Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
10 lat po ślubie Pan Bóg nadal mnie (nas) szuka
Autor Wiadomość
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-03, 11:16   

tiliana napisał/a:

Widzisz, wygląda na to, ze jesteś bardzo zaborcza.


Jeszcze do tego się odniosę. Pierwsza myśl: ,, na pewno nie ja"

A potem poprosiłam w myślach: ,,Boże, jeśli NAPRAWDĘ jestem zaborcza, to pokaż mi te sytuacje".

Póki co były dwie:

1) gdy mąż pije. Ciągle mam z tym problem. Wyraźnie widzę, że to jest złe, ale nie wiem zupełnie co robić. Mąż nie widzi żadnego problemu, a mnie skręca wręcz.

2) kiedy mąż przeglądał jakiś film na komputerze i była jakaś scena z nagimi kobietami. W przeszłości bywało, że mu nawet oczy zasłaniałam na takich filmach.

Myślę, że za obiema tymi sytuacjami kryje się jakaś moja rana, ale nie wiem jaka dokładnie...
 
 
Obrączka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-03, 12:03   

Wiesz co ? jak się ciebie tak czyta na tym forum to wcale się nie dziwię że twój mąż tak się zachowuje a nie inaczej , bo aż dziw bierze że z twoim ciągle narzekającym i czepliwym za wszystko charakterem jeszcze wytrzymał z tobą . Szukasz tutaj porad co zrobić z mężem a sama nic ze sobą nie robisz tylko go w domu prowokujesz i narzekasz .Ile tu było porad od forumowiczów żeby dać mężom spokój i najpierw nad sobą popracować ,wyciszyć się a to może trwać długo , a dopiero potem próbować pojednać się z mężem . Widzę że ty jesteś strasznie niecierpliwa i jednego dnia nie możesz wytrzymać żeby go nie prowokować . Jaki facet by wytrzymał z taką żoną ? Nie dziw się że u ciebie nie idzie do przodu , że mąż sięga po alkohol , bo może się robi obojętny na twoje ciągłe narzekanie . Nikt za ciebie nie naprawi twojego małżeństwa . Jak tak czytam ciebie to się zastanawiam po co ty chcesz to naprawiać skoro mąż taki niedobry jest ? Obejrzyj film” Ognioodporny i zastosuj ze swojej strony . Ty w ogóle nie słuchasz tutaj nikogo tylko wdrażasz swoje metody które nic dobrego nie wnoszą a wręcz przynoszą odwrotny skutek .Spróbuj żyć własnym życiem , znajdź sobie jakieś zajęcie , idź pojeździć na rowerze , zapisz się na zajęcia które lubisz , nie trzymaj się tego męża jak bluszcz a zobaczysz że po jakimś czasie zatęskni za tobą . Dzięki tej stronie i radach ludzi którzy są w takiej samej sytuacji co ja jestem wyciszona jak nigdy i czekam cierpliwie co Pan Bóg dla mnie ma .Nikogo nie atakuję i nie zawalam pretensjami bo to nic nie da . Ta osoba jak będzie kiedyś gotowa to sama zrozumie .Każdy ma wolną wolę . :roll:
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-03, 13:55   

Obrączko, ale pojechałaś, nie powiem! :-?

Nie zapominaj, że jestem doświadczonym graczem w ping-ponga ;-) , więc szczerze powiedziawszy miałam ochotę odbić piłeczkę na każdy Twój argument. Bo to, że oceniasz, jest pewne. To, że ( w pewnych kwestiach) niesłusznie- także.

Jednak w każdej krytyce może być ziarenko prawdy, w tym też duchu odpowiem na Twój komentarz ( bo żalu o niego nie mam).

Obrączka napisał/a:
bo aż dziw bierze że z twoim ciągle narzekającym i czepliwym za wszystko charakterem


Nie tak ciągle, bez przesady, ale rzeczywiście, są pewne dziedziny życia (wspominałam już o tym), w których jestem zaborcza. Narzekam się i czepiam się też, szukając nieco po omacku nowych metod perswazji. Ostatnio zaś najczęściej stosuję milczenie (mój mąż rozmawia właśnie z niepijącym kolegą po terapii o alkoholu...)

