że ktoś kocha 2 partnerów jednocześnie a jakoś łatwiej mi sobie wyobrazić, że z 2 partnerami (oddzielnie :) ) może być komuś równie dobrze lub porównywalnie pod względem fizycznym, czego oczywiście sprawdzać nikomu nie polecam ;).



Wybacz , ale gadasz bzdury i wiem nawet dlaczego .
Mężczyźni niewieścieją coraz bardziej z każdym pokoleniem
i już zaczynają nawet myśleć i czuć "po kobiecemu" .

Kobieta jak już idzie do łóżka , to z reguły zawsze "z miłości" ,
więc u niej zdrada fizyczna = emocjonalna .
Owszem , bywają też "ciekawskie" , ale to raczej nie tak częsty przypadek .

Fizyczność jest ( powinna być ! z założenia Boga , stąd grzech cudzołóstwa )
najwyższym etapem jedności i stąd dozwolona jest tylko w małżeństwie .
Nie wspomnę , że może zaskutkować pojawieniem się dziecka
a to niesie poważne i TRWAŁE konsekwencje .
A emocje , zwłaszcza u kobiety są jak wiatr .

"Dobrze" to normalnemu facetowi będzie co najmniej z połową kobiet
tylko co to ma wspólnego z miłością ?
A kochać w sensie "żywić jakieś uczucia" to można i do trzech jednocześnie ,
ale wybiera się w końcu JEDNĄ i z tą się też sypia .
Facet musi być stabilny .

==========================================

Cytat:
Mąż twierdzi, że "to" była zwykła fascynacja, odskocznia. Nigdy nie nazwał swojego uczucia miłością czy zakochaniem. Kilka razy w kłótni określił to błędem, pomyłką czy porażką. Czy szczerze, czy tylko dla uspokojenia sytuacji... nie wiem. Twierdzi że ona zakończyła ich znajomość, ale on też widział że to do niczego dobrego nie prowadzi... Zawsze kochał mnie i dzieci i to się nie zmieniło a z nią się fajnie rozmawiało i tyle.... w takim wymiarze czasowym ciężko mi to nazwać TYLKO rozmową.... ale cóż stało się. Od zakończenia minęły 3 m-ce. Normalnie nawet udaje nam się w miarę przyzwoicie funkcjonować, Patrząc z boku - fajne małżeństwo. Jak zaczynam wracać do tematu, on go ucina i się złości że jest zakończone i nie ma do czego wracać. Koniec to koniec i uważa że ja się niepotrzebnie nakręcam. A z kolei psychologowie i wszystkie mądre poradniki twierdzą, że temat trzeba przepracować, bo inaczej za jakiś czas może się wszystko powtórzyć... co na ten temat sądziecie???


I facet ma rację .
Myślę , że on już "przepracował" .
Problem jest taki , że ty hope jesteś niepewna .
Niepewna SIEBIE i waszej relacji , czemu się zresztą nie dziwię ,
bo w końcu jesteś kobietą .
Ale tu się zgadzam , że mąż powinien cię upewniać , że wszystko już w porządku
ze 100 razy . :mrgreen:
.......... czego facet nie rozumie zupełnie
Więc co ci pozostaje ?
Zrozumieć , że on tego nie rozumie
i przestawić siebie samą na zaufanie , a najpierw
na podbudowanie samej siebie .
Bo tak naprawdę ty nie jesteś pewna swojej wartości i stąd obawy , że znów się powtórzy
że znajdzie "lepszą" .
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 08:52   

Często sytuacja jest bardziej złożona.
Odpowiedz sobie na pytanie - czy Twój mąż mógł się czuć zaszczuty? Atakowany? Jak intensywnie próbowałaś rozmawiać?
Może tak być, że on nie przepracował problemu, a Ty zmuszasz go do deklaracji, wyznań, co do których sam nie zajął jeszcze stanowiska. Może ma do Ciebie pretensje o zachowanie, traktowanie? Może to nie ma nic wspólnego z tamta kobietą? Wiem, że miłość wymaga stanowczości, ale przede wszystkim mądrości.
Nie, nie bronię go. Ma swoje za uszami i musi popracować. Wskazuję tylko na ewentualne strony tej sytuacji, które możesz rozważyć. Może się okazać, że to Twoje wnioski są prawdziwe, ale może być i tak, że po prostu Twoje emocje i demony podświadomości podsuwają Ci najbardziej destrukcyjny scenariusz. To już tak bywa w takich sytuacjach. Znam to z własnego doświadczenia.
Trzymam kciuki
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 09:04   

hope84 napisał/a:
Moim jedynym wytłumaczeniem tej toksycznej atmosfery jest to że on pewnie nie mówi mi prawdy i kocha ją, tęskni mimo tego, że się wypiera. Bo cóż innego...


