Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zdradził, nie żałuje, nie odchodzi
Autor Wiadomość
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-30, 17:33   

Jacek-sychar napisał/a:

Czytałaś Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości"?

Tam znajdziesz odpowiedź. Twój mąż jest "zafiksowany funkcjonalnie" (a to z innej mądrej książki :-P ). Jeżeli nie ma konieczności zmiany swojego zachowania, to nie zmieni się. Jemu jest teraz dobrze.

Jacek, właśnie zamówiłam. Będę czytać.
No właśnie, zmiana jego zachowania wymaga również zmiany w zachowaniu moim. A ja teraz jestem jeszcze na etapie: "nie, nie będę nic mu mówić, żeby się zadeklarował gdzie i z kim chce być, bo jeszcze powie, że z kowalską i wtedy będę sobie pluła w twarz".

Z drugiej strony... rozmawiałam dziś z mądrym prawnikiem, przedstawiłam moją sytuację... Uspokoił mnie jak powiedział, że prawo w 100% jest po mojej stronie. Tylko co mi to da - prawo mi małżeństwa nie uratuje.

Swoją drogą, ciekawe, jak miłość do zdradzającego małżonka ewoluuje.
Rok temu było: "o matko, ja nie chcę żeby odchodził, nie umiem bez niego żyć!"
Kilka miesięcy temu: "niech nie odchodzi, nie będziemy dzieciom psuć rodziny"
Teraz: "Boże, ocal tego człowieka przed samozagładą...".
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-30, 17:36   

kenya napisał/a:
[W takiej sytuacji dobrze jest zrobić rachunek Twoich zysków i Twoich strat.
Co daje Ci trwanie w tej sytuacji a jakie są dla Ciebie koszty tej emocjonalnej huśtawki - to są pytania na które powinnaś sobie szczerze odpowiedzieć.


Kenya, zrobiłam kilka dni temu.
Dało mi to na tyle do myślenia, że zaczęłam myśleć już w konkretach: w obecnym kształcie to nie ma sensu. Trzeba coś zmienić, oczywiście zaczynając od siebie.

Tylko, że ciągle się boję, że go stracę...
 
 
outsider
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-30, 21:53   

byliśmy małżeństwem dopóki każdo tygodniowo brałam eucharystię w intencji mojego męża...
później mi to odradzono i posłuchałam, w tym samym tygodniu mnie zdradził i stwierdził, że odchodzi do innej... wróciłam do starego rytmu - wzięłam eucharystię w jego intencji, omadla nas wspólnota. Nie wiem co będzie dalej, bo jesteśmy w separacji, ale mąż nie jest z kochanką... rozpadło się tak szybko jak powstało. Moc Eucharystii jest ogromna. Najlepiej jest nic po ludzku nie robić, żeby nie przeszkadzać dziełu Bożemu - Jezus na prawdę sam będzie działał. Życzę powodzenia i siły. Mnie Jezus przez to przeniósł. Mąż mnie zdradził a ja przeżyłam jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Nie przeżywam, nie płaczę, mam siłę - ale to TYLKO Jego mocą. Codziennie przystępuję do eucharystii, bez tego nie miałabym siły z łóżka wstać.
 
 
mama84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-02, 22:02   

outsider napisał/a:
Mąż mnie zdradził a ja przeżyłam jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Nie przeżywam, nie płaczę, mam siłę - ale to TYLKO Jego mocą.

Mam tak samo - Boże dzięki!!!

Hania-żona napisał/a:
Trzeba coś zmienić, oczywiście zaczynając od siebie.


Hmm, trafiłaś moja Droga w sedno wszystkiego!
wiesz moja historia kryzysu była całkiem podobna... Również w rozkroku przez rok, mieszkaliśmy razem ja nie chciałam go puścić - kochałam bardziej niż Boga :cry: Próbowałam kijem i marchewką a mąż jakby na siłę z nami a myślami gdzie indziej. I pomimo wspólnych wyjazdów przez ten rok, terapii w Duszpasterstwie poprosiłam go o to żeby się wyprowadził. Cały czas na 2 fronty,tam się coraz bardziej angażował i twierdził, że jest za słaby żeby zerwać :roll:
kłótnie, dziecko w tle...straszne. I od kiedy się wyprowadził wiele się zmieniło we mnie właśnie. Pogłębiłam relację z Bogiem przede wszystkim, zdałam sobie sprawę z wielu wad charakteru nad którymi cały czas pracuję ale już nie daję sobie wejść na głowę codziennym obwinieniem mnie o jego zdradę :shock: I gdzieś na końcu to jego wybór a żona może się modlić i trwać z uśmiechem na twarzy ale z daleka....Do takich ludzkich wniosków doszłam po 1.5 roku od zdrady.
NIC BEZ BOGA, WSZYSTKO Z NIM
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-03, 20:55   

mama84 napisał/a:

kłótnie, dziecko w tle...straszne. I od kiedy się wyprowadził wiele się zmieniło we mnie właśnie. Pogłębiłam relację z Bogiem przede wszystkim, zdałam sobie sprawę z wielu wad charakteru nad którymi cały czas pracuję ale już nie daję sobie wejść na głowę codziennym obwinieniem mnie o jego zdradę :shock: I gdzieś na końcu to jego wybór a żona może się modlić i trwać z uśmiechem na twarzy ale z daleka....Do takich ludzkich wniosków doszłam po 1.5 roku od zdrady.
NIC BEZ BOGA, WSZYSTKO Z NIM


Mama84, jak dałaś radę, jak się trzymałaś tuż po tym, kiedy on się wyprowadził?
Nie żałujesz, że go przycisnęłaś?
Dalej trwa w związku z kochanką?
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-03, 21:39   

Nie będę dłużej zgrywała twardzielki.

