Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy to jeszcze ma sens? ( Długie)
Autor Wiadomość
Galaktoza
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 09:52   Czy to jeszcze ma sens? ( Długie)

Czy to jeszcze ma sens?

Od jakiegoś czasu czytam Wasze forum, jednak dopiero teraz zdecydowałam się napisać.
Z mężem jesteśmy kilka lat po ślubie. Dopiero teraz widzę że nasze "schody" zaczely się już na początku. Planowaliśmy ślub ale równocześnie staraliśmy sie o dziecko, mąż bardzo chciał mieć rodzinę. Udało się i przed planowanym terminem ślubu byłam już w ciąży. Na początku sami planowaliśmy wesele, wiedzieliśmy że chcemy skromny ślub i jak mniej więcej ma wyglądać. Przyszły mąż do mnie mówił jedno a po rozmowie z rodzicami twierdził drugie, zmieniał postanowienia bez konsultacji ze mną...
To samo dotyczyło mieszkania. Szukaliśmy mieszkania razem, chcieliśmy żeby pasowało nam obojgu. Pewnego dnia dostalam kartke z adresem i obwieszczeniem , ze tu bedziemy mieszkac, decyzja podjeta, jedziemy podpisać umowę kupna.
Przez pierwszy rok mieszkaliśmy z moimi rodzicami, mieszkanie się remontowalo.
Kłótnie dotyczące jego urządzenia były na porządku dziennym. Jego brat w tym pomagał. Ja mówiłam i prosiłam o jedno oni robili wg siebie. Zgadzał się na pojedyncze rzeczy nie mające wpływu na wszystko dla świętego spokoju. Przy dziecku prawie nie pomagał. Zajmowaliśmy się nim ja z moimi rodzicami. Po pracy jechał do swojej mamy i na chwilę do mieszkania zobaczyc stan prac. Wracał późno. Kłótnia o chrzest. On miał swoje wizje rodziców chrzestnych ja nie zgadzalam się na jego propozycję. Uparł się że inaczej się nie zgadza. Efekt - dziecko ochrzczone w wieku 2 lat gdy się zgodziłam. Ja chciałam dalej pracować i pogodzić to z wychowywaniem dziecka on uważał że matka powinna być przy dziecku zanim nie pójdzie do przedszkola i nie widzi sensu mojej pracy, ale on mi jej nie zabrania tylko opiekunkę będę oplacac że swojego wynagrodzenia ( praktycznie całe na opiekunkę ) z pomocą przyszedł teść i jego emerytura. Ciągłe moje prośby o pieniądze ( zarabia dużo ) deopiero argument że nie mam na rzeczy spożywcze do niego trafia. Ja studiuje zaocznie, on ma egzaminy w pracy gdy się uczy przez 3 miesiące nie ma go w domu ( wraca po 20 gdy dzieci śpią) na moje prośby o wolne do egzaminu - ucz się w wolnej chwili lub w pracy. Druga ciąża :) również planowana. 2 mies przed końcem tydzień w szpitalu i leżenie. Powrót i moje prośby o pomoc ( zalecenie leżenia ) jego teksty że chorzy leżą w szpitalu a wtedy zajmuje się nimi personel, skoro jestem domu znaczy że mogę funkcjonować normalnie. Poród - cesarka. Udało mi się wyjść po 3 dniach :) tydzień przed planowanym terminem. Przywiózł nas do domu i pojechał do pracy bo on nie będzie przesuwał dyżuru skoro miałam wyjść za 2 dni. Pomagała mi moją mama. Tydzień po porodzie wizyta położnej. On nie będzie sprzątał bo nie lubi- chce, mogę sama. Dzień po ściągnięciu szwow latalam z odkurzaczem i mopem on czasem pomógł przy małej. Prośby o pomoc bo źle się czuje- znowu wymyslam. Dopiero gdy prawie mdlalam i blagalam o ketonal (inne środki nie działały) uznał że chyba faktycznie coś mi jest. Później masakryczne kołki u dziecka ( po 12-14 godzin wycia ) on się uczy do egzaminu więc potrzebuje spokoju. Siedzi u mamy. Ja juz nie wiem co robić. Proszę żeby wrócił wcześniej - "nie jesteś jedyną matka na świecie inne same sobie radzą." Próbowałam z nim rozmawiać - on nie widzi problemu, rozmawiać możemy tylko o glupotach i jak było w pracy. Nigdy nie przyszedł i nie zapytal co mi jest, płakałam nie raz przy nim- miał to głęboko - bo znowu wymyślam. Dzieci mają już dość naszych kłótni. Próby rozmowy z teściami - on taki nie jest, nie będziemy się wtrącać, musicie sami dojść do porozumienia. Prośby chodźmy do poradni małżeńskiej - on nie będzie się zwierzał obcym ludziom. Na zewnątrz jest miłym facetem który innym pomoze, zawsze powie "dzień dobry" i pokazuje jaka jesteśmy kochająca rodziną. Nigdy głosu nie podniesie. Prośbą, groźbą -nic nie dziala. Tylko moje darcie zawsze słychać. :( Czy to ma jeszcze sens? Kiedyś byłam wesołą kobietą która wychodzila z zalozenia że kto chce znajdzie sposob na wszystko, miałam pełno energii. Teraz nie mam już siły na nic. Mam 29 lat a czuje się jak 60 :/ Pozdrawiam :-)
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 10:41   

