Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zdradził, nie żałuje, nie odchodzi
Autor Wiadomość
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-14, 16:14   

tiliana napisał/a:
Szczerze: jak mąż będzie chciał odejść, to go nie zatrzymasz. Możliwe, ze już odszedl emocjonalnie. ale tylko możliwe, nie sugeruj sie tym.


Tak na pewno jest. Tylko czy może wrócić?

tiliana napisał/a:
A co do tego, ze on ci nie umie zaufać, bo komuś powiedziałaś o problemach... (...) To jest bardziej JEGO problem, ze ci nie umie zaufać, niz twój. To jemu to zaufanie jest bardziej potrzebne. Tobie też jest potrzebne zaufanie do niego... byle tylko nie wynikało z naiwnosci.


Dla Męża argument o braku zaufania do mnie jest jednym z kluczowych, które w jego oczach uzasadniają, że może już nie da się uratować małżeństwa.
Żadne moje argumenty za ratowaniem nie docierają, wszystkie umie odeprzeć tak, że mnie dosłownie zatyka.
I w ogóle lepiej wg niego jest, gdy ja się nie odzywam, ponieważ moje rozmowy go strasznie denerwują. Tylko jak ja mam nie mówić i nie nazywać tego, co się dzieje, co on wyprawia? :(
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-14, 22:05   

Witaj Haniu,
Moim zdaniem bez roznicy dokad zaszla znajomosc Twego meza z kolezanka. To tylko kwestia naszego bolu wynikajacego ze zranionego ego. Zdrada to zdrada, a czy emocjonalna, czy fizyczna, male to wg mnie ma znaczenie.
Duzo istotniejsze jest to, czego Ty chcesz w zwiazku z tym, przyjmujac najczarniejszy z mozliwych scenariuszy oraz czy bedziesz w stanie mu wybaczyc.

W chwili obecnej Twoj maz jest w amoku. Jego pretensje, agresja sa typowe dla osob w jego sytuacji.
Teraz nic do niego i tak nie trafi.
Proponowalbym zajac sie soba, nie prosic, nie blagac, nie wypominac. Pracowac nad soba, nauczyc sie stawiac granice, po konkretnym rozeznaniu wszystkich istotnych spraw dac mu wolny wybor. Bo i tak go nie zmusisz do pozostania jesli nie bedzie chcial.

Do tego potrzebna jest wiedza i spokoj wlasny. Trzeba sie uniezaleznic emocjonalnie od meza, potrafic ze spokojem przyjac to co przyniesie zycie.
W tej chwili z oczywistych wzgledow tego nie masz.
Jesli chcesz walczyc o uratowanie malzenstwa, bedzie to niezbedne.
Pozdrawiam
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-14, 23:18   

Cytat:
To, że pracuję nad sobą, nad poczuciem wartości, to fakt. Pytanie: dlaczego akurat to pytanie zadałeś?



Bo tak mi wychodziło po tym co i jak pisałaś .
Zdaje się , że ta kobieta to także była twoją koleżanka , a więc
znasz ją . Z pewnością więc porównywałaś się do niej .


W temacie zdrady , były już dyskusje .
Głosy także różne .
Ja bym jednak ważył i pocałunku z pójściem z kimś do łóżka
nawet nie porównywał .
Cudzołóstwo jednak uważam za tę najbardziej definitywną , klasyczną
i najgłębsza wersję zdrady .
I myślę , że nie bez przyczyny znalazło się w jednym z przykazań .



Pavel
Cytat:
Moim zdaniem bez roznicy dokad zaszla znajomosc Twego meza z kolezanka. To tylko kwestia naszego bolu wynikajacego ze zranionego ego. Zdrada to zdrada, a czy emocjonalna, czy fizyczna, male to wg mnie ma znaczenie.



Ja jestem innego zdania .
Jednak stopniuję zdradę .
Oczywiście , bywa że do łożka można trafić "jednorazowo"
czy po tzw. pijaku .
I bedzie to zupełnie inna zdrada niż roczny łóżkowy romans .
Zdrada emocjonalna ( bez przekrocznia granicy zdrady fizycznej )
zatrzymuje się jednak w pół drogi i pewna granica jednak nie zostaje jeszcze przekroczona .
Tak wiec łatwiej wrócić .



