Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest jeszcze co ratować?
Autor Wiadomość
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-17, 12:29   

Michale

Daj sobie i żonie czas. Proces przebaczenia jest procesem długotrwałym.
Żona popełniła błędy, ale może teraz będzie wiedziało, co może stracić.

Polecałem tutaj książki o przebaczeniu. Teraz polecę tylko dwie, bo są łatwiej dostępne:
o. Józef Augustyn, O krzywdzie, przebaczeniu i spowiedzi. Poradnik. Wydawnictwo M.
o. Józef Augustyn, BÓL KRZYWDY, RADOŚĆ PRZEBACZENIA
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-17, 12:30   

A może warto jednak zaryzykować i dać szansę - zarówno jej, jak i sobie? Możliwe, że ona jest już trochę inną osobą - nie warto tego sprawdzić?

Zaufanie to zawsze ryzyko. Ale też i decyzja. To nie zawsze coś, co jest w nas z automatu - możesz zadecydować, ze ryzyko podejmujesz.

Gorzej z brakiem szacunku do żony. I tu jest dla ciebie pole do pracy nad SOBĄ.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-17, 23:01   

tiliana napisał/a:
Gorzej z brakiem szacunku do żony. I tu jest dla ciebie pole do pracy nad SOBĄ.

hm, a ja myślałem ze jest to pole do pracy dla tego kto utracił czyjś szacunek,
nie tego kto utracił szacunek do kogoś.

Michał, nie wkurzaj się, teraz trochę pofilozofuje.
Ale może to coś pomoże.

Szacunek, godność człowieka ma trzy wymiary :
1. godność osobowa
2. godność osobowościowa
3. godność osobista

Pierwszy jest niezbywalny.
Godność osobowa jest nieodłącznie należna każdemu człowiekowi, z racji tego że jest człowiekiem.
Dlatego np. opatruje się rany i leczy nawet morderców.

Druga i trzecia są zbywalne.
Osobościowa - to szacunek jaki zyskujemy realizując wartości które wyznajemy.
ale jednocześnie możemy go stracić, jeżeli coś przeskrobiemy.

Np. ksiądz, który poświęcił swoje życie dla innych, założył hospicjum, porwał młodych ludzi do czynienia dobra, nagle okazuje się że coś przeskrobał np. jechał po pijaku samochodem.
Utracił cześć szacunku osobowościowego,
Gdyby do tego w samochodzie, była roznegliżowana panienka... to straciłby znacznie więcej. :evil:

Osobista - to wynik pozycji w hierarchii społecznej, a przynajmniej poczucie takiej pozycji.

Z tego wynika, że dalej masz do zony szacunek , rozumiany jako szacunek do człowieka - osobowy.
Jej pozycje w społeczeństwie, jest raczej na tym samym poziomie, czyli szacunek osobisty nie zmienił sie.

Stąd wynika, że to co utraciła to jedynie Twój szacunek osobowościowy...

Wiem, że to mała pociecha, :-/
ale może pozwoli Ci spojrzeć na żonę, jak na osobę która posiada wartość,
dzięki której pewien szacunek do nigdy nie zaniknie.

Jest człowiekiem.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-17, 23:30   

michal-wlkp napisał/a:
Szacunku i zaufania do żony nie mam za grosz. Więc pozostaje mi tylko być wobec niej szczery.
Zamierzam jej to powiedzieć. Powiedzieć jak to wyglądało z mojej strony, jakie mam rany i co czuję. Ona nie rozumie moich problemów.

Pozwól, że jeszcze podzielę się z Tobą moimi przemyśleniami na temat "szczerości".

Mój sprzeciw budzi tak zwana "szczerość aż do bólu".
Czyli walenie kogoś między oczy swoją prawdą.

Moja szczerość nie może ranić drugiej osoby.
To nasze subiektywne odczucie i trzeba je przekazać, ale tak żeby nie atakowała drugiej osoby.
Na pewno określenie swoich uczuć, ale używając słów które odnoszą się do moich wątpliwości, nie oceniając drugiej osoby, nie wytykając jej błędów, nie oskarżając.

Ideał, tylko jak to zrobić... :roll:
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 00:27   

ryan napisał/a:

Co więcej myślę że ta tzw. męska duma jest dla kobiet ... pociągająca. Szybkie przebaczenie spowodowałaby pewną niechęć i nie atakcyjnosc faceta - ale to już Wy panie potwierdźcie lub nie.


ja też tak myślę ... ;-) ;-)
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 00:49   

GregAN napisał/a:
Ideał, tylko jak to zrobić...

Warto na początek przeczytać |"Porozumienie bez przemocy. O języku serca" Rosenberga.
Zastosowanie rad z tej ksiązki może wydatnie pomóc.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 01:09   

michal-wlkp napisał/a:

Liczy na szybki powrót, bo przecież w sądzie mówiłem, że wszystko jest do uratowania. Ale nie jest i muszę tę prawdę przyjąć.