BOJĘ SIĘ !!!!

Że tracę moje małżeństwo.
Że tracę rodzinę.
Że nasze dzieci tracą szansę na normalne dzieciństwo.

Codziennie powtarzam "Jezu, ufam Tobie".
Ale i tak się boję.
Niby przed wszystkim dookoła udaję, że poradzę sobie bez Męża, że jak chce to niech sobie odejdzie, ale w środku wyję. I w takie wieczory jak ten nie mam siły pracować nad swoimi granicami, gdy on siedzi obok i patrząc w telefon pewnie pisze do kochanki.

Smutno mi.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 09:16   

Po pierwsze - strach jest potrzebny. Nie wstydź się go i zaakceptuj. Odczytaj informację o tobie, jaką niesie. Zapytaj sama siebie - CZEGO dokładnie się boisz (z rozłożeniem na czynniki pierwsze) i DLACZEGO?

Po drugie - mam wrażenie, że jesteś trochę jak ci, którzy są przeciwko szczepieniom. Boją się mało prawdopodobnych, częściowo zupełnie wymyślonych skutków szczepień... a większość z nich nie widzi tej krzywdy i zagrożeń, jakie niesie ze sobą zaniechanie szczepień.

Popatrz na swoja przyszłość kompleksowo - co sie stanie, jeżeli zaczniesz stawiać granice (moze być kilka wariantów). A co sie stanie, jeżeli nie zaczniesz tego robić (tu też może być kilka wariantów). Zobacz, czego warto sie bać bardziej. Ja ci tu nic nie podpowiadam, nie sugeruję - podpowiadam tylko, jak patrzeć bardziej realnie.
 
 
Kolin_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 18:21   

Cytat:
I w takie wieczory jak ten nie mam siły pracować nad swoimi granicami, gdy on siedzi obok i patrząc w telefon pewnie pisze do kochanki.


Haniu jak bardzo Cię rozumiem, przeżywam dokładnie to samo.. W ostatnim swoim poście tak się trochę wymądrzyłam pisząc o tym zajmowaniu się sobą (chociaż to oczywiście słuszna droga)... jak przychodzi dołek to cała się rozpadam na kawałki.. Chyba bardziej tym wpisem chciałam dodać sobie animuszu...

Jak czytam Twoją historię to widzę swoją małość...Tak, też zgrywam twardzielkę, która sobie radzi...a tymczasem też trwa w bagnie pt."Mąż wiecznie przylepiony do telefonu", bo zwyczajnie boi się postawić granice...

Tiliana Twój post naprawdę daje do myślenia.

Z Bogiem!
 
 
mama84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-15, 11:37   

Hania-żona napisał/a:
jak dałaś radę, jak się trzymałaś tuż po tym, kiedy on się wyprowadził?


Szczerze to było tak, że nachodziły mnie myśli i wątpliwości, że oddałam jej go...że zbyt wcześnie odpuściłam... Pewnego razu przez łzy krzyczałam do BOGA z pytaniem czy dobrze zrobiłam i wiesz co, odpowiedział?!
https://www.youtube.com/w...CSYsfS6&index=5
min: 5:50

Od tamtej pory jakby tona ze mnie zeszła, nie miałam wątpliwości ale należy zaznaczyć, że męża cały czas noszę w sercu! i modlę się za niego!

Hania-żona napisał/a:
Nie żałujesz, że go przycisnęłaś?


Ja nie odbieram tego jako przyciśnięcie, nie mogłam patrzeć na krzywdę naszej córeczki i swoją... Teraz mija 9 miesięcy odkąd nie mieszkamy razem, on jest u swojej mamy ja u swojej.
Mam swoje plany, jestem szczęśliwa i to daje mi siłę do spotkań z nim i jego rodziną. Bardzo jasno określiłam granicę, mówiąc to w duchu miłości do niego. Szczerze nie liczę na nic, nie zaplanowałam tego wszystkiego... żeby go odzyskać i wtedy wszyscy będą szczęśliwi.
Bycie z osobą która Cię zdradziła i nie wie że zrobiła źle jest bardzo trudne, bo jak wyczuć czy mu tak wygodnie być przy nas czy potrzebuje czasu żeby się zmienić??? Ale tu przyszedł BOG z pomocą - realną i prawdziwą.
...ja męża poniekąd zostawiłam, czekając jednocześnie :-)

Hania-żona napisał/a:
Dalej trwa w związku z kochanką?

