Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
I co dalej
Autor Wiadomość
Agnieszka82
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 18:31   I co dalej

Witam. Zacznę od początku. Poznałam Andrzeja jak miałam 27 lat a on miał wtedy 32 lata zdałoby się , że poznały się dwie dorosłe osoby gotowe na zawarcie związku małżeńskiego . Po 14 miesiącach znajomości był ślub- na co czekać jak oboje byliśmy przekonani, że to właśnie "ta osoba". Zamieszkaliśmy z jego rodzicami (mąż to jedynak). Od początku mi się to nie podobało, ale dałam się przekonać. Zapewniał mnie jak będzie źle to się wyprowadzimy, w końcu oboje pracujemy i stać nas będzie na jakieś lokum. I się zaczęło źle dziać już po poprawinach (jego ojciec zrobił taką scenę, że nie wiedziałam czy wchodzić do "domu" czy uciekać. Zostałam po 11 miesiącach małżeństwa urodził nam się syn. Mąż przygotował nam lokum w pokoju obok- gdzie mu tłumaczyłam, że to absurd i początek końca naszego małżeństwa. Argumentował tym, iż pracuje a ja jestem na macierzyńskim to musi się wysypiać. Ujął to trochę inaczej, ale sens był taki jak pisałam. Na górę (bo zajmujemy górę a teściowie dół domu)przychodził dopiero wtedy jak usłyszał, że mały śpi. Jeździł na rybki, spotykał się ze znajomymi. A mi wraz z teściem zrobił awanturę, że raz wyszłam ze znajomymi jak mały miał 6 miesięcy (nie będę pisała jakie wyzwiska wtedy padały przeważnie z ust teścia bo wstyd pisać). Przestaliśmy całkowicie ze sobą sypiać (rozpad pożycia praktycznie nastąpił po narodzinach dziecka , pomijając parę epizodów a ostatnia 6.01.2015 r. po ponad rocznej przerwie). Moje życie teraz wygląda tak praca -dom i dziecko , które mając pięć lat jest takie ordynarne i cisza. Mam za sobą wizyty u psychologa (byłam sama z dzieckiem, mąż nie wyraził zainteresowania) . Diagnoza- toksyczny związek, duży- zły wpływ dziadków na rozwój dziecka - najlepsze rozwiązanie to rozwód i unieważnienie małżeństwa. tylko co z małym? Pomóżcie
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 19:36   

Witaj Agnieszko.
Wygląda, że rzeczywiście teściowie mają zły wpływ na Wasze dziecko.
Proponuję przypomnieć mężowi o tym, że mówił, że jak nie będzie Ci odpowiadało mieszkanie tam to wynajmiecie coś innego.
Jeśli mąż nie będzie chciał, to trzeba poważnie zastanowić się jak chronić dziecko i siebie.
Samej trudno podjąć decyzję. Dobrze, że trafiłaś tu do nas, zapewne znajdą się osoby, które potrafią Ci jakoś pomóc.
Ja ze swej strony proponuję wizytę w jednym z naszych Ognisk Sycharu. W swoich okolicach są dwa ogniska - Siemiatycze i Łuków.
Tu masz ich strony internetowe:
http://siemiatycze-karmelitki.sychar.org/
http://lukow-brata-alberta.sychar.org/

Pisząc na forum pamiętaj aby nie podawać takich informacji, które mogłyby spowodować identyfikację Ciebie lub kogoś z rodziny.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 19:45   

Witaj Agnieszko

Czytam Twój post i nie mogę uwierzyć, jak facet potrafi być jeszcze ciągle małym chłopcem.
Czy próbowałaś w jakiś sposób przekazać mu decydowanie o losach waszej rodziny?
Mężczyzna potrzebuje czuć się odpowiedzialny.

Zaproponuję Ci dwie książki:
Jacek Pulikowski, Gdzie ci mężczyźni? O męskości dla kobiet i mężczyzn, Wydawnictwo Fides, Kraków 2012
Jacek Pulikowski, Mężczyzna od A do Z, Wydawnictwo Fides, Kraków 2014

Może ona pozwolą Ci spojrzeć na Twojego męża z męskiej perspektywy.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 22:52   

Agnieszko, nic nie piszesz o teściowej. Co ona na to, gdy Twój mąż i jej mąż obrzucają cię epitetami?
Jaką funkcję ona pełni w tym układzie?

