Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czuję, że tracę wszystko, co kocham...
Autor Wiadomość
Pełna nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:04   Czuję, że tracę wszystko, co kocham...

Witajcie. Od prawie 6 lat jestem żoną swojego męża, mamy dwoje wspaniałych dzieci. Od początku rzadko bywała u nas sielanka, ale to, co dzieje się ostatnio po prostu mnie przerasta. Pierwsze problemy pojawiły się krótko po ślubie, kiedy okazało się, że skończyło się życie studenckie, że mamy więcej obowiązków, że trzeba prowadzić dom, a nie po pracy leżeć cały dzień na kanapie z laptopem, że ja oczekuję od męża czegoś więcej niż jego milczącej obecności, gdzieś za ekranem monitora. Krótko później przyszło na świat nasze pierwsze dziecko, zajmowałam się nim sama, pomagała mi mama, mąż raczej trzymał się z daleka, poproszony o pomoc wściekał się, że odrywam go od jego zajęć. Mijały miesiące, mąż otworzył własny biznes, nie obyło się bez przeciwności i walki o to, żeby wszystko było zgodnie z planem. Wspierałam go, pomagałam i jakoś poszło. Wtedy nastał trochę lepszy czas, to wspólne rozkręcanie działalności zbliżyło nas do siebie, ja tez otworzyłam coś swojego. Oboje też nadal pracowaliśmy na etatach, więc mało czasu spędzaliśmy razem, ale staraliśmy się go wykorzystać, jak najlepiej, razem i wspólnie z dzieckiem. Podjęliśmy też decyzję o drugim dziecku, starania rozpoczęliśmy nawet bardziej z inicjatywy męża niż mojej, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, myślałam, że wreszcie coś drgnęło, zmienił się, dojrzał. Zaszłam w ciążę i wtedy straciłam pracę. Później padła moja firma, a w zeszłym roku firma męża. Wyszło też na jaw, że zanim zbankrutował narobił gigantycznych długów, których nie mamy z czego spłacić. No i się zaczęło. Poszłam do pracy, a mimo to ciągle słyszę, że jestem na jego utrzymaniu (pracuję na niepełny etat, ale jeśli przeliczyć stawkę godzinową zarabiamy tyle samo, mieszkamy w mieszkaniu będącym własnością moich rodziców, dzięki czemu nie musimy płacić za wynajem, moja mama opiekuje się dzieciakami, kiedy jesteśmy w pracy, więc nie płacimy opiekunce, uważam, że to też jest jakiś wkład w odciążenie naszego budżetu), że jak nie chcę mieć długów, to mam sobie iść zarobić, nie szanuje mnie w ogóle, ubliża mi i poniża przy dzieciach. Przychodzi z pracy i rozsiada się z laptopem i siedzi cały dzień i nic nie robi, dziećmi się nie zajmuje, kładzie się spać o tej samej godzinie, co one, ale jak go zapytać, czy może by dodatkowej pracy nie wziął, to zaraz awantura, że nie może przez mnie, bo mu nie pozwalam, bo musi się dziećmi zajmować. Wszystkie jego nieszczęścia życiowe, to jest moja wina. Dzieci są alergiczne, często chorują, ich leczenie pochłania naprawdę dużo pieniędzy, a my mamy komornika na pensji i to ja muszę martwić z czego kupić podstawowe rzeczy dla dzieciaków, bo on ma to w nosie. W najbardziej kryzysowej sytuacji potrafił wziąć ostatnie pieniądze z domu i pojechać sobie na szkolenie motywacyjne, po którym położył się z powrotem na kanapie. Długi się mnożą, bo do każdej kwoty zaczyna dochodzić suma kosztów sądowych i postępowania komorniczego, ja staram się jak mogę, brat chce mu pomóc, moi rodzice pomagają, jego też, a on ma wszystko w nosie. Nie obchodzi go to, że powinien być odpowiedzialny za rodzinę, za dzieci, wszystko mu wisi. A ja ostatnio jestem kłębkiem nerwów, od 2 lat ciągle słyszę, że może stracić pracę, że nie będziemy mieli za co żyć, że nie mamy z czego spłacać, boję się już otwierać listonoszowi, bo odbieramy same pisma od wierzycieli, komorników, z sądu, ze skarbówki. To wszystko odbija się na funkcjonowaniu naszej rodziny. Ciągle się kłócimy, ja jestem wiecznie zdenerwowana, ze stresu bardzo schudłam, nie mogę jeść, płaczę, krzyczę na dzieci, nie mam cierpliwości. Z tego powodu one stają się ostatnio coraz bardziej agresywne, u starszego dziecka pojawiają się już zaburzenia na tle nerwowym. Do tego on, jeśli już spędza z nimi czas, to albo wariują, albo się im psoci i drażni i doprowadza do płaczu. Jego metody wychowawcze, to fukanie, obrażanie, popychanie, straszenie i wrzaski. Nie wiem już jak do niego podejść, nie umiem z nim rozmawiać, nawet jak próbuję zaaranżować spokojną rzeczową rozmowę, to słyszę, że mam się wreszcie zamknąć. Chciałabym, żeby moje dzieci miały normalny, spokojny, ciepły, bezpieczny dom, żeby między nami było dobrze, żeby facet był facetem, a nie trzecim dzieckiem, żebym ja mogła być żoną i matką, a nie policjantem, żandarmem i niańką... Nigdy też nie sądziłam, że przyjdzie nam kiedykolwiek kłócić się o pieniądze i licytować, kto przynosi więcej, zamiast się wspierać i razem próbować wyjść z tej trudnej sytuacji. Chciałabym choć raz położyć się spać i obudzić bez lęku o to, co przyniesie dzień, o naszą przyszłość. Widzę, jak na moich oczach wszystko, co dla mnie ważne rozłazi się. I chyba potrzebowałam się wygadać komuś, kto mnie zrozumie.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:22   

