Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
rekolekcje vs rozwód ...
Autor Wiadomość
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 22:31   

Aecjusz, nie piszę do Miodziaka co wypada, a co nie. To byłoby dosyć śmieszne.

Uważam, że trzeba się odciąć od zła, aby wybierać dobro. A złem jest wplątywanie się w związek niesakramentalny. Miodziak jest na takim etapie, że jeszcze może tego uniknąć.
I może dlatego taka Twoja Aecjusz gwałtowna w mojej opinii reakcja, że sam jesteś w drugim z kolei związku niesakramentalnym, co uważam, że powinieneś zaznaczyć przy swoim nicku, żeby nie wprowadzać forumowiczów w błąd ( nie wszyscy czytali Twoje poprzednie wypowiedzi).
Bardzo dobrze, że rozmawiasz z Bogiem o swojej sytuacji, nie rozliczam Cię, ale Twoje doświadczenie i tęsknota za Bogiem mogłyby wnieść coś ważnego do wątku Miodziak. Natomiast relatywizowanie nie przyniesie nic dobrego.

Nie proponuję Miodziak pójścia do zakonu (dziwi mnie, że piszesz o tym poważnie) bo jest mężatką z dzieckiem i ma inne zdania do zrealizowania.

Oprócz pójścia do zakonu, powrotu do życia z mężem lub wchodzenia w nowy związek jest jeszcze opcja życia nie całkiem w samotności , bo z dzieckiem, ale bez mężczyzny. I to jest do zrobienia, zdecydowanie dużo osób wybrało taką drogę życiową i potrafią szczęśliwie spędzać czas.

Boże propozycje to przykazania, Słowo Boże, nauka KK- z tym można sprawdzać swoje odczucia, wrażenia i myśli. Warto to robić, warto rozmawiać z księżmi i rozwiewać swoje wątpliwości, wyjaśniać zawiłości swojego życia. Problem tylko w tym, czy zechce się podporządkować Bogu swoje życie mimo, że może być to po ludzku niewygodne i mniej przyjemne.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 22:39   

Miodziak, módl się za siebie, żeby Bóg pomógł Ci wytrwać w przysiędze, żeby dał Ci radość trwania w wierności. Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy, jak się życie potoczy, ale uwierz, że jest o wiele łatwiejsze, jeśli jest się blisko Boga.
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 07:47   