Galaktoza, witaj na forum.
Jeśli, jak napisałaś, podczytujesz nas od jakiegoś czasu, zapewne zwróciłaś uwagę, że wszystkim nowym uczestnikom radzimy nie podawać danych, które mogłyby nas i nasze rodziny jednoznacznie zidentyfikować. To dla dobra rodzin (i nas, oczywiście).

Jak przeczytałam co napisałaś, to widzę, podobnie do ciebie, że od początku mieliście trudności. Wyczytuję też udział rodziców (obu stron - i twojej i męża) w waszym małżeństwie. Tak naprawdę, sami o sobie mało stanowicie.

Dla mnie, naturalnym jest, że jako żona, mama 2 dzieci, studentka, możesz być przemęczona i pomoc męża przydałaby się, jak najbardziej.
Nie wiem jak można by do męża trafić z taką prośbą.
Wiem, że ty bardzo, ale to bardzo, potrzebujesz wsparcia

Czy miałabyś możliwość podejść do naszego ogniska?
Może jest blisko ciebie (lista na stronie sychar.org/ogniska)
Tam dostałabyś wsparcie od osób, które być może, były (są?) w podobnej sytuacji.
Bardzo polecam

Pomodlę się za ciebie
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 22:35   

Galaktoza napisał/a:
Czy to jeszcze ma sens?



Witaj .

Ja bym zadał inne pytanie :
Czy to miało sens ?
( wtedy , kilka lat wcześniej )
Teraz już za późno , macie razem dwójkę dzieci .


Być może mąż podchodzi "typowo zadaniowo" do życia .
Żona - jest .
Dziecko pierwsze - jest .
Mieszkanie - jest .
Dziecko drugie - jest .
itd.

Problem w tym , że żona jest , ale nie ma relacji między wami .
Zastanów się jaki typ , model relacji małżeńskiej
obowiązywał w rodzinie męża ( ojciec- matka ) .
Prawdopodobnie powiela go .


"Mąż nie pomaga przy dziecku" .
Może jego ojciec też nie pomagał ?
Dziadek nie pomagał .
Nie tak znów dawno w rodzinach było po kilkoro dzieci
a opiekunki to tylko po dworach bywały .
Cóż , mentalność młodych kobiet mocno się zmieniła .
Nie każdy facet nadąża .

