Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
rekolekcje vs rozwód ...
Autor Wiadomość
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2016-06-30, 13:58   

miodziak napisał/a:
i wiem teraz, że to nie przypadek ze po tym incydencie na nowo wszystko się rypie, wiem co Matka Boża chce powiedzieć, więc przymierzam się do nowej

Nie przesadzacie z tym nadinterpretowaniem aktualnych wydarzeń w kontekście Nowenny Pompejańskiej? Jak się przykładnie odmawia i coś złego się wydarzy - to wina diabła któremu się NP nie podoba, jak się przerwie - Matka Boża się obraża...?
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-06-30, 14:39   

miodziak napisał/a:

ja niedawno przerwalam nowenne pompejanska za niego w 10 dniu bo wazniejsze od modlitwy bylo spedzenie z nim wieczoru kiedy uznal ze akurat chce - jak mucha do lepu ... i wiem teraz, że to nie przypadek ze po tym incydencie na nowo wszystko się rypie, wiem co Matka Boża chce powiedzieć, więc przymierzam się do nowej
wczoraj bylam na mszy o uzdrowienie i nie wydarzyło się nic nazwyczajnego ale ksiadz trzymał na mnie tak długo ręce, że nie wiem zdecydowanie dluzej niz na innych
a na nabożenstwie pred błogosławieństwem padły słowa do jednej z żon - ja Cię wyprowadzę tylko musisz się więcej modlić za swojego męża
czułam jakby były do mnie


Miodziak, a moze dla wyciszenia, bo jak widac z Twojego wpisu ,mocno przezywasz NP, skoro i tak ja przerwalas, odloz ja na rzecz czytania Biblii. To tez modlitwa jesli tak postanowisz. Co powiesz na modlitwe Piesnia nad piesniami, przeciez chcesz ratowac malzenstwo. Do NP zawsze mozesz wrocic kiedy bedziesz stabilniejsza emocjonalnie. Teraz potrzebujesz trzexwego umyslu, wiec moze pozwol sercu modlic sie bozym slowem. Tak mi przyszlo do glowy. Przytulam wirtualnie i wspomoge modlitwa. :-D
 
 
oddana7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-06-30, 19:25   

miodziak to zły :evil: miesza

Bóg ani Matka Boża nie zsyłają "kar" i cierpień to zły wchodzi do naszego życia z buciorami, tak bez pytania i miesza gdzie tylko można, a najbardziej tam gdzie rany ...

Bardzo mądre nauczanie z Wieczoru Uzdrowienia i Mocy - Kim jest dla ciebie Bóg Ojciec?
https://www.youtube.com/watch?v=TXTZ64UBRJg - POLECAM :)
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 23:14   