Witaj Pełna nadziei na naszym forum.

Widzę, że jesteś uporządkowaną kobietą. Napisałaś spójny i konkretny list, założyłaś sobie sama swój wątek. Nic, tylko musisz te cechy zacząć wykorzystywać w swoim życiu.

Jesteście z mężem w trudnej sytuacji ekonomicznej, ale trudną sytuację rodzinną robicie sobie sami. Twój mąż nie całkiem chyba jeszcze dorósł do roli ojca i męża. Ale takie czasy. Długo ludzie mogą być "dorosłymi dziećmi". Większość mówi o prawach, jakie im przysługują, o szczęściu, które im się należy. O obowiązkach jakoś nie udaje mi się słyszeć. Ludzie nie rozumieją, że szczęście daje dawanie i samodzielne dochodzenie do celu własną pracą.

Ale co możesz zrobić w obecnej sytuacji?
Na pewno problemem są długi. Może jakiś kredyt pozwoliłby szybko spłacić zaległości. Wydaje mi się, że odsetki od kredytu byłyby mniejsze ninż opłaty sądowe i komornicze.
Po drugie warto byłoby spokojnie ustalić zasady wzajemnej współpracy w domu (opieki nad dziećmi, pracy domowej i wychodzenia z kryzysu finansowego).

Nie wiem, czy mam rację, ale za bardzo nie potrafisz zmotywować swojego męża.
Pozwól, że polecę Ci książkę, która może pozwoli Ci zrozumieć języ mężczyzn.
Jets to książka Jacka Pulikowskiego "Gdzie Ci mężczyźni. O męskości dla kobiet i mężczyzn"
np. tutaj:
http://www.jacek-pulikows...-mezczyzni.html

Oczywiście staraj się czytać nasze forum. Znajdziesz tutaj wiele podobnych sytuacji.
Pisząc tutaj otworzysz się również na swój problem. Spojrzysz na niego z innej strony.

Nie omijaj polecanych tutaj rekolekcji, wykłądówi kazań. Wiele jest bardzo pomocnych.

