Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest jeszcze co ratować?
Autor Wiadomość
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 07:42   

Ja też Michał usłyszałam od córki "nienawidzę cię". Mówią tak często Ci, którzy potrafią się śmiertelnie gniewać. Nienawiść od miłości dzieli cienka linia. Ci, co mówią nienawidzę, chcą kochać w głębi serca i chcą widzieć że są kochani. Najgorsza jest obojętność. Od Twojej postawy i dojrzałości zależy dużo. Dlatego wzmacniaj się sam.
Wspieram modlitwą.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 14:44   

Michał,
Nie masz rywalizować z Kowalskim w zakresie kasy, ale masz być dla syna po prostu fajnym, pogodnym ojcem.
Może teraz to nie jest możliwe, bo jesteś w szoku, ale z czasem staraj się.
Dorastające czy też dorosłe dzieci nie chcą przebywać towarzystwie smutnych, zgryźliwych, pokrzywdzonych dorosłych, nawet jeśli Ci dorośli to rodzice.

Podam przykład z życia (pewnie już go kiedyś przytaczałem) , dość skrajny i drastyczny :
Mąż - wolny ptak, kobieciarz ale wesoły i miły,
Żona - całe życie do śmierci skwaszona mina, zacięty wyraz twarzy, wygadująca na męża.
Ich bardzo późny syn związany z matką, taki wychuchany,....teoretycznie powinien nie lubić ojca i przepadać za pokrzywdzoną przez ojca matką.
A wiesz jaka była rzeczywistość, gdy ten syn stał się dorosły ?
Utrzymywał poprawne stosunki z ojcem a od matki się całkowicie odciął. Nie odwiedzał jej , ba....nie poszedł na jej pogrzeb....chore i tragiczne, ale prawdziwe i nie sądzę aby tak całkowicie odosobnione.
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-19, 08:49   

Czeka mnie dziś bardzo trudny dzień.
Proszę Was, pomódlcie się za mnie.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-19, 17:51   

Michał, miałeś dzisiaj moja modlitwę.
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-19, 18:24   

GregAN, dziękuję. Bardzo potrzebowałem łaski, aby to przeżyć, wysłuchać i nie wybuchnąć.
Nie mogę się pozbierać po tym co usłyszałem. To szok jak ludzie, którzy jeszcze niedawno byli mi najbliżsi mogą tak kłamać, oczerniać, zniekształcać rzeczywistość. Dzisiaj usłyszałem takie słowa o sobie i moim małżeństwie, że nie wiem jakim cudem z tego małżeństwa zrodziło się dwoje dzieci. Nie spodziewałem się, że mamona może tak zmieniać ludzi. To jest niewyobrażalne...
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-19, 19:22   

Michale

Masz bardzo trudną sytuację. Bardzo. Myślę, że my wszyscy porzuceni jesteśmy w szoku nie tylko co do porzucenia, ale często bardzo boleśnie co do formy przeprowadzenia tego. :shock:

Ale przecież wiesz, że to tylko wymysły ich chorego umysłu i poczucia winy. Musi minąć dużo czasu zanim zrozumieją, jaką krzywdę wyrządzili. Muszą to dopuścić do świadomości. Na razie tego nie robią, bo nie mogliby spojrzeć w lustro, sobie w oczy. Więc jest jak jest.

Wiem, jak jest Ci trudno.
Przytulam Cię Michale do serca.
Pomodlę się.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-19, 20:11   

Michał,

nie wiem co Ci doradzić...
Jedynie wesprzeć, ze nie jesteś sam.
Masz tu na forum nasze wsparcie.
Nie tylko nasze, ludzkie !

Zaufaj Jemu...
 
 
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-22, 18:49   

Michał.....
Rozumiem.
Nie wiem co powiedzieć.
Milczę i jestem z Tobą
Baby...................... i my durni faceci
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-03, 11:13   

Cześć,
Długo się nie odzywałem. Jakieś dziwne rzeczy się wydarzały.
Miałem momenty, że byłem bardzo blisko Boga, ale też że się na niego obrażałem. Teraz tak mam.
Miałem momenty, że moja żona jakby szukała kontaktu ze mną i nagle to się zrywało.
Były momenty, że z wielu źródeł słyszałem, że ich związek się kończy i takie że znów rozkwita na nowo.
Były chwile kiedy dzieci do mnie lgnęły i takie że o mnie zapominały.
Istny rollercoaster.

Jestem tym bardzo zmęczony. Zaczyna mi być już wszystko jedno jak to się skończy. Od roku żyję nie swoim życiem lecz życiem mojej zony i moich dzieci. Popadam w coraz gorsze stany psychiczne i nie mogę się z tego uwolnić. Ja po prostu nie potrafię żyć w samotności i bardzo boję się przyszłości.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-03, 11:26   

Michale

Człowiek, żeby być szczęśliwy, musi być po pierwsze szczęśliwy sam ze sobą. Dopiero potem mamy najbliższych znajomych i cały pozostały świat.
Rozumiem, że ciągle przeżywasz żałobę po swoim małżeństwie. Nie możesz się pogodzić z tym co się zdarzyło. Czy masz na to (mam na myśli żonę) bezpośredni wpływ? Raczej nie. Spróbuj więc zacząć żyć swoim życiem. Znajdź jakieś swoje zainteresowania. Poukładaj swój świat na nowo. Przecież kiedyś byłeś sam i jakoś dawałeś sobie radę.