Czy modliłeś się wtedy o powrót żony?
Motto Sycharu brzmi:
"Każde małżeństwo jest do uratowania".
Wydaje mi się, że już w początkowym etapie kryzysu warto zacząć przerabiać sytuacje, gdy wiarołomny małżonek zechce wrócić.
Co wtedy?
Bo w początkach kryzysu zazwyczaj wzięlibyśmy taki powrót "w ciemno". Później jest trudniej, bo ból i nasze ego nie są łatwymi przeciwnikami.

michal-wlkp napisał/a:

Nie ma przecież przykazania, aby za wszelką cenę (nawet zdrowia psychicznego) żyć z cudzołożnicą.


Coś jednak jej przysięgałeś, z pewnością pamiętasz co.
Jej zdrada nie zwalnia Cię ze złożonej przez Ciebie przysięgi, gdyby tak było byłby w KK rozwód kościelny.
Żebyś miał jasność - nie oceniam Cię, zdaję sobie sprawę, że to bardzo trudne i bolesne.
Masz prawo i powody aby mieć takowe rozterki.
Rozumiem, że nie jesteś gotowy, warto abyś na początek zechciał podjąć decyzję, że chcesz się gotowy stać.
Od decyzji bowiem wszystko się może zacząć.

Fajnie byłoby gdyby Twoja żona wykazała zrozumienie i dała Ci czas.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 08:14   

GregAN napisał/a:
tiliana napisał/a:
Gorzej z brakiem szacunku do żony. I tu jest dla ciebie pole do pracy nad SOBĄ.

hm, a ja myślałem ze jest to pole do pracy dla tego kto utracił czyjś szacunek,
nie tego kto utracił szacunek do kogoś.

To może troszkę wyjaśnię.

Szacunek i miłość są ze sobą mocno powiązane. Nie dia się właściwie kochać kogoś, do kogo nie ma się szacunku. Chociaż w drugą stronę się da, heh.... Nie kochać kogoś, a mieć do niego szacunek.

Tak jak pisałeś, GregAN, szacunek ma przynajmniej te trzy wymiary. Albo nawet i wiecej.

Ale jak się tak przyjrzeć.... Są ludzie, którzy szanują wszystkich, niezależnie od ich pozycji, charakteru, statusu.... Są ludzie, którzy nie szanują nikogo... Sa ludzie, którzy szanują tylko silnych albo bogatych... Są tacy, którzy szanują tylko tych w ich mniemaniu "moralnych".
Tak wiec jedna i ta sama osoba może być przez różne osoby szanowana albo nieszanowana i to z zupełnie różnych powodów. Prawda?

Brak szacunku do drugiej osoby bardzo często bierze się z poczucia, że jesteśmy w jakiś sposób lepsi od niego. A nie jesteśmy. WSZYSCY jesteśmy grzesznikami. Jeśli ktoś uważa, że może innego człowieka nie szanować, to widocznie jeszcze jest zanurzony w jakimś rodzaju pychy.

A wystarczy naśladować Jezusa.... Wystarczy się w niego wpatrywać... Tak, to powinno pomóc odzyskać szacunek do drugiego człowieka. A nawet zyskać zupełnie inny jego rodzaj.
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 12:36   

Michale

Trudną masz sytuację. :-(
Brak szacunku to ogromna przeszkoda, czasami nie do przejścia. Masz prawo do dokonania każdego wyboru. W przypadku negatywnego wyboru KK przewiduje separację.

Myślę, że bardzo ważny, szczególnie wraz z upływającym czasem, jest sposób porzucenia. Czy dokonał się z poszanowaniem współmałżonka. Im gorsze zachowanie, tym mniej szacunku, tym trudniej o wybaczenie, a szczególnie pojednanie. Wydaje mi się, że mniej ważne jest, czy się kocha jeszcze. Ważniejsze, czy się szanuje współmałżonka. Jeżeli tego nie ma, to trochę patowa sytuacja. Na dzisiaj.

Nie przekonują mnie wypowiedzi, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, nie wolno się porównywać. Pitu, pitu. Porównujemy się, oceniamy i tyle. W każdym razie ja tak mam i nie czuję się przez to gorsza. Nie lubię manipulowania, takiego namawiania do jedynie słusznej linii partii. Małżeństwo nie jest najważniejszą rzeczą w życiu, ani to czy kocham romantycznie, czy też nie.

Więc Michale nie namawiam Cię do niczego. Masz wolny wybór. Nic nie musisz, nic nie powinieneś udowadniać ani sobie, ani nikomu innemu.