Obrączka napisał/a:
tylko go w domu prowokujesz i narzekasz .


Nie prowokuję męża. Bóg mi świadkiem. Amen.

Obrączka napisał/a:
dać mężom spokój i najpierw nad sobą popracować ,wyciszyć się a to może trwać długo


Kiedy zaczęłam czytać Pismo Święte, myślałam, że to będzie jedyna forma pracy pana Boga nade mną, bo mam obecnie utrudniony dostęp do wielu mediów, a poza tym nie jestem w Polsce (przebywam w innowierczym kraju, w którym Chrześcijanie są prześladowani). Okazało się, że Pan Bóg wysyła mi jednak całe bogactwo znaków! Np. działa strona z kazaniami księdza Pawlukiewicza, deon, no i forum Sychar :mrgreen:
I jeszcze spotkania z ludźmi, różne codzienne sytuacje. Więc to nie jest tak, że nie ma we mnie żadnych zmian. Zmieniło się ot choćby to, że mam w życiu sens, mam nadzieję i nie gonię jak dawniej za ulotnymi rzeczami ;-)

Obrączka napisał/a:
jestem wyciszona jak nigdy i czekam cierpliwie co Pan Bóg dla mnie ma .Nikogo nie atakuję i nie zawalam pretensjami :


Obrączko, przecież Twój post aż krzyczy. To jak to idzie w parze z wyciszeniem? Poza tym czuję się przez Ciebie atakowana... :roll:
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-07, 19:29   

Witajcie!

Niewesoło u mnie ostatnio. Słowo Boże odbija się tylko o uszy, ale potem ulatuje gdzieś daleko. Nie mam już takich ,,lekcji" z życia, żeby kołatało się w mojej głowie przez cały dzień. Ale czytam, rano i wieczorem, i staram się coś z tego wyciągnąć...

W ogóle odczułam, że jakiś taki remanent wypadałoby zrobić. Bo jestem na tym forum od lat sześciu (gdy po raz pierwszy napisałam), w związku małżeńskim od prawie już dziesięciu. I tak naprawdę w wiecznym kryzysie.

Zalogowałam się do tamtych poprzednich wątków i spisałam to, coście mi tu za pierwszym (2010) i drugim (2013) razem polecali. No to jedziemy:

-wizyta u chrześcijańskiego psychoterapeuty/psychologa- nie zaliczona. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. Na początku strasznie się wstydziłam przyznać do naszego problemu, potem byłam za granicą, teraz znów jestem.

-modlitwa, spowiedź, Eucharystia- pod tym względem trochę się stosowałam. Teraz tęsknię za komunią i mszą świętą...

-zmieniać siebie, zacząć od siebie- no właśnie ta zmiana strasznie ulotna mi się wydaje. Niby jest, ale w takim razie dlaczego po sześciu latach ciągle tkwię w tym samym układzie, choć przecież już na początku wydawało mi się, że Pan Bóg działa i mnie zmienia???

-lektura ,,zagrożeń duchowych"- skontaktowanie się z księdzem egzorcystą, prośba o modlitwę sióstr zakonnych- nie zaliczone.

- uczestnictwo w terapii dla ofiar przemocy domowej- nie zaliczone

-Msza Święta o uzdrowienie i uwolnienie (nawet daty i miejsca mi podawaliście)- nie zaliczona

- wyciąganie konsekwencji z zachowań męża -raczej nie zaliczone

-poszukanie stałego spowiednika- nie zaliczone

- msza o uzdrowienie międzypokoleniowe - nie zaliczona

-nawet nie doszło do rozmowy męża z księdzem, którą miał odbyć w czasie, gdy jeszcze mieszkaliśmy za granicą

I jeszcze kilka takich myśli z wcześniejszych rad. Anita pisała, że mąż był kiedyś jej bożkiem. Mnie to nie grało- no bo co to za bożek, któremu się pluje w twarz jak ja mojemu). Ale coś w tym jest, bo widzę moje uzależnienie od niego- mój strach kierujący pewnymi zachowaniami... Tę wielką potrzebę kontrolowania jego życia, jego myśli. Taki bożek, tyle, że wypucowany na moją modłę...