Hania-żona napisał/a:
Dla Męża argument o braku zaufania do mnie jest jednym z kluczowych, które w jego oczach uzasadniają, że może już nie da się uratować małżeństwa.


mąż robi cię w konia .
Zrównał wasze winy .
On też nie ma do ciebie zaufania . :mrgreen: dobre
bo ujawniłaś jego brudy kilku osobom
A ty jak widać dałaś się wciągnąć w te jego pretensje .

Jedna osoba nie gra fer .
Ale jak druga to odkryje , to ta pierwsza też obrażona, że zostało odkryte .
Albo jedna osoba zdradza , ale druga wykryła zdradę .
A fe , nieładnie , pozbawiać kogoś jego "prywatności" .
Ja bym nie dał się w takie coś wciągać .
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 09:05   

Hania-żona napisał/a:
Dla Męża argument o braku zaufania do mnie jest jednym z kluczowych, które w jego oczach uzasadniają, że może już nie da się uratować małżeństwa.
Żadne moje argumenty za ratowaniem nie docierają, wszystkie umie odeprzeć tak, że mnie dosłownie zatyka.
I w ogóle lepiej wg niego jest, gdy ja się nie odzywam, ponieważ moje rozmowy go strasznie denerwują. Tylko jak ja mam nie mówić i nie nazywać tego, co się dzieje, co on wyprawia? :(

Tak, na razie ten argument będzie dla niego kluczowy. Jest urażony, ze zdradziłaś komuś jego przewinienia, że obnażyłaś jego słabości i problemy przed kimś obcym - a przynajmniej przed kimś, przed kim nie chciał ich ujawniać.
On się czuje zdradzony. Nieważne, czy ma podstawy, czy nie - tak sie czuje. Nie próbuj nawet dyskutować z tym uczuciem, wyjaśniać nic, przekonywać - z uczuciami sie nie dyskutuje. Możliwe, ze za jakiś czas (raczej liczony w miesiącach, niz tygodniach) to uczucie mu minie. Tak jak pisałam - mojemu minęło po ponad roku...

Nie próbuj meża przekonywać przez jakis czas do niczego. Rób swoje - zajmuj się sobą, weź odpowiedzialnosć za swoja część małżeństwa, za swój wkład w waszą relację. Mąż pewnie za jakiś czas dołączy.

W miedzyczasie powinnaś chyba pracwać nad stawianiem i obroną granic. To jest coś, co zawsze procentuje na przyszłość, niezależnie od tego, jak ta przyszłosc będzie wygladać.

Trzymaj się ;)
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 09:07   

Pavel napisał/a:

Duzo istotniejsze jest to, czego Ty chcesz w zwiazku z tym, przyjmujac najczarniejszy z mozliwych scenariuszy oraz czy bedziesz w stanie mu wybaczyc.

Tak, przyjęłam najgorszy scenariusz. I to wybaczyłam. Klęcząc pod Krzyżem. Kilka razy.

Pavel napisał/a:
W chwili obecnej Twoj maz jest w amoku. Jego pretensje, agresja sa typowe dla osob w jego sytuacji. Teraz nic do niego i tak nie trafi.

Co może sprawić, że on z tego amoku się otrząśnie? Że przestanie patrzeć na mnie jak na swoje nieszczęście?

Pavel napisał/a:
Jesli chcesz walczyc o uratowanie malzenstwa, bedzie to niezbedne.

Czy "naciskanie" Męża na podjęcie decyzji: albo jestes w domu i starasz się razem ze mną aby było lepiej, albo odchodzisz, ma w tej chwili w ogóle sens?

mare1966 napisał/a:

Jedna osoba nie gra fer .
Ale jak druga to odkryje , to ta pierwsza też obrażona, że zostało odkryte .
Albo jedna osoba zdradza , ale druga wykryła zdradę .
A fe , nieładnie , pozbawiać kogoś jego "prywatności" .
Ja bym nie dał się w takie coś wciągać .


Próbuję nie obwiniać się za to, że szukałam oparcia w innych. Sama w obcym mieście, bez nikogo z rodziny mojej czy jego... Kwestia też tego, że Mąż nigdy innym o swoich kłopotach nie mówił. Może dlatego tak mocno zabolało go, że podzieliłam się tym. Nie umiem się przed tym jednak bronić.