powrót po miesiącach kiedy zmieniło się tyle, że

jasno powiedzielismy sobie,ze nie mamy juz ochoty na małżeństwo nawzajem

u mnie nowego tyle, ze mam prace jako pomoc apteczna blisko domu, finansowo trudno, ale kontroluje i na chleb jest, nie boje sie juz kazdego dzwonka do drzwi, wiele przede mną, ale i wiele za mna i coraz lepiej wychodzi mi praktykowanie niezależności, jest parę rzeczy do ogarniecia, łącznie z zadośćuczynieniem pewnym osobom, teraz skupiam się na sobie, praca, szkola, nasze małe mieszkanko, nie denerwuje się tak łatwo, nie reaguje w minute na bodziec i zaczepkę, wydaje mi się, że jestem lepszą mamą, synek chodzi do przedszkola, na treningi, mam nową grupę znajomych - w pracy, mam z przedszkola, rodzicow z treningow. podobam się sobie fizycznie, chyba nauczyłam się asertywności bez odczuwania wyrzutów sumienia, nie tęskniłam za mężem, nie myślałam o nim, byłam zauroczona innym, zaniedbałam modlitwę i kościół przyznaję, nie czułam się godna bo nie chciałam męża. sypał mi podteksty jak był u synka i zapytałam czy mogę iść na spacer i czy z nim posiedzi kiedy był chory - tak do wieczora mam czas, na wieczór jestem umówiony albo jak w ostatkowy wieczór zadzwoniłam porozmawiać o synu to nie miał czasu i gdy powiedziałam, ze okey to pusc sygnal jak sie ogarniesz to oświadczył,że wieczorem będzie niedostępny przez telefon. ja już nie płaczę, nie jestem trzpiotką, nie duszę się bez niego, nie czuje się niekompletna, dziwne to - z początku czułam przez to wyrzuty sumienia teraz juz nie, jak pomyślę, że miałby mnie dotknąć to mam gęsią skórkę, jak pomyślę, że miałabym z nim zacząć dzielić codzienność to nie umiem. od kilku dni mam dziwny stan, po prostu zdarza mi się o nim myśleć, śni mi się w brutalny sposób, że wyzywa mnie w momencie kiedy patrzę na niego w momentach gdy jest w łóżku z inną. nie wiem dlaczego o nim myślę - nie mogę powiedzieć, że kocham. z facetem jakim się zauroczyłam nie przekroczyłam granicy, związkiem nas nazwać nie można, relacją owszem - widzę w jego oczach to czego chce od mężczyzny. dziwne to wszystko, nie wiem dlaczego, ale musiałam się tym mętlikiem w głowie podzielić.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-06, 01:43   

miodziak,
Na wstepie zaznacze, ze to tylko moje spojrzenie i moge byc w bledzie.
To co piszesz moze wg mnie wskazywac na 1 z 2 przyczyn, z czego jednak sklanialbym sie ku opcji nr 2.
1)uniezaleznilas sie od meza, w wyniku bolu i krzywd wrecz za bardzo, o ile mozna tak stwierdzic
2)To co piszesz powodowane jest wplywem osoby trzeciej, nawet jesli nie przekroczyliscie pewnych barier.
I tu pytanie:
Czy chcialabys aby Twoj maz byl w takiej relacji?
Mam nadzieje, ze sie nie obrazisz, pisze jedynie wnioskujac z tego co Ty napisalas - Twoje zachowanie wyglada wlasciwie tak, jak osob zdradzajacych - stosunek do meza, przebijajace sie wyrzuty sumienia (choc o nich nie wspominasz), psychiczna i fizyczna odraza w stosunku do meza, obojetnosc, brak checi i wizji bycia razem.
Takie rzeczy przebijaja sie przez relacje osob zdradzanych, ja tylko wskazuje analogie.
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-08, 10:13   

