Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie wiem corobic, jak zyc...
Autor Wiadomość
a.parkitna82
[Usunięty]

  Wysłany: 2014-01-13, 15:25   Nie wiem corobic, jak zyc...

Witam, jestem tu nowa. Nie wiem gdzie szukac pomocy, co zrobic by ratowac moje malzenstwo, czy jest sens je ratowac.
Mamy z mezem troje dzieci, dwoje jest moich z pierwszego zwiazku, maz zaakceptowal je bez zadnych oporow, rok po slubie urodzila sie Amelia. Wszystko bylo cudowne, rozumielismy sie bez slow, akceptowalismy siebie takimi jakimi bylismy, patrzylismy na siebie z ogromna miloscia i szacunkiem. Skonczylo sie, kiedy maz musial wyjechac za granice, oczywiscie teraz tez tu jestesmy ale to co dzieje sie od wyjazdu meza to istne pieklo. Nie umie sobie z tym poradzic, On oczywiscie twierdzi ze to moja wina. Od dnia kiedy maz wyjechal, moja tesciowa ktora zawsze zaznaczala ze kocha mnie jak corke zaczela grac na dwa fronty. Z jednej strony rozmawiala z mezem z drugiej zemna. Oczywiscie Jego nastawiala przeciwko mnie, kiedy wyszlo to na jaw zdecydowalam nie utdzymywac kontaktow z tesciowa. I od tamtej pory jest dramat, wogole prawie z mezem nie rozmawiamy, ja siedze i ogladam filmy lub zajmuje sie domem, On natomiast po powrocie z pracy non stop siedzi przy komputerze, albo w ukryciu przedemna dyskutuje ze swa matka, ktora za wszelka cene chce mnie zniszczyc i odebrac najmlodsza corke. Nawet nie spimy razem, tzn fakt w jednym lozku ale zdala od siebie. Nie wychodzimy nigdzie razem, gdyz maz twierxzi ze jestesmy zbednym ogonkiem, ktorego nie bedzie wszexzie ciagal. Dochodzi miedzy nami do awantur, ktore ja z reguly prowokuje gdyz nie potrafie zniesc tej obojetnosci. Nie wiem co robic jestem na skraju wytrzymalosci, nerwowo nie wytrzymuje. Wiem ze maz mnie kocha, ale chce byc na tyle w porzadku wobec matki i nawet ukrywa to ze jestesmy razem. Z jednej strony oklamuje mnie a z drugiej ja. Nie wiem co robic, cala ta sytuacja odbija sie nie tylko na mnie ale i na dzieciach.
 
 
misio312
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 19:00   Re: Nie wiem corobic, jak zyc...

a.parkitna82 napisał/a:
(...) czy jest sens je ratowac.
Mamy z mezem troje dzieci (...)


Sama sobie odpowiadasz. Oczywiście, że jest sens.

Pamiętaj, że wina zawsze (albo prawie zawsze) jest po obu stronach. Zastanów się, jak mogłaś się przyczyniać do pogłębienia tego problemu - świadomie lub nie. Kłótniami nic nie osiągniesz, a potrafią bardzo osłabić małżeństwo, wiem z własnego doświadczenia. I nie wmawiaj mężowi, że to on ma problem - będzie reagował pewnie zaprzeczając, nic tym nie osiągniesz.

Bardzo możliwe, że mąż Cię kocha. Bo skoro matka go przeciwstawia, a on dalej jest z Tobą, i w ogóle z Tobą rozmawia, to widać szansę. Rozumiem, co czujesz, ale nie zmarnuj tej szansy - możesz wiele stracić, przede wszystkim męża (a może i dziecko).

Poza tym jesteś pewna, że matka go przeciwstawia? Logicznym byłoby, że komunikuje się z Wami obojgiem, może jej zależy na próbie rozwiązania problemu. Jeśli jest przekonana, że niesłusznie (a może i słusznie, ale to nie ma dla niej znaczenia) oskarżasz o coś jej syna, to może mieć większy opór przed pomocą Tobie niż przed namawianiem syna do odejścia od Ciebie.