Inna sprawa, czy powinnam w ogóle zaczynać rozmowy z nim. Bo z niego żadna rozmowa na nasze małżeńskie tematy nie wychodzi - jak nic nie mówię, to jest dobrze. W sensie: komunikujemy się tylko w kwestiach organizacyjnych dotyczących domu i Dzieci.
Tylko jak bez dialogu próbować ratować cokolwiek?
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 09:23   

Hania-żona napisał/a:
Czy "naciskanie" Męża na podjęcie decyzji: albo jestes w domu i starasz się razem ze mną aby było lepiej, albo odchodzisz, ma w tej chwili w ogóle sens?


Moim zdaniem ma sens. ale musisz się liczyć, ze może wybrać tę drugą opcję.

Za to będziesz miała klarowną sytuację, a to dużo lepsze niz takie trwanie w zawieszeniu.
Hania-żona napisał/a:
Próbuję nie obwiniać się za to, że szukałam oparcia w innych. Sama w obcym mieście, bez nikogo z rodziny mojej czy jego... Kwestia też tego, że Mąż nigdy innym o swoich kłopotach nie mówił. Może dlatego tak mocno zabolało go, że podzieliłam się tym. Nie umiem się przed tym jednak bronić.

Bardzo słusznie, ze sie próbujesz nie obwiniać, bo nie ma w tym nic złego. Moja rada - nie broń sie przed tym i nie dyskutuj z tym. Mąż i tak zdania nie zmieni, na pewno nie teraz. Pogódź sie z tym, że na ten moment tak czuje - i daj mu prawo tak czuć. I to tyle. Mozesz powiedzieć, że ci przykro, ze czuje się zdradzony, ale nie zrobiłaś nic złego. Wszelkie dyskusje akurat o tym są bezprzedmiotowe.

Hania-żona napisał/a:
Inna sprawa, czy powinnam w ogóle zaczynać rozmowy z nim. Bo z niego żadna rozmowa na nasze małżeńskie tematy nie wychodzi - jak nic nie mówię, to jest dobrze. W sensie: komunikujemy się tylko w kwestiach organizacyjnych dotyczących domu i Dzieci.
Tylko jak bez dialogu próbować ratować cokolwiek?

Powiem ci tak: jak ja przestałam naciskać na męża o rozmowy o naszym małżeństwie... to dopiero sie zaczęły sprawy prostować. Do dialogu potrzeba dwojga partnerów, majacych przynajmniej częściowo zbliżone cele. Na razie to ty próbujesz męża "naprostować" żeby myślał jak ty i chciał tego samego, co ty. Nie tędy droga. Odpuść na jakiś czas i rób w tym czasie swoje...
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 10:05   

Hania-żona napisał/a:
Próbuję nie obwiniać się za to, że szukałam oparcia w innych. Sama w obcym mieście, bez nikogo z rodziny mojej czy jego... Kwestia też tego, że Mąż nigdy innym o swoich kłopotach nie mówił. Może dlatego tak mocno zabolało go, że podzieliłam się tym. Nie umiem się przed tym jednak bronić.


:shock:

Hania , litości .
Przeczytaj jeszcze raz dokładnie co napisałem .
Nie wiesz co to ironia ?


Mąż wbija ci poczucie winy i jak widać całkiem skutecznie .
Przerzuca wręcz tą winę na ciebie .
A ty się nabierasz .
Nie masz powodu odczuwać jakiejkolwiek winy .

To tak jak Niemcy mają pretensje do polskich partyzantów ,
że strzelali do biednych niemieckich żołnierzy .
Super , tylko co oni tu robili ???
Albo tzw. "wypędzeni" itd. itp. bzdury .

Przecież ujawniłaś jego powiedzmy "romans"
w celu ratowania małżeństwa , np. ostrzeżenia męża tej kobiety itp.
Nie rozklejałaś plakatów i nie informowałaś Facebooka , Twittera i nk . :mrgreen:


Twoje wybaczenie też było przedwczesne , choć wielu robi taki właśnie błąd .

