Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Ja chcę ratować.....
Autor Wiadomość
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-19, 10:03   

Nadzieja81 napisał/a:
napisać mężowi sms z linkiem do strony Sychar......


Ja Cię popieram - to dobry pomysł. Warto próbować, a ten sposób u niektórych już zadziałał np. świadectwo Mirki i Jarka. http://sychar.org/swiadectwo-mirki-i-jarka/
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-19, 10:11   

Nadzieja81 napisał/a:
I w końcu moje pytanie do Was....co ja mam robić..


Chyba pozostaje Ci cierpliwie czekać. Czas jest najlepszym "prostownikiem" takich sytuacji. Pracuj nad sobą, bo to się przyda w każdej sytuacji.
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-20, 23:00   

Jacku...- no to będę czekać.......co mi pozostaje innego ???? i nie zapominam o pracy nad sobą.......
 
 
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-21, 09:53   

Wiesz kiedyś mare66 poradził mi ,że należy pokazać drogę do domu.Wydaje mi się ,że ty taką drogę mu pokazałaś, wie ,że ma do czego i kogo wrócić.Jedynie nie jest gotowy odejść od kochanki, może boi się jej reakcji lub chce wyjść z twarzą przed kochanką.To dobrze ,bo gdy wróci będzie to świadomy wybór ,a nie przymus powrotu do rodziny.
 
 
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-21, 12:58   

Nadziejo,

domyślam się jak ciężkie chwile przeżywasz. Dobrze, że już wzięłaś się w garść, że zajęłaś się po trosze sobą, dzieckiem. Wykorzystaj ten czas, nie zamykaj się w domu. Warto chociaż z kilkoma życzliwymi rozmawiać, a dziecko tez potrzebuje spokoju i miłości w domu.

Piszesz, ze mąż pytał o możliwość powrotu. Być może rozeznaje co dalej, może cos nie tak w Jego nowym związku. Ale nie myśl o tym, to nie Twój problem.

Jego powrót to musi być jego DECYZJA, niczym nie wymuszona - żadnym płaczem, litością, straszeniem itp. Gdy sam tego będzie chciał, będzie umiał zacisnąć zęby, gdy być może nie będzie tak łatwo po powrocie, gdy będzie trzeba się zmierzyć z Twoim żalem, opinią ludzką, własnym ego.
Żyj w zgodzie z sobą, zajmuj się dzieckiem i czekaj.
Nie obrażaj się, że On nie chce z Tobą rozmawiać, przecież od Ciebie odszedł.
Nie zaczynaj rozmów, nie proś. Zaakceptuj to, że teraz przyjeżdża do dziecka.

Ja też zostałam porzucona, usłyszałam wiele, przeżyłam wiele, rozwód był w trakcie. Mąż przyjeżdżał do maleńkiego dziecka, na mnie nie patrzył. Zrobiłam wiele błędów, prosiłam, płakałam, na nic. Tylko się ponizałam. A w Jego głowie i tak była tylko uśmiechnięta kochanka. Gdy, za radą Forum w końcu stanęłam na nogi, zaczęłam rozmawiać z ludźmi, a nie kryć się w domu, gdy w końcu zaczęłam się uśmiechać - chociaż niby nie było powodów - powoli coś się zmieniało. Widziałam jak mąż na mnie zerka, gdy przyjeżdżał do dziecka. Czasem nawet ciasto do kawy przywiózł. Ja już nie prosiłam, nie naciskałam, nie zgadzałam się tylko na rozwód. W święta zaprosiłam Go na śniadanie wielkanocne, było trudno, bo wiedziałam, że potem spotka się z tamtą. Utrzymywałam poprawne stosunki ze względu na nasze dziecko.
Miesiąc później przyjechał i przeprosił za wszystko. To było dzień przed 3 rozprawą rozwodową. Było i jeszcze czasem jest ciężko.
Decyzja o powrocie osoby, która odeszła to dopiero początek długiej drogi. Trzeba wiele pracy włożyć i to obojga małżonków, aby posklejać to co popękało.
Bilans na dziś jest taki - 9 lat małżeństwa, rok kryzysu (odejście męża), 3 lata od Jego powrotu...
W najgorszym dla mnie czasie odmawiałam nowennę pompejańską, zdążyłam ją odmówić 3 razy. Nowennę odmawiał też ojciec męża.
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-21, 15:14   