Naprawdę uważasz , że jesteś jedyną kobietą na świecie mogącą zachwycić jakiegoś faceta ?
Czy kobiety naprawdę tak uważają ?
Czy nie wystarczy ci FAKT , że on jest z tobą i wybrał ciebie ?
( i to pomimo ewentualnego uczucia do tamtej )
Czy ty uważasz , że np. fajnego kolegę można od jutra znienawidzić np. ?
A jaki tego sens ?

A jak matka ma 3 dzieci , to może kochać tylko jedno ?
Czy nie wystarczy , że facet zerwał tamtą znajomość , bo zagrażała waszemu związkowi ?
Może trzeba trochę wydorośleć ?
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 11:23   

Dorota 6 napisał/a:
A ja się zgadzam ze Stopką, zdrada to zdrada. Mnie osobiście bardziej boli zdrada emocjonalna. Myślę, że jest w tym temacie różnica, inaczej na temat zdrady patrzą mężczyźni i inaczej kobiety.


Chyba nie zawsze. Z dwojga złego mniej boli mnie wizja zdrady tylko fizycznej.
 
 
hope84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 11:40   

mare1966 napisał/a:

Czy nie wystarczy , że facet zerwał tamtą znajomość , bo zagrażała waszemu związkowi ?
Może trzeba trochę wydorośleć ?

Szczerze mówiąc o tej znajomości dowiedziałam się w czerwcu i przez całe wakacje mąż oszukiwał, kłamał, knuł żeby tylko móc ukrywać ta relację, nie zależało mu na mnie i na rodzinie. Usłyszałam od niego że zostawia mnie a nie dzieci, że mi pomoże i że dzieciom niczego nie zabraknie... więc decyzja z jego strony zapadła... Tylko jego wybranka nie chciała się za bardzo angażować, owszem było miło ale nie na stałe, bo co ludzie powiedzą (kowalska jest 10 lat starsza, po rozwodzie, mąż ją zostawił dla młodszej)... Kiedy widział że ona nie ma poważnych zamiarów stwierdził że zakończył ta znajomość - jednak na początku września okazało się że to była jedna wielka bujda... więc zagroziłam rozwodem i definitywnym końcem bez możliwości powrotu, nie uwierzył... dopiero po kilku dniach kiedy widział że to nie przelewki i dotarło do niego jak również jego "wybranka" podjęła decyzje o tym że "nie chce rozbijać rodziny" i tym sposobem M powrócił niby skruszony że nie chce rozwodu, ani separacji...
i to ja powinnam wydorośleć??? ja po prostu uważam że jesteśmy dla niego wyjściem awaryjnym - oczywiście zaprzecza.
Uważacie, że powinnam uwierzyć w te bajki jak to on mnie kocha i jak to zawsze byłam tylko ja... jakoś mi ciężko w to uwierzyć...
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 12:15   

Zgadzam sie z głosami, ze jedyne co możesz zrobic to pracować nad soba, swoim wkładem w kryzys. Warto jest nabyć wiedzę o różnicach miedzy płciami oraz o tym jak powinno wyglądać małżeństwo.
Warto zgłębić przyczyny Waszych problemów, przyjrzeć sie swoim domom rodzinnym.

Nie masz wpływu na swojego męża, ale swoim zachowaniem i zmianami możesz go zainspirować do własnych ruchów.

Jestem w nieco podobnym położeniu jeśli chodzi o przepracowanie kryzysu.
Moja zona rowniez chciałaby aby nigdy do tego nie wracać.
Mam zdanie podobne do Twego i "mądrych głów" - pewne rzeczy należy przepracować.
Kłamstwo i brak szczerości nie sa dobrymi fundamentami małżeństwa.
Jednocześnie wciąż cierpliwie czekam, aż zona do tego dojrzeje.
Nie ze strachu, bo juz sie nie boje. Traktuje to jako naukę cierpliwosci bowiem
właściwie nie wiem co z tym fantem zrobic. Jak to rozegrać właściwie.

O ile u Ciebie jest pewność zdrady przynajmniej emocjonalnej, o tyle u mnie jest wypieranie sie.
I podobnie jak w przypadku Twego męża - bagatelizowanie przeszłości.

Ja zas pamietajac klasyczne powielanie schematów zachowań osob zdradzających nie mam zamiaru oszukiwać sam siebie. Zbyt duże zaufanie byłoby z mojej strony zwykła naiwnością. Jakoś teraz nie robi zadnej z tych rzeczy które robiła w trakcie kryzysu, a które jasno sugerowały zdradę.

Tak, wyglada na to, ze Twoj maz zdecydował sie wrócić (moim zdaniem powód powrotu rowniez jest ważny).
Trzeba sie z tego cieszyć, bo daje to nadzieje na naprawę małżeństwa.
Nie zgadzam sie natomiast, ze powinnaś jak on udawać, ze to zamknięty rozdział (jego zachowanie sugeruje, ze nie do konca), skakać bezrefleksyjnie z radości i zaufać mu w pełni "z urzędu".
On Twoje zaufanie zburzył i potrzebny jest czas oraz duzo pracy aby je odbudować.
Czy Twój maz wyraził skruchę?
Czy robi cos w kierunku poprawy Waszej relacji?