Nie relatywizuję. W którym miejscu dokonałem relatywizacji?
W którym miejscu napisałem coś niewłaściwego? Czy chodzi o to, że zaproponowałem Miodziak szczery, głęboki dialog z Bogiem?
Czemu miałoby służyć zaznaczenie przy nicku mojej sytuacji? Czy chodzi po prostu o naklejenie etykietki "ten jest gorszy"? O stygmat rozwodnika, więc mniej wiarygodnego? Czy moja sytuacja powoduje, że moje słowa mogą być odrzucane, znaczą mniej? I czym wprowadzam ludzi w błąd? Kłamię? Coś przekręcam?
Powiedz mi Kari - czy na tym forum znajduje się ktoś, kto w życiu nie popełnił błędów? Jesteśmy tu właśnie dlatego, że przytrafiły się nam, że otwarły się nam oczy, że obudziliśmy się po życiowych wstrząsach.
Kari - ja gorąco wierzę w to, że Bóg z nami rozmawia. Że Jezus Chrystus słucha nas. Każdego, niezależnie od tego co zrobił. Czyż nie taka jest nauka Ewangelii? Czyż nie tego uczy nas Jezus? Tak, słucha i odpowiada. Kiedy rozpoczął się kryzys u mnie odkryłem to na nowo, a nawet bardziej. Widzę, czuję odpowiedzi Boga przejawiające się w moim życiu. W różny sposób, bardzo różny. Czasami są to słowa innych ludzi, czasami odczucie, pojawiająca się pozornie znikąd myśl, czasem słowa mojej małżonki, słowa piosenki w radiu, różnie. Ale do tego by to zauważyć trzeba wierzyć, że to jest możliwe. Bo jest.
Nie będę się rozpisywał tu o mojej sytuacji, bo weszła w taką fazę, że pisanie tu na pewno ujawniłoby za dużo, a nie chcemy być rozpoznani. Zresztą - to wątek Miodziak i zwyczajnie nieładnie byłoby wpychanie się ze swoimi sprawami. Powiem tylko, że w pewnym momencie stanąłem jakby w życiowej mgle, burzy. Wszystkie ludzkie środki zawiodły. Rady, słowa okazywały się puste - zawierzyłem TYLKO Bogu. I zacząłem mieć inne rozumienie spraw. Powoli rozsypana układanka zaczęła się składać - ale już inaczej. I moje spojrzenie na tę całą sprawę zaczęło się zmieniać. Ja zacząłem się zmieniać. To proces, nie zakończony - czuję, że to proces, który będzie trwał do końca życia. Proces przemiany wewnętrznej, do której impulsem i pretekstem stał się kryzys w moim związku.
Kryzys trwa ciągle, ale zmienia się wraz ze mną. A może moje jego rozumienie się zmienia, i dlatego odczuwam to jako zmianę sytuacji?
Wracając do Miodziak - ze swojego doświadczenia wiem jak może człowiek być zagubiony. Ktoś mówi - "zrób to", kto inny "nie, zrób tamto", a jeszcze inny "nie wolno ci tego!", a jeszcze "to na pewno jest to!". Gubimy się, bo intelekt nie przynosi odpowiedzi - to nie zadanie matematyczne, w każdym razie nie ziemska to matematyka. Czy to oznacza, by nie słuchać innych? Nie, ale chodzi o to, by słowa innych stały się inspiracją, podpowiedzią, a nie fundamentem. Każdy z doradzających ma dobre intencje, lecz każdy mówi, pisze ze swojego miejsca, swojego doświadczenia. Przykłada swoje miary. To również pomoc, często dająca cenne wskazówki, ale jeżeli nie będzie miała wsparcia w nas samych, nie będzie fundamentu, na którym można się osadzić stanie się uzależnieniem od rad innych ludzi, własną słabością. Fundament musi być w nas. A ten fundament możemy stworzyć jednie we współpracy z Bogiem.
I właśnie do stworzenia własnego fundamentu, do rozmowy z Bogiem namawiam Miodziak.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 09:16   

Aecjusz, poczułeś się atakowany, a ja naprawdę nie mam takiej intencji. Wykorzystaj tą sytuację do analizy, czy w życiu też tak jest, że komunikacja z Tobą jest trudna, bo może jest to jeden z powodów Twojego kryzysu w relacjach. Ja poczułam się nie zrozumiana przez Ciebie i odeszła mi ochota każde moje zdanie wyjaśniać, bo widzę, że to nie ma za bardzo sensu. Może bliskie Ci osoby też tak mają?

I tylko uwaga odnośnie nicka: nie chodzi o stygmatyzowanie nikogo tylko o prawdę/fakty. Można nic nie pisać (jak ja), ale jeśli już się pisze to niech to ma jakieś powiązanie z rzeczywistością.
(Miodziak, przepraszam, to już ostatnie co napiszę, żeby nie zaśmiecać wątku)
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 16:10   

Kari napisał/a:
Aecjusz, poczułeś się atakowany, a ja naprawdę nie mam takiej intencji. Wykorzystaj tą sytuację do analizy, czy w życiu też tak jest, że komunikacja z Tobą jest trudna, bo może jest to jeden z powodów Twojego kryzysu w relacjach. Ja poczułam się nie zrozumiana przez Ciebie i odeszła mi ochota każde moje zdanie wyjaśniać, bo widzę, że to nie ma za bardzo sensu. Może bliskie Ci osoby też tak mają?

I tylko uwaga odnośnie nicka: nie chodzi o stygmatyzowanie nikogo tylko o prawdę/fakty. Można nic nie pisać (jak ja), ale jeśli już się pisze to niech to ma jakieś powiązanie z rzeczywistością.
(Miodziak, przepraszam, to już ostatnie co napiszę, żeby nie zaśmiecać wątku)


A tu już pobrzmiewa pouczanie... niefajne.
Aecjusz mógł poczuć się atakowany. Podobnie jak on odczytałam twoje uwagi.
 