Jesteś zmęczony, bo ciągle chcesz sterować tym, na co nie masz wpływu. Poddaj się temu, co masz. Zaufaj Bogu. On przecież nie chce dla Ciebie nic złego.

Pozdrawiam
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-03, 21:30   

michal-wlkp napisał/a:
Cześć,
Długo się nie odzywałem. Jakieś dziwne rzeczy się wydarzały.
Miałem momenty, że byłem bardzo blisko Boga, ale też że się na niego obrażałem. Teraz tak mam.
Miałem momenty, że moja żona jakby szukała kontaktu ze mną i nagle to się zrywało.
Były momenty, że z wielu źródeł słyszałem, że ich związek się kończy i takie że znów rozkwita na nowo.
Były chwile kiedy dzieci do mnie lgnęły i takie że o mnie zapominały.
Istny rollercoaster.

Jestem tym bardzo zmęczony. Zaczyna mi być już wszystko jedno jak to się skończy. Od roku żyję nie swoim życiem lecz życiem mojej zony i moich dzieci. Popadam w coraz gorsze stany psychiczne i nie mogę się z tego uwolnić. Ja po prostu nie potrafię żyć w samotności i bardzo boję się przyszłości.


Michale

My to wszystko świetnie znamy. Trudność życia w samotności i strach o przyszłość także. To jest trudne, bardzo trudne. Ale jest możliwe wypracowanie sobie stabilności, a może i nawet szczęścia (choć w jakichś chwilach). Ale są także momenty smutne i trudne. Jak w życiu. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Jest jak jest. Przytulam Cię Michale. Jesteś fajnym facetem. Uwierz w to i bądź dla siebie dobry.
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-31, 13:01   

Witajcie,
Dawno nie pisałem, bo jakoś zacząłem sobie radzić ze swoim życiem. Powiedziałbym nawet, że dobrze mi było samemu ze sobą. Poszedłem za radą Jacka i rozwijałem swoje pasje i czułem, że sam się rozwijam.
Niespodziewanie, (albo spodziewanie bo zawsze czułem że związek mojej żony z kowalskim się skończy) sprawy nabrały innego obrotu. Żona skończyła z kowalskim i chciałaby wrócić.
Mam z tym ogromy problem. Myślałem, że jej wybaczyłem, ale jednak nie. Nie mogę się przełamać. Wciąż czuję ogromy żal i miewam myśli, że zasłużyła na "twarde lądowanie", a nie na powrót do domu.
Źle się czuję w jej towarzystwie. Czuję że przy niej tracę to co tak długo wypracowywałem w samotności. Szczęście i wewnętrzny spokój. Im bliżej ją dopuszczam do siebie, to czują jak tracę szacunek do siebie. Wiem, że to trudno zrozumieć, bo przecież wszyscy na tym forum wierzymy, że każde małżeństwo da się uratować. Ale czy każde małżeństwo powinno się ratować?
Źle mi z tym i chciałem to z siebie wyrzucić.
Przy okazji życzę wszystkim forumowiczom Szczęśliwego Nowego Roku.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-31, 13:18   

Michale
Nawet nie wiesz, jak dobrze Cię rozumiem.
Zamiast jednak wielkich tłumaczeń, napiszę Ci jeden krótki cytat:

Czy chcesz być szczęśliwy przez chwilę?
Zemścij się.
Czy chcesz być szczęśliwy zawsze?
Przebacz.
Henri Lacordaire
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-31, 14:03   

Z tym przebaczaniem to jest dziwna sprawa.
Bo czym innym jest komuś przebaczyć, nie chcieć zemsty, nawet pomagać i życzyć dobrze, ale jednak żyć osobno. A czym innym, otworzyć dla niej swoje życie.
Żeby było jasne, ja nie chcę dla niej źle. Ale kiedyś usłyszałem od żony że jestem bez jaj, bo mogła robić co chciała. Zabolały mnie te słowa i bardzo utkwiły w pamięci. I wpuszczając ją do swojego życia rzeczywiście czuję się jak "bez jaj" i tracę szacunek do siebie.
Ja ją nadal kocham, ale tak jak bliźniego, a nie jak mężczyzna kobietę. Wręcz odrzuca mnie jej seksualność. I nie wiem co z tym zrobić. Nie mam odwagi aby jej to powiedzieć, bo to przecież ja cały czas mówiłem, że wszystko można naprawić.
Kiedyś usłyszałem "uważaj o co się modlisz, bo twoja modlitwa może zostać wysłuchana". Dzisiaj mogę powiedzieć, że to szczera prawda.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5