Pozdrawiam
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:26   

Witaj, szczerze współczuję sytuacji - jest trudna. Nie bez wyjścia--->
Bardzo polecam Ci lekturę tej strony: http://www.crown.org.pl/
Tak jest opisane, jak wyjść z długów i zrobić to z Bożą pomocą. Zapoznaj się.
Napisz proszę jeszcze jak Wasza relacja z Bogiem.
Sprawy się od tak z dnia na dzień na pewno nie unormują i nie rozwiążą, ale to chyba wiesz, więc trzeba pracować małymi kroczkami, brnąć do celu z Bogiem.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:32   

Jacek-sychar napisał/a:


Ale co możesz zrobić w obecnej sytuacji?
Na pewno problemem są długi. Może jakiś kredyt pozwoliłby szybko spłacić zaległości. Wydaje mi się, że odsetki od kredytu byłyby mniejsze ninż opłaty sądowe i komornicze.
Po drugie warto byłoby spokojnie ustalić zasady wzajemnej współpracy w domu (opieki nad dziećmi, pracy domowej i wychodzenia z kryzysu finansowego).



ŻADEN KREDYT!!! każdy kolejny kredyt (nawet konsolidacyjny) to wejście na większą minę. Poza tym można się nadziać w problemach na oszustów.

http://www.crown.org.pl/A...37/Default.aspx

fragment przytoczę zanim koleżanka rozgości się na tamtej stronie:

JAK WYJŚĆ Z DŁUGÓW?
Długi nie są doskonałym rozwiązaniem. Każdy, kto je ma, powinien dążyć do ich jak najszybszej spłaty. Jak to zrobić skutecznie?

1. Módlmy się.

Bóg jest bardzo zainteresowany tym, abyśmy byli wolni od wszelkiego zadłużenia. Przypomnijmy sobie na przykład biblijną historię wdowy, opisaną w 2 Księdze Królewskiej 4, 1-7. Kobieta ta po śmierci męża nie mogła spłacić jego długów. Istniało poważne zagrożenie, że z tego powodu jej dzieci zostaną niewolnikami. W desperacji poprosiła o pomoc Elizeusza. Ten kazał jej pożyczyć od sąsiadów puste naczynia. Następnie Bóg rozmnożył odrobinę oliwy, jaką posiadała. Wszystkie naczynia zostały wypełnione po brzegi. Wdowa sprzedała oliwę i spłaciła dług. Bóg interweniował i rozwiązał problemy finansowe wdowy. Wierzę, że tak samo zainteresowany jest tym, aby i nam pomóc uwolnić się od kredytów oraz pożyczek. Potrzebujemy jednak właściwej motywacji, planu i samodyscypliny.


2. Nie zaciągajmy nowych długów.
Kiedy chcemy spłacić długi, musimy mocno postanowić, że nie będziemy obciążać się nowymi pożyczkami czy kredytami. Jest to podstawowa zasada, która pozwoli nam sukcesywnie zmniejszać zadłużenie.

3. Spiszmy wszystkie swoje długi i wszystko, co posiadamy.
Sporządzenie listy aktywów i pasywów pozwoli nam na klarowne określenie sytuacji finansowej, w jakiej się znajdujemy. Być może okaże się, że posiadamy coś, co możemy sprzedać, aby spłacić jakąś pożyczkę.

4. Stwórzmy pisemny plan wydatków i przychodów.
Planowanie budżetu domowego pozwoli nam kontrolować wydatki tak, aby nie przekroczyły osiąganych dochodów. Jest to skuteczny hamulec dla niekontrolowanych zakupów.

5. Stwórz plan spłaty każdego z długów.
Wyjście z długów nie staje się przypadkiem. Wymaga to od nas dużej samodyscypliny i motywacji. Sporządzenie planu spłaty poszczególnych długów jest konieczne, jeśli chcemy osiągnąć cel, jakim jest wolność od zadłużenia.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:33   

Mężowi trzeba wymyśleć postawić mądre granice (aby wyegzekwować odpowiedzialność finansową) i zacząć ogarniać domowy budżet, aby spłacić zadłużenie - to najpierw.

Dla chrześcijanina zadłużanie się powinno być wyjątkiem, a nie zasadą.

BIBLIA A DŁUG [3]

Pismo Święte co prawda nigdzie nie mówi, że zadłużanie się jest grzechem, ale zdecydowanie zniechęca do zaciągania długów. W Liście do Rzymian (13:8a) Paweł pisze: „Nikomu nic dłużni nie bądźcie poza wzajemną miłością” (BT). Z Księgi Przypowieści Salomona (22:7) dowiadujemy się, dlaczego zadłużenie nie jest dobre: „Bogacz panuje nad nędzarzem, lecz dłużnik jest sługą wierzyciela”.