Galaktoza napisał/a:
Kłótnia o chrzest. On miał swoje wizje rodziców chrzestnych ja nie zgadzalam się na jego propozycję. Uparł się że inaczej się nie zgadza. Efekt - dziecko ochrzczone w wieku 2 lat gdy się zgodziłam.


Widać , że nie rozumiecie ISTOTY chrztu .
Rodzice chrzestni jeżeli już w tym temacie ,
powinni być przede wszystkim ludżmi wierzącymi
i to najlepiej bardziej .


Galaktoza napisał/a:
Ja chciałam dalej pracować i pogodzić to z wychowywaniem dziecka on uważał że matka powinna być przy dziecku zanim nie pójdzie do przedszkola i nie widzi sensu mojej pracy, ale on mi jej nie zabrania tylko opiekunkę będę oplacac że swojego wynagrodzenia ( praktycznie całe na opiekunkę ) z pomocą przyszedł teść i jego emerytura.


Zgadzam się z mężem .
I bezsensowne finansowo i szkodliwe dla dziecka wychowawczo .
Także dla ciebie .
Nie będę się tu rozwodził .


Myślę , że oboje musicie zrewidować swoje "wizje"
i spotkać się gdzieś bardziej pośrodku , bliżej siebie .
Póki co przypominacie bardziej firmę niż małżeństwo .
Mąż musi się uczyć relacji ( najpierw dostrzec jej wartość i w ogóle istotę ) ,
a tobie też by się przydało trochę wiedzy w temacie funkcjonowania faceta .
Łatwo nie będzie , ale nie macie wyjścia .
Albo podejmiecie działania , albo będzie tylko gorzej .

Czasem warto też zauważyć te dobre rzeczy .
Są takie w waszym małżeństwie ?
Macie gdzie mieszkać , pracę , dzieci zdrowe .
To sporo .
 
 
Galaktoza
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 17:19   

Dziękuje za odpowiedzi :)

Jeśli chodzi o chrzest to rodzice chrzestni owszem są osobami wierzącymi. Tu jednak chodziło o kwestię przypisywania sobie prawa do współwychowania dziecka ( mówiąc po ludzku wtrącania się) gdzie moje zdanie zawsze jest poniżej ich. I to się niestety sprawdziło.
Podczas rozmów ja muszę mieć całą listę argumentów najlepiej popartych artykułami naukowymi (to nie żart....) żeby mieć cień szansy na przeforsowanie swojego zdania przeciw rodzinie męża.

Faktycznie nie potrafimy się dogadać. Nie potrafię do niego trafić. Pierwszy raz mam styczność z taką osobą. Wychodzę z założenia że każdy problem da się rozwiązać, tylko trzeba o tym mówić, znać stanowisko drugiej strony i wypracować wspólne rozwiązanie. Tak jak wspominałam o głupotach mozemy rozmawiać, gdy zaczynają się istotne tematy trafiają w próżnię. Jak trafić do osoby która ma to gdzieś? Która tylko spycha problemy pod dywan? O pomocy osób trzecich on nie chce słyszeć...

Jeszcze kwestia dotycząca pomocy w domu... Wiem, że mężczyźni twardo żyją dawnymi czasami więc spierać się tu nie będę ;-) Bardziej chodzi o wpływ na dzieci. Ostatnio po prośbie pomocy w czymś usłyszałam od syna "po co mam ci pomagać i cię słuchać skoro tata tego nie robi? " Zostawię to bez komentarza...
 
 
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 19:37   

Galaktoza napisał/a:
Ja chciałam dalej pracować i pogodzić to z wychowywaniem dziecka on uważał że matka powinna być przy dziecku zanim nie pójdzie do przedszkola i nie widzi sensu mojej pracy,


W tej sprawie możesz rozważyć urlop wychowawczy połączony z pracą na 1/2 etatu. Składasz taki wniosek i pracodawca nie może CI odmówić.

