Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czuję, że tracę wszystko, co kocham...
Autor Wiadomość
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 20:08   

Pełna Nadziji
Nie macie zdaje sie majatku, więc może tak upadłość konsumencka?
Porada u prawnika to koszt niewielki, a poczujesz sie lepiej.
Nie zamykaj oczu, nie uciekaj od problemów. Ktoś musi tam byc dorosły.
Pomodlę się.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 20:41   

Cytat:
To była jego firma, więc ja nie wiem dokładnie, co do złotówki ile ma i u kogo.


Zatem NIC nie wiesz.
Jak masz zabrać się do czegokolwiek jeśli nie wiesz z czym dokładnie mierzyć się należy?

Jak masz motywować męża, który wykazuje obojętność wobec katastrofalnej sytuacji - wygląda tak jakby nie był świadomy konsekwencji.

Rodzice jedni, drudzy, brat - mocno zaangażowani, Ty - jeden kłębek nerwów (nie dziwię się wcale), mąż - luzik.

Zapytam wprost: czy jemu coś dolega oprócz tego, że wpadł w długi a wy razem z nim?

Pytam, ponieważ zdrowy na umyśle człowiek, nieuzależniony, nie uwikłany w bezprawie, nawet jeśli z jakichś powodów wpada w długi (tak bywa w biznesie czasem) ,to podejmuje kroki w celu ich zminimalizowania.
I najważniejsze - widzi związek przyczynowo skutkowy.
Jednym słowem podejmuje świadomą próbę wydostania się z dołka, krok po kroku, sporządza plan i jego się trzyma.
Postawa Twojego męża zaprzecza temu, mało tego wskazuje na całkowitą nieodpowiedzialność.

Zdajesz sobie sprawę, że mąż może pogrążyć Was całkowicie?
Wszak nie wiesz dokładnie jakie ma długi -
z jakiegoś powodu nie dzieli się tą wiedzą.

Należałoby zasięgnąć opini prawnika by wiedzieć jakie powinnaś podjąć kroki prawne by uniknąć ponoszenia konsekwencji nieodpowidzialnych decyzji męża.

Poza tym nie masz pewności czy mąż wciąż nie zaciąga nowych długów i jakie jest dokładnie pochodzenie tych długów. Czy jest ktoś kto ma wpływ na męża by ten przynajmniej odkrył całą prawdę o tych długach? Np. jego rodzice?

Czy mąż ma jakieś uzależnienia? Np. hazard?
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-12, 07:11   

Pełna nadziei, rozumiem, że macie wspólnotę majątkową ?
Jeśli nie, może być ciut łatwiej .. jeśli tak, może dodatkowo, do powyższych rad, warto pomysł o ewentualnej rozdzielczości dodać?
 
 
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-12, 13:44   

PN, weź pod uwagę wspomniany wyżej hazard - przemyśl czy działalność, którą prowadził mąż mogła narobić tyle długów.

Jeżeli maż zaciągnął pożyczkę/kredyt bez Twojej wiedzy i zgody to Ty mimo wspólnoty majątkowej nie będziesz odpowiadać ze jego długi. Pamiętaj, że komornik nie jest po Twojej stornie i zawsze szuka miejsca skąd ściągnąć kasę więc jeśli się sama nie obronisz to nie licz na ich uczciwość.

W kwestii zabezpieczenia dzieci mogę doradzić takie działanie - możesz umówić się z mężem, że wystąpisz do sądu o alimenty od niego na dzieci - tutaj żaden rozwód, nic nie jest takiego 'potrzebne'. Komornik nie może zająć pieniędzy z alimentów - one mają zawsze pierwszeństwo przed komornikiem. Ale z niuansów prawa (np takich ze komornik może zająć rachunek bankowy i potem trzeba tłumaczyć, że kasa na rachunku to alimenty i odkręcać wszystko) warto umówić się, że te pieniążki będą przychodziły przekazem pocztowym. Podobnie należy zrobić ze świadczeniami np. rodzinnymi.

Jeżeli szukasz tutaj faktycznie porady konkretnej to musiałbyś coś więcej napisać - o waszych aktywach (nie chodzi o liczby tylko ogólnie co macie), zwłaszcza tym, co mąż ma 'na firmę'.