 
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 18:15   

Jacek-sychar napisał/a:
Miodziak, Obrączka

Moim zdaniem przeżywacie teraz swoją żałobę po swoich małżeństwach. Tylko że zatrzymałyście się gdzieś na etapach użalania się nad sobą i oburzenie.
Przeczytajcie więcej tutaj:
http://www.katolik.pl/prz...546,416,cz.html
A Wy macie dojść do etapu przebaczanie, czyli jeszcze trochę pracy przed Wami. :-P


Myślisz, Jacku, że da się współmałżonkowi przebaczyć - mam na myśli takie uwalniające przebaczenie, z głębi serca - i jednocześnie żyć z nadzieją, że może kiedyś się odmieni i on/ ona wróci?
Można chcieć przebaczyć i podjąć decyzję, że "przebaczam", ale wcale tego przebaczenia - uwolnienia nie odczuwać. Na szczęście dla Boga ważna jest już ta decyzja i chcenie, ale to niestety automatycznie nie kasuje emocji. Te emocje z czasem łagodnieją, ale ciekawi mnie, czy można przejść do stoickiej obojętności i jednocześnie podsycać w sobie miłość do współmałżonka? Bo wydaje mi się, że to po prostu niemożliwe (a wręcz schizofreniczne).
Moim zdaniem, to, co opisują Miodziak i Obrączka to są właśnie emocje (całkiem normalnie w zaistniałej sytuacji). Dlaczego sądzisz, że przemawia przez nie brak przebaczenia?
Miodziak, jeśli są podstawy, żeby badać, czy Twoje małżeństwo zostało ważnie zawarte, to może warto byłoby się tym zająć? Nie po to, żeby się uwalniać, ale po to, żebyś złapała punkt zaczepienia w tym swoim "zawieszeniu"...
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 19:52   

Uważam, że należy próbować przebaczyć, bo przebaczenie najwięcej pomaga ... przebaczającemu. :mrgreen:

Przebaczenie zrzuca z nas ciężar problemu. Wiem, że wydaje się to niemożliwe, ale tak jest. Im więcej udaje mi się przebaczyć, tym jest mi lepiej.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 20:20   

miodziak - może warto trochę... przeczekać. "Szczękościsk" zwiazany z potrzebami co prawda generalnie za zdrowy nie jest... ale może być.

Mam za sobą okres, kiedy moje potrzeby niespełnione w małżeństwie odzywały się bardzo, bardzo mocno. Kiedy dzień w dzień na jawie marzyłam o tym, żeby zamieszkać na jakiś czas z kimś, kimkolwiek, bo nikogo takiego nie było, kto by się mną zajął, kto by mnie chciał, kto by szukał mojej obecności i kontaktu ze mną. Trwało to trochę, ale przeszło. Widocznie miało przejść.

To jest dla ciebie szansa na przyjrzenie się sobie jeszcze raz, pod względem potrzeb. One są bardzo ważne i dawaj sobie za każdym razem do nich prawo, jakie by nie były. Masz prawo potrzebować, chcieć, tęsknić, marzyć. To też jest potrzebne. A w długiej perspektywie i w połączeniu z Łaską - prowadzi w dobrą stronę.

Patrz na siebie, ucz się siebie, zadawaj sobie pytania.... i dbaj o siebie, ucz się tego. TY możesz zadbać o siebie dużo lepiej, niż ci panowie - obaj, heheheh....
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-12, 22:33   

Aecjusz i Kari nie chcę wchodzić bezpośrednio w Wasze pogaduchy, powiem tyle, że Twoje przeżycia Aecjusz nie skreślają dla mnie wartości tego co napisałeś.

Odnajduje siebie w tym co od Ciebie czytam - nie wiem czy to dobrze czy źle, nie mnie to oceniać, ale czuję się tak jak piszesz.

Kari dziękuję za wskazówki. Z pewnością blisko Boga łatwiej żyć - wiem, że to prawda uniwersalna i nie podważalna, tyle, że ja nie czuję tej bliskości. Wiem, że ze swojej a nie Boga winy, ale po prostu nie czuję.