Jeśli chodzi o panią x, to mam już za sobą czasy śledzeniaich, czytania sms i życia zdradą - teraz to nie mój problem :->

Nie mieszka z nią, ale może się tak zdarzyć i będzie to się wiązało z jego wyprowadzką z miasta i sporadycznymi kontaktami z córeczką :-( ale na to też nic nie poradzę...Zawsze podczas rozmów z mężem podkreślam jak jest ważny dla córki - bo taka jest prawda!

Z Panem Bogiem moja Droga
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-23, 00:26   

Witajcie Kochani

Jakiś czas mnie nie było. Rozsypałam się.

Mąż dalej mieszka z nami. Mówi, że latem zakończył romans, ale i tak dalej razem pracuje z kowalską i nic nie zanosi się na to, że zmieni pracę. Traktuje mnie bardzo służbowo. Na moje pytanie: dlaczego?, słyszę odpowiedź: "bo na ten moment inaczej nie potrafię". I kropka.

Niedawno również okazało się, że od kilku miesięcy regularnie mnie podsłuchiwał, czytał moje smsy... Po co? Żeby - jak twierdzi - sprawdzić, czt go kłamię w dwóch tematach:
1. Czt mam kontakt z mężem kowalskiej;
2. Komu z naszych znajomych o czym mówię.

Ręce mi opadły, gdy to wyszło na światło dzienne. Jaką on miał satysfakcję, że okłamywałam go w powyższych kwestiach! Czy limit świństw, które on mi robi, będzie miał swój koniec?

Kupiłam "Miłosć potrzebuje stanowczości". Przeczytałam. Napisałam list pożegnalny, w którym "otwieram mu klatkę". Ale boję się go dać. Ciągle czekam na "cud" i boję się, że przekazaniem mu tego listu, pokrzyżuję plany Pana Boga.
Kompletnie nie umiem rozeznać, czego Pan teraz ode mnie oczekuje.

Proszę o modlitwę.
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-24, 23:08   

Znów próbowałam rozmawiać.
Prosiłam, żeby się w końcu określił: albo jest w domu i jest mężem i tatą, albo odchodzi.
Nie pozwalam na trzecią opcję, czyli jest w domu wyłacznie dla dzieci, a mnie traktuje służbowo.

Usłyszałam to, co zawsze: nie jest obecnie gotów mnie lepiej traktować. I ma awersję do mnie po tym wszystkim, co widział w moich smsach.

Ratunku :-(
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 08:26   

Hania-żona napisał/a:
I ma awersję do mnie po tym wszystkim, co widział w moich smsach.

Typowa manipulacja. Też takie rzeczy słyszałam. Że wbiłam mężowi nóż w plecy - bo szukałam pomocy. Podczas gdy to on robił świństwa.
Zresztą - może mieć takie uczucia. Ma prawo - ma prawo czuć wszystko, co czuje. Ale to jego sprawa i jego problem, co czuje. To wcale nie musi wpływać na to, jak ty się czujesz.

Chroń siebie. Skoro postawiłaś ultimatum, a on określił się, że pierwszej opcji nie jest w stanie spełniać, to zostaje jeszcze ta druga. Trzymaj się tego.
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 22:39   

tiliana napisał/a:

Typowa manipulacja. Też takie rzeczy słyszałam. Że wbiłam mężowi nóż w plecy - bo szukałam pomocy. Podczas gdy to on robił świństwa.

I jak reagowałaś na to? Co się stało, że mu przeszło?

tiliana napisał/a:

Zresztą - może mieć takie uczucia. Ma prawo - ma prawo czuć wszystko, co czuje. Ale to jego sprawa i jego problem, co czuje. To wcale nie musi wpływać na to, jak ty się czujesz.

Oj, żeby to było takie proste, teraz, podczas gdy całe nasze wspólne życie wisiałam na nim emocjonalnie. Uczę się wychodzić z tego, coraz lepiej idzie, ale jeszcze długa droga przede mną.

tiliana napisał/a:

Chroń siebie. Skoro postawiłaś ultimatum, a on określił się, że pierwszej opcji nie jest w stanie spełniać, to zostaje jeszcze ta druga. Trzymaj się tego.

Jeszcze poczekam ze spakowaniem go, nie jestem na to gotowa. A może jestem, tylko się boję? Nie wiem.

Już nie mogę znieść tego, jak on oficjalnie mnie traktuje, jak czasami zdarza mu się wrednie wobec mnie zagrywać! Kiedy otwarcie i spokojnie komunikuję mu, że przesadza i nie godzę się na to, jak mantrę słyszę: "na razie nie umiem inaczej". I kropka.
Mam mu dać czas?
Czy może lepsze będzie już danie terminu granicznego, np. że jeśli do tego a tego dnia/miesiąca nie podejmie żadnych działań, żeby coś zmienić, to out?

A gdzie miłosierdzie w tym wszystkim? :cry:
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 22:54   

Hania-żona napisał/a:
A gdzie miłosierdzie w tym wszystkim?

a gdzie Miłosierdzie dla Ciebie??????????
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8