Trzeba pospłacać to co się pozaciągało jak najszybciej bez zaciągania już kolejnych zobowiązań/pożyczek/kredytów/długów.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:49   

Recepta na wyjście z zadłużeń z tamtej strony!

Strategia kuli śnieżnej

Spłacamy najpierw małe długi lub te, które są najwyżej oprocentowane. Kiedy spłacimy ten dług, dodajemy kwotę, którą przeznaczaliśmy na jego spłatę, do rat następnego długu, jaki chcemy spłacić. Kiedy i to obciążenie zostanie spłacone, dodajemy obie kwoty do raty kolejnego kredytu, i tak dalej, aż wszystkie zobowiązania zostaną uregulowane.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:54   

Opłaty komornicze nie są najniższe. Można to sprawdzić tutaj:
http://www.skef.pl/jak-ko...ty-egzekucyjne/

Następnie porównać, jak wyglądałyby koszty jego spłaty. Nie sugeruję, żeby brać kredyt lichwiarski (większość chwilówek). Może uda się załatwić kredyt u rodziny. Następnie jak najszybsza jego spłata.

Metanoja1 napisał/a:
Stwórzmy pisemny plan wydatków i przychodów.

Szczególnie należy ograniczyć wszystkie niepotrzebne wydatki.

Im szybciej wyjdzie się ze spirali zadłużenia, tym lepiej.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:57   

Metanoja

A zakładałaś może sytuację, że narastanie starych długów jest szybsze niż możliwości ich spłaty?
Wtedy raczej stare zadłużenie jest kulą śnieżną, która nas przygniata.

Ale podana przez Ciebie strategia "kuli śnieżnej" jest ogólnie bardzo słuszna.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 12:58   

Najpierw jak jest w punkcie pierwszym trzeba oddać sprawę Bogu i modlić się codziennie do Boga, aby wyjść z niewoli zadłużenia i wierzycieli.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 13:01   

Jacek-sychar napisał/a:
Metanoja

A zakładałaś może sytuację, że narastanie starych długów jest szybsze niż możliwości ich spłaty?
Wtedy raczej stare zadłużenie jest kulą śnieżną, która nas przygniata.

Ale podana przez Ciebie strategia "kuli śnieżnej" jest ogólnie bardzo słuszna.


To wszystko zależy od indywidualnej sytuacji i nie wiem, co w tej sytuacji. Trzeba to mądrze przemyśleć. Niektórzy mają takie długi, że już sami nie ogarniają co dokładnie spłacają. Trzeba się zwrócić o pomoc doradczą do kogoś kompetentnego. Pomodlić się do Ducha św. o pomoc w rozeznaniu.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 14:16   

Metanoja1 napisał/a:
Witaj, szczerze współczuję sytuacji - jest trudna. Nie bez wyjścia--->
Bardzo polecam Ci lekturę tej strony: http://www.crown.org.pl/
Tak jest opisane, jak wyjść z długów i zrobić to z Bożą pomocą. Zapoznaj się.


Czy aby wiedzieć, że jak się więcej wydaje niż zarabia to powstaje deficyt, który trzeba sfinansować kredytem, konieczne są specjalne kursy, książki, materiały (zapewne nie darmowe) ???
I na dodatek kursy, organizacje koniecznie z przymiotnikiem "chrześcijański" (tak nawiasem wszystkie te cudowne rady napływają do nas od protestantów showmenów z USA).

To chyba oczywiste , że najlepiej nie zaciągać kredytów, ale jak ktoś ma 5 kredytów oprocentowanych np
20% rocznie i ma okazję zastąpić je nowym konsolidacyjnym hipotecznym kredytem na 10% to czemu nie skorzystać? albo oprocentowana pożyczka od rodziny?

Ps. Nie ma chrześcijańskich i niechrześcijańskich finansów.
Pożyczaj- oddajesz z procentem, Proste reguły.
Dawniej kościół zakazywał lichwy (%) ale to się zmieniło i w ekonomię nie ingeruje.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 14:46   

Grzegorzu, są tam darmowe artykuły o chrześcijańskim podejściu do finansów.
Nie wysłałam autorki wątku na żaden płatny kurs, zasugerowałam rozejrzenie się po stronie, bo jest wartościowa.