Gdzieś w tym serwisie jest lista rzeczy, które warto robić, jeśli druga osoba zdecydowała się odejść. To pewnie nie ten przypadek - macie nieporozumienia, które możecie jeszcze rozwiązać. Ktoś mądrzejszy ode mnie na pewno podpowie Ci, co można zrobić.

Ale zdecydowanie warto. I może pora przestać żyć przeszłością, a zacząć myśleć o fajnej przyszłości. Spędzaj z nim więcej czasu, może czasem we dwójkę (może masz z kim zostawić dzieci) wyjdźcie na randkę, ale nie rób awantur - nikt nie chce być z kimś, kto się awanturuje. Zachęcaj, nie zmuszaj.

I postaraj się osiągnąć wewnętrzny spokój. Jeśli jesteś głęboko wierząca, możesz znaleźć rozwiązanie wszystkich swoich problemów w modlitwie albo podczas niej. Może z czasem ułoży się lepiej, niż byś oczekiwała.
 
 
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 20:41   Re: Nie wiem corobic, jak zyc...

a.parkitna82 napisał/a:
I od tamtej pory jest dramat, wogole prawie z mezem nie rozmawiamy


A zanim przestaliscie rozmawiac porozmawialiscie ze soba spokojnie i rzeczowo o sytuacji ktora sie wytworzyla miedzy Toba a jego matka ?
Uargumentowalas mezowi swoja decyzje ?
On zapoznal Ciebie ze swoim zdaniem w tym temacie ?
Bez wzajemnych oskarzen i wyrzutow ?

Trwanie w ciszy to najglupsze co mozecie sobie zrobic.

a.parkitna82 napisał/a:
ale chce byc na tyle w porzadku wobec matki i nawet ukrywa to ze jestesmy razem


Jestes jego zona a on przed matka ukrywa ze z Toba zyje... troche to niepowazne i nie jest w porzadku... nawet wobec matki, a juz na pewno wzgledem Ciebie. No ja sobie takiej sytuacji nawet nie moge wyobrazic...

Nie piszesz dokladnie co i jak zaszlo miedzy wami kobietami, ze tak dzisiaj wasza relacja wyglada. Domyslam sie ze jest w niej duuuzo za duuuzo emocji, stad trudnosc z porozumieniem sie.
Mysle, ze Twoj maz powinien w takiej sytuacji wystapic w roli mediatora.
Tylko to wymagaloby od niego bycia mezczyzna a nie tchorzem, ktory tworzy fikcyjne swiaty dla "swietego spokoju".
A jesli nawet tak sie "zacielas" ze nie bedziesz rozmawiac z tesciowa juz nigdy, przenigdy ;) to i tak uwazam ze Twoj maz powinien zdecydowanie okreslic swoje stanowisko w sprawie.
To co on robi to jakas dziecinada... mowic mamie ze sie z wlasna zona nie jest bo mamusia bedzie niezadowolona...
Z drugiej strony... jaka matka dazy do rozbicia rodziny wlasnemu dziecku ???
No dziwne klimaty w tej rodzinie Twojego meza, tam chyba nie wszystko w porzadku...
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 21:03   

a.parkitna82,

jesteście małżeństwem sakramentalnym?
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 21:06   

Witaj na forum. Znajdziesz tu wiele osób, które chętnie podzielą się z Tobą swoim doświadczeniem, swoją wiedzą.
Na forum jest dużo ciekawych linków do różnych nagrań, filmów, książek itp.
Czytaj , słuchaj, oglądaj, a sama powoli będziesz znajdowała odpowiedzi na niektóre swoje pytania.

Polecam zajrzeć do:
Działu rekolekcji - http://www.rekolekcje.sychar.org/

Naszej Sycharowskiej broszury - http://www.broszura.sychar.org/


Polecam również do wysłuchania, obejrzenia:

nagrania dominikanina o. prof. Jacka Salija OP - http://archive.org/details/osalij

nagrania ks. Piotra Pawlukiewicza - http://archive.org/details/xpiotr

Mam też do Ciebie pytanie: czy Wasze małżeństwo jest małżeństwem sakramentalnym, bo nic na ten temat nie piszesz.
 
 
a.parkitna82
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 21:12   

krasnobar napisał/a:
a.parkitna82,

jesteście małżeństwem sakramentalnym?

tak jestesmy malzenstwem sakramentalnym

[ Dodano: 2014-01-13, 20:20 ]
misio312 napisał/a:
a.parkitna82 napisał/a:
(...) czy jest sens je ratowac.
Mamy z mezem troje dzieci (...)