Pavel masz rację, co mam powiedzieć, nauczyłam się już nie zaprzeczać faktom, nawet jeśli mnie szkalują to jestem z nimi sobą, nie ma nikogo bez wad. Co więcej lepiej mi ze sobą taką. Dawniej kiedy odczuwałam do niego żywe uczucia - już teraz wiem, że nie była to miłość, ale zakochanie, zauroczenie, fascynacja, które z czasem przerodziły się w zobojętnienie, zniechęcenie, a w momencie kulminacyjnym nawet i w nienawiść. Ból wynikający z tej sinusoidy był nie do zniesienie - i ten fizyczny i psychiczny, nawet tutaj mówiono pisano mi, że minie z czasem i nie byłam w stanie w to uwierzyć i nic nie denerwowało mnie wtedy bardziej niż zdanie, że czas leczy rany. Teraz wiem, że choć pewnie niewyleczone to szczelnie zaklejone plastrem są. Mam świadomość tego, że w końcu ten plaster się odklei ale nie jestem w stanie nic na to poradzić. Mam do niego masę żalu i pretensji i to już ma taką formę, że nie piecze mnie od środka, ale zrobiła się z tego taka mocna barykada, że nie wyobrażam sobie, żebym miała z nim być. Nie wyobrażam sobie, że miałabym mu gotować, prać, sprzątać, dzielić się z nim emocjami i uczuciami i oddawać fizycznie. Czy mam sobie co zarzucenia... już teraz nie. On grał na moim poczuciu winy - mogę być obojętny bo zraniłaś mnie tym i tym, mogę oglądać pornole bo przytyłaś, mogę nie mieć na Ciebie ochoty bo w komputerze i na laptopie są ładniejsze dziewczyny, mogę dzielić się naszymi problemami z mamusią i tatusiem, gdybyś nie popełniała błędów to nie miałbym co opowiadać, moge Cię nagrywać, bo w razie czego muszę mieć dowody, że to tylko Ty byłaś zła. BEZ KOŃCA MOGĘ I WINA TYLKO MOJA. Ja w odróżnieniu do niego zrobiłam rachunek sumienia i przeprosiłam za swoją część błędów - bez odwoływania się do mogłam, bo Ty... i było to bardzo trudne. Potem poszłam za radami i stąd i od spowiednika i od brata i bratowej - daj spokój, zadbaj o siebie. Jak umiałam tak zadbałam, o pracę, o szkołę. Priorytetem jest dla mnie syn i tak zostanie - moj czas i moje pieniadze są w pierwszej kolejności jego. Wiem, że są znajomości do których już nie wrócę i tego mi żal, ale już nie taki permamentny, ze jak daną osobę spotkam na mieście i zamiast 40 minut pogawędki jest tylko cześć to mam zepsutą resztę dnia. Z perspektywy czasu oceniam, że to sito przyjaciół i naturalny ich przesiew też był po coś i choć z nastu zostało dwoje to wiem, że z tym dwojgiem mogę w ogień pójść - bo zostali nawet jak ich raniłam i robiłam głupoty to byli, a to jest mega coś. Potrafię też powiedzieć nie i wiem, że nie muszę na niczyją przyjaźń i miłość zasługiwać poświęcaniem siebie i lecieć na telefon kiedy akurat chciałam poczytać. Co do rzeczonego innego mężczyzny to pojawił się w momencie kiedy już miałam pracę i pewne rzeczy przeanalizowane i przepracowane, kiedy nie czułam już bólu za Rafałem i nie czułam się bez niego czy ogólnie bez męskiego ramienia nikim. Nie planowałam tego i wiem, że to nie usprawiedliwienie. Nie przekroczyłam granicy fizycznej, ale przyznaję, że zawładnął moimi myślami, że mam przyspieszone bicie serca kiedy go widzę. Czy dobrze bym się czuła gdyby mój mąż był w takiej relacji - a w jakiej jest kiedy oświadcza, że nie ma czasu porozmawiać o dziecku przez cały ostatkowy sobotni wieczór albo, że spieszy się w niedzielę bo jest umówiony na wieczór albo kiedy z rozdziabioną buzią pyta z ogromnym zdziwieniem w oczach - to ty przez ten czas nic z nikim przez taki czas... ton glosu spojrzenie jasno mowiace ze on nie wytrzymał. Nie mam sił i ochoty do analizy go choćby i po tym jak wiedział, ze jest w stanie zagrac mi na uczuciach i poszedl ze mna do lozka jedynie dla lozka - bez czegokolwiek innego a wiedzial, ze bez uczuc bym tego nie zrobila, no ale co mowiac bezczelnie - dala to wziął po co miał myśleć o kimś poza sobą. nie uważam, że mam go w nosie przez jak to tu się mówi Kowalskiego.
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 11:05   

proszę o rady jak poradzić sobie z tą niechęcią do męża, z jednej strony czuję się tak lepiej, bo obrosłam skorupą twardą na ewentualne zranienia, z drugiej chyba dobija mnie atmosfera nadchodzących świąt i czuję się nie fair względem dziecka a nie na takie zasłużyło. czy warto tylko dla dziecka i świąt, tym bardziej, że on nie wykazuje żadnej najmniejszej inicjatywy ze by chciał. bije się z myślami, nie mówiąc, ze od kilku tygodni daleko mi i do modlitwy i do kościoła, moja modlitwa to paplanina myśli, uczuć i emocji. czuje się jak ta owieczka która nie widzi gwiazdy na drodze i nie wie którędy do stajenki.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 11:51   

Sama juz wiesz - nie masz wplywu na meza, na jego chcenia i zachowanie.
Na siebie wplyw masz.
Dlaczego odsunelas sie od kosciola? Jakie sa powody tego, ze Twoja modlitwa stala sie w Twojej ocenie paplanina?