Hiacynta, uważam, że są takie postawy, ale wiem też, że to iście na wojnę - wywlekanie wszystkiego i tak dalej i choć poradziłabym sobie z argumentami to nie czuję się emocjonalnie gotowa na to, chyba zmieniło się we mnie to, że teraz zamiast być mściwym i czerpać z tego satysfakcję - dawniej to by był główny powód podjęcia działań przeze mnie na zasadzie - a może go zaboli, a może puknie się w głowę, a zobaczymy kto ma rację ... taka chwilowa adrenalina i satysfakcja ... teraz już mnie to nie kręci - cenię sobie bardziej swój spokój i nie tracę energii na takie rzeczy. wazność to ostateczność.
powiedziałam sobie, że nie zrobię nic póki tej decyzji nie będę pewna tak jak tego, że mój syn jest miłością mojego życia.
Wiem to mnie utwierdza w zawieszeniu, choć może trochę je łagodzi, bo samo w sobie też jest jakąś decyzją,
tiliana próbuje tak jak napisałaś
wiem, że ameryki nie odkryję jak napiszę, że mi ciężko, ale tak jest.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-13, 00:08   

Dojrzewasz pieknie Miodziaku. Dyplomacja z jaką udzielasz odpowiedzi jest m.in tego przejawem☺ , wybór świętego spokoju oraz zaniechanie by mężowi dowalic sygnalizują naprawdę, dobre zmiany. Jesteś w drodze...ale widzi mi się że poczyniłas spore postępy.
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-14, 21:55   

Miodziak - to o czym piszesz to nie zawieszenie, ale dojrzewająca decyzja. W moim odczuciu już gdzieś w głębi serca ją podjęłaś, ale może jeszcze nie ujawniła się na płaszczyźnie intelektu.
Widać wiele glębokich refleksji w Twoich słowach.
Przeczytałem Twój podpis - myślę, że bardzo trafnie dobrałaś go sobie Miodziaku.
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-15, 23:38   

kenya - dziekuje
Aecjusz nie czuję się jak po podjętej decyzji, bo nadal czuję ciężar tego wszystkiego, a teoretycznie po jej podjęciu powinnien się choć zmniejszyć ...

nie wiem czy to objaw dojrzałości czy brodzenia na oślep we mgle, ale doszłam do etapu, że wolę milczeć jak zalewać wątek potokiem słów.

za 10 dni nasza 7 rocznica ślubu... nasza, a taka nie nasza, przeraża mnie ta niechęć do niego, brak wyobrażenia, że mogłabym z nim być, to zdecydowanie nie ułatwia czekania...
jawi mi się to o czym parę postów wcześniej napisała hiacynta - czy da się przejść do stoickiej obojętności i jednocześnie podsycać w sobie miłość do współmałżonka? - moje serce mówi NIE, ale w praktyce wiem, że nie pierwszy raz by się pomyliło...
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-16, 07:58   

Miodziaku, ta cisza, w którą wstępujesz to naturalny stan po przejściu burzy emocji. Cisza i mgła - tak, to oznacza, ze idziesz w dobrą stronę, choć zapewne tego jeszcze nie wiesz.
Trzymaj kurs, bądź silna. Przyjdzie taki czas, że mgła się rozwieje i nawet się nie zorientujesz, kiedy znajdziesz się w lepszej rzeczywistości. Nie będzie fanfar, nie rozbłyśnie, wszystko przejdzie w ciszy, niezauważenie. Zorientujesz się dopiero po czasie sięgając myślą wstecz, że Twoje życie jest inne.
Módl się, dziękując Bogu za to, że Cię prowadzi.
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-26, 19:55   

święta nie przyniosły żadnego przełomu, Wigilia osobna, Boże Narodzenia zabrał syna do obiadu, odwiózł i cisza, dziś Szczepana, nasza 7 rocznica, nasza ale nie nasza, wziął synka po obiedzie zaraz wrócą - zero rozmowy, gestu - nie nasyconego miłością czy coś w tym stylu, ale chociażby dla pokazania - pamiętam, znaczy, że choć minimalnie mi zależy ...

Nic

Przełom we mnie, już nie będę wiernie czekać, nie będę trwała w zawieszeniu, ja wiem nie wolno Bogu narzucać ram czasowych, oczekiwać albo teraz albo nigdy, inni nie tyle czekają ... może inni potrafią, ja mam dość, najpierw czekałam nie oczekując niczego - niech tylko wróci - i dobrze, że to się nie stało, potem czekałam coś jeszcze czując ale oczekując i od niego przyznania się do błędów i pracy nad tym co mi zasadnie przeszkadza, potem czekałam już bez uczuć a z rozsądku - i męczyło mnie to strasznie, o czym choćby świadczą posty powyżej. Mam dość, mój rozsądek już nie będzie mnie paraliżował.
Mam nadzieję, że jest tu ktokolwiek kto w Święta doczekał się swojego cudu. Miłości.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8