Najlepiej iść do radcy prawnego.
 
 
Pełna nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-12, 15:54   

kenya, Mrówka mąż nie jest hazardzistą, to wiem na pewno. Zresztą w ogóle jeśli chodzi o nałogi - nie pije, nie pali, nie bierze niczego, raz na ruski rok, jak jest kumulacja zagra w totka, na którego bierze ode mnie 4zł ;-) Idzie do pracy, wraca i jest w domu, nigdy w pośpiechu nie zamyka żadnych stron w komputerze, jak przechodzę, więc raczej niczego nie ukrywa, nie bardzo ma możliwość grać. Nie ma też żadnych podejrzanych znajomości (przeprowadził się do mnie z innego miasta i właściwie mamy tylko wspólnych znajomych). Zanim się poznaliśmy nie miał zbyt wielu kolegów - wszystkich poznałam, zawsze raczej był samotnikiem. Zadłużenie, które ma, to urząd skarbowy, zus, księgowa, wynajem lokalu, energetyka, wywóz śmieci, ochrona, hurtownie i kredyt, który wziął na rozruch za moją zgodą. 3 lata prowadził działalność, która, jak się okazało od początku nie była rentowna. Zostaliśmy oszukani, padła cała sieć, nie tylko my, większość ma długi, na zero wyszli tylko ci, którzy wcześniej prowadzili inne biznesy i w porę się zorientowali, że trzeba się wycofać. Wiele małżeństw się rozpadło, bo nie wytrzymało presji i obciążenia tak dużym zadłużeniem. A ja nie chcę, żebyśmy my skończyli tak samo :-( Brat męża jest prawnikiem. Przerobiliśmy już wszystkie opcje: upadłość odpada, alimenty też, dla mnie i dla dzieciaków nie ma ucieczki od długów, których już narobił. Zaproponowałam mu rozdzielność, na wypadek, gdyby w przyszłości któremuś z nas się noga powinęła (już wiemy, że w życiu różnie bywa), to mi odpowiedział, że mam sobie robić, co chcę, bo on i tak widzi, że wszystkie moje działania zmierzają do tego, żeby zabezpieczyć siebie i dzieci i się z nim rozwieść. Ironia polega na tym, że ja go naprawdę bardzo kocham i jestem gotowa na wszystko, żeby uratować to małżeństwo. I właśnie tu chciałam Was prosić o radę, jak to zrobić. Z finansami nie jesteśmy w stanie wiele na ten moment zrobić i tak naprawdę dostaliśmy rozwiązanie na tacy: pożyczamy pieniądze od brata mojego męża, spłacamy wszystko, a jemu oddajemy w rozsądnych ratach, na jakie nas stać. I potem już tylko nasza w tym głowa, jak zwiększać dochód, żeby go spłacić, jak najszybciej. W naszej sytuacji ideał, większość znajdujących się w spirali długów nie ma tyle szczęścia, ale on nie chce z tego skorzystać. Nie wiem dlaczego. Do tej pory było tak, że zawsze ja go ratowałam z opresji i świeciłam oczami za niego, jak nie ja to rodzice: spłacają nam kredyt, mama zaproponowała, że zamiast połowę, to przepisze na szwagra całe swoje mieszkanie i działkę rekreacyjną i to rozwiązanie mój mąż przyjął ochoczo, ale szwagier się na to nie zgodził, był pierwszą osobą, która oczekiwała od mojego męża, że konsekwencje swoich działań poniesie sam i dług spłaci sam, choćby to miało trwać 15lat. I tu klops, bo mojego męża chyba ta odpowiedzialność przerasta. Woli nie robić nic i czekać na cud, aż żona z matką zadziałają i dług jakoś zniknie. Niestety to jest niemożliwe. A ja już nie wiem, jak z nim rozmawiać, co robić, jak sprawić, żebyśmy w tym wszystkim grali razem do jednej bramki, przeciwko spotykającym nas trudnościom, a nie walczyli przeciwko sobie i to jest nasz największy problem.
kenya pytałaś, czy jemu coś dolega. Namówiłam go ostatnio na wizytę u psychologa, przyniósł diagnozę: reakcje depresyjne o umiarkowanym natężeniu, obniżony poziom sfery motywacyjno-dążeniowej. Zaznaczone cechy charakteropatyczne. A jak dla mnie,a trochę się na tym znam, to jest inny problem, jak poskładam, to co opowiadał o swoim życiu od dzieciństwa, z tym jak się zachowuje, co mówi, co robi, to wydaje mi się, że ciągną się za nim jakieś niezdiagnozowane trudności wieku dziecięcego, stawiam na ADHD lub Aspergera.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-12, 17:38   