Z kadry.infor.pl
Tak, od 1 stycznia 2009 r. pracownik uprawniony do urlopu wychowawczego chcący pracować na część etatu, od dnia, w którym złoży wniosek o obniżenie wymiaru czasu pracy z tytułu opieki nad dzieckiem, będzie chroniony przed zwolnieniem.

Pracownicy, którzy chcieliby opiekować się dziećmi, nie rezygnując jednocześnie z pracy, mogą skrócić swój czas pracy zamiast korzystać wyłącznie z urlopu wychowawczego. Pracownik uprawniony do urlopu wychowawczego może złożyć pracodawcy wniosek o obniżenie jego wymiaru czasu pracy do wymiaru nie niższego niż połowa pełnego wymiaru czasu pracy w okresie, w którym mógłby korzystać z takiego urlopu (art. 1867 k.p.). Pracodawca jest obowiązany uwzględnić wniosek pracownika.
 
 
Galaktoza
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 21:02   

Przy pierwszym dziecku faktycznie poszłam na ugodę i pracowałam na 1\2 etatu. Chwilę przed drugą ciąża na szczęście dla męża zostałam bez pracy... Chciałam pracować bo nie lubię "żerować" na innych. Bałam się że za jakis czas zostanie mi wypomniane że tylko siedziałam w domu a mąż opłacał wszystko...

Czasem mam wrażenie, że jesteśmy że sobą tylko z ekonomicznego punktu widzenia: "taniej" jest mieć żonę niż płacić opiekunce, pani od sprzątania i gotowania...
Kontakt emocjonalny praktycznie u nas nie istnieje... Z jego strony nigdy nie słyszałam " co myślisz" , "dlaczego masz chandrę"... Nawet jak sama zacznę temat to kwituje: aha, ok.... typowa relacja pracodawca-pracownik ... bez emocji, suche fakty...
Twierdzi, że nie potrafi rozmawiać z kobietami... prosiłam o odrobinę empatii - uznał że nie potrafi wczuć się w drugą osobę....
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 21:24   

Galaktoza ,
sprawdziłem sobie , bo dociekliwy jestem . :mrgreen:

Ok , napisałem trochę "ostro" , ale przy takim stażu na forum
człowiek jak lekarz z długą praktyką .
Masz swoje racje , ale przytakiwanie "jaki ten mąż okropny"
uważam , że by nie pomogło na dłuższą metę .
Niestety pomieszkiwanie u którychkolwiek rodziców z reguły
nie wychodzi na dobre , w większości przypadków chyba .
Brak równowagi w "rodzinie" .
Mąż tego po prostu korzysta .
Prawdopodobne , że gdybyście mieszkali u twoich byłoby na odwrót .
Poniekąd sama już pryzwyczaiłaś męża do grania swojej roli .
Teraz trudno odkręcać .
Najwięcej argumentów mamy przed ślubem .
A zdaje się , że już wtedy on miał więcej do powiedzenia ,
a ty to przyjęłaś .
Tak się gra jak przeciwnik pozwala .
Tu musisz uznać swoją winę i udział .
Kobiety z reguły są bardziej emocjonalne ( w sensie uzewnętrzniania emocji ) ,
mężczyźni nie zawsze biorą to więc serio .

Jesteś bardzo pamiętliwa i skrupulatna .
(podałaś mnóstwo terminów , kiedy co i jak ;-) )
Naszą glebą jest rodzina w której dorastamy .
Czterolatek już wyciąga logiczne wnioski .
I staje po "lepszej , silniejszej" stronie .
Szkoda , że mąż nie chce skorzystać z cudzego wglądu w relację .
Jak widać nie na wszystkim się zna , bo np. remont jednak robił kto inny .
Może , na drukowane spojrzy , albo video obejrzy .
Pulikowski fajnie gada i śmiesznie do tego .
Polecam na Youtube np .

