Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Kryzys po 8 latach |
Autor |
Wiadomość |
miodziak [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 16:27
|
|
|
ppd ile czekam? zaczęło się psuc jak urodziło się dziecko, a w tym roku syn skończył 5 lat, ostatnie 3 lata to w ogóle klęska zupełna, a razem nie mieszkamy od stycznia 2016 roku, w nosie mam to plus minus od jakiś dopiero 2 miesięcy.
kenya tak - świat jest piękny, nawet ten trudny.
widzę same plusy - między innymi weryfikację znajomych, zostało ich 2 może 3 ale za to wiem, że PRAWDZIWYCH, a nie tylko jak jest fajnie.
ppd ja byłam na terapii, już nie chodzę, ale z perspektywy czasu nie żałuję, byliśmy też na rekolekcjach z mojej inicjatywy i nic to nie dało. współczuję Ci, bo wiem, że teraz bardzo bardzo boli ale uwierz będzie lepiej, choć sama w to zupełnie nie wierzyłam póki nie poczułam.
znalazłam też JEDNEGO spowiednika i często z nim rozmawiam, nie tylko przy kratce - kierownik duchowy to fajna sprawa. |
|
|
|
 |
Jacek-sychar [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 16:49
|
|
|
ppd napisał/a: | Czy jeżeli zaproponuję kolejne spotkanie np. za tydzień po rocznicy, a ona z góry powie że nie, to rozumiem, że mam czekać na znak, sygnał czy co? Mogę prosić szersze pojęcie cierpliwość w tym przypadku? |
A ja bym nawet nie proponował tego spotkania, tylko czekał na jej ruch.
Tak, wiem, jest to bardzo trudne, ale masz wykazać się cierpliwością.
Ja też byłem jak z ADHD, ale mój kryzys nauczył mnie trochę cierpliwości. Wiem już, że nie ma sensu planowanie, zamartwianie się itp. Ważne jest tylko to, co dotyczy TERAZ. |
|
|
|
 |
hiacynta [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 17:04
|
|
|
Jacek-sychar napisał/a: | ppd napisał/a: | Czy jeżeli zaproponuję kolejne spotkanie np. za tydzień po rocznicy, a ona z góry powie że nie, to rozumiem, że mam czekać na znak, sygnał czy co? Mogę prosić szersze pojęcie cierpliwość w tym przypadku? |
A ja bym nawet nie proponował tego spotkania, tylko czekał na jej ruch.
Tak, wiem, jest to bardzo trudne, ale masz wykazać się cierpliwością.
Ja też byłem jak z ADHD, ale mój kryzys nauczył mnie trochę cierpliwości. Wiem już, że nie ma sensu planowanie, zamartwianie się itp. Ważne jest tylko to, co dotyczy TERAZ. |
A mnie się wydaje, że ponieważ - jak zrozumiałam z tego, co piszesz - Twoja żona nie odeszła z powodu kogoś, tylko na razie "małżeńsko wymiękła" z powodu m. in. Twojej postawy (której jesteś już świadom i zacząłeś pracę nad zmienianiem jej), to teraz dobrze byłoby, gdybyś przypomniał sobie, jak to było w czasach wczesno-narzeczeńskich lub nawet przed-narzeczeńskich i ją na nowo zdobywał. Cierpliwie, dojrzale, drobnymi kroczkami.
Oczywiście możesz odpuścić i czekać na ruchy z jej strony, ale równie dobrze, ona Twoją bierną postawę może zrozumieć jako obojętność, co ją podtrzyma w decyzji.
Tak więc - moim zdaniem - tymczasem chowasz dumę do kieszeni i te spotkania, a właściwie randki, co jakiś czas (niech to będzie raz na tydzień), pomimo odmowy, proponujesz. Na czekanie zawsze jest czas... |
|
|
|
 |
miodziak [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 17:35
|
|
|
doradzam tak samo jak Hiacynta, bo ja zlewkę swojego męza odebrałam właśnie tak jak napisała - tyle, że w moim przypadku właściwie.