Miraculum pisała już w 2010, że jestem współuzależniona i że to widać na przykładzie ,,wypierania" tego, co złe. Miał to być pewien etap, a fakt jest taki, że trwam w nim już od początku małżeństwa z silniejszym bądź słabszym nasileniem.

I jeszcze moja wiara, jak pisał Grzegorz, raczej ,,egzaltacja". Coś w tym jest zwłaszcza, że jak na sinusoidzie sobie latam- raz na górze, pełna radości i nadziei, by za chwilę znów boleśnie spaść na dół i kwiczeć nad upadkami własnymi i mojego męża.

Także...muszę w końcu się zabrać za zaległe zadania domowe. Bez tego się nie da... I muszę działać, a potem dopiero pisać. W 2010 pisałam przez dwa miesiące (do czasu aż mnie wylali z pracy, wyjechaliśmy za granicę, wszystko się zmieniło o 180 stopni...) Tzry lata później- przez cztery miesiące (też do pewnego przełomowego zdarzenia...) I koniec. Ale prawda jest taka, że nic się od tamtej pory nie zmieniło. Gorzka prawda i nieco żałosna...Że być może nie zrobiłam NIC, aby ratować nasze małżeństwo ( i siebie samą też). A może tak musiało być?...

Tymczasem mąż po 3. dniach znów pije, jest w takim stanie, że patrzeć na niego nie mogę. Nie jest agresywny, wręcz przeciwnie, ale cały czas jestem na niego wściekła, więc mówię mu: ,,Nie będę z Tobą gadać, dopóki nie będziesz trzeźwy". Nie podoba mu się to, bo jego sposobem odczuwania miłości ( z tych 5 języków) jest spędzanie czasu z drugą osobą, rozmowa, wspólne słuchanie muzyki, oglądanie filmów itp. Ale we mnie wszystko krzyczy, że NIE! ( w dodatku mam PMS). Żadnego dostępu. Nie bardzo to po bożemu, ale dziś na więcej nie mam siły...Proszę Was o modlitwę!
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-07, 21:45   

Nancy napisał/a:
Tymczasem mąż po 3. dniach znów pije, jest w takim stanie, że patrzeć na niego nie mogę. Nie jest agresywny, wręcz przeciwnie, ale cały czas jestem na niego wściekła, więc mówię mu: ,,Nie będę z Tobą gadać, dopóki nie będziesz trzeźwy". Nie podoba mu się to, bo jego sposobem odczuwania miłości ( z tych 5 języków) jest spędzanie czasu z drugą osobą, rozmowa, wspólne słuchanie muzyki, oglądanie filmów itp. Ale we mnie wszystko krzyczy, że NIE! ( w dodatku mam PMS). Żadnego dostępu.


TO JEST BARDZO DOBRE!

To jest właśnie postawienie i obrona granicy i to w bardzo zdrowy sposób i to jest wyciąganie konsekwencji wobec męża. Tylko uważaj, żeby wściekłość i żal nie ciągnęły się za tobą, jak mąż już wytrzeźwieje. Ale teraz... teraz korzystaj z tej wściekłości, bo pomaga ci utrzymać to, co jest dobrą i zdrową reakcją!
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-07, 22:41   

Tylko, żeby mąż nazajutrz pamiętał, że wyciągałam wobec niego te konsekwencje :-?

Dziś mam wieczór (noc właściwie, bo u mnie 3 godziny później niż w PL) rekolekcji i słuchowisk:) No i już się czuję dużo bardziej ,,zbudowana". A forum to prawdziwa kopalnia wiedzy. Nie wiem czy miesiąc ,,rekolekcji" spędzonych tylko tu starczyłby na wszystkie materiały:)

Z pozdrowieniami!
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-08, 10:33   

No to słucham nadal :-D

A w przerwie trafiłam na:

https://www.youtube.com/watch?v=jbjbfUlX2Vc

Piękne! :-D
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-08, 20:10   

Spróbuj tutaj posłuchać: https://www.youtube.com/w...CV_N45acNn9pouO

albo tutaj: http://pismozblizenia.pl/audycje-video/
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-09, 16:58   

Dzięki Aniu, znalazłam już wcześniej i obecnie czeka mnie 4. odcinek do obejrzenia.