Dzisiejsi mężczyźni robią to czego nie robili ich ojcowie ,
a co ich dziadkom nawet by do głowy robić nie wpadło .
Więc tu akurat nie ma co narzekać .
Ja się raczej boję , że to idzie już za daleko .
Nie będę tu po raz nasty rozwijał tego "drażliwego" ( niektóre panie ) tematu . :mrgreen:


Musisz chyba zacząć od siebie , zrozumienia sytuacji ,
a potem próby zmian małymi kroczkami .
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 21:56   

"Widzę" małe 5-20 tyś miasteczko . :mrgreen:
No , ale może mi się wzrok pogorszył .

W kwestii pracy słówko .
Ja miałem to na myśli , że wychowywanie dzieci
jest najważniejszą pracą w rodzinie .
Ważniejszą niż budowanie kariery męża czy swojej .
To wielka odpowiedzialność i z tego chyba zdamy kiedyś sprawozdanie .
To dlatego uznałem rolę matki za duuużo ważniejszą niż aspiracje zawodowe .
Natomiast rozumiem te ciągoty do pracy zarobkowej , zwłaszcza w dzisiejszych czasach , zmianach , tempie życia itd.

Galaktoza napisał/a:
Czasem mam wrażenie, że jesteśmy że sobą tylko z ekonomicznego punktu widzenia: "taniej" jest mieć żonę niż płacić opiekunce, pani od sprzątania i gotowania...
Kontakt emocjonalny praktycznie u nas nie istnieje... Z jego strony nigdy nie słyszałam " co myślisz" , "dlaczego masz chandrę"... Nawet jak sama zacznę temat to kwituje: aha, ok.... typowa relacja pracodawca-pracownik ... bez emocji, suche fakty...
Twierdzi, że nie potrafi rozmawiać z kobietami... prosiłam o odrobinę empatii - uznał że nie potrafi wczuć się w drugą osobę....


Jak pisałem , typ drwala . :mrgreen:
Facet zadaniowy .
To jak on cię poderwał ?
Zdziwię cię , ale bywa że i kobiety tak mają .

"Aha , ok" to zawsze coś , ale ......
Świetnie akurat ten problem rozumiem .
Późno się obudziłaś .
Teraz skup się na pozytywach .
Fakt , małżeństwo to obopólny "interes" ,
i wszysko ok byle dwie strony zyskiwały ,
a nie się wyzyskiwały za bardzo .
Najgorzej sie zapętlić we własnych myślach .
Bo nawet nie sama sytuacja ,
ale to jak ją przyjmujemy MY
jest źródłem naszego szczęścia lub nieszczęściaa .
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 22:18   

Witaj Galaktoza :-)

Rozumiem Twoją frustrację a najbardziej tę wynikającą z niemożności podjęcia dialogu w celu ustalenia konsensusu, czy też kompromisu tak jak robią ludzie którym zależy na dobrej atmosferze oraz zaspokojeniu nie tylko swoich potrzeb ale także na równi ze swoimi potrzeb partnera.

Galaktoza napisał/a:
Twierdzi, że nie potrafi rozmawiać z kobietami... prosiłam o odrobinę empatii - uznał że nie potrafi wczuć się w drugą osobę....

Czy ten brak empatii jaki mąż wykazuje w stosunku do Ciebie jest widoczny też w innych jego relacjach. Innymi słowy czy ma wg Ciebie wyraźne, zauważalne deficyty empatii tak w ogóle? Masz jakieś spostrzeżenia w tym temacie?

Lista zarzutów pod adresem Twojego męża jest dość długa.
Zatem może dla wprowadzenia elementu równowagi mogłabyś spróbować napisać o jego pozytywnych stronach, dobrych cechach, o tym za co go lubisz, za co go podziwiasz i co w nim cenisz. Czy to możliwe? ;-)
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-10, 00:07   

Witaj Galaktoza,
Od dwoch dni probuje cos napisac, ale jakos mi nie wychodzilo ;) Teraz moze sie uda.