Niewątpliwie znalazłaś się w oku cyklonu, to iście toksyczny układ.
Nie ma cienia wątpliwości, że przyszło Ci funkcjonować w bardzo zaburzonym otoczeniu.

Nie sądzę byś tam miała jakiekolwiek pole do negocjacji. Jedynym ratunkiem jest seperacja.
Ta, w moim odczuciu jest konieczna by zachować resztki zdrowego rozsądku a także by dziecko nie musiało wzrastać wśród zaburzonych i toksycznych krewnych.

Pytasz co z małym. Otóż, właśnie dla jego dobra, jesteś zmuszona podjąć decyzję która uwolni Ciebie i dziecko z tego wysoce toksycznego układu...inaczej może być zapóźno.

Jeśli Twój mąż się opamięta, jest szansa że zobaczy ogrom krzywd który wespół z ojcem funduje swoim najbliższym i być może zechce to naprawić.


Potrzebujesz silnego wsparcia osób trzecich. Masz wsparcie swoich bliskich czy przyjaciół?
 
 
Agnieszka82
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-31, 17:57   

Teściowa :-) ona nie ma nic do powiedzenia. Model związku, który stworzyli wygląda tak :pan i sługa wykonujący polecenia niezależnie od wszystkiego (zdrowia itp). Jeszcze przed ślubem mówiłam , że nie stworzy kopi rodziny w jakiej się wychował i się na to godził ale po sakramentalnym "tak" i do dzisiejszego dnia próbuje. Teściowej też nie współczuję , bo sama na to pozwala i przyczynia się do rozpadu mojego małżeństwa tym, że jak jej synek wyleguje się w jej pokoju na kanapie to nie zwraca mu uwagi, że żona i dziecko są na górze i on tam też powinien być tam. W tej rodzinie jest jakiś chory układ, a pępowina pomiędzy synem a mamusią nie do przerwania.
 
 
Agnieszka82
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-31, 18:01   

Jakiś miesiąc temu poinformowałam ją w szczegółach jak jej syn się zachowuje i poprosiłam, że jeżeli są w tak dobrych stosunkach to niech z nim porozmawia jak ja jestem w pracy bo inaczej udam się do księdza i będę starać się rozwiązać to małżeństwo- a za powód wskażę całkowity rozpad i zanik pożycia . Do tej pory nic się nie dzieje wszystko po staremu.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-31, 19:06   

Agnieszka82 napisał/a:
Teściowa ona nie ma nic do powiedzenia.
Model związku, który stworzyli wygląda tak :pan i sługa wykonujący polecenia niezależnie od wszystkiego (zdrowia itp).


Cytat:
Teściowej też nie współczuję , bo sama na to pozwala

Teściowa ma zapewne taki wybór jaki i Ty masz :-) . Ma takiego a nie innego męża, tak jak i Ty masz.

Skąd wiesz że ona nie próbowała zmienić "układu sił" w swoim malżeństwie, tak jak i Ty próbujesz, tzn. bez powodzenia, by w końcu się poddać?

Choć jej wiek i jej doświadczenie powinno iść w parze z większą świadomością, to jednak ich układ na tyle się utrwalił, że ona nie jest prawdopodobnie w stanie mentalnie się od męża uwolnić i spełnia wszystkie jego oczekiwania.

Mimo wszystko powinnaś jej współczuć.

Natomiast, jeśli chodzi o Twoją sugestię skierowaną do teściowej, dot. ewentualnego unieważnienia małżeństwa w razie gdyby jej syn się nie poprawił, to myślę że była mało dyplomatyczna, żeby nie powiedzieć że ryzykowna. Jeśli ona jest faktycznie tak zależna jak piszesz to weź pod uwagę, że nie ma żadnego wpływu na nic. Stanowi jedynie bierną i zależną część "klanu", w którym panują ustalone z góry zasady, bynajmniej nie przez nią. Trudno zatem przewidzieć co w tej sytuacji decydująca część klanu przygotuje w odpowiedzi na Twoją decyzję (wszak nie widać w nich woli dialogu)...co zechce tobie udowodnić a co np. zabrać.
Może byś spróbowała raczej znaleźć z nią jakąś nić porozumienia? W końcu to kobieta, tak jak i Ty upokarzana i wykorzystywana w tym domu. Nie sądzisz że lepiej będzie w niej mieć, jeśli nie przyjaciela to przynajmniej nie wroga?
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-31, 23:42   

Witaj Agnieszka82,
Przykro czytac o kolejnym duzym dziecku. Rozumiem, ze jest Ci ciezko, mam nadzieje, ze wraz z innymi uzytkownikami forum bedziemy w stanie Ci pomoc.
Do rzeczy:

Agnieszka82 napisał/a:
najlepsze rozwiązanie to rozwód i unieważnienie małżeństwa. tylko co z małym?