Cytat:
ale szwagier się na to nie zgodził, był pierwszą osobą, która oczekiwała od mojego męża, że konsekwencje swoich działań poniesie sam i dług spłaci sam, choćby to miało trwać 15lat.


Mądry szwagier :mrgreen:
 
 
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-13, 00:13   

PN
Ty znasz męża najlepiej, niekoniecznie przejmuj się pustymi sugestiami o złej woli męża.
Też mi nie poszło, też narobiłem długów, też żona zpanikowała i odeszła ratując młode.
Jakoś tak jest że facet głowa rodziny, choć w obecnych czasach nie poluje, to pracuje, albo kreci jakiś interes, żeby się poszczycić kobiecie.
Niestety w tym polowaniu są inni myśliwi i patrzą na upolowanie ofiary w myśliwych.
Padliście ofiarą, macie długi.
Spokojnie nie przejmuj się aż tak.
Po prostu zaufaj Panu Bogu, on was z tego wyprowadzi suchą nogą.
Proszę cię jednak nie poddawaj się i brnij w dobrym, a mąż dołączy.
Pisze ponieważ też mam 6 zer na minusie i żona spanikowała i uciekła, dobijając, ale też tym odejściem ratując.
Z wszystkimi instytucjami obecnie mozna po ludzku rozmawiać i negocjować. Jeżeli problem nie wynikł zwaszej winy jest szansa na umożenie, lub odroczenie.
Nie wolno się załamywać i to powinnaś przekazać mężowi. Trzeba wystopować, i zacząć od zera.
Jeżeli aktualnie to Ty masz łeb na karku , to też trochę przymuś męża do pewnych krokow.
Jak ja żaluję że swego czasu nie posłuchałem żony.
hhhhhhhhhhhhhh
 
 
Blada
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-13, 07:49   

Cytat:
Pytam, ponieważ zdrowy na umyśle człowiek, nieuzależniony, nie uwikłany w bezprawie, nawet jeśli z jakichś powodów wpada w długi (tak bywa w biznesie czasem) ,to podejmuje kroki w celu ich zminimalizowania.
I najważniejsze - widzi związek przyczynowo skutkowy.
Jednym słowem podejmuje świadomą próbę wydostania się z dołka, krok po kroku, sporządza plan i jego się trzyma.


Tez tak myślałam. Ale okazuje się, że za mało wiem o ludziach i zbyt kurczowo trzymałam się swoich wyobrażeń.
Kilka lat temu byliśmy w podobnej sytuacji: bankructwo, długi, o których nie wiedziałam.
Mój mąż był jak sparaliżowany, chował głowę w piasek, mataczył, niczego nie można było się dowiedzieć, a wierzyciele dobijali się. Nie rozumiem wszystkiego do tej pory, ale po czasie częściowo zobaczyłam otchłań strachu i poczucia winy, która go pochłonęła...
Ja sama zaczęłam działać tak czysto ekonomicznie i prawnie. Też dostaliśmy/pożyczyliśmy kasę, za którą mój mąż nie umiał być wdzięczny. No tak ma, nie umiał. Staram się nie oceniać i nie wychowywać go...Z jakiegoś powodu, nie wiedziałam o długach, problemach - nad tym tez często myślę.
Z Bożą pomocą, powoli wygrzebujemy się. Jeszcze to potrwa kilka lat, ale jest to jakaś zrozumiała droga, w przeciwieństwie to czarnej dziury, w której tkwiliśmy.
Boża pomoc nie jest "przysłowiowa", jest absolutnie realna. Pan Bóg chce zawsze nam pomóc wyjść z problemów, w które pakujemy się sami, chce tylko dobra dla nas - słucham Go, staram się być uważna na to, co mi pokazuje i podsuwa w codzienności, ludziach, rozmowach. Trzeba spokoju i ufności. To naprawdę działa, są cuda.