Na pewno potrzebny jest czas.
Ja sugerowałbym Ci na początek "odczepienie" sie od męża i zajęcie sie soba.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 12:23   

Mąż albo już sprawę przepracował, albo nie jest w stanie tego teraz zrobić. Tak czy tak - z tym nic nie zrobisz, naciskanie tylko pogorszy sprawę. Za to możesz się zająć, jak nie z mężem, to sama, tym co było PRZED tą całą zdradą, bo myślę, ze bez tego to daleko nie zajedziecie. Jakie wyciągnęłaś wnioski z czasu, który poprzedzał znajomość męża?

Zajmij się tym, co należy do ciebie.

Między zaufaniem a głupią naiwnością jest różnica. Myślę, że w tej sytuacji tę różnicę wyczuwasz dość dobrze. Pytanie: co masz zamiar zrobić dalej? Masz już jakiś plan działania w przypadku różnego rozwinięcia sie sytuacji?
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 13:21   

hope84 napisał/a:
Szczerze mówiąc o tej znajomości dowiedziałam się w czerwcu i



No , ja Duchem Świętym Hope nie jestem . :mrgreen:
Buduję sobie jakiś obraz na podstawie tego co ktoś i jak napisze .
Każdy nowe informacje , zwłaszcza ważne zmieniają jakoś sytuację .
Myślę , że to dość oczywiste .

Myślę , że wszystkie ostatnie pokolenia mają nieco bajkową wizję małżeństwa ,
a właściwie związku . Im dalej tym mniej realistyczną .
A wymagania z obu stron , coraz większe , choć wydaje mi się ,
że przodują w tym kobiety . To jednak taka uwaga natury ogólnej ,
bo ludzie są oczywiście różni .
Jest trochę osób znacznie bardziej dojrzałych , o dużej świadomości .
Więc trochę tego optymizmu jest .

Hope , może i jest tak jak myślisz , tylko .......... co dalej ?

hope84 napisał/a:
Uważacie, że powinnam uwierzyć w te bajki jak to on mnie kocha i jak to zawsze byłam tylko ja... jakoś mi ciężko w to uwierzyć...


A czy na takiej wierze opiera się każde małżeństwo ?
Czy to jest jedynym jego fundamentem ?
Czy taka wzajemna uczuciowo-emocjonalna deklaracja jest wystarczającym
i najważniejszym elementem dobrego małżeństwa ?
Na jak długo ?
Jak dla mnie facet ma być przyzwoity i mieć pewien kręgosłup moralny .
Powinien dbać o żonę i dzieci .
A skoro chce się małżeństwa katolickiego , to nie brać nikogo z luzackim poglądem
do tych spraw .
I wg. mnie to powinno wystarczyć , z reguły .
Niestety , wchodzimy w związki z "klapami na oczach" najczęściej .

Nie wiem Hope , ty powinnaś najlepiej mimo wszystko znać swojego męża ,
lepiej niż ktokolwiek na tym forum .
W sumie masz tylko dwa wyjścia :
1. zamartwiać się tym jak jest
2. próbować żeby było LEPIEJ
Na szczęście ( ponoć ) "umowa małżeńska" obowiązuje
tylko do śmierci .
Czas szybko leci .
I wbrew pozorom , są ważniejsze sprawy .
 
 
hope84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-29, 13:26   

Nasze rozmowy są takie normalne i naturalne, jak to przy dwójce małych dzieci.
Mąż mnie przeprosił za to co zrobił, gdy spytałam czy żałuje odpowiedział że tak, ale czasu niestety nie cofnie. Brzmiało szczerze. M uważa, że między nami jest fajnie i w ogóle jak najbardziej ok dopóki nie zacznę się nakręcać, wtedy szlak trafia wszystko, on jest zmęczony, ja też. Nie robi nic, co mogłoby mnie niepokoić, tzn. jego zachowanie nie wskazuje na kontakty z kowalską. Jeśli ma wrócić później do domu z pracy informuje mnie, tłumaczy się jak zapytam o coś.
Nie mam żadnego planu w związku z moją osobą. Pracuję, zajmuje się domem, dziećmi, gotuję... robię to co zawsze z tą różnicą że mniej pracuje, bardziej skupiam się na rodzinie.
Przez te 3 m-ce przeszłam wewnętrzną przemianę, uspokoiłam się, coraz mniej wybucham, żal i pretensje do M są ogromne, ale potrafię już nad negatywnymi emocjami panować.
Kiedy nasz kryzys się zaczął miałam dużo obowiązków w pracy, awans na głowie i był to dla mnie bardzo stresujący okres... i pewnie na M też się to odbijało. Tylko taką winę znalazłam analizując okres przed zdradą :oops: czy było coś jeszcze nie wiem.
M zarzucił mi że z nim nie rozmawiałam i to się zgadza, nie słuchaliśmy się.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8