Sama sobie odpowiadasz. Oczywiście, że jest sens.

Pamiętaj, że wina zawsze (albo prawie zawsze) jest po obu stronach. Zastanów się, jak mogłaś się przyczyniać do pogłębienia tego problemu - świadomie lub nie. Kłótniami nic nie osiągniesz, a potrafią bardzo osłabić małżeństwo, wiem z własnego doświadczenia. I nie wmawiaj mężowi, że to on ma problem - będzie reagował pewnie zaprzeczając, nic tym nie osiągniesz.

Bardzo możliwe, że mąż Cię kocha. Bo skoro matka go przeciwstawia, a on dalej jest z Tobą, i w ogóle z Tobą rozmawia, to widać szansę. Rozumiem, co czujesz, ale nie zmarnuj tej szansy - możesz wiele stracić, przede wszystkim męża (a może i dziecko).

Poza tym jesteś pewna, że matka go przeciwstawia? Logicznym byłoby, że komunikuje się z Wami obojgiem, może jej zależy na próbie rozwiązania problemu. Jeśli jest przekonana, że niesłusznie (a może i słusznie, ale to nie ma dla niej znaczenia) oskarżasz o coś jej syna, to może mieć większy opór przed pomocą Tobie niż przed namawianiem syna do odejścia od Ciebie.

Gdzieś w tym serwisie jest lista rzeczy, które warto robić, jeśli druga osoba zdecydowała się odejść. To pewnie nie ten przypadek - macie nieporozumienia, które możecie jeszcze rozwiązać. Ktoś mądrzejszy ode mnie na pewno podpowie Ci, co można zrobić.

Ale zdecydowanie warto. I może pora przestać żyć przeszłością, a zacząć myśleć o fajnej przyszłości. Spędzaj z nim więcej czasu, może czasem we dwójkę (może masz z kim zostawić dzieci) wyjdźcie na randkę, ale nie rób awantur - nikt nie chce być z kimś, kto się awanturuje. Zachęcaj, nie zmuszaj.

I postaraj się osiągnąć wewnętrzny spokój. Jeśli jesteś głęboko wierząca, możesz znaleźć rozwiązanie wszystkich swoich problemów w modlitwie albo podczas niej. Może z czasem ułoży się lepiej, niż byś oczekiwała.



Staram sie byc spokojna, ale kiepsko mi to wychodzi. Coraz czesciej lapie sie na tym, ze nie potrafie zapanowac nad emocjami. Jestem wykonczona, po nocach nie moge spac, bo jestem pewna zeona ciagle namawia meza na rozstanie zemna. Widzialam co pisala, "sciagnij ja do Angli, A potem zniszcz, doprosadz do wariactwa i zabierz Amelke". Ja wiem ze nie jestdm bez winy i owzzem przyznaje sie do tego,, za to moj maz twisrdzi ze jest idealny. Nie potrafie tego zniesc, jedt we mnie tyle zla, zlych emocji, a zwlazzcza do Jego matki.

[ Dodano: 2014-01-13, 20:48 ]
nunana napisał/a:
a.parkitna82 napisał/a:
I od tamtej pory jest dramat, wogole prawie z mezem nie rozmawiamy


A zanim przestaliscie rozmawiac porozmawialiscie ze soba spokojnie i rzeczowo o sytuacji ktora sie wytworzyla miedzy Toba a jego matka ?
Uargumentowalas mezowi swoja decyzje ?
On zapoznal Ciebie ze swoim zdaniem w tym temacie ?
Bez wzajemnych oskarzen i wyrzutow ?