Takie czasy i tacy specjalisci. Fakt, ze przeslanki do uniewaznienia moga byc - Twoj maz nie odcial pepowiny, nie wydaje sie rowniez nawet na chwile obecna dojrzaly do malzenstwa.
Latwo jednak rzucac rady o burzeniu. Zdecydowanie lepiej, aczkolwiek trudniej sprobowac sie z tym zmierzyc w sposob dojrzaly oraz chociaz sprobowac to zmienic. Nie ma gwarancji, ale szanse sa.
To, jak zachowuje sie Twoj maz, wynika jak zapewne wiesz z niewlasciwych wzorcow w rodzinie pierwotnej. To jedyne wzorce ktore tak naprawde zna, przesiakl nimi na tyle, ze w calosci przeniosl je na stworzona przez Was rodzine.

Kenya napisala jak zwykle madrze, chcialbym tylko ze swojej strony dorzucic "drobne poprawki", ktore niestety moga nic nie zmienic, wydaje mi sie jednak, ze warto sprobowac.

Aby to zrobic, powinnas sie odpowiednio przygotowac.

Praca nad soba nikomu nie zaszkodzila, Ty na pierwszy rzut oka widac masz problem z granicami.
Trzeba sie nauczyc je stawiac w sposob madry i konsekwentnie ich strzec.
Polecam dwie ksiazki:
"Milosc potrzebuje stanowczosci" Dobsona,
"Granice w relacjach malzenskich" Clouda.

Poza tym, aby poszerzyc swiatopoglad, polecam konferencje Jacka Pulikowskiego:

http://www.jacek-pulikows...rencje-mp3.html

oraz

"Piec jezykow milosci" Chapmana. Te dwie pozycje sa wg mnie czyms, co przerobic powinien kazdy.

Zamiast wniosku o separacje proponowalbym konkretna rozmowe z mezem w 4 oczy. Spokojna, podczas ktorej bedziesz mowila co, kiedy i dlaczego czujesz. W ktorej wyjasnisz, ze nie godzisz sie tkwic dalej w niszczacym Ciebie, dziecko i cala rodzine ukladzie.
Postawienie go przed wizja separacji w przypadku braku koniecznych zmian moim zdaniem na poczatek wystarczy.
Oczywiscie o ile sie na cos takiego zdecydujesz, w przypadku braku chocby checi zmian oraz braku reakcji, wypada trzymac sie konsekwentnie postanowienia.
W przeciwnym razie maz nie bedzie traktowal Cie powaznie i uklad w ktorym tkwicie nie zostanie naprawiony.
Z cala pewnoscia nie powinnas dluzej w tym tkwic w toksycznym ukladzie, warto jednak zrobic to madrze.
 
 
4xAS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-01, 08:09   

Agnieszka82 napisał/a:
... a za powód wskażę całkowity rozpad i zanik pożycia . Do tej pory nic się nie dzieje wszystko po staremu.


Wydaje mi się, że to żaden powód dla Sądu Biskupiego. To co wydarzyło się to zawarciu sakramentu nie jest tak istotne dla orzeczenia o jego nieważności.
Jak sama nazwa wskazuje - unieważnienie znaczy, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie, czyli już przed powiedzeniem "Tak", coś było nie tak.
Mąż mógł zataić swoje choroby, uzależnienie, jakieś zoobowiązania wobec kogoś, itp.
Fakt, że kilka lat po ślubie zaczął np. pić nie jest argumentem za orzeczeniem o nieważności.
Jeżeli jesteś przekonana co do konieczności sprawdzenia ważności swojego małżeństwa, to nie tyle co możesz, ale nawet masz obowiązek to zrobić i porozmawiać o tym w Sądzie Biskupim.
Nie można żyć w niepewności, trzeba to sprawdzić i już.
Inna sprawa, gdy chciałaś "nastraszyć" teściową, chociaż to może nie podziałać, na dłuższą metę i Twojego męża.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4