Galaktoza napisał/a:
Tu jednak chodziło o kwestię przypisywania sobie prawa do współwychowania dziecka ( mówiąc po ludzku wtrącania się) gdzie moje zdanie zawsze jest poniżej ich. I to się niestety sprawdziło.


Widze wyrazne problemy ze stawianiem i obrona swoich granic, z asertywnoscia.
Wedlug mnie od tego powinnas zaczac - najpierw nauczyc sie teorii, pozniej krok po kroku wprowadzac w zycie.
Polecam ksiazki:
"Milosc potrzebuje stanowczosci" Dobsona
"Granice w relacjach malzenskich" Clouda

Przy okazji rowniez radzilbym posluchac i poczytac na temat kobiet, mezczyzn i zwiazkow.
Nie tylko Twoj maz ma w tym zakresie powazne zaleglosci.

Galaktoza napisał/a:
Tak jak wspominałam o głupotach mozemy rozmawiać, gdy zaczynają się istotne tematy trafiają w próżnię. Jak trafić do osoby która ma to gdzieś? Która tylko spycha problemy pod dywan? O pomocy osób trzecich on nie chce słyszeć...

Ten temat jest mi wyjatkowo bliski. Moja recepta, ktora niestety nie zalawia problemu, jest skupienie sie na sobie i na tym, co Ty mozesz zmienic. W sobie, bowiem proby zmiany innych to walka z wiatrakami (chociaz nawet gorzej, bo wiatraki nie oddaja ;) )

Galaktoza napisał/a:
Jeszcze kwestia dotycząca pomocy w domu... Wiem, że mężczyźni twardo żyją dawnymi czasami więc spierać się tu nie będę

Wedlug mnie, mezczyzny, to psi obowiazek meza wesprzec Cie w pracach domowych, cos takiego:
Galaktoza napisał/a:
On nie będzie sprzątał bo nie lubi- chce, mogę sama.

nie powinno sie zdarzac nawet gdybys nie byla swiezo po porodzie.
Sa na to recepty - gdy nauczysz sie stawiania oraz obrony granic oraz wlasciwych sposobow komunikacji (bo mam przekonanie niemal graniczace z pewnoscia, ze tu rowniez masz sporo do przepracowania), poradzisz sobie z tym.
A to:
Galaktoza napisał/a:
usłyszałam od syna "po co mam ci pomagać i cię słuchać skoro tata tego nie robi? "

to wedlug mnie dobry argument, dlaczego maz powinien ruszyc tylek i Ci pomagac.

Tak jak slusznie zauwazyl Mare1966, zachowanie Twojego meza wynika zapewne z wzorcow w rodzinie pierwotnej. Ty rowniez masz swoj bagaz.
Nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem, ale wlasnie w okresie narzeczenstwa powinno sie skupiac na poznawaniu takich obszarow partnera, Ty i Twoj maz (podobnie jak ja i moja zona) skupiliscie sie zapewne na niekoniecznie najwazniejszych obszarach.
Posluchasz Pulikowskiego, to zrozumiesz pelniej o czym pisze. Jego konferencje mozesz znalezc na Youtube badz w formie mp3 za darmo na:

http://www.jacek-pulikows...rencje-mp3.html

Kolejny temat, to finanse. Bardzo niewlasciwe jest podejscie Twego meza.
Nie moge sobie nawet wyobrazic, aby moja zona nie miala rownych praw do decydowania i dysponowania finansami domowymi.
Jestem jedyna osoba pracujaca ZAROBKOWO, ale nie oznacza to przeciez, ze tylko ja pracuje. Dom sie sam sie sprzata, obiady nie gotuja, dzieci samopas tez nie fruwaja.

Galaktoza napisał/a:
Chciałam pracować bo nie lubię "żerować" na innych. Bałam się że za jakis czas zostanie mi wypomniane że tylko siedziałam w domu a mąż opłacał wszystko...

Wspolczuje, ze jestes w takiej sytuacji, ze obawiasz sie czegos takiego. To jest krzywdzace i z pewnoscia przykre, zwlaszcza, ze zupelnie nieprawdziwe.