Trwanie w ciszy to najglupsze co mozecie sobie zrobic.

a.parkitna82 napisał/a:
ale chce byc na tyle w porzadku wobec matki i nawet ukrywa to ze jestesmy razem


Jestes jego zona a on przed matka ukrywa ze z Toba zyje... troche to niepowazne i nie jest w porzadku... nawet wobec matki, a juz na pewno wzgledem Ciebie. No ja sobie takiej sytuacji nawet nie moge wyobrazic...

Nie piszesz dokladnie co i jak zaszlo miedzy wami kobietami, ze tak dzisiaj wasza relacja wyglada. Domyslam sie ze jest w niej duuuzo za duuuzo emocji, stad trudnosc z porozumieniem sie.
Mysle, ze Twoj maz powinien w takiej sytuacji wystapic w roli mediatora.
Tylko to wymagaloby od niego bycia mezczyzna a nie tchorzem, ktory tworzy fikcyjne swiaty dla "swietego spokoju".
A jesli nawet tak sie "zacielas" ze nie bedziesz rozmawiac z tesciowa juz nigdy, przenigdy ;) to i tak uwazam ze Twoj maz powinien zdecydowanie okreslic swoje stanowisko w sprawie.
To co on robi to jakas dziecinada... mowic mamie ze sie z wlasna zona nie jest bo mamusia bedzie niezadowolona...
Z drugiej strony... jaka matka dazy do rozbicia rodziny wlasnemu dziecku ???
No dziwne klimaty w tej rodzinie Twojego meza, tam chyba nie wszystko w porzadku...


w zasadzie wszystko bylo w porzadku, do czasu kiedy Piotr wyjechal. Stedy zaczely sid kontrole, viagle telefony po kilka razy dziennie ale tolefowalam to gdyz twierdzilam ze tesciowa martwi sie o mnie, o dzieci. Po kilku miesiacach wybralam sie w odwiedziny do meza do Angli, muszr wspomniec ze moja tesciosa jest bardzo zazdrosna kobieta i takze zazdroscila mi tdgo wyjazdu jak sie oka alo w pozniejzzym czasie. kiedy bylam juz na miejscu mialam do dyspozycji komputdr meza, wiec korzystalam z gg i okazalo sie ze moja tesciowa wypisuje na moj temat rozne dziwne rzeczy, a to np ze opiekuje sie Amelia kiedy jest chora a ja musze isc do pracy, a to ze nie zawsze mam czas z nia rozmawiac, fakt tak bylo gdyz bylam sama z trojka dzieci i musialam ogarnac dom po przyjsciu z pracy, a to ze nie bedzie mi mowic ze z mezem rozmawiala i wiele roznych bzdur a najbardzie bolalo ja to ze przed nazzym planowanym wyjazdem do UK chce aby moje starzze dzieci przystapily do komuni sw, bo jej zdaniem to dtrata pieniedzy. suma sumarum w dzien mojego przylotu napisala Mu aby wykasowal archisum gg. Dalo mi to duzo do myslenia i porozmawialam z mezem, on stwierdzil ze mam sie nie przejmowac ze jej nie slucha, a ona poprostu taka jest ze die wtraca. tak tez zrobilam. bylam u meza tydzien, oczysiscie codzien dzwonilismy do tesciowdj bo inaczej obrazilaby sie, " wyjazd kontrolowany", po moim powrocie a dokladnie jeszcze zanim dotaflam do domu, do dzieci tesciowa zadzwonila z prdtensjami dlaczego jeszcze ani ja ani maz nie zdalismy jej relacji z mojego wyjazdu. Wtdfy stwierdzilam ze dosc tego, musze sie powoli odciac bo ta kontrol mnie wykonczy. Tydzien pozniej nasza corka zachorowala, muzialam isc z nia do zzpitala. poprosilam tesviowa o pomoc przy starszych dxieciach, oczywiscie zgodzila sie ale zanim ja zostalam z corka przyjeta na oddzial, moj maz otrxymal juz inf od tesciowej, ze nie wie gdzie ja jestem, ze ona mi dzieci pilnuje a ja sie wlocze. Nie pomagaly tlumaczenia, zdjecia ze szpitala, moj maz mi niie wiedzyl. Nastepnego dnia zadzwonilam do tesciowej i powiexzialam ze przenosza nas na pobyt dzienny i wracam do domu. Zanim wfocilam jej juz nie bylo, a dzieci zostawila bez opieki.Gdyby nie sasiadka, ktora zajrzala zapytac jak Amelia to nie wiem vo mogloby sie stac. Wziela Nikodema i Nikole do siebie i zaopiekowala sie nimi. A tesciowa napisala mezowi ze jesli zglosze to na policje to ona powie ze ja wygonilam Dlatego zerwalam z nia kontakt, bo zostawila moje dzieci same i nawet mnie nie poinformowala. Sefce mi pekalo kiedy dzieci mowily ze nawet sniadania nie dostaly.
Maz do dzis nie wierzy mi ze bylysmy w szpitalu, gdyz matka powiedziala mu ze "wysylala tam swoich ludxi a nas nie bylo", nie wazne ze jest wypis ze szpitala. Teraz w grudniu mielismy 3 rocznice slubu, dostalam piekny kwiat ox meza i wstawilam zdjecie na fb, maz wykasowal konto gdyz nie chcial mamy denerwowac tym zdjeciem. Kupilismy nowy tv maz to uktywa zeby mame serce nie bolalo i tak jest ze wszystkim. Ona nadal pisze zle rzeczy na moj temat bo czasem maz sie wygada, moze jej nie slucha ale boli mnie ze nie potrafi sie jej przeciwstawic. Oklamuje ja a zarazem mnie. I uwaza ze nic zlego nie robi, a ja nie wiem czy on chce byz zemna czy to tylko jakas gra na moich uczuciach, emocjach. Nie umie sie od tego uwolnic, oddalamy sie ox siebie z kazdym dniem....