W Biblii jest wiele o tym, jak chrześcijanin powinien podchodzić do pieniądza, do zadłużania się, do zarządzania budżetem. Jak się chrześcijanin o to Boga nie pyta, nie szuka odpowiedzi w Biblii, to potem wpada w różne zasadzki na własną zgubę.

W Biblii jest napisane:

"Korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy."
 
 
Pełna nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 15:02   

Jacek-sychar napisał/a:
Metanoja

A zakładałaś może sytuację, że narastanie starych długów jest szybsze niż możliwości ich spłaty?
U nas właśnie tak jest. Dług, który mamy, to nie 2 niezapłacone czynsze, czy rachunki za prąd. Nie chcę pisać dokładnie w liczbach, ale przed skrótem tys. należałoby postawić trzy cyfry. Kredyt nie wchodzi w grę, bo nie mamy zdolności. Brat chciał mu pożyczyć te pieniądze, mimo iż wyliczyliśmy iż w obecnej sytuacji finansowej będziemy go spłacać kolejne 15 lat, ale on chyba nie chce. Wszystko było już ustalone, szwagier miał tylko sporządzić umowę i załatwić notariusza. To było w marcu, od tego czasu ani umowy, ani pożyczki. Moim zdaniem on się z tej umowy bez mojej wiedzy wycofał. O wypisanie długów i sporządzenie planu spłaty, nie uwierzycie, ale proszę już ponad rok i doprosić się nie mogę. To była jego firma, więc ja nie wiem dokładnie, co do złotówki ile ma i u kogo. Jak dzwonią wierzyciele, to zamiast próbować się dogadywać, to mówi wszystkim, że oddałby, ale nie ma po takich rozmowach każdy kolejny oddaje sprawę do sądu. Czasem mam takie wrażenie, jakby specjalnie chciał nas pogrążyć, tylko nie wiem po co. A jak słucham, jak ciągle powtarza, że to przeze mnie i dzieci, to mam wrażenie, że chce doprowadzić do sytuacji, w której będzie zmuszony wyjechać zagranicę, żebyśmy mieli, co do garnka włożyć albo że liczy na to, że ja w końcu nie wytrzymam i wniosę o rozwód, wtedy wróci do rodziców i w swoim przekonaniu spokojnie pensja mu starczy, żeby w sensownym czasie kilku, a nie kilkunastu lat pospłacać wszystko.
Żadnych niepotrzebnych zakupów nie robię, bo po prostu nas na to nie stać. Dzieci muszą być pod stałą opieką alergologa i pulmunologa, wielu rzeczy po prostu nie mogą jeść, bo przepłacają to zdrowiem i to, co zaoszczędzę na jedzeniu, zostawiam w aptece, młodsze jest na diecie bezglutenowej, starsze z podejrzeniem astmy wczesnodziecięcej. Nasz obecny dochód ledwo starcza na najbardziej podstawowe potrzeby dzieci, a ja ciągle słyszę, że rozpuszczam (to łagodniejsza wersja słów, jakie padają) pieniądze na prawo i lewo, a ostatnio nawet, że jestem z nim wyłącznie dla pieniędzy (już nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać).
Metanoja1 nasza relacja z Bogiem wygląda właśnie nijak. Kiedyś byłam bardzo związana z Bogiem, z Kościołem, teraz jakoś to wszystko się rozlazło. Co prawda modlę się codziennie, ale poza tym nawet msze niedzielne mocno kuleją niestety. Mąż do kościoła nie chodzi, przez 11 lat naszej znajomości widziałam go jak się modli zaledwie kilka razy, chyba, że robi to, kiedy nie widzę.
Za stronkę dziękuję, zabieram się za lekturę :-) tylko zdaję sobie sprawę, że bez współpracy ze strony męża niewiele zdziałam.
Jacku masz rację, że nie potrafię go zmotywować, ale skończyły mi się już pomysły, tym bardziej, że on nie chce ze mną gadać, a wszystko, co powiem odbiera, jak atak na siebie.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-11, 19:39   

Pełna nadziei, ja doradzić nie umiem. Tu trzeba doradcy fachowca. Może ta strona Ci wskaże jak to wszystko rozplanować. Poproś Boga o pomoc i światło.
Dlaczego Twoja wiara kuleje?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8