Podsumowujac, polecam przerobienie ksiazek i konferencji o ktorych wspomnialem. W dalszej kolejnosci przeczytanie:
"Piec jezykow milosci" Chapmana,
"Porozumienie bez przemocy" Rosenberga,
"Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus" Greya
"Dzikie Serce. Tęsknoty męskiej duszy" John Eldredge

Te dwie ostatnie ksiazki pozwola CI lepiej poznac i zrozumiec Twego meza. Poza niewlasciwymi wzorcami wyniesionymi z domu, jest po prostu inny niz Ty (i do tej innosci ma prawo).

Na koniec:
Galaktoza napisał/a:
Dzieci mają już dość naszych kłótni.


Do klotni potrzebne sa dwie osoby. Jesli zabraknie jednej (czytaj: Ciebie), nie bedzie mowy o klotni.
Nie ma takich argumentow ani spraw, ktore usprawiedliwialyby czy racjonalizowaly klotnie, krzyki etc.
Z wlasnego doswiadczenia moge napisac, ze nie zawsze bylem oaza spokoju, wciaz nad tym pracuje, rzadko, ale wciaz trace cierpliwosc (na szczescie nie w stosunku do zony).
Racja byla wg mnie najwazniejsza, nie potrafilem odpuscic gdy ja w swojej opinii mialem. Bylem rowniez nerwusem, sposob w jaki sie komunikowalem rowniez daleki od optymalnego.
W klotniach nie wazne kto ma racje i kto ja udowodni, bez wzgledu na slusznosc, argumenty i efekt koncowy - obie walczace strony przegrywaja.

Dodam, ze przez niemal od zawsze myslalem, ze taki jestem i tak mam. A jednak udalo sie to przepracowac i zmienic.

Rozpisalem sie, mam nadzieje, ze bedzie CI sie chcialo doczytac ;)

Pozdawiam
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-10, 08:59   

Jeszcze jedna ważna rzecz .


Wyobraź sobie dom , budynek jakiś , powiedzmy jednorodzinny .
Ty stoisz od ulicy , od frontu .
Możesz opisać jaki jest , ile ma okien , czy jest stary , jakie robi wrażenie na tobie .
Powiedzmy , że to twój dom .
Mogą cię denerwować w nim pewne rzeczy .
Czasem tak w życiu jest , że skupiamy się tak silnie na jednym
( zwykle na tym co nam brakuje ) ,
że nie dostrzegamy pozostałych elewacji .
A przecież ten sam dom zupełnie inaczej wygląda od ogrodu .
Te dobre rzeczy są dla nas oczywiste , choć wcale oczywistością nie są .

Twój maż nie pije , dla ciebie to oczywiste i nie problem , nie korzyść .
Zupełnie inaczej spojrzy na to żona pijącego faceta .


"Oddal" się więc nieco , wyjdź poza własne emocje
i spójrz z oddali , oglądając wszystkie elewacje , jak postronny obserwator .

nie macie póki co np. sytuacji jakiegoś ostrego kryzysu .
Mąż o rozwodzie nie wspomina .
Sytuacja materialna niezła itd.

I to potraktuj jako punkt startu .
Jasne , doskonale rozumiem braki tego związku ,
ale ideałów też nie ma .
Będzie tamto , to w innych dziedzinach będą problemy .

Raczej ewolucja niż rewolucja .
Zdobywaj wiedzę i zmieniaj siebie , swoje postrzeganie
bo to ma kluczowe znaczenie .
Przykład z pryszczem u nastolatki .
Dla niej to przecież koniec świata .
( chłopak ją na pewno rzuci )
 
 
Galaktoza
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-12, 16:49   

Dziękuję za obiektywną ocenę sytuacji :) Przy okazji dowiem się czegoś o sobie :)
A teraz po kolei :)

mare1966 napisał/a:
To jak on cię poderwał ?