A póki co mąż się być może ( bo nie wiem jak tam relacja kwitnie z tą panią )
dobrze ustawił .
Ma ( JEŻELI ! ) i jedną i drugą .
Ciebie ma na każdych warunkach , bo wie że ci zależy .
Tym samym twoja wartość w jego oczach jest ZEROWA .
Więc niby jak miałabyś stawiać jakiekolwiek "granice" ,
o których tu tak często piszą .
Z twojej strony jedyne co on na razie chce , to "nie zawracać mu głowy i czasu " .
Co ma lepszego do roboty , nie wiem .

Jeżeli podobnie zachowuje się mąż tej pani , to mają ubaw .
Oczywiście wszystko w imię miłości , tak wy jak i oni .
Jasne , wiem że to nie takie proste niestety .
Gdyby tak facet mógł ją z domu wywalić , od razu by w główce pojaśniało .
A tak zamiecione pod dywan , WASZYMI rączkami ich śmieci .
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 10:15   

Mąż może mieć rację tylko w jednym przypadku .
Gdybyś po prostu zrobiła z igły widły , tj.
jakieś zwykłe lubienie , drobne przysługi wobec tej koleżanki
przerobiła w romans itd.

Ale to uważam , za mało prawdopodobne ,
więc jak powyżej .
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 10:22   

Cytat:
Od męża tej kobiety wiem, że u nich w domu jest bardzo podobnie jak u nas.
Chwilami mam wrażenie, że oni już sobie wszystko obmyślili, tylko czekają na moment, aż to ja wyrzucę Męża z domu.

Droga Haniu, z tego co piszesz, m.in tego cytatu powyżej wnioskuję że sprawy się ważą.
Mąż z całą pewnością jest wciąż mocniej osadzony w tamtej rzeczywistości, tzn. tej romansowej. Gdybyś romansu nie odkryła żyłby wciąż podwójnym życiem.
Wyobrażam sobie jak bardzo Ci ciężko i jak trudne do uniesienia jest to doświadczenie wrogości męża przy Twoich staraniach oraz braku doceniania przez niego faktu że jesteś gotowa mu wybaczyć byle tylko zaczął żyć godnie.
Obawiam się, że w tej sytuacji nie pozostaje Ci nic innego jak zająć się wyciszaniem swoich emocji. Przyjęciem do wiadomości że sprawy mogą przyjąć inny obrót niż sobie zaplanowałaś i próbą mentalnego zmierzenia się z tą sytuacją na wypadek gdyby owa się wydarzyła.

W moim odczuciu najważniejsze jest poznać prawdę, tzn. jak sprawy się faktycznie mają.
Bo jeśli romans trwa to gdybyś nawet tańczyła na przysłowiowych uszach to męża ten fakt i tak w ogóle nie obejdzie. W tej sytuacji wystarczy że będziesz neutralna. Dałaś sygnał że chcesz powrotu męża, że jesteś na niego gotowa i to wystarczy. Zakończ tłumaczenia, przekonywania, perswazje, one niczemu nie służą. Uważam że nie jest zbyt dużym wymaganiem oczekiwanie zdradzanego by zdradzający zechciał swoją postawą go wspomóc w tym swoim powrocie. ;-) ale jak widać mąż do tego zupełnie nie dojrzał, bądź wciąż nie myśli o realnym powrocie, zatem szkoda Twojej energii na miotanie się.
Nie wiem czy jesteś w stanie dowiedzieć się czy ich romans wciąż trwa (są różne na to sposoby) czy też nie chcesz, bądź nie jesteś gotowa na bolesną prawdę i wolisz żyć tym co życie przyniesie. To Twoja decyzja, która zależy od Twojej kondycji psychicznej. Ja jednak uważam że nic tak człowieka nie powstrzymuje przed właściwymi decyzjami jak niepotrzebne złudzenia. Prawda natychmiast wszystko porządkuje...jakkolwiek bolesna by była. Ale to moje odczucie, Ty masz prawo do swoich odczuć.

Cytat:
A Mąż ciągle, ciągle robi mi kontrę argumentem, ze nie umie mi zaufać, nie wie czy będzie potrafił. Wszystko przez to, że kilkoro naszych wspólnych znajomych wie o naszej sytuacji.