Zamówiłam także większość numerów czasopisma, no i przy okazji- małżeńską grę, ale dostanę je dopiero za ponad miesiąc (czekają w Polsce).

Choć przyznam szczerze, że samej audycji słucha mi się jakoś ciężko :lol:
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-10, 16:17   

Nancy, polecam Ci z całego serca te pozycje o. Adama Szustaka:

Akrobatyka małżeńska
Projekt Judyta
Projekt Estera
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 05:43   

Nancy napisał/a:
©
Choć przyznam szczerze, że samej audycji słucha mi się jakoś ciężko :lol:


Powiem szczerze że ja po każdym odcinku miałam stany depresyjne, bo widziałam jak wiele jest jeszcze przede mną pracy, przed nami.
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-14, 12:59   

Zeniu, ,,Akrobatyka małżeńska" czeka na mnie w domu, za nieco ponad miesiąc się dorwę :mrgreen:

Ania65 napisał/a:


Powiem szczerze że ja po każdym odcinku miałam stany depresyjne, bo widziałam jak wiele jest jeszcze przede mną pracy, przed nami.


Ja jestem na odcinku piątym, ale właściwie od czwartego coś we mnie drgnęło, jakoś mną poruszyło.

A co do tej zmiany siebie- to czuję, że jest we mnie jakaś skorupa taka złożona ze zranień chyba i jakiś złych doświadczeń i gdy tylko dochodzi w moim życiu do jakiejś niełatwej sytuacji, to wszystkie starania, wszystkie wypracowane formy zachowań, dobre chęci i postanowienia obijają się z hukiem o tę skorupę.

Trudne to. Ostatnio mąż mnie zawiódł w pewnej sytuacji, a ja pełna byłam rozgoryczenia, z wyrzutami gotowymi na końcu języka, ze zdaniem: ,Jak on mógł?!"

Na stronie mateusz.pl z czytaniami rozważa je także codziennie pewien ksiądz, który odniósł się niedawno właśnie do tego :,,jak on mógł?" No, cóż. Mógł i koniec. Czasem jesteśmy zbyt urażeni tym, co kto tam o nas powie. Jakby o nas samych nie wolno było powiedzieć nic złego, albo tak czy inaczej nas potraktować. Dopiero gdzieś na samym końcu odwróciłam całą sytuację, wczułam się w położenie męża i dotarło do mnie, że owszem, zawiódł, ale ja też trochę wyszłam z mojej roli, wyśmiewając po prostu jego pomoc.

I jeszcze jedno. Ktoś polecił w mojej obecności młodemu mężowi (żona w ciąży) takimi słowy: ,, No i nie bierz z nich przykładu, miej więcej niż jedno dziecko." (chodziło o nas) Aż się we mnie zagotowało! No, bo jak śmiał, jak mógł (takie myśli kołatały w mojej głowie). Ano, cóż, mógł. Odpowiedziałam mu, że niekoniecznie mamy tyle dzieci ile chcemy. Gdzieś wewnętrznie bardzo mnie to zabolało, bo chciałabym mieć więcej dzieci, ale od kilku lat (nie specjalnie planując, ale także nie unikając) nie mam i już.
W każdym razie zamiast szukać przyczyny tego zranienia, zamiast zanieść swój żal przed oblicze Boga, zaczęłam już przyrównywać tego kogoś do faryzeusza, co modli się: ,,Bylebym Panie nie był taki jak oni!".

A mąż do mnie: ,,A może tak byś się też pomodliła za niego?"

Więc kiedy myślę o chrześcijaństwie, o prawdziwym nawróceniu to jedyne, co do mnie dociera to fakt, że taka masa jeszcze roboty ze mną...
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-17, 17:51   

Witajcie!

Mało trochę czasu mam ostatnio z internetem sam na sam, ale chciałabym napisać jedno: słowa: ,,Szukajcie, a znajdziecie!" to najczystsza prawda.

Bo wiecie, ja z tymi moimi wieloma wątpliwościami (wypowiadanymi m.in. na tym forum) NIGDY nie zostałam bez odpowiedzi!!!

Więcej: im bardziej i żarliwiej pytam i szukam, tym więcej odpowiedzi wylewa się na mnie. Całymi wiadrami!