Zrób krok do tyłu.
Porzucenie, takie traumy, do okazja do tego, aby przyjrzeć się swojemu życiu, sobie. Uporządkować siebie, ponaprawiać, pobyć samemu, nauczyć się życia w pojedynkę, zaspokajania swoich potrzeb. Na to potrzeba czasu, dużo czasu.
Więc daj sobie ten czas.
Nie spiesz się.
Otwórz dłoń, DAJ SOBIE WOLNOŚĆ, także wolność wyboru. Nic nie musisz, wszystko możesz.
Pomodlę się o rozeznanie dla Ciebie. Fajny facet jesteś. :-D
 
 
takise
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 14:03   

Michał - możemy strzelać - sam napisałeś że Kowalski rozbił już niejedną rodzinę, a twoja żona nagle wraca. Możemy obstawiać i raczej trafnie, że Kowalski zaczął się nudzić monotonią i prozą życia. Kobieta i dziecko w domu, a na horyzoncie już kolejne. Więc twoja żona wraca do ciebie, jak do bezpiecznej przystani bo wie, że ją przyjmiesz, aż do kolejnego jej wyskoku. Rozumiem bardzo dobrze co napisałeś w ostatnich słowach i podjąłbym taką samą decyzję jak ty
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 14:50   

Witaj Michale.

Przeżywam coś podobnego. Co prawda moja małżonka nie chce do mnie wrócić ale sam zaczynam sobie zdawać sprawę, że chyba ja już nawet bym nie chciał za bardzo, żeby wróciła. Mam na myśli, że nie chciałbym być postawiony przed takim wyborem jak Ty.

Jak popatrzę do tyłu widzę u siebie podobne sytuacje, które Ty miałeś: rozpacz, załamanie, brak chęci do życia, nie wyobrażanie sobie życia bez niej, myślenie o "nich" itp. Tak bardzo się modliłem żeby wróciła, żeby to się nie rozpadło.

Teraz (zaraz będzie ponad rok od tego jak moja poszła w długą) zdałem sobie sprawę tak jak Ty, że raczej już nie chce jej powrotu. I nie z powodu, że tak jak niektórzy tu piszą "męskiej dumy" - nie. Nie wyobrażam sobie życia z osobą która zrobiła ze mną coś takiego, ciągle z tyłu głowy miałbym świadomość, że mam (ja to nazywam) żonę z odzysku.

Wielu na forum, chciało by być w Twojej sytuacji i Ci zazdrości bo uważa, że od razu z otwartymi ramionami by przyjęli współmałżonka. Wpadli by sobie w ramiona i gitara. Ja też jak kiedyś czytałem świadectwa płakałem i prosiłem aby mi się spełniło.

Po co to piszę? Nie podam Ci odpowiedzi jak masz postąpić. Jesteś w tak dobrej sytuacji, że jakiego wyboru nie dokonasz to wybierzesz dobrze - tak myślę. Możesz przyjąć żonę zaczął układać od nowa małżeństwo, ale równie dobrze możesz żyć sam. Ważne abyś dokonał wyboru według swojego serca. To oczywiste że masz "wstręt" do żony. Nie podejmuj decyzji od razu. Może daj sobie i jej czas. Może oddaj to Bogu. Widzisz, jak przestałeś rozpaczać i się poukładałeś żona sama zapukała do Ciebie. Teraz odpowiedz na pytanie: "co zrobić?" też może przyjść "z góry".

Życzę powodzenia, co byś nie wybrał.
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 09:07   

Michał

Pamiętam Ciebie od początku twoich wpisow na forum.
Rozwój wydarzeń...twoje załamanie...wiele tego było.

Po ludzku rozumiem Ciebie dobrze. Można nie chcieć, ba - nie potrafić, być z taką żoną.
Ale...
Czy nie odwoływałeś sie do Boskiej interwencji?
Czy nie prosiłeś o cud? O powrót?O ratowanie twojego małżeństwa?
Zastanów się tak sam ze sobą, czy przypadkiem nie dostajesz teraz tego, o co tak bardzo prosiłeś Boga?

A że to, o co prosiłeś, okazuje się być trudne, po ludzku prawie niemożliwe...
A czy nie prosiłeś właśnie o rzeczy po ludzku prawie niemożliwe?


I teraz jest taki dylemat, przynajmniej ja tak miewam. Staniesz przez Bożym Obliczem u kresu swojej drogi a ON zapyta - co zrobiłeś z moimi darami?
Czy nie o takie dary prosiłeś?
A co z krzyżem?
I czy Ty uważasz, że dary mają być dokładnie takie i dokładnie w tym momencie, jak Ty chcesz?

Nie powiem Ci, co powinieneś zrobić. Rozważysz to sam w sobie.
Ale powiem Ci - nie marnuj darów.
 
 
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 16:15   

lustro napisał/a:
Czy nie prosiłeś o cud? O powrót? O ratowanie twojego małżeństwa?

Powrót to nie to samo co uratowanie małżeństwa.
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 17:47   

pachura napisał/a:
lustro napisał/a:
Czy nie prosiłeś o cud? O powrót? O ratowanie twojego małżeństwa?

Powrót to nie to samo co uratowanie małżeństwa.


Nie uratowanie a ratowanie.
Oczywiscie, ze powrót to nie to samo, co uratowanie małżeństwa.
Tym niemniej od czegoś trzeba zacząć.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 10