Dziekuję za mądre słowa Diola......jak to dobrze wiedzieć, że powroty istnieją, łatwiej mi czekac na meża........... macie rację - NIC na SIŁĘ.....zresztą ja od początku nie błagałam, nie płakałm przy mężu....jedynie w dniu kiedy przyznał sie do kochanki to ja prosiłam aby skończył romans ale on wtedy kategorycznie odmówił i w ciągu jednego dnia się do niej wyprowadził.......................... a teraz czekam i tęsknię za nim , wierzę mocno że mu przejdzie, że się odmieni, bo on nie był złym człowiekiem, owszem dużo krzyczał i ma ogromne ego ale gdyby tylko wrócił szczerze do Boga to napewno wszystko dalibyśmy radę posklejać............ja będę się modlić codziennie...........
Diola pisałaś że twój teść odmawiał nowennę pompejską, to pewnie miałaś w nim również jakieś wsparcie......u mnie nie wiem dlaczego ale brat męża, jego ojciec od stycznia nie kontaktują się ze mną, ani jednego sms, ...przykro mi ale co ja poradzę........ ja pojechałam do teścia w dzień jego imienin ...powiedział mi że jego syn jest dorosły i on nic na to nie poradzi, że porzucił żonę, córkę itd......wiem że teść nie jest w konfortowej sytuacji...................ale całkowity brak kontaktu boli mnie.....
 
 
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-21, 15:20   

Dlaczego piszecie o mężach "Jego", "Go" wielką literą?

W ten sposób piszemy albo o Bogu albo zwracając się do kogoś bezpośrednio - "Ty", "Tobie", "Twój".
 
 
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-21, 23:07   

Rodzice mojego męża twardo stali za naszym małżeństwem, nie docierało do nich, że ich syn zostawił mnie i maleńkie wtedy dziecko.
Powiedzieli mu, że błogosławieństwo dali mu raz i drugi raz nie dadzą.
Mimo, że mój mąż jest jedynakiem teściowie byli nieugięci. Na początku próbowali z mężem rozmawiać, teść dzwonił, bez skutku. Był czas, gdy nie utrzymywali kontaktu.
Po kilku miesiącach zaczęli się kontaktować. Wiem, że teściowa stanowczo oznajmiła, że "ta druga" progu jej domu nie przekroczy.

Mieszkamy od siebie jakieś 50 km, więc dzwonili. Czasem nawet codziennie. Dopytywali o wnuczkę. Odwiedzaliśmy się co jakiś czas. Wiem, ze zamówili mszę w intencji naszej rodziny, teść jak pisałam odmawiał nowennę. Poza moją najbliższą rodziną, byli dla mnie wsparciem.

Z tego co mi wiadomo, rodzina tamtej kobiety postępowała podobnie.

W czasie 'zauroczenia" mój mąż niewiele sobie robił z tego co myślą inni. Twierdził, że to jego życie i w końcu musi myśleć o sobie. Zachowywał się nieracjonalnie, jak nie on.
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-22, 08:08   

Powiedz Diola jak długo trwał wasz kryzys ??? i co się stało w głowie twojego męża, że zrozumiał, wrócił , bo mój mąż teraz też nikogo nie słucha, to jego decyzja, jego życie itd. ....a dodatkowo akceptacja jego zachowania przez jego brata, bratową pewnie dodaje mu skrzydeł......często brat przyjmuje u sibie mojego męża z kochanką.........
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-25, 10:26   

Mam doła :(
Zbliżają się wakacje i mąż zakomunikował mi że będzie chciał zabrać córkę (8 lat) na kilka dni na wakacje ...wyjazd razem z kochanką !!! Co mogę zrobić żeby do tego nie dopuścić ??? Ja nie mam żadnych zastrzeżeń do tego żeby córka jak najczęściej kontaktowała się z tatą...ale przez te kilka miesięcy odkąd mąż zamieszkał u kochanki córka jakieś 4 razy widziała ją...bo tatuś zabierał córkę i kochankę np. do kina .....po tych spotkaniach córka była nieswoja, zmieniona...widać było że krępuje się jakieś obcej pani, która nie wiedzieć dlaczego mieszka z tatą itd.
Ale teraz do meritum ...przecież wiadomo, że wspólny wyjazd to dla niej byłby stres....zobaczyłaby ojca, który np. przytula tą panią itd.
Mojemu mężowi trudno to będzie wytłumaczyć ...bo to jego życie, jego decyzje i on ma prawo do kontaktów z córką itd. ...................ale ja nie zabraniam mu absolutnie tych kontaktów tylko nie chce stresować córki......czy ja źle postępuje ????? Doradźcie ....
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-25, 10:55   

Ja bym się nie zgodził na wyjazd mojego dziecka z kochankiem żony
 
 
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-28, 00:10   

Nadziejo,

ja również nie godziłabym się na wyjazd męża, dziecka i kochanki.
Próbuj rozmawiać, chociaż przy głupim uporze może to niewiele dać.
Nie wiem jak to prawnie wygląda, czy możesz zabronić mu zabrać dziecko (bo chyba nie ma ograniczonych praw), może dowiedź się wcześniej.