Okupiliśmy to strasznym kryzysem małżeńskim, zupełnie się oddaliliśmy, mąż szukał gdzie indziej pocieszenia, ledwo się ostaliśmy razem. Ale jesteśmy i próbujemy budować na nowo, już inaczej.

Spróbuj robić co w Twojej mocy.
 
 
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-13, 14:44   

Pełna nadziei napisał/a:
Do tej pory było tak, że zawsze ja go ratowałam z opresji i świeciłam oczami za niego, jak nie ja to rodzice: spłacają nam kredyt, mama zaproponowała, że zamiast połowę, to przepisze na szwagra całe swoje mieszkanie i działkę rekreacyjną i to rozwiązanie mój mąż przyjął ochoczo,

Może te zachowania męża - obarczanie Cię wina itd mają na celu wymuszenie tej opcji - może liczy, że Ty przekonasz szwagra itd. - ogólnie, że ktoś to za niego rozwiąże?
Wspieraj męża na każdym kroku, darz dobrym słowem, nie zadręczaj pytaniami, zachęcaj ale nie rób nic za niego. Jeszcze trochę i będzie musiał coś sam z tym zrobić, stworzyć jakiś plan spłaty i wtedy się dołączysz. Teraz postaraj się przetrwać ten czas.
 
 
kiwi28
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-13, 21:12   

witaj, NP u nas też tyle długów,że głowa mała, musieliśmy wyjechac z kraju, a długi w polsce zostały, spłacamy oczywiście wszystko sumiennie, odkładajac sobie od przysłowiowego pyska, nie jesteś sama z takimi problemami, jakbysmy zostali w Polsce to juz bysmy pod mostem mieszkali przez te długi, tu teraz nie mamy kokosów, bo paru przyczyn mąż nie pracuje od roku ja od pół, ale na szczeście, mamy minimum do zycia i jeszcze z tego spłacamy ogromne kredyty, i ledwo nam starcza na życie, ale nie narzekam, bo mąż mam nadzieję po operacji w niedługim czasie znajdzie pracę, a ja, jak skończę szkołę, więc będzie lżej, wiem co przezywasz, bo w Polsce jeszcze nie dawno byliśmy tak załamani,że nie powiem jakie nam już myśli przychodziły brrrr. Ale kredyty bralismy razem co prawda niestety w tamtym czasie obwinialiśmy jeden drugiego co nie pomagało w spłatach, a dodatkowo NAM szkodziło, myslę sobie,że jak juz i tak jest taka sytuacja finanowa, to nie obwiniaj tego męza jeśli go kochasz i jest dobrym chłopiną bo po co to ma doprowadzić do rozpadu waszego małżeństwa, długi trzeba spłacic, trza tyrać nie stety dodatkowo imać się wszystkieo, i pomalutku spłacać, może uda się mężowi znaleźć coś za granica na pare miesięcy,żeby zarobić większą sumę?Ale musicie się wspierać tak mi się wydaje czerpcie siłe z miłosci waszej, a każdy popełnia błędy,pewnie nie chiał doprowadzić do takiej sytuacji celowo, bo musiał by byc chory umysłowo:) życzę dużo siły, jak to ktoś madry mi powiedział to sa tylko pieniadze, raz są raz ich nie ma, a ludzie maja długi na miliony i potrafia spac spokojnie. Wierzę ,że uda wam się to rozwiazać,ale musicie działać jak zespół wlaśnie teraz być wsparciem, na pewno znajdziesz jakiś sposób na swojego męża bo ty go znasz najlepiej wszystko sie ułozy zobaczysz.
 