Jesli mialbym cos doradzac, to przyjrzenie sie odpowiedziom na te pytania,
oraz
odciecie sie od tego mezczyzny.

Wierz lub nie, ma to wplyw na Twoj stosunek do meza.
Rozumiem, co dzieki temu zyskujesz, ale wg mnie "gra" toczy sie o wieksza stawke niz pozytywne odczucia ktore poprzez te znajomosc doswiadczasz.

Aha, na wszelki wypadek:
1. To, ze Twoj maz nie jest wierny nie zwalnia z wiernosci Ciebie i nie nie jest usprawiedliwieniem dla Ciebie
2. Prosze nie odczytuj tego co pisze jako oceny, bo nie mam ani prawa ani intencji Cie oceniac ;)
Ostatnio zmieniony przez Pavel 2016-12-11, 12:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Obrączka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 11:55   

miodziak napisał/a:
proszę o rady jak poradzić sobie z tą niechęcią do męża, z jednej strony czuję się tak lepiej, bo obrosłam skorupą twardą na ewentualne zranienia, z drugiej chyba dobija mnie atmosfera nadchodzących świąt i czuję się nie fair względem dziecka a nie na takie zasłużyło.

Wiesz co miodziak , wiele bym dała żeby mnie dopadło to co ciebie . Ja już miotam się tak cztery lata i nic z tego nie wynika , mąż ma się dobrze z kowalską i ma mnie w dalekim poważaniu czy ja cierpię , płaczę , tęsknię za nim . Wręcz manifestuje jaki to on szczęśliwy , chociaż razem nie mieszkają i nie wiem co z tego może wyniknąć , a ja dalej tak trwam , trwam i trwam i czasami się zastanawiam w imię czego ? Z jednej strony człowiek ma nadzieję że w każdej chwili może coś się zmienić a z drugiej traci tą nadzieję :-(

moderacja: poprawiono cytowanie
Ostatnio zmieniony przez 2016-12-11, 13:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 14:03   

Obrączka napisał/a:
Ja już miotam się tak cztery lata i nic z tego nie wynika


Obrączka napisał/a:
a ja dalej tak trwam , trwam i trwam i czasami się zastanawiam w imię czego


czytając to, co zostawiłam, przychodzi mi jednak na myśl, Obrączko, że mało przepracowałaś w sobie ten kryzys, w którym jesteś. Samo trwanie w wierności nie zapewnia spokoju, nie wystarcza by pomóc sobie. Tu trzeba wziąć się za siebie, jakoś pomóc sobie UNIEZALEŻNIĆ się od męża - widzisz to w sobie? Widzisz potrzebę takiej zmiany?

Z doświadczenia powiem, że warto.
Długo to u ciebie trwa.
Czy masz możliwość podejścia do naszego ogniska?
Jest w pobliżu ciebie?

Może potrzebujesz profesjonalnej pomocy - pomyślałaś o tym?
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 14:05   