Tylko potem albo nie mam czasu, żeby o tym tu napisać, albo jakoś sensu w tym nie widzę, albo jeszcze się boję, że co jak napiszę, a potem całkiem się nie będę do tego stosować :roll:

No, dobra, w każdym razie na szybko o odpowiedzi na moje ostatnie wahania- tę skorupę, o której pisałam, od której się wszystko odbija i tak opornie mogę się zmieniać...

Co zrobić z tę skorupą zranień/ doświadczeń/wad/trudnego charakteru, dzieciństwa i trudnej historii naszej małżeńskiej miłości?

Pan Bóg odpowiedział mi za pomocą tych słów:

https://www.youtube.com/watch?v=3BFJzgGhGio

Które przez PRZYPADEK włączył mi na yt mój mąż.

Z Bogiem!
 
 
Nancy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-23, 19:37   

Witajcie!
Dziś meldunek z jednego zadania domowego- obejrzenia bajki pt ,,W głowie się nie mieści". Udało mi się cztery dni temu razem z synkiem.

Moje wnioski są takie, że pomimo tych trzech dych na karku, to trochę naiwnie bym chciała, żeby we mnie dominowała zawsze TYLKO i WYŁĄCZNIE radość. Jakbym sama ją wpychała za stery, tak jak w bajce, choć nieraz zupełnie nie pasuje do sytuacji. Dla mnie więc wniosek nr jeden- że smutek także jest zdrowy i konieczny, że poprzez sytuacje pełne smutku mam szansę doświadczyć miłości i troski Pana Boga.

Odkąd pamiętam, to swoje problemy i frustracje ukrywałam pod płaszczykiem osoby radosnej, optymistycznej, do tego stopnia, że moi znajomi zwykli dawniej mówić o mnie, że nie mam problemów.

No i teraz dociera do mnie, że ten fakt ,,radości na siłę" oczywiście nie jest faktem samym w sobie, ale kryje się za nim coś więcej. Wiem też, że daleka przede mną droga, ale Pan Bóg mnie na pewno poprowadzi na szlaku:)

I jeszcze jedno, wiem,że się powtarzam, ale czuję, że powinnam to napisać: kochani, wszyscy którzy macie dużo małżeńskich (albo i innych) kłótni i konfliktów. Pamiętajcie o jednym zdaniu- pytaniu, które mi osobiście uratowało skórę już ładnych kilka razy.

W ogniu emocji, gdy kłótnia na chwilę cichnie, ale kolejne argumenty cisną się już w głowie, kiedy macie wrażenie, że wszystko stracone, że kolejny raz jesteście w utartych schematach, kiedy coś w głowie mówi: ,,to nigdy się nie zmieni, nie uda się" powiedzcie sobie:

,,Czy to tak ma się skończyć? " Bo najważniejsze jak skończy się cała sytuacja.

Dwa dni temu z pozornie fajnej i pięknej rozmowy rozpętało się między nami małe piekło. To ja zawiniłam głównie, bo na prośby męża, żebym go w taki czy inny sposób wspierała w decyzji niepicia, zaczęłam perswadować też obietnice wobec mnie samej, tyle, że z nieco innej dziedziny. Mąż nie bardzo chciał się zgodzić, więc wybuchnęłam oburzeniem. No i się zaczęło. Nie dość, że dosłownie złamałam w najgorszy sposób to, o co mnie prosił pięć minut wcześniej, to jeszcze wywaliłam na wierzch wszystkie jego przewinienia z ostatnich kilku miesięcy, a on nie pozostał mi dłużny. Syn był oczywiście przy nas.

Idąc za nimi po tym duchowym polu bitwy (byliśmy w górach) miałam ochotę się załamać. Jakie nawrócenie? No to dlaczego tak reaguję?

I wtedy przyszło to zdanie/pytanie: ,,Jak to ma się skończyć?"

Bardzo szybko, może w przeciągu 10 minut dogoniłam go i przeprosiłam za to, co moje. Za te wszystkie słowa nieprawdy, oszczerstwa i ataku. On mnie tez przeprosił i zanim doszliśmy do wioski, byliśmy znów razem. No i pokusa napicia się też odeszła, choć na chwilę.

Z Panem Bogiem!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9