 
Pełna nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-15, 12:19   

Metanoja1 napisał/a:
Mądry szwagier
Metanoja wiem :mrgreen: i chociaż teraz jest bardzo ciężko, szwagrowi będę wdzięczna do końca życia.
Blada napisał/a:
Mój mąż był jak sparaliżowany, chował głowę w piasek, mataczył, niczego nie można było się dowiedzieć, a wierzyciele dobijali się. Nie rozumiem wszystkiego do tej pory, ale po czasie częściowo zobaczyłam otchłań strachu i poczucia winy, która go pochłonęła...
dokładnie tak jest teraz u nas...
Blada napisał/a:
Z jakiegoś powodu, nie wiedziałam o długach, problemach - nad tym tez często myślę.
właśnie to mi też spędza sen z powiek, co takiego poszło nie tak, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, że mieszkamy pod jednym dachem, ale jego nie interesuje, co u mnie, on nie mówi, co u niego. Oprócz wymiany komunikatów, typu chcesz herbaty? Skończyły mi się czyste gacie. Dlaczego te dzieci jeszcze nie śpią? właściwie nie ma między nami komunikacji. A ja chętnie bym się dowiedziała, co mu w głowie siedzi, sama też mam taki charakter pracy, że potrzebuję codziennie sobie usiąść i spuścić powietrze w rozmowie z kimś dorosłym, ale nie mam z kim. To potęguje jeszcze spięcia między nami.
kiwi28 napisał/a:
myslę sobie,że jak juz i tak jest taka sytuacja finanowa, to nie obwiniaj tego męza jeśli go kochasz i jest dobrym chłopiną bo po co to ma doprowadzić do rozpadu waszego małżeństwa, długi trzeba spłacic, trza tyrać nie stety dodatkowo imać się wszystkieo, i pomalutku spłacać, może uda się mężowi znaleźć coś za granica na pare miesięcy,żeby zarobić większą sumę?
Nie obwiniam go, to raczej jest tak, że on narobił bigosu, a jak mleko się rozlało, to obwinia wszystkich dookoła, tylko sobie nie ma nic do zarzucenia. Nie chodzi też o długi, bo to się zdarza,ale o jego obecną postawę kompletnego tumiwisizmu i nie robienia nic w kierunku spłaty. On dąży do tego, żeby komornicy kolejno zajmowali jego pensję zabierając większą jej część na poczet długu, potem odlicza sobie jeszcze na paliwo, bo do pracy trzeba przecież dojechać, na internet, bo niezbędny do życia, grosze które nie starczają nawet na opłaty przelewa mi i luzik, przez cały miesiąc nie zainteresuje się nawet, że dzieci nie mają na jedzenie i leki, o innych potrzebach, czy o kupieniu czegokolwiek dla nas nie wspomnę :-( O wyjeździe zagranicę nie ma mowy. Z różnych względów nie możemy wyjechać wszyscy, jeśli wyjedzie sam, tu nie będzie miał do czego wracać w sensie zawodowym, tam poczuje większe pieniądze i nie wróci już nigdy. Ostatnio mam wrażenie, że właśnie o to mu chodzi, żeby uciec od długów, od nas zagranicę i zacząć od nowa. Ja mu tego nie ułatwię, tym bardziej, że akurat na ten temat rozmawialiśmy wielokrotnie przed ślubem i wiedział, że nigdy nie zgodzę się na rozbicie rodziny przez emigrację jednego z nas.
Ehh ciężko dojść do ładu z tym wszystkim, ale cieszę, że zebrałam się w końcu, żeby tu napisać i że Was mam. Teraz mam poczucie, że nie jestem z tym wszystkim sama i strach pierwszy raz od dawna jakby trochę mniejszy...
 