Pavel

Odsunęłam się od kościoła, bo jakiś gówniarski bunt mnie dopadł na zasadzie - pewna, że mnie zdradza i tak chce jego powrotu, otoczenie mnie przez to piętnuje uważając za nieszanującą siebie, on ma w nosie, że mnie skrzywdził, a ja odczuwam wyrzuty sumienia za swoje błędy mimo to, zostawił mnie samą i prowadzi beztroskie życie balangowicza kątem u rodziców, którzy mu na to przyzwalają utwierdzając jedynie tym samym w przekonaniu, że to tylko ja jestem winna, to tylko moje problemy i tak dalej, on jest tylko i wyłącznie ofiarą. rzuci parę stówek na dziecko, które tak naprawdę stanowią jedną trzeciąwydatków, wpadnie raz na tydzień, dwa pobawić się w tatusia i co... naprawdę tylko moja wina, żebym tylko ja dostawała po tyłku, na początku zachłysnęłam się Bogiem, tym, że w bólu przynosił mi ulgę bez oceniania mnie, tym, że po modlitwie i komunii czułam się spokojniesza. potem kiedy doszła mi fascynacja tym gościem obudził się we mnie właśnie taki bunt, nie czułam się godna Boga więc wolałam się na Niego obrazić - złe słowo, nie obraziłam się, po prostu odsunęłam się na bok. Zachwyt w oczach tego faceta, komplementy, sposób w jaki patrzył sprawiał, że dostałam coś za czym bardzo tęskniłam. dlaczego miałam sobie to odbierać skoro było mi tak dobrze..., nie czułam się winna, nie przekroczyłam granic jakie Rafał przekroczył, co więcej uczciwie poinformowałam go, ż nie przekraczam granic, ale jest ktoś kto potrafi sprawić, że się uśmiecham i czuje piękna. Usłyszałam - ok, nie musisz się tłumaczyć. Odczytałam jako - mam gdzieś, że ktoś chce Cię wziąć, wszystko mi jedno, ja już Cię nie chce.
Dobija mnie ta atmosfera idących świąt, coś we mnie pęka i boję się, że tylko we mnie, że on wpadnie sobie do mamusi w przerwie delegacyjnej przyjedzie po syna i tyle będzie, a w Szczepana będzie nasza 7 rocznica... nasza, ale tak jakby już nie nasza...bo nie ma nas razem w żadnym wymiarze poza przysięgą, której już żadna strona nie ma siły respektować. Poza tym nie umiałabym wybaczyc tych krzywd, zdrad, nie tylko fizycznych.
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 14:12   

miodziak napisał/a:
na początku zachłysnęłam się Bogiem, tym, że w bólu przynosił mi ulgę bez oceniania mnie, tym, że po modlitwie i komunii czułam się spokojniesza.
miodziak, to i to, co wyżej napisałaś, brzmi jakbyś jedynie emocjami się kierowała. A emocje kobiety, zwłaszcza w kryzysie, są jej wrogiem - pomóż sobie, wycisz je (sporo zrobiłaś, inaczej jednak się ciebie czyta obecnie)



miodziak napisał/a:
potem kiedy doszła mi fascynacja tym gościem obudził się we mnie właśnie taki bunt, nie czułam się godna Boga więc wolałam się na Niego obrazić - złe słowo, nie obraziłam się, po prostu odsunęłam się na bok. Zachwyt w oczach tego faceta, komplementy, sposób w jaki patrzył sprawiał, że dostałam coś za czym bardzo tęskniłam. dlaczego miałam sobie to odbierać skoro było mi tak dobrze..
kiedy zastanowisz się tak na sucho, bez emocji, możesz dojść do wniosku, że to za mało, że ... że masz prawo (?!) pójść dalej.
Uważaj, miodziak, w którą stronę idziesz.
Nie wiesz czy utrzymasz na wody emocje, uczucia.
A jeśli nie?
Dasz radę poradzić sobie PO ?!

Ja bym nie dała rady.
Moje doświadczenie jest takie, że wolę być zdradzoną niż zdradzającą, ja bym nie uniosła tego w sobie.
Miodziak, zły działa metodycznie.
Może podchodzić niepostrzeżenie tak, że w którymś momencie nie zauważysz gdzie dałaś się zapędzić. Uważaj na siebie. Dbaj o siebie
 
 
miodziak
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 14:39   

no i właśnie kiedy potrafię mieć w nosie to emocje na smyczy albo nawet i ich nie ma, a kiedy zaczyna mi się rozkminianie to zaczynają szaleć i czuję się niepewnie bo masa uczuć mnie dopadających znajduje się poza moją kontrolę, chyba każdy człowiek boi się utraty kontroli...