[ Dodano: 2014-01-13, 21:08 ]
Boli mnie to, ze On nivdy nie zadzwoni do niej z domu, zawsze robi to kiedy jest w pracy. Boli mnie to ze kazda nasza rozmowa na temat naszego zwiazku konczy sie stwierdzeniem z Jego strony, ze jestem chora psychicznie i musze sie leczyc. Nie moge powiedziec jak sie czuje w tej sytuacji, bo On twierdzi ze sama zdecydowalam o zerwaniu kontaktow z Jego matka to teraz mam za swoje. Boli mnie to ze oklamuje nas obie a zadna z nas nie zasluguje na to, nawet Jego matka. Kiedy chce razem spedzic czas, on twierdzi ze nie ma oczym zemna rozmawiac, ze musi poczytac wiadomosci, ze zmeczony jest poczym siada przed komputerem i zaczyna grac. Wariuje powoli bo czuje ze trace nie tylko meza ale i przyjaciela.
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 22:54   

To chyba się nazywa toksyczna matka...czy rozmawiałaś o tym z kimś bliskim, czy masz wsparcie w swojej rodzinie?
 
 
a.parkitna82
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:07   

bosa napisał/a:
To chyba się nazywa toksyczna matka...czy rozmawiałaś o tym z kimś bliskim, czy masz wsparcie w swojej rodzinie?


Szczerze, wstyd mi komus o tym mowic, moja rodzina cos tam wie ale nie chce ich denerwowac bo i tak stresuja sie tym ze zdecydowalam sie na wyjazd do meza. Myslalam, sama sobie z tym poradze, a teraz uwazam ze chyba mniejszy wstyd porozmawiac o tym z kimz Kogo nie znam, gdyz wtedy napewno Ktos obiektywnie na tonpopatrzy. Powiedz co zrobic, jak pokazac Piotrowi ze On jest dla mnie wazny, ze cierpie i potrzebuje Jego i Jego milosci, ze przez ta chora sytuacje stracimy to co mielismy?
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:09   

Nie tylko toksyczna matka ale i toksyczny synuś
Jak dorosły facet może się tak zachowywać?
 
 
a.parkitna82
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:16   

grzegorz_ napisał/a:
Nie tylko toksyczna matka ale i toksyczny synuś
Jak dorosły facet może się tak zachowywać?