No właśnie... poznaliśmy się w pracy. Chcąc nie chcąc musieliśmy współpracować ze sobą. I wychodziło nam to bardzo dobrze. Dogadywaliśmy się bez problemów, nie musieliśmy prosić po kilka razy o wykonanie czegoś... Poniekąd praca była naszą wspólną pasją (stąd być może moje marudzenie że musiałam z tego zrezygnować...) Potem okazało się, że mamy wiele innych wspólnych zainteresowań których mąż nie chce realizować "bo z dziećmi to za dużo zachodu..."
Myślalam że dobra komunikacja na gruncie pracowniczym będzie miała przełożenie na życie rodzinne.... niestety okazało się że nie... Nie wiem, czy była to kwestia tego , że w razie czego człowiek czuł nad sobą widmo szefa? ;)

kenya napisał/a:
Czy ten brak empatii jaki mąż wykazuje w stosunku do Ciebie jest widoczny też w innych jego relacjach.


Wydaje mi się, że jest widoczne. Wygląda to tak jakby miał opracowane gotowe schematy "działania " ( zwiazane podejrzewam z pracą, jednak że względu na to że ,nikt w internecie nie jest anonimowy nie opisuje więcej :) ) ,ale gdy ktoś zaczyna wchodzić w temat głębiej, dopytywać się, zaczyna się gubić... zresztą ostatnio sam przyznał że brakuje mu empatii w stosunkach z innymi....

kenya napisał/a:
mogłabyś spróbować napisać o jego pozytywnych stronach


Cierpliwość, dokładność ( czasem przesadna ;) ) wspólne zainteresowania szeroko pojęte :) które z biegiem czasu zaczęły spadać na baaardzo dalszy plan ... to takie pierwsze które mi przychodzą :)

Pavel , dzięki za polecane lektury :) część juz znam, a J. Eldredge i jego "Pełnię serca" uwielbiam :) Sama od siebie mogę jeszcze dorzucić serię książek A. i B. Pease typu " dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie umieją czytać map" .
Niestety komunikacja z Wami mężczyznami nigdy chyba nie należała do najłatwiejszych ;) Cóż, pozostaje mi się jeszcze wiele nauczyć... :)

Dziękuję Wam za poświęcony czas i cieszę się, że udało mi się trafić na takie miejsce jak to :) Robicie kawał świetnej roboty :)
Postaram się popracować nad sobą i swoim facetem i w końcu znaleźć jakąś nić porozumienia :)
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-12, 23:12   

Galaktoza napisał/a:
Myślalam że dobra komunikacja na gruncie pracowniczym będzie miała przełożenie na życie rodzinne....


Najlepiej nie przynosić roboty do domu . :mrgreen:
Mąż przy okazji pozbył się w pracy konkurencji .
Żona w domu , żona w robocie ........... to nie jest dobre :roll:


Galaktoza napisał/a:
Niestety komunikacja z Wami mężczyznami nigdy chyba nie należała do najłatwiejszych ;) Cóż, pozostaje mi się jeszcze wiele nauczyć... :)


No chyba żartujesz ?
To co my faceci mielibyśmy powiedzieć .



A , jeszcze jedno .
Problem w tym , że z racji poznania w mało romantycznej sytuacji
i jak mniemam bez specjalnego zabiegania ,
to małżeństwo urodziło się trochę jako przesiesienie
ze stosunku pracowniczego .
Nawet pisałem o tym w pierwszym poście . :mrgreen:
Za łatwo poszło .
A lepiej jak się trochę wysiłku wykaże , wtedy inaczej sukces się ceni .

To też ta znajomość z pracy , nie pozwoliła zawiązać się
takiej naturalniejszej i głębszej budowanej "od podstaw" więzi emocjonalnej ,
pewnej fascynacji itd.
Podejrzewam , że ten etap nie był wam dany .
No bo w sumie doszedł już tylko seks .
Stosunek służbowy już was łączył .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5