Odpowiem teraz na dawne Twoje pytanie.
Myślałam o tym sporo i może to źle zabrzmi na tym forum, bo w czasie gdy zostałam sama i wiele złego się stało, mimo że się modliłam o naszą rodzinę, to chyba nie wierzyłam, że coś się zmieni. Mój mąż był tak zdecydowany, tyle złego nam zrobił, że na tamten czas ja nie widziałam nadziei. O wszystkim dowiedziałam się 3 tyg. po urodzeniu dziecka, a 5 tyg. później mąż już złożył wniosek o rozwód. Działał jak automat. Wcześniej się ukrywał i mimo że coś podejrzewałam zaprzeczał. Ale jak w końcu się ujawnił był zdeterminowany. Chciał się ode mnie uwolnić i zacząć nowe życie. To wszystko trwało rok, pierwsze kilka miesięcy burzowe. Następne spokojniejsze, bo ja już ochłonęłam.
Nie wiem dlaczego skończył ten romans.
Wiedziałam natomiast ile nas łączyło, naprawdę potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań. W czasie kryzysu to była tylko historia, o której nie chciał rozmawiać. Po powrocie wszystko znów pamiętał, wspominał, planował nowe.

Od powrotu męża minęły ponad 3 lata, pierwsze miesiące były bardzo trudne. Mąż przeprosił, coś tam tłumaczył, ale ja miałam mało. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak łatwo wszystko przekreślił. I kilka razy powiedziałam mu, że może znów odejść. Oj nie było łatwo. Trudno znów zaufać, żyć razem bez sprawdzania. Na początku każdy sms do niego sprawiał ból. On przetrzymał to wszystko, ja zaufałam. Dziś już nie chcę pamiętać tamtego okresu.
A z drugiej strony doskonale pamiętam jak czekałam na jakieś dobrze się kończące historie na tym forum. To było takim światełkiem, że jednak czasem się udaje.
Dlatego Nadziejo nie trać nadziei.
 
 
Marita
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-28, 19:18   

hej :-)ja też jestem tu nowa .mam swój temat .ale gdy czytam o Tobie i o Was jakbym czytala własną historię..nie zgodzilabym się na wyjazd dzieci z kochanka..z nim tak ale bez niej .Twoja córka ma mamę i nie potrzebuje innej kobiety .która skrzywdzila Twoje dziecko zabierając tatę ..
Diola dziekuje za swiatelko w tunelu ..
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-28, 19:57   

Hej Marita.....rzeczywiście mamy dużo wspólnego....mój mąż też ma takie imię jak twój, mieszakamy w tym samym województwie, a nasi mężowie są mam wrażenie w totalnym amoku, u mnie sprawa się rypła 12 stycznia br., ale poza tym faktycznie sporo podobieństw :)
I macie rację napewno nie zgodzę sie na wakacje córeczki z tatą i ........jego kochanką.....przeciez to jest zupełnie chore........
A mąż jeżeli go stać to sobie osobno wyjedzie z córką ..a potem z kochanką....jego problem ;-)
.....słuchajcie powiedzcie jeszcze czemu inni ludzie nie rozumieją tego że Sychar mi pomaga, dodaje otuchy....moja siostra np. jest kochana, wpiera mnie w tym wszystkiem, ale Sychar już jej sie nie podoba "bo sfiksujesz, bo już sobie myślisz że twój mężulek (ona go szczerze znienawidziła po tym co mi zrobił) rzuci kochankę i w te pędy do ciebie wróci itd. ......szkoda że w tej materii się z siostrą nie rozumiemy.....a jak powiedziałam że ja i tak nie będę się rozwodzić z własnej inicjatywy i że nie zamierzam w przyszłości wiązać sie z innym mężczyzną to nazwała mnie męczennicą .............pewnie jeżeli ktoś nie doświadczył takich przeżyć to łatwo nie zroumie........ piszcie co sądzicie ????
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8