Sama tego wzzystkiego nie rozumie, zanim Piotr wyjechal to ja przypominalam mu o Dniu Matki, urodzinach imieninach, a teraz ...navle zaczal liczyc sie z jej zdaniem. Nie wiem juz sama co robic czy tkwic w tej toksycznej rodzinue i wykonczyc sie psychicznie czy poddac sie i pozwolic zyc im razem, choc wiem ze ona nie przyjela by Go pod swoj dach. Piotr jest wbrew pozorom dobry, tylko dlaczego nie chce mnie zauwazyc, moich uczuc. Sam doprowadza do tego ze trace panowanie nad swymi emocjami, jak sie z tym uporac kiedy On ciagle wmawia mi ze wszystko co zle to moja wina a nie potrafi zauwazyc ze jego udzial tez w tym jest. To jest chore ale chcialabym aby juz nie bylo Tesciowej z nami...
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:21   

A może tak jest, że gdy mąż był za granicą a Ty w Polsce "mamusia" nazmyślała bzdur o Tobie, a mąż w to uwierzył.
 
 
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:34   

grzegorz_ napisał/a:
A może tak jest, że gdy mąż był za granicą a Ty w Polsce "mamusia" nazmyślała bzdur o Tobie, a mąż w to uwierzył.


a.parkitna82 pisala powyzej - tak jest.
 
 
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:35   

Masz gdzieś w pobliżu wspólnotę Sychar? Moze warto udać sie na spotkanie?

Ja powiem krótko- mąż MUSI stanąć za Tobą i z dumą i odwagą mówić o Tobie swojej mamie, chyba, ze cpasz, pijesz, bijesz męża, dzieci, na miesiąc znikasz z domu i dzieci bez butów i skarpet po śniegu biegają głodne.

A na poważnie, Ty jesteś żoną a skoro matce męża to przeszkadza to jest jej kłopot lecz to musi zrobic Twój mąż.
 
 
a.parkitna82
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:44   

grzegorz_ napisał/a:
A może tak jest, że gdy mąż był za granicą a Ty w Polsce "mamusia" nazmyślała bzdur o Tobie, a mąż w to uwierzył.


bylo tak kiedy trafilam z corka do szpitala, ale On twierdzi ze nie wierzy, nie wiem to jest poprostu zemsta za to ze odwazylam sie miec wlasne zdanie i nie dac kontrolowac Naszego zycia.

Nie chce mowic o niej zle choc duzo we mnie zlych emocji, chce sprobowac znalezc sens ratowania malzenstwa i sposob pokazania Piotrowi tego ze ja tez mam uczucia i pragne byc wazna w Jego zyciu

[ Dodano: 2014-01-13, 22:50 ]
silverado napisał/a:
Masz gdzieś w pobliżu wspólnotę Sychar? Moze warto udać sie na spotkanie?

Ja powiem krótko- mąż MUSI stanąć za Tobą i z dumą i odwagą mówić o Tobie swojej mamie, chyba, ze cpasz, pijesz, bijesz męża, dzieci, na miesiąc znikasz z domu i dzieci bez butów i skarpet po śniegu biegają głodne.

A na poważnie, Ty jesteś żoną a skoro matce męża to przeszkadza to jest jej kłopot lecz to musi zrobic Twój mąż.


Ale On nie chce jej o mnie mowic, On nie chce jej denerwowac. sama nie wiem czego chce jedno wiem ze ukrywa to ze sa lepsze chwile miedzy nami, co robic gdy za to ze pochwalilam sie na fb zdjeciem prezentu co zabolalo matke, sciagnal obraczke? co mam zrobic by nie zwariowac? Niestety nie oridntuje sie czy jest tu gxzie mieszkam wspolnota, jestem w Uk a tu niestety katolikow jest bardzo malo. Cgyba pozostalo mi liczyc na Wasze duchowe wsparcie i prosic Boga by Piotr wkoncu dostrzegl mnie i to co sie dzieje. Ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam, tego ukrywania, tych rozmow w tajemnicy tego zastanawianiz sie co ona znowu wymysli i co On zrobi...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9