co do czekania to powiedziałabym jej - pamiętaj jak będziesz potrzebować czy po prostu chcieć to jestem
a co do propozycji randek to uważam, że raz na dwa tygodnie jakaś propozycja wyjścia czy drobne kwiaty to dobry pomysł - nienachalnie a świadczy o tym, że myślisz i jesteś ..., chyba, że dobitnie da Ci do zrozumienia, że sobie tego nie życzy - wtedy asekuracyjnie jak wypomni Ci, że miałeś daleko masz alibi. |
|
|
|
 |
Obrączka [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 18:45
|
|
|
A ja wam powiem że nie wiadomo jak postępować z małżonkiem . Każdy jest inny . Jak się walczy to im źle , że ktoś się narzuca , jak się nic nie robi też powiedzą że jak byś kochał/kochała to byś walczył . Mętlik w głowie . Albo może niektórym się przewraca w głowie od tej dobroci małżonka , sama już nie wiem .Ja cztery lata już czekam i się modlę . Na początku walczyłam jak lwica o małżeństwo , ze dwa lata , nic to nie dało , człowiek nie zrozumiał , odpuściłam zajęłam się sobą , dużo osiągnęłam . Teraz po czterech latach , czyli po kolejnych dwóch , znowu dałam znak że kocham , czekam i co ? i dalej nic , dalej swoje śpiewki stare . Dodam że moje małżeństwo nie rozpadło się przeze mnie . Podejrzewam że małżonkowie którzy byli by sami bez Kowalskich to prędzej by coś zrozumieli , chcieli naprawy , a tak ? im tak wygodnie bo nie muszą nic robić a szczególnie się zmieniać (nawracać ) bo Kowalska/Kowalski tak naprawdę ich nie zna , nadskakuje i na dodatek jeszcze go wspiera w tym co robi no i pewnie nie pozbędzie się takiej osoby bo i często są z tego korzyści materialne .Zauważcie że jak się małżeństwa rozpadają gdzie są małe dzieci to takie związki pozamałżeńskie długo nie przetrwają .To jest prawda że czas goi rany i im dalej czas leci tym człowiek zaczyna obojętnieć na to wszystko |
|
|
|
 |
Jacek-sychar [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 18:51
|
|
|
Obrączka napisał/a: | Kowalskich |
Onbrączka
Czy ci trzeci zasłużyli, żeby pisać ich z dużej litery? My tutaj zwyczajowo piszemy ich z małej, per kowalscy. No i żeby nie obrażać prawdziwych Kowalskich. |
|
|
|
 |
ppd [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 18:52
|
|
|
hiacynta napisał/a: | A mnie się wydaje, że ponieważ - jak zrozumiałam z tego, co piszesz - Twoja żona nie odeszła z powodu kogoś, tylko na razie "małżeńsko wymiękła" z powodu m. in. Twojej postawy (której jesteś już świadom i zacząłeś pracę nad zmienianiem jej), to teraz dobrze byłoby, gdybyś przypomniał sobie, jak to było w czasach wczesno-narzeczeńskich lub nawet przed-narzeczeńskich i ją na nowo zdobywał. Cierpliwie, dojrzale, drobnymi kroczkami.
Oczywiście możesz odpuścić i czekać na ruchy z jej strony, ale równie dobrze, ona Twoją bierną postawę może zrozumieć jako obojętność, co ją podtrzyma w decyzji.
Tak więc - moim zdaniem - tymczasem chowasz dumę do kieszeni i te spotkania, a właściwie randki, co jakiś czas (niech to będzie raz na tydzień), pomimo odmowy, proponujesz. Na czekanie zawsze jest czas... |
No właśnie. Małymi kroczkami. Swego czasu jak jeszcze mieszkaliśmy razem (ok. 5-6 tyg temu), to coś takiego od niej usłyszałem. Że ona nie potrafi z dnia na dzień przejść do normalności, że to małymi krokami musi być. Więc racja, zaproponuję to w ten sposób, spróbować zdobyć na nowo, rozśmieszyć, coś w tym stylu. Randka raz na tydzień na początek. Jak odmówi, to kolejnego tygodnia znowu zaproponować...
Dziś napisałem do niej, że proszę ją tylko o to, aby nie składała dokumentów rozwodowych, gdyż proszę o czas, który jest potrzebny dla mnie, abym stał się lepszym człowiekiem. Widziałem, że przeczytała ale nic nie odpisała. Wiem, że swego czasu ona też prosiła o czas, którego jej za bardzo nie dałem |
|
|
|
 |
ppd [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 18:56
|
|
|
Jacek-sychar napisał/a: | A ja bym nawet nie proponował tego spotkania, tylko czekał na jej ruch.
Tak, wiem, jest to bardzo trudne, ale masz wykazać się cierpliwością.
Ja też byłem jak z ADHD, ale mój kryzys nauczył mnie trochę cierpliwości. Wiem już, że nie ma sensu planowanie, zamartwianie się itp. Ważne jest tylko to, co dotyczy TERAZ. |
No i jak ci to wyszło? Jesteście razem, udało się? |
|
|
|
 |
Jacek-sychar [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 19:46
|
|
|
ppd napisał/a: | No i jak ci to wyszło? Jesteście razem, udało się? |
Nie udało się, ale u mnie był kowalski.
Randki to fajna rzecz, jak się zgodzi. Ale trzeba z tym ostrożnie. |
|
|
|
 |
Obrączka [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-19, 19:54
|
|
|
Jacek-sychar napisał/a: | Obrączka napisał/a: | Kowalskich |
Onbrączka
Czy ci trzeci zasłużyli, żeby pisać ich z dużej litery? My tutaj zwyczajowo piszemy ich z małej, per kowalscy. No i żeby nie obrażać prawdziwych Kowalskich. |
Ok poprawię się |
|
|
|
 |
marcinekstar [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-20, 01:40
|
|
|
Nio właśnie po kiego kowalski z duzej?
Podnosic im jeszcze ich wlasne ego. |
|
|
|
 |
ppd [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-20, 17:43
|
|
|
A ja mam takie pytanie. Ile osób jest tutaj na "sali", którym udało się uratować małżeństwo z równie patowej sytuacji jaką mam ja? Czy to nie jest tak, że żyjemy nadzieją i się ciągle łudzimy?
Przecież jak jedna strona chce, a druga nie to raczej nie ma to racji bytu. Nie da się zmusić kogoś do miłości... można próbować, ale nie w nieskończoność. |
|
|
|
 |
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-20, 20:03
|
|
|
ppd, nie wiem ile jest takich małżeństw.
Wiem, że są uratowane (w tym i moje) w sytuacji, gdy małżonek był w drugim związku. |
|
|
|
 |
ppd [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-09-20, 20:36
|
|
|
GosiaH napisał/a: | Wiem, że są uratowane (w tym i moje) |
Dziękuję. I to mi wystarczy, że jest chociaż jedno |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|