Haneczko, tym to się w ogóle nie przejmuj, niech Cię nie zajmują mężowskie "rozważania" tego typu.
Nawet nie wiem jak się odnieść do tego typu zarzutów pod Twoich adresem w tej sytuacji.
To on się powinien mierzyć z tym co zrobił bądź robi wciąż. Zarzut pod Twoim adresem wobec jego przewinień jest tak absurdalny że nawet nie wymaga komentarza.
Jedyna jego "wartość" jest w tym że wiemy w jakiej rzeczywistości mąż funkcjonuje. Masz rację, NIC nie zrozumiał.
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 11:23   

mare1966 napisał/a:

Twoje wybaczenie też było przedwczesne , choć wielu robi taki właśnie błąd

Dlaczego?

mare1966 napisał/a:
A póki co mąż się być może ( bo nie wiem jak tam relacja kwitnie z tą panią ) dobrze ustawił .
Ma ( JEŻELI ! ) i jedną i drugą .
Ciebie ma na każdych warunkach , bo wie że ci zależy .
Tym samym twoja wartość w jego oczach jest ZEROWA .
Więc niby jak miałabyś stawiać jakiekolwiek "granice" , o których tu tak często piszą .
Z twojej strony jedyne co on na razie chce , to "nie zawracać mu głowy i czasu " .
Co ma lepszego do roboty , nie wiem .

Jeżeli podobnie zachowuje się mąż tej pani , to mają ubaw .
Oczywiście wszystko w imię miłości , tak wy jak i oni .
Jasne , wiem że to nie takie proste niestety .
Gdyby tak facet mógł ją z domu wywalić , od razu by w główce pojaśniało .
A tak zamiecione pod dywan , WASZYMI rączkami ich śmieci .


Bingo. Przypuszczam, że tak jest. Oni dalej razem pracują, jeżdżą na integracje... Obydwoje zrobili wielki problem z tego, że ja i mąż tej kobiety się kontaktujemy. I że ten nasz kontakt wszystko niszczy.
Mare, dlatego tutaj właśnie, na to forum, zapukałam... Bo jeśli sytuacja wygląda tak jak powyżej, to co ja mogę zrobić?

kenya napisał/a:

W moim odczuciu najważniejsze jest poznać prawdę, tzn. jak sprawy się faktycznie mają.
Bo jeśli romans trwa to gdybyś nawet tańczyła na przysłowiowych uszach to męża ten fakt i tak w ogóle nie obejdzie.

Mam cały czas wrażenie, że dokładnie tak jest...

kenya napisał/a:

Nie wiem czy jesteś w stanie dowiedzieć się czy ich romans wciąż trwa (są różne na to sposoby) (...) Prawda natychmiast wszystko porządkuje...jakkolwiek bolesna by była. Ale to moje odczucie, Ty masz prawo do swoich odczuć.

Kenya, nawet nie wiesz, jak ja bym chciała już wiedzieć, jaka jest prawda, na czym stoję i zmierzyć się z tą stratą bądź nie zamiast patrzeć na ciągłą agonię...
Mąż twierdzi, że wszystko z tą kobietą skończone. Tylko dlaczego w takim razie zamiast być lepiej, jest gorzej? Dlaczego nie szuka innej pracy, aby zerwać z obecną? Dlaczego co jakiś czas po pracy spędza czas na zajęciach, w których bierze udział także ta kobieta, po których ja jestem cała roztrzęsiona i cała praca nad naszym małżeństwem, całe to powolne podnoszenie się zrobione przez dni poprzedzające te sporty jest skopane?
Dlaczego on nie umie odciąć się od tego źródła zła?
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 12:48   

Hania-żona napisał/a:
Dlaczego co jakiś czas po pracy spędza czas na zajęciach, w których bierze udział także ta kobieta, po których ja jestem cała roztrzęsiona i cała praca nad naszym małżeństwem, całe to powolne podnoszenie się zrobione przez dni poprzedzające te sporty jest skopane? Dlaczego on nie umie odciąć się od tego źródła zła?


Dlaczego? - bo takie są teraz jego priorytety, bo myśli egoistycznie, bo zaspakaja swoje potrzeby kosztem Twoich, bo ma w nosie czy kogoś przy tym rani, bo,bo, bo, tych bo będzie wiele.