jest człowiek, którego Bóg dał mi na dobre i na złe, a kiedy przychodzi to złe to konsekwencjami strzela praktycznie tylko we mnie, a on z każdej strony chroniony, pytanie - dlaczego
kiedy przychodzi to złe ja nie potrafię chcieć na niego czekać i mimo wszystko kochać
a przecież właśnie tego się przed Bogiem podjęłam - mam się sprzeniewierzyć danemu słowu czy zmusić do trwania, bo w obecnym momencie to byłby dla mnie przymus.
Czasem nachodzi mnie myślenie od drugiej strony - czy nie za młodo ten ślub, nie wiem na co się porywałam i wydawało mi się to tak romantyczne przeżycie obiecać mu póki śmierć nas nie rozłączy, a teraz czuję się jakbym podpisała na siebie wyrok.
Czy Bóg uznał że dam radę, czy to ja miałam się wbrew pozorom okazać tą silniejszą w kryzysie, skoro tak to dlaczego pomaga jemu - dlaczego to mnie na głowie zostały wszelakie konsekwencje, czy to sprawiedliwe...
czuje się wybrana i pokrzywdzona jednoczesnie ale juz nie taką krzywdą, że liczę na pogłaskanie po główce i wziecie w ręce życia za mnie. Czuję się zamknięta w pokoju i tak jakby ściany się kurczyły prosto na mnie, a ja nie widzę ani drzwi ani okna.
Czasem myślę, że powinniśmy wziąc rozwód, a potem unieważnienie i powinnam żyć, dlaczego nie zasługuję na wolność i miłość...
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-11, 14:53   

miodziak napisał/a:
a kiedy zaczyna mi się rozkminianie to zaczynają szaleć i czuję się niepewnie bo masa uczuć mnie dopadających znajduje się poza moją kontrolę
powtórzę - wg mnie, w kryzysie, emocje kobiety są jej największym wrogiem



miodziak napisał/a:
jest człowiek, którego Bóg dał mi na dobre i na złe, a kiedy przychodzi to złe to konsekwencjami strzela praktycznie tylko we mnie, a on z każdej strony chroniony, pytanie - dlaczego
Miodziak!? A cóż ty wypisujesz ?! Moc Sakramentu Małżeństwa chroni małżonków - korzystaj z tego! Bo, chyba, a takie wrażenie odnoszę czytając ciebie, jednak o tym zapominasz.
Skąd wiesz, że twój mąż jest chroniony?
A nawet jeśli to - przez kogo?!
Miodziak, tu o ciebie chodzi !



miodziak napisał/a:
kiedy przychodzi to złe ja nie potrafię chcieć na niego czekać i mimo wszystko kochać
a przecież właśnie tego się przed Bogiem podjęłam - mam się sprzeniewierzyć danemu słowu czy zmusić do trwania, bo w obecnym momencie to byłby dla mnie przymus.

ano, to jest pytanie twoje, do ciebie samej.
Tej decyzji nikt za ciebie nie podejmie



miodziak napisał/a:
Czy Bóg uznał że dam radę, czy to ja miałam się wbrew pozorom okazać tą silniejszą w kryzysie, skoro tak to dlaczego pomaga jemu - dlaczego to mnie na głowie zostały wszelakie konsekwencje, czy to sprawiedliwe...
powtórzę - skąd wiesz od kogo pochodzi ta "pomoc" i czy na pewno mężowi jest tak super?
A może to tylko tak z zewnątrz widać ?
Miodziak - twój wybór w którą stronę pójdziesz, ale i twoje konsekwencje.



miodziak napisał/a:
Czasem myślę, że powinniśmy wziąc rozwód, a potem unieważnienie
miodziak, sporo w tobie, jednak nieprzepracowanych krzywd
Czy ty uważasz, że rozwód naprawdę wszystko załatwia?
Że po będzie łatwiej?
Poczytaj tych, którzy to przeszli.
Ja mam wrażenie, że lektura ich doświadczeń mówi jednak coś innego - to wcale nie jest dobro, wielu z nich żałuje tego kroku.
Przemyśl, zanim wpadniesz w mentalność rozwodową...


I niech zwrócę twoją uwagę, że nie można "wziąć unieważnienia" - małżeństwo jest ważne i można jedynie sprawdzić ten stan (występując do Sądu Biskupiego). A to, co napisałaś brzmi jak, bardzo cię i czytających przepraszam, "rozwód kościelny". Przypomnę, że w KRK nie istnieje coś takiego (chwała Bogu!)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 6