 
kiwi28
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-15, 14:57   

PN, nie chcę,żebyś mnie źle zrozumiała,ale u nas było tak,ze ja chciałam,żeby on wyjechał, bo chciałam sie od niego uwolnić, ale zeby też w końcu długi się spłacały, i w naszym przypadku ten wyjazd nas zbliżył jak nic innego, on tam na obczyźnie zrozumiał wiele rzeczy, on bał się, że ja go zostawie, znam przypadek swoich znajomch,gzdie mąż nie chiał wyjechać,w koncu wyjechał i też wyszło im na dobre,więc nie mozesz zakładac z góry,że rodzina się rozbije, przez wyjazd, bo tak samo teraz moze sie rozbic z frustracji jego, a w końcu podejmie taka decyzje ostatecznie sam i w tedy własnie to będzie ucieczka.Mogłabym się na ten temat wiecej rozpisac:) Zrobisz jak uważasz,ale pamietaj,że rodziny nie zawsze rozpadaja sie przez wyjazd, czasem on może już być ostateczną decyzja,ale podjęta razem i moze własnie wam tez by wyszło na dobre.Nie chce Cię do niczego namawiać bo to twoje życie podałam tylko przykład ze swojego życia i nie żałuje.Czasem taka próba dla małzenstwa moze okazac sie zbawienna, czasem nie, ale przestałam uzywać słowa NIGDY, bo właśnie zawsze jak to słowo wypowiadałam to i tak później robiłam te rzeczy właśnie ,których bym nigdy nie przypuszczała,że zrobie i wyszły mi dobre, bo ludzie boja sie zmian ,a mówi sie,że zmiany wychodza na dobre choć nie zawsze ,bo zawsze jest ryzyko w kazdej decyzji w naszym zyciu i nigdy nie mamy pewności.Pozdrawim
 
 
Pełna nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-18, 10:12   

kiwi28 napisał/a:
w naszym przypadku ten wyjazd nas zbliżył jak nic innego, on tam na obczyźnie zrozumiał wiele rzeczy, on bał się, że ja go zostawie, znam przypadek swoich znajomch,gzdie mąż nie chiał wyjechać,w koncu wyjechał i też wyszło im na dobre,więc nie mozesz zakładac z góry,że rodzina się rozbije, przez wyjazd
Kiwi, cieszę się, że Was wyjazd zbliżył ku sobie. Ja mam jednak zupełnie inne doświadczenia, w moim otoczeniu właściwie, żadne z małżeństw, gdzie wyjechało jedno z małżonków się nie ostało albo jest małżeństwem już tylko na papierze. Mam w terapii wiele dzieci, z rodzin, gdzie jedno z rodziców przebywa zagranicą (nawet, jeśli z pozoru wydaje się to być normalna rodzina, dzieci sobie nie radzą z oddaleniem jednego z rodziców). Nie chcę moim dzieciom tego fundować. Jest ojcem, jakim jest, szału nie ma, a mimo to dzieci bardzo się do niego garną i w ogień by za nim skoczyły. Nie jest to typ, który będzie z nimi utrzymywał codzienny kontakt na odległość, zresztą byłoby to trudne, bo dzieci są małe, obawiam się, że tego nie dźwigną. Nie wiem, co będzie, jak zostanie, nie wiem co będzie , jak nasza sytuacja finansowa dalej będzie się pogarszać, ale wiem jedno, w naszym konkretnym przypadku jego wyjazd, to jest przysłowiowy "gwóźdź do trumny" i rozpad rodziny.
 
 
kiwi28
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-18, 11:24   

PN W takim razie trzymam,za was kciuki,aby się wszystko poukładało,niestety życie lekkie nie jest, a we dwoje to dwa razy więcej smutków, problemów i radosci:)Zycze duzo siły, na pewno Pan Bóg Cie tak samej nie zostawi z tym wszystkim, pewnie to potrwa troche i będzie dużo zawirowań, ale wierze, że wyjdziecie na prostą,pewnego dnia i będziecie mocniejsi,a to wszystko będzie tylko złym wspomnieniem.
Wiem po sobie,ze mimo,że jestem człowiekiem słabej wiary, to w naszym kryzysie modliłam sie bez ustanku,najwiecej do Matki Bożej, nie odmawiałam cudownych modlitw, nawet sie nie umiem dobrze modlic,ale rozmawiałam z nia duzo od serca i powierzyłam jej moj los, ale sama nie zostawałam bierna tylko te modlitwy dodawały mi sił, do zmian wszyskiego w naszym,życiu i nie wiem jak to sie stało,ale on mój maz sam zaczął sie zmieniac do mnie, i nie umiem tego wyjaśnić jak z takiego człowieka w cześniej stał sie zupełnie inny, ma wady owszem nadal jest nie wierzacy,ale jest dobrym mezem i ojcem, i nie krzywdzi mnie. Za to dziekuję Matce Bożej i nadal modle sie o nawócenie dla nas obojga. Pozdrawiam Cię serdecznie.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4