Można w kółko zadawać sobie pytanie dlaczego i dlaczego ale to bez sensu.
Patrz na jego czyny - one znacznie więcej mówią o jego intencjach niż to co mówi, choć jak dla mnie jego słowa, np. Ciebie oskarżające są też konsekwencją tego że wciąż jest w tamtych klimatach.

Haneczko, przeczytaj jeszcze raz to co napisał Mare w ostatnich postach. Jest tam wiele cennych sugestii pod Twoją rozwagę.

Męża nie zmienisz, cokolwiek byś mu nie powiedziała, nie uczynisz go z dnia na dzień odpowiedzialnym mężem, nie sprawisz że odczuje wstyd bądź zrozumie co zrobił. Jest w innym stanie umysłu - lakonicznie rzecz ujmując.
Zmienić powinnaś swoje postępowanie.
Mare ma rację, oboje z tamtym panem poniekąd stwarzacie zdradzającym komfort.
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 13:56   

kenya napisał/a:

Męża nie zmienisz, cokolwiek byś mu nie powiedziała, nie uczynisz go z dnia na dzień odpowiedzialnym mężem, nie sprawisz że odczuje wstyd bądź zrozumie co zrobił. Jest w innym stanie umysłu - lakonicznie rzecz ujmując.
Zmienić powinnaś swoje postępowanie.
Mare ma rację, oboje z tamtym panem poniekąd stwarzacie zdradzającym komfort.


Czy spakowanie walizek Mężowi jest jedynym sposobem zakończenia stwarzania tego komfortu?

Czasami też tak myślę o tej sytuacji, że może słuchając się rozsądku, wbrew buchającym w nim uczuciom, Mąż chce skończyć tę chorą sytuację z tamtą kobietą. Ale jest dla mnie taki niemiły i egoistyczny po to, żeby wyładować na mnie swój żal za to, że musi gasić takie "piękne" (w jego mniemaniu) uczucie. I nie rezygnuje z zajęć, z pracy, z integracji, żeby nie było, że zrobił cokolwiek dla mnie, tylko żeby miał poczucie, że to on ciągle decyduje o sobie, a nie ja.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 14:18   

Cytat:
Czy spakowanie walizek Mężowi jest jedynym sposobem zakończenia stwarzania tego komfortu?

Nie jest jedynym, poczytaj książki polecane wcześniej.

Hania-żona napisał/a:
Czasami też tak myślę o tej sytuacji, że może słuchając się rozsądku, wbrew buchającym w nim uczuciom, Mąż chce skończyć tę chorą sytuację z tamtą kobietą. Ale jest dla mnie taki niemiły i egoistyczny po to, żeby wyładować na mnie swój żal za to, że musi gasić takie "piękne" (w jego mniemaniu) uczucie. I nie rezygnuje z zajęć, z pracy, z integracji, żeby nie było, że zrobił cokolwiek dla mnie, tylko żeby miał poczucie, że to on ciągle decyduje o sobie, a nie ja.

Z dużym prawdopodobieństwem Twój mąż tego tak nie analizuje, a nawet jeśli tak ma, jak piszesz, to nie uświadamia sobie takich zależności, to nie ten etap po prostu.
Takie analizy są nieproduktywne. Do niczego sensownego nie prowadzą, choć - patrząc choćby po sobie ;-) - dla osoby zdradzonej to chyba niezbędny etap. Ale im krócej trwa tym lepiej. Więcej będziesz miała czasu na zajęcie się SOBĄ.
Myślałaś może o 12 Krokach?
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 14:23   

Nirwanna napisał/a:
Cytat:
Czy spakowanie walizek Mężowi jest jedynym sposobem zakończenia stwarzania tego komfortu?

Nie jest jedynym, poczytaj książki polecane wcześniej.

Już zamówiłam, czekam aż przyjdą.
Nie chcę go pakować i wyrzucać z domu... Już słyszę to gadanie: "No przecież chciałem być w domu, ratować, to ty mnie wyrzuciłaś! Muszę więc uszanować twoją decyzję".

Nirwanna napisał/a:

Myślałaś może o 12 Krokach?

Też zamówiłam książkę, "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia".
To nie to samo, co warsztat, ale nie mam możliwości fizycznie uczestniczyć.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8